Laureatka ostatniej edycji Nagrody Literackiej NIKE „Książka twarzy” jest ukłonem w stronę (ginącego dzisiaj?) gatunku czytelników ambitnej eseistyki z najwyższej półki. Marek Bieńczyk proponuje nam bliskie spotkanie z esejem literackim, gdzie liczy się przede wszystkim erudycja i osobowość autora oraz walory artystyczne prozy.  | ‹Książka twarzy›
|
Trzeba to powiedzieć bez ogródek: tu dla czytelnika nie ma taryfy ulgowej. Zanim sięgniemy po te eseje – przyda nam się ten szczególny rodzaj wiedzy, którą dawniej (i to jeszcze całkiem niedawno!) wypadało posiadać, jeśli chciało się uchodzić w towarzystwie za osobę kulturalną i inteligentną. Te ”wymagania wstępne” są potrzebne, by w pełni docenić literacki kunszt autora. Mało kto pisze dzisiaj w ten sposób, zdobywając się na wysiłek sięgania w głąb zjawisk, doszukiwania się zaskakujących powiązań, wydobywania na światło dzienne rozmaitych szczegółów (na przykład z biografii sławnych osób) i analizowaniu ich z takim znawstwem, erudycją i zamiłowaniem. Autor – współczesny baumanowski „wszystkożerca” – swobodnie porusza się po orbitach kultury wysokiej i popkultury, cytując jak z rękawa nazwiska, wydarzenia, anegdoty. Marek Bieńczyk posługuje się przy tym wyborną literacką polszczyzną, jego teksty są wysmakowane i wyrafinowane. Toczy swoistą grę z czytelnikiem, starając się opisywać zjawiska możliwie jak najszerszą paletą odcieni, doszukując się między nimi najsubtelniejszych skojarzeń i powiązań. Jeśli czytelnik tę grę podejmie, satysfakcja z lektury nie ma sobie równych. Czytanie „Książki twarzy” fascynuje, wszechstronnie edukuje i nawet w pewnym sensie – dowartościowuje. Autor pisze bez „zniżania się do poziomu”, zawiesza wysoko poprzeczkę, zachęcając, by i czytelnik zechciał tam doskoczyć. Jednak, co ważne, nie sprawia przy tym wrażenia, że zjadł wszystkie rozumy, bo przez cały czas mamy świadomość, że Bieńczyk pisze o tym wszystkim, co dobrze zna i lubi. Odnajdziemy tutaj wiele znanych, choć często znikających nam z już horyzontu tropów. Tom esejów otwiera tekst o chłopięcej fascynacji autora postacią Winnetou, co jest także pretekstem do refleksji o uwiecznionym w lekturach Karola Maya świecie którego już nie ma (a może też – nigdy nie było?). Stąd już tylko krok do gorzkiego wniosku, że w przeszłość odeszli nie tylko Indianie, ale i liczni czytelnicy, zafascynowani ich losami. Przeszłości dotyczy zresztą większość zamieszczonych tu esejów. Mamy tu silny powiew romantyzmu w tekstach o Mickiewiczu, Krasińskim i Słowackim, choć traktują one o bardzo mało romantycznych codziennych problemach naszych wieszczów. Są częste nawiązania do literatury francuskiej (Hugo, Chateaubriand, De Laclos, Barthes), której Bieńczyk jest tłumaczem, a więc i znawcą pierwszorzędnym. Jest też tekst o wampirach, ale wraca także przeszłość „cokolwiek bliższa” – okazuje się, że autor równie kompetentnie, jak o wysokiej literaturze pisze o sporcie (w tekstach o Kazimierzu Górskim, Leo Beenhakkerze i tenisistach). Jest też coś dla zmysłów: eseje o perfumach Angel i o winach można odczytać jako teksty o (zanikającej dzisiaj?) radości życia i o tym, by umieć dostrzegać i cieszyć się drobiazgami. Mamy tu jeszcze dużo, dużo więcej – refleksje o podróżach, teksty o fotografii i sztuce. Zatem nie tylko są tutaj twarze. Autor czuje się jak u siebie w domu wśród symboli europejskiej i światowej kultury. Bodaj największą zaletą „Książki twarzy” jest uzmysłowienie nam, że opisany tu z takim znawstwem świat ery „przed Facebookiem” nadal jest – i powinien pozostać – częścią teraźniejszości, a nie skazanej na zapomnienie przeszłości.
Tytuł: Książka twarzy Data wydania: 18 października 2012 ISBN: 978-83-2730-362-2 Format: 448s. 145×205mm Cena: 39,90 Gatunek: non-fiction |