Po Poznaniu i Warszawie przyszła pora także na Wrocław. Tegorocznych debiutantów z Dry The River zaproszono do Firleja, gdzie zaprezentowali udany materiał z krążka „Shallow Bed”, a Dolnoślązacy, dzięki „City Sounds”, mieli niepowtarzalną okazję obcować z najwyższej klasy indie folkiem.  | ‹City Sounds: DRY THE RIVER›
|
Do tego przed Brytyjczykami wystąpiło znakomite Tres.B. Międzynarodowe trio zagościło na scenie właściwie jedynie na dłuższą chwilę, lecz to wystarczyło, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Michalina Furtak na wokalu i ze specyficzną gitarą w kształcie motyla, gitarzysta Olivier Heim oraz perkusista Thomas Pettit zaprezentowali próbkę swojego najświeższego dorobku z płyty „40 Winks Of Courage” (nasza recenzja tutaj). Okazało się, że na żywo choćby „Like Is”, „The Goose Hangs High” albo „Let It Shine” wypadają jeszcze lepiej, a zespół ma wszystko, czego potrzeba kameralnej indierockowej grupie – przede wszystkim przykuwającą uwagę uroczą wokalistkę o dość mocnym głosie oraz całkiem melodyjne, lecz niepozbawione różnorodności i drapieżności utwory. Szczerze mówiąc, wieczór 18 listopada mógłby w całości należeć do Tres.B. Jednak po krótkiej technicznej przerwie publiczność czarowała wielka gwiazda cyklu „City Sounds” – Dry The River. Szybko wyszło na jaw, że folkowy kwintet ma już w Polsce oddanych fanów. Od początku koncertu, poza gorącym przyjęciem, pojawiło się bowiem wspólne śpiewanie kawałków z debiutanckiego „Shallow Bed”. A że na płycie nie brak uwodzicielskich i przejmujących kompozycji, to zebrani dołączali do zespołu co najmniej kilka razy, sprawiając przy tym artystom zauważalną radość. Co ważne, wykonany we Wrocławiu materiał został odpowiednio wzmocniony, a muzycy w paru momentach zaprezentowali iście rockowe granie – ściana dźwięku wygenerowana chwilami przez trzech gitarzystów, klawiszowca i perkusistę miała ogromną moc i potrafiła zagłuszyć charakterystyczne, wysokie wokale. Prym w scenowych szaleństwach wiedli zwłaszcza liderujący grupie Peter Liddle oraz Scott Miller. Obaj z licznymi tatuażami, długimi włosami, a ten ostatni dodatkowo z okazałą brodą, wyglądali jak prawdziwe gwiazdy ubiegłych dekad i skupiali na sobie zdecydowanie największą uwagę. Obok nich wybijał się na pewno Will Harvey, który poza klawiszami odpowiadał również za skrzypce i to ich piękne brzmienie (wydobywające się z drugiego szeregu) nadawało występowi niezwykłego klimatu. Nadmieńmy jeszcze tylko, że „No Rest” lub „New Ceremony” w wersjach live stanowią w dalszym ciągu numery niezwykle chwytliwe i przebojowe. Finałem całkiem energetycznego wieczoru był naturalnie bis. „Shaker Hymns” został dla odmiany wykonany unplugged, gdy zespół zszedł ze sceny i dołączył do słuchaczy. I choć Liddle wcześniej często zmieniał elektryczną gitarę na akustyczną, to zwieńczenie, delikatnie zaśpiewane przez mężczyzn, wypadło zupełnie kameralnie. Udział w nim mieli także miarowo klaszczący wrocławianie, choć nie tylko oni – ponieważ koncert odwiedzili też przyjezdni fani grupy, którzy urządzili sobie razem z formacją małe tournée po Polsce. Bez dwóch zdań – niedziela z Dry The River, do tego poprzedzonym Tres.B, stanowiła jeden z jaśniejszych punktów okazałego kalendarza imprez „City Sounds”. Pozostałe relacje z koncertów „City Sounds”: Julia Marcell, Przemysław Pietruszewski: Delikatność z pazurem; Kari Amirian, Przemysław Pietruszewski: Magiczne spotkanie z Kari Amirian; Team Me, Michał Perzyna: W skandynawskim stylu; Dub FX, Michał Perzyna: Dobry ziomek; Parov Stelar Band, Michał Perzyna: Swingowy ogień; Port-Royal, Michał Perzyna: Dla oka i ucha; Ólafur Arnalds, Mieszko B. Wandowicz: Ostatnie słowo zimy; Little Dragon, Mieszko B. Wandowicz: Taniec ze smokiem; Lamb, Michał Perzyna: „Totally amazing”; Andreya Triana, Michał Perzyna: Magiczny, kojący, soulowy; Submotion Orchestra, Michał Perzyna: Wrocław w krzyżowym ogniu jazzu i elektroniki.
Cykl: City Sounds Miejsce: Wrocław Od: 18 listopada 2012 Do: 18 listopada 2012 |