Jeśli podobała Wam się seria „Kaznodzieja”, którą swego czasu w całości opublikował Egmont, to piętnasty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela jest dla Was! Co prawda poświęcony jest Punisherowi, nie Jessemu Custerowi, ale klimat pozostał ten sam, za co odpowiadają twórcy postaci kaznodziei-alkoholika Garth Ennis i Steve Dillon.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Sztandarowe dzieło spółki Ennis-Dillon jest odważne, bezkompromisowe i obrazoburcze, nie oszukujmy się jednak, nie ma aspiracji do bycia czymś więcej niż tylko rozrywką. Choć dotyka wielu ważnych kwestii, od religii po seksualne dewiacje, nie wydaje się, by twórcom chodziło o coś więcej niż tylko zaszokowanie czytelnika. Tak samo dzieje się w komiksie „Punisher: Witaj ponownie, Frank”. Oczywiście Pogromcy daleko do wynaturzeń znanych z łam „Kaznodziei”, ale i tu znajdzie się kilka wyjątkowo obrzydliwych smaczków, które stawiają pod znakiem zapytania zdrowie psychiczne scenarzysty i rysownika. Polski czytelnik „Punishera” nie powinien mieć problemu z odnalezieniem się w opowieści. To znów stary, dobry Frank Castle, rozwalający z kwaśną miną kolejnych przestępców, którzy stają mu na drodze. Niestety ominęła nas cała zabawa z aniołami i pobytem w Niebie. Mimo to powrót Pogromcy do Nowego Jorku jest całkiem logicznym ciągiem wydarzeń w nawiązaniu do tego, co na końcu zaserwowało nam pamiętne wydawnictwo TM-Semic – dla przypomnienia: Frank, który jest uznawany za zmarłego, postanawia wycofać się z interesu (przynajmniej takie można odnieść wrażenie). Tym razem za cel obiera sobie mafijną rodzinę Guccich, z którą po kolei rozprawia się w malowniczy i krwawy sposób. Trzeba przyznać, że pomysłowość Gartha Ennisa w wymyślaniu różnych rodzajów śmierci chyba nie zna granic, tak więc, poza zwykłym zastrzeleniem, gangsterzy narażają się na upadek ze szczytu Empire State Building, spalenie czy rozszarpanie przez niedźwiedzie polarne. Na szczęście scenarzysta, poza eliminowaniem kolejnych czarnych charakterów, tworzy także całą gamę barwnych postaci, które stanowią o wyjątkowości tego komiksu. Mamy więc dodatkowych trzech mścicieli, którzy na własną rękę starają się wymierzać sprawiedliwość (wśród nich jest ksiądz – nie zabrakło więc obowiązkowych u Ennisa wątków religijnych), policjanta, który ma za zadanie schwytać Punishera, ale póki co jedynie dzielnie kataloguje niezliczone tomy teczek ze sprawami go dotyczącymi, i wreszcie sąsiadów Castle′a. Wśród nich jest skrzywdzona przez życie Joan, która skrycie się w nim podkochuje. Scenarzyście po raz kolejny towarzyszy Steve Dillon, którego kreska jest dość prosta i potrafi być irytująca, mimo to bardzo pasuje do klimatu całości. Ennis kreśli i tak dość pokręcone historie, które w zestawieniu z jakąś wyrafinowaną grafiką mogłyby być niestrawne. Tymczasem tutaj podane są dosadnie, z lekką nutą ironii (świetny kadr z obrysem zwłok, a właściwie plamy na betonie), tworząc wrażenie rozkosznej campowości. Nie będę ukrywał, że Punisher to jedna z moich ulubionych postaci ze świata Marvela i zawsze cieszę się z publikacji jego przygód, zwłaszcza że w ciągu ostatnich kilku lat było takich niewiele. Dlatego też trochę żałuję, że Hachette zdecydowało się akurat na „Witaj ponownie, Frank”, ponieważ jest to historia znana w Polsce, do tego z dwóch wydań (na początku były to cieniutkie zeszyty, a następnie wydanie zbiorcze). Niemniej miło było ją sobie odświeżyć. Osobną kwestią jest pytanie, czy w „Kolekcji” ukaże się jej dalsza część. Niby pod koniec jest taka zapowiedź, ale na razie ani widu, ani słychu.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #15: Punisher: Witaj ponownie, Frank cz. 1 Data wydania: maj 2013 Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 80% |