powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CXXXVII)
czerwiec 2014

Cannes 2014: Pasja życia
Mike Leigh ‹Mr. Turner›
Kino kocha malarzy. Kocha, gdy obcinają sobie uszy, w pijackim szale tną płótno, uprawiają seks z prostytutkami i siostrami żony. Nic dziwnego, że rola znanego malarza jest pożądana przez aktorów na równi z bohaterem umierającym na AIDS. Filmy opowiadające o wielkich artystach są prestiżowe i zdobywają ważne nagrody, lecz niestety są też dość przewidywalne. No chyba, że rolę główną gra aktor o fizjonomii smutnego spaniela, reżyserem jest piewca codzienności Mike Leigh, a film nazywa się „Mr. Turner”.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
‹Mr. Turner›
‹Mr. Turner›
J. M. W. Turner (Timothy Spall) jest uwielbiany i znienawidzony. Uwielbiany za talent, znienawidzony za bezczelność i niewybredne żarty w stosunku do kolegów po fachu. Gdy umiera ukochany przez niego ojciec (Paul Jesson), życie malarza ulega zmianie; jego doceniany do niedawna styl wychodzi z mody na rzecz romantycznego symbolizmu prerafaelitów, natomiast on sam poznaje kobietę, z którą spędzi resztę życia.
Mike Leigh ma swój świat, swoich aktorów i specyficzny rodzaj wrażliwości. Jak Woody Allen kręci filmy jakie chce za budżet, który mu na to pozwoli. Nie licząc dramatu „Vera Drake”, którego akcja dzieje się w latach 50., film kostiumowy nakręcił tylko raz – mowa o świetnym „Topsy Turvy” z 1999 roku opowiadającym o twórcach operetek Williamie Gilbercie i Arthurze Sullivanie. Teraz czekało go jeszcze większe wyzwanie: „W przypadku „Topsy Turvy” byliśmy w stanie obciąć budżet rezygnując ze zdjęć plenerowych” – przyznał Leigh. „Jednak rezygnując ze zdjęć plenerowych nie dałoby się zrobić filmu o Turnerze. To facet, który kazał się przywiązać do masztu łodzi żeby namalować sztorm. On jest prawdziwy. I co za tym idzie – drogi.”Dlaczego reżyser znany ze swojej fascynacji zwykłymi ludźmi zdecydował się opowiedzieć o jednym z najsłynniejszych brytyjskich malarzy wszech czasów rezygnując z wypracowanego przez lata stylu? Być może dlatego, że w jego ujęciu Turner nie różni się aż tak bardzo od ukochanych przez niego przeciętniaków. Leigh pokazuje go nie tyle jako artystę, ile jako człowieka. Nieprzypadkowo film nazywa się po prostu „Pan Turner”, a nie „Twórca i niszczyciel”.
Nie brakuje tu ujęć plującego na płótno, wymachującego wściekle pędzlem malarza, ale tyle samo czasu poświęca się przeprowadzanym przez niego fizycznym doświadczeniom, zainteresowaniu konstrukcją pierwszego aparatu fotograficznego i opowieściom o wyzyskiwaniu niewolników. To skupienie na ludzkim obliczu artysty ma też drugą stronę – używając popularnego kolokwializmu, Turner wychodzi w filmie na kawał drania. Ignoruje swoje dzieci z nieprawego łoża, niszczy obraz konkurenta malując na środku morza czerwoną kropkę, by po chwili ku uciesze gawiedzi zmienić ją w koło ratunkowe, wykorzystuje seksualnie swoją gospodynię. „Chciałem zrobić film o Turnerze – osobowości” – powiedział dziennikarzom reżyser. „Turner był gigantem pośród artystów, pełen determinacji i nie uznający kompromisów, niezwykle płodny twórczo, o rewolucyjnym podejściu do sztuki, pochłonięty nią i obdarzony wizją wykraczającą poza jego czas. Jednocześnie był też ekscentryczny, anarchizujący, wrażliwy, niedoskonały, niekonsekwentny, czasami nieokrzesany. Potrafił być samolubny i nieszczery, skąpy i jednocześnie hojny, zdolny przeżywać wielką namiętność i poezję. „Mr. Turner” opowiada o napięciach i kontrastach pomiędzy tym jakże śmiertelnym mężczyzną a jego twórczością o nieprzemijającej wartości, pomiędzy jego kruchością a siłą. ”
Timothy Spall nie tylko pogodził te wykluczające się sprzeczności, ale też sprawił, że charczący i warczący malarz wzbudza sympatię. Oprócz filmu telewizyjnego „Home Sweet Home” i sztuki teatralnej „Smelling a Rat” aktor pracował z Leigh już pięciokrotnie i znów bardzo dobrze wywiązał się z ambitnego zadania. Nie tylko on – w filmie przewijają się znane z poprzednich dzieł brytyjskiego reżysera twarze, w tym połowa obsady „Kolejnego roku” i Dorothy Atkinson, która w roli nieszczęśliwie zakochanej w Turnerze gospodyni omal nie kradnie mu filmu.
„Mr. Turner” wygląda bardzo dobrze zachowując jednocześnie poczucie autentyzmu, co w przypadku filmu kostiumowego bywa bardzo trudne (patrz: „Ogniem i mieczem”). Zdjęcia Dicka Pope′a podkreślają piękno kadrów, które wzorowano na twórczości Turnera pieczołowicie odtwarzając sceny z dzieł mistrza. Nie jest to jednak film stworzony wyłącznie po to, by cieszyć wzrok. W końcu nieprzypadkowo gra tu Spall, o którego aparycji nie można powiedzieć zbyt wiele ciepłych słów. Nie jest to też kolejna opowieść z cyklu „jak stali się sławni”. „Mr. Turner” stanowi refleksję, czas płynie w nim swobodnie, bez podziału na lata czy ważne wydarzenia. To bardzo trafiony zabieg, bo mimo tego, że potrzeba trochę czasu żeby przyzwyczaić się do stylu filmu, można się w nim zapomnieć. A w kinie o to przecież chodzi.



Tytuł: Mr. Turner
Reżyseria: Mike Leigh
Zdjęcia: Dick Pope
Scenariusz: Mike Leigh
Muzyka: Gary Yershon
Rok produkcji: 2014
Kraj produkcji: Francja, Niemcy, Wielka Brytania
Czas trwania: 149 min
Gatunek: biograficzny, dramat
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

17
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.