Krytycy i recenzenci chyba nie do końca to rozumieją, z uporem zarzucając powieściom Browna brak walorów literackich. Czasami wręcz próbują przedstawić autora jako kompletnego dyletanta, który obok prawdziwego pisarza nawet nie stał. Zdarzają się też uszczypliwe uwagi kolegów po fachu, jak „ta powieść jest tak zła, że obraża inne złe powieści” wygłoszona o „Kodzie…” przez Salmana Rushdiego, który sam dał się kiedyś we znaki innej religii. Jednak cokolwiek o Brownie myśleć, trudno dopatrzeć się istotnej różnicy między jego warsztatem pisarskim a umiejętnościami na przykład Harlana Cobena czy Kena Folleta. Skąd więc aż tak ostra krytyka? – Gdy nie byłem znanym pisarzem i po cichu sprzedawałem swój dziesięciotysięczny nakład, zbierałem ciepłe recenzje. Potem przyszedł „Kod…” i nagle recenzenci zmienili zdanie o 180 stopni – kwituje krótko Brown.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Po szóste: Z akcją nie ma na co czekać Każdy, kto czytał powieści Browna, wie, że w większości zaczynają się one tak samo – od trupa. W „Aniołach i demonach” już na pierwszej stronie zamordowany zostaje fizyk z ośrodka badań jądrowych CERN w Genewie, a w „Kodzie Leonarda da Vinci” przez pierwsze strony śledzimy agonię kustosza Luwru, który przed śmiercią stara się własną krwią kreślić wskazówki dla Langdona. Z kolei pewne novum pojawiło się w „Infernie”, bo tam prolog poświęcono śmierci głównego czarnego charakteru, który jednak wcześniej zdążył pozostawić po sobie światu przykrą niespodziankę. Skoro zgodnie z zasadą Hitchcocka akcja została już ożywiona przez nieboszczyka, pozostaje już tylko utrzymać ją w pełnym biegu. Dlatego bohaterowie Browna przemieszczają się szybko i często, a żeby im się po drodze nie nudziło, ich tropem zazwyczaj podąża obłąkany zabójca, kompletnie nie rzucający się w oczy, jak albinos Silas w „Kodzie…” czy wytatuowany od stóp do głowy Mal′akh w „Zaginionym symbolu”. Po siódme: Żeńskie uzupełnienie bohatera Dorastałem w otoczeniu wyższej uczelni i wykładowcy byli moimi pierwszymi idolami. To, co fascynuje Roberta Langdona, zawsze i mnie fascynowało: symbole, tajemnice, historia sztuki – tak Brown tłumaczy, dlaczego głównym bohaterem zdecydował się uczynić profesora ikonografii. Langdon nie jest typem Indiany Jonesa. Zamiast skórzanej kurtki i bicza nosi tweedową marynarkę i zegarek z Myszką Miki, posiada ogromną wiedzę i potrafi szybko kojarzyć fakty, ale w przeciwieństwie do postaci odtwarzanej przez Harrisona Forda nie jest zbyt biegły w walce i fizycznie raczej nie poradzi sobie z szaleńcami pragnącymi zmienić bieg historii. Ażeby dożyć do końca powieści, potrzebuje więc wsparcia. Z pomocą przychodzą piękne, inteligentne i wysportowane kobiety, w dodatku nie ustępujące Langdonowi na polu nauki. W „Kodzie…” towarzyszy mu biegła w dziedzinie kryptologii Sophie Neveu, pomagająca mu zbiec przed policją z Luwru, a potem wielokrotnie wyręczająca z konieczności rozwiązywania kolejnych zagadek. W „Aniołach i demonach” do pomocy zostaje oddelegowana specjalizująca się w fizyce jądrowej Vittoria Vetra, w „Zaginionym symbolu” obeznana w noetyce Katherine Solomon, a w „Infernie” niejaka Sienna Brooks, której tożsamości nie można tutaj zdradzić ze względu na ryzyko spoilera. Langdon może więc zawsze liczyć na dzielne sekundantki, a czytelniczki powieści Browna na wyraziste i nieco przerysowane postaci kobiece, z którymi chętnie się utożsamią. W powieściach Browna pojawia się kilkukrotnie postać niejakiego Jonasa Faukmana, wydawcy książek profesora Roberta Langdona. Zawsze podaje on bohaterowi pomocną dłoń, nie tylko w kwestiach wydawniczych, na przykład w „Infernie” pomaga ściganemu Langdonowi zorganizować transport lotniczy. Ów Jonas Faukman to w rzeczywistości anagram od nazwiska Jasona Kaufmana, prawdziwego wydawcy książek Dana Browna, który konsekwentnie w niego wierzył i namawiał do kontynuowania obranej ścieżki, nawet mimo początkowo średnich wyników. Brown posłuchał i jak widać w pełni mu się opłaciło. Zamiast wprowadzać do swojego pisarstwa rewolucje, cierpliwie udoskonalał recepturę. Można by wyliczyć jeszcze wiele pomniejszych elementów, które notorycznie powtarzają się w jego powieściach. Można by też narzekać na wtórność. Ale skoro milionom czytelników na świecie odpowiada konstruowana w taki sposób lektura, to na co się tu zżymać?
Tytuł: Kod Leonarda da Vinci Tytuł oryginalny: Da Vinci Code Data wydania: 7 stycznia 2013 ISBN: 978-83-7508-644-7 Format: 568s. 125×195mm Cena: 37,– Gatunek: kryminał / sensacja
Tytuł: Anioły i demony Tytuł oryginalny: Angels and Daemons Data wydania: sierpień 2003 ISBN-10: 83-7359-150-8 Format: 552s. 145×205mm Gatunek: kryminał / sensacja
Tytuł: Zaginiony symbol Tytuł oryginalny: The Lost Symbol Data wydania: 27 stycznia 2010 ISBN: 978-83-7659-031-8 Format: 608s. 148×210mm; oprawa twarda Cena: 44,90 Gatunek: kryminał / sensacja
Tytuł: Inferno Tytuł oryginalny: Inferno Data wydania: 9 października 2013 ISBN: 978-83-7508-712-3 Format: 592s. 143×205mm; oprawa twarda, obwoluta Cena: 44,90 Gatunek: kryminał / sensacja |