powrót; do indeksunastwpna strona

nr 02 (CXXIV)
marzec 2013

Kiedy rozum śpi, budzą się potwory
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Kayla spojrzała na niego niepewnie.
– Co? Reichmann chce zniszczyć Urland?
– Zniszczyć – nie. Osłabić – jak najbardziej. Kto wie, do czego się posunie, kiedy już będzie po wszystkim? Zaoferuje pomoc, dzięki czemu będzie miał nas w garści? Wydrze nam nasze zasoby? A może po prostu przejmie władzę? Piraci są słabi, ograniczeni do technologii barbarzyńców i własnych skromnych środków. Oni chcą naszej energii, naszych surowców, naszych maszyn. Zrobią wszystko, żeby je zdobyć.
– Więc osoba, która wydaje rozkazy…
– Nie wiem, kto to – przerwał Scaevola. – Ale Gedeon będzie wiedział.
Winda zatrzymała się i otworzyła. Bezpieczniak ruszył przodem, a Kayla tuż za nim, wciąż z dłonią na kolbie rewolweru. Kierowali się do rotundy Urlandzkiej Dyspozytury Mocy.
• • •
Minęli dwóch wartowników w wejściu, a potem następną parę, strzegącą dostępu do Sali Kontrolnej. Ze schematu sieci energetycznej Kayla odczytała nowe parametry systemu. Obliczyła rozpływ mocy podczas iluminacji. Wynik ostro ją zaniepokoił. Włączenie wszystkich świateł Rozety obciąży do granic możliwości wszystkie cztery linie przesyłowe, łączące Górne Miasto z Dolnym. Gdyby wypadła choć jedna z nich – czy to wskutek zamachu, czy zadziałania zabezpieczeń – górny podsystem Urland uległby wydzieleniu i zaciemnieniu. Stacje Wiatrakowe miały zapobiegać właśnie takim sytuacjom.
Czy król znał ryzyko? Czy w dalszym ciągu obstawał przy iluminacji? Kayla podzieliła się spostrzeżeniami ze Scaevolą.
– Velron grzebał w ustawieniach systemu, po czym stwierdził, że już nie ma zagrożenia – odparł bezpieczniak. – Niemniej wypadałoby wysłać kogoś, żeby patrolował te linie, prawda? – Podrapał się w zamyśleniu po karku. – Moi ludzie powinni już dotrzeć do elektrowni. Prędzej zginą, niż dopuszczą do jej zniszczenia.
– Jaka jest szansa, że zaatakują w czasie iluminacji? – spytała Drax.
– Szansa? Powiedziałbym, że pewność.
Opuścili Salę Kontrolną i krótkim korytarzykiem dotarli do jednej z pracowni projektowych. Pośrodku stał potężny stół, przy którym siedziały dwie osoby. Pierwszą była delegatka Rady Siedmiu: kobieta o srebrnych włosach i okularach na nosie. Drugą osobą był Velron.
Gdy weszła Kayla, podniósł na nią wzrok. Na jego twarzy odbiło się zaskoczenie.
– Na litość boską, jesteś ranna! Medyka! Migiem!
Dopiero teraz przypomniała sobie o ranie na szyi. Momentalnie ją zapiekła.
– Skończyliście państwo? – Scaevola zwrócił się do delegatki.
– Istotnie. – Kobieta wstała z krzesła i ukłoniła się. – Żegnam, panie Anicjusz.
W drzwiach minęła się z medykiem, który natychmiast zajął się Kaylą. Tymczasem bezpieczniak wyciągnął z kieszeni marynarki fotografię przedstawiającą porwanie Velrona. Rzucił ją na stół i zapytał:
– Czy poznaje pan tego człowieka?
Velron przyglądał się zdjęciu przez całe pół sekundy.
– Widzę, że wciskacie się z kamerami już w każdy zakątek Rozety. Na zdjęciu jest Sertor Faustin, i tak, znam go. Wy już z pewnością też.
– W jaki sposób uciekł mu pan?
– Kopnąłem go w krocze, kiedy stracił czujność. Nie zwykłem zadawać się z dwoma typami ludzi: zdrajcami i bezpieczniakami. Proszę się streszczać albo skończy pan tak samo.
Scaevola obszedł biuro dookoła, nie spuszczając wzroku z rozmówcy.
– Gdzie się pan wyswobodził?
– Podałem namiar delegatce Norn. Pospiesz się pan, może ją dogonisz.
– Dokąd Faustin chciał pana zabrać?
– Nie raczył powiedzieć.
– Dla kogo pracuje i gdzie teraz jest?
Velron parsknął śmiechem.
– To, że byłem jego nauczycielem, nie znaczy, że mi się wyspowiadał! Wszystko, co wiem, przekazałem delegatce Norn. Proszę maglować ją albo poczekać, aż zda raport Radzie. Wtedy wyciągniesz wszystko od członków, którzy dla was pracują. Robi mi się niedobrze, kiedy patrzę na wasze metody. Zawsze inwigilacja, szantaże, groźby i przekraczanie kompetencji. Nawet teraz. Po co przyprowadził pan moją wychowankę? Żeby mnie nastraszyć, że zrobicie jej krzywdę? Pogrozić zbrodniami, do których są zdolni Ścieżkowcy? – Wstał, szurając krzesłem. Scaevola spoglądał na niego z irytacją, nie odezwał się jednak ani słowem.
– Żegnam pana – zakończył Velron. – Kaylo, pozwól ze mną.
Medyk skończył już zakładanie opatrunku i dziewczyna dołączyła do mentora. Milczeli do czasu, aż opuścili UDM. Teraz na ulicy było o wiele mniej tłoczno. Nic dziwnego – obywatele tłumnie zmierzali do Górnego Miasta, by uczestniczyć w festynie i obserwować iluminację.
– Nie ufam temu gnojkowi – mruknął Velron.
– Też mam wrażenie, że coś knuje – przyznała Drax. – Tylko co?
– Podkupywanie członków Rady to dopiero początek. Obawiam się, że on chce skorzystać na tym zamieszaniu z Ruchem. Strzeż się, dziewczę. Nie daj się zmanipulować.
– Tak jak Sertor dał się zmanipulować Ścieżkowcom? – Widząc, że rozmówca milczy, Kayla dodała cicho: – Scaevola podejrzewa, że za wszystkim stoi Reichmann i piraci.
Velron machnął ręką.
– Mogą podejrzewać kogokolwiek o cokolwiek, byle utrzymać prawo do inwigilacji wszystkiego, co się rusza – powiedział. – Anicjusz stworzył państwo w państwie. Wiedziałaś, że blokuje zejście Urland na niziny? Że przeciwdziała mojej koncepcji rozwoju? Najchętniej rozwiązałby Radę i sam został królem. Mam nadzieję, że rozprawimy się z tym draniem jak najszybciej. Zanim to on rozprawi się z nami.
Kayla zmarszczyła brwi. Więc jednak miała rację. Mimo że Scaevola nie pracował dla Ruchu, mimo że uratował jej życie, wciąż był wrogiem. I jeszcze ten znikający tatuaż…
– Ale jeśli nie myli się co do piratów, powinnaś się ukryć – podjął Velron. – Nie chcę cię stracić. Sertor też nie.
Zatrzymali się na przystanku, gdzie czekała garstka ludzi. Winda do Górnego Miasta właśnie nadjeżdżała.
– Muszę się stawić na uroczystość – powiedział Velron do Kayli. – Pojedziesz ze mną?
– Dobrze wiesz, że gdzie Rada, tam mój ojciec. Podziękuję, postoję. Bawcie się dobrze.
– Zatem uważaj, moja droga uczennico. Na siebie i na Anicjusza.
Patrzyła, jak wsiada do windy, po czym ruszyła przed siebie.
Mężczyzna, który ją śledził, był zaraz za nią.
• • •
Wrażenie, że ktoś za nią lezie, miała już odkąd opuściła UDM. Teraz, gdy szła wąską uliczką w stronę klatek schodowych, to wrażenie nabrało mocy. Kilkukrotnie oglądała się za siebie. Za każdym razem dostrzegała tę samą postać: wysokiego człowieka w czarnym płaszczu, z kapturem narzuconym na głowę. Mnich-asasyn? – przemknęło jej przez myśl. Czy bezpieka już do szczętu zdurniała?
Skoczyła w boczny zaułek, przywarła do ściany. Uśmiechnęła się lekko na dźwięk przyspieszonych kroków.
Mnich wpadł w zaułek.
I zamarł w bezruchu na widok wycelowanej w niego lufy rewolweru.
– Rzuć broń! – powiedziała ostro Drax. – Łapska w górę!
– A jak nie, to co, naskarżysz na mnie Velronowi?
Kayla uniosła brwi ze zdziwienia. Znała ten głos. Niski i miękki, nie należał do Scaevoli, ale dziewczyna i tak wolała mieć się na baczności.
– Sertor? Co ty, kurwa, wyprawiasz?
Ściągnął kaptur, odsłaniając ścięte na jeża blond włosy, wielkie piwne oczy i blizny na policzkach. Uśmiechał się półgębkiem.
– Też się cieszę, że cię widzę – rzucił. – Możesz opuścić giwerę.
Drax nie drgnęła nawet o milimetr.
– Zadałam pytanie.
– Dobrze już, dobrze – westchnął Sertor. – Śledziłem cię, odkąd pojawiłaś się w sortowni. Czy Anicjusz coś ci zrobił?
– A Ścieżkowcy tobie? Dlaczego latasz po Rozecie i rozpieprzasz co się da? Czyś ty zdurniał? I jeszcze ta ucieczka pociągiem! Co ty sobie, kurwa, myślisz? Że nie potrafię zadbać o własne dupsko?!
Skrzyżowali spojrzenia: ona – pełne wściekłości, on – przepraszające. Westchnął, spuścił głowę.
– Chciałem wszystko ci powiedzieć na spotkaniu w Tarasach. Ale dochrzanił się do ciebie Anicjusz. Nie mogłem się zdradzić. Tuliusz miał cię powiadomić, ale chyba zginął, bo od manewru z Velronem nie miałem z nim kontaktu i…
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

16
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.