W drugiej marcowej edycji „Esensja ogląda” dwa spojrzenia na „Oza wielkiego i potężnego”, „Hitchcock”, powrót do Oscarowej „Operacji Argo”, a w DVD parę słów o „Annie Kareninie”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Agnieszka Szady [60%] Najkrócej mówiąc, film jest o jakieś pół godziny za długi. Bardzo dobry był czarno-biały początek, przedstawiający codzienną pracę tytułowego bohatera jako sztukmistrza w objazdowym cyrku. Oz (Oscar) to samolubny podrywacz i kłamczuch, kierujący się w życiu tylko pogonią za pieniędzmi. Kiedy z powodu swoich matactw musi uciekać balonem, trafia w tornado, które przenosi go do czarodziejskiej krainy, również zwącej się Oz. Twórcy znakomicie w tym miejscu wykorzystali materię filmu: obraz staje się kolorowy i panoramiczny. Zwariowane krajobrazy z gigantycznymi kamiennymi łukami z początku budzą nawet zachwyt, ale im dalej w film tym większy problem miałam z zaakceptowaniem całej tej wizualnej naiwnej baśniowości. Nienaturalna sceneria nie pasowała mi do żywych aktorów, a dodatkowo jeszcze poddani dobrej czarownicy Gliwii wystylizowani zostali wręcz groteskowo. Oscar zdaje sobie sprawę ze swoich wad, co sprawia, że mimo nich jest sympatyczny, natomiast irytowała mnie postać Gliwii, która odgrywana jest w sposób niemal mdlejący, choć z akcji wynika, że jest odważną i pozbieraną kobietą. Bardzo sympatyczna jest za to żywa porcelanowa laleczka; spodobała mi się też gra słów: w pewnym momencie pokazany jest drogowskaz z napisem „China Town”, co nie oznacza chińskiej dzielnicy, lecz miasteczko z porcelany. Dobrym chwytem jest także obsadzenie niektórych aktorów w rolach postaci z realnego i z baśniowego świata. W przeciwieństwie do większości współczesnych baśni fantasy, tutaj nie miałam wrażenia, że film jest przeznaczony zarówno dla małoletnich jak i dorosłych widzów. Jest zdecydowanie bardziej dla dzieci, i uwodzenie czarownicy Theodory oraz wypowiedzi w stylu „wciąż pamiętam zapach jego ciała” trochę do tej konwencji nie pasują. Wygląda na to, że z całego filmu najbardziej podoba mi się początek (sceny w Kansas) i koniec (pomysłowa intryga oraz punkt kulminacyjny), natomiast ze środka wycięłabym co najmniej 1/4 materiału… Małgorzata Steciak [70%] Muszę przyznać, że miałam opory przed oglądaniem tego filmu. Obawiałam się, że „Oz Wielki i Potężny” będzie jednym z tych dzieł, w których twórcy, sięgając do starej i lubianej historii, przepuszczają ją przez postmodernistyczny kocioł intertekstualnych nawiązań, aby przyciągnąć do kin nie tyle dzieci, co znudzonych rodziców/wujków/ciotki/babki (niepotrzebne skreślić). Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko takiemu zabiegowi – pod warunkiem, że jest wykonany zgrabnie i z pomysłem (przykład „Shreka”). Niestety w ostatnich latach namnożyło się filmów familijnych, które starają się zainteresować głównie pokolenie rodziców, siląc się na dowcip niezrozumiały dla najmłodszych i najczęściej mało śmieszny dla dorosłych. Dlatego w „Ozie Wielkim i Potężnym” chyba najbardziej spodobało mi się, że jest to w gruncie rzeczy tradycyjna baśń skrojona przede wszystkim na potrzeby dzieciaków. Mamy głównego bohatera, który przechodzi przemianę (James Franco), mamy piękne i przerażające czarownice (Rachel Weisz, Mila Kunis i Michelle Williams) i drużynę wiernych sidekicków – latającą małpkę i porcelanową laleczkę. Każdy z nich przeżywa przygodę w magicznym świecie i dzięki niej uczy się czegoś o sobie. Ot, klasyczna opowieść o mocy przyjaźni, wiary we własne możliwości oraz odpowiedzialności za swoje czyny. Ale jakie to ładne! Do „Oza” przekonuje także oprawa wizualna. Raimi zdecydował się na prosty, a jednak na swój sposób nowatorski zabieg połączenia dwóch odmiennych estetyk – w pierwszej, czarno-białej sekwencji, nakręconej w formacie 4:3, jesteśmy jeszcze w Kansas i obserwujemy szarą egzystencję marzącego o wielkości i sławie prestidigitatora. Natomiast kiedy za sprawą trąby powietrznej bohater ląduje w magicznej krainie Oz, obraz rozciąga się do formatu kinowego i nabiera koloru. Koncept ten w połączeniu z 3D sprawdza się wyśmienicie. Choć momentami seans „Oza” może się dłużyć (przede wszystkim rozwinięcie, któremu przydałoby się kilka ostrych cięć), film w gruncie rzeczy dostarcza satysfakcji zarówno na poziomie fabularnym, jak i estetycznym, przemycając mimochodem informację dla młodych kinomanów, że „dawno, dawno temu ktoś nakręcił takie coś, jak »Czarnoksiężnik z krainy Oz«”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Hitchcock Grzegorz Fortuna [50%] „Hitchcock” to chyba najbardziej burtonowski film z ostatnich lat, który nie został nakręcony przez Tima Burtona – reżyser Sacha Gervasi pożyczył od twórcy „Edwarda Nożycorękiego” nie tylko jego etatowego kompozytora Danny′ego Elfmana i kilka rozwiązań wizualnych, ale też sposób przedstawienia głównego bohatera i budowania konstrukcji jego charakteru. W zamyśle „Hitchcock” miał być chyba swego rodzaju odpowiedzią na „Eda Wooda”, ale efekt jest dokłanie odwrotny – podczas gdy Burton (w przekonujący sposób) przedstawiał pozbawionego talentu ekscentryka jako wielkiego marzyciela, Gervasi sprowadza geniusza do roli zwykłego dziwaka. Mistrz suspensu zdecydowanie zasługiwał na lepszą biografię.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Operacja Argo Alicja Kuciel [70%] Później niż wszyscy obejrzałam „Operację Argo”, długo po pierwszych pozytywnych opiniach znajomych, po Złotych Globach i nawet po Oskarach. Muszę przyznać, że pozytywnie się rozczarowałam, bo z reguły boję się trochę tych oskarowych (szczególnie oskarowych) filmów, ale na szczęście dzieło Bena Afflecka broni się samo. Co prawda – jak to skomentował mój towarzysz – gaci nie zrywa, ale przyzwoicie trzyma w napięciu do samego końca. Umiejętne budowanie i podtrzymywanie napięcia ejst dużym atutem filmu, w którym samej akcji jest niewiele. Delikatnie komediowe wstawki z Hollywood, sceny z ulic Teheranu, sam wstęp do filmu, dbałość o detale, charakteryzacja, oszczędna gra aktorów, ciekawa praca kamery tworzą razem solidny kawałek kina. Mam pewne zastrzeżenia do zbytniego udramatyzowania scen na lotnisku, co moim zdaniem trochę złamało klimat filmu, niemniej jednak „Operację Argo” mogę polecić każdemu z czystym sumieniem.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Anna Karenina Alicja Kuciel [60%] Mam problem z zachodnimi ekranizacjami rosyjskiej literatury, bo jak nie przepadam za kinem naszych sąsiadów (zaszłości z przeszłości), tak nie widziałam jeszcze żadnego zachodniego czy amerykańskiego filmu, który by potrafił oddać pełnię rosyjskiej duszy. W najnowszej ekranizacji powieści Tołstoja też mi tego zabrakło. Niewątpliwie reżyser Joe Wright i scenarzysta Tom Stoppard dołożyli wszelkich starań, żeby film był inny niż do tej pory, i muszę przyznać, że ten teatralno-muzyczny sposób ujęcia tej historii zrobił na mnie duże wrażenie. Niestety w tym przepychu formy zagubiła mi się całkowicie treść. Gdybym nie znała wcześniej książki, nie widziała filmu z Sophie Marceau i Seanem Beanem (to był Wroński prawie idealny, bo niestety nie rosyjski) to chyba bym się zgubiła w tym tańcu postaci. Szkoda, bo aktorzy zagrali doskonali i sporo sobie po nich obiecywałam. Najbardziej zapadł mi w pamięć Jude Law w roli Karenina. Jednak to za mało, żeby ocenić ten film wysoko.
Tytuł: Oz Wielki i Potężny Tytuł oryginalny: Oz The Great And Powerful Data premiery: 8 marca 2013 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: USA Gatunek: fantasy Ekstrakt: 70%
Tytuł: Hitchcock Data premiery: 1 marca 2013 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Gatunek: biograficzny, dramat Ekstrakt: 50%
Tytuł: Operacja Argo Tytuł oryginalny: Argo Data premiery: 30 listopada 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Gatunek: dramat, komedia Ekstrakt: 70%
Tytuł: Anna Karenina Data premiery: 23 listopada 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Francja, Wielka Brytania Czas projekcji: 130 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 60% |