Wieki pomiędzy dżihadem butleriańskim a objęciem przez Atrydów lenna w postaci Arrakis były zbyt łakomym kąskiem dla literackich rzemieślników: Briana Herberta i Kevina Andersona. Stąd „Zgromadzenie żeńskie z Diuny” na sklepowych półkach, a także kolejne tomy „Wielkich Szkół Diuny”, zapowiedziane na niedaleką przyszłość. Poziom? Ten sam, co przy „Legendach Diuny”. To znaczy nie jest źle, ale „Diuna” to to nie jest.  |  | ‹Zgromadzenie Żeńskie z Diuny›
|
„Zgromadzenie żeńskie z Diuny” to kontynuacja losów opisanych w trzech tomach „ Legend Diuny” wielkich szkół i korporacji: szkoły mentatów, akademii mistrzów miecza, lekarzy Suk, pierwocin Gildii oraz – oczywiście – „siostrzeństwa”, które później stanie się zakonem Bene Gesserit. Od zwycięstwa nad myślącymi maszynami upłynęło 80 lat. Pierwszej Matce Wielebnej, Raquelli Berto-Anirul nie udaje się powtórzyć u innych sióstr zgromadzenia swego mistycznego doznania otwarcia na wspomnienia przodkiń, lekarze Suk borykają się z korupcją i problemami finansowymi, zaś interesom VenHold, firmy kształtującej kosmicznych nawigatorów, oraz władzy Imperatora zagrażają wciąż aktywni butlerianie. Pod wodzą charyzmatycznego Manforda Torondo i wobec zwycięstwa nad Omniusem poszukują nowego wroga, na którym skupić by się mogła ich luddystyczna furia. Pozostałości floty rozumnych maszyn, ich instalacje oraz komputery stają się obiektem poszukiwań i ataków, jednak butlerianie nie zamierzają na tym poprzestać, potępiając także zaawansowane techniki medyczne i inne przejawy postępu. Międzygwiezdnemu cesarstwu grozi osunięcie się w ignorancję i mroczne wieki, a nawet zerwanie kontaktu między planetami. Autorzy starają się nawiązać do obecnych w klasycznym dziele Franka Herberta kwestii filozoficznych, dotyczących władzy, człowieczeństwa, polityki. Niestety, najbardziej interesująco zarysowana kwestia, czyli problem myślących maszyn i możliwości koegzystencji z nimi, została właśnie jedynie zarysowana. Debata w szkole mentatów, podczas której założyciel szkoły broni tej idei oraz ukazuje podobieństwa między ludźmi a maszynami, jest krótka i przerwana przez butlerian, zanim jakiekolwiek wnioski wykraczające poza fabułę mogły zostać sformułowane. Wprawdzie jest to sensowne z perspektywy powieści – ukazuje zacietrzewienie i fanatyzm butlerian – ale jednocześnie nie daje jej możliwości zyskania na głębi. Podobnie zagadnienia władzy imperatora Salvadora Corrino, jego brata i doradcy, Rodericka oraz samozwańczego trybuna ludowego w osobie Torondo nie wykraczają komplikacją poza jedną, góra dwie warstwy – gdzie im do piętrowych intryg i zakreślonych na pokolenia diabolicznych planów obecnych w oryginalnych „Diunach"! Jednak polityka i snucie intryg, chociaż nie tak rozwinięte, jak w „Diunie”, stanowią w „Zgromadzeniu żeńskim…” jedną z podstawowych cech ludzkości. Nie tylko poszczególne grupy i firmy knują dla spełnienia swych celów, także w nich samych frakcje i odłamy przedstawiają nieraz diametralnie odmienne podejście do metod działania i jego skutków. Właściwie każda z późniejszych Wielkich Szkół dopiero kształtuje swą ortodoksję – w tym sensie planowany cykl faktycznie buduje fundamenty pod późniejsze uniwersum Franka Herberta. Jeśli idzie o bohaterów, powieść stanowi bezpośrednią kontynuację losów rodu Harkonnenów i Voriana Atrydy, a także zmutowanej Normy Cenvy, mentata Albansa czy plemienia Fremenów. Nowym protagonistą na pierwszym planie jest natomiast przywódca butlerian, Manford Torondo. Ale ta postać, pomimo pozorów głębi, jest jednowymiarowa. Jego fanatyzm nie ma w sobie nic wyrachowanego czy cynicznego, jest prawdziwy, szczery i katastrofalny w skutkach, zaś hipokryzja przejawia się nie w namyśle nad tłumnymi zachowaniami butlerian czy wykorzystywaniu ich zapału do własnych celów, a jedynie w wykorzystywaniu technologii (np. statków kosmicznych) do walki z tąże. Torondo ślepo serfuje na fali tsunami, jaką jest religijny zapał i tumult butlerian, nie widząc przepaści, w jaką może się osunąć przy najdrobniejszej pomyłce. Jego postać zdaje się wzorowana na florenckim mnichu, Savonaroli, łącznie z prowadzeniem procesji, udziałem w niszczeniu grzesznych (bo technologicznych) przedmiotów czy w religijnych inscenizacjach. Jeśli takie spojrzenie jest trafne, w kolejnych tomach możemy spodziewać się upadku Torondo – co zresztą byłoby zgodne ze zdarzeniami ukazanymi w oryginalnych „Diunach” – wszak statki, Gildia, imperium nadal w tych powieściach istnieją, zaś ruch butlerian to zamierzchła przeszłość. Powieści duetu Herbert-Anderson nie są owocami pasji – jak było w przypadku Herberta seniora, są po prostu realizacją pomysłu marketingowego. Autorzy ci będą prawdopodobnie ciągnąć zyski z uniwersum Diuny aż do śmierci lub dopóki fanowie nie zrezygnują masowo z kolejnych części „Czegokolwiek z Diuny”. Ale dopóki powieści o Diunie dadzą się czytać (a taką ocenę można, mimo wszelkich zastrzeżeń, wystawić „Zgromadzeniu żeńskiemu z Diuny”), taki odwrót pewnie nie nastąpi.
Tytuł: Zgromadzenie Żeńskie z Diuny Tytuł oryginalny: Sisterhood of Dune Data wydania: 9 października 2012 ISBN: 978-83-7510-574-2 Format: 640s. 150×225mm; oprawa twarda, obwoluta Cena: 59,90 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 60% |