Pierwsza takiego kalibru premiera w obecnym roku stała się faktem – po dziesięcioletniej przerwie David Bowie powrócił z nową płytą, zatytułowaną „The Next Day”. I , pomimo że to ostatni album artysty nosił tytuł „Reality”, właśnie tym razem Bowie udowadnia, że ani na chwilę nie stracił kontaktu ze współczesną muzyczną rzeczywistością.  |  | ‹The Next Day›
|
Podobnie jak miało to miejsce w przypadku najnowszego dzieła Nicka Cave’a & the Bad Seeds, apetyt na album Davida Bowiego rozbudziły dwa niezwykle obiecujące single. Nadzieje były jednak proporcjonalnie większe, ponieważ Anglik milczał od dziesięciu lat i nie wiadomo było, z jakim wróci materiałem. Już okładka „The Next Day”, przedstawiająca przerobione zdjęcie z „Heroes”, daje pewne wskazówki: choć nowa płyta powstawała w Nowym Jorku, David Bowie postanowił nawiązać do okresu „berlińskiego”. Czy warto było czekać? Od osoby tak zasłużonej dla historii muzyki jedni mogą oczekiwać ciągłej rewolucji i wywoływania kolejnych gatunkowych trzęsień ziemi, inni – utrzymania pewnego poziomu. „The Next Day” z pewnością nie zawiedzie tych drugich. 66-letni artysta nadal czuje, co dzieje się w światku muzycznym, i dostosował swoje najmłodsze dziecko do wymogów brzmieniowych roku 2013, jednocześnie zachowując wszystko to, co dotąd stanowiło o sile jego twórczości. Na pierwszy ogień idzie piosenka tytułowa, przemieniająca się z szybkiego rocka w swego rodzaju wykrzyczany manifest, w którym Bowie rozprawia się z ludźmi przemysłu muzycznego. Podkreśla następnie, że wciąż żyje i ma się dobrze, pomimo tego, że jego ciało „porzucono, by zgniło w dziupli”. „Dirty Boys” w zwrotkach prezentuje zwolnione, nieregularne tempo, zaś dopiero przy okazji refrenu zmienia klimat na piosenkowy. Przez całość przewija się dialog gitary i saksofonu barytonowego. Jeśli ten utwór mógł wprawić w zakłopotanie miłośników bardziej melodyjnych kawałków, to kolejny na pewno odpłaci za to z nawiązką – „The Stars (Are Out Tonight)” ma wszystko to, co powinno charakteryzować wielki przebój: zapadający w pamięć rytm, dobrze napisany tekst i świetną melodię, a jego refren nuci się niemal mimowolnie. Premierze singla towarzyszył ponadto fenomenalny klip w reżyserii Florii Sigismondi, z udziałem intrygującej i przerażającej jednocześnie aktorki Tildy Swinton. W „Love Is Lost” dominują dla odmiany długie partie klawiszy, za które odpowiada sam wokalista. Choć instrumentarium tego utworu zostało dobrane bez zwyczajowego na płycie rozmachu, jest to zupełnie niedostrzegalne wśród nawarstwienia partii klawiszowych, gitarowych oraz wokalu. Melancholijną stronę albumu reprezentuje doskonale drugi singiel, czyli „Where Are We Now”. Smutny i momentami drżący głos Bowiego wydaje się jednocześnie niezwykle kruchy, tekst bowiem zawiera wspomnienia bliskich mu miejsc w Berlinie oraz refleksję nad losami ludzi, których znał. Również do tej piosenki powstał teledysk: Anglik odwiedza w nim swoje dawne berlińskie mieszkanie, gdzie na ekranie wyświetlane są archiwalne filmy ze stolicy Niemiec. Przebojowego potencjału nie brakuje również lekko dramatycznemu „Valentine’s Day”, którego przesłanie jest jednak całkowicie poważne: pod przystępnym i przyjemnym rytmem utwór skrywa tekst opowiadający historię strzelaniny w szkole średniej. W porównaniu z nim „If You Can See Me” jest trochę jak ciało obce na tej płycie, w „I’d Rather Be High” wraca jednak regularny refren, zaśpiewany do tego na dwa głosy. Umieszczenie na liście płac Tony’ego Levina pozwalało mieć cichą nadzieję na wykorzystanie tu jego wirtuozerskiej gry na basie lub też na Chapman Sticku. Nie jest to jednak kolejna płyta King Crimson czy też Liquid Tension Experiment, więc wariacje i swoboda zostały ograniczone do minimum. Levin w czterech utworach gra na gitarze basowej, którą zastępuje Chapman Stickiem jedynie w „Boss of Me” – wprowadzając początkowo lekko funkowy rytm, a następnie korespondując doskonale z saksofonem barytonowym Steve’a Earle’a oraz chórkiem wspierającym Bowiego. Prawdziwe przeboje jednak dopiero nadchodzą: „How Does the Grass Grow?” nie pozwala przestać nucić charakterystycznego refrenu, a „(You Will) Set the World on Fire” to ponad trzy minuty rockowego czadu. Na zakończenie płyta prezentuje ponownie spokojniejsze oblicze, kulminację którego stanowi utwór „Heat” z głośną partią smyczków na pierwszym planie. „The Next Day” to stosunkowo długi jak na dzisiejsze czasy album – nie udało się pośród tych 14 utworów uniknąć momentów słabszych. Są nimi mianowicie: wspominany natrętny „If You Can See Me” oraz nijaki „Dancing Out in Space”, które zaburzają harmonię i nastroje przenikające się na wydawnictwie. Dość zaskakującym argumentem, na jaki można natknąć się w krytycznych recenzjach „The Next Day”, jest ten negujący sens nagrywania przez zasłużone gwiazdy nowych albumów, skoro nie są one przełomowe i nie potrząsają jak dawniej filarami muzycznego świata. Płyty pokroju „Tempest” Boba Dylana czy omawianej powyżej nie wnoszą rzekomo niczego świeżego do dyskografii ich autorów i świat nic by nie stracił, gdyby nie powstały. Tezę ową może dałoby się obronić, gdyby wymienione wcześniej dzieła były niestrawną mieszanką lub bezczelnym odcinaniem kuponów dawnej sławy. „The Next Day” stanowi całkowite jej zaprzeczenie, pozwalając każdemu słuchaczowi na znalezienie paru wyjątkowych utworów, które będą mu towarzyszyły przez bardzo długi czas. Należało wydać ten album, choćby miała się tam znajdować jedna piosenka pokroju „How Does the Grass Grow?”. Jeśli i to nie przekona przeciwników, w takim razie mogą ściszyć głośniki i skupić się jedynie na stronie wizualnej – warto byłoby jedynie dla teledysków do „The Stars (Are Out Tonight)” i „Where Are We Now?”. Parafrazując więc znany dowcip: dlaczego warto dać szansę nowej płycie Davida? Bo wie, o co w tej muzyce nadal chodzi.
Tytuł: The Next Day Data wydania: 12 marca 2013 Nośnik: CD Czas trwania: 53:14 Gatunek: rock Utwory CD1 1) The Next Day: 3:51 2) Dirty Boys: 2:58 3) The Stars [Are Out Tonight]: 3:56 4) Love Is Lost: 3:57 5) Where Are We Now?: 4:08 6) Valentine's Day: 3:01 7) If You Can See Me: 3:15 8) I'd Rather Be High: 3:53 9) Boss of Me: 4:09 10) Dancing Out in Space: 3:24 11) How Does the Grass Grow?: 4:33 12) [You Will] Set the World On Fire: 3:30 13) You Feel So Lonely You Could Die: 4:41 14) Heat: 4:25 Ekstrakt: 90% |