Dziś polska premiera „Post Tenebras Lux” Carlosa Reygadesa. Film recenzowaliśmy przy okazji relacji z festiwalu w Cannes – przypominamy ten tekst.  | ‹Post Tenebras Lux›
|
„Post Tenebras Lux” Carlosa Reygadasa wprawia w osłupienie. Jednych pozytywnie, innych mniej. W radzeniu sobie z tym filmem nie pomagały żadne racjonalne podszepty, znajomość poprzednich dokonań reżysera, ani rozeznanie kontekstów w całej meksykańskiej kinematografii. Symboliczne sceny wydarzyły się dzień po pokazie na konferencji prasowej z udziałem Reygadasa. Krytycy błądzili pytaniami od sasa do lasa, aż w końcu jedna z dziennikarek, dosyć speszona, poprosiła reżysera o streszczenie fabuły. Powiedziała, że po seansie nie wiedziała jak opisać film i czytając poranne recenzje miała wrażenie, że jej koledzy po fachu też nie bardzo potrafią zgodnie określić o czym „Post Tenebras Lux” opowiada. Reygadas odparł, że bardzo go jej pytanie cieszy i że to świetnie, że jego filmu nie da się opisać okrągłymi zdaniami. „Do opowiadania historii służy literatura, ja się przeciwko takiemu kinu buntuję” – przyznawał Reygadas, który z filmu na film faktycznie coraz bardziej odsuwa swoje kino od konkretów, a coraz ufniej inwestuje umiejętności w tworzenie wizualno-poetyckiego filmowego przeżycia. „Post Tenebras Lux” w pierwszym odruchu działa na zmysły, dopiero później na intelekt, wyraźnie mało pomocny podczas seansu i trochę bezradny po nim. O ile w „Bitwie w niebie” Reygadas poruszał się w moim odczuciu po tych samych rejonach, po których teraz spaceruje Ulrich Seidl – czyli skrajnego gnębienia swoich bohaterów – o tyle teraz jego prowokacja wydaje się bliższa Larsowi von Trierowi. Magiczny, choć być może niesłuszny, związek „Post Tenebras Lux” tworzy porządek sekwencji podobny do „Antychrysta”. Film Reygadasa otwiera scena zagubionej na polu dziewczynki, na którą czyhają nieprzyjazne zwierzęta. Upiętą w oniryczną ramę scenę, jeszcze zresztą piękniejszą niż słynny prolog „Cichego światła”, cechuje to samo osamotnienie dziecka w niebezpieczeństwie, które stało się punktem zapalnym „Antychrysta”. W dalszym przebiegu „Post Tenebras Lux” w strumieniu obrazów spotykają się podobne filmowi von Triera siły. W istotny sposób ludzkie zachowania determinuje przyroda, podsycająca w postaciach mroczne instynkty i pragnienia. Dom pośrodku lasu staje się areną konfliktu impulsów ciała i duszy, coś podżega bohaterów do wzajemnego sprawiania sobie bólu i wybuchów niekontrolowanej szczerości. Gdy w „Antychryście” leśny lisek syczał: „Chaos króluje”, u Reygadasa milczący neonowy stwór odwiedza dom rodziny z tajemniczą skrzyneczką na narzędzia i uruchamia szereg dziwnych zachowań u ludzi. Każda następna scena czyni dokładnie odwrotny zwrot „akcji” niż podpowiadałby nam rozsądek, finał zaś należy do najbardziej efektownych filmowych zakończeń na tym festiwalu. Jeśli jednak ułożyć sobie „Post Tenebras Lux” w uniwersalny film o pewnym narastającym napięciu możliwym do odczytania nie tylko na proponowanych przez reżysera polach, ów zakończenie podsuwa ponurą konkluzję dla ludzkości. Myśląc o nim, pamięcią znowu wraca się do klimatów z von Triera, ale tym razem z „Melancholii”. Rozgrywka między postaciami u Reygadasa doprowadza bowiem do naruszenia wszystkiego dokoła z nimi samymi włącznie. Do końca świata.
Tytuł: Post Tenebras Lux Data premiery: 8 lutego 2013 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Francja, Holandia, Meksyk, Niemcy Czas projekcji: 100 min Gatunek: dramat |