„Panieneczka z pudełeczka” stanowi przykry dowód na to, że nawet najwybitniejszym autorom zdarzały się momenty słabości.  |  | ‹Panieneczka z pudełeczka›
|
Przypomniana przez Muzę po wielu latach „Panieneczka z pudełeczka” pierwszy raz ukazała się nakładem Czytelnika w roku 1968 z ilustracjami Danuty Imielskiej-Gebethner. Utwór to raczej zapomniany (o innych wydaniach nic mi nie wiadomo), a jak na Jana Brzechwę dość specyficzny, o czym więcej za moment. Pierwsze bowiem co rzuca się w oczy, to oprawa graficzna książki. Wychowałem się na wierszach Brzechwy w opracowaniach Franciszki Themerson i Bohdana Butenki, „Androny” tego drugiego uważam za prawdziwe arcydzieło dziecięcej sztuki, dlatego do nowego wydania „Panieneczki…” podchodziłem z dużym dystansem. Rysunki są ładne i doskonale współgrają z tkliwą cukierkowatością rymów. Pozostają jednak w tej uporczywej manierze, cechującej wiele współczesnych książek dla dzieci, która przejawia się w infantylizacji i przesłodzeniu obrazu. Zbyt wiele tu jak na mój gust bardzo mocnych róży i fioletów, zbyt wiele cukru. Wydanie „Czytelnika” było znacznie bardziej stonowane, a mimo to kolorowe, wesołe i interesujące. Nowe wygląda na jego tle jak opowieść o polskiej wersji lalki Barbie. Wypada podkreślić, że prace Elżbiety Śmietanki-Combik bardzo wyraźnie nawiązują do starszego wydania, niektóre wręcz kopiują poszczególne sceny. Szkoda, że graficzka nie zdecydowała się na stonowanie przekazu przez zastosowanie nieco dyskretniejszej palety barw i ozdobników. Nie mam jednak wątpliwości, że zrobiła to z premedytacją. Gdybym nie znał nazwiska autora i próbował wyłącznie na podstawie treści utworu odgadnąć je, problem miałbym ogromny. Brak tu bowiem wszystkich charakterystycznych cech pisarstwa Brzechwy, dzięki którym stał się moim ulubionym polskim literatem dla dzieci. Nie uświadczymy więc w „Panieneczce z pudełeczka” ani absurdalnych skojarzeń i przenośni, ani wyrazistych, dynamicznych bohaterów, ani dwuznacznych sytuacji, ani kontrowersyjnych charakterów. Niebywałe są za to ilości lukru, którym podlał utwór poeta. Również rymy są jakby niebrzechwowe, zbyt proste, zbyt pospolite. Nastrój wiersza powoduje we mnie uczucie dysonansu, bo przypomina średnio udane miłosne wynurzenia osoby skrajnie zafascynowanej tanimi romansami. Oto jak Brzechwa widzi tytułową bohaterkę: „Panieneczka z pudełeczka Jest pulchniutka jak bułeczka, Ma jedwabne złote włoski, Uśmiech miły i beztroski, Rączki bielsze ma od mleczka, A ubrana jak laleczka Jest ta śliczna panieneczka. Cały dzień jak inne panie, Siedzi grzecznie na tapczanie.” I podczas gdy siedzi i niczym specjalnym się nie zajmuje, poza tym że dobrze wygląda, zakochany w niej kot pisze ociekające słodyczą listy: „Wstań, kochanie, pójdź, kochanie, Do ogrodu na igraszki. Tam śpiewają cudnie ptaszki, Tam fruwają barwne ważki, Tam po stawie łódka płynie I przegląda się w głębinie (…) Odbędziemy sobie w zgodzie Piękną podróż po ogrodzie.” Nie trudno się domyślić jakie zamiary ma wobec Lali kot. Zabiera ją w podróż łódką po jeziorze, po czym trafiają na tajemniczą wyspę, na której mieszka gnom zajmujący się produkcją „minek”, czyli czegoś w rodzaju masek. Niestety kot nie ma z Lalą łatwego życia, bo ta szybko nudzi się każdą zabawą, nawet jedzeniem: „(…) Znów się nudzę! Chcę rozrywkę mieć przyjemną, Kotku bury, baw się ze mną!”. Na nudę oczywiście jedyną radą jest bal, który wybranek musi osobiście zorganizować. A Lala? „(…) podbiegła do lusterka I przegląda się, i zerka, I przygładza każdy włosek, I pudruje się sobie nosek, I różuje się dokładnie…” Nic nie sprawi jej takiej radości jak nowa, piękna „księżycowa” suknia. Wystrojona w olśniewającą kreację szybko zapomni o zalotach kota, a zainteresuje się wąsatym generałem (który zresztą oblegany jest jeszcze przez „trzy wesołe baletniczki”). Wszyscy bawią się na całego, a potem ucztują, bo cóż tu innego robić na balu, by w końcu udać się na spoczynek. „Panieneczka…” to utwór jakby pisany na zamówienie, wyprany z emocji, charakterystycznych chwytów Brzechwy, pozbawiony ikry. Bodaj po raz pierwszy w twórczości pisarza raził mnie skrajnie stereotypowy wizerunek bohaterki, pustej, nudnej, głupiutkiej istotki, która niczym innym się w życiu nie zajmuje poza zabawą. Co ten kot w niej widzi (poza urodą, rzecz jasna), nie wiadomo. Byłoby chyba lepiej, gdyby mistrz dziecięcej liryki nigdy nie wydobył „Panieneczki…” z szuflady na światło dzienne.
Tytuł: Panieneczka z pudełeczka Data wydania: 23 października 2013 ISBN: 978-83-7758-492-7 Format: 32s. 240×215mm; oprawa twarda Cena: 24,99 Gatunek: dla dzieci i młodzieży Ekstrakt: 30% |