Jako zwolennik spokojnego, powolnego planowania i gier turowych, z dużą nieufnością podszedłem do całkiem ładnie wyglądających „Tinysasters 2”. W końcu kiedy dostaję na zabawę z jedną misją tylko kilka minut, owa zabawa musi sprowadzać się do nieco chaotycznego klikania. Czy w tym przypadku jest inaczej?  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przemieszczając się w kolejnych misjach z jednej unoszącej się w przestrzeni „planety” na drugą, będziemy zabawiali się w demiurgów rozwijających nasze własne cywilizacje, budujących miasta, farmy, świątynie i temu podobne. Wzniesione budowle będą zaopatrywały nas w odpowiednie surowce, za które będziemy mogli udoskonalać kolejne miejsce lub wykupywać specjalne moce. W jakim to wszystko celu? Ano nie do końca jest tam jakiś cel przewodni, bo wymagania zmieniają się z misji na misję, choć sprowadzają się albo do wybudowania czegoś, albo do opanowania konkretnych mocy. Gra narzuca całkiem duże tempo rozgrywki. Nie dlatego, że mamy limit czasu, ale dlatego, że przecież za ukończenie każdej misji w określonym czasie dostajemy odpowiednią liczbę gwiazdek. Nic to, że na nic nam się one nie przydają (nie możemy kupować uniwersalnych ulepszeń), ale zawsze to lepiej mieć na koncie trzy gwiazdki niż tylko jedną. Poza tym całość nie jest jakoś przesadnie rozbudowana i sprowadza się na dobrą sprawę do budowania kolejnych struktur i wykorzystywania mocy, by uniknąć tytułowych „małych nieszczęść”, które targają każdym z odwiedzonych przez nas światów. Trzęsienia ziemi, ruchy tektoniczne, powodzie, susza i temu podobne: wszystko, byle tylko nie szło nam zbyt łatwo.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Po rozważeniu wszystkich za i przeciw jestem skłonny uznać „Tinysasters 2” za grę całkiem udaną. Nie ma w niej nic przełomowego, ale pobawić się można – szczególnie że po ukończeniu wszystkich głównych misji można wreszcie zabawić się w niekończącą się rozbudowę.
Tytuł: Tinysasters 2 |