Co robi mąż Ruby Thomson po całonocnym bombardowaniu Londynu przez Niemców? Wstaje i wyrusza na poranną mszę. Co robi sama Ruby Thomson? W przerwach między gotowaniem i porządkami pisze swój dziennik. „World War II London Blitz Diary: A Woman’s Revelations Enduring War and Marriage” daje nam niepowtarzalną okazję przyjrzeć się codziennej rzeczywistości Londynu w okresie blitzu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Choć Brytyjczycy zrobili wiele w celu upamiętnienia blitzu (jak chociażby stworzenie specjalnej mapy Londynu pokazującej szczegółowo miejsca bombardowań i typy zrzucanych bomb), to jednak Ruby Thomson w swoim dzienniku nadaje mechanicznym statystykom zniszczeń o wiele bardziej ludzkiego wymiaru. Nie jest to zresztą nic nowego: wśród licznych książek o tej samej tematyce znajdziemy chociażby takie tytuły jak „Boy in the Blitz: The 1940 Diary of Colin Perry”, „Notes to My Daughter: A Father’s Blitz Diary” czy „Blitz – a Wartime Girl’s Diary 1940 – 1941”. Przeżycia z lat 1939-1940 zawarte w pierwszym tomie wojennego dziennika Ruby Thomson pozwalają nam obserwować reakcje autorki na wybuch i postęp wojny we wrześniu 1939 roku oraz późniejsze zdobycze hitlerowskich Niemiec w Norwegii i Francji. Z początkowych wpisów widać wyraźnie, że Thomson, podobnie jak większość ówczesnego społeczeństwa Wielkiej Brytanii, nie przywiązywała zbyt wielkiej wagi do tych dość peryferyjnych wydarzeń. Brytyjska izolacja oraz brak jakichkolwiek działań wojennych podczas tzw. dziwnej wojny (okres między kampanią wrześniową a inwazją Rzeszy na Francję) znajdują odzwierciedlenie w tym dzienniku. Niezależnie od wydarzeń na świecie, życie Ruby Thomson płynie swoim własnym rytmem odmierzanym przez kolejne kłótnie z mężem, niezapowiedziane wizyty krewnych i znajomych, obiady i przeczytane książki. Pięćdziesięcioletnia Thomson wydaje nam się kobietą do bólu przeciętną, typową przedstawicielką brytyjskiej klasy średniej, kurą domową i wierną żoną swojego pracującego męża. Na początku obserwujemy jej starania o powrót do Stanów Zjednoczonych (gdzie wyjechała z Anglii na początku XX wieku tylko po to, by wrócić w okresie międzywojennym i osiąść w podlondyńskim Romford), które jednak prędko zarzuca: nie z braku możliwości czy szans na powodzenie, ale tknięta jakimś dziwnym, niezrozumiałym dla nas (i niej samej) impulsem. Wydaje się, że tak nieudana próba znakomicie oddaje charakter bohaterki. Każda kolejna strona każe nam jednak poważnie zastanowić się nad tą oceną; spostrzeżenia autorki dotyczące wojny („wojna to męska sprawa, gdyby to kobiety były u władzy, nigdy nie wywołałyby wojny”), mężczyzn, roli kobiet w społeczeństwie czy innych kwestii są niezwykle celne i boleśnie ironiczne. Choć codzienny spokój znika wraz z rozpoczęciem blitzu, dla Ruby jest to szansą na dalszą zajadłą krytykę wszystkiego, z czym ma do czynienia. Najczęstszym obiektem ataków autorki jest jej własny mąż; w przerwach między kolejnymi nalotami napisała: „przeklinałam wszystkich mężczyzn za to, do czego doprowadzili ten świat; przeklinałam mojego mężczyznę za to, do czego doprowadził mnie i moje bliźniaki”. Najciekawsze jest jednak to, że w całej swojej niechęci (czy wręcz nienawiści) do Teda Thomsona, Ruby bardzo rzadko występuje otwarcie przeciwko niemu. Większość utyskiwań zaczyna się i kończy w jej dzienniku, a na zewnątrz życie toczy się swoim własnym rytmem gotowanych obiadów, kanapek do herbaty o piątej popołudniu, wyjść do kina czy rzadkich wizyt Ruby w kościele. „Mogłam być szczęśliwą kobietą. Po prostu wyszłam za mąż za nieodpowiedniego mężczyznę, bardzo typowa tragedia.” – fatalistycznie stwierdza autorka w pewnym momencie, zaraz potem przechodząc do opisu kolejnych bombardowań i alarmów przeciwlotniczych. Jaki obraz wojny wyłania się z dzienników Thomson? Ostrzeżenia rozbrzmiewają nad Londynem dniem i nocą, a nieliczne spokojne dni bez żadnych nalotów są prawdziwą ulgą. Oczywiście odnosi się to tylko do Ruby, bo jej Ted, nie mający kłopotów z zasypianiem podczas najcięższych nocy, wydaje się osobą ulepioną z zupełnie innej gliny. Gorliwy katolik dzień za dniem pojawiający się na przynajmniej jednej mszy, apodyktyczny mąż nie znoszący jakiegokolwiek sprzeciwu (jak stwierdza Ruby, wydaje się, że żyje on wciąż według dziewiętnastowiecznych zasad, kiedy to kobieta była jedynie własnością), a przy tym człowiek, do którego autorka dzienników musiała czuć coś więcej niż ciągłą niechęć. Dręczona samotnością, brakiem zainteresowania i zrozumienia ze strony męża, Thomson wydaje się wyprzedzać swoje czasy – jej feministyczne komentarze na temat tego, że wszyscy mężczyźni to idioci, a także wiele innych spostrzeżeń i uwag, nie pasuje do epoki, w której przyszło jej żyć. Ale czy do końca? Wbrew wszystkim ociekającym jadem i ironiom uwagom notowanym w dzienniku Ruby, chcąc nie chcąc, pozostaje wierną żoną, która z pewną rezygnacją akceptuje swój los zdając sobie sprawę, że na jakiekolwiek zmiany jest już za późno. Forma dziennika ma swoje uniwersalne zalety i wady. Do tych pierwszych trzeba zaliczyć bezpośredniość i szczerość wszystkich zapisywanych przez Ruby komentarzy. Jej dziennik stanowił szansę ucieczki od codziennej monotonii, możliwość wylania swoich żalów (przy braku jakichkolwiek bliskich przyjaciółek) i wyładowania złości. Z drugiej strony nie zawsze jest to pasjonująca lektura, szczególnie kiedy nasilenie blitzu oznacza tylko to, że zamiast swoich codziennych frustracji autorka ogranicza się do opisywania ilości i długości nalotów oraz zniszczeń, które ze sobą niosły. „World War II London Blitz Diary: A Woman’s Revelations Enduring War and Marriage” Thomson można oceniać zarówno jako książkę przeznaczoną dla szerszego grona odbiorców, jak również jako źródło historyczne ukazujące realia życia brytyjskiej klasy średniej w pierwszych latach drugiej wojny światowej. W obu przypadkach jest to interesująca lektura, choć cena pozostawia sporo do życzenia.
Tytuł: World War II London Blitz Diary: A Woman’s Revelations Enduring War and Marriage Data wydania: 27 sierpnia 2011 ISBN: B005H7TVRE Format: Kindle Gatunek: historyczna, non-fiction Ekstrakt: 70% |