Młoda, utalentowana, ambitna. W zeszłym roku nagrała bardzo dobry, utrzymany w chłodnym, skandynawskim klimacie „Daddy Says I’m Special”. 21 października wystąpiła w klubie Puzzle w ramach wrocławskiego cyklu „City Sounds”, który promuje polskich artystów muzyki niezależnej.  | ‹City Sounds: KARI AMIRIAN›
|
Sam klub gościł i gości zarówno polskich wykonawców spod znaku jazzu (Contemporary Noise Sextet), jak i zagranicznych tuzów punk-rocka (NoMeansNo), a nie stroni także od eksperymentalnej muzyki klubowej (choćby Gato Preto). Trzeba przyznać, że „City Sounds” strzeliło w dziesiątkę z pomysłem występu Kari Amirian właśnie w tym miejscu, bo wrocławska publika zgotowała jej niesamowite przyjęcie. Pierwsze takty otwierającego występ „Paint the Sky” dały do zrozumienia, że nie będzie to zwyczajne odegranie utworów z zeszłorocznej płyty. Swoboda, z jaką muzycy poruszają się w dźwiękowych eksperymentach, zachowując przy okazji tembr oryginału, jest godna uznania. Wspaniale przearanżowany (momentami wręcz zahaczający o neoprog) wspomniany utwór w jakimś stopniu nawiązywał do formacji Roberta Amiriana – Collage. A Kari, nie pozostając dłużna muzykom, z ogromną pewnością w głosie, odśpiewując liryki, zaprosiła do swojego muzycznego świata. Urzekał strój wokalistki, na pozór stonowany, jednak kryjący w sobie coś z elfickiego stylu, przyciągała także jej błyszcząca opaska na głowie, przypominająca trochę tę z teledysku. Kiedy ucichła muzyka, wokalistka zaprosiła na dalszą kontemplację koncertu, sugerując słuchaczom, aby nie spodziewali się przerw pomiędzy utworami. Wszystko po to, by jeszcze bardziej skupić się tylko na dźwiękach. A dźwięki nadal były skąpane w dodatkowych aranżach. Improwizowany, wydłużony wstęp do „Stronghold” wykonany na kontrabasie przez Wojtka Traczyka to pokaz najwyższych umiejętności. Dramatyzm tego utworu dopiero na żywo prezentuje swoje prawdziwe oblicze. Później wszystkie elementy dźwiękowego kalejdoskopu zgrane były niemal z idealną precyzją, wybrzmiewając w tej samej harmonii, a nad nimi znów unosił się delikatny głos. To, co najbardziej imponuje, to łatwość, z jaką wokalistce przychodzi modulowanie głosu oraz używanie przystawki mikrofonowej, aby uzyskać zamierzony efekt. Często oprócz czystego śpiewu słychać było wykorzystanie, na szczęście z umiarem, echa i pogłosów, które w znaczny sposób urozmaicały występ. Szkoda tylko, że dźwiękowcy kilka razy nie unieśli wysokich tonacji, bo w „The Winter Is Back” oraz „Jump Into My Heart and Stay” artystka kilka razy celowo chyba obniżała głos, aby nie wywołać sprzężenia w mikrofonie. Ale te minimalne zgrzyty nie przeszkodziły w atmosferze, jaka wypełniła klub Puzzle. Wielkie brawa należą się również realizatorom wizualizacji, kolektywowi Wooom, który doskonale oddał subtelną atmosferę koncertu. Pomimo niezbyt długiej kariery Polka świetnie czuła się na scenie i potrafiła za sobą pociągnąć również publikę, która razem z nią wyklaskała także rytm „Hurry Up”. Odnoszę wrażenie, że dla Kari i zespołu był to jeden z najlepszych występów trasy. Świadczyć może o tym fakt zagrania trzech bisów, z których jeden to improwizowana piosenka, zaśpiewana, jak to określiła wokalistka, w elfickim języku. Muzycy tym razem również pokazali, że wspólne występy nie są wyłącznie odtwarzaniem znanych przez nich motywów z płyty. Prowadzeni przez głos i klawisze Kari bardzo dobrze dopasowali się do dynamiki utworu. Wraz z nimi młoda piosenkarka ma wszelkie niezbędne cechy, aby osiągnąć sukces również na Zachodzie.
Cykl: City Sounds Miejsce: Wrocław Od: 21 października 2012 Do: 21 października 2012 |