powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXXXIV)
marzec 2014

Patriota niedzisiejszy
Leopold Tyrmand ‹Filip›
Czy książka, której tło stanowi druga wojna światowa może być odświeżającym tchnieniem? W dodatku ponad 50 lat po premierze? Jeszcze jak!
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Współczesnym często kołacze się w głowach myśl, iż krytyka starszych pokoleń jest nie tyle pożyteczna, co wręcz niezbędna. Wydaje się, że cechą dla nas typową jest ocenianie, wyrażanie kategorycznych sądów, a koniec końców stygmatyzowanie. Widziany naszymi oczami świat historyczny winien bowiem być możliwie pozbawiony odcieni, najlepiej czarno-biały, w takiej tylko formie będzie dla nas łatwy do odczytania, zrozumienia i przyswojenia. Łatwo jest po kilkudziesięciu latach szafować określeniami niebezpiecznie jednoznacznymi i ostatecznymi. Skarży się na tę tendencję narrator „Filipa”: „Znałem swój narodek, kochany i przebogaty w koncepcje ocen drugiego człowieka, narodek polski, nieznający innych sformułowań osobowości poza typem harcerza lub bandziora”.
A przecież ten szczególny czas wojny, o którym pisze Leopold Tyrmand, nie może poddawać się łatwym ocenom, bo wybory moralne, życiowe, których dokonywali ówcześni nigdy do łatwych nie należały. I taki też obraz wyłania się z „Filipa” – nic tu nie jest proste i oczywiste, żadna postawa czy jednostkowe zachowanie nie mogą być osądzone bez znajomości kontekstu, w jakim się zdarzyły. Obraz ten dalece odbiega od sztampowych, podręcznikowych formułek, sprowadzających się najczęściej do stereotypizacji złego Niemca oraz otaczania nimbem świętości żołnierza polskiego, tak indywidualnie, jak i zbiorowo. Niemiec nie może być dobrym człowiekiem, bo to zaprzecza idei Niemca, jaką mamy w głowach, ale Polak nie może być porządny, bo to zaprzecza idei Polaka, jaką w głowach mają Niemcy – takich paradoksów zauważa Tyrmand znacznie więcej. „Filip” przypomina o tym, że nie tylko my nienawidziliśmy (nienawidzimy?) Niemców jako wrogów narodu zbyt często bezkrytycznie, oni także nienawidzili Polaków i posługiwali się podobnie nonsensownymi, nie mającymi wiele wspólnego z rzeczywistością przesądami i stereotypami.
Dziś powiedzielibyśmy o tytułowym bohaterze powieści, że nie był patriotą, gorzej nawet, był zdrajcą ojczyzny, bo współpracował z okupantem, pozbył się swojej tożsamości i przyjął nową, obcą (nic to, że dla uratowania życia), a w zasadzie było mu w tym względzie wszystko jedno. Pracował jako kelner we Frankfurcie, zamiast walczyć na froncie. Zarabiał wprawdzie na Niemcach, skubiąc ich z kartek żywieniowych, oszukując na rachunkach i wynosząc z kuchennych zasobów jedzenie, ale robił to prawie wyłącznie dla siebie. Nie miał zamiaru wdziewać munduru i maszerować na czołgi, brzydził go ideał głupiutkiego harcerza poświęcającego życie dla spraw beznadziejnych, on miał swoją walkę, którą wypełniał z przykładną skrupulatnością, samemu nie wiedząc, dokąd go to doprowadzi. Ratował siebie, bo wprawdzie inaczej zginął by marnie, ale o Polsce pamiętał tyle, o ile, żaden więc z niego patriota – ocena łatwa i bezbolesna z perspektywy naszych wygodnych kanap i foteli.
Zadziwiająco odświeżająco to lektura, co może dziwić zważywszy na czas jej powstania – Tyrmand ukończył ją we wrześniu 1959 roku. W czasach, gdy za największy przejaw postawy patriotycznej niektórzy skłonni są uważać naiwne poświęcenie za beznadziejne sprawy i śmierć jako wartość samą w sobie, lektura „Filipa” zapewnia czytelnikowi powiew rześkiej bryzy. Pisze autor: „Czasami odnoszę wrażenie, że wojny są po to, aby ci, którzy je przeżyli, mieli się czym pochwalić”, i dalej: „Minęły (…) czasy, gdy szlachetny, romantyczny gest imponował dwudziestolatkom: przemyślność i zdolność zaskoczenia przeciwnika stały wyżej od głupawej, tępej zasady walki z otwartą przyłbicą”. Jego lawirujący w codziennym życiu bohater nie zamierza się niczym przed nikim chwalić, pragnie tylko przetrwania, a jednak potrafi być wobec Niemców bezwzględny i brutalny, choć nigdy nie używa siły. Nienawidzi Niemców może nawet bardziej niż żołnierze na froncie, bo musi żyć między nimi i usługiwać im. Nie znosi serdecznie swojej pracy, więc we wrogim otoczeniu zmuszony jest zachowywać się niczym kameleon, wciąż lawirując i zmieniając barwy. Pozostaje mu kraść kupony żywnościowe Szwabom i pluć im do zupy. I to także jest wojna.
Dodajmy, że Tyrmand w nieszablonowy z dzisiejszego punktu widzenia, całkowicie pozbawiony podtekstów sposób odmalował przyjaźń między dwoma młodymi mężczyznami. Ten wątek wskazuje do jakiego stopnia postawiona na głowie została współczesna popkultura. Rodziców myjących własne dzieci oskarża się czasem o pedofilię, a przyjaźnie między mężczyznami dziś już nie mają racji bytu – można być kumplem, wyskoczyć razem na piwo, ale powiedzieć „przyjaźnię się z mężczyzną”, to dziś rzadkość i „odwaga cywilna”. Smutne, ale prawdziwe.



Tytuł: Filip
Data wydania: 3 października 2012
ISBN: 978-83-77791-11-0
Format: 480s. 145×205mm; oprawa twarda
Cena: 49,90
Gatunek: obyczajowa
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

58
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.