Zbiór felietonów Krzysztofa Vargi nie nastraja optymistycznie – spod płaszcza ironii i szydery wyłania się smutny obraz kraju, który mistrzem może być jedynie w tytułowej kategorii – „Polska mistrzem Polski” i tylko Polski, niczego więcej.  |  | ‹Polska mistrzem Polski›
|
Dobrych felietonistów można w naszym kraju policzyć na palcach jednej ręki; żeby wymienić najlepszych, ręka owa mogłaby ulec tragicznemu wypadkowi i zachować palce dwa. Jeden dla Jerzego Pilcha, to wiadome od dawna. Drugi w ostatnim czasie zawłaszczył Krzysztof Varga i ani myśli go oddawać. Teksty Vargi można czytać w każdy czwartek w „Dużym Formacie”, reporterskim dodatku do „Gazety Wyborczej” (choć, biorąc po uwagę jego zawartość, to raczej czwartkową „GW” nazwałbym dodatkiem do „Formatu”). Pisarz określa się w tych felietonach mianem „wszystkożercy”, czyli pojęciem zaczerpniętym od Zygmunta Baumana, który w ten sposób tytułuje uczestników dzisiejszej „kultury supermarketu”, w której na półkach leżą zarówno produkty kultury wysokiej, jak i niskiej, a odbiorca korzysta z nich naprzemiennie. Taki jest też Varga – tu sobie obejrzy sztukę teatralną, ale zaraz zakąsi „Kacem Wawą"; tu pójdzie do opery, ale wróciwszy do domu połknie w całości sezon „Lostów”. I jest mu z tym dobrze, podobnie jak nam jest dobrze z Vargi pisaniem. Powiedzmy sobie wprost: stały kąt w gazecie, nazwany „Kajetem konesera” i traktujący jedynie o sztuce tak zwanej wysokiej, byłby interesujący przez tydzień, góra dwa tygodnie (jeśli w tym drugim bylibyśmy akurat na urlopie). Siła tych felietonów polega na tym, że dotyczą w większości rzeczy znanych właściwie wszystkim – od publiki „pudelkowej” aż po tych, którzy z internetu korzystają sporadycznie, ale telewizora z domu jeszcze nie wyrzucili. Varga bierze na warsztat te mniej udane dzieci polskiej kultury i z uporem maniaka klepie ich blachę, ale nie tak, by wyprostować, ale by jeszcze wyraźniej uwypuklić idiotyzmy, z jakich się składają – a często bywa, że innych elementów już takie klepane dziecko nie posiada. Dostaje się twórcom polskim komedii („bigos zjełczałych gagów i zgniłych grepsów” – to o filmie „Kac Wawa”), dostaje literatom, czasem politykom. Choć polityki tu zbyt wiele nie ma, pisarz nie idzie aż na taką łatwiznę, a może iść nie chce, bo uważa, że z tą klasą walczyć nie ma sensu, ona sobie dowala sama w każdym występie przed kamerami. Bierze się zatem za bary z kulturą, słusznie uznając, że to jest dla narodu ważniejsze i jeśli ma ów naród poczucie humoru rodem z polskich komedii, to zmierza do samozagłady – trzeba więc ratować. I Varga ratuje, raz po raz poświęcając się i uczestnicząc w kulturze dramatycznie niskiej, maglując ją potem w felietonach, punktując głupotę, hipokryzję i to, czym nasza kultura niska jeszcze błyszczy. Ale na tym nie koniec. Z tych wszystkich felietonów, poza sylwetką kulturowego Don Kichota, wyłania się jeszcze człowiek tzw. starego systemu, dla którego większą wartość przedstawiają żółknące i starzejące się na półkach tomiszcza niż e-booki; który nad przesyłane przez internet pliki muzyczne i filmowe zawsze przedłoży nośnik fizyczny. Pisarz celnie kpi prosząc, by mu pokazano kolekcję książek na tablecie, zestawiając to z domową biblioteczką. Choć daleko mi do bycia rówieśnikiem Vargi, to w tych momentach jego tekstów chętnie bym takim rówieśnikiem został – kimś, kto większość życia spędził w kulturze przedsmartfonowej, przedtabletowej i w ogóle przedinternetowej. Lansowana przez Vargę postawa kulturożercy-zbieracza jest mi jak najbardziej bliska, w taką postawę chętnie uciekam przed wszystkimi dyskusjami o kulturze i dostępie do niej – otwierajcie sobie, panowie, co chcecie, uwalniajcie dostępy, ale niech nam to, na litość, nie zamyka księgarń i reszty sklepów! Na koniec o tym, że Varga jest jeden. Nie ma Vargi-pisarza i Vargi-felietonisty, pióro i fraza są te same, przynajmniej jeśli wziąć ostatnie w dorobku dzieło autora, czyli kapitalne „Trociny”. Przesłanie tez jest jedno – z naszą kulturą jest kiepsko, kiepsko jest z nami samymi i być może kiepsko jest w ogóle, może z ogólnej kiepścizny ratunku już nie ma. Ale jeśli jednak jest i ktoś chciałby go odnaleźć, „Polska mistrzem Polski” jest dobrym miejscem, by zacząć.
Tytuł: Polska mistrzem Polski Data wydania: 6 września 2012 ISBN: 978-83-268-0761-9 Format: 342s. 140×215mm; oprawa twarda Cena: 39,99 Gatunek: non-fiction Ekstrakt: 90% |