powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CXXXV)
kwiecień 2014

Najbardziej amerykański superbohater… Ever!
Ed Brubaker, Steve Epting ‹Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz, cz. 1›
Jedenasty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, zatytułowany „Zimowy żołnierz”, poświęcony jest najbardziej amerykańskiemu bohaterowi komiksowemu – Kapitanowi Ameryce. Za Oceanem historia ta wzbudziła wiele kontrowersji, a ostatnio doczekała się nawet ekranizacji. U nas zapewne podobnego zamieszania nie wywoła, ale przeczytać warto.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Z Kapitanem Ameryką mam problem, zapewne taki sam, jak przeciętny czytelnik w Stanach Zjednoczonych miałby z postacią nazwaną Kapitanem Polską. Nie wzbudza on we mnie aż takich emocji. Chyba tylko Superman może się z nim równać, jeśli chodzi o ciężar gatunkowy – symbolu narodowego. Dotychczas w naszym kraju nie pojawiło się zbyt wiele pozycji poświęconych tej postaci (o ile mnie pamięć nie myli, to solo zagościł tylko w jednej z późniejszych – „Mega Marveli”), a najczęściej występował jako gość specjalny, i bazując tylko na rodzimych edycjach, trudno było sobie wyrobić o nim jakieś konkretne zdanie. Jako dzieciak uważałem, że fajnie wygląda, ale zawsze miałem go za jednego z wielu superbohaterów. Z wiekiem niewiele się pod tym względem zmieniło.
Tymczasem bez znajomości całej legendy Kapitana Ameryki i jego historii, zwłaszcza tej z czasów II wojny światowej, trudno jest zrozumieć zamęt, jaki wywołało pojawienie się „Zimowego żołnierza”. Wiele tu odniesień do przeszłości, zwłaszcza do relacji z młodocianym pomocnikiem Buckym Barnesem, który zginął, starając się zniszczyć bombę wystrzeloną w samolocie bezzałogowym przez barona Zemo. Kapitan nigdy nie mógł sobie tego darować i śmierć młodego towarzysza dręczy go po dziś dzień. Podobnie wygląda sytuacja z jego odwiecznym wrogiem – Red Scullem. Co prawda dawno temu w pojedynczych egzemplarzach „Spider-Mana” mieliśmy przedstawiony zarys ich wiecznego konfliktu, ale czytając „Zimowego żołnierza”, musimy po prostu uwierzyć na słowo, że to jego najgroźniejszy antagonista. Może nam to przyjść z trudnością, ponieważ ten potężny przeciwnik niemal na początku opowieści zostaje najzwyczajniej w świecie zastrzelony.
W Stanach to właśnie za zbyt oczywiste wyeliminowanie Red Sculla i ponowne wykorzystanie postaci Bucky’ego scenarzysta Ed Brubaker zebrał największe cięgi. Z naszymi czytelnikami tego problemu być nie powinno. Dla tych, którzy nie śledzą zagranicznych komiksów, pozostaje po prostu skupienie się na fabule, która, pozbawiona całej wspomnianej wyżej otoczki, jest jeszcze jednym komiksem, w którym Kapitan Ameryka musi zmierzyć się z tajemniczym i nieznanym przeciwnikiem. A największym jej atutem mogą być rysunki Steve’a Eptinga, który odwalił tu kawał dobrej roboty. Zwłaszcza Red Scull w jego wersji wygląda wyjątkowo przerażająco.
Niestety, opowieść jest przerywana w najciekawszym momencie. Na szczęście Hachette nie czekało długo z kontynuacją. Ale o tym przy okazji kolejnej recenzji.



Tytuł: Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz, cz. 1
Tytuł oryginalny: Captain America: Winter Soldier
Scenariusz: Ed Brubaker
Data wydania: kwiecień 2013
Rysunki: Steve Epting
Wydawca: Hachette
Gatunek: superhero
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

118
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.