– Hm, zabawne. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić do synchroniczności. – Gejsza wyjął z torby worki na śmieci. – Idąc tutaj, pomyślałem, że niedługo przyda się ich więcej. – Synchroniczności? – To takie pseudozbiegi okoliczności. Będzie ich coraz więcej. To normalne podczas pracy z wizjami. Wspólnie rozmontowali ostatni fizyczny bastion Andrzeja. Później zdezynfekowali kąt pokoju, a nawet symbolicznie pomalowali brudne ściany. Stara farba odpadała z nich płatami, przez co przypominały skórę pokrytą liszajami i gnijącymi wrzodami. Przykryli ją makijażem. Na jakiś czas będzie to musiało wystarczyć, choć oczywiście powinni odrobaczyć całe pomieszczenie. Jednak to byłoby możliwe dopiero wtedy, gdyby Andrzej zaczął wychodzić do kuchni albo łazienki, a na to się jeszcze nie zanosiło. W końcu pacjent skorzystał z maszynki do golenia. Głowę również musiał ogolić na zero, ponieważ zlepionych kołtunów nijak nie dało się domyć ani rozczesać. Gdy wyszedł z przenośnej kabiny prysznicowej, zwrócił uwagę na niezliczone ślady po ugryzieniach robactwa. Niektóre ciągle ropiały. Jonasz opatrzył rany i podał pacjentowi ubrania. Andrzej, ubierając się, czuł, jakby wracał do ludzi z długiego wygnania. Miękki, pachnący materiał otulił go niczym najdelikatniejszy jedwab. Przywołał wspomnienia z dzieciństwa, kiedy biologiczna matka albo któraś z zastępujących ją niań troszczyły się o niego. W lustrze widział bezwłose odbicie, przypominające buddyjskiego mnicha. Jednak praca, jaka go teraz czekała, dla mnicha raczej przeznaczona nie była. – Andrzej, myślę, że nadszedł czas na kolejny etap – powiedział Jonasz. – Trzeba wreszcie użyć e-tantry w sposób dla niej właściwy, czyli nie do zabawy, ale do leczenia, a więc do wpływania na rzeczywistość, a nie pielęgnowania urojeń. Jesteś gotowy? – Nie wiem – odpowiedział pacjent zgodnie z prawdą. Nie wiedział, bo i skąd miał wiedzieć, skoro nawet nie miał pojęcia, że taka była pierwotna funkcja e-tantry. Wszyscy używali tego dla rozrywki. Wciąż się bał, ale znalazł w sobie tyle odwagi, by zapytać: – A jak to będzie wyglądać? – Okablujesz się, jak zwykle, ale nie będziesz korzystał z erotycznych czatów. Żadnego podłączania się do orgietek. Chcę najpierw zobaczyć, jak wyglądały twoje zabawy z e-tantrą. Gdy chemia zacznie działać, a tym razem jest dostosowana do seksualnych energii, rozpocznę stymulację. Jedyne, co masz robić, to fantazjować i opowiadać o tym na głos. Jakkolwiek dziwne by ci się te opowieści nie wydawały, pamiętaj, że niczym mnie nie zaskoczysz, a fałszywy wstyd jest nam niepotrzebny. Jeśli pojawi się coś związanego z erotyką, podkręcę to. W ten sposób popchniemy wszystko szybciej, przyspieszymy proces, dodamy mu dynamiki. Pacjent skinął głową. – Będą ci się przeplatać plany i czasy, ale to normalne. Po prostu łapiesz pierwszy lepszy obraz związany z kobietą i lecisz tym śladem. Teraz zażyj induktor. Nie martw się, nie będziesz linkował się z innymi osobami. Spotkasz tylko swoje własne wyobrażenia. Na samo wspomnienie możliwości połączenia się z ludźmi pacjent poczuł dreszcz lęku. To byłoby niczym otworzenie drzwi na oścież. Jonasz nałożył mu na głowę siatkę, jednak tym razem przymocował również elektrody wzdłuż kręgosłupa i w okolicach kości ogonowej oraz narządów płciowych. Gdy gejsza usiadł, Makuch uspokoił się w końcu i pozwolił induktorowi działać. (Pamiętasz, kiedy pierwszy raz zalogowałeś się do e-orgii? – Usłyszałem głos z zaświatów, głos Jonasza.) Tak, to jedno z najmocniejszych moich wspomnień z dawnych czasów. To było świeżo po osiemnastych urodzinach, gdy dostałem IPESEL. Wcześniej mogłem się logować w jakieś internetowe syfy, ale nie chciałem. Większość kolegów była już po, użyli jakichś nielegalnych masek czy innego gówna, byle się tylko podłączyć. Ja wolałem na legalu. (Jak myślisz, dlaczego?) Może nie byłem gotowy, nie chciałem? Czekanie do uzyskania IPESELU było świetną wymówką? Jakoś zawsze odstawałem od kolegów, ale nigdy nie na tyle, żeby stać się wyrzutkiem. Na to chyba też nie miałem odwagi. Lawirowałem od jednego do drugiego stanu. Droga środka. Ale inni nie lubią letnich ludzi. Czułem, że mi nie ufają, że brak im komfortu ze mną, tak samo zresztą jak mnie z nimi. Widziałem to zaskoczenie, gdy nagle okazywałem się spoko. Widziałem też niepewność, gdy mnie nie rozumieli. Czułem ten dystans. (Hm. Sporo tego, bardzo dobrze.) Dziwne, tak nagle mi się przypomniało, jakby to było wczoraj. (To induktor. Idź za tym. Mów, co czujesz. Co widzisz.) Jestem podekscytowany tak, że aż trzęsą mi się ręce. Gdy podłączam elektrody w okolicach fiuta, to stoi mi niczym maszt. Przychodzi potwierdzenie przelewu, dostaję hasło dostępu, jest dobrze. Ekscytacja, strach i jakieś „nareszcie”. (Czego się bałeś?) Że to coś nowego? Że może nie dla mnie? Czy aby na pewno mi to potrzebne? I do czego? Żeby mieć z głowy kolegów? Żeby mieć o czym z nimi rozmawiać? Żeby… mnie polubili bardziej? Polubili w ogóle? W szkole chujnia, matura bzdura. Cisną nas z testami. Udowodnij, kim jesteś, i miej odwagę tym być! Pieprzenie. Nie wiem, czy w ogóle podejdę. Jeszcze prawo jazdy. Jeszcze to, jeszcze tamto. Studniówka, ale z kim? Studia, ale jakie? Mam wybierać sam czy na podstawie testów? Kurwa, za szybko to wszystko. (Spokojnie, wróćmy teraz do „nareszcie”.) Nareszcie… o jeden problem mniej. (Traktujesz to w kategoriach problemu?) Może teraz to tak postrzegam, ale chyba tak. Te wszystkie wymagania… Zamiast się tym cieszyć, to… sam widzisz. (To ty mi powiedz, co widzisz.) Czekaj, niech się skoncentruję… Widzę, że nowy induktor działa tak jak teraz. Czuję mrowienie w całym ciele, energia rośnie, radocha również. I te ciarki… Chodzą po głowie. Mam ochotę zatopić ręce we włosach, pogładzić się po skórze. Jak… jak… (Jak co?) … (Złap to! To ważne! Jak co?!) Jak mama? Ale ona tego nigdy nie robiła. Ktoś robił, nie wiem kto. Monika? Chyba jeszcze ktoś wcześniej. (Miałeś surogatki, nianie?) Miałem, ale one były zimne. To było za czasów, gdy nie było jeszcze obowiązku zażywania fenyloetyloaminy i oksytocyny w tym zawodzie. (Kto to mógł być?) O kurczę, jednak matka. Dawno temu. Zanim… Zanim jej się życie posypało. Zanim znalazła tego fagasa… Mam ochotę się w tym roztopić. Najchętniej w ogóle bym się nie logował, to mi wystarczy. Wpleść dłonie we włosy i odczuwać przyjemne dreszcze. Zamienić się w kota. Ale jednak postanawiam się zalogować. (Dlaczego?) Bo mam nadzieję, że tam dostanę tego więcej. (Prawdziwej miłości? Podczas e-orgii?) Głupie, co nie? (Hm. Nie do końca.) Jak to? (Opowiadaj.) Wpisuję hasło, siadam wygodnie. Wchodzę jako anonim, ktoś coś mówi. Nie pamiętam co, taki jestem podjarany i zestresowany. Induktor jedzie już na pełnych obrotach. Przed oczami pojawiają się obrazy, kobiece postacie, jeszcze na wpół ubrane. Faceci siedzą przy stolikach, piją wirtualne drinki. Źle się czuję z tymi wszystkimi ludźmi, ale nie wiem, czy to wtedy, czy tylko teraz. Pierwsza para wychodzi na środek. Są nadzy jak ja. Teraz też czuję się nagi, psychicznie odarty ze wszystkiego, co mogłoby mnie ochronić. Mężczyzna dotyka ust kobiety. Czuję mrowienie na swoich. Połowa sali, połowa Silesii, połowa świata mruczy zadowolona. Zapominam o niewygodach. Kobieta bezceremonialnie sięga po sterczącego fiuta kolesia i zaczyna go masować. Kilka osób, w tym ja, wzdycha głęboko, nasze podniecenie rośnie momentalnie. Nie jestem w stanie tego powstrzymać. Ona to robi zbyt szybko! I jeszcze się bezczelnie śmieje, bo wie, że my tracimy kontrolę. Inni czekają w rozbawieniu. To taka gra. Żeby nas, nowych, błyskawicznie doprowadzić do orgazmu, który oni poczują jak swój. Doprowadzić i wyrzucić. Wiem, że tak jest, czuję to, ale nie mogę się opanować. Zaraz dojdziemy! Ja i wielu mi podobnych. Schłodź mnie, schłodź mnie, schłodź mnie… (Trochę cię podciągnę, a ty wejdź w orgazm i opowiadaj. Co się dzieje?) Zapadam się… Eksploduję. Nie mam ciała. Wracam gdzieś. Do jakiegoś miejsca, gdzie było mi dobrze. Światło. Chcę się rozpłynąć, razem z problemami, razem z wrogami, razem z wymaganiami, obietnicami nie do spełnienia. Nie ma! Nigdy nie było! Ciarki z tyłu głowy. Ręce wplecione we włosy. W objęciach. Kurwa, gdzie jesteś, gdy cię potrzebuję?! Mamo. … (Dobrze, wystarczy. Już wiesz.) |