Jeśli ktoś zna wcześniejsze albumy Billa Wattersona, to w „Dziwadłach z obcej planety” nie znajdzie nic nowego: autor jak zwykle trzyma wysoki poziom. Calvin podróżuje na Marsa, nad obiadem zmienia się w żarłocznego tyranozaura i dalej zadręcza swoich rodziców. Sam siebie najlepiej podsumowuje: Oszalałbym, gdybym miał takiego dzieciaka jak ja.  |  | ‹Calvin i Hobbes #4: Dziwadła z obcej planety (wyd.2)›
|
W kolejnych albumach jesteśmy świadkiem upływu szkolnych miesięcy, nadejścia wakacji i ponownych bolesnych powrotów do szkoły. Calvin jednak zawsze ma sześć lat i u jego boku niezmiennie tkwi najlepszy przyjaciel tygrys Hobbes. Przed dwójką cały czas rozciąga się świat nieograniczonych możliwości, każde wydarzenie może być pretekstem do dzikich wyskoków wyobraźni i nadużywania domowego wyposażenia na potrzeby wycieczek w czasie i na inne planety. „Dziwadła z obcej planety”, podobnie jak wcześniejsze Calvinowe komiksy, utrzymują ten sam format: krótkie komiksowe paski, często łączące się w dłuższe fabuły. W jednej z nich, w tytułowych „Dziwadłach z obcej planety”, Calvin i Hobbes wykorzystują wózek do podróży na Marsa, gdzie czynią niespodziewane odkrycie. Z przygód dziejących się na tym świecie warto zwrócić uwagę na wyprawę na ryby, jaką organizuje tata chłopca – praktycznie wolną od jego ataków wyobraźni; pogoda i otoczenie same zapewniają rozrywkę, do tego stopnia, że mama Calvina grozi rozwodem, jeśli jego tata jeszcze kiedykolwiek spróbuje podobnej wycieczki. Cenne i przenikliwe są również obserwacje chłopca na temat wad płci pięknej. Gdy Zuzia – jego koleżanka z klasy – odmawia uwierzenia, że piaskownica zmieniła się w lotne piaski, Calvin w sposób godny starego, posiwiałego mizantropa komentuje: „Twoją płeć łatwiej byłoby znieść, gdyby nie była taka wściekle cyniczna”. „Zwyczajne” wybryki Calvina są co jakiś czas przeplatane i wzmacniane poważniejszymi sprawami, jak zanieczyszczenie środowiska lub śmierć. Nawet one są jednak widziane przez pryzmat logiki sześciolatka, w której jeśli Ziemia jest zbyt zanieczyszczona, to trzeba ją opuścić i wyemigrować na Marsa. Strona graficzna komiksu nie różni się w porównaniu do poprzednich części: czarno-biała, prosta i absolutnie wystarczająca do pokazania całej gamy uczuć i emocji. Mam wrażenie, że ponieważ pierwotnie przygody Calvina Watterson musiał zmieścić na wąskim gazetowym pasku, doszło do destylacji, z ograniczonego miejsca autor wycisnął z rysunku, swego poczucia humoru i słów najlepsze, co mógł. „Dziwadeł…” raczej nie trzeba czytać od deski do deski. Jest to raczej pozycja, którą należy postawić na półce, w zasięgu ręki, tak, żeby sięgać po nią od czasu do czasu, przekartkować i ponownie zachwycić się Calvinem. Gwarantuję, że mimo wielokrotnego czytania i upływu czasu nie stracą nic ze swego uroku. Czasem też ma się ochotę pokazać komiks jakiemuś dziecku w wieku Calvina i zapytać, czy tak może wygląda jego świat? Czy my też tak mieliśmy, zanim zapomnieliśmy, że pod łóżkiem czyhają potwory, a wypchany tygrys może być najlepszym przyjacielem? Jak fajnie byłoby tam wrócić.
Tytuł: Calvin i Hobbes #4: Dziwadła z obcej planety (wyd.2) Tytuł oryginalny: Calvin and Hobbes: Weirods from Another Planet Data wydania: luty 2013 Cena: 29,99 Gatunek: humor Ekstrakt: 80% |