powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CXXII)
grudzień 2012

Duże ilości magii naraz
Lucius Shepard ‹Krokodylowa skała›
Polskiemu czytelnikowi Lucius Shepard kojarzy się przede wszystkim z dobrze u nas przyjętym zbiorem historii o ogromnym gadzie, wydanych pod tytułem „Smok Griaule”. Kolejny tom opowiadań – „Krokodylowa skała” – sukces poprzednika ma szansę powtórzyć.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Krokodylowa skała›
‹Krokodylowa skała›
Na początku warto przyjrzeć się ramom gatunkowym, w jakich porusza się autor. Według zapowiedzi wydawcy zestaw miał pokazać inne oblicze Sheparda, mniej oblicze fantasy, a bliższe SF i mainstreamowi . I o ile w części odnoszącej się do mainstreamu można uznać powyższe zdanie za prawdziwe, o tyle stwierdzenie o zbliżaniu się pisarza do SF usprawiedliwia przede wszystkim „Ballada o Billu Pąklarzu”, ale to – w perspektywie całego tomu – trochę za mało. Obecne tu opowiadania w znakomitej większości należą do nurtu realizmu magicznego, raczej spod znaku Marqueza niż Murakamiego. Wiele spośród nowel zaczyna się całkiem niewinnie, w jak najbardziej nie-fantastycznym świecie, i dopiero gdy historia zdąży się już rozkręcić, na scenę wkraczają elementy magiczne. Zdecydowaną mniejszość stanowią za to teksty, w których od początku do końca mamy świadomość obcowania z uniwersum od realizmu jak najdalszym.
O piętnastu zgromadzonych w „Krokodylowej skale” utworach ciężko powiedzieć, że są zróżnicowane gatunkowo czy tematycznie. Oczywiście mamy tu wspomniany już przykład klasycznej SF, fantasy reprezentuje opowiadanie o smoku Griaule’u, ale znaczna część reszty to już klimaty duchów oraz magii. I jeśli do powyższych klimatów dołożyć tematykę wojenną, a nadnaturalne wizje wzmocnić różnego rodzaju narkotykami, zakres zainteresowań Sheparda mamy właściwie nakreślony.
Nie istnieje chyba autor fantastyczny pozbawiony dużej wyobraźni i nie inaczej jest w tym przypadku. Pisarzowi nie brak pomysłów i choć oczywiście pewne motywy powtarza, dba o ich odpowiednie przepracowanie. I tak w „Upadku Kuby” prezentuje czytelnikowi kapitalny koncept niecodziennego spotkania dwóch czyniących zło stron, niestety nie wykorzystuje szansy na głębsze rozważania na temat różnic między bohaterami – a szkoda, bo zderzenie tak różnych bohaterów, połączonych czynionymi niegodziwościami, aż prosi się o rozwinięcie (ponieważ go zabrakło, nie zdradzę, kto z kim się tu spotyka, zabrałoby to lwią część uciechy z tej nowelki). Ciekawiej Shepard radzi sobie z tematyką metafizyczną, gdy w „Cieniach” nie ogranicza się tylko do wprowadzenia postaci ducha, ale zajmuje się również istotą tego bytu i jego celowością (w pewnym momencie duch stanie się nawet przedmiotem międzyludzkiej rozgrywki).
Najmocniejszymi punktami zbioru są te jego elementy, które odbiegają od głównego nurtu książki. Otwierające ją „Gwiazdy widziane przez kamień” przynoszą satysfakcjonującą i niejednoznaczą historię o siłach zmieniających wybranych ludzi dla własnych korzyści, a całość ubrana jest w ramy opowieści o genialnym muzyku. Równie sycąca jest „Piękna córka łowcy łusek”, czyli nowela ze świata „smoka Griaule’a”, gdzie Shepard po mistrzowsku kreuje metaforyczny świat potrzebny mu do tego, by opowiedzieć o problemie wolnej woli, determinizmu i czającego się w ludziach zła. Wymienione pojęcia to zresztą osie, wokół których obraca się wiele tekstów z tego tomu.
O ile same opowiadania można zaklasyfikować jako średnie lub dobre, o tyle dłuższego zastanowienia wymaga styl pisarza. Shepard jest niestety miłośnikiem zdań wielokrotnie złożonych, czemu daje wyraz stanowczo zbyt często. Oczywiście kwiecisty styl sam w sobie nie jest niczym złym, ale pisarzowi miejscami brakuje czegoś, co określiłbym mianem wiarygodności. Kolejne światy maluje ze sprawnością solidnego portrecisty – równie łatwo przychodzi mu nakreślenie ram środowiska muzycznego, co obszaru działań wojennych. Tyle że w tych opisach dostrzegam pewną nieszczerość czy sztuczność – zupełnie jakby przy części opowiadań widniał stempelek „wyprodukowano w”. Właśnie: wyprodukowano. Niektóre teksty, choć solidne, sprawiają wrażenie pisanych na zamówienie, wedle z góry przyjętych założeń, np. „w tym zdaniu będzie pięć czasowników i osiem epitetów”. Z Shepardem bywa tak, jak z twórcą tanich pejzaży – całkiem przyjemnie zawiesić oko na jego obrazach, ale na dłuższą metę pasują one bardziej do kuchni niż do salonu.
„Krokodylowa skała” jest dość równym zbiorem tekstów wprawdzie nie porywających, ale będących przykładami dobrej, rzemieślniczej roboty. Z pojedynczymi błyśnięciami – poza wspomnianymi warto wyróżnić jeszcze „W sercu prawa”, przede wszystkim za klimat przywodzący na myśl „Portret Doriana Graya”. Zestaw powinien spodobać się wielbicielom fantasy oraz realizmu magicznego osadzonego w realiach Azji i Ameryki Łacińskiej.



Tytuł: Krokodylowa skała
Data wydania: 9 października 2012
Wydawca: Solaris
ISBN: 978-83-7590-086-6
Format: 700s.
Cena: 58,99
Gatunek: fantastyka
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Empik.com
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

30
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.