Nie będę ukrywał – mam problem z „Wszystko zajęte” Marcina Podolca. Przy całym swym niekwestionowanym klimacie, dojrzałości i oryginalności, ucieka mi gdzieś przesłanie tego albumu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Marcin Podolec, nasz były kolega redakcyjny (zanim zdecydował się na trudną i ciernistą drogę artysty), do tej pory w komiksowym światku znany był przede wszystkim jako rysownik. Ilustrował bardzo dobrze przyjęte „Czasem” (do scenariusza Grzegorza Janusza), wcześniej wraz z Robertem Wyrzykowskim przedstawił ciekawego i dowcipnego „Kapitana Sheera”. „Wszystko zajęte” jest pierwszym albumem przygotowanym samodzielnie przez tego twórcę. Bohater, o którym wiemy, że nazywa się A. Fiedorczuk, prowadzi w małym (zapewne) miasteczku niespecjalnie intratny interes - sklep z odzieżą pogrzebową. Tuż obok, w identycznym budynku, znajduje się zakład pogrzebowy, będący własnością jego brata (oczywiście B. Fiedorczuka, choć dowiadujemy się, że owo „B” oznacza Bartka). Z pozoru kompatybilne biznesy niespecjalnie się sprawdzają – winę za to ponosi oczywiście stosunkowo mała śmiertelność mieszkańców miasteczka. Życie Fiedorczuka jest równie wesołe jak jego biznes – mieszka z siostrą, z którą niespecjalnie potrafi się dogadać, jego główną rozrywką są schadzki z lokalną prostytutką, którą traktuje jak ukochaną, chce jej kupować kolczyki i płyty, ale niespecjalnie ma za co. Do nastroju bohaterów dopasowuje się pogoda – wciąż pada, wszystko jest szare, ponure, nie widać perspektyw na cokolwiek. Nie mogę odmówić klimatu temu albumowi. Podolcowi udało się oddać niesamowicie depresyjną aurę – zarówno przez scenerię, powolną narrację, czy miotanie się bohaterów między kolejnymi bezsensownymi czynnościami. Mało chyba jest w polskim komiksie dzieł tak konsekwentnie oddających ból istnienia, świadomość przemijania, swego rodzaju egzystencjalizm. Oczywistym tematem jest śmierć, krążąca gdzieś tam w tle, niejednoznacznie postrzegana, bo dla bohaterów będąca podstawą ich egzystencji. Znamienna jest scena, w której dokonuje się zderzenie smutku kobiety, która przyszła kupić odzież dla zmarłego męża i słabo skrywanej radości bohatera, dla którego jest to szansa na zarobienie paru złotych po długim okresie posuchy. Czyżby więc śmierć w tym komiksie nie była przerażającą konsekwencją życia, ale szansą na odmianę swego bytu? „Wszystko zajęte” wymaga więcej niż jednej lektury – wtedy docenić można tło, kadry przedstawiające monotonny układ budynków miasteczka, z jednej strony wpisujący się w stan ducha bohaterów, z drugiej – jak sami twierdzą – odpowiedzialny za nieustannie ponurą i wietrzną pogodę. Podolec wprowadza do komiksu, oprócz scenek obyczajowych, nieco mistyki – symbolizowanej przez tajemniczą starą kobietę w kapeluszu, która przynosi do zakładu pogrzebowego różne zmarłe zwierzęta. Co symbolizuje? Tego nie jestem w stanie określić, być może będzie to coś innego dla każdego czytelnika. Ładnie wypadają sceny, w których bohaterowie jakby oddalają się od ponurości swego świata w poetyckie wizje niosące odrobinę nadziei. Co z tego wynika? Być może właśnie nic. Być może powinniśmy traktować „Wszystko zajęte” po prostu jako nastrojową opowieść o losie człowieka i cieszyć się klimatem tego albumu, nie oczekując wielkich odpowiedzi na ważne pytania.
Tytuł: Wszystko zajęte Data wydania: październik 2012 ISBN: 978-83-60915-66-0 Format: 112 s. format: 165 × 235 mm Cena: 49,90 Ekstrakt: 70% |