Posiadanie w domu ducha nie jest łatwe. Co jednak zrobić, gdy niechcianych współlokatorów jest dwóch i do tego szczerze się nienawidzą? „When The Lights Went Out” oparty jest na prawdziwej historii najsłynniejszego w historii Wielkiej Brytanii przypadku opętania, który miał miejsce w Yorkshire w latach 70-tych.  |  | ‹When the Lights Went Out›
|
Dzięki festiwalom filmowym zaczyna się doceniać małe, proste przyjemności. Na przykład to, że film trwa tylko 86 minut. Festiwal Espoo Cine’ od lat słynie z sekcji poświęconej horrorom i fantastyce, prezentowane w niej filmy zawsze cieszą się dużym zainteresowaniem. Tym niemniej przyczyna, dla której postanowiono wybrać „When The Lights Went Out” jest dla mnie zupełnie niezrozumiała, obecność w filmie ducha jakoś nie wydaje się wystarczającym powodem. Horror w reżyserii Pata Holdena nie należy może do najgorszych filmów wszechczasów, ale jego miejsce jest na ekranie telewizora. Mamy tu do czynienia z kolejną opowieścią w stylu „Amityville Horror”. Rodzina wprowadza się do nowego domu i po jakimś czasie odkrywa, że nie mieszka w nim sama. Co więcej, ich obecność nie jest mile widziana. Gdy przechodzi pierwszy szok mała Sally (zjawiskowa i bardzo naturalna Tasha Connor) zaprzyjaźnia się z duchem zamordowanej dziewczynki, prowadzą rozmowy, zwierzają się sobie. Niestety, nie jest to jedyna nadprzyrodzona istota czająca się w domu, a sama Sally może znajdować się w niebezpieczeństwie. Podczas oglądania „When The Lights Went Out” można bawić się w odhaczanie elementów, które zawsze napotka się w tego typie filmach: trzaskające znienacka drzwi? Są. Para unosząca się z ust bohaterów sygnalizująca bliskość ducha? Jest. Medium, dla którego okazuje się on zbyt potężny? Jest. Znaleziona w bibliotece książka z informacją o tragicznych wydarzeniach z przeszłości? Oczywiście, że jest. Brakuje tylko skaczącego znienacka kota, ale za to dostajemy niezbyt sympatyczne pszczoły. Jedynym elementem, który ratuje film przed popadnięciem w zupełną przeciętność jest pojawiający się na drugim planie skapany w ciepłym, złotawym świetle świat Yorkshire. To środowisko, w którym nie ma bohaterów a ludzi cechuje małostkowość, pazerność i niechęć do nadstawiania karku. Ojciec rodziny, którego nie stać na wymarzoną przez żonę kuchnię w kolorze avocado, próbuje zarobić sprzedając historię tabloidom i organizując wycieczki po nawiedzonym domu. Ksiądz nie ma ochoty na żadne egzorcyzmy, zmieni zdanie dopiero wtedy, gdy zaszantażuje się go zdjęciami ukazującymi go w niedwuznacznej sytuacji z gospodynią. Dla matki wymarzony dom okazuje się ważniejszy niż terroryzujące w najlepsze rodzinę duchy, większym przerażeniem napawa ją perspektywa przeprowadzki do gorszej dzielnicy. Po sposobie ukazania tych postaci widać, że Holden ma komediowe wyczucie. W jednej z zabawniejszych scen filmu zrezygnowana rodzina zastanawia się głośno, czy może duch „wreszcie sobie poszedł”. Jak na zawołanie, będący najwyraźniej w swawolnym nastroju niewidzialny domownik wysypuje kawę. Niestety, takich momentów nie ma tu wielu. Film co jakiś czas przypomina sobie, że nie jest komedią i że wypadałoby przecież kogoś postraszyć. Sceny te porażają jednak wyłącznie schematyzmem i, jak w dokręconym chyba na ostatnią chwilę zakończeniu, fatalnymi efektami specjalnymi. Tym razem duchy z Yorkshire nie miały ochoty zdobyć się na odrobinę oryginalności.
Tytuł: When the Lights Went Out Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Wielka Brytania Czas trwania: 86 min Gatunek: dramat, thriller Ekstrakt: 0% |