powrót; do indeksunastwpna strona

nr 01 (CXXIII)
styczeń-luty 2013

Przeczytaj to jeszcze raz: Dom, którego nie było
Steven Erikson ‹Dom Łańcuchów›
„Dom Łańcuchów” jest wyraźną kontynuacją wydarzeń na skalę światową, które rozpoczęły się we „Wspomnieniu lodu”. Starcia między ascendentami i przygotowania do zakrojonego na wielką skalę konfliktu są tłem dla kontynuacji „Bram Domu Umarłych” i prób odbicia Siedmiu Miast z rąk armii sha’ik.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Początek, podobnie jak w poprzedniej części serii, wydaje się być oderwany od całej reszty. Przynajmniej do czasu, w którym potężny wojownik toblakai zamiast ciągłej walki z ludźmi postanawia przyłączyć się do Tornada i staje się osobistym strażnikiem bogini Apokalipsy. Znamy to? Oczywiście – z toblakai, towarzyszem Leomana od Cepów mieliśmy już do czynienia w „Bramach Domu Umarłych”. Tutaj Erikson przemienia go z bohatera epizodycznego w jedną z głównych osób dramatu; poznajemy pełną historię jego wędrówek i kilka niejasnych sugestii dotyczących starożytności jego rasy. Co więcej, Karsa Orlong został również wplątany w potężny konflikt między ascendentami, lecz, na podobieństwo wielu innych bohaterów, których spotkał ten wątpliwy „zaszczyt”, nie zaakceptował swojej roli.
Poruszająca historia Karsy Orlonga zręcznie łączy się z wątkiem wewnętrznie skonfliktowanej armii Apokalipsy ukrywającą się za zasłoną Tornada w samym sercu Raraku. Nowa przywódczyni, Felisin, stopniowo zaczyna ulegać sile bogini Tornada i tracić swoją własną osobowość. Tymczasem towarzyszący jej Hebroic Lekki Dotyk nękany jest niepokojącymi wspomnieniami nefrytowego giganta; były sługa Dzika Lata nie może się pogodzić z wygnaniem, na które sam skazał swojego pana ani z zajęciem jego miejsca przez nowego ascendenta. Mamy też do czynienia z nowymi bohaterami, spośród których jedynie tajemniczy L’oric, wielki mag, zaczyna odgrywać istotną rolę w opowieści. Jednak armia Apokalipsy nie jest jednolita – nawet fanatyzm i pragnienie wyzwolenia się spod malazańskiej dominacji nie uczyniły wszystkich bezmyślnymi i posłusznymi Felisin wojownikami. Choć z początku nie sposób tego dostrzec, nad Raraku rozciągnął swoje macki Okaleczony Bóg pragnący stworzyć swoją własną armię wyklętych, dorzuconych i, nomen omen, okaleczonych. I tym razem dostajemy kilka dość obrzydliwych pomysłów, które nadają odpowiedniej realności szalonemu bogu i jego równie spaczonym sługom.
Co było już widoczne we „Wspomnieniu lodu”, Erikson w trzecim i czwartym tomie swojej sagi odszedł od prezentowania czytelnikowi bogactwa swojego świata na rzecz bohaterów. Jest to bardzo dobra zmiana – nie dlatego, że nie wierzę w jego umiejętności kreowania fascynującego uniwersum (co zresztą pokazuje w kilku przypadkach w „Domu Łańcuchów”, przedstawiając chociażby wędrówkę pewnego T’lan Imassa i Tiste Edur przez zapomnianą grotę w pogoni za nieumarłymi renegatami), ale dlatego, że wydarzenia dojrzały wreszcie do tego, by skupić się właśnie na postaciach dramatu i nadać im więcej indywidualnych cech. Czy odniósł w tym sukces? Cóż, to zupełnie inna sprawa. Próby pogłębienia relacji między Crocusem (występującym tu pod nowo przybranym imieniem Nożownik) a Apsalar spełzają na niczym, bo oboje są przeraźliwie drętwi: ona przez swój jakikolwiek brak uczuć, a on przez swoją młodzieńczą naiwność. Nowy sojusz między malazańskim magiem i członkiem Szponu – Perłą – a wojowniczką Czerwonych Mieczy, choć rozgrywany na nieco innym poziomie, również pozbawiony jest realizmu. Typ babochłopa reprezentowany przez Lostarę Yil świetnie wpisuje się w trend wyznaczony przez inne kobiece postacie tego samego typu (jedna i druga Przyboczna, Srebrna Lisica, Apsalar). O wiele realniej wygląda stopniowo powiększająca się przepaść między Felisin a Hebroikiem czy kolejna silna przyjaźń między upadłym Imassem a odrzuconym Tiste Edur. Choć mężczyźni wydają się być o wiele bardziej faworyzowani przez Eriksona, to jednak nawet w opisywaniu ich silnych, męskich przyjaźni autor popada nie tyle w przesadę, co w brak realizmu i powtarzalność. Co prawda na samym początku, przy opisie wyprawy Karsy i jego dwóch towarzyszy, mamy zaprezentowane dobrze zarysowane i wyraziste charaktery, lecz ta tendencja nie utrzymuje się przez resztę powieści.
A szkoda, bo na scenę wraca kilku Podpalaczy Mostów, a „Dom Łańcuchów”, choć przedstawia bezpośrednią kontynuację wydarzeń z „Bram…”, łączy rozerwane wątki drugiego i trzeciego tomu; może jeszcze nie bezpośrednio (bo armia Dujeka nie zdążyła dotrzeć do Siedmiu Miast), ale pojawiają się pewne zapowiedzi tego, że fabuła wreszcie wróci na jeden tor. Co do Podpalaczy Mostów… Skrzypek (pod nowo przybranym imieniem Struny) z radością wrócił w szeregi malazańskiej armii, która pod przywództwem nowej przybocznej ruszyła na Raraku, by uporać się z wielkim buntem. Nie zabrakło scen z radosnego żołnierskiego życia (z pojedynkami skorpionów urozmaicającymi długą wędrówkę przez Siedem Miast) i przedstawienia nam nowych, jakże charakterystycznych postaci (Flaszka, Koryk, Śmieszka, Tarcz). Owszem, to nie Podpalacze, ale wygląda na to, że sam Erikson doskonale czuje się właśnie w takich żołnierskich klimatach – nie po raz pierwszy podczas lektury jego cyklu towarzyszymy wędrującej armii. Nie po raz pierwszy dobrze się przy tym bawimy i nie po raz pierwszy zakończenie tej wędrówki okazuje się być zaskakujące.
Nie muszę chyba powtarzać, że autor „Domu Łańcuchów” doskonale radzi sobie w kreacji świata zarówno w skali mikro, jak i makro. Co prawda nadal pozostawia nas z o wiele większą ilością pytań niż odpowiedzi na nie (a niekiedy, jak zauważył Eryk Remiezowicz, udziela nam odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie zdążyliśmy sformułować). Do tego jednak można się przyzwyczaić, a nawet uznać to za jeden z charakterystycznych elementów prozy Eriksona. Przedstawiając nam tak zróżnicowane wątki fabularne z każdym tomem odchodzi od prezentacji historii konkretnych bohaterów zamieniając swój cykl w wielką historię całego świata, który nie zostanie uratowany przez garstkę wybranych, ale będzie musiał stoczyć zaciętą walkę o swoje przetrwanie w obliczu nadchodzącej zagłady.
A tytułowy dom? To już dylemat nowego Władcy Talii, który musiał podjąć decyzję dotyczącą tego, czy ponowne pojawienie się Okaleczonego Boga zostanie usankcjonowane, a on sam wejdzie w skład Talii Smoków. I choć bezpośredniej odpowiedzi nie dostajemy, z wielu poszlak rozrzuconych po powieści widać wyraźnie, jaka decyzja zapadła i jakie są jej konsekwencje.



Tytuł: Dom Łańcuchów
Tytuł oryginalny: House of Chains
Data wydania: 11 stycznia 2013
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-281-9
Format: 852s. 165×230mm
Cena: 59,–
Gatunek: fantastyka
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

78
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.