powrót; do indeksunastwpna strona

nr 05 (CXXVII)
czerwiec 2013

30 dziecięcych okładek płyt na Dzień Dziecka
ciąg dalszy z poprzedniej strony
„Placebo” Placebo (1996)
Debiut Placebo wzbudził zasłużone zainteresowanie zarówno fanów, jak i krytyków. Stało się tak nie tylko ze względu na świetne kompozycje, ale, przynajmniej początkowo, ze względu na niejednoznaczność seksualną jej członków. Jeśli brać pod uwagę teksty Briana Molko, okładka „Placebo” wydaje się wyjątkowo stonowana. Choć trzeba przyznać, że chłopiec ze zdeformowaną twarzą przykuwa uwagę.
„Problem Child” Roy Orbison (1957)
Gdyby w 1957 roku, a więc kiedy ukazał się singiel „Problem Child”, na jego okładce widniała fotka chłopca z papierosem czytającego książkę ze słowem „sex” na okładce, zapewne do dziś byłaby ona uznawana za jeden z najbardziej obrazoburczych momentów w historii popkultury. Jednak w 1988 roku, kiedy zdjęcie ozdobiło jego reedycję, nikogo nie zaszokowało. Dodajmy, że była to część większej całości: „Sun Session 1956-8…”, zbioru rarytasów z początku kariery artysty.
„Punk Rock Song” Bad Religion (1996)
Uwaga dla nieostrożnych – mówimy o singlu Bad Religion z płyty „The Gray Race” i nie należy mylić go z kilka lat późniejszą składanką największych przebojów zespołu „Punk Rock Songs”. Interesujący nas utwór został wydany w limitowanym nakładzie na kolorowym winylu. Okładkę przedstawiającą ojca i syna na polowaniu w centrum miasta narysował nadworny grafik Bad Religion, Jerry Mahoney. Cóż, nic tak nie łączy pokoleń jak wspólnie ustrzelona dziczyzna…
„Schoolboys in Disgrace” The Kinks (1975)
Jakoś tak dziwnie się składa, że dla większości rockmanów szkoła była traumatycznym doświadczeniem. Nieraz dawali tego wyraz w swej twórczości, jak Pink Floyd w „Another Brick in the Wall, Part 2”, Alice Cooper w „School’s Out” i właśnie The Kinks w „Schoolboys in Disgrace”. Jest to album koncepcyjny opowiadający o szkolnym gangu, który wreszcie zostaje publicznie upokorzony przez nauczycieli, co zmienia ich spojrzenie na świat. Płyta stanowi swoisty prolog do wcześniejszej, dwualbumowej rock opery „Preservation”. Rysunek ukazuje sam moment publicznego wymierzenia kary głównemu bohaterowi. Został stworzony przez długoletniego perkusistę T.Rex Mickeya Finna i jest częstym gościem w rankingach na najbrzydszą okładkę wszech czasów.
„See Jungle! See Jungle! Go Join Your Gang, Yeah! City All Over! Go Ape Crazy!” Bow Wow Wow (1981)
Gdybyśmy robili zestawienie najdziwniejszych nazw płyt, drugi longplay Bow Wow Wow na pewno by się tam znalazł. U nas natomiast załapał się ze względu na okładkę z nagą Anabellą Lwin, wokalistką formacji, która nie skończyła 15 lat. Manager zespołu Malcolm McLaren (ten sam, który wykreował The Sex Pistols) miał nadzieję, że skandal przysłuży się grupie. Nie pomylił się, choć zapewne nie podejrzewał, że na wniosek matki Anabelli dochodzenie w tej sprawie rozpocznie Scotland Yard. A przecież to tylko niewinna parafraza obrazu „Śniadanie na trawie” Maneta.
„Seventh Son of a Seventh Son” Iron Maiden (1988)
Siódmy album w dorobku Iron Madien należy do jednych z najbardziej kontrowersyjnych. Nie tylko ze względu na dość okrutną okładkę, ale przede wszystkim dlatego, że sporo starych fanów zespołu zarzuciło grupie zbytnie zmiękczenie brzmienia i otarcie się o popową estetykę. Większość jednak nie krępuje się i śmiało zalicza krążek do najlepszych w dyskografii grupy. Wspomniany wizerunek Eddiego (maskotki Iron Maiden), trzymającego zrozpaczony płód, tak jak i wcześniejsze jego wcielenia, wyszedł spod ręki Dereka Riggsa i zwyczajowo naszpikowany jest szczegółami, które nawiązują do wcześniejszych okładek Żelaznej Dziewicy oraz do dziewiątego kręgu piekieł opisanego przez Dantego, Ogrodu Rajskiego, yin i yang i nie tylko.
„Suffer” Bad Religion (1988)
To już druga okładka Bad Religion w naszym zestawieniu i zarazem druga narysowana przez Jerry’ego Mahoneya. Płonący nastolatek z koszulką z logo zespołu stał się ikoną kalifornijskiego rocka i pojawia się na licznych kolekcjonerskich gadżetach zespołu oraz w popkulturze. Dodajmy, że do trwającego niespełna pół godziny krążka „Sufler” przylgnął przydomek „najbardziej inspirującej płyty lat 80.”
„The Wild Life” Slaughter (1992)
Droga do pozostania gwiazdą rocka jest wyboista i kręta. Przekonuje się o tym na własnej skórze młodociany bohater okładki drugiego krążka glammetalowej formacji Slaughter. Jeśli jest nim któryś z muzyków formacji, dziś można śmiało powiedzieć, że warto było cierpieć. U nas Slaughter jest może mało znanym zespołem, ale w USA miał kilka przebojów, natomiast omawiany krążek pokrył się tam złotem.
„Untouchables” Korn (2002)
Choć „Untouchables” to najgorzej sprzedająca się płyta Kornu, ozdabia ją jedna z najbardziej rozpoznawalnych okładek zespołu. Nic dziwnego, ponieważ wkurzone dzieciaki, które z niej spoglądają, doskonale oddają gniewny klimat twórczości kapeli. Warto przy okazji dodać, że w internecie można znaleźć „Untouchables” ozdobione innymi okładkami. Bierze się to stąd, że tuż przed premierą album wyciekł do sieci w formie promocyjnej, nieco innej niż ta powszechnie znana.
„Virgin Killer” Scorpions (1976)
Scorpionsi, nim nagrali hymn „Wings of Change”, wielokrotnie borykali się z kontrowersjami wokół okładek swoich płyt. Pierwszy raz miało to miejsce w 1976 roku za sprawą nagiej dziesięciolatki Jaqueline z „Virgin Killer”. Z powodu protestów szybko wymieniono ją na mało poruszającą fotkę całego zespołu. Dziś muzycy wstydzą się tamtego zdjęcia i zgodnie uważają, że było to przegięcie z ich strony. Zwłaszcza że mała Jaqueline nie przestaje szokować i dziś. Nie tak dawno temu fundacja zajmująca się wykrywaniem treści o charakterze pedofilskim zablokowała stronę w Wikipedii poświęconą temu albumowi.
„War” U2 (1983)
Chłopiec z gniewnym spojrzeniem, którego widzimy na zdjęciu zdobiącym genialny krążek „War” U2 to Peter Rowan. Ten sam, którego możemy oglądać na zaledwie trzy lata starszym debiucie grupy. Wtedy był jednak tak niewinny i śliczny, że ekipie Bono zarzucono promowanie pedofilii, co niestety źle świadczy o stawiających owe zarzuty. Niemniej Rowan okazał się tak przekonującym modelem, a sesje zdjęciowe z jego udziałem na tyle ciekawe, że postanowiono jego wizerunek wykorzystać jeszcze dwukrotnie, na kompilacjach „The Best of 1980-1990” (1998) i „Early Demos”, które wchodzi w skład boksu „The Complete U2” (2004). Dziś Peter jest wziętym fotografem, tak więc zdjęcia przewijają się przez całe jego życie.
„Yesterday & Today” The Beatles (1966)
Beatlesi widzieli, w jaki sposób sprawić, by ich płyty osiągały astronomiczne kwoty wśród kolekcjonerów. Wystarczyło tylko wypuścić na rynek album z wyjątkowo kontrowersyjną okładką – w tym wypadku chodziło o uśmiechniętych muzyków w rzeźnickich fartuchach z porozrzucanymi kawałkami mięsa i lalek (które zapewne miały symbolizować dzieci). Ponieważ zdjęcie spotkało się z błyskawiczną krytyką, nakład natychmiast wycofano, a na „rzeźnickie zdjęcie” naklejono inne, o wiele bardziej tradycyjne (Beatlesi z walizką). Dziś to pierwsze wydanie jest jednym z najbardziej poszukiwanych przez fanów, a ceny egzemplarzy na aukcjach sięgają tysięcy dolarów.
„Youthanasia” Megadeth (1994)
Nieco wyżej mogliśmy podziwiać, jak do kwestii aborcji podchodzą członkowie Cannibal Corpse, teraz czas na Megadeth. Rudy gitarzysta i wokalista nie jest jednak aż tak żądny krwi i postawił na bardziej symboliczne zdjęcie. Odpowiada za nie Hugh Syme, najbardziej znany z prac dla Rush, ale współpracujący również z takimi sławami jak Dream Theater, Whitesnake i Bon Jovi (słynne „New Jersey”).
I na koniec jako bonus:
„Nevermind” Nirvany (1991)
Niemowlak z siusiakiem na wierzchu, płynący za dolarem na haczyku to już absolutna klasyka i chyba najbardziej znane dziecięce zdjęcie zdobiące okładkę płyty. Po prostu: „Smells Like Teen Spirit”…
powrót; do indeksunastwpna strona

144
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.