W ten weekend do kin trafił meksykański film „Heli” Amata Escalante. Film recenzowaliśmy przy okazji zeszłorocznego festiwalu Transatlantyk, dziś przypominamy tę recenzję.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Epitet „tarantinowski”, nadużywany, nic już dzisiaj nie znaczy. Słowny wytrych reklamodawców i lep na widzów przyciąga do siebie głównie miłośników czarnego humoru, intertekstualnych nawiązań, bezkompromisowej przemocy i nielinearnych przebiegów akcji. Nagrodzony za reżyserię na zeszłorocznym festiwalu w Cannes Amat Escalante zadowala, jeśli w ogóle o zadowoleniu można tu mówić, ceniących sobie ostatnie dwa wymienione elementy. W „Heli” krwawa makabra nie jest jednak łagodzona atrakcyjnym dialogiem okraszonym czarnym humorem – jak to bywa w dziełach uwielbianego przez wszystkich erudyty kinowej popkultury. Escalante umiejętnie szokuje widza, zapewne równie mocno, jak kiedyś robił to sam Tarantino; jednak z dzisiejszej perspektywy surowość opowieści Meksykanina, jej skrajny naturalizm sprawia, że tych dwóch twórców uplasować należy na antypodach kinowej (nie)wrażliwości. „Heli” nie niszczy nawet producent – nawiedzony Carlos Reygadas, twórca snobistycznego „Post Tenebras Lux”. Konkret przekazu aż nadto rzuca się tu w oczy, niejednokrotnie zniesmaczając równie mocno jak co poniektóre perełki torturę porn; o mętnej symbolice nie może być tu mowy. W dodatku zacięcie społeczne (wszyscy bohaterowie reprezentują niską klasę robotniczą) sprawia, że namacalność jest jeszcze silniejsza. To nie rozrywka dyktuje warunki twórcy, a najprawdopodobniej – choć strach to pisać – pragnienie zdiagnozowania współczesnych. Media, które emitują Disneyowskie animacje, by zaraz potem wyświetlić reportaż z miejsca morderstwa z trzema obciętymi głowami w rolach głównych; system publicznych służb mundurowych, których wszechobecna patologia także się ima; katolicyzm Meksykanów, w filmie ironiczne ujawniony w świętym obrazku wywieszonym w sali tortur – te niewiarygodne realia rażą sugestywnością i taka zapewne miała być ich funkcja. Niedowiarki niech potraktują „Heli” niczym ostrzeżenie – może i taki był zamysł twórcy… Escalante przeprowadzając bolesną społeczną wiwisekcję torturuje nas niczym filmowi oprawcy swoje niewinne ofiary. I mimo że granie widzom na nerwach w tym festiwalu przemocy nie jest zbyt harmonijne, bo niekoniecznie wiadomo, czemu ma służyć ten nadmiar, to surowe, konsekwentne rzemiosło filmowe zachwyca. Reżyser doprowadza nawet do niespotykanego finału, w którym końcowa zemsta nie przynosi obowiązkowego w kinie oczyszczenia. W Meksykańskim piekle zwykły odwet nie ma większego znaczenia – gdy byliśmy w samym środku czeluści, zewnętrzne kręgi nie robią już na nas wrażenia.
Tytuł: Heli Data premiery: 31 stycznia 2014 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: Francja, Holandia, Meksyk, Niemcy Czas trwania: 105 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 80% |