powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXXXIV)
marzec 2014

Autor
Kosmiczny gender
Moto Hagio ‹Było ich jedenaścioro›
Co się stanie, gdy po skierowany do młodego czytelnika komiks science fiction sięgnie mistrzyni podgatunku mangi opowiadającego skierowane do młodych dziewczyn historie o homoseksualnej męskiej miłości? Powstanie lekkie, zabawne dzieło rozrywkowe… z podtekstami.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Było ich jedenaścioro›
‹Było ich jedenaścioro›
„Było ich jedenaścioro” to powstała w latach 70. ubiegłego stulecia manga autorstwa Moto Hagio, której fabułą są przygody grupy nastoletnich kadetów Akademii Kosmicznej. Wydany w Polsce tom składa się z dwóch głównych epizodów: tytułowego „Było ich jedenaścioro”, kontynuacji zatytułowanej poetycko „Horyzont na wschodzie, wieczność na zachodzie” oraz zbioru umieszczonych w tym samym uniwersum miniatur komiksowych, wspólnie zatytułowanych „Kosmiczny zaułek”. Autorka zalicza się do legend japońskiego komiksu, wiele jej cykli osiągało w ojczyźnie niemałą popularność, pojawiały się również ich adaptacje telewizyjne, sceniczne, ekranizacje, były również wielokrotnie nagradzane. Dowcip w tym, że „Było ich jedenaścioro” trudno uznać za dzieło wzorcowe dla twórczości Moto Hagio. Nie była ona bowiem uznawana za specjalistkę od science fiction, lecz raczej opowieści z gatunku shōjo manga, a w szczególności shōnen-ai. To pierwsze oznacza historie kierowane do nastoletnich dziewcząt, to drugie precyzuje, że ich tematem była przeważnie miłość między mężczyznami… I choć „Było ich jedenaścioro” mieści się w zakresie schematów klasycznych przygodowych opowieści science fiction, to nie brak w nich również tematyki właściwej dla głównych nurtów twórczości Moto Hagio.
Pierwsze dwie strony komiksu nakreślają nam scenerię. Akcja toczy się w dalekiej przyszłości, w której dzięki napędowi ponadświetlnemu i antygrawitacji Ziemianie rozpoczęli kolonizację wszechświata, co doprowadziło do szeregu kontaktów z innymi cywilizacjami i w efekcie wykształcenia dość złożonej struktury zależności politycznych. Występują tam rywalizujące ze sobą imperia, w ich skład wchodzą pojedyncze planety, ale istnieją również światy niezależne, peryferyjne. Mimo napięć i konfliktów wszyscy próbują koegzystować w zgodzie, a inicjatywy w stylu Kosmicznej Akademii są jednym z przejawów takiej polityki. Bohaterów komiksu poznajemy, gdy rozpoczyna się ostatnia faza ich egzaminu wstępnego. Będzie on raczej nietypowy: przyszli studenci, podzieleni na jednopłciowe grupy dziesięcioosobowe, stają przed różnego rodzaju wyzwaniami. Grupa, której losy będziemy śledzić, zostaje umieszczona na opuszczonym statku kosmicznym o mało wyszukanej nazwie „Biały” i ma tam przetrwać 53 dni. Jeśli ktokolwiek wycofa się – wszyscy odpadają. Jeśli ktokolwiek zginie – wszyscy odpadają. Do Akademii dostanie się cała ekipa albo nikt. Kandydatów czeka już jednak na początku duże zaskoczenie: nie jest ich, jak zapowiedziano, dziesięciu, lecz jedenastu. Kto jest tym nadliczbowym? Jaka jest jego rola? Jakie czekają ich niespodzianki i zagrożenia na pokładzie statku? I dlaczego, u licha, jeden z nich, choć deklaruje, że jest mężczyzną, wygląda jak atrakcyjna kobieta?
Lekka, rozrywkowa historia opowiedziana w tym komiksie ładnie wpisuje się w klimaty młodzieżowej fantastyki tamtych lat, ale również dobrze sprawdza się w dzisiejszych czasach. Chodzi bowiem o przygodę, chodzi o zagadkę, zwroty akcji, odsłanianie kolejnych tajemnic. Nie oczekujmy jednak od mangi Moto Hagio jakichś efektownych plansz kosmicznych, przeładowania technologią czy gadżetami science fiction. Owszem, pojawiają się i takie rysunki, ale widać, że autorkę interesują przede wszystkim bohaterowie – a znajdziemy wśród nich całkiem malownicze postacie. Na pierwszy plan wybija się dwójka z nich: zrównoważony, spokojny, obdarzony pewnymi nadnaturalnymi umiejętnościami Tada i ów hermafrodytyczny student imieniem Frol – dla odmiany osobnik/osobniczka ekspresyjny/a, emocjonalny/a i wybuchowy/a. Towarzyszą im przedstawiciele różnych ras (zawsze jednak mocno humanoidalnych, nie ma tu miejsca na gwiezdnowojenne menażerie), wśród nich nawet władca jednej z planet. I choć egzamin narzuca kooperację, konfliktów nie brakuje, a wszystko podsyca niepewność co do tego, kto z całej ekipy jest tym jedenastym…
Sukces „Było ich jedenaścioro” zaowocował powstaniem kolejnej części – „Horyzont na wschodzie, wieczność na zachodzie” opowiada o dalszych losach uczestników egzaminu. Dramatyczne wydarzenia scaliły ekipę z „Białego” i zaowocowały zacieśnieniem przyjaźni. Król Bacesca zaprasza Tadę i Frol na swoją planetę. Zapowiadający się na wesołe wakacje wypad kończy się jednak wielkim zamieszaniem. Realia polityczne planety, która jest częścią dość skomplikowanego układu dwóch światów krążących wokół planety-matki, obiegającej z kolei swą gwiazdę (ładnie jest to rozrysowane na jednym z kadrów), są bardzo złożone, frakcje bezwzględnie walczą tu o władzę, nie unikając oszustw, zdrady i zbrodni. Fantastycznonaukowa sceneria „Było ich jedenaścioro” zostaje zastąpiona tu opowieścią w klimacie intryg dworskich w realiach świata łączącego cechy mistycznego fantasy z historiami płaszcza i szpady (choć oczywiście nie bez obecności zaawansowanych technologii). Nie da się ukryć, że cała historia, w części pierwszej bardzo spójna i precyzyjna, na tym nieco traci, choć przecież trudno się dziwić się autorce, że chce przedłużyć literacki żywot swych bohaterów, wymyślając dla nich nowe przygody, a nie powielając schematu części pierwszej. Tom uzupełnia siedem krótkich humorystycznych opowieści z życia studentów Akademii, w których oczywiście brylują Tada i Frol (a zwłaszcza ten drugi/ta druga), wspólnie nazwanych „Kosmiczny zaułek”, całość jest lekka i dowcipna.
Całość broni się bardzo dobrze po blisko 40 latach od powstania, choć przyznać należy, że album przemówi najsilniej do czytelników poszukujących klasycznych opowieści fantastycznonaukowych z nieskrępowanymi możliwościami ludzkiej cywilizacji, wielkimi gwiezdnymi imperiami, dramatycznymi przygodami w kosmosie, nie wchodzących w jakieś bardziej zawiłe aspekty ewolucji czy rozwoju technologicznego. Dodatkowym bonusem dla tej historii jest z pewnością postać Frol(a) – bohatera/bohaterki, który/a łączy w sobie męskie i żeńskie cechy płciowe. Przedstawiciele jego rasy po prostu rodzą się w wersji obojnaczej, by dopiero w dojrzałym wieku podjąć decyzję o tym, czy chcą stać się kobietą, czy mężczyzną. Daje to asumpt autorce do wplecenia w komiks nietypowej historii miłosnej, w której kwestia owej decyzji jest całkiem istotnym elementem przyszłości pary. Tada, zakochany we Frol, przekonuje ją/jego, by stał się kobietą, aby mógł się z nią ożenić. Frol zgadza się, ale zmienia decyzję po sprzeczce narzeczonych, bo sam pragnie zaznać wesołego życia atrakcyjnego podrywacza… Sytuacja zmienia się jeszcze kilkukrotnie i widać, że rozważanie opcji i możliwości różnych zwrotów sprawiało autorce frajdę. Koncept jest odważny, ciekawy, zabawny i wpisujący się w obecne również w science fiction rozważania o dalszej ewolucji płciowości. A dzięki temu w „Było ich jedenaścioro” znajdziemy tak fajne sformułowania w dyskusji na temat przyszłości bohaterów, jak: „Moja przemiana w kobietę zakończy się za około dwa lata, a ponieważ będziemy jeszcze na studiach, ślub trzeba będzie odłożyć jeszcze o parę lat”…



Tytuł: Było ich jedenaścioro
Scenariusz: Moto Hagio
Data wydania: styczeń 2014
Rysunki: Moto Hagio
Cena: 44,99
Gatunek: manga, SF
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

150
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.