Rynek zalewany jest kolejnymi powieściami kryminalnymi z różnych zakątków świata. Większość z nich nie wychodzi poza męczącą przeciętność. Czasami jednak zdarza się taka powieść, która daje nadzieję. Co cieszy jeszcze bardziej, jest to książka rodzimego autora.  |  | ‹Schodząc ze ścieżki›
|
W archiwum częstochowskiej komendy młody aspirant Bartosz Zdaniewicz trafia na podejrzany dokument dotyczący morderstwa dwójki nastolatków. Sprawa sprzed przeszło dziesięciu lat okazuje się nie być tak banalna, jak przedstawiają to oficjalne raporty. Policjant dzieli się swoimi wątpliwościami z partnerem, komisarzem Wołoszynowem. Razem postanawiają podjąć ciche dochodzenie w tej sprawie. Znalezione dokumenty okazują się bowiem poważnym dowodem nie tylko na skazanie niewinnego człowieka, ale też na mataczenie policji w tej sprawie. Fabuła debiutanckiej powieści Tomasza Jamrozińskiego, mimo że nie grzeszy oryginalnością, spełnia swoje zadania znakomicie. Logicznie powiązane wątki tworzą w powieści intrygującą łamigłówkę, która może skutecznie wywieść w pole nawet czytelnika obytego z kryminałami. Z pozoru prosta intryga w toku powieści rozrasta się na poboczne wątki, prowadzące niekiedy bohaterów na manowce, zaś innym razem odsłaniające kolejne zawoalowane fragmenty układanki. Co jednak najważniejsze, podczas obcowania z tą książką nigdy nie ma się pewności, które z wątków są tymi ważnymi. Okazuje się to dopiero podczas rozwiązania sprawy. I tu pojawia się drobny, lecz dotkliwy zarzut. Jamroziński chociaż rozegrał całość intrygi świetnie, na końcu pozostawił niedosyt. Ciężko się oprzeć wrażeniu, że można było rozwiązać fabułę w lepszy sposób. Nie chodzi tu nawet o konkretne zarzuty. To raczej kwestia niewykorzystanego potencjału, czytelniczego głodu, jaki pozostaje po przewróceniu ostatniej strony powieści. Jamroziński nie nagina faktów do swoich potrzeb - miesza tropy, mnoży fałszywe poszlaki, czasami stosuje niedopowiedzenia. Jednak wszystko co wskazuje na prawdziwego sprawcę jest umiejętnie ukazywane w toku powieści. Jako dodatek czytelnik dostaje ostry i momentami bezkompromisowy język oraz doskonałe przedstawienie działań policji opartych głównie na pracy w terenie. Sama fabuła byłaby jednak niczym bez bohaterów. Tutaj bryluje wspomniany duet. Wołoszynow to stary policyjny wyga, który jadł z niejednej miski. W niejakiej opozycji do niego jest aspirant Bartosz Zdaniewicz – młody i ambitny mężczyzna, dla którego praca w policji jest próbą znalezienia własnego miejsca w świecie. Ten duet, chociaż pozbawiony uroku znanego chociażby z amerykańskich produkcji typu Starsky i Hutch, doskonale się uzupełnia. Równie ciekawe wydaje się osadzenie akcji w Częstochowie – mieście, które w szerokiej świadomości raczej nie jest kojarzone ze zbrodnią. Okazuje się, że jest to miejsce jak każde inne, tyle że z tłumami pielgrzymów przewijającymi się w tle. Daje to jednak ciekawe, oryginalne tło dla dużo bardziej mrocznych wydarzeń, wokół których osnuta jest fabuła powieści. Inną godną uwagi sprawą jest widoczne zamiłowanie Jamrozińskiego do umieszczania w tekście różnych smaczków i odniesień. Część z nich zrozumiała będzie pewnie tylko dla mieszkańców Częstochowy, zaś znajdowanie pozostałych powinno sprawić czytelnikom niemałą satysfakcję. „Schodząc ze ścieżki” to rasowy kryminał napisany bardzo dobrym, trzymającym w napięciu stylem. Co jednak najważniejsze, debiutowi Jamrozińskiego tego impetu wystarcza do ostatniej strony. Nie wytraca się po drodze, nie uchodzi gdzieś bocznymi ścieżkami. Gdyby jeszcze ze wspomnianego wcześniej zakończenia udało się autorowi wykrzesać odrobinę więcej, byłoby niemal znakomicie. Jest jednak bardzo dobrze z niewielkim minusem. „Schodząc ze ścieżki” to jeden z najlepszych polskich kryminałów, jakie ukazały się w ostatnim czasie. Zachęcam więc do odwiedzenia Częstochowy Jamrozińskiego.
Tytuł: Schodząc ze ścieżki Data wydania: 30 listopada 2012 ISBN: 978-83-62465-56-9 Format: 484s. 124×194mm Cena: 35,– Gatunek: kryminał / sensacja Ekstrakt: 80% |