„House of Wolves” początkowo wyglądało na kolejną strategię, w której, niczym w wielu innych tytułach, będziemy budować, rozwijać się, produkować coraz silniejsze jednostki i walczyć ze złem. Okazało się jednak, że rzecz się ma trochę inaczej.  | ‹House of Wolves›
|
Zasady typowego RTS-a zostały zachowane: mamy swoich robotników, których posyłamy do wycinania drzew, polowania i zdobywania surowców. Za zgromadzone zasoby kupujemy nowe budynki oraz wojowników. Nie ma co jednak oczekiwać wielkiej skali, rozwijania struktur i rekrutacji coraz to silniejszych wojowników. „House of Wolves” jest niezwykle uproszczonym, jednym scenariuszem, w którym musimy jak najszybciej rozwinąć swoje małe osiedle i pokonać wrogów (ubranych w czerwone wdzianka – żeby nie było wątpliwości, kto jest tym złym). Początkowo podszedłem do gry jak do kolejnej wariacji na temat „Warcrafta”. Tymczasem kolejne fale wrogów (najeżdżające nasze osiedle w regularnych odstępach czasu) nie pozwalały na zbytnie rozleniwienie. Trzeba było kombinować, rekrutować i szykować się do walki. I to właśnie owa dynamika rozgrywki wydaje się największą zaletą „House of Wolves”. Nie ma czasu na obmyślanie skomplikowanych strategii (zresztą na dwuwymiarowej mapie, na której możemy iść albo w prawo, albo w lewo, nie miałoby to większego sensu). Choć zwycięstwo w pierwszej rozgrywce zajęło mi aż godzinę, myślę że w kolejnych starciach ze złymi, czerwonymi wrogami pójdzie mi lepiej.
Tytuł: House of Wolves |