Chyba każdy ma na półce figurkę słonika lub innego zwierzątka, otrzymaną na szczęście przed egzaminem czy przywiezioną z podróży. Na niektórych półkach stoją jednak figurki, za którymi kryje się bardziej złożona historia.  |  | ‹Zając o bursztynowych oczach›
|
Autor „Zająca o bursztynowych oczach” jest potomkiem arystokratycznej rodziny Ephrussich, pochodzącej z polskiego Berdyczowa. Rodzina zaczynała jako żydowscy handlarze zbożem, by z czasem powiększać majątek, a w XIX wieku otworzyć bank, który stał się jedną z najbogatszych instytucji w Europie. Dzięki zgromadzonej fortunie Ephrussi przez lata byli obecni na paryskich i wiedeńskich salonach, wżeniali się w znakomite zachodnie rody, kolekcjonowali dzieła sztuki i zostawali jej mecenasami. Kres świetności rodu nastąpił, gdy w 1938 rodu do Wiednia wkroczyli naziści. Członkowie rodziny musieli uciekać w różne strony świata, a z olbrzymiego majątku nie pozostało niemal nic. Przepadł bank, rodzinne posiadłości i zbiory, włącznie z obrazami Renoira i Tycjana. Jedyne, co ocalało, to kolekcja japońskich figurek, które były tak małe, że służąca Ephrussich mogła je wynieść ukryte w fartuszku, schować przed gestapo zaszyte w materacu, a po wojnie oddać pozostałym przy życiu członkom rodziny. W latach 90., po śmierci ostatniego z bezpośrednich spadkobierców, figurki trafiły w ręce dalszego krewnego Ephrussich, Edmunda de Waala, brytyjskiego artysty-ceramika. Z racji zawodu de Waal potrafił docenić staranność, z jaką wykonano małe rzeźby, a z racji pochodzenia kryjącą się za nimi historię. Te dwa powody sprawiły, że zdecydował się napisać książkę, która przybliżyłaby historię małych netsuke, bo tak z japońskiego nazywa się ten rodzaj rękodzieła. Rezultat okazał się na tyle udany, aby „Zając…” zdobył liczne nagrody literackie, w tym Nagrodę Brytyjskich Księgarzy, a w Polsce ukazał się z rekomendacjami Antoniego Libery i Jacka Dehnela. A wszystko zaczęło się w czasach francuskiego fin de siècle kiedy dopiero co przybyły do Paryża Charles Ephrussi uległ modzie na orientalne ozdoby i kupił wyłożoną na wystawie kolekcję netsuke. Wykonane z kości słoniowej figurki przedstawiały najrozmaitsze sylwetki – od tytułowego zająca o bursztynowych oczach, przez pogrążonych w modlitwie mnichów, po młode kobiety kopulujące z ośmiornicami (jak widać, ten niepokojący fetysz nie narodził się w wyobraźni twórców hentajów, ale istniał w japońskiej kulturze już przed wiekami). Zakupione figurki zwiedzają kawał świata, a wraz z nimi saga przenosi się w inne miejsca. W okresie, gdy Ephrussi gromadzą majątek, opowieść jest nieco zbyt lukrowa i momentami nużąca. Znacznie ciekawsza staje się w czasach pożogi i następujących po niej nowych porządków. Cóż – ciekawe czasy to niekoniecznie spokojne czasy. De Waal napisał rodzinną sagę wyrafinowanym, estetyzującym stylem, jak przystało na potomka arystokratów. Opowieść ma w sobie urok, który nie każdemu zrekompensuje brak sensacyjnej fabuły, ale który powinni docenić miłośnicy niespiesznej, bogatej językowo literatury, zwłaszcza jeśli mają w sobie trochę zamiłowania do sztuki. Tym bardziej szkoda, że polski wydawca opatrzył rodzime wydanie w wyjątkowo okropną okładkę, nie pasującą do eleganckiej treści.
Tytuł: Zając o bursztynowych oczach Tytuł oryginalny: The Hare With Amber Eyes Data wydania: 3 kwietnia 2013 ISBN: 978-83-7536-516-0 Format: 392s. 133×215mm; oprawa twarda Cena: 44,90 Gatunek: biograficzna / wspomnienia, non-fiction Ekstrakt: 70% |