powrót; do indeksunastwpna strona

nr 08 (CXXX)
październik 2013

Gdyby Paulo Coelho był transhumanistą, czyli mokry sen neurobiologa
Ramez Naam ‹Nexus›
Gdy naukowiec bierze się za napisanie powieści skutki mogą być różne. Isaac Asimov, bracia Strugaccy czy Peter Watts udowodnili, że można zawodową pasję udanie połączyć z literaturą. „Nexus” Rameza Naama udowadnia natomiast, że nie jest to wcale ani łatwe, ani takie częste jak mogłoby się wydawać.
ZawartoB;k ekstraktu: 20%
‹Nexus›
‹Nexus›
Literatura science fiction niesie ze sobą wartość o ile mówi coś nowego, ważnego o człowieku. Twórczość pisarzy, którzy tego nie rozumieją błyskawicznie się dezaktualizuje, ponieważ za scenografią kryje się u nich najczęściej miałkość. Jeśli fantastyka naukowa powstaje tylko i wyłącznie w celu zaprezentowania efektownych rozwiązań technicznych, nawet jeśli są one niezwyczajnie oryginalne i pomysłowe, a warstwa literacka zostaje zepchnięta na dalszy tor, to efekt finalny raczej nie zachwyci. Zajmujący się nowymi technologiami, neurobiologią, transhumanizmem Ramez Naam wpisuje się niestety w ten ostatni nurt – warsztatową mizerię próbuje skryć pod osiągającymi skrajne poziomy bełkotu wywodami o technologiach, które same w sobie są interesujące, ale przedstawione w formie propagandowej agitki rażą.
Zasadniczą ideą, na której koncentruje się Ramez Naam jest łączenie umysłów (mózgów) w byty wyższego poziomu, posiadające jakiegoś rodzaju świadomość, wolność wyboru, wiedzę. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby autor nie uznawał jej za szczytną samą w sobie, wartą poświęceń i buntował się przeciwko wszelkim jej ograniczeniom, oczywiście ustami bohaterów. Jeśli Naam chce wierzyć, że z połączenia umysłów mieszkańców Ziemi, bez znaczenia, czy mądrych, czy głupich, dostaniemy nową, znacznie lepszą jakość, nieprawdopodobne możliwości rozwoju, wieczny pokój, wzajemne zrozumienie oraz gigantyczną wiedzę, a do tego, że wszyscy ludzie tego właśnie pragną, nawet jeśli jeszcze o tym nie wiedzą, to z całym szacunkiem muszę to uznać za zwykłą głupotę. Co ciekawe pisarz przeciwstawia tę ideę ruchom totalitarnym, tymczasem nie ma chyba lepszego dowodu na łatwość manipulacji „zbiorowym umysłem” ludu, jak właśnie narodziny ruchów faszystowskich, nazistowskich czy komunistycznych. W takim razie wybieram dzisiejszy skrajnie egoistyczny kult jednostki i indywidualności niż widmo bycia bezwolnym szeregowym członkiem takiego „zbiorowego umysłu”.
Co jeszcze znajdziemy w „Nexusie”? Choćby rozważania na temat stworzenia perfekcyjnego żołnierza. I tu znów trudno zgodzić się z autorem, który twierdzi, że dopiero klonowanie i inne techniki neurobiologiczne będą gwarantem narodzin bezwzględnie lojalnego wojaka. Wiele rządów dziś i w przeszłości osiąga i osiągało podobne, jeśli nie lepsze rezultaty intensywną socjalizacją i odpowiednio zaprogramowaną edukacją od najmłodszych lat. Naam z niezachwianą pewnością zdaje się też wierzyć, że rozwój technologiczny jest zawsze jednoznacznie pozytywny, a przekazanie szerokim masom wyników naukowych eksperymentów musi nieodwołalnie prowadzić do utopii: „Ludzie wykorzystaliby to częściej w dobrym celu niż złym. (…) to jest dobre. Dobre dla ludzi, by mogli porozumiewać się łatwiej. Żeby byli mądrzejsi. Bardziej ze sobą związani, żeby mieli dostęp do swoich myśli”. Brzmi to jak niemądre wywody przedszkolaka, który nagle odkrył uroki działania Internetu. Dodajmy do tego spostrzeżenie, że transludzie i postludzie, czyli osobniki z jakimiś zmianami, zwłaszcza genetycznymi, stoją w hierarchii ewolucyjnej wyżej niż „zwykli ludzie” i są przez tych drugich nienawidzeni, piętnowani i karani. Tu zresztą autor kompletnie się gubi, bowiem wielu miejscach podkreśla, jak wiele nieszczęścia przynosi dzielenie ludzi wedle jakichś kryteriów. Najlepiej zatem byłoby pewnie, gdyby wszyscy przeszli z obecnego poziomu na poziom transludzi i problem z jakimikolwiek nierównościami z głowy.
Czym jest tytułowy Nexus właściwie do końca nie wiadomo. Najwięcej przesłanek wskazuje na to, że narkotykiem pozwalającym na łączenie umysłów, sięganie do mózgów innych ludzi i inne cuda. Podobne właściwości ludzkość przypisywała już choćby opium, pejotlowi, LSD czy innym środkom „poszerzającym świadomość” (warto tu zajrzeć np. do prac Carlosa Castanedy), więc co takiego oryginalnego i szczególnie niebezpiecznego w Nexusie, nie wiadomo. Różnica jest taka, że w świecie zarysowanym przez Naama po narkotyk sięgają chętnie naukowcy i buddyjscy mnisi, ale skąd go biorą i dlaczego trudno powiedzieć. Najwyraźniej za kilkadziesiąt lat o niczym innym nie będziemy marzyć, jak o tym, by grzebać z wzajemnością w myślach swoich sąsiadów, łącząc się z nimi w jakieś transcendentalne byty za pomocą powszechnie zakazanych narkotyków. Brzmi utopijnie? Najwyraźniej dla autora „Nexusa” tak.
Powiedzieć, że Naam pisze kiepskim stylem, to sprawić mu niezamierzony komplement, bowiem ten urodzony w Kairze pisarz nie ma żadnego stylu. Jego powieść stanowi zlepek najgorszych, najbardziej oklepanych pomysłów zaczerpniętych bardziej z kiepskich filmów sensacyjnych niż z podrzędnej literatury. Być może autor jest fachowcem w tym, o czym pisze. Być może. Lecz aby z technicznej wiedzy dojść do poziomu dobrej literatury trzeba wysilić się bardziej. Po kartach książki biegają postaci płaskie i bezbarwne, różniące się od siebie jedynie wyjątkowo skromnymi opisami wyglądu, a do tego niemożliwie irytujące. Całość interakcji między nimi sprowadza się najczęściej do dialogów żywcem wyjętych z podrzędnego filmu akcji. Opisy licznych walk cechują się wyłącznie niczym nieuzasadnioną brutalnością i wulgarnością. Zamiast zdań autor stosuje dziesiątkami króciuteńkie równoważniki, często nawet jednowyrazowe. Kade Lane, młody geniusz neurobiologii, a zarazem główna postać jest tak irytująco bezbarwny i pozbawiony wyrazistości, że naprawdę bardzo trudno uwierzyć w jego intelekt. To wszystko jednak i tak nic przy najpoważniejszej wadzie „Nexusa” – piramidalnej wręcz nudzie, wynikającej bezpośrednio z wad wymienionych wcześniej. O słabości powieści niech świadczy również fakt, że krótkie i w gruncie rzeczy niewiele wnoszące posłowie jest stokroć ciekawsze niż zasadniczy tekst.
Można i należy ponarzekać również na potknięcia redaktorsko-translatorskie. „Zraniona noga”, która „się załamała”, celne rzucanie nożem w gardło przeciwnika na odległość 60 metrów czy wysoki na mniej więcej siedem pięter hangar, którego sufit znajduje się na poziomie około 230 metrów to prawdziwe perełki. Ale nie jedyne: „Raz otwarte oczy rzadko się znowu zamykają”; „Ładunki wybuchowe rozerwały ciała jej niedawnych napastników – gdzieś tak w połowie”; „Skręciła się w paskudnym kopnięciu, które przeciętnemu człowiekowi zerwałoby głowę z ramion”; „Lee podniósł wzrok, uniósł karabin, ale zanim zdążył zrobić cokolwiek, broń tamtego ryknęła niemal z przyłożenia i głowa Lee stała się chmurą różowej mgły”; „Zawiesił okrwawiony legat na własnym karku. Cierpiał, również fizycznie. Czuła, że jego noga jest czymś unieruchomiona. Na czworakach przeszła wokół niego” [pisownia oryginalna]. Konia z rzędem temu, kto to zrozumie.
Ramez Naam napisał „Nexusa”, aby między innymi opowiedzieć o ludziach próbujących uratować świat przed zagrożeniami wynikającymi z rozwoju technologii i medycyny. Osobiście wolałbym, żeby na przyszłość skoncentrował się raczej na ratowaniu świata przed swoimi książkami. Wyjdzie to nam wszystkim na zdrowie.



Tytuł: Nexus
Tytuł oryginalny: Nexus
Data wydania: 3 czerwca 2013
Autor: Ramez Naam
ISBN: 978-83-64030-05-5
Format: 456s. 125×195mm
Cena: 39,90
Gatunek: fantastyka
Zobacz w:
Ekstrakt: 20%
powrót; do indeksunastwpna strona

36
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.