 | fot. Antek Stalich
|
Czwarty na płycie „Dziś” z klasycznym punkiem niewiele ma wspólnego; zaczyna się od elektronicznego wstępu, później zaś „rząd dusz” przejmują hardrockowe gitary, które – im dalej w las – tym stają się bardziej psychodeliczne i grunge’owe. W warstwie wokalnej Rozwadowski świadomie przerysowuje, co jest o tyle zrozumiałe, że tekst tej piosenki ma charakter ironiczny, ba! nawet autoironiczny, gdy wokalista raz za razem powtarza: „Jestem produktem na sprzedaż wystawionym z przeceny”. „Obłędny taniec” to kolejny przebojowy kawałek – tym razem przywodzący na myśl wczesnego Dezertera (także w sposobie śpiewania); niezłe wrażenie, jakie po sobie pozostawia, psują jednak „dziecięce” chórki. Naprawdę trudno orzec, czemu w zasadzie służą; bo jeśli złamaniu nazbyt poważnej konwencji, to należy stwierdzić, że zamysł udał się średnio. W zupełnie innym klimacie utrzymana jest natomiast „archiwalna” „Instrukcja” (udanie wyśmiewająca peerelowską edukację antywojenną na lekcjach przysposobienia obronnego), od oryginału sprzed prawie 30 lat różniąca się przede wszystkim solówką gitary i przetworzonym elektronicznie wokalem. „Gniew w moim domu” odsłania kolejne oblicze współczesnego Deutera – bardziej nastrojowe, refleksyjne, ocierające się o post-punk i gotyk z okolic brytyjskich klasyków, grup Bauhaus i Magazine. Ważnym elementem „Gniewu…” jest wieńcząca go, powtarzana jak mantra, fraza wyrażająca nadzieję, a może marzenie, by móc „pieśń o wolności śpiewać znów”. „Chodź, zabiorę Cię” to ukłon w stronę wielbicieli nieco chwytliwszych melodii, zasłuchanych przed laty w gwiazdy britpopu, względnie w polskie Wilki. To kawałek – można go potraktować jako pieśń miłosną („Raz już gdzieś zginęłaś / Pośród murów miasta / Szukałem Cię jak oszalały / Moja Gwiazda zgasła / Znikasz czasem w gąszczu / Iluzorycznych spraw / Nie musimy siebie tracić / Pokażę Ci inny świat”) – który świetnie sprawdziłby się w każdej rozgłośni radiowej, pod warunkiem jednak, że któryś z prezenterów wpadłby na pomysł, aby go wypromować.  | fot. Antek Stalich
|
Drugą – i ostatnią – podróż w zamierzchłą przeszłość zespół funduje przy okazji nowej wersji „Drogi wojownika”. Podobnie jak w przypadku „Instrukcji”, fundament kompozycji został zachowany – zupełnie inne jest jednak brzmienie, mniej punkowe, bardziej metalowe (znów te gitary!), dzięki czemu utwór znacznie zyskuje na ciężarze. Chwilę odpoczynku – czytaj: trzy minuty z kawałkiem – funduje natomiast „Pusta ziemia”. Dziwny to kawałek – z balladową materią (więcej nawet: klasyczną przytulanką) kontrastuje bowiem wyjątkowo pesymistyczny, filozoficzno-egzystencjalny tekst, w którym mowa jest o „końcu drogi”, zamykającym się kole i „pustych przestrzeniach”. Mocno podrasowany elektroniką przedostatni na płycie numer „Na Królewskim Trakcie” zaskakuje dwoma elementami – industrialnym brzmieniem oraz przemyśleniami „Kelnera” na temat demonstracji pod Pałacem Prezydenckim po katastrofie smoleńskiej (choć są one podane w sposób na tyle subtelny, by nie wywoływały niepotrzebnych ekscytacji). Całość zamyka rockowo-gitarowa kompozycja „Sam”, opatrzona chyba najbardziej osobistym tekstem na całej płycie; właśnie z uwagi na padające tam słowa utwór ten ma szansę urosnąć do miary Deuterowskiego hymnu, względnie ideowej deklaracji lidera zespołu. Rozwadowski z jednej strony dystansuje się od spraw politycznych, które zaprzątają większość jego rodaków („Dziś kolejny raz / Jestem zmuszony, by powiedzieć pas / Nie będę brał udziału w przedstawieniu / Które oszustwo jedynie ma na celu”), z drugiej jednak – wcale nie ma zamiaru składać broni. Wręcz przeciwnie! Gdy śpiewa: „Kocham życie, obłędnie kocham życie” – jest niezwykle przekonujący. I daje nadzieję. Może nawet taką samą, jak przed laty Marek Grechuta, śpiewając: „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”. Choć Deuterowi stuknęła już – i to dwa lata temu – trzydziestka, po „Śmieciach i diamentach” trudno byłoby to rozpoznać. Muzyka zawarta na płycie to porcja bardzo nowoczesnego rocka o punkowej, co prawda, proweniencji, lecz znacznie wykraczająca poza ten jeden styl. Ale do tego przecież fani kapeli „Kelnera” mieli już w przeszłości niejedną okazję się przyzwyczaić. Z najnowszego oblicza zespołu zadowoleni mogą być przede wszystkim wielbiciele cięższych brzmień, z metalowcami włącznie. Ważne również, że Deuter anno Domini 2012 to nie tylko projekt studyjny; kapela wciąż bowiem gra całkiem sporo koncertów – chociażby w ramach trasy „Punk Not Zgred” (między innymi z Moskwą i Zielonymi Żabkami), w ramach której panowie odwiedzili już Wrocław, Kraków i Lublin, a niebawem, poza Warszawą, zajrzą także do Katowic, Gdyni oraz – to już w 2013 roku – Łodzi i Poznania. Skład:- Paweł Rozwadowski „Kelner” – śpiew
- Piotr Adamczyk „Franz Dreadhunter” – gitara basowa, gitara
- Dariusz Litwińczuk – gitara
- Jacek Feliks – gitara
- Piotr Susuł „Suleq” – perkusja
Tytuł: Śmieci i diamenty Wykonawca / Kompozytor: DeuterData wydania: 5 listopada 2011 Nośnik: CD Czas trwania: 33:49 Gatunek: rock EAN: 5903292101125 Utwory CD1 1) Śmieci i diamenty: 2:37 2) Dziecko porąbanych czasów: 2:34 3) Głupota z dyplomami: 3:10 4) Dziś: 2:59 5) Obłędny taniec: 2:14 6) Instrukcja: 2:31 7) Gniew w moim domu: 3:09 8) Chodź, zabiorę cię: 2:47 9) Droga wojownika: 2:38 10) Pusta ziemia: 3:15 11) Na Królewskim Trakcie: 2:43 12) Sam: 3:12 Ekstrakt: 80% |