powrót; do indeksunastwpna strona

nr 09 (CXXXI)
listopad 2013

East Side Story: Car puszka, car kołokol, car bomba i… car film
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Krasnoarmiejcy początkowo odnoszą się do dziewczyny bardzo nieufnie – uczono ich przecież, że wszyscy, którzy żyli „pod Niemcem”, są podejrzani, wszak to potencjalni kolaboranci. Z biegiem czasu jednak ich nastawienie zmienia się diametralnie, każdy z piątki żołnierzy – Poliakow, Nikiforow, Astachow, Czwanow, również sam Gromow – zaczyna żywić do Katieriny uczucie. Problem w tym, że rodzi się ono w najgorszym możliwym momencie, gdy śmierć wszystkim zagląda głęboko w oczy. Śmierć ta ma zaś twarz kapitana Kahna, który od swego przełożonego otrzymuje rozkaz odbicia zajętej przez „czerwonych” kamienicy za wszelką cenę. Pod tym względem obraz Bondarczuka może przywodzić na myśl „Wroga u bram” Annauda; w obu filmach mamy bowiem do czynienia z osobistymi pojedynkami zaprzysięgłych nieprzyjaciół. U Francuza jest to rywalizacja pomiędzy dwoma snajperami – Wasilijem Zajcewem i Erwinem Königiem, u Rosjanina naprzeciw siebie stają natomiast (i to nie tylko w przenośni, lecz w finale dosłownie) Gromow i Kahn. Z drugiej strony znaczenie postaci kapitana Armii Czerwonej jest mimo wszystko pomniejszane poprzez wyeksponowanie jego towarzyszy broni, co z kolei kojarzyć się może ze zbiorowym bohaterem „9 kompanii”, czyli debiutanckiego filmu Fiodora Siergiejewicza. Tam także nacisk położony był na kilku żołnierzy, których łączy walka ze wspólnym wrogiem. I których – z małym wyjątkiem – czeka ten sam dramatyczny los.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Stalingradowi” daleko do ideału. Bondarczuk – być może dlatego, że od samego początku „kroił” film pod nominację do Oscara – nadał swemu dziełu iście hollywoodzki sznyt. Stąd tak mocno rozwinięty, wpisany w epizod bitwy stalingradzkiej, wątek miłosny – a w zasadzie dwa wątki, bo przecież nie możemy zapominać o Kahnie i Maszy – który momentami spycha wręcz na plan dalszy, nie ukrywajmy, najistotniejszą, batalistyczną część fabuły. Szczęśliwie te fragmenty dzieła ratuje przekonujące aktorstwo oraz w miarę udana próba ucieczki od jednowymiarowego przedstawienia postaci. Ogromne wrażenie pozostawia za to praca scenografów, którym aż do bólu realistycznie udało się oddać rzeczywistość obróconego w gruzy miasta. Nie ukrywajmy, tu nie obyło się bez efektów komputerowych, ale są one na tyle subtelne, że nie rzucają się w oczy. Przy okazji też Fiodor Siergiejewicz „wyczarował” na ekranie jeden z najbardziej znanych symboli batalii o Stalingrad – pamiętną fontannę Barmalej, przedstawiającą sześcioosobową grupkę dzieci tańczących wokół krokodyla, która, mimo ogromnych zniszczeń dokoła, ocalała z pożogi (co uwiecznił na, wykonanych w sierpniu 1942 roku, słynnych zdjęciach fotograf Emmanuił Jewzierichin). W pamięć zapadają również sceny ataku lotniczego na miasto oraz – obecna już na samym początku filmu – sekwencja desantu na opanowany przez hitlerowców brzeg Wołgi, której fragmentem jest szturm płonących czerwonoarmistów na pozycje niemieckie. Tego nie da się szybko zapomnieć. Tym bardziej że, jak przekonywali scenarzyści, taki epizod rzeczywiście miał w Stalingradzie miejsce. I nawet jeśli dostrzeżemy w tym dalekie echa „Władcy Pierścieni” bądź którejś z opowieści o krwawych zombie, w niczym nie umniejsza to dramatyzmu sytuacji, w jakiej znaleźli się żołnierze sowieccy.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W roli kapitana Gromowa Bondarczuk obsadził trzydziestojednoletniego Piotra Fiodorowa („Rosja 88”, „PiraMMMida”, „Boris Godunow”); jego głównym adwersarzem uczynił natomiast starszego o dwie dekady Thomasa Kretschmanna, Niemca z Dessau w dawnej NRD, który wcielił się w kapitana Petera Kahna. Pierwotnie producenci chcieli, aby postać tę zagrał Til Schweiger, który jednak odmówił, argumentując, że nie chce grać nazisty. I chyba dobrze się stało; Kretschmann – specjalista od kina wojennego (vide „Stalingrad” Vilsmaiera, „Pianista” Romana Polańskiego, „Upadek” Olivera Hirschbiegela, „Eichmann” Roberta Younga czy „Operacja Walkiria” Bryana Singera) – sprawdził się bowiem znakomicie, w zasadzie przyćmiewając na ekranie wszystkich pozostałych aktorów. Co nie znaczy, że inni zagrali źle. Młodziutka Katia zawdzięcza swoją twarz Marii Smolnikowej („Córka”), Poliakow – Andriejowi Smoliakowowi („Stalingrad” Ozierowa, „Ten, który gasi światło”, „Powrót do Afganistanu”), żartowniś Czwanow – Dmitrijowi Łysenkowowi („18/14”, „Pod przykrywką”), Nikiforow – Aleksiejowi Barabaszowi („Jesteśmy z przyszłości 2”), a najmłodszy z żołnierzy radzieckich Siergiej Astachow – synowi reżysera Siergiejowi Bondarczukowi młodszemu, dla którego był to ekranowy debiut.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Warto wspomnieć jeszcze o grającym Niemca Jurgensa od dobrych kilku lat mieszkającym już w Rosji Serbie Petarze Zekavicy („Mecz”) oraz Janinie Studilinej (rocznik 1985), której przyszło zagrać chyba najbardziej dwuznaczną moralnie postać – pięknej Maszy, kochanki Kahna. Za zdjęcia odpowiada stały współpracownik Bondarczuka, Maksim Osadczy, który idealnie sprawdził się i przy „9 kompanii”, i przy „Przenicowanym świecie”; trudno się więc dziwić, że reżyser zaufał mu po raz kolejny. Wkładem amerykańskim w powstanie „Stalingradu” było za to wynajęcie do stworzenia ścieżki dźwiękowej, znanego głównie z filmów Davida Lyncha, Angela Badalamentiego („Miasteczko Twin Peaks”), który – jako dobry rzemieślnik – wykonał swoje zadanie na poziomie przyzwoitym, chociaż bez szczególnego polotu. Bo jakże może być inaczej, skoro z całego soundtracku najbardziej zapada w pamięć piosenka rozbrzmiewająca z ekranu podczas napisów końcowych! Która notabene może być sporym zaskoczeniem, zwłaszcza dla starszych widzów; młodsi z kolei mogą potraktować ją jako dodatkowy magnes przyciągający ich do kin. Chodzi o nostalgiczny utwór Wiktora Coja i zespołu Kino „Легенда” (z wydanego w 1988 roku albumu „Группа крови”), który na potrzeby „Stalingradu” nagrała na nowo Zemfira. Czy obraz Bondarczuka ma szanse na Oscara? Raczej niewielkie. Jak na produkcję spoza Stanów Zjednoczonych, jest bowiem zdecydowanie zbyt hollywoodzki. I tym samym, co na pewno nie jest dla niego korzystne, pozbawiony tego lokalnego kolorytu, który przed laty zdecydował chociażby o sukcesie „Pianisty” Polańskiego.


Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma



Tytuł: Stalingrad
Tytuł oryginalny: Сталинград
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 29 listopada 2013
Reżyseria: Fiodor Bondarczuk
Zdjęcia: Maksim Osadczy
Rok produkcji: 2013
Kraj produkcji: Rosja
Czas trwania: 130 min.
Gatunek: melodramat, wojenny
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

77
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.