W dzisiejszej edycji „Esensja ogląda” proponujemy recenzje czterech niedawnych premier kinowych: „Don Jon”, „Wenus w futrze”, „Historie rodzinne” i „Płynące wieżowce”.  |  | ‹Don Jon›
|
Don Jon Gabriel Krawczyk [70%] W starciu na libido Jona z Herkulesem, rzymski heros z nielichym wyczynem zapłodnienia 50 córek Tespiosa w dorobku musiałby mimo wszystko zejść z ringu pokonany. W kategorii indywidualnej także bohater „Wstydu” Steve’a McQueena skapitulowałby pod mocnym uściskiem dłoni tytułowego bohatera reżysersko-scenariuszowego debiutu Josepha Gordona-Levitta. Don Jona pomysły o pojedynkowaniu się z kimkolwiek nie trapią jednak wcale. Żadne troski mu w głowie, gdy nałóg tak jest przyjemny. Współczesnej satyriazie starczają domowe sposoby – szybkie łącza internetowe to najskuteczniejszy środek uśmierzający. Jakież jest więc zdziwienie rozpustnika, gdy trafia na tę jedyną, kobietę, o której wagabundom silikonowego uniwersum pornografii nigdy się nie śni – urodzony, naturalny ideał (w tej roli Scarlett Johansson). Ideał, który wyobrażenie o związku buduje w trakcie seansów „Titanica” czy „Notting Hill”… W „Don Jonie” patriarchalny szowinizm natyka się zatem na romantyczne marzenia o uniesieniach i o rycerzu (który z samoróbkami przed laptopem nie powinien mieć nic wspólnego). Wybuchowe to zestawienie, jawnie proszące się o przymrużenie oka, właśnie przy takim podejściu doskonale sprawdza się jako lek na ból głowy po operowym „Wstydzie” czy panaceum na mdłości od pruderyjnego menu naszych rodzimych filmowców. Sprawna reżyseria debiutanta, reklamowy rytm całości – na wzór zewsząd atakującej erotyki – nie pozwala oderwać oczu od ekranu. Nie nazbyt może błyskotliwy humor, lecz już błyskotliwa zabawa stereotypami – którymi rysowane są chyba wszystkie postacie zaludniające nieskomplikowany świat Jona – sprawia, że naiwne przesłanie w naszych oczach spokojnie mogłoby urosnąć do rangi metafizycznej mądrości. Mogłoby, gdybyśmy i my prowadzili tak płytki żywot, jak spędzający dnie na siłowni a noce w klubach Jon. Ekranowa podróż ze współczesnym Don Juanem sprawia zatem wrażenie pamfletowej sesji akupunktury, w trakcie której wbijane szpileczki satyry nie bolą wcale; to raczej zabawa gazem rozweselającym – wprawiającym w chwilową, lecz jakże pożądaną w kinie błogość.  |  | ‹Wenus w futrze›
|
Wenus w futrze Konrad Wągrowski [60%] Nie jestem wielkim fanem ostatnich, „teatralnych” filmów Polańskiego. Ani średnia ekranizacja średniej sztuki, czyli „Rzeź” nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia, ani tegoroczna „Wenus w futrze” wielkich emocji nie wywołała. Wolałbym, aby twórca szedł śladem „Autora Widmo”, ale jednak zapewne wiek zobowiązuje, a przedstawienie teatralne z jednością czasu, miejsca i akcji jest łatwiejsze w realizacji i reżyserii. „Wenus w futrze” to teatr do kwadratu (a może i do sześcianu), bo ekranizuje sztukę teatralną, której akcja toczy się w teatrze, w którym trwają przesłuchania aktorów do roli w jeszcze innej sztuce teatralnej… Pierwszą podstawą literacką jest powieść Leopolda von Sacher-Masocha, której adaptację teatralną stworzył Davis Ives, którą zekranizował Polański. Rzecz traktuje oczywiście w prostszym ujęciu o sadomasochizmie, w szerszym o męsko-żeńską rywalizację w dominacji, w którym z jednej strony palmę pierwszeństwa przyznaje się kobiecie, z drugiej tradycyjne role zostają zaburzone. Film ogląda się dobrze w scenach, gdy Wanda i Thomas prowadzą swą grę, ale nuży w większości scen, gdy odgrywają swe role (co oznacza, że chyba za wiele miejsca oddaje się von Sacher-Masochowi). Są jednak dwa powody, dla których warto na „Wenus w futrze” zwrócić uwagę: Pierwszym jest odczytanie dzieła z perspektywy osobistej reżysera – wszak główną rolę gra jego żona, a partneruje jej ucharakteryzowany na młodego Polańskiego, bardzo do niego podobny Mathieu Almaric. Drugi powód to sama Emmanuelle Seigner, która zwykle postrzegana była jako średniej klasy aktorka, mająca angaż dzięki mężowi, a w „Wenus w futrze” daje bez wątpienia swą najlepszą kreację w całej karierze.  |  | ‹Historie rodzinne›
|
Historie rodzinne Konrad Wągrowski [80%] Nie mam złudzeń, że tłumy pójdą na ten piękny film Sarah Polley, obawiam się, że nawet w kategorii „kino gutkowe” „Historie rodzinne” nie będą sukcesem. Cóż, taki jest los dokumentów, za którymi nie stoją jakieś Niezwykle Ważne Tematy, czy Wielce Szanowane Nazwiska. A mały, osobisty film Polley nie mówi ani o Smoleńsku, ani o „9/11”, ani nawet o wielkim kryzysie, nie ma szokującej formy, czy mocnej promocji. Ale niech żałują ci, którzy go nie obejrzą. „Historie rodzinne” to bowiem wzruszająca, inteligentna, ciekawie skrojona ale też momentami całkiem dowcipna i w pełni autentyczna historia odkrywania rodzinnej tajemnicy. Polley, wcześniej aktorka i reżyserka takich filmów jak „Away From Her” i „Take This Waltz” sięga do swej rodzinnej przeszłości – wspomina swą zmarłą przedwcześnie matkę, osobę skomplikowaną, poszukującą, prowadzącą nieraz życie niezgodnie z powszechnie przyjętymi regułami. Polley odpytuje bliskich – brata, przyrodnie rodzeństwo, ojca, znajomych matki. W trakcie rozmów pojawia się kwestia ojcostwa samej bohaterki… Recenzenci piszą o uniwersalnych wartościach „Historii…”, o opowieściach krążących w każdej rodzinie, o skrywanych tajemnicach i różnych wersjach prawdy, dla mnie jednak ten film jest wypowiedzią bardzo osobistą, głosem bohaterki, która musi na nowo zdefiniować swe życie i swe relacje z bliskimi, która właśnie tym dziełem filmowym próbuję uleczyć też pewną rodzinną traumę. Bo jest w filmie Polley i tajemnica, i ból, i rozdrapane rany, ale jest też dużo miłości i przebaczenia.  |  | ‹Płynące wieżowce›
|
Płynące wieżowce Konrad Wągrowski [60%] Owszem, „Płynące wieżowce”, jak chcą jego krytycy, to film momentami nieznośnie pretensjonalny. Owszem, przez dziwaczne relacje między matką i synem wydaje się raczej – zapewne bez intencji samego twórcy – podtrzymywać tezy, że homoseksualizm może wynikać nie z biologii, lecz z niewłaściwego wychowania i braku odpowiednich wzorców. Szkoda więc, że w tej opowieści nie ma więcej naturalności, że bohaterowie nie są bliżsi, że muszą być pokazywani w tak przerysowany sposób. Bo jednak przecież historia miłosnego trójkąta jest całkiem nośna a realia percepcji homoseksualizmu niestety wiarygodne, niektóre dialogi, czy sceny sensowne i sugestywne, a aktorstwo co najmniej przyzwoite. Przy swych wszystkich wadach dobrze, że taki film powstał – z jednej strony ze względu na temat, a z drugiej strony, bo potrafi pokazać miasto w sposób może i mroczny, ale nowoczesny, ciekawy i odbiegający od ponurej sztampy polskiej kinematografii.
Tytuł: Don Jon Data premiery: 15 listopada 2013 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 90 min Gatunek: komedia Ekstrakt: 70%
Tytuł: Wenus w futrze Tytuł oryginalny: La Vénus à la fourrure Data premiery: 8 listopada 2013 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: Francja Czas trwania: 96 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 60%
Tytuł: Historie rodzinne Tytuł oryginalny: Stories We Tell Data premiery: 15 listopada 2013 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Kanada Czas trwania: 108 min Gatunek: dokument Ekstrakt: 80%
Tytuł: Płynące wieżowce Data premiery: 22 listopada 2013 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: Polska Czas trwania: 85 min Gatunek: dramat, psychologiczny Ekstrakt: 60% |