W swojej najnowszej książce Wojciech Kuczok sięgnął dna. I to nie jednego, a kilku – jaskiń, o których w „Poza światłem” opowiada. Ale powieścią podróżniczą nijak nie można jej nazwać.  |  | ‹Poza światłem›
|
„Poza światłem” jest złożona z obrazów, czasem króciutkich, zlepionych z dwóch-trzech zdań, czasem z kilkunastu czy kilkudziesięciu. To dość luźne, sprawiające wrażenie niewymuszonych zapiski z podróży autora do miast i miasteczek, ale też – co dla Kuczoka najważniejsze – od tych miast ucieczka. Ucieczka pod ziemię, czyli tam, gdzie nawet Google (nomen omen) Earth nie sięga. O wędrówkach po jaskiniach pisarz opowiada z werwą pasjonata, ale w żadnym razie nie nachalnie – relacjonując podziemne wypady z przyjaciółmi zachwyca się przyrodą, zwraca uwagę na metaforyczność jej wytworów, ale nie próbuje przekonać czytelnika do obranej ścieżki. Przeciwnie – wielokrotnie ostrzega a to arachnofobów, a to ludzi z lękami przestrzeni czy wysokości. Bo i też nie każdy – tutaj delikatnie poszturchuje wychowanych w epoce wszechobecnych aparatów i kamer cyfrowych – będzie chciał docenić to, co autor „Spisków” na swoich trasach znajduje. A znajduje niedostępną nigdzie indziej dziewiczość, zaspokajając drzemiącą w nim tęsknotę odkrywania: Globalna wioska nam się zacieśnia, wszystkie peryferia już poznaliśmy, nawet jeśli pozostały niezdobyte szczyty, wiemy z fotografii, jak wyglądają, a w ostateczności możemy na nie napluć ze śmigłowców. Tylko pod ziemią kryją się wciąż setki kilometrów „terra incognita”. W świeżo odkrytych partiach powtarzam gest Neila Armstronga. Tu nigdy nie było człowieka, nienaruszona przez miliony lat glina przyjmuje ślad mojej stopy. Jaskinie widzi Kuczok jako znaki czasu – „ślady rozpaczy świadomych śmiertelników”. Dostrzega powtarzalność pewnych gestów, jak malowanie mamutów na ścianach jaskiń. Dziś rzeźbimy napisy w rodzaju „tu byłem”, wtykamy flagi w powierzchnię Księżyca czy tagujemy swoje graffiti. Nietrudno o wniosek, że współczesnym malowaniem mamutów jest pisanie książek. Inne czasy, inna materia, ale potrzeba opisania i utrwalenia świata niezmienna. I chorzowski pisarz to robi, nawet w książce poświęconej podróżom w głąb ziemi daje też świadectwo temu, co na powierzchni. Bo przecież żeby walczyć, trzeba dobrze poznać wroga, żeby odpoczywać lub uciekać – trzeba wiedzieć, od czego i przed czym. Może dlatego pierwsze rozdziały „Poza światłem” są opisem tej rzeczywistości, z jaką mamy do czynienia na co dzień. To kapitalne literacko miniatury, w których Kuczok za pomocą zdania-dwóch buduje scenki sytuacyjne – nierzadko uderzające, prawie zawsze czytelniczo satysfakcjonujące. Tam też autor oddaje się grom językowym, zalane blokowisko nazywa „aqua-parkingiem”, z kolei docierając do niewielkich wiosek zauważa, że „zasięg znika wraz z asfaltem”. Albo rzuca takie zdanie: ruiny fabryk, ruiny domów, ruiny biografii ludzkich na ławkach nieprzytomnie zalegające. Kilka słów, prosty z pozoru zabieg powtórzenia, a efekt piorunujący. Ta pierwsza część książki, upstrzona celnymi uwagami i zaskakującymi skojarzeniami, jest znakomitą przeciwwagą dla późniejszej, nieco bardziej rozbudowanej narracyjnie. Gdy Kuczok przeciska się z trudem przez skalną szczelinę, pamiętamy o tym, jak w równie ciasnym pociągu na jego widok „wirusy merdały ogonami”. Konstrukcja „Poza światłem” przypomina więc nieco jaskinię, do której jednak wlewa się trochę światła i świata. Pisarz sporo opowiada o swojej religijności („Łatwiej mi zadumać się nad swoją marnością, przysiadając na drzewie zwalonym niż zwalając się do drewnianej ławy na stadne modły”), w mocnych słowach odnosi się do kościelnych instytucji („Heteryków w Kościele jest mniej niż heretyków”). Jest tu też trochę o pisaniu, jest rozdział poświęcony Berlinowi, gdzie eseje Herty Müller nazywa świetnymi, ale zauważa przy tym, że trauma, jaką przeżyła, „przy odrobinie talentu musiała wystarczyć na Nobla”. Wskazuje na paradoks literackiej zazdrości: każdy wielki pisarz miał swój auszwic, jeno różnej miary – cóż więc mają począć pisarze wychowani w cieplarni, pisarze dorastający poza historią? Cóż, takim pisarzom pozostaje prawdopodobnie to, o czym Kuczok również pisze – chodzenie po świecie, w jego wypadku po Tatrach: chodziłem, trochę górą, trochę dołem, musiałem się nachodzić, żeby się znaleźć. O tym właśnie jest „Poza światłem” – o znajdywaniu siebie tam, gdzie światło już nie dochodzi, choć zawsze ma się je przynajmniej w pamięci.
Tytuł: Poza światłem Data wydania: 17 października 2012 ISBN: 978-83-774-7745-8 Format: 160s. 142×202mm; oprawa twarda Cena: 34,90 Gatunek: podróżnicza / reportaż Ekstrakt: 70% |