Od 6 do 20 listopada w Warszawie odbędzie się wystawa pt. „Żywoty zwierząt”. Obecność zwierząt w mieście łatwo przeoczyć – ginie w gąszczu obrazów, znaków towarowych, graffiti. By je dostrzec, trzeba zmienić optykę: przestać koncentrować się na człowieku. Bo miasto to przestrzeń do bólu ludzka. Niewiele tu miejsca na inne byty, operujące w innej skali i logice innej niż ludzka. Zwierzętom pozostawiliśmy zaledwie marginesy. Koty zeszły do piwnic, gołębie opanowały dworce, szczury przypomniały o sobie przy okazji budowy metra. I tylko psy – uczłowieczone, najskuteczniej ujarzmione – wydają się niemal pełnoprawnymi mieszkańcami stolicy. Jeśli wyostrzyć wzrok, okaże się jednak, że zwierzęta są wszędzie: wspięły się na szyldy, oblazły mury, szczerzą się z billboardów, rżą z pomników. Kuszą w sklepowych witrynach: bibeloty, maskotki, mdląca pluszowa słodycz. Rozbestwiły się w języku – zoologicznych metafor i frazeologizmów jest w polszczyźnie „jak psów”. Justyna Chmielewska – antropolożka, turkolożka, redaktorka, rowerzystka. Pisuje do „Nowych Książek”, „Kontekstów”, „(op.cit.,)” i dla portalu Lektury Reportera; wydała książkę Święta krew, święty czas, święci ludzie (2009). Przez dłuższy czas mieszkała w Stambule, gdzie po raz pierwszy zajęła się fotografowaniem miejskich zwierząt. |