„Somewhere Else” początkowo wydaje się jedną z wielu, trochę zbyt melancholijnych, indiefolkowych płyt. Kiedy jednak zagłębić się w jej minimalistyczną zawartość, której ojcem jest Søren Løkke Juul, powyższe stanowisko wymaga zrewidowania – jest bowiem pierwiastek niezwykłości w zimnym świecie Indians. Coś, co intryguje, skłania nawet do głębszej refleksji, ale jednocześnie chwilami podrażnia rozespane zmysły.  |  | ‹Somewhere Else›
|
Indians to stosunkowo świeży projekt. Søren Løkke Juul – założyciel, a niejednokrotnie jedyny człowiek na scenie – objawieniem stał się tak naprawdę dopiero w zeszłym roku. Szybko dołączył do grona artystów skupionych w 4AD, co zaowocowało nie tylko wydaniem opisywanego tutaj debiutanckiego albumu, lecz wcześniej także sesją nagraniową zorganizowaną przez brytyjską wytwórnię, podczas której Duńczyk (w towarzystwie dwóch muzyków) zaprezentował w sumie trzy utwory. Na urokliwej i kameralnej wyspie Osea rozbrzmiał najpierw świetny numer „I Am Hunted” – odegrany na akustycznej gitarze, ale wsparty delikatną elektroniką i rozmytym drugim wokalem. Zwracający uwagę również głosem lidera – skrajnie wysokim, ale idealnie dopasowanym do nastroju całości. Zdecydowanie bardziej syntetycznie objawił się z kolei „Magic Kids”, w którym zlewają się ze sobą niemal wszystkie wygenerowane na klawiszach dźwięki, a dopełnienie stanowią zaledwie skrawki męskiego śpiewu. Odrobinę więcej dreampopowej piosenkowości posiada ostatnia z zarejestrowanych wtedy kompozycji, „New”, która otwiera także debiutancki krążek, zatytułowany „Somewhere Else”. Szybko zauważalny staje się fakt, że poszczególne propozycje od Indians właściwie pozbawione są tradycyjnej perkusji, a wszystkie dźwięki pozostają rozmyte i rozedrgane. Nie oznacza to braku melodyjnych fragmentów – choćby „Lips, Lips, Lips” czy „La Femme” za sprawą mocniejszych i rytmicznych beatów trochę się rozkręcają, ale też bardziej popowy „Cakelakers”, żwawiej wykonany na gitarze, rozbudza nieco playlistę. Wahania te mieszczą się jednak w ramach specyficznego, zimnego i sennego klimatu, od którego po prostu nie da się uciec. W końcu przychodzi nawet moment, że oczekuje się metamorfozy, dosadnego muzycznego przełamania melancholijnego stanu, ale nic takiego nie ma miejsca. Mało tego, po środkowej, lekko orzeźwiającej części wydawnictwa nastaje ponownie spowolniony i przyciemniony finał: z ambientowo-klawiszowym „Melt”, a potem tytułowym „Somewhere Else”. Co ciekawe, ten ostatni, najpierw maksymalnie spokojny, później na szczęście rozjaśniony i zwiększający tempo, to chyba najlepsza pozycja (obok przywoływanego już „I Am Hunted”), która zrodziła się w głowie i sercu Sørena Løkke’a Juula. Płyta Indians nastawiona jest na obrazowanie intymnego, delikatnego świata, w którym słuchacze muszą mierzyć się z wielką dawką elektroniczno-folkowej nostalgii (z jedynie sporadycznie objawiającymi się: nadzieją oraz duchowym rozpogodzeniem). Słowo „mierzyć” nie jest przypadkowe, ponieważ całość wymaga sporych pokładów cierpliwości oraz odpowiedniego emocjonalnego nastawienia. I choć krążek potrafi sprawiać czystą przyjemność – odkrywaniem kunsztownych niuansów spójnej, introwertycznej wizji, subtelną melodyjnością oraz zwiewnym śpiewem, a w końcu pojedynczymi pięknymi utworami, to ostatecznie pozostawia dziwny niedosyt – pewien rodzaj muzycznego niepokoju i przygnębienia. Jednocześnie nie można pozbyć się wrażenia, że osiągnięcie takiego efektu było celem intrygującego artysty rezydującego na co dzień w Kopenhadze.
Tytuł: Somewhere Else Data wydania: 11 lutego 2013 Nośnik: CD Gatunek: elektronika, pop, rock EAN: 652637330328 Utwory CD1 1) New 2) Bird 3) I Am Haunted 4) Magic Kids 5) Lips Lips Lips 6) Reality Sublime 7) Cakelakers 8) La Femme 9) Melt 10) Somewhere Else Ekstrakt: 60% |