„Płynące wieżowce” Tomka Wasilewskiego zbierają nagrody i wyróżnienia, ale naszemu recenzentowi się nie podobały, o czym świadczy recenzja, jaką napisał przy okazji pokazów filmu na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Dziś ogólnopolska premiera filmu, przypominamy więc z tej okazji wspomnianą recenzję.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Choć doceniam reżyserską odwagę, bo temat homoseksualizmu w polskim kinie to zdecydowanie zbyt często temat tabu, to z przykrością stwierdzam, że „Płynące wieżowce” Tomasza Wasilewskiego nie mają prawa nawet najcichszym szeptem nazywać siebie polskim „Brokeback Mountain”. Przepiękny i wielowątkowy film Anga Lee wyznaczył niedościgniony poziom, który nie tyle powinien być wzorem co dowodem dla każdego filmowca, że można poruszająco opowiedzieć trudną historię bez opierania się jedynie na jej kontrowersyjności. Wasilewski nie stara się kopiować dzieła wybitnego reżysera, lecz w filmowym rzemiośle gubi się tak często, jak życzylibyśmy tego głównemu bohaterowi. Protagonistą „Płynących wieżowców” jest szorstki w obyciu Kuba – młody wysportowany pływak. Na otwarciu galerii sztuki, gdzie idzie tylko ze względu na swoją dziewczynę, czuje się jak zwierzę w potrzasku. Tam spotyka Michała, inteligentnego chłopaka, który obudzi w im uczucie, którego nigdy by się nie spodziewał. Odkrywanie seksualnej tożsamości ma jednak niewiele wspólnego z chaotycznym i kipiącym od emocji miotaniem się z miejsca na miejsce. U Kuby większe rozterki nie mają racji bytu. Związek z Michałem od pierwszego spotkania wydaje się oczywistością, czymś co przyszło tak naturalnie, że nie trzeba przed samym sobą i otoczeniem się z niego tłumaczyć. Rozdarcie między społeczną poprawnością a porywem serca widzimy na tyle rzadko, że bez problemu niknie pod fasadą i tak niezbyt śpiesznej opowieści. Aktorskiej nietrafionej oszczędności niestety wtóruje słabo napisany scenariusz. Zdawkowe dialogi między bohaterami, mające zapewne potęgować uczucie zagubienia w nowej rzeczywistości, pokazują jedynie nieudolność w operowaniu w filmowej przestrzeni. Postacie pozbawione tekstu gapią się w nieokreślone punkty. Smutne, beznamiętne spojrzenia są jedynie wątpliwą ozdobą dla kilku estetycznych kadrów. Reszta elementów także ze sobą nie współgra. Jak choćby ścieżka dźwiękowa – w formie pasująca momentami lepiej do kina katastroficznego – którą szalony montażysta brutalnie rżnie kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota, nie dając jej szansy pełnienia jakiejkolwiek roli uzupełnienia i tak już miałkich charakterów. W „Płynących wieżowcach” jest taka scena (mniemam, że z założenia miała być swego rodzaju inside jokiem), gdy rodzina Michała rozmawia przy obiedzie o wczorajszym meczu. W pewnym momencie jeden z rozmawiających rzuca zdanie, świetnie podsumowujące cały film: „Słabo grali, Wasilewski był najgorszy”. Oj był…
Tytuł: Płynące wieżowce Data premiery: 22 listopada 2013 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: Polska Czas trwania: 85 min Gatunek: dramat, psychologiczny Ekstrakt: 20% |