Wariacja na temat „Kingdom Rush”? Czemu nie. Choć „Incursion” nie dorównuje klimatem ani grywalnością grze, na której tak silnie bazuje, to zapewnia całkiem przyzwoitą porcję rozrywki.  | ‹Incursion›
|
Siły ciemności najechały na królestwo, a naszym celem będzie, jakżeby inaczej, stanąć w jego obronie. Jak zwykle pretekstowa fabuła służy jedynie jako tło, a fantastyczny świat to tylko wymówka dla wykorzystania znanych i lubianych schematów jak czarodzieje, wojownicy czy elfy. W „Incursion” chodzi o to samo, co w większości podobnych gier z gatunku tower defence: musimy powstrzymać kolejne hordy potworów przed dotarciem do określonego miejsca na mapie. By to zrobić, musimy, jakżeby inaczej, skorzystać z pomocy dzielnych bohaterów: do dyspozycji dostajemy (niczym w „Kingdom Rush”) wojowników, łuczników i magów. Ale zamiast budować dla nich wieże, korzystamy z rozrzuconych po planszy budynków. W każdym z nich możemy zatrudnić do trzech postaci w dowolnej kombinacji: niekiedy opłaca się inwestować np. w samych wojaków, innym razem mieszanka łuczników i magów okazuje się o wiele lepszym pomysłem. Tak wybrane jednostki będą walczyły z kolejnymi falami wrogów. Nie zapomniano oczywiście o możliwościach ich rozwijania, co zwiększa zarówno ich siłę, jak i zasięg ataku (w przypadku jednostek dystansowych).  | Zbliża się horda szkieletów
|
Wszystko byłoby fajnie, mamy przecież także zaklęcia oraz urozmaicone plansze z przyjaznymi trollami, totemami i mackami w jeziorze, nie mówiąc o zdobywaniu punktów doświadczenia, które umożliwiają rozwój w kilku określonych dziedzinach (silniejsze ataki czy niższy koszt szkolenia oddziałów). Jednak gra nie przekonuje i nie wciąga do tego stopnia, co „Kingdom Rush”, dość szybko zaczyna też nudzić monotonią oraz ograniczonymi możliwościami wpływu na samą rozgrywkę.
Tytuł: Incursion |