– …Rozeta się sypie, transformatornie padają, a ci robią iluminację – gderał jakiś krępy mężczyzna. – To nie jest przypadek, wiesz? – Mi też to śmierdzi – przyznał jego łysy towarzysz. – Ciekawe, co rozpieprzą w następnym podejściu, jak myślisz? Muzeum Obrazów Przyszłości czy od razu Urząd Państwa? – Mnie ciekawi co innego. Dlaczego w świetle jawnego ataku terrorystów król nie anulował całej imprezy i nie wprowadził stanu wyjątkowego? No właśnie, dlaczego? – pomyślała Kayla i zaraz znalazła odpowiedź. Chodziło o festiwal. Pokrzepienie serc. Mieszkańcy byli trybikami w ogromnym mechanizmie Urland, a jednocześnie fundamentem jego istnienia. Zasługiwali na znak, że warto się tak poświęcać. Na nagrodę większą niż comiesięczna wypłata czasokredytów. Nerwa II chciał im dać igrzyska i iluminację, dzięki której Urland stanie się latarnią wśród nocy barbarzyństwa w sensie dosłownym. Nikt – nawet Ścieżkowcy – nie miał prawa zniszczyć radosnego nastroju. Co nie znaczyło, że król niczym nie ryzykuje. Gdyby sprawa się wydała, momentalnie straciłby poparcie. Co więcej, Rada Siedmiu mogłaby się posunąć nawet do wyboru nowego władcy. Nerwa II musiał zdawać sobie z tego sprawę. Drax wsiadła do windy i kilka minut później szła wąskimi uliczkami poziomu, gdzie znajdował się łącznik ze schematu Sertora. Minęła wejście do komory z Osiedlem Kontenerowym. Przemknęła ciemnymi zaułkami, klucząc wśród stert śmieci i zużytych maszyn, i w końcu stanęła przed drzwiami skalnej komory. Rozejrzała się uważnie, otworzyła wytrychem kłódkę – a potem wśliznęła się do środka. Niedługo później znalazła to, czego szukała. Wśród przewodów wychodzących z mechanizmu łącznika namierzyła łącze teletechniczne. A konkretnie miejsce, gdzie zostało rozcięte i złączone poprzez kostkę, z której wyrastał dodatkowy przewód. – Kiedy on to, do diabła, wstawił? – mruknęła, wodząc wzrokiem po nielegalnej odnodze. Wiła się po podłodze wśród największego kłębowiska kabli i przewodów, po czym znikała w kanale wyborowanym w ścianie. – Może kiedy spałaś – zachichotała Ayl. – Nie masz wyłączności na wytrychy. – Ale na kłódki energetyki już tak! – odparowała Kayla. Znów wbiła wzrok w rozgałęźnik. – Niewiarygodne. Ten skurczybyk był bardziej uparty, niż sądziłam. – Może to o tym chciał ci powiedzieć? Drax wzruszyła ramionami. – Nie wiem. Może. Ale najważniejsze pytanie brzmi: po co mu to wszystko było? Przecież on preferował bójki z dolnomiastowcami, a nie włamy do rozdzielni i zakładanie lewego sprzętu! – Może ktoś mu kazał. – Ścieżkowcy? – No jasne. Gdybym była Ścieżkowcem, zależałoby mi na bezpiecznym systemie komunikacji, o którym nie wiedziałaby bezpieka, mundurowi, nikt. To mogło wyglądać tak. Mózg Ruchu wysyła swojemu człowiekowi w Dolnym Mieście listę celów do zniszczenia. Ów człowiek rozdziela zadania poszczególnym zamachowcom. Jedynym tropem są wyłączniki, które szaleją od czasu do czasu. Ale to złomy na różnych zadupiach, więc energetyka je ignoruje. Ty w szczególności. – Jak to ja w szczególności? – zirytowała się Kayla. – Czy ty mi sugerujesz, że czuję się winna? Nie doczekała odpowiedzi. Pod sklepieniem czaszki usłyszała jedynie złośliwy chichot. – Hm – mruknęła po chwili Drax. – W takim razie wypadałoby się dowiedzieć, co to za informacje płynęły po tym łączu. Mamy jakiś pomysł? – Mamy. Rusz dupę pod rejestrator. Drax przewijała zwój, analizując zapisy począwszy od najwcześniejszych. Szczególną uwagę zwróciła na zarejestrowane zakłócenia. A raczej to, za co miały uchodzić. – Interesująca regularność, nie sądzisz? – zapytała Ayl. Odbiornik Sertora filtrował i wzmacniał sygnały wprowadzane do linii przez Ścieżkowców, dając na wyjściu czysty przebieg. Kayla musiała obyć się bez niego, ale i tak dostrzegła prostokąty o postrzępionych bokach, wąskie, biegnące w mniejszych i większych odstępach wśród nieregularnej łamanej szumów. Rozróżniła dwa typy: krótkie o większej amplitudzie i długie o mniejszej. Pierwszy przekaz miał miejsce rano, przed atakiem na Stacje. Drugi – zaraz po nim. A następnie jeszcze jeden – Kayla dopiero teraz zauważyła, że nieszczęsny wyłącznik znów jest otwarty. Póki co nikt go jeszcze nie zbadał. – No dobra, to już mamy – powiedziała cicho. – Teraz tylko odkodować przekaz. Byle szybko, zanim ktoś przyjdzie. – Rozczaruję cię, panno Drax – rozległo się nagle za jej plecami. – Ten ktoś właśnie przybył. Dziewczyna zesztywniała. Serce podeszło jej do gardła na dźwięk znajomego głosu. – Niezły z ciebie element – podjął Scaevola. – Brak raportu. Ucieczka. Ukrywanie się. A teraz proszę, włamanie i nieuprawniony dostęp do urządzeń. Nie sądziłem, że będzie z tobą tyle problemów. Odwróć się i rzuć mi swoją broń. Wykonała polecenie. Bezpieczniak zatrzymał się trzy metry na wprost niej, między dwiema długimi szafami z automatyką, mierząc w Drax z rewolweru. Uśmiechał się nieznacznie. Uwagę dziewczyny znów przykuły jego oczy. Wyrażały taki chłód i bezwzględność, że mogła się w nich zakochać. Ale nie Kayla. Tylko Ayl. – Od jak dawna mnie pan śledzi? – zapytała ostro. – Tajemnica służbowa – odparł Scaevola, podniósłszy jej rewolwer. Ruchem głowy wskazał wyjście z rozdzielni. – Idziemy. Ja i moi znajomi chcemy ci zadać parę pytań. Drax bez słowa ruszyła we wskazanym kierunku, Ścieżkowiec za nią. Rozpaczliwie rozglądała się za jakąkolwiek drogą ucieczki. Drzwi były otwarte; za progiem dostrzegła dwóch barczystych mężczyzn w garniturach. Właśnie szli w jej stronę. Zaklęła w duchu. To zdecydowanie nie był jej dzień. – Na pewno mają paralizator albo coś równie paskudnego. Obezwładnią cię. Zwiążą. Zabiorą do najbardziej parszywej jaskini, będą cię katować i rżnąć, aż im wszystko wyśpiewasz. Nie zniesiemy tyle bólu. Zdaj się na mnie. Teraz! Jeszcze czego! – pomyślała dziewczyna. Zrobimy to po mojemu. Uważaj. W chwili, gdy przechodziła przez próg, potknęła się. Spróbowała przytrzymać się drzwi, ale nie dała rady. Trąciła je tylko i zaczęły się zamykać, sama zaś poleciała na najbliższego z drabów. Drzwi rozdzielni przyspieszyły, zatrzasnęły się wśród huku. Bezpieczniak złapał Kaylę. W tym samym momencie stracił równowagę, przewrócił się, zarył głową w podłoże. Drugi w mig do niego doskoczył. Potężnym ruchem ściągnął z niego dziewczynę, która nie stawiała żadnego oporu. Potem sięgnął do kieszeni spodni. Już wyciągał paralizator. Już przymierzał się do porażenia Drax. I tym bardziej się zdziwił, gdy ręka mu się omsknęła, wbił sobie elektrody w nogę i wcisnął spust, a potem rąbnął głową w ścianę. Ostatnią rzeczą, jaką zarejestrował, było bezlitosne spojrzenie Ayl. Kayla nie czekała, aż bezpieczniacy odzyskają przytomność, a czasoprzestrzeń wypuści Scaevolę z rozdzielni, gdy program skończy się wykonywać. Pobiegła bocznymi uliczkami, potem główną aleją i w końcu zniknęła w tłumie. – Zabili ją i uciekła – skwitowała Ayl. – Tylko co potem? Darowałaś życie trójce bezwzględnych skurwieli, którzy teraz zwolnią hamulce. Przestaną się bawić w śledzenie. Roześlą listy gończe. Postawią na nogi każdego pieprzonego mundurowego w Rozecie. – Zamknij się wreszcie! – wycedziła Kayla, opierając się o ścianę wąskiego korytarzyka technicznego. Serce waliło jej jak młotem, nie tyle ze zmęczenia, co ze strachu. Siły, z którymi walczyła, były potężne. – Teraz przynajmniej wiemy jedno – dodała. – Wszystko kręci się wokół projektu Sertora. – Chyba wiem, o co ci chodzi, ale sprecyzuj. Dziewczyna ruszyła w dalszą drogę, raz jeszcze analizując swoją teorię. Ścieżkowcy dowiedzieli się, że Sertor zaprojektował komunikator. Zmusili go do budowy systemu komunikacji. Dlaczego go potem nie zabili? Chcieli od niego czegoś jeszcze? Potrzebowali wtyczki wśród Elektrotechników? W każdym razie pozwolili mu żyć, on zaś zaczął zbierać na nich haki. Kayla podejrzewała, że skonstruował własny dekoder. Zapisywał rozkazy przesyłane Ścieżkowcom, śledząc każdy ich ruch. |