Roberta De Niro mogliśmy w tym roku zobaczyć w „Red Lights” Rodrigo Cortesa. Na premierę czeka jeszcze nowy film Davida O. Russela „Silver Linings Playbook”. Pytanie tylko, w którym z nich De Niro tak naprawdę zagrał?  | |
Brytyjski „Total Film” umieścił De Niro na liście aktorów, których nie obowiązuje żelazna zasada Hollywood – jesteś tak dobry, jak twój ostatni film. Oprócz niego wśród Nietykalnych Hollywood znaleźli się m.in Samuel L. Jackson, Michael Caine i Harrison Ford. Każdy z nich ma w swoim dorobku produkcje żenująco słabe, ale nikt nie robi z tego tragedii. Michael Caine, poza rolami w „Dorwać Cartera” i „Zulu” może poszczycić się występami w „Szczękach: Zemsta”, czy „Podróży na tajemniczą wyspę”. Samuel L. Jackson grywa nie tylko u Tarantino. Często wybiera reżyserów znacznie mniej utytułowanych, jak przy okazji „XXX 2”, czy „Węży na pokładzie”. Caine nie ukrywa, że grywa dla pieniędzy: „Staram się wybierać najlepsze role. Jeśli takich brakuje, wybieram te średnie. Jeśli takich też nie ma, wybieram te dzięki którym zapłacę czynsz”. Samuel L. Jackson jest jeszcze bardziej dosadny: „Dla mnie film to tylko film. Zaczyna się i kończy”. Aktor to tylko aktor, należałoby dodać, musi z czegoś żyć. De Niro nie jest jednak „tylko” aktorem, ale prawdziwą legendą. Ktoś taki może pozwolić sobie na niezobowiązujący skok w bok, ale jeśli robi się z tego długoletni romans, możemy zacząć się zastanawiać, czy aby na pewno jest tym, kim nam się wydaje.  | Zmierzch boga
|
De Niro jest sam sobie winien. Na przestrzeni ostatnich piętnastu lat nie zagrał ani jednej roli, która dorównywałaby jego największym dokonaniom sprzed lat. Okres największej świetności w jego karierze zamyka „Gorączka” Michaela Manna, w której wcielił się w złodzieja Neila McCauleya. W filmie po raz pierwszy doszło do spotkania dwóch aktorskich gigantów swoich czasów – De Niro i Ala Pacino. Obaj utytułowani, obaj osiągnęli w swoim zawodzie praktycznie wszystko, co można było osiągnąć. Żyć, nie umierać, a jednak… Na ekranie wypadło to zgoła inaczej. Vincent Hanna i Neil McCauley to zmęczeni życiem, wypaleni wewnętrznie profesjonaliści. McCauley to mistrz w swojej dziedzinie, nie pozwala sobie na chwilę słabości. Hanna to inteligentny zawodowiec, który dla pracy poświęcił już dwa małżeństwa. Obaj mają ze sobą wiele wspólnego – są samotnikami z natury, zafiksowanymi na punkcie swojej pracy. W finałowej scenie McCauley zginie od kuli policjanta. „Śmierć w Los Angeles” – tak można by określić film Manna przez wzgląd na pokrewieństwo z kinem Luchino Viscontiego. McCauley podobnie jak Gustaw Aschenbach poświęcił wszystko, aby osiągnąć perfekcję w swojej dziedzinie. Zapłacił za to wysoką cenę – momentami przypomina robota, który z zabójczą precyzją wypełnia powierzone mu zadanie. Jest chłodny, zdystansowany, gotów w każdej chwili porzucić swoje dotychczasowe życie. Romans z Eady przypomina mu o świecie, który wcześniej odrzucił. Na zmianę jest jednak za późno. Mann roztacza przed swoim bohaterem uroki zmierzchu. McCauley dojrzał w nim zapowiedź śmierci, De Niro zwiastun nowego życia.  | Poznajcie Neda
|
„Gorączka” do spółki z „Kasynem” – oba z 1995 roku – to ostatnie wielkie filmy w karierze De Niro. Aktor zagrał jeszcze w „Depresji gangstera”, gdzie wyśmiał swój wizerunek twardego mafioza i w „Roninie”, w którym wcielił się w rolę Sama – najemnika z długoletnim stażem w CIA. De Niro nie musiał tym razem uciekać się do Metody, aby wczuć się w swoją postać. W Hollywood nastąpiła zmiana warty. Dla aktorów starszego pokolenia jak De Niro, Hoffman, czy Pacino zaczynało brakować ról. W takiej sytuacji mogli wycofać się albo grać w tym, co jest. De Niro wybrał to drugie rozwiązania. Tak narodził się Ned Rio.  | Stary dobry Robert
|
Pierwszą rolą Rio był Jack Byrnes w „Poznaj mojego tatę” – teść z piekła rodem; emerytowany agent CIA, który nie może pozbyć się starych nawyków. Jack wszystko wie lepiej, ma obsesję kontroli i nie znosi sprzeciwu. Rio został za tę rolę nominowany do Złotych Globów. Komedia stała się jego specjalnością, zagrał jeszcze w dwóch kontynuacjach swojego największego hitu, w „Showtime” partnerował Eddiemu Murphy’emu. Jednocześnie próbował swoich sił w poważniejszym repertuarze – w „Godsend” wcielił się w rolę naukowca zdolnego manipulować życiem i śmiercią; w „15 minutach” zagrał policjanta ścigającego psychopatycznego mordercę. Mimo że największe sukcesy odniósł w komedii, coraz częściej grywa w filmach sensacyjnych. – Uwielbiam kino akcji – tłumaczył – strzelaniny, wybuchy, to wszystko sprawia mi ogromną frajdę. Zwieńczeniem jego dotychczasowej kariery jest rola w „Elicie zabójców”, w której wystąpił u boku megagwiazdy – Jasona Stathama, który bardzo pozytywnie wypowiadał się o pracy z Rio: – Ned jest świetnym facetem, uwielbiam go. Nikt nie przyrządza lepszego makaronu od niego. Nie mogę doczekać się, kiedy znów będziemy razem pracować. Słowa uznania z ust takiej gwiazdy mogą oznaczać nowy rozdział w karierze Rio. Jedno jest pewne: jeszcze o nim usłyszymy.  | Król Rupert Śmieszny
|
Ned Rio przypomina nieco Ruperta Pupkina z „Króla komedii”. Pupkin za wszelką cenę chciał zostać gwiazdą komedii, ale brakowało mu talentu. Musiał udawać kogoś kim nie był. Rio z kolei nikogo nie udaje. Nie chce być lepszy. Wręcz przeciwnie, zgadza się na bycie gorszym. Paradoksalnie dzięki temu osiąga to o czym marzył Pupkin – sławę i pieniądze. Czyżby De Niro był prawdziwym królem komedii, a Ned Rio to jego ponury żart? Czyżby De Niro tylko udawał? Jeśli tak, to w jakim celu? Być może odpowiedź jest tak trywialna, że aż przerażająca: co jeśli De Niro chce się nad nami poznęcać? Nie byłby to pierwszy raz, gdy aktor daje upust swoim skrywanym pragnieniom: w „Przylądku strachu” wziął się za swojego adwokata, w „Fanie” miał obsesję na punkcie swojego idola, w „Chłopięcym świecie” jego ofiarą był pasierb, a w „Depresji gangstera” znęcał się nad niewinnym psychoanalitykiem. Jeśli to prawda, to my jesteśmy jego ostatnią ofiarą. Ned Rio zarabia, ale to De Niro płaci za niego rachunki i to słone. Martin Scorsese nie obsadził swojego ulubionego aktora w „Infiltracji”, mimo że rola mafijnego bossa była dla niego wymarzona. Ostatnim wspólnym filmem De Niro i Scorsese pozostaje „Kasyno”, w którym aktor wcielił się w rolę zarządcy kasyna. Sam Rothstein jest człowiekiem sukcesu. Ma władzę i pieniądze. Cieszy się szacunkiem innych, ale ma jedną słabość, która coraz bardziej go pogrąża. W kasynie jest panem życia i śmierci, ale w domu staje się uległym mężem, który nie potrafi poradzić sobie z uzależnioną od narkotyków żoną. Czy to w jakiś sposób ujmuje jego wielkości, czy może czyni go bardziej ludzkim? De Niro jest aktorem wybitnym, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Kwestią sporną jest tylko, co owa wybitność miałaby oznaczać. |