Kim jest Abraham Lincoln? Byłym prezydentem, twarzą na banknocie, najsłynniejszą rolą Daniela Day-Lewisa? Według debiutującego filmem „The Better Angels” A.J. Edwardsa jest po prostu bystrym chłopcem, który późniejsze sukcesy w dużej mierze zawdzięcza dwóm niezwykłym kobietom.  |  | ‹The Better Angels›
|
„Gdy miałem osiem lat przenieśliśmy się z Kentucky do miejsca znanego obecnie jako Spencer County w Indianie. (…) Był to dziki region, z wieloma niedźwiedziami i innymi dzikimi zwierzętami wciąż zamieszkującymi las. Tam dorastałem.”
Szkic autobiograficzny dla Chester County Times, Abraham Lincoln Mały Abraham Lincoln wyjeżdża wraz z rodziną do Indiany. Mieszkają w chatce w lesie, w zupełnej izolacji od reszty świata. Ojciec Abrahama, Tom Lincoln (Jason Clarke), pragnie zaszczepić synowi szacunek do ciężkiej pracy. Niepiśmienna matka (delikatna Brit Marling) dostrzeże w nim natomiast dar i zapragnie, by chłopiec zyskał dostęp do edukacji, jakiej nie mieli jego rodzice. Los sprawi jednak, że Abraham będzie musiał nauczyć się żyć bez jej wsparcia. Filmy poświęcone dzieciństwu znanych ludzi nie są niczym nowym, ale „The Better Angels” nie przypomina typowych filmów biograficznych. Można zaryzykować stwierdzenie, że stanowi raczej esej poświęcony krótkiemu rozdziałowi życia przyszłego polityka. Stanowi to zarówno jego zaletę, jak i wadę. „Wszystko to, czym jestem, zawdzięczam mojej anielskiej matce” – te słowa wygłoszone kiedyś przez Lincolna otwierają debiutancki film Edwardsa. „The Better Angels” poświęcony jest bowiem ludziom, którzy go ukształtowali: nauczycielom, członkom rodziny i przede wszystkim dwóm kochających go kobietom – zmarłej przedwcześnie matce i wspierającej go przez całe życie macosze, granej przez Diane Kruger. To one jako pierwsze zauważyły wyjątkowość Lincolna i za wszelką cenę dążyły do tego, aby jego talent się nie zmarnował. To ciekawy zabieg, ale niestety nie do końca się powiódł. Edwards dobrze prowadzi aktorów, nawet tych najmłodszych. Najwyraźniej ma do tego dryg; to w końcu właśnie on stał za castingiem do „Drzewa życia”. Cameron Williams, McKenzie Blankenship i Braydon Denney wypadają przed kamerą bardzo naturalnie, choć dla każdego z nich był to pierwszy raz. Problem w tym, że nie mają tak naprawdę dużo do roboty.  | ‹Internationale Filmfestspiele Berlin 2014›
|
Nie tylko oni. W filmie bardzo niewiele się dzieje – bohaterowie mieszkają w lesie, chodzą po lesie, tańczą w lesie i bez końca gonią się…po lesie. Czarno-białe zdjęcia Matthew J. Lloyda przypominające spłowiałą fotografię są efektowne, ale wydaje się, że operator tak naprawdę nie wie, co kręcić. Rozkoszuje się więc grą światła i zamarzniętym lodem na gałęziach, ujęciami celebrującymi źdźbła trawy mógłby natomiast obdzielić kilka filmów. Wszystkiemu towarzyszy spokojny głos kuzyna Lincolna, Dennisa, na wywiadzie z którym Edwards w dużej mierze się oparł. Całość przypomina opowiadaną przy kominku historię, a powolny rytm filmu i ciepły głos o kojącym akcencie z amerykańskiego południa sprawia, że czasem odczuwa się trudną do odparcia chęć na to, żeby zamknąć oczy. Choćby na pięć minut. A.J. Edwards od lat blisko współpracuje z Terrencem Malickiem, razem zrealizowali zarówno „Drzewo życia”, jak i najnowsze produkcje „To the Wonder” i „Knight of Cups”. W przypadku „The Better Angels” słynny reżyser zajął wyłącznie krzesło producenta, lecz jego wpływ zauważa się na każdym kroku. Niekończące się ujęcia ukazujące bohaterów spacerujących po łące i muskających dłonią liście tak bardzo przypominają sceny z jego filmów, że gdyby nie oficjalny udział Malicka w projekcie Edwards musiałby się zapewne zmierzyć z zarzutami o bezczelne kopiowanie charakterystycznego stylu zdobywcy Złotej Palmy. Nie skompromitował się on może swoim pierwszym filmem, ale najwyraźniej dopiero szuka własnego głosu.
Tytuł: The Better Angels Rok produkcji: 2014 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 95 min Gatunek: biograficzny, dramat, historyczny Ekstrakt: 40%
Miejsce: Berlin Od: 6 lutego 2014 Do: 16 lutego 2014 |