powrót; do indeksunastwpna strona

nr 01 (CXXIII)
styczeń-luty 2013

East Side Story: Jak trzej muszkieterowie, tylko znacznie słabiej
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Sceny batalistyczne wypadają żałośnie, a jeśli ma się jeszcze w pamięci bitwę pod Borodino sfilmowaną przez Siergieja Bondarczuka w „Wojnie i pokoju” (patrz: część trzecia „Rok 1812”, 1967) – uczucie zażenowania tylko wzrasta. Wszystko, o czym była do tej pory mowa, to i tak jedynie wstęp do właściwej fabuły. Po Borodino Bonaparte zdobywa Moskwę, kradnie koronę carów, którą ktoś odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo zapomniał zabrać podczas ewakuacji miasta, i wysyła ją – zgodnie z obietnicą – do swojej kochanki. Dowiedziawszy się o tym, pułkownik Troicki powierza Gorżewskiemu, Kinkadzemu, Ptusze i Tarusowowi zadanie specjalne – przebrani w mundury ułanów polskich, mają udać się do Polski (tak! tak właśnie jest w filmie, choć przecież naszego kraju wtedy na mapie Europy nie było – istniało jedynie Księstwo Warszawskie – o czym Rosjanie powinni być chyba dobrze poinformowani) i z pomocą czekającego na nich w umówionym miejscu agenta odzyskać koronę. Od tej pory akcja zdecydowanie przyspiesza, szkoda tylko, że przy okazji logiki w fabule jest jeszcze mniej. W warstwie scenariuszowej – ale nie tylko, bo w wizualnej również – „Ballada ułańska” to ordynarna zrzynka z „Trzech…” i „Czterech muszkieterów” oraz adaptacji filmowej dzieł Aleksandra Dumasa sprzed dwóch lat autorstwa Paula W.S. Andersona (wątek ze statkiem latającym). Twórcy rosyjscy nie dodają od siebie praktycznie nic, a jeżeli cokolwiek – to na pewno nie ma to żadnego wpływu na podwyższenie poziomu ich dziełka. Jedynym plusem okazuje się filmowy portret Polaków: piękna Beata z godną podziwu cierpliwością stawia czoła przeciwnościom losu (mimo że w finale dokonuje wyboru miłosnego, który mógłby doprowadzić do rozpaczy rodzimą prawicę), kapitan Ledochowski nie zna pojęcia honoru za wszelką cenę, więc chcąc go ratować, gotowy jest poświęcić życie, ba! nawet opat – było nie było, katolik – przedstawiony został z pewnym przymrużeniem oka, co prawda, ale i z sympatią.
Jak jednak mawiał klasyk polskiej kinematografii, prezes klubu sportowego „Tęcza” Ryszard Ochódzki, „pewne plusy nie powinny przesłonić minusów”. A tych w „Balladzie ułańskiej” jest, niestety, nieporównywalnie więcej. Scenariusz ocierający się o plagiat, niedorzecznie prowadzona, pełna luk logicznych fabuła, kompletnie nieudana scena batalistyczna, żenujące poczucie humoru, wpadki realizacyjne (w samym finale nagle, nie wiadomo skąd, pojawiają się zaśnieżone dachy budynków) – to chyba wystarczająco dużo, aby zrozumieć, dlaczego obraz Olega Fiesienki poniósł całkowitą klęskę. Mimo że w samej Rosji skierowano go do kin w ponad ośmiuset kopiach, w pierwszym miesiącu wyświetlania zarobił on jedynie około 1,4 miliona dolarów (co przy budżecie ponad trzykrotnie większym jest może nie od razu katastrofą, ale na pewno wynikiem bardzo kiepskim). Można się więc zastanawiać, po co wyrzucano tysiące dolarów na uszycie kilkuset mundurów z epoki, na wypożyczenie z antykwariatów zabytkowych egzemplarzy broni białej? Po co męczono się przez osiem godzin, aby nakręcić scenę finałowego pojedynku pomiędzy Aloszą Tarusowem a Janem de Wittem? Skoro wszystko i tak poszło w błoto! Satysfakcję może mieć chyba jedynie dyrekcja zamku Czocha, który właśnie w finale opowieści odegrał bardzo istotną rolę. Kto wie, może dzięki temu docierać będzie teraz na Dolny Śląsk jeszcze więcej turystów ze Wschodu…
Obsadę zapewniono filmowi pierwszorzędną. Porucznika Gorżewskiego zagrał Siergiej Bezrukow („Puszkin. Ostatni pojedynek”, „Mecz”), kniazia Kinkadzego – Anatolij Biełyj („Purpurowy śnieg”, „Dolina róż”), Ptuchę – Stanisław Dużnikow („Paragraf 78”, „Panowie oficerowie: Ratujcie Imperatora”); jedynie w czwartego muszkietera… tfu, ułana, Aleksieja Tarusowa wcielił się absolutny debiutant, świeżo upieczony absolwent WGIK-u, trzydziestoletni Anton Sokołow. W służącego wiernie Napoleonowi kapitana Andrzeja Ledochowskiego wcielił się Paweł Deląg („Klucz Salamandry”, „Żona Stirlitza”), w zdradzieckiego Jacques’a de Witta – Walerij Nikołajew („Wiedźma”, „Heroina”), w Napoleona – krajan Bonapartego z Korsyki, Éric Fraticelii (znany we Francji jako komik Pido), w Michaiła Kutuzowa – Białorusin Siergiej Żurawiel („Masakra”, „Zaginieni na wojnie”), natomiast we francuskiego dyplomatę i ambasadora w Petersburgu Armanda de Caulaincourta – Litwin Gediminas Adomaitis (syn słynnego aktora Regimantasa Adomaitisa). Na ekranie pojawiają się także piękne kobiety: Anna Czipowska („Szpieg”, „Dyrygent”) jako Beata (kuzynka i zaufana pani Walewskiej) oraz Olga Kabo („Bitwa warszawska 1920”) jako jej dama do towarzystwa.
W epizodach również nie zabrakło znanych postaci: generał Uwarow ma twarz Jegora Pazenki („Pułapka na zabójcę”, „Kamienna głowa”), pułkownik Zachar Troicki, dowódca ułanów – Aleksieja Makarowa („Car”), zaś Piotr Tarusow (ojciec Aleksieja) – wiekowego Władimira Gostiuchina („Wniebowstąpienie”, „Rusini”). Kolejnym polskim smaczkiem jest udział w „Balladzie ułańskiej” Piotra Skargi (ojca rodziny w „Bulionerach”) w roli opata zmuszonego do udzielenia ślubu Beacie i de Wittowi. Za scenariusz filmu odpowiada znany i popularny na Białorusi Gleb Szprigow, do tej pory pracujący jednak tylko przy serialach wojennych i sensacyjnych, takich jak „Człowiek wojny” (2005) Aleksieja Muradowa, „Ostatni pociąg pancerny” (2006) Zinowija Rojzmana, „Major Wietrow” (2007) Aleksandra Franskiewicza-Łaje oraz „Snajper” (2009), „Zamach” (2010) i „Niemiec” (2011) Aleksandra Jefremowa. Za kamerą jako operator stanął Litwin Arunas Baraznauskas, wcześniej pracujący już z Fiesienką przy „Wiedźmie”, co nie jest akurat najlepszą rekomendacją. Muzyka wyszła spod ręki kompozytora Maksima Dunajewskiego („Park Epoki Radzieckiej”), popularnego przede wszystkim dzięki piosenkom komponowanym do cyklu Gieorgija Jungwalda-Chilkiewicza o przygodach D’Artagnana i jego przyjaciół (vide „Powrót muszkieterów, czyli Skarby kardynała Mazariniego”). I tym razem, oprócz muzyki ilustracyjnej, Dunajewski junior stworzył dwie piosenki, które mogą się widzom spodobać – śpiewaną przez Bezrukowa, Biełyja i Sokołowa dynamiczną „Pieśń ułanów” oraz wykonywaną przez Sokołowa w duecie z Ksenią Łariną balladę miłosną „Romans”. Nie da się ukryć, że oba utwory to jedna z najmocniejszych stron tego boleśnie słabego filmu. Ale w końcu nazwisko Dunajewski to od wielu już lat uznana marka w Rosji (wcześniej w Związku Radzieckim rekordy popularności bił ojciec Maksima, Izaak).



Tytuł: 1812. Ballada ułańska
Tytuł oryginalny: 1812: Уланская баллада
Reżyseria: Oleg Fiesienko
Scenariusz: Gleb Szprigow
Rok produkcji: 2012
Kraj produkcji: Czechy, Rosja
Czas projekcji: 96 min
Gatunek: historyczny, melodramat, przygodowy
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 30%
powrót; do indeksunastwpna strona

131
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.