Czytając zebrane przez dziennikarkę historie pojedynczych ludzi, przekonujemy się, że w ich losach zaklęta jest część prawdy o całych grupach społecznych, których mnogość i różnorodność poświadczają, że utopistyczna wizja zawarta w nazwie partii rządzącej (Jedna Rosja) jest niemożliwą do zrealizowania mrzonką.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zbiór reportaży Barbary Włodarczyk to wybór najciekawszych historii, które dziennikarce udało się zgromadzić w czasie wieloletniej pracy w Rosji i byłych republikach Związku Radzieckiego. Wszystkie spisane są według najważniejszych prawideł dziennikarstwa stylem przejrzystym i niesilącym się na literacką górnolotność (por. przypadek „Imperium” Kapuścińskiego). I prócz doświadczenia w produkcji reportaży telewizyjnych – które notabene stanowiły fundament tej książki – stoją za takim a nie innym językiem same historie. Postacie i ich opowieści bronią się same. Każda zaskakuje, każda jest na swój sposób oryginalna, a wiele z nich jest na tyle niesamowitych, że odarcie stylu ze wspomnianej „literackości” wydaje się koniecznością, jeśli czytelnik ma traktować zbiór reportaży jako historie prawdziwe a nie fikcyjne. Włodarczyk ma bowiem niesamowity talent do znajdywania bohaterów. Wychodzi z założenia, że odbiorcy nie zainteresują postaci szare i bezbarwne (zwykli studenci, urzędnicy, etc.), i zajmuje się tylko największymi indywiduami lub przedstawicielami nietypowych grup. Gdy pisze o moskiewskim krezusie, nie wybierze zblazowanego milionami nudziarza, ale słynnego Germana Sterligowa, który porzucił życie w luksusach i zamieszkał w lesie, w drewnianej chacie; gdy odwiedzi szkołę, nie przekroczy progu zwykłego ogólniaka, ale wybierze się do szkoły kadetek, gdzie małe dziewczynki uczą się strzelać z kałasznikowa. To dlatego przez jej reportaż przebrniemy niezwykle szybko. „Nie ma jednej Rosji” to szkatułka pełna niesamowitych portretów i opowieści. Dobierając jednak takie a nie inne tematy do swojej książki, stawiając na ową „niesamowitość”, Włodarczyk zastawiła, chcąc nie chcąc, na czytelnika pułapkę. Ukazanie bowiem wszystkich skrajności Rosji prowadzi nie tylko do udowodnienia zawadiackiej tezy z tytułu, ale może także sprawić, że zaczniemy patrzeć na wschodniego sąsiada z większym dystansem, trochę tak jak na Wschód chcieli patrzeć romantycy. Warto mieć to na względzie, gdy zasiądziemy do lektury. Pamiętać, że i w Rosji żyje „trochę” zwyczajnego ludu, że nie jest to tylko panoptikum osobliwości i dziwactw, jak miejscami zdaje się sugerować książka polskiej dziennikarki. W historii każdej z przedstawionych postaci pobrzmiewa melodia całego społeczeństwa; w opowieści o fanatycznej wyznawczyni Putina, matuszki Mariji, która uważa prezydenta za nowe wcielenie św. Pawła odbija się charakterystyczny od wieków dla narodu rosyjskiego kult wodza jako boskiego pomazańca, w opowieści o chłopcu z moskiewskiego dworca, Wasi, zawarta jest część prawdy o ogromnym ubóstwie i kontraście pomiędzy żebrakami a krezusami, którzy znudzeni własnym bogactwem za żebraków, w ramach wakacji, się przebierają; prócz tego z całą mocą przekonamy się jak groźną plagą pozostają wciąż alkoholizm i korupcja. Przy ostrożnej, dociekliwej i aktywnej lekturze, jest to książka, z której wiele rzeczy można się dowiedzieć, a że dwa rozdziały dotykają spraw dla polskiej polityki niezwykle ważnych – mordu w Katyniu oraz wyborów prezydenckich i zamieszania wokół Putina - z pewnością warto po książkę Włodarczyk sięgnąć.
Tytuł: Nie ma jednej Rosji Data wydania: 9 maja 2013 ISBN: 978-83-08-05087-3 Format: 304s. 123×197mm Cena: 34,90 Gatunek: non-fiction, podróżnicza / reportaż Ekstrakt: 70% |