Pilch o sprawach najważniejszych i ostatecznych pisze, na pierwszy rzut oka, z niespotykaną łatwością. Jest to jednak pozór. Wszedłszy głębiej w tę powieść – pod stylistycznym dryblingiem, komizmem czy postaciami przedstawionymi z przymrużeniem oka – dostrzeżemy prawdziwą batalię.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pilch z powieścią wraca po pięciu latach przerwy. Choć „przerwa” jest tu pojęciem dość względnym, w międzyczasie wszak ukazał się zbiór opowiadań „Sobowtór zięcia Tołstoja” oraz „Dziennik”. Odpoczął więc pisarz od dłużej formy epickiej, ale na pewno nie odpoczął od pisania w ogóle. Rok temu Pilch zrobił coming out, ujawniając w wywiadzie z Kazimierą Szczuką, że cierpi na chorobę Parkinsona. Sam odcina się od tradycji romantycznej i wystrzega się pisania o osobistych problemach w tonie cierpiętniczo-męczeńskim czy o literaturze w tonie mesjańskim. Gdy pisze o chorobie, po prostu o niej pisze; trochę jest w tym budowania dystansu wobec sprawy do szpiku poważnej, czasem trochę ironii. Różne strategie pisania często nie tyle ukrywają prawdziwe emocje czy opinie, co już są jakąś taktyką wobec samego siebie, próbą poradzenia sobie ze śmiercią, próbą tragiczną, bo z góry skazaną na porażkę: „Nie ma najmniejszego powodu, by choroba nie przypominała dobrze opowiedzianej historii. Rzecz jasna jakieś patetyczne dyrdymały o rzemiośle, które ocala – darujmy sobie. Nic nie ocala. Owszem, choroba nie lubi, jak o niej piszesz, ale prawdą a Bogiem, kto lubi, jak o nim piszesz? – notuje Pilch w „Drugim Dzienniku” publikowanym regularnie na łamach „Tygodnika Powszechnego” („TP”, 2 IX 2012). Literatura więc nie ocala, ani nie wskrzesza, ani nie polepsza zdrowia, ale, pomimo świadomości jej nieuchronnej porażki, powstaje dalej. Jeden z bohaterów „Wielu demonów” wygłasza prostą, acz ważną myśl: „będziemy żyć dalej, bo żyć trzeba”. Tak samo z pisaniem, Pilch będzie pisać, bo pisać trzeba. Odpowiedź na pytanie „dlaczego?” nie przyniesie żadnego pożytku, dlatego też pytania stawiać nie warto. W „Wielu demonach” Pilch za pomocą fabuły i bohaterów porusza podobne tematy, co w „Drugim Dzienniku”. Tytuł i motto z ewangelii św. Marka o wypędzaniu złych duchów stanowią zgrabne, acz nieco perfidne nawiązanie do „Biesów” Dostojewskiego. Jeśli więc podążymy tym tropem, odnajdziemy w powieści dialogi o samobójstwie przypominające wywody Kiryłowa oraz nieodłączne rozmowy o Bogu przy gorzałce, które są charakterystyczne nie tylko dla rosyjskiego mistrza, nie tylko dla Rosji i nie tylko dla Polski, ale dla wszystkich Słowian, ba, stanowią wręcz stałą kosmiczną – poślij Słowianina na księżyc, a wódkę będzie sączył z plastikowych tubek i o Bogu rozmawiał w przyciasnej kabinie statku. Jeśli dalej iść tym tropem, odnaleźć można kilka intertekstualnych mostów łączących „Wiele demonów” z „Braćmi Karamazow” – lokalny, czyli siglański, bo rzecz dzieje się w Sigle, prorok Fryc, który poznał rozwiązanie zagadki bytu przypomina starca, eremitę Zosimę, u którego terminuje Aleksiej Karamazow, a i sam fakt, że główne wydarzenia kręcą się wokół sióstr, również można uznać za porozumiewawcze mrugnięcie okiem. Porzuciwszy jednak intertekstualne ścieżki, które nawet jeśli nie są tylko fałszywymi tropami, to z pewnością nie powinny wyczerpywać możliwości interpretacyjnych powieści, trzeba zauważyć, że sam język jest już pilchowski i tylko pilchowski. Wszystkie filozoficzne zagwozdki, zagadki natury kryminalnej (bo i takie się pojawiają!) oraz sprawy małej społeczności, w których odbijają się mity i kompleksy o zasięgu narodowym podane są w stylizacji wiejsko-inteligenckiej, rubasznej, momentami sarmackiej, czasem kwiecistej, zawsze jednak porywającej. Prócz stopniowego odkrywania historii głównego wątku kręcącego się wokół zaginięcia jednej z sióstr Mrakówien, Oli, czytelnik powinien odnaleźć niemałą przyjemność w dokonującej się na jego oczach demaskacji rodzinnych przesądów, małomiasteczkowych tradycji i kilku jeszcze spraw, które wyrastają z samego rdzenia polskości i obok których na co dzień przechodzi obojętnie, a dzięki lekturze „Wielu demonów” może poddać je refleksji. Polecanie Pilcha zakrawa na tautologię, może więc zamiast polecać, strawestować można charakterystyczny dla zamieszkałego w Krakowie pisarza zwrot: powiedzieć, że Pilch wydaje powieść, i że jest to powieść dobra, z wciągającą historią i nie mniej pociągającą polszczyzną – to jakby nic nie powiedzieć.
Tytuł: Wiele demonów Data wydania: 23 kwietnia 2013 ISBN: 978-83-63387-91-4 Format: 480s. 130×215mm; oprawa twarda Cena: 44,90 Gatunek: obyczajowa Ekstrakt: 80% |