Osadzona w nowojorskim światku kolekcjonerów sztuki i marszandów powieść wzbudza refleksję o cenie i kryteriach piękna, wartości skądinąd kruchej i względnej. Lektura, bawiąc – momentami trochę także uczy, ale całość pozostawia pewien niedosyt.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ta powieść daje nam okazję zajrzeć za kulisy świata, który na ogół pozostaje dla nas niedostępny. W zaciszu luksusowych apartamentów miliarderów, w biurach znanych domów aukcyjnych toczy się podskórne życie: kto kupuje, kto chce sprzedać, ile rzeczywiście był wart ten czy tamten obraz, a za ile został sprzedany. Okazuje się, że rynkiem dzieł sztuki również kieruje moda, międzyludzkie „układy” i – to raczej jesteśmy w stanie przewidzieć – sytuacja zewnętrzna na świecie, decydująca w dużej mierze, czy jest klimat sprzyjający inwestowaniu w dzieła sztuki czy też nie. Steve Martin to amerykański aktor, ale także kolekcjoner i znawca sztuki. Poruszył zatem w powieści tematykę dobrze sobie znaną i bliską. Być może pierwowzorami nakreślonych przez niego postaci są nawet ludzie z tego środowiska, wraz ze wszystkimi swoimi śmiesznostkami, przywarami i stylem życia? „Piękny przedmiot” jednak nie jest szeroko zakrojoną satyrą społeczną. To raczej historia jednej bohaterki, Lacey Yeager, silnej, ambitnej i bez seksualnych zahamowań. Ma ochotę na seks zawsze i nie jest zbyt wybredna, co – okazuje się – w tym światku może być atutem. Pnie się w górę hierarchii osób zajmujących się sztuką, stale się uczy, ma oczy szeroko otwarte – nie ma wątpliwości, że aspiruje do tego, by być w tym świecie osobą rozpoznawalną i wpływową. Historię Lacey poznajemy przez pryzmat opowieści o niej jej przyjaciela Daniela. Nie jest to zbyt fortunny zabieg literacki, bo przez to powieść robi się sztuczna. To wrażenie pogłębia narracja często przechodząca z trzeciej osoby w pierwszą. Dzieje się to cały czas dosyć niespodziewanie i wbrew logice tekstu – przez co „Piękny przedmiot” traci na tempie i spójności. Książka dobrze zapowiada się z początku, gdy widzimy Lacey pnącą się po szczeblach kariery. Lektura intryguje, bo jesteśmy ciekawi, jak potoczą się jej losy. Ale po przeczytaniu mniej więcej dwóch trzecich całości – niestety, cała dramaturgia i napięcie bierze w łeb. Mnoży się coraz więcej wątków prowadzących donikąd, porzuconych, panuje spory bałagan i wszystko sprawia wrażenie, że rozłazi się w szwach. Szkoda, bo gdyby było tu więcej wewnętrznej logiki i literackiego instynktu, wątki detektywistyczne miałby szansę na bardziej konsekwentne rozwinięcie, a autorowi wyszłaby udana książka z akcentami humorystycznymi (których mimo wszystko trochę tutaj jest). Niewątpliwym atutem powieści jest to, że występują w niej prawdziwe obrazy i wiele nazwisk malarzy. Autor pozwala sobie na krótkie uwagi krytyczne na temat każdego z dwudziestu dwóch dzieł, dobrze zresztą wplecione w tekst. Miłym ukłonem w stronę czytelników jest zamieszczenie reprodukcji obrazów, o których mowa, co pozwala nam wyrobić sobie o nich własne zdanie i lepiej uzmysłowić sobie akcję książki. Pozostajemy zatem z garścią refleksji o pięknie, o specyfice świata sztuki, w którym toczą się licytacje i zakulisowe negocjacje. To świat, gdzie przetrwają najtwardsi. Czy również – najpiękniejsi? Jeśli przyjąć, że tytuł „Piękny przedmiot” odnosi się do głównej bohaterki Lacey – można dojść do naprawdę interesujących wniosków.
Tytuł: Piękny przedmiot Tytuł oryginalny: The Object of Beauty Data wydania: 3 lipca 2013 ISBN: 978-83-7747-877-6 Format: 304s. 123×195mm Cena: 34,90 Gatunek: obyczajowa Ekstrakt: 60% |