Dziś kinowa premiera niemieckiego filmu „Vincent chce nad morze”. Recenzowaliśmy ten obraz przy okazji festiwalu Transatlantyk – dziś więc przypominamy te recenzje.  |  | ‹Vincent chce nad morze›
|
Co otrzymamy z zestawienia – anorektyczka, chłopak z zespołem Tourette’a i drugi, z nerwicą natręctw? Możliwości jest wiele. Ale gdy dodać do tego kradzież samochodu i wspólną podróż trójki wymienionych, wiadomo już, że czeka nas zwariowane kino drogi, choć w tym wypadku, nie bardzo oryginalnie. Obraz Ralfa Huettnera ogląda się wyjątkowo lekko, choć momentami owa lekkość bierze się z łatwego popadania filmu w dość przewidywalne schematy, oparte na kreślonych grubą kreską (lecz wciąż zabawnych i dobrze zagranych) bohaterach. Na szczęście twórcy momentami decydują się na zmianę tonu i przełamanie kliszy, co skutkuje kilkoma szczególnie dobrymi momentami w filmie. Tytułowy Vincent, zmagający się od dziecka z chorobą, przez którą w najmniej właściwych momentach wydaje z siebie wulgarne okrzyki, jest solą w oku rozwijającego polityczną karierę ojca. Po śmierci żony-alkoholiczki, obdarzony kamiennym sercem rodzic oddaje syna do zakładu opieki. Ale jak łatwo wywnioskować z tytułu, Vincent chce nad morze! Kiedy nieoczekiwanie pojawi się możliwość realizacji planu, bohater wraz z dwójką pensjonariuszy ośrodka postawi wszystko na jedną kartę. Dla Vincenta i jego towarzyszy, podróż będzie przede wszystkim konfrontacją z chorobą, własnymi lękami i słabościami, a nie wszystkim uda się wyjść z tej batalii zwycięsko. Ojciec Vincenta, obdarowany przez los (wcześniej utraconym) sumieniem w postaci charyzmatycznej pani doktor, dostanie szansę zrewidowania swojego dotychczasowego systemu wartości. Zuzanna Witulska Kto zna „Pukając do nieba bram” (1997) z Tilem Schweigerem czy „Berlin Calling” (2008) z Paulem Kalkbrennerem, nie będzie filmem Ralfa Huettnera zaskoczony. Podobnie jak w przypadku tamtych, także i bohaterami „Vincent chce nad morze” są młodzi ludzie społecznie nieprzystosowani. Tytułowa postać to dwudziestokilkulatek, cierpiący na zespół Tourette’a. Przez wiele lat mieszkał jedynie z matką, która ukojenia bólu spowodowanego chorobą jedynego syna szukała w alkoholu. Gdy wreszcie zmarła, w rodzinnym domu Vincenta pojawił się dawno nie widziany ojciec – polityk z pierwszych stron gazet, szykujący się właśnie do kolejnej kampanii wyborczej. W tym momencie nic nie było dla niego bardziej kłopotliwego, niż nie do końca normalny syn. Dlatego też Robert Galler (w tej roli Heino Ferch, pamiętny Albert Speer z „Upadku” Olivera Hirschbiegla) decyduje się umieścić go w zamkniętym ośrodku prowadzonym przez doktor Rose (Katharina Müller-Elmau). Jest przekonany, że tym samym zakończyły się jego kłopoty. Nic bardziej mylnego! Jakiś czas później Vincent (którego zagrał scenarzysta filmu Florian David Fitz), namówiony przez inną pensjonariuszkę ośrodka, chorującą na anoreksję Marie (Karoline Herfurth), ucieka stamtąd, przy okazji kradnąc samochód właścicielki. W eskapadzie towarzyszy im, jako niechciany pasażer, współlokator Vincenta, niepotrafiący poradzić sobie z nerwicą natręctw na punkcie czystości i higieny Alex (Johannes Allmayer). W ślad za uciekinierami wyruszają doktor Rose i Galler; tej pierwszej zależy na sprowadzeniu pacjentów z powrotem do ośrodka, temu drugiemu na zapobieżeniu skandalowi, który mogliby w kampanii wykorzystać jego przeciwnicy polityczni. Podróż odmienia wszystkich: nieprzystosowanych czyni nieco bardziej przystosowanymi, pozbawionych ludzkich uczuć – uczy humanitaryzmu i skłania do refleksji. W tym kontekście film Huettnera jest całkowicie przewidywalny, zakończenie w niczym nie zaskakuje. Najważniejsze jednak jest to, co pośrodku, a więc cały ciąg – na przemian komediowych i dramatycznych – scen, które rodzą się na styku skrajnie odmiennych osobowości. „Vincent…” to obraz psychologiczno-obyczajowy z gatunku tych, które mają uczyć zrozumienia i szacunku dla ludzi „osobnych”, obarczonym brzemieniem sprawiającym, że, choć nie powinni, często zostają wyrzuceni poza nawias społeczeństwa. To również film o dorastaniu do odpowiedzialności, którą można rozpatrywać – w zależności od bohatera, którego weźmiemy na warsztat – na kilku poziomach. Sebastian Chosiński
Tytuł: Vincent chce nad morze Tytuł oryginalny: Vincent will Meer Data premiery: 27 września 2013 Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Niemcy Czas trwania: 96 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 70% |