– Zamów mu taksówkę i każ do mnie przyjechać. Albo nie, za drogo wyjdzie. Niech Nasil przywiezie go tutaj na dywanie. Zachowajcie jednak podstawowe zasady bezpieczeństwa. Wsadź go w karton albo co. – Oczywiście. A tak na marginesie, mam dwa bilety na koncert sir Matta Griffl ona. Chcesz pójść? – Z kim? – Z kim? Ze mną, oczywiście. – Pomyślę o tym. – Jasne – powiedział i wymamrotał pod nosem, że zna przynajmniej tuzin osób, które dosłownie zabiłyby kogoś za możliwość zobaczenia sir Matta na żywo, a potem odwiesił słuchawkę. Tak naprawdę bardzo chciałabym pójść na koncert Griffl ona. Nie dość, że był jednym z faworytów króla Snodda i miał status prawdziwej gwiazdy, to jeszcze w dodatku był przystojniakiem z kwadratową szczęką i bujną grzywą. Po chwili uznałam jednak, że dobrze zrobiłam, choć zżerała mnie ciekawość, jak wyglądałaby randka z Perkinsem. Nawet jeśli omamił mnie za pomocą magii, nie zapominałam o tym, jak nierozważnie byłoby się wiązać z kimś z branży. Istniał bardzo dobry powód, dla którego wszyscy byliśmy singlami. Miłość i magia są jak olej i woda – nie sposób ich zmieszać. Siedziałam dalej w aucie i patrzyłam na trójkę czarodziejów, którzy nadal obchodzili dom z każdej strony, najwyraźniej zajmując się… niczym. Wiedziałam jednak, że lepiej o nic nie pytać i udawać, że nie interesuje mnie, co i jak robią. Wystarczy chwila nieuwagi i przepadnie przygotowywany pieczołowicie czar. Moobin i Towny mieli na sobie zwyczajne, codzienne ubrania i pamiętali o niezabieraniu ze sobą żadnego metalu, gdyż istniało ryzyko poparzeń, ale Lady Mawgona uparła się na tradycyjną suknię. Przy każdym jej kroku długie czarne krynoliny trzeszczały jak zeschnięte liście. Podczas częstych awarii prądu, które zdarzały się w Królestwie, zawsze, pomimo ciemności, wiedziałam, że to ona sunie niekończącymi się korytarzami Wież Zambiniego. Raz, w przypływie dobrego humoru, ktoś przypiął do jej sukni błyszczący księżyc i gwiazdki wycięte ze srebrnej folii, co wywołało u niej napad szału. Przez prawie dwadzieścia minut wrzeszczała na Pana Zambiniego i krzyczała, że „nikt nie traktuje jej poważnie oraz jak można pracować z infantylnymi durniami”. Zambini odbył z każdym z nas rozmowę, ale zapewne, tak jak i my, uznał ten akt wandalizmu za całkiem zabawny. Nigdy nie odkryliśmy, kto to zrobił, ale podejrzewam młodszego brata Kosz Townego, Gruna. Kiedyś dla zabawy zmienił kolor sierści okolicznych kotów na zielony, przez co dał nam nieźle popalić, bo ktoś zgłosił to na policję i mieliśmy problemy. „Magiczne szykany, złośliwe zaklęcia i mamiące uroki” były bezwzględnie zakazane, a nieufność wobec czarodziejów to nic nowego od czasu pamiętnego epizodu z osiemnastego wieku, kiedy Drax Niszczyciel ni z tego ni z owego zapragnął, aby ludzie zadrżeli przed nim ze strachu, padli na kolana i służyli mu po wsze czasy. Aby odciągnąć uwagę od żartu Grun Townego, Wielki Zambini musiał czarami przefarbować na zielono sześćset kotów w różnych częściach Niezjednoczonych Królestw. Udało się zmylić trop, bowiem winą za dziwną chorobę obarczono nie czary, ale wadliwą partię kociego żarcia. Nie miałam wiele do roboty, wysiadłam więc z auta, ułożyłam się na stojącej przed domem ławeczce ogrodowej i zaczęłam czytać gazetę Moobina. Tekst artykułu, z którego Mag pozabierał litery, nadal nie znalazł się na swoim miejscu, co dość mnie zmartwiło. Podobne czary są zazwyczaj krótkotrwałe i spodziewałam się, że będę już mogła przeczytać tekst. Zdjęcie czaru zużywa dwa razy więcej energii niż jego rzucenie, więc większość czarodziejów nie traci na to czasu i po prostu czeka, aż zaklęcie samo zniknie, rozplącze się niczym słabo zawiązany warkocz. Magia jest jak maraton – trzeba dostosować tempo; jeśli biegnie się sprintem, trudno w ogóle dobiec do mety. Moobin musiał czuć się pewnie, skoro zawiązał ten czar na supeł. Zajrzałam pod samochód i sprawdziłam, czy nic nie cieknie, ale wszystko było w porządku, a skrzynia biegów lśniła jak nowa. Wyglądało na to, że Lady Mawgona również miała dobry dzień. – Kwark. – Gdzie? Kwarkostwór jednym z ostrych szponów wskazał na wschód, skąd Książę Nasil pędził w naszą stronę na złamanie karku. Zanurkował ostro, okrążył dwukrotnie dom i wylądował miękko zaraz obok nas. Lubił latać na stojąco, traktując swój dywan jak deskę surfi ngową, czego nie mógł ścierpieć Owen z Rhayder, który pilotował w tradycyjny sposób – siedząc po turecku. Nasil zwykł chodzić w luźnych szortach i hawajskich koszulach, co nie podobało się z kolei Lady Mawgonie. – Cześć, Jenny – powiedział Nasil z szerokim uśmiechem, podając mi dokumenty przewozowe. – Przesyłka do ciebie. Na dywanie leżał sporej wielkości karton z logo Płatków Mniam. Pudło otworzyło się od środka i wyskoczył z niego chudy jak patyk chłopaczek z kędziorami w kolorze piasku i twarzą upstrzoną piegami, które tańcowały wokół jego zadartego nosa. Miał na sobie poniszczone łachy, ewidentnie z drugiej ręki, i wyglądał na kogoś, kto nie bardzo wie, gdzie i po co się znalazł.
Tytuł: Ostatni Smokobójca Tytuł oryginalny: The Last Dragonslayer Data wydania: 20 lutego 2013 ISBN: 978-83-63248-63-5 Format: 320s. 140×205mm Cena: 34,90 Gatunek: dla dzieci i młodzieży, fantastyka Przepis na Smokobócję:Do koncepcji świata rodem z Harry’ego Pottera dodać szczyptę humoru à la Pratchett, całość zamieszać ze zwrotami akcji z powieści Agathy Christie. Następnie dusić na smoczym ogniu w sosie z klimatu Wysp Brytyjskich. W starych dobrych czasach magia była potężna i niezastąpiona: pomagała obronić królestwo przed najeźdźcą i przeczyścić zatkany odpływ. Ale dzisiaj środek do udrażniania rur jest tańszy niż zaklęcie, a na latających dywanach rozwozi się pizzę. Splendor magii zanika, czarowanie powszednieje, bo i moce już nie te same…Zupełnie niespodziewanie czarodziejów nawiedzają prorocze wizje, a wraz z nimi rośnie magiczna energia. Co z tym wszystkim ma wspólnego ostatni smok, którego śmierć przepowiedziano?Odpowiedź na to pytanie znaleźć może jedynie nowo mianowany Smokobójca: nastoletnia Jennifer, która wkrótce ma się dowiedzieć, że z wielką mocą w parze idzie równie wielka odpowiedzialność. Dziewczyna w towarzystwie ukochanego Kwarkostwora wyrusza na przygodę swojego życia kuloodpornym rolls-royce’em, nie wiedząc, co na nią czeka za granicami Smoczych Ziem.Jedno jest pewne: nadchodzi Stara Magia! |