powrót; do indeksunastwpna strona

nr 07 (CXXIX)
wrzesień 2013

Skończyła się boża chwała, teraz wódka by się zdała
Woody Allen ‹Blue Jasmine›
W „Blue Jasmine” lekkość bytu klas wyższych staje się naprawdę nieznośna. Jak to u Woody’ego Allena bywa, utrzymać tę lekkość ma Xanax – przyjmowany niezbyt arystokratycznie, bo popijany wódką. Nic więc dziwnego, że skutki uboczne zaczynają działać ze zdwojoną siłą.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Blue Jasmine›
‹Blue Jasmine›
Najnowszy film 78-letniego już nowojorczyka jest kolejnym dowodem na pokrewieństwo Allena i kreowanych przezeń postaci. I choć w „Blue Jasmine” wybitny filmowiec nie występuje, to tym razem, niczym odgrywani przez niego wcześniej neurotyczni bohaterowie, zza kamery, a raczej znad maszyny do pisania, na której w szalonym tempie tworzy rozmaite skrypty, ujawnia perfekcyjną znajomość zawartości apteczek i skutków nieumiejętnego korzystania z nich. Bezpośrednio bowiem właśnie lekomania staje się Allenowi katalizatorem w rozwijaniu historii roztrzęsionej Pani Jasmine Bovary (bezbłędna, niesamowicie wiarygodna w postępującym, groteskowym niemal szaleństwie Cate Blanchett) – kobiecej wersji jego naczelnych bohaterów. Uwikłana w błogą przeszłość wspominaną z nostalgią, naprawdę jednak najdalszą od tej przeżywanej „O północy w Paryżu”, nie potrafi uwolnić się od niej, teraźniejszość czyniąc sobie oraz swoim bliskim drogą przez mękę – porównywalną z tą ukazaną w „Tramwaju zwanym pożądaniem”, którego współczesną wariacją zdaje się premierowy obraz. (Tak jak w „Tramwaju…” charyzmatyczny Marlon Brando przyćmił swoją grą resztę obsady na czele z pierwszoplanową Vivien Leigh, tak tutaj Cate Blanchett nie daje sobie odebrać pałeczki; gra na najwyższym, oscarowym poziomie.) Jest to jednak wariacja wplątana w amerykańskie realia końca pierwszej dekady XXI wieku, kiedy to przez kryzys finansowy i ujawnienie defraudacji Barnarda Madoffa co poniektóre rekiny finansjery trafiają za kratki, a mniejsze płotki schodzą po klasowej drabinie o jeden stopień niżej.
Tak jest i z samą Jasmine, której uwięzienie męża malwersanta (Alec Baldwin) podcina szczebel, z którego, jak gdyby przytwierdzona kosztownymi szpilkami, nie myślała nigdy schodzić. Gdy więc klasowy upadek zmusza ją do przeprowadzki z – ubóstwianego przez Allena i jego postacie – Manhattanu do robotniczej dzielnicy San Francisco, a tkwiąca od zawsze na niższym stopniu siostra staje się dla niej ostatnią deską ratunku, wówczas przeszłe niesnaski, kompleksy i rywalizacje znów odżywają. Samotna i dumna Jasmine, na powrót szukająca dla siebie miejsca i bezpieczeństwa, skrywa (tak jak budząca współczucie Blanche DuBois w sztuce Tennessee Williamsa i opartym na niej wspomnianym hicie Elia Kazana) sekrety, które – jak nietrudno się domyślić – rzucą cień na nowe relacje, na przyszłość i na szczęście – jeśli możliwe, to możliwe inaczej niż to wielkopańskie, wśród toreb Louisa Vuitton i kreacji od Coco Chanel.
Rzeczony realizm (i pesymizm!, który znamionuje samego reżysera, od którego jednak najczęściej w swojej twórczości uciekał – w imię niejednokrotnie kultywowanej przez niego Magii Kina), mocno społeczna akcentacja opowieści naładowana jest jednak ozdobnikami znanymi miłośnikom dotychczasowej filmografii autora „Purpurowej róży z Kairu”. Klasowa konfrontacja budowana na skrajnych przeciwieństwach znana już choćby ze znacznie lepszego dramaturgicznie „Wszystko gra” ujawnia sympatię Allena dla wytrwalszej w uczuciach (nawet jeśli skokowych jak temperament Marlona Brando w klasyku z ’51 roku), uroczo tradycyjnej klasy pracującej. Wolne od fałszywego konwenansu relacje damsko-męskie siostry bohaterki (znana z „Happy-Go-Lucky” Sally Hawkins) i jej lubego „południowca” (Bobby Cannavale) zdają się kompromitować wyższą klasę reprezentowaną przez główną postać – wyalienowaną, niepotrafiącą zdefiniować samej siebie, po omacku przekraczającą na zmianę granice marzenia i rzeczywistości. Konwenans – mówi Allen co chwilę zabawnie ironizując, ostatecznie utrzymując jednak zaskakująco poważny ton – skrywa szaleństwo. Prawda, mniej lub bardziej atrakcyjna i bardziej lub mniej farsowa, pozwala się oswoić; ledwie naruszony konwenans – już nie.
Pora uderzyć w molowe akordy. Nie przeszkadza mi wtórność Allenowskich figur zajmujących miejsce oryginalnych postaci. Nie przeszkadza mi banalne piętno pozostawione na bogaczach (fortuna się liczy, lecz to nie dolce vita decyduje o szczęściu, a szczere serce…). Tworząc wszakże w znanych sobie i nam rejonach, opierając się na wykorzystanych wcześniej schematach, Woody Allen mimo wszystko zaskakuje nas – tak ponurego filmu dawno już od niego nie otrzymaliśmy. Co z tego jednak, skoro nie jest to zaskoczenie zachwycające jakością. Intrygująca na piśmie, lecz przewidywalna na ekranie, przegadana przy swojej błyskotliwości fabuła Allena aż prosi się o złożenie w ręce Hitchcocka czy Chan-wook Parka („Stoker”), którzy z psychologicznej osobliwości Jasmine, licznych niewiadomych, z fabularnych elips (tak chętnie w dwutorowej narracji filmu wykorzystywanych) wycisnęliby maksimum suspensu, wizualnej treści – i ujawniliby przy tym filmową wrażliwość. Allen nie obarcza się takimi trudami: tworzy sztuki, które oglądane z teatralnego fotela nic nie utraciłyby ze swej jakości.
Jak mawia moja moralizująca babcia, każdy film powinien czegoś nas nauczyć. Uczmy się więc od samej Jasmine: przed seansem łyknijmy Xanax, popijmy go morzem wódki, by wspomnianego w ostatnim akapicie stanu lękowego nie wywoływać. Może wtedy seans przyniesie bezdech jakiś… (w rodzaju tych przypominających seans dusznej, znakomitej charakterologicznie, a tematycznie pokrewnej „Rebeki” Hitchcocka) czy chociaż omamy i zaburzenia wzrokowe oszukańczo wynoszące ten obraz na wyżyny tajemniczości. Czas do kina, wódka stygnie!



Tytuł: Blue Jasmine
Dystrybutor: Kino Świat
Data premiery: 23 sierpnia 2013
Reżyseria: Woody Allen
Scenariusz: Woody Allen
Rok produkcji: 2013
Kraj produkcji: USA
Gatunek: dramat, komedia
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

122
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.