W pewnym momencie każdemu przychodzi rozliczyć się z przeszłością i podsumować jakoś swoje dotychczasowe życie. Niektórzy traktują ten etap według klasycznych faz spopularyzowanych przez pewien medyczny serial – wyparcie, złość, negocjacje, depresję i akceptację (czy inny wariant). Niektórzy robią to poprzez twórczość (niekoniecznie zgodnie z podanymi powyżej etapami). Na przykład Bernhard Fleischmann.  |  | ‹I’m Not Ready For The Grave Yet›
|
Ostatni album w dorobku austriackiego muzyka, „I’m Not Ready for the Grave Yet”, jest dość wczesnym (kompozytor ma niecałe 40 lat na karku) podsumowaniem niektórych etapów w życiu. Ot, po prostu, usiadł pewnego dnia za konsolę/do komputera i postanowił przelać w dźwięki swoje fobie, nadzieje, wyjaśnienia i pytania. Co z tego wyszło? Ano, mieszanka dość nietypowa, bo zahaczająca o różne fazy eksperymentów. Przyznam szczerze, wcześniej nie miałem jakoś styczności z jego twórczością – z niemieckojęzycznych kręgów w elektronice bardziej słuchałem dorobku Horna czy też VNV Nation. Z Austrią było jeszcze gorzej – w zasadzie poza L’Ame Immortelle i Nachtmahr ostatnim muzykiem, którego bez problemów mógłbym podać, a który się urodził w tym kraju, jest Mozart. No, tak wyszło. Z drugiej strony – jest to pewien atut. Mamy carte blanche, nie oceniamy z konkretnych perspektyw czy też przez wpływy innych zespołów. Problem w tym, że w przypadku Fleischmanna by to bardzo pomogło, bo otwierające „Don’t Follow” brzmi na samym początku jak nietypowa inspiracja Deine Lakaien – tylko po to, by przy wejściu wokalu przetoczyć się gdzieś w rejony Bena Westbeecha. Z drugiej strony „Tomorrow” – następny utwór w kolejce – to już wypadkowa Eurythmics/La Roux i wspomnianego L’Ame Immortelle (ale bez patetycznego zadęcia). Po co to wszystko piszę? Ano po to, by uzmysłowić (nie tylko sobie), z jakim rozstrzałem mamy do czynienia. Wszystko jednak spaja senna motoryka i melorecytacje trzech linijek tekstu na krzyż. No właśnie. Fleischmann popełnił album dość dziwny – koszmarnie minimalistyczny, zachowawczy w kontekście niektórych prawideł muzyki (na przykład wyrównana struktura z dążeniem do kulminacji). Koszmarnie dlatego, że na dłuższą metę ten minimalizm potrafi zmęczyć. Tak naprawdę w dużej mierze dominuje tu ta sama, wypchnięta naprzód perkusja i syntetyczne organy (co w przypadku „Beat Us” daje skojarzenia bardzo nietypowe, bo z The Avalanches i ich „Frontier Psychiatrist”). Niestety, w okolicach „Who Emptied The River” odzywa się również największa słabość albumu, czyli po prostu przesada z dyskotekową przeszłością. To, co może być w miarę strawne w homeopatycznych dawkach, wysiada w obliczu braku melodyki (spychanej przez dziwnie zmiksowaną sekcję rytmiczną). Największym problemem w słuchaniu tej płyty jest właśnie jej homogeniczność. Mimo, paradoksalnie, kombinowania z różnymi dziwnymi pomysłami, jest on bardzo spójny, orbitujący między nieustannym flowem a szczątkowymi zloopowanymi kilkutaktowymi fragmentami. Niestety, to manifesto twórcze wysiada przy miałkiej jakości tekstach, które przypominają nastoletnie pieszczenie się pierwszymi poetyckimi próbami (w szczególności słychać to w utworze tytułowym oraz w „Your Bible Is Printed On Dollars”). Całości albumu, w rezultacie, da się słuchać, jednak na wyrywki – bo na dłuższą metę męczy pretensjonalnością. „I’m Not Ready for the Grave Yet” to, tak naprawdę, manifest twórcy jeszcze niedojrzałego. Jest to na pewno płyta stworzona w sposób świadomy, jednak bez najmniejszej samokrytyki, przez co ugina się pod wpływem rozbuchanego ego twórcy, jak również rozdrobnienia się na warstwie „lirycznej” (w cudzysłowie głównie dlatego, że ta warstwa to także pewne zabiegi muzyczne, takie jak omawiana przeze mnie motoryka i jednostajność). Niestety, bo perełka „At Night the Fox Comes” pokazuje, że album ma również swoje momenty, którym udało się urosnąć nawet do kształtu piosenki. Można tu oceniać bardziej potencjał niż całość – i z tego powodu ekstrakt jest aż tak wysoki mimo mojego narzekania. Co udało się zrobić Fleischmannowi, to zachęcić mnie do zgłębienia jego twórczości. Najlepiej w kolejności chronologicznej.
Tytuł: I’m Not Ready For The Grave Yet Data wydania: 5 października 2012 Nośnik: CD Gatunek: elektronika, pop Utwory CD1 1) Don’t Follow 2) Tomorrow 3) Beat Us 4) Lemminge 5) Who Emptied The River 6) I Am Not Ready For The Grave Yet 7) This Bar 8) Some / Others / My Husband 9) At Night The Fox Comes 10) Your Bible Is Printed On Dollars Ekstrakt: 60% |