Festiwal w Wenecji trwa już w najlepsze, nadszedł więc czas na pierwsze prawdziwe rozczarowanie. W swoim najnowszym dziele, „The Canyons”, legendarny filmowiec Paul Schrader zdecydował się obsadzić Lindsay Lohan, gwiazdora porno Jamesa Deena oraz znanego reżysera Gusa Van Santa. Na tym kończą się interesujące rzeczy, jakie można powiedzieć o tym filmie.  |  | ‹The Canyons›
|
„The Canyons” otwierają ujęcia opuszczonych, poddanych bezlitosnemu działaniu czasu kin. Przewijają się przez cały film, jakby reżyser chciał co chwilę przypominać widzowi, że to, co ogląda na ekranie jest tylko umowne. Problem w tym, że jeżeli Schrader chciał bawić się konwencjami i porozumiewawczo mrugać do widza, niestety mu się to nie udało. Jego film przypomina skrzyżowanie telewizyjnej telenoweli z tanim erotycznym thrillerem, który można zobaczyć po 23 na Cinemax. Głównych bohaterów poznajemy, gdy wychodzą na wspólnego drinka. Christian i Tara (James Deen i Lindsay Lohan) są wyrafinowani i bogaci, Ryan i Gina (Nolan Gerard Funk i Amanda Brooks) – wyraźnie zakochani i dość tradycyjni. Christian produkuje niskobudżetowy film, w którym zagra właśnie Ryan, zatrudnił go na prośbę swojej dziewczyny. Zwykła rozmowa o niczym szybko schodzi na inne tory, wkraczamy w mroczny świat kłamstw i perwersji. A przynajmniej takie było chyba zamierzenie. „The Canyons”, do którego scenariusz napisał enfant terrible amerykańskiej literatury Brett Easton Ellis, to film, o którym wiele osób powie, że jest ironiczny, prześmiewczy i że kryje się w nim mająca wiele ukrytych znaczeń opowieść stanowiąca metaforę naszego zepsutego społeczeństwa. Nie należy się na to zżymać, w końcu na festiwalach filmowych krytycy są wiecznie niewyspani i niedożywieni. W przypadku filmu Schradera należy jednak wypić podwójne espresso, przetrzeć zmęczone oczy i przyznać, że bez względu na zaangażowane w produkcję nazwiska film jest porażająco wręcz fatalny. Filmy „tak złe, że aż dobre” mogą zapewnić przednią rozrywkę, lubianą przez studentów i miłośników kina kultowego. W „The Canyons” nie ma jednak ani zabójczych pomidorów, ani roztańczonych transwestytów, ani nawet obciętych w kreatywny sposób kończyn. Jest tylko Lindsey Lohan bez stanika. Aktorstwo w filmie sprawia, że zaczyna się doceniać weteranów „Mody na sukces”. Kreacja wyglądającej jak karykatura samej siebie Lindsey Lohan ogranicza się do wydymania sylikonowych ust, w przemieszczanie się wszędzie w 20-centymetrowych szpilkach i zdejmowanie kolejnych warstw garderoby wkłada tyle wysiłku, że zupełnie zapomina o graniu. Reszta obsady dzielnie ją w tym wspiera. To taki rodzaj filmu, gdzie bohaterowie co chwilę głośno powtarzają swoje imiona, dialogi wzruszają swoją sztucznością, a każdy zwrot akcji tak długo się nam objaśnia, że przypomina to znajdujące się na końcu książek przypisy. Lepsze od „The Canyons” filmy można znaleźć w koszu z przecenionymi DVD. Może przynajmniej będą w nich zabójcze pomidory.
Tytuł: The Canyons Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 99 min Gatunek: dramat, thriller Ekstrakt: 0% |