„Defendor” to film superbohaterski z popularnego dziś nurtu rewizjonistycznego: a co by było, gdyby w naszym świecie ktoś uwierzył w komiksowe fabuły, ubrał się w kostium i sam zaczął naśladować superherosów, nie mając jednakże żadnych supermocy?  | Superbohater niejedno ma imię. Na tegorocznym festiwalu Transatlantyk zobaczymy sekcję filmów poświęconych niestandardowym opowieściom o zamaskowanych herosach. Esensja objęła nad sekcją patronat medialny, a my w recenzjach przybliżamy Wam prezentowane tytuły. |  |
 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Defendor” to raczej słabo znany, choć wart uwagi reżyserski debiut filmowy Petera Stebbingsa, raczej znanego z występów aktorskich w serialach TV. Tytułowy bohater, grany przekonująco przez Woody’ego Harrelsona uważa się za supebohatera, którego misją jest walka ze złem, symbolizowanym przez mrocznego Kapitana Industry. W rzeczywistości Artur Poppington (bo tak brzmi jego właściwe imię) jest zwykłym pracownikiem budowlanym, człowiekiem o problemach psychicznych, mentalności dziecka, mieszającym fikcję z rzeczywistością. W trakcie filmu, w rozmowach z psychiatrą (Sandra Oh), która ma ocenić poziom niebezpieczeństwa pacjenta po jednej z jego „akcji” poznajemy traumy Artura, które doprowadziły go do obecnej sytuacji. Artur działa w sposób nieskomplikowany – nosi dość kuriozalny kostium domowej roboty, nie ma żadnych mocy, nie ma żadnych specjalnych umiejętności, a główną metodą walki jest wysyłanie na przeciwników… rozwścieczonych pszczół. Defendor szuka oczywiście dla siebie misji, łatwo jednak nim manipulować, co właśnie robi młoda prostytutka Kat, którą on sam uznaje za wcielenie Lois Lane. Skierowany przez dziewczynę rozpoczyna walkę z lokalnym serbskim szefem mafii i skorumpowanym policjantem Dooneyem (w tej roli Elias Koteas). To oczywiście złoczyńcy małej skali, ale rzec można – jaki superbohater, takie arcyłotry. Wbrew pozorom, mimo pierwotnych skojarzeń z „Kick-Ass” (zwłaszcza w początkowych scenach, gdy bohater zostaje w pierwszej scenie solidnie pobity, nie mając jednakowoż odporności na ból), „Defendor” nie jest ani parodią ani pastiszem gatunku. Nie jest również – a przynajmniej jest w bardzo małym stopniu – komedią. To kino w gruncie rzeczy całkiem poważne, dość ponure, badające jak może spełnić się superbohaterski mit w naszej smutnej rzeczywistości (smutnej, bo widać, że w miasteczku szaleje przestępczość i korupcja). Odpowiedź jest niejednoznaczna. Artur kieruje się fałszywymi przesłankami – wierzy, że lokalny szef mafii jest Kapitanem Industry, odpowiedzialnym ze śmierć jego matki (w trakcie filmu dowiadujemy się, co naprawdę stało się z matką bohatera i w jaki sposób wymyślił sobie takiego arcywroga), ale jednak walczy z autentycznym złem. Jest umysłowo upośledzony, ale kieruje się słusznymi wartościami, czym potrafi ująć nie tylko swego jedynego przyjaciela z budowy, ale także sprowadzić Kat na dobrą drogę. Jego sposoby działania są kuriozalne, jego moce nie istnieją, jego los jest w zasadzie przesądzony, ale już sama jego działalność może przebudzić ludzi i pokazać im, że warto brać sprawy we własne ręce. Stebbings w swym filmie stara się powiedzieć, że choć komiksowe fabuły dalekie są od wiarygodności i prawdopodobieństwa, to istotny jest sam mit superbohatera, mit, który trzeba wciąż podtrzymywać, bo pokazuje ludziom właściwy kierunek, choć niekoniecznie wymagający zakładania pelerynek i ruszania nocą do walki ze złem.
Tytuł: Defendor Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: Kanada, USA, Wielka Brytania Czas trwania: 101 min Gatunek: dramat, komedia Ekstrakt: 70% |