powrót; do indeksunastwpna strona

nr 08 (CXXX)
październik 2013

Polcon literacki i naukowy
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Na poziomie języka często zdarzają się błędy frazeologiczne, słowa w złym kontekście: pisk zrywanej spódnicy, zaułek wymoszczony śmieciami (ktoś z sali rzucił, że to ostatnie mogłoby być prawidłowe przy narracji z punktu widzenia kloszarda). Ignite przyznała, że nie lubi pseudohumorystycznego gawędziarstwa: „I wtedy nasz bohater wiedziony potrzebą zaspokojenia jakże przyziemnego uczucia głodu udał się w stronę przybytku znanego jako stołówka”. Przeanalizowała opis deszczu. Opis nie może sugerować czegoś innego, np. czytelnik sobie wyobrazi, że jest dzień, a w następnym zdaniu mamy nocne niebo. Jeżeli opisujemy scenę oświetloną pochodniami, to musimy się zastanowić, co naprawdę byłoby w takim oświetleniu widać, jak zachowywałyby się krople deszczu, i tak dalej.
Ignite zaznaczyła też, że „Esensja” nie oczekuje wyłącznie prostej prozy, można nadsyłać utwory lekko poetyckie lub do pewnego stopnia eksperymentalne, ale muszą być dobrze napisane, nie może to być na przykład streszczenie zamiast właściwej fabuły. Problemem bywa brak akcji, przedstawianie jakiejś pojedynczej sceny, na przykład, że dziewczyna patrzy przez okno na padający deszcz i jest jej smutno. Wątki muszą być wyważone: jeżeli bohaterami opowiadania są chłopak, jego narzeczona i jej babcia, to niepotrzebna jest dwustronicowa wstawka o alkoholizmie sąsiada.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Sporo czasu poświęciła zakończeniom, tłumacząc, że dla niej dobre zakończenie to 50% wartości tekstu. Wyliczyła kilka sposobów zepsucia zakończenia: np. rozciągnięta puenta, zakończenie urwane, zbyt przewidywalne, bezsensowne (np. bohaterowie są wplątani w jakąś intrygę sensacyjną, na koniec zabija ich meteoryt). Redakcja działu literackiego „Esensji” nie lubi też zakończeń, w których wszystkie wydarzenia okazują się snem.
Anneke powiedziała, że dostają dużo szortów-scenek (jak ta z oknem), marnych obyczajówek stanowiących banalny opis czyjegoś dnia, fabuł przewidywalnych: kobieta przez całe opowiadanie myśli, że zabije znęcającego się nad nią męża i na koniec – niespodzianka! – zabija go. Popularnym pomysłem jest to, że miły gość okazuje się seryjnym mordercą (lub odwrotnie). Jeżeli piszemy opowiadanie z zagadką kryminalną, to należy ją rozwiązać, a nie zostawić w zawieszeniu i podsumować, że świat jest pełen tajemnic.
„Esensja” dostaje sporo tekstów humorystycznych, gdzie autor kompletnie olewa bohaterów i świat, uważając, że sama humorystyczność wystarczy. Światy fantasy w stylu pseudośredniowiecznym są często tworzone za pomocą odejmowania elementów techniki, ale bez znajomości faktycznych realiów: ubogie chaty chłopskie mają szyby w oknach i szafy na ubrania, przygotowanie gorącej kąpieli trwa kilka chwil, i tak dalej.
Zostałam w tej samej auli na prelekcję o historii prostytucji warszawskiej, prowadzoną przez jakiegoś naukowca, fatalnie: czytał z kartki, do tego niewyraźnie. Zanotowałam tylko, że w 1764 r. zrobiono jakiś spis, który wykazał 15 000 prostytutek w Warszawie, potem znudzona wyszłam.
Poszłam do budynku targowego szukać sklepiku z nagrodami, bo w międzyczasie dostałam kasę za swoją prelekcję: 15 Złych Szelągów. Sklepik był zaznaczony na planie jako jedno ze stoisk, ale nijak nie mogłam go znaleźć. W końcu ktoś powiedział, że nie znajduje się w sali, tylko koło schodów. Faktycznie, przy klatce schodowej była miniaturowa kanciapka (na co dzień chyba szatnia), gdzie aż dwie osoby naraz mogły podziwiać rozłożony asortyment, składający się z książek fantastycznych nowych, starych (np. „Don Wollheim poleca”) oraz książek zdecydowanie niefantastycznych – mignęło mi coś o Solidarności… Ceny zaczynały się od 30 ZS, ja miałam 25, więc potem oddałam walutę na cel charytatywny w namiocie miłośników świnek morskich.
Na panelu o kobietach w fantastyce byli prawie ci sami paneliści, co na panelu o realiach, minus Magda Kozak, plus Aneta Jadowska. Tym razem pojawiła się prowadząca i nawet czasami spełniała swoją rolę…
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Misiek stwierdził, że obecnie trudno jest o jakiś jeden stereotyp, bo postaci kobiece są bardzo różnorodne. Ciekawą prelekcję o kobietach w SF miał kiedyś na Falkonie dr Frelik, wyróżnił tylko cztery typy (młodsza siostra, piękność w opałach, singielka-naukowiec, żona), ale on mówił o SF do lat 70. mniej więcej. Aneta Jadowska stwierdziła, że kobieta może służyć do spowalniania akcji, jeśli np. wepchniemy ją bohaterowi do łóżka. Prowadząca zadawała pytania i przekazywała mikrofon wszystkim kolejno. Anneke uparcie uchylała się od odpowiedzi albo stwierdzała, że zgadza się z przedmówcą i szybko oddawała mikrofon dalej. W końcu pozostali zaczęli sobie stroić żarty i zakładać się, czy teraz też powie, że zgadza się z przedmówcą.
Ignite zwróciła uwagę, że obecnie olbrzymi nacisk kładzie się na atrakcyjność wizualną kobiet w fantastyce – niezależnie, czy są ozdobą czy wojowniczką. Ola Janusz, siedząca na widowni, nazwała to hollywoodyzacją literatury. Wywiązała się dyskusja o możliwości i celowości osadzenia w roli bohatera postaci całkowicie przeciętnej. Tomasz Bochiński odniósł się nieco zbyt dosłownie do określenia „skopać komuś tyłek”, na co Aneta pochwaliła się, że załatwiła trzech facetów na ulicy, którzy zaczepili ją i męża. Potem jakimś sposobem temat zdryfował na zagadnienie, że wielu żołnierzy nie strzela, żeby zabić, i jakie znaczenie psychologiczne miało wprowadzenie ślepych nabojów w plutonach egzekucyjnych. Wreszcie jakiś chłopak siedzący pod oknem nie wytrzymał i zasugerował powrót do tematu.
Misiek podsumował, że beletrystyka zafałszowuje obraz zarówno kobiet, jak i mężczyzn, bo ma przedstawić świat atrakcyjny. Wywiązała się dłuższa dyskusja o kobietach w „Grze o tron”, potem ogólnie o „Grze o tron”, w końcu prowadząca się ocknęła i spowodowała powrót do tematu, prosząc o pytania z sali. Padły pytania o ulubione postaci kobiece, nielubiane postaci kobiece, dobrze i źle – zdaniem prelegentów – wykreowane postaci kobiece. Ignite wyznała, że nie lubi małej Ciri.
Prelekcja się skończyła, wyszłam przed budynek zaczerpnąć świeżego powietrza i zobaczyć, czy jest z kim pogadać. Zachwycił mnie chłopak przebrany za Rincewinda (z napisem WIZZARD na kapeluszu), z Bagażem w postaci ozdobnego kuferka z papierowymi zębami, ustawionego na pomalowanej na złoto deskorolce z przyczepionymi nóżkami z papieru, którą ciągnął na niewidocznej żyłce. Szkoda, że nie miałam aparatu!
Panel dyskusyjny „Co gra w duszy fanów” z udziałem Witka Siekierzyńskiego, Macieja Parowskiego i Wojciecha Orlińskiego został zdominowany przez wspomnienia z lat 90. Aktualnych nominacji nie skomentowali, a szkoda, miałam nadzieję na jakąś ciekawą dyskusję.
Panel wspomnieniowy o Januszu Zajdlu i nagrodzie był bardzo miły, goście wspominali dawne Nordcony i inne konwenty, jak to ktoś poproszony o ręcznik przepłynął z tym ręcznikiem basen, by go wręczyć proszącemu. Tomasz Kołodziejczak ładnie mówił o swoich pozytywnych odczuciach związanych z nagrodą, nominacjami i środowiskiem. Ania Kańtoch wspominała, jak po raz pierwszy dostała Zajdla i rozpłakała się na scenie, a Ania Brzezińska zasłaniała ją bukietem kwiatów. Szaman skomentował: „A potem się przyzwyczaiłaś”. Ania wyznała, że co roku stara się napisać coś godnego nominacji, bo osoby aktualnie nominowane nie są proszone o pisanie wstępu do antologii.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kołodziejczak podkreślał wyjątkowość nagrody, fantaści są jedynym polskim środowiskiem literackim z takową (no, nie jestem pewna, coś mi się obiło kiedyś o uszy o nagrodzie za kryminał…). Powiedział dyplomatycznie, że nagroda musi być dostosowana do nowych mediów, na co Wegner, że „to się samo dostosuje łagodnie”. Pani Jadwiga wspominała, jak delegacja ŚKF-u przybyła prosić ją o zgodę na nadanie imienia nagrodzie: „I przyjechały takie dzieci…”. Ela Gepfert spytała obecnych laureatów, co robią ze statuetkami. Kołodziejczak powiedział, że wizytowała go pani od ubezpieczeń i skomentowała: „Jakie piękne rzeźby afrykańskie!”. U Rafała Ziemkiewicza posążki stoją na parapecie, służąc jednocześnie za blokadę przeciwko otwieraniu okna przez przeciąg. Wit Szostak swoją wystawił na aukcję, bo kot zrzucił z półki omal nie trafiając jego żony. Ania Kańtoch powiedziała, że jej też zrzucił kot, aż wybiła dziurę w podłodze.
Przytoczono anegdotę, że w latach 80. na jakimś spotkaniu literackim w Krakowie ktoś miał referat o Zajdlu i jego twórczości – po zakończeniu spotkania Wisława Szymborska pogratulowała mu pomysłowego nabrania publiczności recenzją fikcyjnego twórcy („Bo przecież gdyby taki sławny pisarz istniał, to byśmy o nim wiedzieli”). Ponoć w latach 80. na jakiś konwent przyjechał Przemysław Gintrowski, spodziewając się, że nikt go nie rozpozna i będzie miał trochę spokoju. Nie tylko wszyscy go rozpoznali, ale jeszcze drugiego dnia wpadło UB i poeta myślał, że to wszystko przez niego.
Po tym punkcie programu udaliśmy się na Galę Zajdlową. Organizatorzy mieli świetny pomysł z wynajęciem Sali Kongresowej, nareszcie dla wszystkich starczyło miejsca. W przeciwieństwie do rozbudowanych w poprzednich latach części artystycznych tym razem tylko wysłuchaliśmy jakiegoś młodego człowieka grającego na syntezatorze muzykę z filmów fantastycznych. Bardzo miło oceniam pomysł z zaproszeniem gżdaczy na scenę i podziękowaniem im. Wręczono też różne nagrody związane z grami RPG.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

98
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.