powrót; do indeksunastwpna strona

nr 01 (CXXIII)
styczeń-luty 2013

Jak pokonać w sobie ulnika
Terry Pratchett ‹Kapelusz pełen nieba›
W „Kapeluszu pełnym nieba” Terry Pratchett pokazuje swój talent do mówienia w lekki sposób o rzeczach ważnych.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Kapelusz pełen nieba” jest drugą z kolei powieścią z cyklu przygód Tiffany Obolałej, jednak fabularnie stanowi odrębny utwór, którego lektura nie wymaga znajomości „Wolnych Ciut Ludzi”. Wszystkie ważne fakty z poprzedniego tomu są przekazane w napomknieniach zgrabnie wkomponowanych w narrację lub myśli postaci – a najczęściej w typową dla Pratchetta narrację, która jest zarazem myślami postaci.
Tiffany ma 11 lat i właśnie zaczyna terminowanie u czarownicy odznaczającej się bardzo szczególną cechą, czy może raczej przypadłością. Szczerze mówiąc, z wiekiem bohaterki miałam problem: nieustannie widziałam ją jako czternasto-piętnastolatkę, bo do mniej więcej takiej osoby pasowały mi jej zachowania, wypowiedzi i samoświadomość. „Kapelusz…” jest powieścią o dorastaniu, jednak trzeba podkreślić, że dziewczynka już na samym początku zachowuje się wyjątkowo dojrzale jak na swój wiek.
Dorastanie psychiczne jest tu utożsamione z dorastaniem do bycia czarownicą: podejmowanie trudnych decyzji, branie odpowiedzialności za siebie i innych, a także gotowość do ratowania świata na równi z gotowością do wytarcia wiejskiemu dziecku usmarkanego nosa. Jak w pewnym momencie mówi któraś z postaci: „Początkiem i końcem jest pomaganie ludziom, kiedy życie znajduje się na krawędzi”. Autor bardzo wyraźnie przeciwstawia prawdziwą mądrość pogoni za blichtrem, uosobionej w pani Skorek i jej uczennicy Annagrammie. Przy czym, co typowe dla niego, Pratchett nie idzie na lep taniego dydaktyzmu: zarozumiałe damy nie zostają na koniec publicznie upokorzone i ośmieszone, co zapewne stałoby się w bardziej sztampowej powieści dla młodzieży.
Nieodłącznym elementem osiągania dorosłości jest zmierzenie się z własną ciemną stroną. Tiffany na krótki czas zostaje opanowana przez ulnika – byt, który skłania ją do nad wyraz niemiłych zachowań, wyciągając z podświadomości różne jej ambicje i zachcianki. Po pozbyciu się z głowy niechcianego gościa bohaterka musi pogodzić się ze świadomością, że to ona sama robiła wszystkie te paskudne rzeczy.
Ważnym i nieustannie podkreślanym elementem jest czerpanie mocy i świadomości z silnego związku z własną „małą ojczyzną” („Ona mówi krainie, czym jest, a kraina mówi jej, kim jest”). Dziewczynka, która musiała opuścić rodzinną wieś i przenieść się w okolicę, gdzie nawet krajobraz jest inny, nieustannie wspomina widoki, dźwięki i zapachy swojego dzieciństwa – a te ostatnie okazują się ważną bronią przeciwko ulnikowi. Pewien element – czy może raczej symbol – jej krainy staje się także sprzymierzeńcem w finalnej rozgrywce.
Jeśli mowa o sprzymierzeńcach, to nie można oczywiście pominąć Wolnych Ciut Ludzi, którzy są niemal równoprawnymi bohaterami. Podążają za Tiffany, by bronić jej przed ulnikiem za wszelką cenę; jest to pokazane dość humorystycznie, ale zarazem wzruszająco. Wolni Ciut Ludzie z różnych przyczyn (kilty, rude włosy, skłonność do alkoholu i bitki) kojarzą się ze Szkotami, choć sam Pratchett bardzo stanowczo się od tego odżegnuje (podobnie jak, hem hem, od australijskości „Ostatniego kontynentu”). Mają szkocki akcent, który Piotr W. Cholewa przełożył na skrzyżowanie gwary góralskiej i seplenienia1), z bardzo pomysłowym własnym słowotwórstwem w rodzaju „Łojzicku!”. Obecność Roba Rozboja i jego kompanów wnosi do książki sporo humoru sytuacyjnego, choć najlepsze perełki są jak zwykle zawarte w samej narracji: „Wysokości Tiffany nie bała się wcale. Bez mrugnięcia okiem mogła przechodzić obok wysokich drzew, a spoglądanie na wysokie, potężne góry w ogóle jej nie przeszkadzało”. Albo: „spoglądało na nią pięćdziesiąt małych twarzyczek, pełnych troski, nadziei i połamanych nosów”.
„Kapelusz…” jest świetną książką dla czytelników w każdym wieku: dorośli docenią życiowe przemyślenia czarownic o tym, co można i trzeba zrobić dla ludzi, zaś młodzież być może wyciągnie jakieś wnioski z perypetii Tiffany, a w szczególności z jej wypowiedzi o „nieuleganiu wewnętrznej małpie”. Co zresztą przyda się również dorosłym.
1) W prawdziwej gwarze powinno być mazurzenie: „ż” wymawiane jest jako „z”, ale „rz” już nie.



Tytuł: Kapelusz pełen nieba
Tytuł oryginalny: A Hat Full of Sky
Data wydania: 24 marca 2011
Przekład: Piotr W. Cholewa
ISBN: 978-83-7648-661-1
Format: 248s. 142×202mm
Cena: 29,90
Gatunek: dla dzieci i młodzieży, fantastyka, humor
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

97
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.