powrót; do indeksunastwpna strona

nr 05 (CXXVII)
czerwiec 2013

W stronę dojrzałości
Paramore ‹Paramore›
Grupa z Tennessee po prawie czterech latach od ostatniego krążka wydała nowy album, zatytułowany po prostu „Paramore”. Można powiedzieć, że jest on dla zespołu kamieniem milowym, zaczynającym nowy rozdział w jego historii.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Rozdział ten w pewnym sensie rozpoczął się już nieco ponad dwa lata temu, z chwilą odejścia z grupy braci Farro – gitarzysty i perkusisty, współzałożycieli Paramore. Wydany 5 kwietnia album jest pierwszym pełnowymiarowym wydawnictwem, jakie powstało w nowym składzie. Oprócz trzyosobowego trzonu formacji – Hayley Williams (wokal), Jeremy’ego Davisa (bas, klawisze) i Taylora Yorka (gitara) – w rejestracji albumu brali udział między innymi: obecny perkusista Nine Inch Nails, Ilan Rubin, oraz inna osoba związana kilka lat temu z najważniejszym projektem Trenta Reznora – producent Justin Meldal-Johnsen. Większość materiału na trzeciej płycie Paramore, „Brand New Eyes”, napisali Williams i Josh Farro, siłą rzeczy więc nowe kompozycje (autorstwa głównie Yorka i wokalistki) w dużej mierze stanowią próbę ponownego zdefiniowania muzyki zespołu. Najważniejsze, że całkiem udaną – choć może się wydawać, że najnowsze dzieło formacji jest zbyt rozstrzelone stylistycznie i przez to odrobinę nierówne.
O ile w przypadku pierwszych trzech płyt można było powiedzieć, że to po prostu chwytliwy, gitarowy rock, mieszczący się gdzieś między zadziornym pop punkiem a power popem, o tyle na „Paramore” muzycy pokusili się o poeksperymentowanie z dotychczasowym stylem. Efekt to w większości dość częste odchodzenie od wesołego, energetycznego pop punku na rzecz inspiracji nowofalowych, czasem całkiem jednoznacznie popowych, a innym razem… w kierunku całkiem „poważnego”, alternatywnego rocka: emocjonalnego, ale już nie zawsze w ckliwy sposób. Słychać odważniejsze i częstsze sięganie po patenty i instrumenty dotychczas, przez dość kurczowe trzymanie się poprzedniej stylistyki, pozostające gdzieś w tle, albo w ogóle pomijane. Należą do nich głównie syntezatory, znakomicie ubarwiające piosenki, zarazem niewychodzące na pierwszy plan, na którym pozostały gitary – przede wszystkim elektryczne, choć w kończącym płytę „Future” wykorzystano gitarę akustyczną. Ten utwór jest jednym z tych, które z pewnością wywołały pozytywne zdziwienie u słuchaczy – to ośmiominutowa kompozycja z narastającą dramaturgią, w dużej mierze instrumentalna, a w części elektrycznej można doszukiwać się wpływów post rocka i shoegaze. Drugim zaskoczeniem (jeszcze większym) jest „Ain’t It Fun” – funkująca piosenka z gościnnym udziałem… chóru gospel. To zdecydowanie jeden z najlepszych fragmentów albumu, niesamowicie chwytliwy i odświeżający. Podobnie jest z pierwszym singlem, „Now”, łączącym dawną poppunkową energię z nowofalowymi inspiracjami, czy – również singlowym – „Still Into You”, zaraźliwie wesołym i, może w nieco przesadny sposób, uroczym. Maniera Williams w tej piosence może irytować, ale pokazuje w pewnym stopniu jej zdolności interpretacyjne. Docenia się je zwłaszcza w porównaniu z drastycznie innym, nostalgiczno-melancholijnym wykonaniem „Part II”. Dwa utwory najbardziej przypominają wcześniejsze dokonania Paramore: „Daydreaming” i „Be Alone”, choć i tak wtapiają się w nowe brzmienie zespołu. Z gitarowym, czy raczej już teraz gitarowo-syntezatorowym obliczem zespołu troszkę się gryzie delikatna, popowa ballada „Hate to See Your Heart Break” – być może bez niej płyta byłaby odrobinę spójniejsza. Ciekawym zabiegiem są trzy przerywniki – akustyczne, około minutowe utwory, stylizowane na staromodne piosenki o ascetycznym, pozbawionym produkcyjnych fajerwerków brzmieniu, z charakterystycznym pogłosem. Wbrew pozorom sprawiły, że album nabrał spójności.
Eksperyment zrealizowany i… udany. Pozostaje pytanie, czy Amerykanom wystarczy twórczej energii na kolejny, równie udany album – oby bardziej spójny i zarazem przynajmniej w takim stopniu eklektyczny co „Paramore”. W każdym razie pierwszy egzamin – z nagrania dobrej płyty po balansowaniu na granicy rozpadu zespołu – zdany, na mocną czwórkę.



Tytuł: Paramore
Wykonawca / Kompozytor: Paramore
Data wydania: 8 kwietnia 2013
Nośnik: CD
Czas trwania: 63:58
Gatunek: rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Fast in My Car: 3:43
2) Now: 4:07
3) Grow Up: 3:51
4) Daydreaming: 4:31
5) Interlude: Moving On (1:30)
6) Ain't It Fun: 4:57
7) Part II: 4:41
8) Last Hope: 5:10
9) Still into You: 3:36
10) Anklebiters: 2:18
11) Interlude: Holiday (1:10)
12) Proof: 3:15
13) Hate to See Your Heart Break: 5:09
14) [One of Those] Crazy Girls: 3:33
15) Interlude: I'm Not Angry Anymore (0:53)
16) Be Alone: 3:40
17) Future: 7:52
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

130
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.