Tom pierwszy nowej serii SF „Orbital” rozkręcał się powoli, aby w końcówce dramatycznie przyspieszyć. W przypadku części drugiej, „Pęknięcia”, jest odwrotnie, z całkiem dobrym skutkiem dla komiksu.  |  | ‹Orbital #2: Pęknięcia›
|
Pierwsza część z definicji obciążona była dosyć dużym balastem wprowadzenia. Czytelnik poznał świat, w którym osadzona jest cała historia, głównych bohaterów oraz sposób, w jaki się poznali. Dla przypomnienia: jest to dwójka agentów Międzyświatowego Biura Dyplomatycznego. Jeden z nich to człowiek – Caleb Swany, drugi zaś – Mezoke Izzua – należy do rasy Sandżarrów. Ciekawostką jest fakt, iż nie-człowiek, pomimo ewidentnie kobiecych kształtów, póki co jest rodzaju nijakiego. Całość przypomina oryginalnie przetworzone skrzyżowanie „Valeriana” z „Armadą”, z tą małą różnicą, że w „Orbitalu” ludzkość odgrywa rolę pariasów galaktyki. Pierwszym zadaniem dwójki bohaterów było rozwiązanie konfliktu pomiędzy rasą Jävlodów a właśnie ludźmi, którzy założyli kolonię wydobywczą na pobliskim księżycu. Młodzi agenci dosłownie i w przenośni wdepnęli w niezłe bagno. Na miejscu zostali przyjęci raczej chłodno, a już pierwsze formalne spotkanie z przedstawicielami kolonii niemalże skończyło się linczem. Skórę uratował im atak tysięcy gigantycznych, krwiożerczych kijankopodobnych stworów. Słowo „ratunek” jest tutaj oczywiście dwuznaczne, bo to klasyczne „z deszczu pod rynnę”. Tom pierwszy zakończył się właśnie w momencie, gdy walka z kijankami przybrała dramatyczny obrót. Ciekaw byłem, w jaki sposób uratują się główni bohaterowie (bo, że się uratują, to było pewne). I tutaj pojawiło się małe rozczarowanie, gdyż scenarzysta poszedł na łatwiznę. Trudno, trzeba być wyrozumiałym, bo scena była potrzebna, a nie jest łatwo wymyślić dobry sposób na załatwienie tysiąca kijanek. Na szczęście te ohydne robale nie są motywem przewodnim i po krótkim zamieszaniu wracamy do międzyplanetarnej polityki. Rozpoczynają się negocjacje oraz wyścig z czasem, bo powrót kijanek to tylko kwestia czasu. Okazuje się, że graczy w tej rozgrywce jest więcej, niż się na początku wydawało. Co więcej, nie wszyscy ujawnili swoje intencje, a ci, którzy je ujawnili, nie zawsze zrobili to szczerze. Nie zgadniecie, kto w ostatniej chwili wyciągnie asa z rękawa. Nieco zaskakuje fakt, że w „Pęknięciach” nie jest rozwijany wątek relacji pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Poza tym komplikacja intrygi trzyma rozsądny poziom, a dzięki połączeniu z kreską przypominającą nieco skomercjalizowanego Bilala całość robi dobre wrażenie. Warto przeczytać, warto czekać na następne albumy.
Tytuł: Orbital #2: Pęknięcia Data wydania: październik 2012 Gatunek: SF Ekstrakt: 70% |