Rozmowy Agnieszki Drotkiewicz z Dorotą Masłowską ukazują się po ponad roku od ich przeprowadzenia. Jeśli wydawca miał wątpliwości co do sensu ich publikacji, były to wątpliwości w pełni uzasadnione.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Problematyka poruszana w „Duszy światowej” dotyczy przede wszystkim dwóch zagadnień: współczesności rozumianej na sposób socjologiczno-kulturowy oraz pisarstwa autorki „Pawia królowej”. I o ile w drugiej kwestii jest to wszystko w miarę sycące, o tyle wątki z pierwszej czyta się z duszą na ramieniu – bojąc się jednak nie o siebie, a o setki socjologów, którzy przytłoczeni miałkością wywodu mogą zejść na zawał. Drotkiewicz i Masłowska dobrze się znają, w części tematów ich doświadczenia są wspólne, co teoretycznie powinno być dla obu pewnym ułatwieniem. Ale też pułapką, w którą wpadają – pułapką banału, mówienia jednym głosem, konwersacji w atmosferze tak przyjemnej, że pozbawionej krytycyzmu (równie: samokrytycyzmu). Czytając wywiad-rzekę, w tym wypadku właściwie „rzeczkę” z pisarzem, odbiorca oczekuje zwykle faktów z życia osobistego autora lub/i paru oryginalnych wypowiedzi na temat otaczającej go rzeczywistości. Cały problem z tą akurat rozmową polega na tym, że Masłowska prezentuje się w niej jako totalne zaprzeczenie inteligentnej, a przede wszystkim niekonwencjonalnej pisarki, jaką w powszechnej opinii jest. Tymczasem przemyślenia, jakie razem z Drotkiewicz proponują swojej publiczności, pasowałyby raczej do nieopierzonych debiutantek. A przecież Masłowska już w debiucie ujawniła się jako świetna obserwatorka rzeczywistości. Wypada więc zapytać: co się stało? Z rozmowy dowiadujemy się trochę o działaniu mediów, machiny promocyjnej uruchamianej przy okazji premiery „Kochanie, zabiłam nasze koty”. I choć książka jest w miarę nowa, to nic nowego z wypowiedzi obu pań nie wynika. Bo i cóż odkrywczego w tym, że popularny dziennik z wywiadu, którego 90% zawartości stanowi rozmowa o książce, wykroi do tytułu jedyną frazę, gdy pojawia się hasło „Smoleńsk” (o który zresztą dziennikarz sam zapytał)? Co świeżego w stwierdzeniu, że Facebook niszczy stosunki międzyludzkie, wieś działa na człowieka kojąco i oczyszcza, a lewicowe i prawicowe tygodniki zawłaszczają sobie pisarzy w słusznej w ich mniemaniu sprawie? Ciekawiej robi się, gdy schodzimy na kwestie warsztatowe, a Masłowska opowiada o swoim podejściu do pracy. Tyle że i tutaj nie uciekamy od banału – w pisarstwie „należy raczej pytać niż odpowiadać”, twórca jest „pomiędzy zawodem misyjnym a szarlatanem” – tu pada przykład Coelho, który „szarlatani strasznie, a koniec końców wielu ludziom te jego oszukaństwa robią bardzo dobrze”. W tym wypadku rolę Coelho pełni jednak sama Masłowska, która może nie szarlatani, ale sypie frazesami w nadziei, że komuś te frazesy zrobią dobrze. Nie robią. Są tu jednak, na szczęście, również fragmenty ożywcze – jak wówczas, gdy autorka „Wojny polsko-ruskiej” wykorzystuje… żywność do analizy z pogranicza socjologii oraz kultury. Rozdział „jedzenie z pęknięciem” stanowi rzecz jasna jeszcze jedną wariację na temat opozycji kultura niska-kultura wysoka, czy też szerzej: klasa niższa-klasa wyższa, ale jest to wariacja mniej oczywista, taka, jakiej oczekuje się od uznanej pisarki ze sporym już dorobkiem. I wielka szkoda, że to jedna z niewielu udanych metafor, jakie się tutaj udały. Nie mam wątpliwości, że tworzenie „Duszy światowej” sprawiło przyjemność zarówno przepytującej, jak i przepytywanej. Mam wątpliwości, czy sprawi przyjemność czytelnikowi, który ma wobec tej lektury choćby minimalne oczekiwania. Czyli właściwie każdemu, kto miał już styczność z twórczością Masłowskiej.
Tytuł: Dusza światowa Data wydania: 19 września 2013 ISBN: 978-83-08-05204-4 Format: 236s. 123×197mm Cena: 32,90 Gatunek: non-fiction Ekstrakt: 50% |