powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CXXXII)
grudzień 2013

Bezkrólewie
Lady Gaga ‹Artpop›
"Nie chcę jej pieprzonego tronu. Mam własny" – tak powiedziała Lady Gaga, kiedy zapytano ją o rywalizację z Madonną. Fakt, że pięć lat temu media określiły ją mianem nowej królowej popu. Po trzech piosenkarka wypuściła "Born This Way" – album, który podzielił fanów i krytyków. I wreszcie machina medialna pół roku temu znowu nabrała tempa – królowa/księżniczka (zwał jak zwał) wraca do sali tronowej. Tylko czy ten tron jest ze złota, czy też z IKEA?
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
"Artpop" jest płytą szczególną, testem na dojrzałość – przede wszystkim piosenkarki, ale również jej fanów. Nie wynika to z samej płyty, ale z oczekiwań, jakie mieli wobec niej ludzie oraz z poprzedzającej ją dyskografii. Gaga wybiła się na synthpopie i nawiązaniach do eurodisco. Owszem, bywały eksperymenty, widać było różne mariaże z poszczególnymi gatunkami, wreszcie zauważało się niespożytą kreatywność w takich kompozycjach jak "Teeth" czy wykonywane na żywo "Paparazzi". Gaga potwierdziła, że umie śpiewać (coś, co, delikatnie mówiąc, kuleje u części konkurencji).
A potem uwierzyła, że jest artystką przez duże A. I zaczęły się schody, bo "Born This Way" był albumem ambitnym – żonglowanie stylami, ekstrawertyczne pomysły, teledyski będące filmowymi etiudami. To już za dużo. Nie pomogła nawet ostra promocja tytułowego singla, który Elton John okrzyknął następcą "I Will Survive". Gadze nie udało się zarobić na sentymencie, bo utwory były… przekombinowane. Z perspektywy czasu ten krążek wydaje się mocny jako pozycja niezwiązana z Gagą – jest w pewien sposób dojrzały, kreatywny, ale i piekielnie trudny, bo każda piosenka wymaga skupienia.
Single do "Artpopu" sugerowały, że piosenkarka odrobiła lekcję i dała sobie spokój z kombinacjami. Może "Applause" nie wywoływał palpitacji serca, ale też miał elementy, które pozwalały przy odrobinie wysiłku przypomnieć sobie, o co w tym wszystkim chodziło (i dlaczego Rubik). Ale dobra, wyrywamy czystą kartkę z zeszytu i zapisujemy: dajmy Gadze nową szansę.
Czy ją wykorzystała? Otwierający album utwór "Aura" zdaje się jasną odpowiedzią typu "yes, yes, yes!". Kawałek jest nieoczywisty, rozwija się, ma świetny refren i specyficzny klimat, który – niestety – wyparowuje dalej. Coś jednak zostaje: apetyt na więcej. A to jest główna rola, jakby nie było, blisko czterominutowego intra. "Venus" wzmacnia ten apetyt, bo to genialne refreny i inteligentne operowanie autocytatami zwracają uwagę od początku albumu.
Potem jednak ta bańka pęka i okazuje się, że Lady Gaga postanowiła nam zaserwować kolejny pomnik samej siebie. "The Fame" i "The Fame Monster" były super. "Born This Way" – mocne w większości punktów. "Artpop" to takie trochę dyrdymały à la Juliusz Słowacki w okresie hejtowania Mickiewicza. Jest sporo o sobie, jest wylewanie brudów, ale tekstowo jest to raczej dość płytkie i okazuje się, że aura, o której mowa w refrenie pierwszej piosenki, jest miejscami ciekawsza niż osoba, która za tą aurą stoi. To nie jest tak, że album jest do niczego – wręcz przeciwnie, jest na nim kawał dobrej muzyki. Problem w tym, że miejscami Lady Gaga ociera się o autoparodię, a "Jewels n′ Drugs" oraz "Do What You Want" – kawałki z gościnnymi występami m.in. R. Kelly′ego – są zwyczajnie miałkie.
Dla porównania: "X Dreams" to wyraźna podróż w przeszłość, brzmiąca niczym ta lepsza część "The Fame". Tylko po co się powtarzać, kiedy Gagę stać na więcej, co wyraźnie pokazuje rockową zadziornością w "MANiCURE"? To pytanie nie daje mi spokoju, zwłaszcza że "Artpop", piosenka, która z definicji (tytuł) ma przedstawić cały albumu, udowodnić, że w pierwszej kolejności liczy się sztuka, a potem pop, ma więcej wspólnego ze sztucznością niż z artyzmem. Po prostu – BYŁO.
Ten album to właśnie w połowie jedna wielka retrospekcja, która spokojnie mogłaby się znaleźć na reedycji "The Fame" (choćby "Swine", wspomniany "Artpop" czy "X Dreams"). Drugą połowę stanowią kawałki, które dosłownie miażdżą uszy – tak pozytywnie, jak i negatywnie. Do tych drugich zalicza się między innymi "Donatella", która miała być ukłonem w stronę Donatelli Versace. Jeśli jednak Gaga każdemu drze się do ucha, że jest niepowtarzalny, to ja chyba podziękuję. Z tą piosenką jest o tyle koszmarny problem, że walory kompozycyjne i smaczki docenia się dopiero po -nastym przesłuchaniu. A przekombinowanie na taką skalę raczej nie powinno mieć tu miejsca, bo z popem prawda jest brutalna – nikt nie będzie się doszukiwał piękna w Bestii.
"Artpop" jest trochę jak przekrój poprzeczny tronu, o którym mówiliśmy – może i jest ze złota, ale pusty w środku, żeby można go było łatwiej przenieść. Otwarcie jest mocne i daje wielkie nadzieje. W środku wieje trochę nudą. Końcowe trio – ekstatyczny hymn "Mary Jane Holland", cudowna ballada "Dope" (do tej pory myślałem, że nic nie przebije "You and I") oraz rozbuchany, celowo kiczowaty i prawdziwy do bólu "Applause" – daje jednak na nowo radość ze słuchania albumu.
Miał być pop – wyszła próba stworzenia sztuki z czegoś, co sztuką nigdy nie miało być (a potem się pojawił Andy Warhol). Płyta jest dobra. Dobrze się jej słucha, ale po kilkukrotnym jej przesłuchaniu odnoszę wrażenie, że Gaga znowu chciała za bardzo. A szkoda, bo mielibyśmy legendę. Tak jest tylko poziom lepiej od "Born This Way". My musimy się natomiast nadal męczyć z tymczasowym bezkrólewiem na scenie pop, bo sama piosenkarka na razie wciąż siedzi na trochę innym tronie niż sobie wyobrażała – tak, tym z "Marry The Night".



Tytuł: Artpop
Wykonawca / Kompozytor: Lady Gaga
Data wydania: 12 listopada 2013
Wydawca: Interscope
Nośnik: CD
Czas trwania: 59:04
Gatunek: pop
EAN: 602537565153
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Aura: 3:55
2) Venus: 3:53
3) G.U.Y.: 3:52
4) Sexxx Dreams: 3:34
5) Jewels n' Drugs: 3:48
6) Manicure: 3:19
7) Do What U Want: 3:47
8) Artpop: 4:07
9) Swine: 4:28
10) Donatella: 4:24
11) Fashion!: 3:59
12) Mary Jane Holland: 4:37
13) Dope: 3:41
14) Gypsy: 4:08
15) Applause: 3:32
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

192
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.