Choć zespół ISIS formalnie rozwiązał się w 2010 roku, część jego muzyków najwyraźniej wciąż dobrze czuje się w swoim towarzystwie. Basista Jeff Caxide, perkusista Aaron Harris oraz gitarzysta/klawiszowiec Bryant Clifford Meyer połączyli więc siły z wokalistą Deftones, Chino Moreno, i zadebiutowali niedawno pod szyldem Palms.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wypadkowa czynników, jakie reprezentują sobą przedstawiciele tych grup, to przestrzenny, jazgotliwo-melodyjny post rock. Nie tak ciężki jak ISIS, nie tak szybki jak Deftones. Zamiast tego słuchacz zabierany jest na istną karuzelę dźwięków: od ściany gitar po miejsca, w których są jedynie szczątkowo wykorzystane w tle. Wokal, krzyczany lub śpiewany, nie zahacza jednak o znany z dokonań ISIS growl. W muzyce Palms da się usłyszeć przede wszystkim ogromną przestrzeń oraz wszechobecne wrażenie, że poszczególne tony niespiesznie rozpływają się gdzieś w tle, zastępowane kolejnymi. Otwierający album „Future Warrior” rozkręca się spokojnie i nabiera mocy zarówno w warstwie wokalnej, jak i muzycznej. Motoryczny, jednostajnie prowadzony riff zagrany jest zdecydowanie w stylu ISIS, na koniec przeistaczając się w lekko chaotyczny, ale charakterystyczny harmider gitar. Swoiste brzęczenie tych ostatnich prowadzi utwór „Patagonia”, w którym śpiew wydaje się momentami zlewać w całość z instrumentami, a na koniec efekt echa zwielokrotnia wszystkie dźwięki. Piosenki na debiutanckim albumie formacji trwają po sześć do dziesięciu minut, więc jest tu miejsce na to, żeby mogły się rozkręcić i zaserwować słuchaczowi mnogość rytmów, melodii i zmian tempa w najmniej spodziewanych momentach. Taka konstrukcja niestety może budzić obawy o monotonię całości, ale szczęśliwie muzykom Palms udało się jej uniknąć. „Mission Sunset” brzmi momentami naprawdę potężnie, a w „Shortwave Radio” wrażenie robi szaleńczo wykrzyczane: „Ascending into heaven, / while staring into hell. / You’re staring into heaven, / descending into hell”. Kończący debiut Palms „Antarctic Handshake” wprowadza niemal oniryczną atmosferę. Melodyjny i spokojny, prawie szeptany wokal Moreno całkowicie znika gdzieś w połowie utworu. Sekcja instrumentalna w tym czasie snuje nieśpieszny rytm, który w pewnym momencie zdaje się urywać, kończąc album. Zamiast tego nabiera jednak mocy, serwując słuchaczom kolejny pokaz kunsztu rytmicznego muzyków, zakończony głośniejszymi, jednostajnymi klawiszami. Dopiero wtedy wszystko ostatecznie się rozpływa. W jakiś czas po rozwiązaniu macierzystej formacji Aaron Harris i Jeff Caxide uznali, że skoro oni i Bryan Clifford Meyer wciąż mieszkają w Los Angeles, to powinni spróbować czegoś razem. Chino Moreno był rzekomo pierwszy na liście pożądanych wokalistów, a do tego okazał się fanem ISIS i był nowym projektem bardzo podekscytowany. Zarówno skład personalny zespołu, jak również wsparcie znanej wytwórni (Ipecac Recordings) pozwala wierzyć, że Palms nie będzie więc dla jego członków jednorazowym wybrykiem. „Palms” nie jest płytą odkrywczą, ale funkcjonuje w rejestrach, gdzie znajdą coś dla siebie zarówno fani atmospheric rocka, jak i post-metalu. Zdecydowanie warto wyłowić ten album spośród zalewu nowości spod szyldu ciężkich dźwięków.
Tytuł: Palms Wykonawca / Kompozytor: PalmsData wydania: 25 czerwca 2013 Nośnik: CD Gatunek: rock Utwory CD1 1) Future Warrior : 7:56 2) Patagonia : 6:40 3) Mission Sunset : 10:00 4) Shortwave Radio : 6:56 5) Tropics : 5:44 6) Antarctic Handshake : 9:41 Ekstrakt: 80% |