– Wiem, że moje pytanie może wydać się panu naiwne. – Funkcjonariusz zrobił zakłopotaną minę. – Zasugerował pan, że samochód zniszczyli niezadowoleni fani pańskiego cyklu. Czy jednak zdaje pan sobie sprawę, co to dokładnie za ludzie? Psychole? – pomyślał Michael. – Osoby… niezrównoważone emocjonalnie? Policjant podciągnął się w fotelu. Jego drobna postać zdawała się tonąć w siedzisku puszystego mebla. – Ta sprawa trochę mnie zaintrygowała. Powiedzmy, że z powodów… rodzinnych. Wydaje mi się, że akt wandalizmu, którego padł pan ofiarą, to coś więcej niż wybryk grupki niezrównoważonych nastolatków. To naturalna konsekwencja pewnego ruchu, który zaczyna wymykać się spod kontroli. Reżyser cicho syknął pod nosem. Gdzieś już to kiedyś słyszałem. – Powiem wprost – głos Antonidesa nabrał twardości. – Nie zdziwiłbym się, gdyby w najbliższym czasie odwiedziło pana FBI. Też bym się nie zdziwił. – Jestem tylko poczciwym miejskim gliną – w głosie policjanta zabrzmiała nutka autoironii. – Ale mam trochę użytecznych znajomości z dawnych czasów. Wiem, że niektóre osoby prowadzące dotąd śledztwa federalne w sprawie paramilitarnych grup, no wie pan, tej faszystowskiej milicji, zostały oddelegowane do nowych zadań. Najbardziej zagorzali fani pańskiego cyklu, najpierw przez Facebooka, potem przez specjalne zamknięte dla ogółu portale, organizują się w formacje o charakterze zbrojnym. Podział przebiega tak jak w Siedmioświecie, na rebeliantów i zwolenników Imperium. Tych drugich jest zdecydowanie mniej, ale są to często znaczące osoby, w tym jeden republikański kongresman… Reżyser podrapał się w podbródek. Zaczął się zastanawiać, czy w towarzystwie policjanta wypada sięgnąć po karafkę bourbona. – Oczywiście, nie mówię o żadnej wojnie domowej – dodał funkcjonariusz. A już myślałem… – Michael zrobił teatralnie rozczarowaną minę. – Niemniej – kontynuował Antonides – wiem przynajmniej o jednym incydencie, w którym użyto broni palnej i trzy osoby zostały poważnie ranne. To jeszcze nie wszystko… Jak już wspomniałem, zapewne niedługo odwiedzi pana FBI. Wie pan, dlaczego? Michael wzruszył ramionami. – Żebym przemówił tym ludziom do rozsądku? Jeśli na to liczą… – Żeby zaoferować panu i całej ekipie ochronę – wszedł mu w słowo policjant. Reżyser zamarł na chwilę w fotelu. Nie no, muszę się napić – pomyślał, wstał ociężale i podszedł do barku. Szklanka napełniła się do połowy złocistym trunkiem. Nie zawracał sobie głowy kostkami lodu. – Nie wygląda pan na zdziwionego – przerwał ciszę funkcjonariusz. – Od czasu naszego spotkania trochę się zmieniło – westchnął Michael. – Powiedzmy, że zaczynam… dostrzegać problem. Policjant z zadowoleniem kiwnął głową. – Nie będę pytał pana, co pan zamierza z tym zrobić… Chociaż on jeden – Michael nie mógł ukryć życzliwego uśmiechu. – Udało mi się już obejrzeć dwie pierwsze części cyklu, a resztę znam z opowieści siostrzeńca. – Antonides odwzajemnił uśmiech. – Podobało mi się, ten konflikt jest świetnie zarysowany. Tyle że dla mnie to po prostu fajny film. Tak się zastanawiałem… To oczywiście tylko moje zdanie… A jednak! – Pytam z czystej ciekawości – kontynuował funkcjonariusz. – Czy myślał pan nad rozwiązaniem, w którym następuje jakieś pojednanie, kompromis między rebeliantami a Imperium? Może się mylę, ale wydaje mi się, że jest miejsce na coś takiego. A wówczas te wszystkie zwaśnione frakcje fanów… Dno szklanki delikatnie stuknęło o palisandrowy blat barku. – Mylę się, prawda? – policjant ściszył głos i zdawał się zapadać jeszcze głębiej w fotelu. – Nie chciałbym kończyć cyklu na szóstym epizodzie. A jeśli nawet… to tak nie działa. Oczywiście, teoretycznie jest taka możliwość, ale to nikogo nie zadowoli. Ci ludzie poczuliby się oszukani. Proszę sobie wyobrazić stadion futbolowy, dziesiątki tysięcy kibiców czeka na rozpoczęcie, a tu nagle wychodzą kapitanowie obu drużyn i oznajmiają, że uzgodnili rozejm. – Michael zarechotał pod nosem. – Wtedy dopiero byłaby rozróba! Antonides zrobił smętną minę. Wsparł się oburącz o szerokie podłokietniki fotela i wstał powoli. – Pewnie ma pan rację, wszystkich nie da się zadowolić… – stwierdził tak cicho, że prawie niesłyszalnie. Wzrok Cialdiniego mimowolnie powędrował w stronę opróżnionej do połowy karafki. Atłasowa kołdra w kolorze białego złota zsunęła się delikatnie, odsłaniając nabrzmiałe sutki krągłych czekoladowych piersi. Laura Mischell przeciągnęła się zmysłowo, kołysząc burzą czarnych loków i nadymając soczyste wargi. Bursztynowe oczy wbiły się w postać w niebieskich bokserkach, siedzącą na krawędzi łóżka. Reżyser z łokciami opartymi na kolanach i podbródkiem na splecionych dłoniach wpatrywał się w podłogę. – Co robisz? – spytała. – Myślę. Odrzuciła na bok kołdrę, odsłaniając perfekcyjne długonogie ciało. Prowokacyjne rozchyliła uda, a jej dłoń powędrowała w stronę wzgórka łonowego. – Masz problem z erekcją? – zapytała z właściwą sobie bezpośredniością. Michael powoli obrócił twarz w jej stronę. – Nie. Mam problem z ósmym światem – odpowiedział beznamiętnie. Zmarszczyła brwi. Akrobatycznym ruchem przerzuciła nogi ponad plecami reżysera i zajęła pozycję siedzącą obok niego. – Z jakim ósmym światem? – spytała zaciekawiona. – Z naszym, tym tutaj. – Westchnął ciężko. – Niczego tak nie pragnę, jak wreszcie spokojnie usiąść do scenariusza Miecza sprawiedliwości, ale wszyscy czegoś ode mnie chcą. Grożą, obiecują, stawiają mnie pod ścianą. W oczach Laury błysnęły iskierki. – A co się wydarzy w szóstym epizodzie? Namiestniczka przeciągnie Janisa na stronę Imperium? – Cholera! A potem się dziwisz, że mi nie staje! Zrobiła zasmuconą minę, po czym ześlizgnęła się z łóżka, by usiąść w kucki na miękkim dywanie obok kolan Michaela. – Nie złość się, jestem ciekawa. Jak wszyscy. – Wszyscy wcale nie są ciekawi – odparł zgryźliwie. – Wszyscy mi mówią, jak powinno być. – A to głupie. – Palce jej lewej dłoni musnęły owłosioną łydkę i zaczęły powoli podążać wyżej. – Tak sobie tylko pomyślałam, że to byłoby fascynujące, gdyby rebelia straciła Janisa, ale w końcu to ty o tym decydujesz. – No właśnie! Ludzie bombardują mnie prośbami i groźbami. A przecież to ja stworzyłem Siedmioświat i ja mam tam prawo, niczym Bóg wszechmogący, o wszystkim decydować. Do stu diabłów, nie muszę pytać nikogo o zgodę! Palce Laury zawędrowały już pod krawędź niebieskich bokserek. – Jednak… to nie do końca tak, z tym Bogiem – odparła. – Wszechmoc, czy właściwie wszechwładza, to wysoce abstrakcyjny konstrukt; wyznawcy go nie akceptują. Weźmy takich bogów z mitologii greckiej, oni niekiedy dostawali łupnia od ludzi. Czasem bardzo trudno uwierzyć, że jesteś po prostu luksusową dziwką, Lauro. – A chrześcijanie wierzą, że Żydzi swojego Boga ukrzyżowali – dodała. Michael podskoczył na łóżku, jakby porażony prądem. Przez chwilę w pokoju panowało nerwowe milczenie, potem kobieca dłoń znów zniknęła w bokserkach. Cialdini przygryzł dolną wargę. Laura przysunęła się parę cali bliżej nóg reżysera, muskając sutkiem jego kolano. – Ale wracając do Miecza sprawiedliwości… – drążyła. – Wiem, że przejście Janisa na stronę Imperium mogłoby zostać przez wielu źle odebrane, ale jakby to właściwe uzasadnić. Tak sobie pomyślałam… – Nie, proszę cię – jęknął, zapominając nawet o płynącej z okolic podbrzusza przyjemności. – Przeszłość Janisa i Nysmeny jest częściowo owiana tajemnicą – kontynuowała, ignorując jego słowa. – Gdyby tak na przykład okazało się, że namiestniczka jest starszą siostrą rebelianta. – Co?! – Cofnął się gwałtownie w głąb łóżka, tak że dłoń kobiety znów wymsknęła się z bokserek. – Wybacz, ale to kretyńskie. Siostrą? Już matką prędzej. Obrzydliwe… Laura wzruszyła ramionami i podążyła za nim na pościel, wsuwając się mu między nogi i oburącz chwytając za pasek bokserek. |