Najnowsza książka Chrisa Becketta zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na nominację do prestiżowej BSFA. Jak można przekonać się z zamieszczonych na okładce pochwał, jest to niesamowita i oszałamiająca powieść, oferująca klasyczny temat opowiedziany w piękny sposób. W większości przypadków muszę się zgodzić z tymi opiniami: „Dark Eden” jest bowiem książką niezwykłą.  |  | ‹Dark Eden›
|
Podstawowym elementem tejże niezwykłości jest świat przedstawiony, tytułowy Mroczny Raj, odległa planeta orbitująca w układzie pozbawionym słońca. Oczywiście trzeba tutaj zawiesić naszą niewiarę i przyjąć konwencję SF oferowaną przez Becketta. Zamiast zadawać pytania o to, wokół czego w takim razie orbituje Eden, jak to się stało, że planeta zdołała wytworzyć warunki sprzyjające życiu i jak to samo życie (pozbawione przecież zewnętrznego źródła światła) zdołało się rozwinąć, powinniśmy spokojnie usiąść i delektować się pomysłowością autora. Planetę, poza ludźmi, zamieszkują zwierzęta posiadające na głowach własne pseudo-latarnie oraz czające się w mroku drapieżniki, a przy tym wszyscy szukają schronienia w lasach pełnych wielkich drzew, których owoce emitują światło. Cała wizja, nawet jeśli niezbyt realistyczna, potrafi oczarować, szczególnie kiedy w późniejszych rozdziałach autor zabiera nas w podróż po swoim świecie. Główni bohaterowie tej opowieści to potomkowie dość przypadkowych (i wyjątkowo niefortunnych) przybyszów, którzy musieli się jakoś przystosować do niesprzyjających, mrocznych warunków Edenu. Beckett oferuje nam dwa podejścia: jedno pozwala przyjrzeć się kilku poszczególnym postaciom, ich wewnętrznym rozterkom i myślom; drugie, nieco szersze, skupia się na całym społeczeństwie-rodzinie, które rozwinęło się na Edenie z pierwszych rodziców, Angeli i Toma. Główna rola w powieści przypadła w udziale Johnowi Redlanternowi, który zamiast akceptować przyjęte normy i zasady rządzące społecznością, wyrasta na nonkonformistę i buntownika. Zdając sobie sprawę, że panująca od wielu lat stagnacja jest zgubna dla całej grupy, stara się on (bezskutecznie) przemówić innym do rozsądku. Ale dawne uprzedzenia i przywiązanie do tradycji są zbyt silne. Tu wychodzi na pierwszy plan społeczny, kulturalny, a nawet religijny aspekt powieści. Ludzie na Edenie pochodzą z Ziemi; kiedy dwa statki przypadkiem dotarły na tę planetę, wśród ich załogi doszło do podziału. Angela i Tom postanowili tu pozostać czekając na ratunek, podczas gdy trójka pozostałych kompanów zabrała ze sobą ostatni sprawny okręt i ruszyła między gwiazdy, by sprowadzić pomoc. Minęło wiele dziesiątek lat, ale ratunek nie nadszedł. Kolejne pokolenia (wszystkie pochodzące od wspólnych rodziców, w efekcie krzyżujące się ze swoimi bliższymi i dalszymi krewnymi) zostały więc wychowane w duchu wiary w pomoc, która pewnego dnia przybędzie, by zabrać ich z powrotem na Ziemię. Zamiast rozwijać się, całe społeczeństwo trwa w stagnacji wyczekując zbawienia, biegając po lesie w samych przepaskach biodrowych i polując na miejscowe zwierzęta. Wszyscy wzdrygają się nawet na myśl o opuszczeniu ich niewielkiej enklawy, bo przecież to właśnie z nią związane jest główne miejsce kultu – kamienny krąg, w którym wiele lat temu wylądował statek z Angelą i Tomem. Ale wszystko ma swój koniec. Kiedy John zaczyna kwestionować zasady rządzące rodziną, jej stagnację, brak rozwoju i kurczowe trzymanie się jednego miejsca, bardzo szybko staje się pariasem. Beckett nie przedstawia nam głównego bohatera jako oświeconego proroka bez skazy, człowieka gotowego poświęcić się w imię idei. Owszem, jest w nim coś niezwykłego, wewnętrzny bunt, który nigdy nie pozwala mu spocząć na laurach, gnając go wciąż naprzód, a liczne nawiązania biblijne (niezbyt nachalne, choć rozpoznawalne) nadają historii trochę starotestamentowego wymiaru. Jednak John jest przede wszystkim niezwykle aroganckim nastolatkiem – choć musiał szybko dorosnąć, to jednak w jego relacjach z Tiną (które dość ciężko jednoznacznie określić) i innymi krewniakami ciężko dopatrzeć się cech wymaganych od wielkiego przywódcy. Jak w pewnym momencie sam stwierdza, umiejętności wielu jego towarzyszy przewyższają to, co sam potrafi. Głównym wyróżnikiem staje się jednak dążenie Johna do ciągłych zmian, parcie naprzód, ciągłe nieukontentowanie – tak odmiennego od pustej stagnacji reszty rodziny. Czy John osiąga sukces? Do pewnego stopnia tak. Z drugiej jednak strony staje się wygnańcem, może nie tyle z samego Edenu, ile z rodziny. Jednak dla buntownika z wyboru, jakim jest ten bohater, nie stanowi to przeszkody, pozwalając na dalszy niczym nie skrępowany rozwój własnych idei. Jako jedyny krytycznie myślący człowiek w swojej grupie bezustannie ciągnie za sobą opornych towarzyszy, którzy gotowi byliby osiąść w każdym nadającym się do tego miejscu i wieść dalej swoje nudne, monotonne życie. Oczywiście, mimo tych wszystkich pochwał, Beckett nie uniknął drobnych potknięć i powielania wielu klasycznych wzorców fabularnych. Musi oczywiście istnieć postać funkcjonująca jako arcywróg Johna, a przebieg wydarzeń, choć bywa miejscami zaskakujący, wydaje się biec doskonale nam znaną ścieżką. Także zakończenie pozostawia wiele do życzenia, a niektóre metaforyczne sceny i elementy wplecione w fabułę wydają się być wciśnięte tam na siłę. Chris Beckett wypada bardzo dobrze, oczarowując barwnym, mrocznym światem i intrygując niecodziennym, zamkniętym społeczeństwem, które nie chce spojrzeć prawdzie w oczy. Zakończenie „Dark Eden” wyraźnie sugeruje, że doczekamy się ciągu dalszego. Ale czy autor zdoła powtórzyć swój sukces?
Tytuł: Dark Eden Data wydania: 12 stycznia 2012 ISBN: B006G0VGEM Format: Kindle Cena: $ 12,49 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 80% |