To jedna z tych kapel, których brzmienie od razu budzi w słuchaczach pozytywne emocje. Nie dziwi więc, że Walk The Moon nie mogą wręcz opędzić się od fanów, a ich zeszłoroczny krążek zyskał już ogólnoświatową aprobatę. Nawet pomimo tego, że w dużej mierze trafiły na niego utwory wcześniej udostępnione, dobrze znane i schematyczne.  |  | ‹Walk The Moon›
|
W stronę ciepła i radosnych piosenek uwagę kieruje sama okładka „Walk The Moon”. Jeśli ktoś nie miał do tej pory styczności z amerykańskim zespołem, który nazwę zapożyczył od kultowej piosenki z repertuaru The Police, to na jej podstawie mógłby wyciągnąć wniosek, że umieszczenie płyty w odtwarzaczu zaowocuje otrzymaniem dużej liczby gitarowych, energetycznych i łatwo przyswajalnych numerów. Oczywiście nie pomyliłby się, lecz pewnie część z odbiorców miałaby nadzieję także na pokaźną dawkę folkowych komponentów, a tych w twórczości Nicholasa, Eliego, Kevina i Seana jest raczej niewiele. Usłyszymy za to sporo elektroniki, która nadaje indiepopowej grupie przebojowości i koncertowej mocy, a to jedne z najważniejszych czynników dodających formacji nieustannie nowych fanów. Walk The Moon zainicjował Nicholas Petricca w 2008 roku. Ze zmieniającym się składem powstał nawet wydany własnym nakładem album „I Want! I Want!”. Jednak to ubiegłoroczny krążek należy uznać za oficjalny debiut, zbierający na dodatek najlepsze z dotychczasowych kawałków grupy. Do dziś chyba najbardziej rozpoznawalne z nich to „Anna Sun” oraz „Tightrope”. Pierwszy – żywo prowadzony na perkusji młodzieńczy hymn (co podkreśla także dynamiczny i kolorowy wideoklip) z wpadającym w ucho refrenem, nieco nostalgicznym śpiewem oraz prostym przesłaniem (w stylu „We got no money, but we got heart”) – ma wszystko, czego potrzebuje kandydat na prawdziwy hit. Drugi przywołany utwór nabiera tempa i wykorzystuje więcej elektroniki, nie rezygnując jednocześnie z zauważalnych gitar, i po raz kolejny eksponuje chwytliwy i lekki refren („I said oh, oh, oh, oh, oh, oh, oh this heart is burning up”). Na powyższych przykładach łatwo udowodnić, że naprawdę niewiele potrzeba, by skonstruować udane, euforyczne i zachęcające do tańca kompozycje, które pomimo tego, że nie należą do zbyt złożonych i muzycznie wyrafinowanych, to jednocześnie dalekie są od papki okupującej aktualnie popularne rozgłośnie radiowe. Indierockowe Walk The Moon wzbudza entuzjazm przede wszystkim pozytywnymi emocjami i prostotą przygotowywanych utworów. Kiedy przyjdzie się dokładniej przyjrzeć playliście opisywanego albumu, to można dojść do wniosku, że w sumie niewiele stricte muzycznych wartości kryje się za tym projektem. Właściwie wszystkie piosenki zbudowane są w ten sam sposób – skupione na dudniącej energii, lekko rozmytych zwolnieniach, a wreszcie przykuwające nośnymi tekstami (lecz często banalnymi). W momencie gdy choćby te ostatnie nie trafiają do nas, można zacząć narzekać na powtarzalność materiału (mimo wszystko całość w końcu się ze sobą zlewa), nieco zbyt syntetyczne brzmienie czy monotonny wokal Nicholasa (nieraz wspieranego przez pozostałych członków zespołu). Co ciekawe, pojedyncze próby złamania schematu kończą się kiepsko – zawodzi m.in. wyciszony, balladowy i chóralnie wykonany „Iscariot”. Ostatecznie najważniejszy okazuje się jednak fakt, że po chwilowym zwątpieniu w Walk The Moon wystarczy wrócić np. do „Anna Sun” i z uśmiechem na twarzy zapomnieć o wszelkich niedociągnięciach. I generować pozytywne myśli na szare zimowe dni.
Tytuł: Walk The Moon Data wydania: 31 lipca 2012 Nośnik: CD Gatunek: elektronika, pop, rock EAN: 886919678222 Utwory CD1 1) Quesadilla 2) Lisa Baby 3) Next In Line 4) Anna Sun 5) Tightrope 6) Jenny 7) Shiver Shiver 8) Lions 9) Iscariot 10) Fixin’ 11) I Can Lift A Car Ekstrakt: 70% |