Długo oczekiwana rewelacja z Wenecji - "Mistrz" Paula Thomasa Andersona i apokaliptyczny "4:44 Ostatni dzień na Ziemi" Abla Ferrary. Przed Wami drugim dzień 3. American Film Festivalu.  |  | ‹Mistrz›
|
„Mistrz” (The Master, reż. Paul Thomas Anderson) W „Mistrzu” człowiek miota się po miejscach nie mogąc znaleźć żadnego sensu. Zmienia pracę, otoczenie, dławi lęki alkoholem. Beznadzieja egzystencji dotykająca wojennego weterana Freddy’ego Quella zdaje się nie mieć końca. Do czasu gdy na jego drodze stanie Lancaster Dodd - tajemniczy przywódca Sprawy, NewAgowego ruchu naukowo-religijnego. Freddie wydaje się być idealnym rekrutem. Pozbawiony wiary w otaczające wartości otrzymuje propozycję pozbycia się wszelkich trosk i szansę na uleczenie umęczonego ducha. Początkowo w tytułowym Mistrzu dostrzegamy delikatną aurę magnetyzmu. Poznajemy go jako człowieka uczonego, szukającego w swoich psychologicznych sesjach naukowej prawdy. Jednocześnie ciepłego i pełnego dobroci, otaczającego swych uczniów i wyznawców płaszczem niewidzialnego bezpieczeństwa. Dopiero z czasem dopuszczamy do myśli prawdopodobieństwo, iż widzimy przed sobą nie tyle naukowca i poszukiwacza, co fałszywego mistyka, sprytnie wykorzystującego hipnotyzerskie sztuczki zwyczajnego szarlatana. Jawna aluzja do ruchu scjentologów i ich założyciela L.Rona Hubbarda nie jest tu przypadkowa. Jednakże w „Mistrzu” Paul Thomas Anderson wymierza w jego stronę nie tyle miecz co profesorski wskaźnik. Poddając pod wnikliwą obserwację sektę i jej otoczenie wyciąga na światło dzienne wszelkie absurdy związane z pseudonaukowym ruchem. Jednocześnie wskazuje na źródło powstawania nowych religii, zawartego w specyficznej kombinacji czasów i miejsca, i wynikających z niej potrzeby wiary w coś zupełnie nowego i bardziej namacalnego niż dotychczasowe wierzenia. Złożoność „Mistrza” nie pozwala od razu docenić jego pełni wartości. Znakomite, warte każdych nagród kreacje Joaquina Phoenixa i Phillipa Seymoura Hoffmana przysłaniają większość drobnych ubytków. Częściowa zachowawczość w jasnej ocenie scjentologów i pokrewnych sekt, otoczonych wokół charyzmatycznego przywódców, miejscami hamuje film, lecz trudno zarzucić mu brak drapieżności. Sam Anderson skupiając się w dużej mierze na emocjonalnym turbowaniu Freddy’ego, nie daje mu szans na drugie życie. Pozostawia go jeszcze mocniej zagubionego, zniszczonego i zmęczonego, będącego na końcu tak samo blisko odpowiedzi na nękającego go pytania co na początku. Jednocześnie każe szukać przyczyn wszelkich klęsk i sukcesów w nas samych, konkludując, iż to człowiek jest źródłem całego dobra, ale też i zła.  |  | ‹4:44 Ostatni dzień na Ziemi›
|
4:44 Ostatni dzień na Ziemi (4:44 The Last Day on Earth, reż. Abel Ferrara) Apokalipsa według Abla Ferrary. O 4:44 powłoka ozonowa przestanie istnieć i całe życie zostanie zmiecione w jednej chwili z powierzchni Ziemi. Co ciekawe ludzie nie przejmują się zbytnio świadomością końca istnienia. Na świecie nie ma paniki, większość społeczności stara się po prostu dalej wykonywać swoje obowiązki nie zważając na rychłą unicestwienie. W oddali słychać zwyczajny zgiełk miasta, korki, od czasu do czasu gdzieniegdzie pojawi się niemrawo policyjna syrena. Absurdalność ludzkich zachowań(kto chciałby dostarczać chińszczyznę wiedząc, że za kilka godzin umrze?) w obliczu ich końca to niestety nie jedyny mankament filmu. Scenariusz sprawia wrażenie napisanego na połowie kartki papieru. Nieliczne i pustawe dialogi są niczym innym jak wymuszonym wypełniaczem ekranowej przestrzeni. Sami bohaterowie snują się od sceny do sceny chcąc odbębnić swój udział w holokauście. Ze znudzenia kłócą się, żegnają ze znajomymi i rodziną, uprawiają seks i egzystują bez większego celu. Choćby dlatego nie można wywnioskować czym w zamyśle reżysera miał być „4:44 Ostatni dzień na Ziemi” dla widza. Przestrogą przed wyniszczaniem planety? Ekologiczną agitką? Portretem człowieka u końca? Cokolwiek Ferrara miał na myśli, swoim filmem zaliczył poważną wpadkę. Reakcje publiczności mówią same za siebie. Ekranową powagę zbywano śmiechem, niekończącą się nudę przerywano trzaskaniem drzwi wyjściowych przez opuszczających salę. Dlatego można tylko żałować, że u Ferrary koniec świata nie nastąpił już w pierwszej minucie filmu.
Tytuł: Mistrz Tytuł oryginalny: The Master Data premiery: 16 listopada 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Czas projekcji: 137 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 70%
Tytuł: 4:44 Ostatni dzień na Ziemi Tytuł oryginalny: 4:44 Last Day on Earth Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: USA Czas projekcji: 85 min Gatunek: dramat, fantasy, SF Ekstrakt: 10% |