Zdobywając w tym roku Złotą Palmę w Cannes za drugi kolejny film, Michael Haneke umocnił swoją pozycję w reżyserskiej ekstraklasie. Za sprawą znakomitej „Miłości” Austriak nie tylko zmiótł festiwalową konkurencję, lecz również potwierdził ciekawą tezę, że do autentycznego opowiadania pewnych tematów trzeba się najzwyczajniej zestarzeć.  |  | ‹Miłość›
|
„Miłość” zaczyna się niejako od końca, obrazkiem zwłok w opuszczonym mieszkaniu. Następne dwie godziny upłyną na bolesnej obserwacji powolnego umierania, którego nikt i nic nie jest wstanie zatrzymać. Wpierw posłuszeństwa odmawiają kończyny, potem mowa, a na końcu umysł. Wraz ze starszym mężczyzną musimy co chwilę przełykać gorzką pigułkę rozpaczy, będąc biernym uczestnikiem transformacji ukochanej żony z osoby, którą znał przez niemal całe życie, w podłączoną do medycznej aparatury, ubezwłasnowolnioną ludzką roślinę. Haneke biorąc na tytuł najmocniejsze z uczuć dał jasną odpowiedź na pytanie co będzie kierować optyką obrazu. Aczkolwiek nie doświadczymy tu miłości szalonej i pełnej namiętności, lecz tą dojrzałą i zahartowaną pełnią wspólnych doświadczeń. Wciąż jednak taką, w imię której można zrobić wszystko. Co ciekawe, przez pryzmat bolesnej obserwacji zaczynamy zupełnie inaczej wartościować moralne przyzwolenie na ukrócenie bezsensownej męki, której jesteśmy mimowolnymi świadkami. W aurze beznadziejności i bezradności znikają społeczne ograniczenia. Trudne wybory, choć ogółem nieakceptowane, wydają się jedynym słusznym rozwiązaniem. Można tylko żałować, że Haneke ma już siedemdziesiąt lat na karku i filmową karierę w ostatniej fazie, choć przechodzącą obecnie etap prawdziwego rozkwitu. Jednakże gdyby nie wiek reżysera, to pewnie „Miłość” w tak poruszającym wydaniu nie miałaby szansy powstać. Przeprowadzony w filmie test na moc najsilniejszego z uczuć nie ma bowiem nic z atrybutów z młodzieńczej porywczości i namiętności, jakie z reguły kojarzylibyśmy z łzawymi romansidłami. To raczej portret wytrwałości i walki o zachowanie resztek uczucia, swoistej wykładni małżeńskiego przyrzeczenia wierności w zdrowiu i chorobie. W przeciwieństwie choćby do „Białej wstążki” skala możliwej interpretacji wydaje się w filmie znacznie mniejsza i zamykająca się w jednej drodze, określonej mocną reżyserką kreską. W „Miłości” ekranowa rzeczywistość wypełniona jest bólem i cierpieniem. Sączące się powoli, kolejne etapy tracenia kontroli nad ciałem – przystankami na drodze ku śmierci. Lęk przez śmiercią i utraty godności w ostatnim etapie życia, czyni z „Miłości” dla Hanekego film o wymiarze osobistym. Przyprószony siwizną reżyser nie tyle rozprawia się z lękiem przed śmiercią, co poddaje go obserwacji i przygląda mu się z perspektywy osoby umierającej i jej bliskich – męża, córki i znajomych. W chłodnej analizie nie odziera jednakże miłości z resztek romantyzmu, odpowiadając niejako na pytanie czy jest to uczucie na tyle silne, by działając w jego imieniu móc usprawiedliwić dosłownie wszystko.
Tytuł: Miłość Tytuł oryginalny: Amour Data premiery: 2 listopada 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Austria, Francja Czas projekcji: 125 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 80% |