– Flota wojenna to wielki i skomplikowany mechanizm. – Finch uśmiechał się skąpo, opowiadając o tym, jak wysłano go na deski szafotu. – Potrzebuje beczek, gwoździ, żywności, mąki, prochu, lin, płótna, cebuli, czosnku i grochu. Mnóstwa rzeczy. Jesteś dostawcą beczek. Wykonałeś zamówienie na pięćdziesiąt sztuk. Nie dostajesz od ręki zapłaty. Otrzymujesz kwit depozytowy na umówioną sumę. Podpisany, opieczętowany, zatwierdzony. Dopiero z nim udajesz się do urzędu kwestora, wtedy, kiedy chcesz. To wygodne, bo odracza płatność, umożliwia kontrolę. Dla ciebie też – kwit ma określoną wartość, możesz go sprzedać. Jest właściwie pewnym wekslem, płatnym od ręki. Czemu jednak nie dostarczyć stu beczek? To znaczy, wypisać dokumentu, potwierdzającego następną dostawę? – To trudne? – zapytał z ciekawością Foster. – Bardzo – spokojnie odpowiedział Finch. – Wszystko musi się zgadzać. Podpisy, pieczęcie, papier. Zatwierdzenia. Nazwisko dostawcy. Daty. Kwoty nie mogą być za duże, bo wzbudziłyby podejrzenia. Jedno na pewno jest nieprawdziwe – tych kolejnych pięćdziesięciu beczek flota nigdy nie otrzymała. Pojmujesz to? Skąpy uśmiech Fincha pogłębił się. Foster nie zamierzał dociekać, skąd Finch tak dokładnie wiedział o różnych dostawach. Od Barrowa usłyszał kiedyś, że w trakcie procesu nie chciał niczego ujawnić. Może dlatego, sądził Foster, otrzymał tak surowy wyrok. – Wydała mnie moja modelka – rzucił na zakończenie rozmowy Finch. – Chciałem się z nią rozstać, a ona mnie zdradziła. Z zemsty, jak to kobiety. Teraz Finch nalewał herbatę do filiżanek. – „Ukochany Mój, wiem, że Anglia oczekuje od Ciebie, że wypełnisz swój obowiązek. Drżę jednak na myśl, co może Ci się stać.” – Foster przeczytał dwa zdania wolno i głośno. Przed chwilą zapisał je ołówkiem na kawałku papieru. – Znacznie lepiej to brzmi. – Popracuj nad tym jeszcze. – Finch podał mu wyszczerbiony kubek. – Mamy świeże suchary. Dość smaczne. W milczeniu pili herbatę. Finchowi, formalnie marynarzowi, przysługiwało prawo do racji żywnościowych. Raz na jakiś czas otrzymywali niewielki worek sucharów. – Osiągamy spore postępy – zauważył Foster, sięgając po następny wytwór jednego z londyńskich piekarzy. – Rzeczywiście niezłe. Dobra mąka. – To stan równowagi. – Finch potrząsnął głową. – Uczucia lady H. już nie gasną, ale też nie stają się gorętsze. Jeszcze sporo nam brakuje do sukcesu. Widzisz – jego oczy błysnęły – ona stanie się z powrotem kochanką admirała, kiedy wyśle mu, na przykład, kilka tych nowych piór. Drobny podarunek zakochanej kobiety dla mężczyzny, sprawiający jej satysfakcję, rozumiesz? Tak postępuje osoba zakochana. Dawanie drobnych prezentów miłości życia sprawia radość. Pamiętaj o tym. Wtedy – Finch odstawił filiżankę na stół – będziemy mogli stwierdzić, że wykonaliśmy zadanie. – Mamy silny, pomyślny wiatr z lewej ćwiartki rufowej. – Nelson mocniej osadził na głowie kapelusz. – Nie musimy halsować. Jeżeli się nie zmieni, do Tulonu dopłyniemy rankiem jutrzejszego dnia. Może uda się wyciągnąć z portu kilka fregat. On i Thomas Hardy stali na rufowym pokładzie „Victory”. Wielki trójpokładowiec kołysał się mocno pod naporem porywów śródziemnomorskiego powietrza, lecz obaj nie trzymali się relingu, bez wysiłku utrzymując równowagę. – Większość okrętów patrolujących redę Tulonu odpływa – ciągnął Nelson, z uwagą obserwując chorągiewkę pełniącą rolę wiatrowskazu. – Wyglądać to będzie na koncentrację sił do wykonania innego zadania. Potem upozorujemy wypadek. Na jednym z nielicznych slupów pierwszej linii rekonesansu pęknie zużyty bramsel. Oczywiście nasza eskadra skryje się za łukiem widnokręgu. Zadbam o to, aby obserwatorzy z lądu nie mogli dostrzec topów naszych masztów. Hardy dobrze znał admirała. Wiedział, że oczyma wyobraźni widzi on całą sytuację. Słuchał z nieudawaną ciekawością – kiedyś sam mógłby wykorzystać ten pomysł. – Aroganccy Anglicy – ciągnął Nelson – zamiast odpłynąć na bezpieczną odległość, zaczynają wymieniać żagiel pod nosem baterii brzegowych, oczywiście tuż poza zasięgiem strzału. Spuszczają reję na pokład. Francuzi mogą zechcieć ukarać zuchwalca. Proporczyk załopotał kilka razy i zmienił położenie. Wiatr zaczynał dąć z nieco innego kierunku. – Brasować marsle! – głos Hardy’ego wypełnił rufę. Dowódca nie musiał jeszcze używać tuby. – Z życiem, ludzie! Przeraźliwy świergot gwizdków i krzyki bosmanów wywoływały wachtę. Zrogowaciałe bose stopy załomotały na pokładzie środkowym. Twarde ręce ciągnęły brasy, grube liny umocowane do końców ciężkich rej, zmieniając ich położenie tak, aby żagle ustawiły się idealnie w osi wiatru. Inni marynarze, walcząc z naporem mas powietrza, ciągnęli za szoty przywiązane do rogów płótnisk marsli, korygując ich ustawienie. Porucznik wachtowy z zadartą głową uważnie oceniał pracę żagli. Machnął ręką. – Obkładać! – zakomenderował. Kilkakrotnie przełożono liny na kołkownicach. Jedna z wielokrotnie wykonywanych dzisiejszego dnia czynności została zakończona. Nikt nie mógł przewidzieć, czy za paręnaście minut nie trzeba będzie jej powtórzyć. – Mogą się na to nie nabrać, sir – spokojnie zauważył Hardy. Przerwali rozmowę, w milczeniu obserwując wysiłki marynarzy. – Wielce prawdopodobne. – Nelson wzruszył ramionami. – Nie są głupcami. Ale każda okazja jest dobra – ciągnął z widocznym ożywieniem – aby podnieść ducha walki. Ostatecznie wyjdzie na to, że przeprowadzimy ciekawe ćwiczenie. Zapamiętaj, Hardy, nakażę, aby na pokładzie tego slupa mierzono czas. Myślę, że ustanowią rekord szybkości wymiany żagla. To też się przyda w przyszłości. Podmuchy powietrza wzmagały się, powoli przechodząc w wichurę. Kątem oka dowódca „Victory” dostrzegł biel pierwszego grzywacza na coraz to wyższej fali. Niebawem należało wydać polecenie refowania marsli. Jeszcze miał na to nieco czasu. Siła wiatru wzrastała w jednostajnym tempie. – Jak się czuje lady Hamilton, sir? – zapytał. Od wielu dni admirał przejawiał niezwykle ożywienie. Rozpierała go żądza czynu. Wypad pod Tulon stanowił tylko jedną z wielu akcji, starannie opracowywanych przez Nelsona. Długi okres przygnębienia admirała zdawał się nieodwracalnie odchodzić w przeszłość. – Bardzo dobrze, Hardy. – Zęby Nelsona błysnęły w uśmiechu. – Ostatnio otrzymałem od niej wspaniały prezent: aż cztery pióra z tymi złotymi stalówkami. Wspaniały wynalazek, łatwo się pisze, atrament nie brudzi palców, stalówka wystarcza na długo. Weź jedno, Emma ucieszyłaby się, wiedząc, że ci je ofiarowałem. Sprawna ręka Nelsona zanurzyła się w wewnętrznej kieszeni mundurowej kurtki. – Dziękuje, sir. – W głosie Hardy’ego zabrzmiało wzruszenie. – Cudowny i niespodziewany prezent. – Ja też tak odebrałem tę przesyłkę. Cóż za podarunek! – Nelson przeszedł kilka kroków. – Otrzymałem też inny. Napisała w jednym z listów coś takiego: „Anglia oczekuje od ciebie, że wypełnisz swój obowiązek”. Zamierzam użyć tego zdania w nieco innej formie. Jeżeli w końcu dojdzie do starcia z Francuzami i Hiszpanami, przed walką polecę podnieść sygnał: „Anglia oczekuje, że wszyscy spełnią swój obowiązek”. – Może jeszcze coś zmienię – dodał z zadumą. – Może pani mojego życia coś podpowie. Sądzę jednak, że ta fraza naprawdę dobrze brzmi. Mieli mniej pracy, więc coraz częściej rozmawiali ze sobą. Znajdowali nawet chwilę na omawianie plotek, na przykład tej, że admirał Jarvis zamierza ustąpić ze stanowiska. Krążyły słuchy, że premierem ponownie zostanie William Pitt. – Hrabia St. Vincent odejdzie, Barrow pozostanie. – Finch krótko skomentował niespodziewaną wieść. – Jest zbyt cenny i za dużo wie. Zobaczysz, w końcu otrzyma tytuł szlachecki. W rozpieczętowanych listach nie widniały już liczne podkreślenia ołówkiem. Zniknęły faliste linie. Foster prawie od ręki pisał nowe wersje kwestionowanych zdań i wyrazów. Finch doszedł do takiej wprawy, że wystarczała jedna próba, aby napisał tekst „na czysto”. Właśnie tym się teraz zajmował. Foster przeglądał słowniczek zwrotów, najczęściej używanych w korespondencji pomiędzy lady H. a Horrym. Zaczął go dla wygody tworzyć już dość dawno, chcąc uniknąć powtórzeń, a teraz przypominał sobie jego treść. – Czasami zastanawiam się, czemu zajmujesz się tym, czym się zajmujesz – rzucił od niechcenia. Od kilku miesięcy próbował zrozumieć, co skłoniło Fincha do zostania fałszerzem. Do tej pory nie potrafił sformułować odpowiedzi. |