powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CXXII)
grudzień 2012

Gitarowa moc i nostalgia
‹City Sounds: DRY THE RIVER›
Po Poznaniu i Warszawie przyszła pora także na Wrocław. Tegorocznych debiutantów z Dry The River zaproszono do Firleja, gdzie zaprezentowali udany materiał z krążka „Shallow Bed”, a Dolnoślązacy, dzięki „City Sounds”, mieli niepowtarzalną okazję obcować z najwyższej klasy indie folkiem.
‹City Sounds: DRY THE RIVER›
‹City Sounds: DRY THE RIVER›
Do tego przed Brytyjczykami wystąpiło znakomite Tres.B. Międzynarodowe trio zagościło na scenie właściwie jedynie na dłuższą chwilę, lecz to wystarczyło, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Michalina Furtak na wokalu i ze specyficzną gitarą w kształcie motyla, gitarzysta Olivier Heim oraz perkusista Thomas Pettit zaprezentowali próbkę swojego najświeższego dorobku z płyty „40 Winks Of Courage” (nasza recenzja tutaj). Okazało się, że na żywo choćby „Like Is”, „The Goose Hangs High” albo „Let It Shine” wypadają jeszcze lepiej, a zespół ma wszystko, czego potrzeba kameralnej indierockowej grupie – przede wszystkim przykuwającą uwagę uroczą wokalistkę o dość mocnym głosie oraz całkiem melodyjne, lecz niepozbawione różnorodności i drapieżności utwory. Szczerze mówiąc, wieczór 18 listopada mógłby w całości należeć do Tres.B. Jednak po krótkiej technicznej przerwie publiczność czarowała wielka gwiazda cyklu „City Sounds” – Dry The River.
Szybko wyszło na jaw, że folkowy kwintet ma już w Polsce oddanych fanów. Od początku koncertu, poza gorącym przyjęciem, pojawiło się bowiem wspólne śpiewanie kawałków z debiutanckiego „Shallow Bed”. A że na płycie nie brak uwodzicielskich i przejmujących kompozycji, to zebrani dołączali do zespołu co najmniej kilka razy, sprawiając przy tym artystom zauważalną radość. Co ważne, wykonany we Wrocławiu materiał został odpowiednio wzmocniony, a muzycy w paru momentach zaprezentowali iście rockowe granie – ściana dźwięku wygenerowana chwilami przez trzech gitarzystów, klawiszowca i perkusistę miała ogromną moc i potrafiła zagłuszyć charakterystyczne, wysokie wokale. Prym w scenowych szaleństwach wiedli zwłaszcza liderujący grupie Peter Liddle oraz Scott Miller. Obaj z licznymi tatuażami, długimi włosami, a ten ostatni dodatkowo z okazałą brodą, wyglądali jak prawdziwe gwiazdy ubiegłych dekad i skupiali na sobie zdecydowanie największą uwagę. Obok nich wybijał się na pewno Will Harvey, który poza klawiszami odpowiadał również za skrzypce i to ich piękne brzmienie (wydobywające się z drugiego szeregu) nadawało występowi niezwykłego klimatu. Nadmieńmy jeszcze tylko, że „No Rest” lub „New Ceremony” w wersjach live stanowią w dalszym ciągu numery niezwykle chwytliwe i przebojowe.
Finałem całkiem energetycznego wieczoru był naturalnie bis. „Shaker Hymns” został dla odmiany wykonany unplugged, gdy zespół zszedł ze sceny i dołączył do słuchaczy. I choć Liddle wcześniej często zmieniał elektryczną gitarę na akustyczną, to zwieńczenie, delikatnie zaśpiewane przez mężczyzn, wypadło zupełnie kameralnie. Udział w nim mieli także miarowo klaszczący wrocławianie, choć nie tylko oni – ponieważ koncert odwiedzili też przyjezdni fani grupy, którzy urządzili sobie razem z formacją małe tournée po Polsce. Bez dwóch zdań – niedziela z Dry The River, do tego poprzedzonym Tres.B, stanowiła jeden z jaśniejszych punktów okazałego kalendarza imprez „City Sounds”.
• • •
Pozostałe relacje z koncertów „City Sounds”:



Organizator: City Sounds
Cykl: City Sounds
Miejsce: Wrocław
Od: 18 listopada 2012
Do: 18 listopada 2012
WWW: Strona
powrót; do indeksunastwpna strona

127
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.