powrót; do indeksunastwpna strona

nr 08 (CXXX)
październik 2013

Polcon literacki i naukowy
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Panel dyskusyjny o realiach zaczął się z pewną taką nieśmiałością, bo nie pojawiła się osoba mająca go prowadzić. Nie było też krzeseł dla większości panelistów, ale dostarczyła je niezawodna Krysia (ta od znanych z dawnych konwentów prelekcji o Mary Sue). Obecni byli: Agnieszka Hałas (Ignite), Anna Kańtoch (Anneke), Michał Cholewa (Misiek), Magda Kozak i Tomasz Bochiński. Rolę moderatora spontanicznie przejął Misiek i dyskusja, z udziałem publiczności, rozkręciła się nieźle. Autorka „Nocarza” wyznała, że denerwują ją w kryminałach zdania, że bohaterowi palec drżał na spuście, bo w rzeczywistości nikt z palcem na spuście nie chodzi. Dało to początek rozważaniom, na ile dopuszczalne są w literaturze błędy zrozumiałe tylko dla fachowców z jakiejś wąskiej działki, na przykład astrofizyki (przywołano kosmiczne opowiadanie z SFFiH, chwalone za fabułę i ogólny poziom, ale skrytykowane merytorycznie). Magda Kozak argumentowała, że nie każdy musi znać się na haftach beskidzkich. Ktoś słusznie zwrócił uwagę, że fantaści mają łatwiej niż zwykli pisarze: w fandomie można bowiem znaleźć specjalistów praktycznie z każdej dziedziny.
Na pytanie do autorów o największego babola własnego Ignite odpowiedziała: „Pomyliłam widmo absorpcji chlorofilu”, co wzbudziło wielką wesołość. Magda przyznała się do kulawej niemczyzny w pewnym opublikowanym w NF opowiadaniu. Oraz do tego, że redakcja w cyklu nocarskim wyłapała jej, że na jednej tylko stronie bohater dziesięć razy kiwał głową w odpowiedzi na czyjeś słowa. Ignite zauważyła, że czytelnik może uznać coś za błąd, bo nie zna tematu lub ma inną wizję świata – jako przykład podała reakcje forumowe na opowiadanie „Wszyscy za jednego”, kiedy to pewien czytelnik wyśmiał opis imprezy, twierdząc, że niemożliwe jest przynoszenie przez dorosłych ludzi soku, a nie alkoholu. Tyle że ta impreza odbyła się naprawdę… Magda Kozak znalazła w Internecie krytyczną recenzję cyklu nocarskiego, gdzie padł zarzut o całkowitą bezsensowność opisanych w książce operacji komandosów – a tymczasem były one przed napisaniem konsultowane z zawodowcami.
Ktoś zwrócił uwagę, że czasami błędy robi korekta, np. poprawia wróżdę na wróżbę, a Magdzie cyfrę na liczbę (chodziło o slang spadochroniarzy dotyczący ilości wykonanych skoków). Misiek powiedział, że kiedyś zrobił zabawną literówkę: „Rakiety wybuchły i przed okrętem zajaśniały dziesiątki małych słonic”. Wyznał też, że ma listę słów, których nadużywa, i w każdym tekście sprawdza częstotliwość ich występowania. Jego ulubione to „jednolicie”.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Prelekcja Pewuca i Miśka o wojnie sześciodniowej (Izrael – Egipt) miała miejsce w niedużej salce, więc dobrze zrobiłam, że przyszłam punktualnie, bo zajęłam jedno z ostatnich miejsc siedzących (na pulpicie ławki pod ścianą). Miałam nadzieję, że się czegoś dowiem, bo temat jest kompletnie mi obcy. Chłopcy skupili się na działaniach militarnych, pokazywali zdjęcia samolotów i czołgów, mapki z kierunkami natarć i tak dalej. Byłam strasznie zmęczona i nie chciało mi się notować, więc zapamiętałam głównie ciekawostki, na przykład, że czołgi egipskie były produkcji zagranicznej, niedostosowane do warunków pustynnych, zacinały się, nie miały wentylacji, po wystrzeleniu pocisku żołnierze w środku dusili się od dymu. W pewnym momencie zaczęli porzucać sprzęt i wiać pieszo przez pustynię. Ponoć więcej ich zginęło od upału i braku wody niż od izraelskich pocisków. Wody dostawali po litrze dziennie (dajcie spokój, w tym klimacie…), a żołnierze izraelscy więcej, bo zrobiono badania i wyszło im, że komandosi maszerujący pieszo przez pustynię byli całkiem zdolni do akcji bojowej jeszcze po kilku dniach marszu, pod warunkiem że mieli litr wody pitnej na godzinę.
Sobotę zaczęłam od prelekcji Krzysztofa Piskorskiego. Pisarz ten zawsze opowiada ciekawie, ma miły sposób bycia, wyraźną dykcję i bardzo żywo prowadzi wykład. Tym razem opowiadał o mniej lub bardziej szalonych naukowcach z różnych epok, pokazując na slajdach ich zdjęcia lub ryciny, oraz owoce eksperymentów.
Ilia Iwanowicz Iwanow – specjalista od sztucznego zapłodnienia, pracował nad wynalezieniem krzyżówki ludzi z małpami, jako idealnych żołnierzy lub robotników (silni, w miarę inteligentni, posłuszni).
Trofim Łysenko – facet, który na prawie pół wieku zamroził rosyjskie nauki biologiczne. Był niedouczonym chłopem, więc chciano go pokazać jako tryumf nad burżuazyjną nauką; w 1938 r. został przewodniczącym Rosyjskiej Akademii Nauk Rolnych. Zakazał genetyki, uważał, że pomarańcze mogą rosnąć na Syberii, tylko „muszą się przyzwyczaić”, a rośliny z tego samego gatunku nie konkurują ze sobą, więc można je sadzić/siać dowolnie gęsto.
Harry Harlow – zaczął od badań nad deprywacją maternalną (zdjęcie małpiątka przytulonego do sztucznej matki – w dzieciństwie czytałam książkę popularnonaukową „Słonięta, małpięta, uczucia i plusz” i tam było o takich eksperymentach). W 1971 r. stracił żonę, co – jak ujął prowadzący – „negatywnie wpłynęło na komfort psychiczny wielu małp na świecie”. Harlow zaczął odbierać małpom noworodki i hodować je w całkowitej izolacji, po czym sprawdzał, jak to wpłynie (u tych, które przeżyły) na ich zdolności społeczne (były odrzucane przez stado, czasem zabijane) i rodzicielskie (małpy zapładniał siłą, bo nie przejawiały zainteresowania seksem; kiedy rodziły dzieci, traktowały je jak zabawki albo jedzenie). W latach 70. ruch praw zwierząt zyskiwał na sile i w końcu zakazano mu tych eksperymentów.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Josef Mengele i jego japoński odpowiednik dr Shiroshi – testy broni biologicznej, zarażanie ludzi chorobami, wiwisekcje. Japończyka uwolnili Amerykanie w zamian za wyniki prac m.in. nad dżumą.
Siergiej Brujkonienko podłączał odcięte głowy psów do sztucznego płucoserca. Obejrzeliśmy filmik, gdzie taki łeb reaguje na bodźce, strzyże uszami, oblizuje się. Rosjanin chciał znaleźć metodę obejścia uszkodzonego układu krwionośnego. Był to sensowny wkład w naukę. Vladimir Denikow poszedł dalej i odcięte głowy przyszywał innym psom. Efekty mogły żyć nawet kilka miesięcy. Głowy były podłączone tylko do układu krążenia i oddechowego, nie mogły jeść.
W latach 50. w CIA był chemik nazwiskiem bodajże Gottlieb, który planował zabicie Fidela Castro za pomocą zatrutego cygara, wybuchających muszelek, zatrucia butów talem. Projekt MK Ultra opisany w filmie „Człowiek, który gapił się na kozy”. Interesowało go programowanie mózgów za pomocą LSD i hipnozy. Afera Wategate położyła kres badaniom, w procesie sądowym bronił się, że niczego nie pamięta…
Oprócz poszczególnych osób Krzysztof omawiał też szalone teorie naukowe, na przykład fizjognomikę i frenologię. Scotland Yard w XIX w. miał tabele z rycinami twarzy różnych typów kryminalistów; jeżeli ktoś o odpowiednim wyglądzie był widziany w pobliżu miejsca zbrodni, to wystarczyło, żeby go skazać bez dalszych dowodów. W Australii frenologia doprowadziła do drastycznej dyskryminacji Aborygenów ze względu na budowę ich twarzy i czaszek.
W XIX wieku, kiedy upowszechniła się prasa, amerykański dziennik opublikował cykl artykułów o ludziach-nietoperzach z Księżyca, ilustrowany rycinami pejzaży i istot, które pewien astronom rzekomo zobaczył przez teleskop. W końcu astronom się dowiedział, co wypisują, i zaprotestował, więc w kolejnym odcinku gazeta napisała, że niestety pozostawiony na słońcu teleskop zadziałał jak soczewka i laboratorium spłonęło. Pomysł z mieszkańcami Księżyca był zaczerpnięty z opowiadania Poego, które uważane jest za jeden z pierwszych tekstów SF. Następną fałszywkę dla New York Sun Poe napisał sam.
Edmund Halley: teoria Ziemi jako koncentrycznych kul, taka matrioszka. Na każdej kolejnej wewnętrznej kuli też żyją cywilizacje, jako oświetlenie mają świecący gaz, który wycieka przez dziury na biegunach i stąd zorze polarne. Wierzono w to jeszcze w XIX wieku. W 1964 r. ukazała się książka o pustej Ziemi: autor twierdził, że latające talerze to pojazdy mieszkańców środka. Teoria przenicowanej Ziemi: znajdujemy się w środku kuli. Tworzono całe teorie matematyczne i fizyczne mające udowodnić możliwość, że cały WSZECHŚWIAT jest w środku tej kuli. Stowarzyszenie Płaskiej Ziemi liczy ok. 3000 osób. Dowodem na płaskość Ziemi ma być flaga ONZ, która „odwzorowuje jej realny wygląd”.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Prelekcja Ignite i Anneke z poradami dla początkujących pisarzy składała się głównie z wypowiedzi Ignite. Szefowa naszego działu literackiego nareszcie przyznała oficjalnie, że teksty odrzucone przez „Esensję” publikowano w „Nowej Fantastyce”. Następnie przedstawiała najbardziej typowe błędy początkujących, na przykład opisywanie mnóstwa nieistotnych szczegółów. Jeżeli autor wymienia, że wędrowiec miał w sakwie chleb, suszone mięso, ser i jabłka, to jest OK, ale jak zaczyna się rozwodzić nad wyglądem liści, gałęzi i sęków jabłoni, z których te jabłka zerwał, to gorzej. Przeczytała fragment nadopisowego tekstu o tym, jak do sali szpitalnej wchodzi pielęgniarka niosąca leki. Potem dyskutowaliśmy, które elementy można usunąć: na przykład jeżeli piszemy, że włosy miała spięte w kucyk, to nie trzeba pisać, że z tyłu, i nie trzeba pisać, że były półdługie, bo gdyby były krótkie, to nie dałyby się spiąć, a gdyby były długie, to nie byłby to kucyk, tylko koński ogon. Wystarczą odpowiednio dobrane słowa-klucze, a czytelnik zwizualizuje sobie resztę.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

97
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.