„Tears on Tape” to już ósmy studyjny album tego fińskiego zespołu, którego muzyka z pewnością ma tyle samo zagorzałych sympatyków, co przeciwników. Najnowsza płyta HIM wydaje się idealnym powodem do… powiększenia się obu tych grup.  |  | ‹Tears on Tape›
|
Co jest przyczyną takiego podziału wśród fanów muzyki? Poetyka tekstów Villego Valo? Charakterystyczne kompozycje, czerpiące garściami z klasyki ciężkiego, melodyjnego rocka, mocno doprawione inspiracjami ze świata muzyki pop? Odpowiedź jest prosta – całokształt. Jednych irytuje i odrzuca, innych zachwyca i zostają przy muzyce Finów dłużej. Na jak długo – to już kwestia indywidualna. Problem w tym, że pomimo kosmetycznych zmian, które Valo z kolegami z zespołu wprowadził od początków istnienia grupy, jej trzon pozostał właściwie bez zmian. Raz stylistycznie jest mu bliżej do sabbathowego hard rocka, doprawionego gotycko-doomową melancholią à la Type O Negative, innym razem wpływy popowe wyraźnie dominują. Na „Tears on Tape” jest zatem to, czego można się było po HIM spodziewać, jednak proporcje w tej mieszance tym razem są zbyt zmienne i nie jest to refleksja po pierwszym zetknięciu się z albumem. Wrażenie niezbyt przyjemnego „zepsucia” całkiem udanych utworów narasta z każdym powrotem do krążka, a głównym jego powodem są… partie wokalne lidera zespołu. Idealnie pasują do powiedzenia „co za dużo, to niezdrowo”: nagromadzenie w irytująco słodki sposób przeciągniętych fraz i przesadnie tkliwe chórki mogą skutecznie odrzucać nawet najbardziej wytrwałych słuchaczy. Doskonałym na to przykładem jest już singlowa, tytułowa piosenka, dodatkowo zmiękczona motywem klawiszowym, czy następujący po niej na płycie „Into the Night”, prowadzony przez ostry, zadziorny riff gitary. Refren – delikatnie określając – psuje całkiem niezły efekt. Można by wybaczyć nawet nadużywanie wygładzających dźwięków gitary akustycznej. Czasem wcale nie przeszkadzają, a stanowią dość interesujące dopełnienie aranżacji, jak w najcięższym na płycie „All Lips Go Blue”, nieco przypominającym „The Sacrament” sprzed dekady. Drugą kompozycją, którą można umieścić w czołówce najlepszych utworów z „Tears on Tape”, jest „I Will Be the End of You” – bardzo gitarowa, utrzymana w szybkim tempie piosenka, która miałaby szansę zostać przebojem, pomimo braku ociekających słodyczą brzmień. Pewnym novum są cztery, głównie instrumentalne (choć można w nich usłyszeć także wokalizy Valo), miniaturki. Dwie z nich stanowią intro i outro albumu, pozostałe umieszczone zostały przed „No Love” i po „Drawn & Quartered”. Tutaj należą się oklaski: te przerywniki w pewnym sensie wynagradzają wspomniane niedostatki krążka. Ostatnie trzy utwory (łącznie z wymienionymi wyżej, nie licząc instrumentalnych fragmentów) to zdecydowanie najbardziej udana część albumu. Wyszczególnić z tego grona należałoby „W.L.S.T.D.” – zaśpiewane niżej niż reszta utworów, z partią klawiszy jakby inspirowaną new romantic, połączoną z ciężkim riffem. Gdyby cała płyta była złożona z kompozycji na tym poziomie, nie byłoby powodów do narzekań. Podsumowując: Ville Valo z zespołem nagrał płytę przede wszystkim bardzo nierówną. Gdyby pozbyć się mniej więcej połowy kompozycji lub gdyby ewentualnie lider HIM zrezygnował z wyeksponowanej do przesady słodyczy w partiach wokalnych – byłoby wspaniale. Na pewno nie odkrywczo, bo jest to jedna z formacji, którą można oskarżyć o powolne, systematyczne zjadanie własnego ogona, ale po prostu… lepiej. Bez niepotrzebnego zmiękczania solidnej, rockowej podstawy i z większą szansą na powodzenie wśród wielbicieli nieco mocniejszych gitarowych dźwięków.
Tytuł: Tears on Tape Wykonawca / Kompozytor: HimData wydania: 29 kwietnia 2013 Nośnik: CD Czas trwania: 40:56 Gatunek: rock Utwory CD1 1) Unleash the Red: 1:07 2) All Lips Go Blue: 3:49 3) Love Without Tears: 3:37 4) I Will Be the End of You: 3:33 5) Tears on Tape: 3:21 6) Into the Night: 3:36 7) Hearts at War: 3:46 8) Trapped in Autumn: 1:33 9) No Love: 3:30 10) Drawn & Quartered: 5:13 11) Lucifer's Chorale: 1:18 12) W.L.S.T.D.: 4:12 13) Kiss the Void: 2:21 Ekstrakt: 60% |