Dwie formacje progrockowe o zróżnicowanym doświadczeniu studyjnym i scenicznym oraz niemalże skrajnie odmiennym spojrzeniu na muzykę – Xanadu i Quidam – gościły 10 listopada w Aleksandrowie Łódzkim w ramach drugiej odsłony cyklicznej imprezy Live Stage. Po kilkumiesięcznej przerwie na scenie aleksandrowskiego Młodzieżowego Domu Kultury ponownie zaprezentowały się zespoły związane z polską sceną progresywną. Podczas pierwszej edycji imprezy, 27 kwietnia, zagrała bardzo aktywna wydawniczo warszawska grupa Believe, składająca się między innymi z członków legendarnego Collage. W roli supportu pojawił się wtedy koniński zespół Black Sun, specjalizujący się w melodyjnym, mocnym rockowym graniu z domieszką wpływów progresywnych. W przeddzień tegorocznego Święta Niepodległości kilkudziesięciu fanów ambitnego rockowego grania zebrało się, by podziwiać występy zespołów Xanadu i Quidam. Obu grup w zasadzie nie trzeba przedstawiać czytelnikom, a już na pewno nie fanom rocka progresywnego – może z wyjątkiem Xanadu, które nie zyskało takiego jak Quidam rozgłosu i statusu niemalże kultowej w naszym kraju grupy. Bydgoski zespół powstał 4 lata temu z inicjatywy perkusisty Huberta Murawskiego, który łączy obecne wcielenie grupy ze „starym Xanadu”, działającym w latach 90. poprzedniego wieku. Kwintet tworzy muzykę będącą skrzyżowaniem rocka i metalu progresywnego, zawierającą w sobie mnóstwo przestrzeni, artystycznej podniosłości, jak i ogromną dawkę mocnego, metalowego uderzenia. Tak też panowie zabrzmieli w sobotni wieczór, zaczynając swój występ od instrumentalnej kompozycji „Violent Dream part II”, pełnej patosu i ciężkich gitarowych riffów. W międzyczasie z publicznością przywitał się Mish Jarski – wokalista grupy, równolegle udzielający się również w thrashowym Alastorze. Następnie muzycy wykonali szereg utworów z wydanej w zeszłym roku debiutanckiej płyty Xanadu, „The Last Sunrise”, jeden z nich dedykując zmarłemu w lipcu 2011 konińskiemu dziennikarzowi muzycznemu, znanemu z promowania prog rocka. Nietrudno się domyślić, że była to bardzo lubiana i poważana postać w środowisku progresywnym, skoro również członkowie Believe niecałe 7 miesięcy temu z tej samej sceny wspominali redaktora Roszaka. Pomimo niewielu okazji do występów na żywo muzycy imponowali poziomem wykonawczym, grając niełatwe utwory i dodając do nich więcej rockowego pazura niż w nagraniach studyjnych. Jarski przemycił na scenę odrobinę więcej energii, dzięki czemu agresywne fragmenty kompozycji brzmiały naprawdę miażdżąco. Małym minusem występu były partie instrumentów klawiszowych odtwarzane z taśmy lub z innego nośnika; na płycie wykonali je Paweł Balcer i Marcin Grzella. Na bis Xanadu wykonali rewelacyjny cover utworu Marillionu – „Assassing”. Po nim muzycy pożegnali się ze słuchaczami, podziękowali za ciepłe przyjęcie i zabrali swój sprzęt, robiąc miejsce dla gwiazdy wieczoru, zespołu Quidam, który, tak jak zapowiedział Mish Jarski, zaczarował publiczność.  | fot. Myspace
|
Już od pierwszych chwil na deskach sceny MDK muzycy Quidam, zgodnie z oczekiwaniami, wszystkich oczarowali – luzem, profesjonalizmem i pozytywną atmosferą. Swobodnie poruszali się w muzycznej materii, wplatając w swoją muzykę improwizacje i cytaty z kompozycji innych artystów. W pierwszym utworze znalazł się obszerny fragment „Riders On The Storm” The Doors, w innym mały muzyczny żart – motyw z programu telewizyjnego „997”. Mniej więcej połowa repertuaru składającego się na sobotni występ pochodziła z wydanej w kwietniu płyty „Saiko”, wypełnionej bardziej oszczędnymi, ale zaaranżowanymi ze smakiem utworami – co również przełożyło się na wiele niezwykle ciekawych, wciągających momentów na koncercie. Nie zabrakło kilku okazji do interakcji zespołu z publicznością, włączając w to wspólne klaskanie czy śpiewanie. Jak widać, pomimo ambitnej, złożonej muzyki wartość rozrywkowa nadal jest dla jej twórców ważna. I dobrze, w końcu to inteligentna rozrywka. Wśród kilku kawałków z ostatniego albumu Quidam, których warstwa liryczna niemalże w stu procentach została napisana po polsku, wiele mogłoby z powodzeniem aspirować do miana prawdziwych przebojów. Z pewnością należą do nich poruszający tematy metafizyczno-filozoficzne „Haluświaty” oraz traktujący o przemijaniu, i zgodnie z tytułem, sprawach ostatecznych – „Ostatecznie”. Mnie szczególnie zapadł w pamięć ten drugi utwór, którego refren nadal nie może wyjść mi z głowy. Piękne, poetyckie teksty, jednocześnie nieprzytłaczające swoją metaforycznością, świetnie zaśpiewane przez sympatycznego frontmana grupy, Bartosza Kossowicza. Tego wieczoru błyszczał cały zespół, ale szczególne słowa uznania należą się gitarzyście, Maciejowi Mellerowi – nie tylko ze względu na fantastyczne riffy, solówki i całą masę innych dźwięków, którymi wzbogacał muzykę grupy, ale również dlatego, że występ w Aleksandrowie był dla niego jednym z ostatnich w szeregach Quidam. W czwartek muzyk ogłosił, że po 21 latach postanowił opuścić zespół, jednak do czasu znalezienia odpowiedniej osoby na jego stanowisko nadal będzie występował na koncertach. To zapewne dość smutna wiadomość dla wielu fanów grupy. Obserwując Quidam w sobotę na scenie czuć było, że trudno będzie znaleźć „zastępstwo” dla tak świetnego muzyka, który stanowił i wciąż stanowi integralny element tego zgranego zespołu. |