Wydaje się, że ma ciągle 30 lat, ale Lee Byung-hun przekroczył czterdziestkę i dalej czaruje fanki szczerym uśmiechem, a kinomanów na całym świecie rewelacyjnymi rolami. Jego kariera i różnorodna filmografia świadczą o wszechstronności aktora, a dopiero w drugiej kolejności – charyzmie gwiazdy ekranu.  | |
Pochodzący z Seulu koreański gwiazdor odniósł sukces w każdej gałęzi filmowej, zdobywając fanów na całym świecie. Oglądając materiały z telewizji azjatyckiej lub z zachodnich festiwali filmowych, nietrudno zauważyć, co przysporzyło aktorowi sympatii tłumów. Lee Byung-hun ma bowiem duży atut w postaci serdeczności i bezpretensjonalności, które wzbudzają podziw w kontekście jego ogromnych sukcesów zawodowych i wielkiej popularności. Gdy aktor promował w Japonii amerykański blockbuster „G.I. Joe”, na lotnisku fani ustawili się długimi rzędami, a piszczeli przynajmniej tak, jak w latach 60. fanki reagowały na Beatlesów. Ale Lee ani razu nie dał nikomu odczuć, że to on jest panem sytuacji. Estymą cieszy się również w środowisku filmowym. W materiałach poświęconych canneńskiej premierze filmu „Dobry, Zły i Zakręcony” Kim Ji-woona, reżysera, który zapewnił mu najlepsze role w karierze, zgromadzeni na pokazie widzowie, jak i wielbiciele koreańskiej kinematografii zebrani na zewnątrz, nie szczędzili owacji dla gwiazd przedsięwzięcia – Lee Byung-huna, jak i dwóch innych najsłynniejszych aktorów w Korei Południowej, Song Kang-ho i Jung Woo-sunga. A w Cannes nie klaszcze się bez powodu. Lee Byung-hun zaczynał ekranową drogę zawodową przede wszystkim w telewizji, rozkochując w sobie fanki. Koreańskie dramy to jedna z gałęzi filmowego świata, do której aktor chętnie wraca. Jeden z jego najsłynniejszych seriali, „Beautiful Days”, powstał na krótko po pierwszym wielkim sukcesie filmowym. Sukcesie nie byle jakim, bo u Park Chan-wooka, wybitnego reżysera koreańskiego, który później stworzył znakomitą Trylogię Zemsty. „Joint Security Area” był opowieścią o śledztwie w sprawie strzelaniny na terenie granicznym między Koreą Północną a Południową. Film okazał się największym przebojem koreańskich kin w historii, a Lee Byung-hun z miejsca otrzymał status gwiazdy, tak samo jak i nagrodę za najlepszą rolę pierwszoplanową na festiwalu w Busan.  | |
Późniejszą karierę gwiazdora można podzielić na trzy sekcje: telewizję, Hollywood i Kim Ji-woona. Z Kim Ji-woonem z ogromnym powodzeniem pracował już trzy razy, przy okazji „Słodko-gorzkiego życia”, „Dobrego, Złego i Zakręconego” oraz „Ujrzałem diabła”. Wszystkie trzy kreacje odchodziły od wizerunku zbudowanego w telewizyjnych i filmowych romansach, pokroju przyjemnego i wzruszającego „Once in a summer” Jo Geun-Sika. Wszystkie trzy role były mocne, wymagające i przyniosły aktorowi prestiżowe nagrody. W „Słodko-gorzkim życiu” Lee zagrał ochroniarza mafii, chłopca od brudnej roboty, który ma pilnować kobietę mafijnego bossa. W jej otoczeniu bohater zaczyna odkrywać obce sobie pojęcia delikatności i uczucia, a także zauważa własną samotność. Nieubłaganie musi nastąpić zderzenie ledwo odbudowanego poczucia moralności z bezkompromisowością mafii. Przemianę swojego bohatera Lee odgrywa koncertowo – w skupieniu, bez oczywistości, spokojnie. Skupienie jako element kreacji gwiazdor zastosował również w najświeższym koreańskim filmie Kim Ji-woona. W „Ujrzałem diabła” aktor wciela się w rozjuszonego śmiercią ukochanej agenta wywiadu, który odkrywa przed widzem najciemniejsze strony swojej osobowości. Lee Byung-hun wytrzymuje nawet konkurencję z ekranowym partnerem, Choi Min-sikiem, aktorem świetnym i charyzmatycznym. Jak o każdego aktora osiągającego światowe sukcesy, także o Lee Byung-huna upomniało się Hollywood. Ale jak w Hollywood często bywa, póki co amerykańska kraina snów nie umie wykorzystać potencjału drzemiącego w świetnych artystach azjatyckich lub europejskich. I koreański gwiazdor, i jego fani muszą na razie zadowolić się stereotypowymi i płytkimi występami w plastikowym „G.I. Joe” oraz jego sequelu „Retaliation”. Ostatnio Lee Byung-hun dostał również angaż w kontynuacji filmu sensacyjnego „RED”, gdzie zagra w towarzystwie Bruce’a Willisa, Helen Mirren i Catherine Zety-Jones. Hollywoodzki awans? Pozostaje mieć nadzieję, że jeden z najlepszych koreańskich aktorów nie rozmieni się na drobne. |