W 1989 roku Steven Soderbergh zadebiutował filmem „Seks, kłamstwa i kasety video” i na zawsze zmienił oblicze amerykańskiego kina niezależnego. Po prawie 25 latach żegna się z filmem, który znów okazał się zbyt kontrowersyjny dla Hollywood.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Steven Soderbergh zrobił więcej „ostatnich” filmów niż Barbra Streisand pożegnalnych koncertów. Ten niezwykle płodny reżyser amerykański ma w swoim dorobku między innymi niskobudżetową psychodramę („Seks, kłamstwa i kasety video”), jeden z największych sukcesów komercyjnych ostatnich lat (trylogia „Ocean’s Eleven”), dramat o męskich striptizerach (Magic Mike) a nawet film akcji z udziałem zdobywczyni nagrody im. Chucka Norrisa Giny Carano („Ścigana”). W wywiadach podkreśla, że na każdy film zrobiony pod dyktando producentów odpowiada kolejnym, który kręci wyłącznie dla siebie. Wygląda na to, że tym razem udało mu się zrobić film dla wszystkich. Na bohatera swojego ostatniego, zrealizowanego dla HBO obrazu wybrał kontrowersyjną postać amerykańskiego showmana Liberace (co ciekawe, matka pianisty była polskiego pochodzenia i to jej zawdzięczał swojsko brzmiące imię Władziu). Film narobił szumu w Cannes głównie za sprawą homoseksualnych scen w wykonaniu dwóch jak najbardziej heteroseksualnych gwiazd kina, Matta Damona i Michaela Douglasa. Warto go jednak zobaczyć nie tylko z niezdrowej ciekawości. „Behind the Candelabra” nie jest klasycznym filmem biograficznym. Zamiast pokazać trwającą prawie 40 lat błyskotliwą karierę Liberace’a Soderbergh skupia się na burzliwym związku pomiędzy artystą a Scottem Thorsonem, który ten ostatni opisał w autobiograficznej książce. W poprzednim filmie Soderbergha, „Panaceum”, wątek homoseksualny został pokazany w tak schematyczny sposób, że podczas tegorocznego festiwalu w Berlinie wywołał wybuchy śmiechu. Tym bardziej zaskakujące jest więc to, że mimo niezwykle ekscentrycznych bohaterów (Liberace słynął z pełnych przepychu kostiumów i stylizacji) ich relacja przekonuje i wzrusza. Gdy zapomni się o Rolls-Royce’ach i strusich piórach pozostaje prawda o wieloletnim związku dwóch ludzi, od pierwszych romantycznych momentów po późniejsze kryzysy, zdrady i wreszcie bolesne rozstanie w świetle wzajemnych pretensji. Reżyser usuwa się tu w cień pozwalając w pełni zabłysnąć scenariuszowi Richarda LaGravenese’a oraz parze swoich aktorów. Bo nie da się ukryć, że „Behind the Candelabra” to film aktorski, pojedynek na dwie zupełnie inne, ale równie przekonywujące kreacje. Michael Douglas poznał Liberace’a osobiście, podobno to właśnie wyjątkowo udana parodia pianisty w jego wykonaniu zachęciła Soderbergha do obsadzenia aktora. Mimo że rola zdecydowanie odstaje od emploi, do którego zdążył nas przyzwyczaić, Douglas dawno już nie miał takiego pola do popisu. Jego Liberace to postać rozkwitająca na scenie, z rozkoszą pławiąca się w luksusie i za wszelką cenę usiłująca ocalić swój jakże fałszywy wizerunek. Gdy w jednej ze scen filmu Scott po raz pierwszy widzi go bez peruki, w której nawet sypia, wreszcie dostrzegamy w niezmordowanym performerze starego, zmęczonego człowieka. Rola Douglasa, jakkolwiek spektakularna, jest obliczona na to by robić wrażenie i wygrywać nagrody. Tak jak w życiu, na tle jego Liberace’a wszystko może wydawać się blade. Jednak Matt Damon wychodzi z tego pojedynku obronną ręką. To tak naprawdę jego historia, to jemu udaje się w przekonywujący sposób pokazać transformację z nieśmiałego chłopca z prowincji w zdeformowanego operacjami plastycznymi utrzymanka (Liberace namówił Thorsona do zabiegu, aby wyglądał bardziej jak…on). Jego rola jest wyciszona, tym większe wrażenie robi więc wybuch spowodowany strachem przed opuszczeniem i zostaniem z niczym. Liberace na fortepianie zawsze stawiał świecznik. Na potrzeby publiczności stawał się innym człowiekiem, radosnym pianistą, uwodzicielem kobiet przechwalającym się swoimi fikcyjnymi podbojami. Jednak Soderbergha bardziej interesuje to, co znajdowało się „za” świecznikiem, za zamkniętymi drzwiami jego luksusowego domu gdzie stworzył sobie bezpieczną enklawę gdzie mógł otwarcie być sobą. Wśród fanek Liberace’a znajdowały się głównie starsze kobiety, którym przez myśl nie przeszłoby prawdziwe oblicze idola. „Ludzie widzą to, co chcą zobaczyć” mówi w pewnym momencie do skrępowanego obecnością pokojówki Scotta. Liberace zmarł w 1987 na AIDS. Nigdy nie zadeklarował publicznie swojej orientacji i do końca zaprzeczał jakoby z Thorsonem łączyło go cokolwiek poza towarzyską znajomością.
Tytuł: Behind the Candelabra Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 118 min Gatunek: biograficzny, dramat, melodramat Ekstrakt: 90% |