DKV Trio to jeden z najbardziej znanych i cenionych projektów amerykańskiego saksofonisty freejazzowego Kena Vandermarka. Po dłuższym uśpieniu w poprzedniej dekadzie zespół przed paru laty odżył na dobre, czego efektem między innymi nagrana częściowo w składzie sześcioosobowym – z zaproszonymi gośćmi z Europy – płyta koncertowa „Schl8hof”.  |  | ‹Schl8hof›
|
Kenowi Vandermarkowi poświęciliśmy ostatnio w „Esensji” bardzo dużo miejsca, szczegółowo przyglądając się dokonaniom jego najnowszej formacji – międzynarodowego kwartetu Made to Break („ Lacerba”, 2013; „ Provoke”, 2013; „ Cherchez la femme”, 2014). Amerykanin jest jednak muzykiem niezwykle pracowitym i w tym samym czasie angażował się również w inne projekty artystyczne. Jednym z nich jest DKV Trio, którego nazwa pochodzi od pierwszych liter uszeregowanych alfabetycznie nazwisk tworzących zespół instrumentalistów: perkusisty Hamida Drake’a, kontrabasisty Kenta Kesslera i właśnie Vandermarka. Grupa zawiązała się w połowie lat 90. ubiegłego wieku i wtedy też wydała pierwsze płyty, najczęściej będące zapisem występów na żywo: „Baraka” (1997), „Fred Anderson / DKV Trio” (1997), „DKV Live” (1997), „Deep Telling” (1999) oraz „Live in Wels & Chicago 1998” (1999). W 2002 roku pojawił się jeszcze w sprzedaży podwójny album „Trigonometry”, po czym kapela zamilkła. Co oczywiście dla żadnego z muzyków nie wiązało się z przyspieszoną emeryturą. Ken i Kent dalej współpracowali, grając razem pod innymi szyldami: The Vandermark Quartet, Vandermark 5, NRG Ensemble; Hamid z kolei skupił się na akompaniowaniu kontrabasiście Williamowi Parkerowi i saksofoniście Peterowi Brötzmannowi, jak również prowadzeniu własnego bandu – Bindu.  | |
Odrodzenie DKV Trio nastąpiło po sześciu latach milczenia, kiedy to zespół ponownie ruszył w trasę koncertową. Cztery lata później opublikowany został siedmiopłytowy box „Past Present”, zawierający rejestracje występów z lat 2008-2011. Radość wspólnego grania z Kesslerem i Drakiem musiała być spora, skoro Vandermark zdecydował się na aktywniejszą działalność w tym właśnie składzie. Więcej nawet: przy różnych okazjach zaczęto zapraszać na scenę muzyków, z którymi poszczególni instrumentaliści DKV stykali się w innych projektach. I tak podczas koncertu w centrum społeczno-kulturalnym Alter Schl8hof w austriackim mieście Wels (w ramach cyklicznej imprezy Music Unlimited) u boku Kenta, Hamida i Kena pojawiły się trzy dodatkowe osoby: szwedzki saksofonista Mats Gustafsson, włoski basista Massimo Pupillo oraz norweski bębniarz Paal Nilssen-Love. Występ miał miejsce 25 listopada 2011 roku; nagrany materiał początkowo trafił do archiwum, dopiero w czerwcu ubiegłego roku został zmiksowany w studiu, a niespełna cztery miesiące później, czyli w październiku – za sprawą mającej siedzibę w Wiedniu firmy Trost Records – trafił do rąk słuchaczy. Ukazał się pod dwiema postaciami: na kompakcie i płycie winylowej; w tym drugim przypadku okrojony o jeden, nagrany w trio, utwór. Początkowo na scenie w klubie Alter Schl8hof pojawili się jedynie muzycy DKV Trio, by zagrać – a raczej zaimprowizować – kompozycję, która następnie, na potrzeby płyty, otrzymała tytuł „The Building is On Fire”. Ten dziewiętnastominutowy (w przybliżeniu) kawałek to typowy przykład twórczości Kena Vandermarka – na pierwszym planie, choć nie przez cały czas, znajdują się dęciaki (saksofon tenorowy bądź klarnet), które, prócz partii solowych, co rusz wchodzą z interakcję z sekcją rytmiczną. Nie brakuje też, co prawda, momentów, w których to bębniarz i kontrabasista wybijają się na „niepodległość”, spychając Kena do dalekiego tła. Są to jednak chwile rzadkie – i słusznie, bo o sile DKV mimo wszystko decydują instrumenty dęte. W „The Building is On Fire” Vandermark jest muzykiem dominującym nad całym otoczeniem – i to zarówno wtedy, gdy delektuje się lekko swingującymi melodiami, jak i w chwilach, gdy daje całkowity upust swej pasji do improwizowania, pogrążając się w nieokiełznanym freejazzowym szaleństwie. Choć z tym drugim w jeszcze większym stopniu mamy do czynienia w dwóch pozostałych numerach, kiedy to lider zaprasza do wspólnego muzykowania gości ze Skandynawii i z Półwyspu Apenińskiego.  | |
Mats Gustafsson (na co dzień lider Fire! Orchestra) oraz Paal Nilssen-Love znają się z Vandermarkiem doskonale; ten pierwszy gra z nim w formacji Sonore, drugi natomiast – w Territory Band oraz w duecie. Jedynie Massimo Pupillo mógł być dla amerykańskiego saksofonisty wielką niewiadomą. Z drugiej jednak strony, w światku jazzowym umiejętność improwizacji jest alfabetem, bez zgłębienia którego nie ma w ogóle sensu zaczynać kariery. Włoch – zdolny instrumentalista, mający na koncie kilka albumów nagranych z Paalem („Hairy Bones”, 2009; „Roma”, 2009; „You’re Next”, 2012) – bez większych problemów wkomponował się więc w okazjonalny sekstet. Swoją drogą, niezwykły to musiał być widok, gdy na niewielkiej rozmiarami scenie zainstalowali się dwaj perkusiści, kontrabasista i gitarzysta basowy oraz dwaj – lubiący poszaleć – saksofoniści. Jeśli ktoś, czytając te słowa, wyjdzie z założenia, że podwójny zestaw instrumentacyjny powinien zagwarantować podwójną moc uderzenia – będzie miał rację! Bo tak właśnie było. Ośmiominutowy kawałek „All In” to – zgodnie z tytułem – rodzaj wprawki, swoisty wieczorek zapoznawczy, podczas którego sześciu muzyków postanowiło zawrzeć ze sobą jeszcze bliższą znajomość. Zaczyna się dość chaotycznie, od pełnej kakofonii, ale z biegiem czasu brzmienie się krystalizuje, a zespół zaczyna przypominać rozpędzony walec, który miażdży na swojej drodze wszystko i wszystkich. Na dodatek, co bardzo istotne, robi to z ogromną finezją.  | |
Pełną paletę swych możliwości sekstet prezentuje dopiero w drugiej zagranej wspólnie kompozycji – „All Out”, która trwa – uwaga! – ponad trzydzieści minut. Proszę to sobie wyobrazić: pół godziny freejazzowego wykopu, bez litości dla uszu słuchaczy. Chaos pojawiający się w partiach improwizowanych jest jednak tylko pozorny; wsłuchując się dokładniej w strukturę utworu, raczej nie należy mieć wątpliwości, że wcześniej muzycy – zwłaszcza Vandermark i Gustafsson – przyjęli jakieś podstawowe założenia. Strona amerykańska (DKV Trio) gra z większym feelingiem, można chyba nawet zaryzykować twierdzenie, że – nieco bardziej przewidywalnie; z kolei strona europejska (a zwłaszcza Skandynawowie) daje popis surowej, nieposkromionej drapieżności. Gdybyśmy popisy saksofonistów przenieśli na nieco inną, lecz wciąż muzyczną, płaszczyznę, można by stwierdzić, że jeżeli Ken się wydziera, to Mats „uskutecznia” najklasyczniejszy growling. Efekt ich kooperacji jest porażający. A gdy dorzucimy do tego jeszcze dwie rozpędzone sekcje rytmiczne, gęstą fakturę elektrycznego basu i hipnotyzujące dźwięki kontrabasu – będziemy mieć pełen obraz tego, czym uraczeni zostali widzowie i słuchacze w austriackim Wels. Gwoli ścisłości, dodajmy jednak, że w „All Out” mamy też do czynienia z fragmentami spokojniejszymi, wyciszonymi, niemal nostalgicznymi. Tyle że pełnią one jedynie funkcję przerywnika – ciszy pomiędzy kolejnymi burzami. Skład: DKV Trio: Ken Vandermark – saksofon tenorowy, klarnet Kent Kessler – kontrabas Hamid Drake – perkusja oraz Mats Gustafsson – saksofon tenorowy, saksofon barytonowy Paal Nilssen-Love – perkusja Massimo Pupillo – gitara basowa
Tytuł: Schl8hof Data wydania: 1 października 2013 Nośnik: CD Czas trwania: 58:13 Gatunek: jazz Utwory CD1 1) The Building is On Fire: 19:10 2) All In: 08:27 3) All Out: 30:37 Ekstrakt: 90% |