Bieda, problem uchodźstwa, prostytucji, handlu narkotykami… Pod takim szyldem wystartował 6. dzień repliki Festiwalu Pięć Smaków. Zresztą „Biedni ludzie” to produkcją, po którą bardzo chętnie sięgają selekcjonerzy różnych festiwali, zarówno w Europie, jak i Azji. Być może dlatego, że tak rzadko ktoś opowiada o mieszkańcach Birmy językiem filmu.  | ‹Biedni ludzie›
|
To niespotykane, w jak subtelny sposób, twórcy filmów prezentowanych w ramach repliki Festiwalu Filmowego Pięć Smaków, przemycają w prezentowanych produkcjach dawki niechlubnej, rodzimej rzeczywistości. Najwidoczniej taki był właśnie zamysł selekcjonerów na wrocławską serię pokazów – kino niełatwe, raczej mało chwytliwe, ale takie, w którym bardzo łatwo odnaleźć referencje do biografii reżyserów. Nie inaczej jest i w przypadku „Biednych ludzi”, tytułu nie bez kozery nawiązującego do – nomen omen – debiutanckiej powieści Fiodora Dostojewskiego. Reżyser o enigmatycznym pseudonimie artystycznym Midi Z., bez skrupułów sięga do swoich birmańsko-chińskich korzeni i przekłada swoje doświadczenia jako emigranta na język filmu. Tytułowi „Biedni ludzie” to chińscy uchodźcy, często birmańskiego pochodzenia, dla których Tajlandia miała stać się tymczasowym domem, szansą na wypracowanie sobie lepszego życia. Jednak bieda, ponura, obleśna, bezduszna bieda, mimo wszelkich starań bohaterów, pogrąża ich coraz bardziej, nie pozwalając wyrwać się ze swych szponów. Jej różne oblicza można z łatwością dostrzec w filmowych postaciach; od prostytutki desperacko pragnącej uciec na Tajwan, przez młodego chłopaka, który by zapewnić byt rodzinie musi parać się handlem narkotykami i przemytem ludzi, aż po jego siostrę, kilku, kilkunastoletnią dziewczynkę, sprzedaną przez matkę do tajskiego burdelu. Midi Z., choć opowiada ich historię w sposób nie pozbawiony humoru, nawet przez chwilę nie pozostawia złudzeń, że „biednym ludziom” kiedykolwiek będzie lepiej. Jednocześnie przeplata film fotografiami z ich normalnego, codziennego życia, rutynowych czynności i skromnych rozrywek. W ten sposób film Midi Z. staje się głosem rodzimych uchodźców, których obecnie w samej Tajlandii może mieszkać nawet 300 tysięcy (trudno o precyzyjne dane w tym zakresie, większość emigrantów przybywa do kraju nielegalnie). Temat, jakiego podjął się reżyser, nie jest co prawda ani łatwy, ani chlubny, ale jako rodowity Birmańczyk dobrze wie, że tylko mówiąc jawnie, może próbować obalić stereotyp uchodźcy, odsłonić kolejne (po „Powrocie do Birmy”) oblicze swego kraju. I o ile sama tematyka filmu, wskazane problemy społeczne, są jak najbardziej aktualne i przykuwają uwagę, o tyle forma w jakiej je podaje jest zbyt leniwa, zbyt monotonna, a jako gatunek – zbyt eklektyczna. A przecież „Biutiful” Iñárritu czy „Hwanghae” Na Hong-jina, to najlepsze przykłady na to, że o problemie uchodźstwa i utraty tożsamości narodowej, należy mówić głośno i dosadnie, nawet pod woalką filmu fabularnego. Tylko taki donośny apel może zostać usłyszany.
Tytuł: Biedni ludzie Tytuł oryginalny: Qiong ren, liu lian, ma yao, tou du ke Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Tajwan Czas trwania: 105 min Gatunek: dramat |