Wydany w kwietniu bieżącego roku czwarty album Brytyjczyków z Bring Me the Horizon już zdążył zdobyć uznanie krytyków i fanów grupy. „Sempiternal” pokazuje, że muzyka zespołu coraz bardziej oddala się od jednoznacznej etykietki „metalcore”.  |  | ‹Sempiternal›
|
Jeszcze jest w kompozycjach kwintetu mnóstwo metalcore’owego pierwiastka – i nie ma w tym nic złego, szczególnie że nie jest to grupa debiutantów, a cały czas rozwijający się, coraz dojrzalszy zespół – również pod względem warsztatu. Niemałe znaczenie dla ostatecznego kształtu albumu miał z pewnością producent krążka, Terry Date – znany z pracy między innymi nad płytami Pantery, Limp Bizkit, Deftones czy Soundgarden. O fuszerce w kwestii brzmienia nie mogło być zatem mowy. Najważniejsze jest jednak otwarte podejście artystów do muzyki: na „Sempiternal”, pomimo zachowanego znanego rdzenia utworów, dość odważnie sięgnięto do brzmień elektronicznych. Ponadto często nie stanowią one tylko ubarwienia kompozycji, bez którego utwory mogłyby się obejść, ale pełnią w nich rolę niemal równoważną z gitarami. Instrumenty klawiszowe współtworzą dramaturgię piosenek i wprowadzają ogromne dawki melodii, tym samym nadając kawałkom niesamowicie chwytliwy charakter. Idealnym przykładem jest już wprowadzający w album, przepełniony emocjami „Can You Feel My Heart?”. Głośny, elektroniczny motyw, średnie tempo, spokojne, delikatne dźwięki gitar w zwrotkach – bliżej tutaj do melodyjnego post-hardcore’u niż metalowej agresji. Następny na liście „The House of Wolves” to pierwszy naprawdę mocny strzał, z obowiązkowym skandowaniem, wpadającym w ucho refrenem i całkiem udanym riffem. Nie można zbyt wiele zarzucić temu utworowi, jednak przy pozostałych wydaje się zapychaczem – choć naprawdę dobrym. W „Empire (Let Them Sing)” za to Bring Me The Horizon znów sięgają do post-hardcore’owych brzmień i elektroniki dodającej kompozycji dodatkowych smaczków i nieco dusznego klimatu. „Sleepwalking” to trochę powielenie patentu z pierwszego utworu, choć w jeszcze bardziej przebojowej wersji – i zarazem jest to pewnie kolejna piosenka doskonale spisująca się w warunkach koncertowych. Ciekawie wypadają też, pojawiające się jeszcze w kilku miejscach na płycie, wplecione w aranżację partie instrumentów smyczkowych. Taki zabieg może wydawać się nieco pretensjonalny i dodający muzyce niepotrzebnego patosu, ale w tym przypadku odrobina rozmachu działa zdecydowanie na korzyść twórców. Na miano hitu zasługuje też „Go to Hell, for Heavens Sake” ze świetnym motywem klawiszowym, lekko „połamanym” rytmem w refrenie i zgrabną solówką gitarową. Kulminacyjnym momentem płyty jest singlowy „Shadow Moses”, idealnie reprezentujący „Sempiternal”: są i brutalne, gitarowe riffy, niemalże popowo chwytliwy refren, smyczki, elektronika, i… spinający utwór klamrą fragment z partią chóru. Może się wydawać, że to solidna przesada i pewnie trochę jest w tym racji, jednak, jakkolwiek to zabrzmi, tutaj wypada ona wyjątkowo przekonująco. Druga połowa płyty w niczym nie ustępuje pierwszej, przede wszystkim za sprawą agresywnego, skandowanego „Antivist” i prawie siedmiominutowego, wieńczącego album „Hospital For Souls” – prawdziwej wisienki na tym muzycznym torcie. Co można napisać o płycie, na której właściwie nie ma tak zwanych „wypełniaczy”, która jest wręcz wzorcowo spójna, a z każdej jej minuty bije ogromna energia? Na pewno nie sposób określić ją jako słabą. „Sempiternal” nie jest absolutnie wybitnym dziełem, ale do najlepszych płyt wydanych w pierwszej połowie 2013 roku już można ten album zaliczyć.
Tytuł: Sempiternal Data wydania: 30 kwietnia 2013 Nośnik: CD Gatunek: metal, rock EAN: 887654206220 Utwory CD1 1) Can You Feel My Heart 2) The House Of Wolves 3) Empire (Let Them Sing) 4) Sleepwalking 5) Go To Hell, For Heavens Sake 6) Shadow Moses 7) And The Snakes Start To Sing 8) Seen It All Before 9) Antivist 10) Crooked Young 11) Hospital For Souls Ekstrakt: 80% |