powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CXXII)
grudzień 2012

Legenda w (szkocką) kratkę
Patrick Barclay ‹Sir Alex Fergusson. Futbol, cholera jasna!›
Jeśli określenie „żywa legenda” zastosować do trenerów piłkarskich, zawężając dodatkowo obszar zainteresowań do tych aktywnych zawodowo, na liście pozostałoby prawdopodobnie tylko nazwisko sir Aleksa Fergusona. I właśnie szkockiemu menedżerowi Patrick Barclay poświęcił „Futbol, cholera jasna!”.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Sir Alex Fergusson. Futbol, cholera jasna!›
‹Sir Alex Fergusson. Futbol, cholera jasna!›
Gdyby ludzkość podzielić na dwie tylko grupy, z których jedna będzie choć trochę zainteresowana piłką nożną, zaś druga w ogóle, można z dużą dozą pewnością stwierdzić, że 99 na 100 osób z pierwszej grupy będzie nazwisko Fergusona kojarzyło. W historii futbolu mało było szkoleniowców mogących równać się z nim sukcesami i długością pracy w jednym klubie. Ale prawdopodobnie równie mało było też takich, którzy w swoich zawodnikach wzbudzaliby tak duży strach. Choć sam trener wolałby pewnie powiedzieć: respekt.
Podobnie rzecz ma się z tą biografią – kolejne etapy na drodze do stawania się przez Fergusona legendą poprzetykane są niezbyt chlubnymi dla tej legendy epizodami. Narracja Barclaya przypomina więc szkocką kratę, można w niej odnaleźć wiele zdań wobec menedżera chwalebnych, ale znalazło się też całkiem sporo skaz na życiorysie. Opisane zostały między innymi niezbyt etyczne powiązania między jednym z jego synów pełniącym rolę piłkarskiego agenta a klubem i zawodnikami, a także niezbyt fortunne zainteresowanie wyścigami konnymi (później również samymi wierzchowcami). Autor nie jest przesadnie dla Fergusona łaskawy i jeśli ten drugi potrafił obrażać się na wiele miesięcy o jedno zdanie w artykule, prawdopodobnie po lekturze tej książki nie zamienił już ani słowa z jej twórcą.
Ale to nie kontrowersje wokół menedżera są główną treścią tej biografii. Najważniejsza jest tu droga sportowa, jaką Szkot przeszedł w drodze na szczyt. Barclay wspomina wprawdzie o jego dzieciństwie, ale szybko przechodzi do występów w roli środkowego napastnika, w dodatku łączącego dość udaną karierę piłkarską z życiem zawodowym (pracował m.in. w narzędziowni w Glasgow). Dla kibiców wychowanych na nieco bardziej współczesnym futbolu odmalowane w tej publikacji realia lat ’60 czy ’70 będą jednym z jej najciekawszych, o ile nie najciekawszym elementem. A na pewno niemałym szokiem kulturowym dla fanów przyzwyczajonych do dzisiejszej maksymalnej profesjonalizacji sportu.
Obraz Fergusona-piłkarza prawie nie odbiega od Fergusona-trenera. W obu tych rolach Szkot okazywał się impulsywny, zdolny do obrażenia każdego, czyja decyzja mu się nie spodoba. Różnica jest w zasadzie jedna – jako zawodnik Ferguson mógł sobie pozwolić (i często z tego „przywileju” korzystał) również na brutalność fizyczną. Na stołku menedżerskim pozostała mu już tylko agresja werbalna.
Agresywny nie jest za to Barclay. Owszem – jak już wspomniałem, nie unika trudnych tematów, ale czyni to bez żadnej uszczypliwości, bardziej angażując się w budowanie legendy niż próby jej odbrązawiania. I zapewne ma rację, bo jeśli na jednej szali położyć wszystkie sukcesy Fergusona, na drugiej wpadki, to pierwsza zdecydowanie przeważy. A znajdą się na niej zdobyte puchary i mistrzostwa, ale też podejście trenera do swojego zawodu. Mimo opinii człowieka wybuchowego, o rozdętym ego, Ferguson bywa w tej książce bardzo ludzki, czasem wręcz prezentuje się jako człowiek familijny i ugodowy. Oczywiście zależy mu na trofeach, ale zdarzają się też wypowiedzi w rodzaju Nic nie przewyższy satysfakcji, jaką czujesz, gdy patrzysz jak wychowani przez ciebie piłkarze przebijają się do składu i odnoszą sukces. To właśnie podejście do młodych zawodników jest zdaniem Barclaya jednym z czynników decydującym o jego wielkości. Ferguson myśli i działa długofalowo – na początku lat ’90 opowiadał w wywiadzie o podwalinach pod wspaniały klub, jakie po sobie zostawi, bo sam już raczej z tej pracy u podstaw nie skorzysta. Cóż, skorzystał – i ani władze zespołu, ani kibice z pewnością nie żałują.
Na całe szczęście „Futbol, cholera jasna” nie ogranicza się do suchej relacji z kolejnych sezonów panowania Fergusona w Manchesterze United. Książka skrzy się od anegdotek, autor dotarł do wielu osób z otoczenia Szkota – piłkarzy, współpracowników, kolegów po fachu. Ci opowiedzieli całkiem sporo ciekawych historii (jak zdradzający kulisy swojego odejścia do Realu David Beckham), inne pochodzą od samego menedżera. Czytelnik może dowiedzieć się na przykład co skłoniło „Fergiego” do zakładania okularów na mecze i dlaczego nigdy nie robi notatek w trakcie zawodów. Warte uwagi są również takie szczegóły, jak fakt, że już co najmniej w 1999 roku zdarzały się przypadki, gdy mocno krytykowani sędziowie dostawali potem listy z pogróżkami i wymagali policyjnej ochrony. Głośny był przypadek Andersa Friska, który po oskarżeniach ówczesnego trenera Chelsea, José Mourinho, musiał rozstać się z zawodem. Książka pokazuje, że na długo przed „wyczynami” Portugalczyka zdarzały się nagonki na sędziów. A Ferguson mógł być w tej kwestii nawet wzorem, choć rzecz jasna niezbyt chlubnym.
Trafnym określeniem tej biografii będzie słowo „ułożona”. Dziennikarz zastosował tę samą metodę, co w wydanej u nas niedawno biografii Mourinho, a więc krótkich rozdziałów i metodycznego opisywania kolejnych lat kariery bohatera. Narracja jest zatem liniowa do bólu, co z jednej strony pozwala na przekazanie usystematyzowanej wiedzy, z drugiej – nieco przypomina rozbudowane kalendarium, a to już – jak na dzieło literackie – jednak spory minus. Szkoda też, że Barclay nie poświęcił więcej miejsca taktyce piłkarskiej, bardziej koncentrując się na podejściu do piłkarzy i roli Fergusona-wychowawcy. Godna odnotowania jest właściwie tylko w sumie dość banalna uwaga o tym, że ideą Szkota od zawsze było dopasowywanie systemu gry do piłkarzy, nigdy odwrotnie. W efekcie powyższych rozwiązań otrzymujemy dobrze poukładaną opowieść o wielkim szkoleniowcu z niewielką liczbą wątków analitycznych. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że mimo bogactwa rozmówców, Barclay tak naprawdę nie dotarł do serca ani Fergusona, ani klubu, który ten od wielu lat prowadzi. Uzyskane wypowiedzi albo pochodzą od osób z zewnątrz (jak choćby Mourinho), albo nie są specjalnie odkrywcze. I chociaż może to być częściowo zasługą rzeczy bardzo dla Szkota ważnej, a więc lojalności jego współpracowników, to biografia staje się przez to niepełna.
Ogromnym plusem jest za to robota wydawnicza. Wobec nagminnej słabości przekładów książek o tematyce piłkarskiej „Futbol, cholera jasna” należy jak najbardziej wyróżnić. Chociaż zdarzają się potknięcia stylistyczne, to i tak biografia prezentuje się o wiele bardziej profesjonalnie, niż przywoływana już wcześniej książka Barclaya o Mourinho, która została przetłumaczona fatalnie (gwoli ścisłości odnotuję, że zrobił to inny wydawca). Ferguson miał do tłumaczy więcej szczęścia – książkę o nim czyta się lepiej, a zaangażowanie do współpracy profesjonalnych dziennikarzy sportowych pozwoliło uniknąć ewidentnych błędów. Dobrze by było, gdyby wydawnictwa wzięły sobie ten przykład do serca i zapraszali do pracy przy przekładach osoby naprawdę zainteresowane daną tematyką.
Wyłaniający się z tej biografii obraz trenera Manchesteru United nie zaskakuje. Barclay porusza się między wcześniej wielokrotnie postawionymi tezami i równie często eksploatowanymi tematami. Autor jest w swojej narracji dość wycofany, jeśli nawet prezentuje swoje zdanie, czyni to raczej przy pomocy nieśmiałej sugestii. Jak wówczas, gdy zastanawia się, czy rzeczywiście Ferguson jest taki wielki – w końcu na swoje sukcesy pracuje w jednym miejscu od ponad ćwierćwiecza(!), a przecież wielu szkoleniowców potrafiło gromadzić liczne trofea na przestrzeni zaledwie kilku lat pracy (znów przykładem może być choćby Mourinho). Jednak ten nieprawdopodobny czasookres jest równocześnie dowodem na to, jak inteligentnym jest szkoleniowcem. W trakcie jego trenerskiej kariery futbol przechodził niezwykle gwałtowne ewolucje, a on trwał – przeważnie na szczycie. I chociaż wielokrotnie mówił o swoim odejściu, to zawsze odkładał decyzję o przejściu w stan spoczynku. Być może bodźcem do tego była historia jego ojca, który tydzień po przejściu na emeryturę dowiedział się, że ma raka. Może również jego miał na myśli syn, gdy mówił Mamy zbyt dużo przykładów ludzi, którzy odchodzą na emeryturę i chwilę później ich prochy lądują w urnie, ponieważ utracili tę rzecz utrzymującą ich przy życiu.
Jak na razie Ferguson, nawet mimo wszczepionego rozrusznika serca, wydaje się czerpać energię życiową z futbolu. Dopóki mu jej nie zabraknie, dopóty kibice United mogą być pewni, że ich klub prowadzi właściwy człowiek. Od kilku dni o tej pewności świadczy również pomnik na stadionie Manchesteru.
Nietrudno zgadnąć, czyj.



Tytuł: Sir Alex Fergusson. Futbol, cholera jasna!
Tytuł oryginalny: Football – Bloody Hell!: The Biography of Alex Ferguson
Data wydania: 7 listopada 2012
Wydawca: Sine Qua Non
ISBN: 978-83-63248-53-6
Format: 456s. 155×230mm
Cena: 39,90
Gatunek: biograficzna / wspomnienia, non-fiction
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Empik.com
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

36
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.