Haruki Murakami ponownie nie zdobył Nobla, ale może to i lepiej. Jeśli w okolicach ogłoszenia decyzji Komitetu będziemy co roku otrzymywać nową książkę Japończyka, nie gorszą od „Zniknięcia słonia”, wszyscy powinniśmy trzymać kciuki za jak najpóźniejszy laur dla pisarza.  |  | ‹Zniknięcie słonia›
|
Wydany właśnie zbiór opowiadań jest dużym krokiem na drodze do kompletności tłumaczeń prozy autora „ Po zmierzchu” – do przełożenia pozostają już tylko dwie jego najwcześniejsze powieści (a także kilka tytułów spod znaku non-fiction, z których chyba najbardziej doskwiera brak tłumaczenia „Underground” – wywiadów z ofiarami i sprawcami zamachu w tokijskim metrze z 1995 roku). Zawarte w „Zniknięciu słonia” nowele powstawały w latach 1983-1990, a więc na dość wczesnym etapie kariery pisarza. W tym czasie stworzył on m.in. „ Przygodę z owcą” czy „Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland”, a więc dwie powieści świadczące o ogromnej wyobraźni twórcy, w pierwszym przypadku mocno ocierające się o absurd, w drugim – imponujące kreacją świata (a właściwie światów) oraz poruszające problematykę ontologii pojedynczego istnienia. I w podobnych obszarach zainteresowań obracają się opowiadania z najnowszego zbioru. Ale nie tylko. Musimy przyjąć, że nie mamy wyboru w podejmowaniu decyzji – uważa bohater jednej z nowelek. Ten determinizm jest niezwykle charakterystyczny dla bohaterów Murakamiego. Niecodzienne, często metafizyczne doświadczenia przyjmują oni ze stoickim spokojem, za dobrą monetę biorąc tłumaczenia w rodzaju „bo tak postanowiono”. Postanowiono – „i nic już nie może tego zmienić”. Warto sobie to podejście do świata poszczególnych postaci uzmysłowić, bo dzięki temu łatwiej i nam będzie przejść do porządku dziennego nad pojawiającymi się zewsząd dziwami. Albo z pełniącymi funkcję dziwów całkiem zwyczajnymi zdarzeniami. Jak w tytułowym „Zniknięciu słonia”, gdzie pozornie niezwiązana z głównym bohaterem aferka burzy jego „wewnętrzną równowagę”. Z kolei w „TV People” równowaga świata zaczyna się chwiać zaraz po tym, jak kierownik chwali swojego pracownika za coś, za co zdaniem tego drugiego nie powinien. Doprawdy nie jest trudno zaburzyć nurt jednego ze światów, jakie umiejętnie tworzy Japończyk. Jednak tym razem to nie waga na pierwszy rzut oka nieistotnych spraw jest tu najważniejsza. Spora część tekstów została poświęcona problemowi pamięci. Narrator „A Slow Boat to China” spostrzega, że większość z jego wspomnień nie ma dat: Przestawia mi się kolejność zdarzeń, rzeczywistość i wyobrażenia zamieniają się miejscami, czasami miesza mi się to, co sam widziałem, z tym, co inni widzieli. Może czegoś takiego nie da się nawet nazwać pamięcią. Student z „Ostatniego trawnika popołudnia” przyrównuje ową pamięć do „niestabilnej sterty bezwładnych kociąt leżących jedno na drugim”. Bohaterowie innych opowiadań również zauważają, że ich dni zlewają się ze sobą i jeśli nie prowadzi się dziennika, nie wypisuje charakterystycznych zdarzeń, bardzo szybko się o nich zapomina. Znikaniu wspomnień towarzyszy znikanie elementów rzeczywistości – tytułowego słonia, pewnej idealnej dziewczyny czy najpierw kota, a niedługo potem żony mężczyzny z otwierającego książkę „Ptaka nakręcacza i wtorkowych kobiet”. Ten ostatni tekst stał się początkiem „Kroniki ptaka nakręcacza”, uważanej za największe osiągnięcie autora. Teraz, dzięki tłumaczeniu, czytelnik może przekonać się, od jak niepozornej fabuły wyszedł koncept tej niemalże monumentalnej powieści. „Zniknięcie słonia” to również przegląd innych charakterystycznych cech prozy Murakamiego. Jego bohaterowie jak zwykle dzielą się swoimi upodobaniami muzycznymi, a także literackimi. W „Śnie” lektura „Anny Kareniny” nabiera zresztą znaczenia daleko większego niż tylko rekwizyt, niebezpiecznie splatając się ze światem bohaterki. Również poruszane w opowiadaniu problemy noszą ślady podobieństwa do tych z powieści Tołstoja – tyle że próby odzyskiwania własnego życia i zyskiwania dodatkowego czasu dla siebie ubrane zostały rzecz jasna w formę realizmu magicznego. To, z czym borykają się kolejne postacie, to typowa proza życia, żeby nie powiedzieć: banał. Japoński pisarz posiadł jednak tę specyficzną umiejętność wynoszenia do rangi wielkiego wydarzenia choćby gotowania makaronu czy ćwierkania ptaka. W kilku zdaniach udaje mu się też dzięki temu stworzyć nastrój nostalgii – w „Oknie” punktem wyjścia do uzyskania odpowiedniego klimatu jest wspomnienie o chrupiącym kotlecie. Z kolei w świetnym „Slow Boat to China” Murakami robi to, co potrafi najlepiej – wspomnianą nostalgią podlewa znakomicie sportretowane relacje międzyludzkie, a także związki między ludźmi a miejscami. Zbiór wypada określić mianem udanego. Jeśli ktoś poczuł się rozczarowany ostatnią powieścią autora, „ 1Q84”, „Zniknięcie słonia” jest znakomitą okazją, by powrócić do tego, za co czytelnicy uwielbiają Murakamiego. Odnajdziemy w nim najlepsze elementy jego twórczości i choć może zestaw prezentuje się nieco słabiej od wydanej przed czterema laty „ Ślepej wierzby i śpiącej kobiety”, to nadal jest godny uwagi. Zachwyca fantazją, urzeka humorem i ciepłem, dotyka rzeczy ważnych, nie roszcząc sobie przy tym prawa do rozstrzygania największych problemów. Jego bohaterowie rzadko zadają sobie pytania o przyszłość. A jeśli już zdarza im się pomyśleć „dokąd my właściwie zmierzamy?”, po chwili zasypiają i opowiadanie się kończy.
Tytuł: Zniknięcie słonia Tytuł oryginalny: 象の消滅 Data wydania: 24 października 2012 ISBN: 978-83-7758-278-7 Format: 376s. 148×205mm; oprawa twarda Cena: 44,99 Gatunek: obyczajowa Ekstrakt: 70% |