powrót; do indeksunastwpna strona

nr 05 (CXXVII)
czerwiec 2013

Co zrobię, kiedy wrócę
ciąg dalszy z poprzedniej strony
− Tak czy nie?! – warknął szef.
− To nie jest takie proste. Powiedzmy, że jest w pół drogi pomiędzy „tak” i „nie"…
− To nagraj tylko tę połówkę, która jest na „tak"! – Rozmówca zarechotał. – A na poważnie to weź się do roboty. Chcesz mieć angaż na stałe? To nagraj babsztyla. Masz czas do jutra wieczór. Potem wyślę do niej Iwonę. Wiesz, co to oznacza? Że wyfruniesz ze stacji. – Rafał wiedział aż za dobrze, szef nie musiał tego przypominać.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Rafał rozłączył się. Od roku pracował dla GTV, teoretycznie jako reporter na pół etatu, a faktycznie jako człowiek do wszystkiego po dziesięć godzin na dobę i bez stałej umowy. Całkowity przypadek sprawił, że kiedy zrobiło się głośno o Irku, a GTV zdobyła prawa do transmisji, Rafał skojarzył, że matka Irka to długoletnia znajoma jego ciotki Edyty. Wtedy zdecydował postawić wszystko na jedną szalę – obiecał szefowi, że zdobędzie nagranie wypowiedzi matki Irka do programu na jego temat. W zamian miał dostać stałą umowę, pełną pensję i stanowisko redaktora. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że kobieta może po prostu nie zgodzić się na nagranie, bo od dwunastu lat nie ma kontaktu z synem.
Zmieniło się światło i samochody ruszyły. Rafał odruchowo spojrzał w lewo, w stronę bezgłośnej oponentki. Przez chwilę poczuł ukłucie strachu, kiedy zobaczył, że kobieta rozmawia przez telefon. Pomyślał, że może dzwoni do chłopaka czy narzeczonego, żeby przyjechał i pomścił jej zniewagę, ale zaraz pomyślał, że przecież i tak go nie namierzą. Samochód był zarejestrowany na firmę leasingową, a kiedy wieczorem Rafał odda go kierownikowi floty i wszystko będzie w porządku, wszelkie kwity powędrują do kosza. Ostatecznie uspokoił się, kiedy zobaczył, że kobieta zaniosła się śmiechem.
Po przejechaniu kilku kilometrów do Rafała dotarło, że właśnie odkrył sposób jak zdobyć nagranie z matką Irka.
• • •
Tydzień przed oficjalną datą startu misji Irka jego agent wysłał mediom komunikat, że skok zostanie wykonany nie z wysokości czterdziestu, ale pięćdziesięciu kilometrów nad ziemią. Było to zaplanowane dużo wcześniej, a treningi i prace techniczne od początku prowadzono w celu przygotowania skoku z takiej wysokości. Jednak sponsor uznał, że takie dawkowanie emocji poprawi atrakcyjność przedsięwzięcia.
Pokazana w GTV symulacja komputerowa przedstawiała wynoszenie kapsuły za pomocą specjalnej rakiety na wysokość pięćdziesięciu kilometrów, a następnie zwolnienie i zatrzymanie jej lotu. Wtedy Irek będzie miał minutę na wyskoczenie z kapsuły, która chwilę później zacznie opadać. I człowiek, i maszyna, mieli bezpiecznie wylądować dzięki spadochronom.
− Nie, nie ma takiego ryzyka. – Kamera pokazała twarz profesora Kończyka, wybitnego fizyka zatrudnionego w ramach projektu jako szef zespołu naukowców. GTV transmitowała ostatnią konferencję prasową przed ekspedycją. – Na tej wysokości siła grawitacji jest tylko nieznacznie niższa niż na powierzchni. To jest dosłownie parę procent. Dlatego Irek będzie spadał zaledwie parę minut.
Za stołem konferencyjnym oprócz profesora siedział przedstawiciel sponsora oraz kierownik całego projektu. I rzecz jasna Irek.
− Czy poza samym skokiem przedsięwzięcie ma jakąś wartość naukową?
− Oczywiście – żachnął się profesor. – Kapsuła wyposażona jest w czujniki i rejestratory, a do specjalnych pojemników zostaną pobrane próbki powietrza. Dzięki temu znacznie poszerzymy naszą wiedzę o atmosferze Ziemi.
− Również skafander Irka ma możliwość zapisu danych – uzupełnił szef projektu. – I przede wszystkim kamerę, dzięki czemu zyskamy niepowtarzalny materiał wideo.
− Czy będzie on dostępny w Internecie?
− Na początku tylko na naszej stronie – odpowiedział sponsor. – I bez możliwości pobierania czy udostępniania filmu. Ale niedługo potem będzie powszechnie dostępny! – dodał szybko, uciszając tą wypowiedzią buczenie wśród dziennikarzy.
− Również rakieta wynosząca będzie pełnić funkcję satelity badawczego na wyższej orbicie – uzupełnił profesor Kończyk.
− Panie Irku, kto będzie pana najbardziej wyczekiwał po zakończeniu misji?
Kamera pokazała zbliżenie twarzy Irka. Z ust zniknął błądzący uśmieszek, a oczy utkwione do tej pory w nieokreślonym punkcie przestrzeni zogniskowały się na dziennikarzu, który zadał pytanie. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, a wyraz twarzy zapytanego nie zmienił się. W końcu Irek otworzył usta i nabrał powietrza, ale jednak nic nie powiedział i skierował błagalne spojrzenie na towarzyszy przy stole.
− Na pana Ireneusza będą czekały rzesze fanów – odezwał się reprezentant sponsora. Na ekranach telewizorów natychmiast pojawiła się jego twarz. – A przede wszystkim fanek – dodał i mrugnął porozumiewawczo okiem. Sala zaniosła się krótkim śmiechem.
− Myślę, że wyczerpaliśmy już temat – podsumował szef projektu. − Dziękujemy za przybycie na konferencję, ale teraz musimy już kończyć. Za dwa dni startujemy z misją i nasz bohater musi wypocząć. Do widzenia, dziękuję!
• • •
Rafał wyczekał do końca dnia i dopiero późnym popołudniem wparował bez pukania do gabinetu szefa. Wiedział, że takie zachowanie grozi nie tylko zwolnieniem z pracy, ale wręcz może skończyć się kalectwem. Postanowił jednak pójść na całość.
− Co jest?! – warknął szef.
Rafał położył na jego biurku płytę DVD i rzucił krótko:
− Matka.
Szef przez chwilę wpatrywał się nierozumiejącym wzrokiem to w stojącego przed nim mężczyznę, to w leżący na stole przedmiot. W końcu jednak jego twarz rozjaśniła się.
− Nie mów! Masz nagranie?
Rafał w milczeniu pokiwał głową i uśmiechnął się.
− Mówiłem, że to załatwię.
Szef podniósł się zza biurka, uścisnął rękę Rafała i poklepał go po ramieniu.
− Tak trzymać! – zawołał z radością, a po chwili dodał: – Tak trzymać, panie redaktorze.
• • •
Ostatnią godzinę przed startem Irek spędził siedząc w fotelu pilota kapsuły. Technicy robili ostatnie testy, a wieża kontrolna potwierdzała zamknięcie kolejnych etapów procedury startowej. Zakończeniem tego procesu była informacja o uszczelnieniu kapsuły. Chwilę później przed hełmofonem Irka pojawił się ciekłokrystaliczny ekran. Pokazywał on wskazania kluczowych parametrów lotu i obraz z kamery zewnętrznej, a także stanowisko dowodzenia profesora Kończyka, któremu powierzono bezpośrednie zarządzanie projektem. Niemal w tej samej chwili profesor zajął miejsce przy pulpicie i Irek ujrzał jego przejętą i rozemocjonowaną twarz.
− Kiedy będziesz gotów, naciśnij czerwony przycisk, a my uruchomimy silniki – powiedział, siląc się na spokój.
Irek nie mógł samodzielnie zainicjować odpalenia rakiety, mógł jedynie kontrolować jej moc w trakcie krótkiego lotu na niską orbitę okołoziemską. Tam miało nastąpić odczepienie kapsuły od rakiety, która poleciałaby dalej na wyższą orbitę, żeby wykonać misję badawczą. Od chwili odczepienia lotem rakiety będzie sterował jej komputer.
Ostatni raz przed startem Irek sprawdził dane urządzeń i bez specjalnego namaszczenia po prostu wcisnął czerwony przycisk. Na początku nic się nie działo, ale już po chwili cichy pomruk przeszedł w huk, a kapsułą zatrzęsło i cała maszyneria wystartowała pionowo do góry.
Przez parę minut widać było z Ziemi zmniejszający się kształt rakiety, a potem już tylko niewyraźny świecący punkt. Kilkanaście minut po tym, jak pojazd Irka zniknął z oczu widzów, profesora zaalarmował jeden z techników.
– Za szybko się wznosi, za duże przyspieszenie – tłumaczył, pokazując wykres na ekranie. – Jeśli w ciągu paru minut nie zredukuje prędkości o co najmniej czterdzieści procent, będzie źle.
– To znaczy, że co się stanie?
Młody chłopak spojrzał na przełożonego znad okularów.
– Urwie się.
Kończyk niemal biegiem powrócił do stanowiska dowodzenia, skąd mógł połączyć się z Irkiem, a co najważniejsze – prowadzić z nim konwersację na kanale kodowanym, którego nie można było zagłuszyć czy wyłączyć. Tak się przynajmniej profesorowi wydawało, bo kiedy tylko wypowiedział pierwsze słowa, zorientował się, że transmisja nawet się nie zaczęła, a kanał kodowany jest zajęty.
− Co jest, do cholery?! – wrzasnął z kabiny.
Odpowiedziało mu milczenie. Dopiero po chwili odezwał się technik, który zwrócił uwagę na parametry lotu:
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

14
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.