W kolejnej edycji „Esensja ogląda” nowy rzut oka na „Grawitację” i kilka refleksji o nieco starszych filmach.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Grawitacja Karolina Ćwiek-Rogalska [60%] To prawda, że widoki kosmosu w filmie Cuarona zapierają dech w piersi, to prawda, że odwzorowanie używanych stacji kosmicznych robi wrażenie, ale mimo wszystko „Grawitacja” nie jest filmem, który na długo zapadnie mi w pamięć. W istocie jest to dość prosta historia opakowana w efektowny kosmiczny kostium. To, co mogło być największą zaletą obrazu, a więc – mimo nietypowej scenerii, gdzie gdzieś w tle znajduje się przecież cała ludzkość – jego kameralność, zostało niestety dość szybko zaprzepaszczone. Niedoświadczona lekarka z traumą (Sandra Bullock) i doświadczony, wyluzowany astronauta (George Clooney) stanowią ciekawą parę, niemniej stosunkowo szybko próba nawiązania między nimi interesującej relacji w obliczu zagrożenia przeradza się w serię wybuchów i przemieszczania się (bo jak inaczej to nazwać) z jednego punktu do drugiego. Największym problemem w tym filmie było dla mnie rozwiązanie kwestii traumy pani doktor, dość hollywodzkie zagrania ze strony scenarzystów są tu nieprzekonujące. Mimo całej urody tego filmu historia w nim opowiedziana jest mało pogłębiona i niespecjalnie wiarygodna psychologicznie – wydaje się, że zabrakło trochę ekranowego czasu, by nad tym popracować.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Najlepsze najgorsze wakacje Kamil Witek [70%] Wakacje dla dzieciaków to teoretycznie najlepsza część roku. Skończyła się szkoła, przed nimi perspektywa kilku miesięcy leniuchowania nad jeziorem lub morzem, jednym słowem gdziekolwiek z dala od domu i kłopotów. Dla Duncana problemy jednak dopiero się zaczynają. Przyszły ojczym uważa go za życiową „trójkę”(w dziesięciopunktowej skali) i upokarza przy każdej okazji. Rówieśnicy patrzą na niego jak na wyrzutka, a co gorsza dorośli próbują zapewnić atrakcje, których nie potrzebuje. Sam 14-letni Duncan jest niejako zawieszony między dzieckiem a nastolatkiem. Towarzystwo dorosłych go nudzi, zabawa z dziećmi irytuje. Z ratunkiem z potrzasku przychodzi niejaki Owen, pracownik pobliskiego aquaparku, dorosły o duszy wiecznego nastolatka. „Najlepsze najgorsze wakacje” to jednakże nie klasyczna opowieść o metamorfozie z zahukanego dzieciaka w pewnego siebie chłopaka. Owena bowiem trudno nazwać życiowym przewodnikiem, który przekaże Duncanowi receptę na życie. Ich zetknięcie jest nie tyle szansą na zasmakowanie niecodziennej przyjaźni lecz okazją na spojrzenie na samego siebie. Tymbardziej, że słodko-gorzka historia ma w sobie tyle prawdziwego uroku, iż ma się wrażenie, że kiedyś sami w niej byliśmy. Na wakacjach, od których chciało się uciec, jednak z czasem marzyło się by trwały jak najdłużej. Obierając w „Najlepszych najgorszych wakacjach” dwie perspektywy film celnie trafia do widza na płaszczyźnie tak nostalgicznej jak i aktualnej. A co najciekawsze, utwierdza w słuszności tez, iż dzieci dorastają w mgnieniu oka, ale i my starzejemy się szybciej niż nam się wydaje.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przeszłość Kamil Witek [80%] Asghar Fahradi opuszczając Iran na rzecz Francji, jedynie przeniósł swoich bohaterów w inne miejsce. „Przeszłość”- mimo, iż w fakturze zdaje się być łagodniejsze od poprzednich obrazów twórcy „Rozstania”, można zatem uznać za kolejną odsłonę coraz wyrazistszego gatunku „fahradramy”. Trzęsienie ziemi jakie Irańczyk serwuje swoim postaciom jest niczym hitchockowska sentencja – zaledwie początkiem jeszcze mocniejszych i boleśniejszych przeżyć. Operując sprawnie wybuchową ekspresją wnika pod skórę widza. Z reżyserską dyscypliną unika przeszarżowania, każda emocję używa zgodnie z przeznaczeniem dozując ją z odpowiednią w danej chwili dawką. Choćby dlatego Fahradi porusza się po przestrzeni rodzinnego dramatu jak mało kto. Rozgrzebując tytułową przeszłość nie tyle podsyca emocje wśród bohaterów, co definiuje je na nowo ekranie. Może właśnie dlatego jego postaci trudno polubić czy jasno stanąć po któreś ze stron. Racje dzielone są tu mniej więcej po równo, rodzące się co chwilę konflikty służą za dramatyczną pożywkę. Bolesna autentyczność to tylko jedna z wielu cech stylu, po którym do tej pory poznaliśmy Fahradiego. Choć wszystko wydaje się tu odrobinę bardziej stonowane, jest równie mocne w odbiorze. Możemy zatem mieć pewność, że starcie z własną przeszłością nie będzie żadnym katharsis dla żadnego z bohaterów „Przeszłości”. To jedynie bolesne przypomnienie tego wszystkiego, o którym każdy chciałby jak najszybciej zapomnieć.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To już jest koniec Kamil Witek [80%] „To już jest koniec” wywołuje niemal egzystencjalne rozważania czy granica dobrego smaku we współczesnej kinie popularnym ma jeszcze rację bytu. Reżyserski debiut dla duetu Rogen&Goldberg jest niczym filmowe niebo, gdzie wszystko jest możliwe. Gwiazdy balują na całego, Michael Cera jest ikoną seksu, a Backstreet boys śpiewają piosenki na zawołanie. Nie brzmi tak źle? Dorzućmy do tego gwałcenie przez demona, apokalipsę w tle i potężną dawkę przewrotnie szalonego humoru, gdzie symulowanie masturbacji to jedna z najłagodniejszych zagrywek. Choćby dlatego „To już jest koniec” chwilami lepiej funkcjonuje jako objazd hollywoodzkiej śmietanki rodem z Comedy Central niż pełnometrażowy film. Nawet jeśli natłok gagów powiązany jest w dość mało zobowiązującej pastiszowej fabule, to nie da się ukryć, że ogląda się to z ogromną przyjemnością. Rogen z Goldbergiem bez dwóch zdań pozbawili najwyższa półkę Hollywood resztek przyzwoitości. Strącili gwiazdy z piedestału, zmietli idoli i brutalnie rozprawili się z ułudą sławy. Bo w „To już jest koniec” dostaje się wszystkim: aktorom, artystom i iluzji cudownego życia w Fabryce Snów. Nikt nie może liczyć na taryfę ulgową. Analogicznie do ekranowej apokalipsy, w świecie, w którym nie ma niczego, zasady, bariery i tematy tabu to także rzeczy na wymarciu. Jeśli nawet momentami zbyt mocno wyczuwalny jest posmak przypadku trylogii „Ocean’s”, gdzie najlepiej na filmie bawili się jego uczestnicy, to muszę przyznać, że mając wybór potrzymania się przez jakiś czas z którąś z ekip, zdecydowanie wolałbym Rogena i spółkę. Sorry, George…  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Sztanga i cash Piotr Dobry [40%] Wyobrażacie sobie krwawą komedię kryminalną w duchu braci Coenów, nakręconą przez Michaela Baya? Ja też nie. Sam Bay zresztą najwyraźniej też nie, bo nie wystarczy zrezygnować z pościgów samochodowych i eksplozji w skali makro (tylko jedno skromne rozpiżdżenie furgonetki? no co pan!) i podeprzeć się realnym reportażem zamiast najazdem Decepticonów. Opowiedziana w „Sztandze i cashu” historia trzech wybitnie tępych pakerów (wyjątkowo przekonujący Wahlberg, Mackie i The Rock) porywających milionera-imigranta miała spory potencjał komediowy, a w odpowiednich rękach mogła nawet powiedzieć coś interesującego o mentalności Amerykanów. Jednak u Baya nośna idea zachłyśnięcia się American dream aż do samozagłady rozmywa się w zalewie sprośnych żartów o impotencji, tandetnych scen klepania silikonowych „towarów” po tyłkach i pseudozabawnych deklaracji z offu, jak wtedy, gdy rosyjska striptizerka przekonuje o nieuchronności swej kariery, jako że posiada „jeszcze lepszą cipkę niż Julia Roberts w »Pretty Woman«”. A że reżyser próbuje nie tylko bawić – co mimo czerstwego stylu dałoby się jeszcze jakoś przełknąć – ale też bawić się w moralizatora, otrzymujemy filmowy ekwiwalent ukraińskiego Femenu, gardłującego topless o godności kobiet.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Vincent chce nad morze Piotr Dobry [70%] Cierpiący na zespół Tourette’a Vincent zostaje po śmierci matki oddany do ośrodka” – po takim opisie dystrybutora pozostaje się pociąć, tymczasem zonk!, „Vincent chce nad morze” ma parę dramatycznych momentów, ale to przede wszystkim komedia, i to naprawdę przyzwoita. Skojarzenia z „Pukając do nieba bram” jak najbardziej zasadne – kontestujący rzeczywistość bohaterowie, kradzież samochodu, podróż nad morze, lekcje dojrzewania. Nieco naiwnych schematów i uproszczonej psychologii nie psuje frajdy z seansu; całość przyjemnie słodko-gorzka i zadająca kłam stereotypowi, że Niemcy nie potrafią subtelnie.
Tytuł: Grawitacja Tytuł oryginalny: Gravity Data premiery: 11 października 2013 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Gatunek: SF, thriller Ekstrakt: 60%
Tytuł: Najlepsze, najgorsze wakacje Tytuł oryginalny: The Way Way Back Data premiery: 27 września 2013 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 103 min Gatunek: dramat, komedia Ekstrakt: 70%
Tytuł: Przeszłość Tytuł oryginalny: Le passé Data premiery: 6 września 2013 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: Francja Czas trwania: 130 min Gatunek: dramat, kryminał EAN: 2013-09-06 Ekstrakt: 80%
Tytuł: To już jest koniec Tytuł oryginalny: This Is the End Data premiery: 13 września 2013 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 107 min Gatunek: fantasy, komedia Ekstrakt: 80%
Tytuł: Sztanga i cash Tytuł oryginalny: Pain & Gain Data premiery: 30 sierpnia 2013 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: USA Gatunek: akcja, dramat, komedia, thriller Ekstrakt: 40%
Tytuł: Vincent chce nad morze Tytuł oryginalny: Vincent will Meer Data premiery: 27 września 2013 Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Niemcy Czas trwania: 96 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 70% |