Niewiele czasu minęło od premiery ich debiutu, a już uchodzi on za jeden z lepszych polskich albumów tego roku. Na dodatek jeszcze przed trafieniem do sprzedaży otrzymał miano najbardziej wyczekiwanego elektronicznego krążka ostatnich lat. Jest w twórczości Kamp! coś niezwykłego i świeżego, że tak mocno elektryzują rodzimych słuchaczy.  |  | ‹Kamp!›
|
Męskie trio odnosiło sukcesy na długo przed nagraniem studyjnego albumu. Wydawane stopniowo single zdobyły zasłużony rozgłos, co pozwoliło na występy na naprawdę dużych festiwalach. Na nich Radek, Tomek i Michał niewątpliwie zebrali mnóstwo doświadczeń, które zaowocowały przy wytężonej pracy nad longplayem. Jego ostateczny kształt krystalizował się blisko cztery lata i dlatego dopiero pod koniec listopada 2012 roku krążek wylądował na sklepowych półkach. Wylądował na krótko, bo młodzi słuchacze szybko przenieśli go do domowych odtwarzaczy, manifestując wiarę w umiejętności i muzyczny smak zespołu. Co najistotniejsze, na pewno wśród nabywców nie ma osób zawiedzionych zawartością „Kamp!”, ponieważ otrzymali kompletny zbiór dopracowanych, doszlifowanych wręcz do granic możliwości kompozycji, które choć pozbawione koncertowej przebojowości, są w stanie przykuć do siebie na znacznie dłużej niż jeden odsłuch. Można chyba napisać, że wszystko zaczęło się wraz z EP-ką „Thales One” z 2009 roku. Z niej pochodzą żywe i futurystyczne numery: „The Crusader”, „Zen Garden” czy „Cosmological”. Zwłaszcza dwa ostatnie, dzięki pulsującemu brzmieniu i korespondowaniu z dokonaniami m.in. Daft Punk, przysporzyły chłopakom rozgłosu. Co ciekawe, już kilka miesięcy później ukazał się także świetny, bardziej wyważony, chwytliwie zaśpiewany i nieco egzotyczny „Breaking A Ghost’s Heart”. W następnym roku przyszła pora na utwory „Distance Of The Modern Hearts” oraz „Heats”, a gdy dodamy do nich późniejszy „Cairo” i najświeższy, tegoroczny „Sulk”, mamy zestaw czterech kawałków znanych wcześniej i umieszczonych na opisywanym tutaj długogrającym albumie. Trzeba przyznać, że ich ogranie nie stanowi w tym przypadku mankamentu, wręcz przeciwnie – wyłowienie na playliście „Kamp!” znanych melodii sprawia dodatkową frajdę. Jednak możliwe, że wrażenie byłoby inne, gdyby numery okazały się, jak często w podobnych sytuacjach bywa, najlepszymi punktami płyty. Na szczęście wśród 11 kompozycji nie wyróżniają się specjalnie, a to oznacza, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Całość otwiera klimatyczny i rozmyty „Oaxaca”. Serwowany na wstępie nastrój wiele mówi o atmosferze „Kamp!”, który bez wątpienia nie jest tak energetyczny jak występy tria na żywo. Wydaje się, że to kolejne słuszne posunięcie. Z jednej strony przygotowany materiał brzmi inaczej niż wyczerpujące koncerty (o jednym z nich można przeczytać tutaj), a z drugiej – nie na tyle odmiennie, by nie wyłapać charakterystycznego, a przy tym eklektycznego stylu grupy. W związku z powyższym przez nowy album przechodzi się raczej spokojnie, a utwory płynnie następują po sobie, konstruując wakacyjną, kołyszącą i ciepłą mieszankę. W jej składzie wyróżnić da się choćby elementy zapożyczone z disco lat 70., nieco późniejszego synth popu, delikatnego funku albo bardziej współczesnego downtempa. Przy tym wszystkim na pierwszy plan wychodzi klubowa rytmizacja oraz przyjemny wokal Tomka Szpaderskiego (wspierany chórkami). Na naszym rynku muzycznym „Kamp!” jawi się jako małe elektroniczne dzieło. Sentymentalne i romantyczne, czasem przesłodzone, a innym razem dreampopowo spowolnione i ledwie majaczące. Jednak przede wszystkim zróżnicowane i dopieszczone, dające za sprawą światowej jakości ogromną frajdę i potwierdzające, że warto było tyle czekać.
Tytuł: Kamp! Wykonawca / Kompozytor: Kamp!Data wydania: 23 listopada 2012 Nośnik: CD Gatunek: elektronika EAN: 5902768763003 Utwory CD1 1) Oaxaca 2) Cairo 3) Can’t You Wait 4) Sulk 5) Melt 6) Lux Lisbon 7) Distance Of The Modern Hearts 8) International Landscapes 9) Heats 10) New Frontier 11) Sirocco Ekstrakt: 80% |