powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXXXIV)
marzec 2014

Problem ósmego świata
Bartłomiej Dzik
ciąg dalszy z poprzedniej strony
– Dla dobra kochanki – wtrącił Bildberg.
– I swojego, przede wszystkim – dokończył reżyser.
Dyrektor finansowy pokręcił głową z dezaprobatą.
– Nie przekonałeś mnie, Michael. Oczywiście, zrobisz, jak chcesz, ale jednak zalecałbym ostrożność. Te fokusowe badania nie kłamią, cykl o Siedmioświecie staje się religią z wszystkimi tego konsekwencjami. Takimi jak fanatyczni wyznawcy.
– No dobra – Cialdini westchnął ciężko. – Załóżmy, że naprawdę tak jest, że cykl jest religią. Ale wówczas ja… jestem bogiem. Czy bóg może się obawiać czegoś ze strony wyznawców?
Sims bezradnie rozłożył ręce, sygnalizując brak dalszych argumentów. Bildberg spojrzał zamyślony w górę i, nie odrywając wzroku do sufitu, zapytał.
– Michael, o ile dobrze pamiętam, ty jesteś katolikiem?
– Tak, a co?
– Nic… tak mi się coś skojarzyło.
• • •
Gianfranco Nova był typem dojrzałego playboya, któremu parę zmarszczek na ogorzałej twarzy i siwizna na skroniach tylko przysparzają atrakcyjności. Błękitna poszetka w kieszonce doskonale skrojonego ciemnego garnituru idealnie harmonizowała z barwą oczu prezesa Ferrari USA. Tylko Włosi jeszcze dbają o takie detale – pomyślał z nutką patriotycznej dumy Cialdini. Prezes otworzył szeroko lewe drzwi pomarańczowej limuzyny.
– Odtworzyliśmy wszystkie detale dokładnie według specyfikacji pańskiego poprzedniego auta – wyjaśnił. – Czarna skóra z pomarańczowym przeszyciem, deska wykończona lakierem fortepianowym, czarna podsufitka, dywaniki zamszowe z pomarańczową lamelką. Jedynie tutaj – wskazał na zagłówki foteli – pozwoliłem sobie na drobny akcent od firmy, to nasza najnowsza opcja dla stałych klientów, monogram wyszywany nitką z dwudziestodwukaratowego złota.
– Państwa dbałość o szczegóły zawsze mnie pozytywnie zaskakiwała – wyznał całkiem szczerze reżyser. – Wciąż nie mogę otrząsnąć się z szoku, że tak błyskawicznie dostarczyliście auto.
– Och, proszę nam nie pochlebiać – prezes zrobił nieco zakłopotaną minę. – Produkcja pańskiego egzemplarza ruszyła w Maranello na drugi dzień po tym, gdy dowiedzieliśmy się o tym nieszczęśliwym wypadku. Niestety, transport drogą morską zajmuje parę tygodni – w głosie Gianfranco znać było autentyczne ubolewanie. – Mam nadzieję, że auto zastępcze sprawowało się bez zarzutu.
– A tak… oczywiście – odparł Cialdini, odczuwając coś na kształt lekkiego zażenowania.
– Cóż, w imieniu całej ekipy Ferrari USA pozostaje mi tylko życzyć panu miłej jazdy! – Prezes delikatnie skłonił głowę i wystudiowanym gestem sprezentował kluczyki reżyserowi. Gdy Cialdini wziął je do ręki, jego uwagę przykuł zamocowany do nich dziwny owalny brelok.
– To taki prezent na szczęście – Gianfranco zniżył głos, pochylając się nad uchem reżysera. Brelok był stylizowany na kawałek starej biżuterii, wykonany ze srebra, z wtopioną centralnie czarną siedmioramienną gwiazdą. Cialdini wstrzymał oddech.
– Janis przejdzie na stronę Imperium, prawda? – bardziej stwierdził, niż zapytał prezes.
• • •
Intruz siedział rozparty na skórzanej kanapie, ubrany w elegancką popielatą koszulę z podwiniętymi rękawami, spodnie w kolorze marengo z idealnie zaprasowanym kantem i wypolerowane na błysk wiśniowe oxfordy. Miał na oko czterdzieści pięć lat, zaczesane do tyłu kruczoczarne włosy i okulary w ażurowych złotych oprawkach. Cialdini dostrzegł też masywny złoty sygnet na środkowym palcu lewej dłoni.
– Co pan tu robi? – zapytał zaskoczony reżyser.
– Czekam na pana – odparł nieznajomy ze stoickim spokojem, zakładając nogę na nogę. Cialdini poczuł, że zaczyna się pocić.
– Jak pan tu wszedł? Czy mam wezwać strażników?
– To chyba nie będzie konieczne.
– To znaczy… co nie będzie konieczne?
– Wezwanie strażników. – Mężczyzna wstał. – Miło mi poznać pana osobiście, panie Cialdini. – Wyciągnął rękę w stronę reżysera. – Jestem Gabriel Nathan Williamson z Towarzystwa Jezusowego. Albo, jeszcze prościej, ojciec Gabriel.
Cialdini miał przez krótką chwilę wrażenie znajdowania się w groteskowym półśnie. Mechanicznie wyciągnął rękę w stronę przybysza. Bardziej musnął palcami, niż uścisnął jego dłoń, po czym opadł na skórzany fotel, dysząc ciężko.
– Jezuita? – spytał z niedowierzaniem.
– Tak. Powiedzmy, że po cywilnemu. – Gość krytycznym wzrokiem zlustrował własny strój i zrobił dobrze udawaną przepraszającą minę. Reżyser wziął głęboki oddech i milczał przez parę sekund.
– Co pana do mnie… sprowadza? – zapytał w końcu.
– Dobrze, że pan sam zapytał, nie chciałem się narzucać. – Perfekcyjna nonszalancja w manierach i głosie jezuity robiła duże wrażenie nawet na kimś, kto na co dzień pracował z czołówką hollywoodzkiego panteonu. – Może najpierw się napijemy – zaproponował i, nie czekając na odpowiedź, przyciągnął do siebie barek na kółkach, wystawił na stolik dwie szklaneczki i szczodrze napełnił bourbonem. Potem kontynuował:
– Rozumiem, że jest pan człowiekiem zajętym, dlatego nie zabiorę panu dużo czasu. Wie pan, że Siedmioświatowe Aethernium jest już zarejestrowanym kultem religijnym w czternastu krajach, a w Zjednoczonym Królestwie lokuje się na piątej pozycji z ponad milionem wyznawców? – Williamson podniósł szklankę do ust i delikatnie zwilżył wargi dwunastoletnim trunkiem. – W takim tempie już za parę miesięcy pobijecie mahometan na Wyspach.
Cialdini poczuł suchość w gardle, oburącz chwycił szklankę z bourbonem, jakby nie był pewien, czy jest w stanie ją utrzymać w jednej dłoni.
– Chciałbym, abyśmy się dobrze zrozumieli – mówił dalej zakonnik. – Stolica Apostolska nie postrzega pana jako konkurencji. Czasy kontrreformacji dawno minęły. – Porozumiewawczo mrugnął okiem. Złocisty płyn, pomimo oburęcznego chwytu szklanki, rozlał się nagle na spodnie reżysera. Jezuita sprawiał wrażenie, jakby tego nie zauważył. – W dobie postępującej sekularyzacji każdy spontaniczny impuls religijny ma pewną wartość samą w sobie… Pismo Święte i Ojcowie Kościoła sugerowali wielokrotnie, że nawet pogańskie kulty mogą być krokiem na drodze do odczytania prawa naturalnego i odkrycia prawdy o Absolucie.
Reżyser ciężko przełknął ślinę i rozejrzał się po pokoju, zatrzymując dłużej wzrok na panoramicznym oknie jako potencjalnej drodze ucieczki.
Ilustracja: <a href='http://www.majszy.com' target='_blank'>Agnieszka Majchrzak</a>
Ilustracja: Agnieszka Majchrzak
– Żeglowanie po rafach transcendencji nie jest proste i warto mieć na podorędziu dobrego przewodnika. Mam nadzieję – głos jezuity był słodki jak syrop klonowy – że nie będzie pan miał nic przeciwko, jeśli w imieniu Stolicy Piotrowej przekażę niezobowiązującą wskazówkę odnośnie do szóstego epizodu cyklu Siedmioświata?
Cialdini zakaszlał, przesunął koniuszkiem języka po wyschniętych wargach i sięgnął po karafkę z bourbonem. Jezuita potraktował to jako milczącą zgodę.
– Wiemy, że wywierane są na pana naciski odnośnie do tego, czy Janis ma zabić namiestniczkę, czy też powinien przejść na stronę Imperium. Zapewniam, że dalecy jesteśmy od tak prostackich prób ograniczania swobody scenarzysty…
– Yhy… – wybełkotał Cialdini, który jeszcze pięć sekund wcześniej myślał, że tego popołudnia nic już go nie zdziwi.
– Podział między rebeliantów i Imperium nie jest czarno-biały – kontynuował jezuita, kontemplując swoje wypielęgnowane paznokcie. – Rebelianci, owszem, walczą z uciskiem kolonialnym i nadużyciami władzy, ale za to w Imperium znajdziemy kultywowanie szeregu konserwatywnych wartości, idących niejako pod prąd konsumpcjonizmowi i zepsuciu obyczajów. Dlatego też Kościół nie zamierza opowiadać się po jednej stronie konfliktu. Z satysfakcją odnotowujemy natomiast, że wszystkie dotychczasowe części cyklu wolne były od nagości i scen erotycznych…
Z ust reżysera dobiegło głębokie westchnienie. Jezuita zmarszczył brwi i zrobił skupioną, wyczekującą minę.
– Scen łóżkowych nie było w cyklu – zaczął Cialdini, niespodziewanie odzyskując animusz – aby filmy mogły dostać kategorię PG-13, bo to zapewnia większą widownię niż przy kategorii R. Z drugiej strony, teraz to nawet przy PG-13 można cycki pokazać, nie to co jeszcze dziesięć lat… – Ugryzł się w język, przypominając sobie, z kim rozmawia.
– No właśnie. – Williamson lekko pochylił się w stronę rozmówcy. – Szybkość, z jaką następuje erozja wrażliwości, jest doprawdy zatrważająca i ostatnie bastiony umiarkowania są ze wszech miar warte wsparcia. Sam pan przyzna, że nie prosimy o wiele. Właściwie tylko o to, by wszystko zostało po staremu. No, jakby jeszcze Garen i księżniczka Asala w końcu sformalizowali swój związek…
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

32
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.