Nieczęsto się zdarza, aby student szkoły filmowej, realizując dyplom miał do dyspozycji taki budżet i takich aktorów. Wiktor Sidorow może więc uznać się za szczęśliwca. Ale należy też uczciwie przyznać, że pieniądze przeznaczone na „Doll” nie zostały wyrzucone w błoto. Być może jesteśmy właśnie świadkami narodzin reżysera, który za rok, dwa, a może dopiero za kilka lat, dostarczy nam wiekopomne dzieło science fiction.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nie jest łatwo nakręcić dobry film science fiction – to banał. Ale gdy dodamy do tego jeszcze dwa słówka: w Rosji – banałem być chyba przestaje. Owszem, Rosjanie osiągnęli już całkiem przyzwoity poziom w tworzeniu efektów specjalnych, o czym dobitnie przekonały obie części, opartych na powieściach Siergieja Łukjanienki, „Patroli” (2004-2005) Timura Bekmambetowa, „ Paragraf 78” (2007) Michaiła Chlebodorowa czy „ Zakazana Rzeczywistość” (2009) Konstantina Maksimowa, ale często szwankowała w nich warstwa fabularna opowieści. Za chwalebne wyjątki można uznać natomiast „ Przenicowany świat” (2008-2009) Fiodora Bondarczuka oraz „ Trudno być bogiem” (2013) śp. Aleksieja Germana, lecz nie należy zapominać, że za podstawę scenariuszy służyły w tym przypadku legendarne książki Arkadija i Borisa Strugackich. Biorąc pod uwagę powyższe, aż dziw bierze, że Wiktor Sidorow – mało jeszcze doświadczony student moskiewskich Wyższych Kursów Scenariopisarstwa i Reżyserii – zdecydował się uzyskać dyplom, kręcąc właśnie film fantastycznonaukowy.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Bohaterem trzydziestominutowego (bez kilkudziesięciu sekund) dziełka Sidorowa jest czterdziestojednoletni Michaił Kronin, postać tak nijaka, że mógłby trafić do Międzynarodowego Biura Wag i Miar w Sèvres jako wzorzec „szarego człowieka” (gdyby takowe tam kolekcjonowano). Prowadzi pełne beznadziei, nudne i nieskomplikowane życie. Mieszka samotnie, od piętnastu lat pracuje w tej samej firmie – z oddaniem, choć nigdy jeszcze nie został doceniony. Wręcz przeciwnie, jego szef, Rudolf Grigorjewicz, traktuje go jako swoisty odgromnik; gdy coś idzie nie tak, winą najczęściej obarczony zostaje Kronin. Tak jest i tym razem. Choć przy okazji kilka niemiłych słów dostaje się także pięknej Wiktorii – głównie za to, że jakiś czas temu odmówiła pójścia do łóżka z przełożonym. Dziewczyna nawet nie zdaje sobie sprawy, że spokojny i małomówny Michaił podkochuje się w niej platonicznie i że to właśnie sposób, w jaki została potraktowana przez Rudolfa pchnie jej milczącego wielbiciela do działania. Kronin postanawia zemścić się na swoim szefie – chce go zabić, ale w taki sposób, aby odczuwając pełną satysfakcję, nie ponieść konsekwencji prawnych. W tym celu udaje się do siedziby kompanii „Nowe Życie”. Tam za odpowiednią opłatą można kupić specjalny program, który – wszczepiony do umysłu klienta – przenosi go w świat wirtualny, w którym dokonać można wszystkiego, spełnić najskrytsze, choćby i zakazane prawem, marzenia. Początkowo plan realizowany jest właściwie – Michaił zabija Rudolfa, co daje mu ukojenie. Tyle że z czasem sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. Z jakiegoś powodu świat wirtualny przenika się z rzeczywistym i Kronin po raz drugi morduje szefa, ale teraz już naprawdę. Bojąc się więzienia, udaje się ponownie do „Nowego Życia” z prośbą o pomoc. I ponownie ją otrzymuje – operacja plastyczna przeistacza go w… Rudolfa Grigorjewicza. Co okazuje się początkiem kolejnych nieszczęść.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Od strony technicznej trudno się do czegokolwiek przyczepić, biorąc oczywiście poprawkę na fakt, że jest to jedynie obraz dyplomowy. Spece od efektów wizualnych wykonali swoje zadanie na medal, odpowiedni klimat wprowadziły też futurystyczne wnętrza nowoczesnych biurowców, udanie skonstrastowane z postindustrialnymi krajobrazami przedmieścia. Fabule też niczego zarzucić nie można. Owszem, jest ona kolejną wariacją na, niejednokrotnie już eksploatowane przez filmowców, tematy zaczerpnięte z twórczości Philipa K. Dicka (przenikające się rzeczywistości, nierealność zdarzeń, grzebanie w ludzkim mózgu itd. itp.), ale najważniejsze, że broni się ona pod względem konstrukcji logicznej. Więcej nawet, charakteryzuje się, typowymi dla amerykańskiego klasyka science fiction, ironią i humorem, których na darmo szukać w ekranizacjach rodem z Hollywood (choć obecne są w pierwowzorach literackich). Jak widać, Rosjanie znacznie lepiej zrozumieli Dicka niż jego rodacy.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W rolach głównych młody reżyser zatrudnił dwóch cenionych aktorów. Rudolfa zagrał Andriej Mierzlikin („ Dom na uboczu”, „ Iwan, syn Amira”), a jego podwładnego Michaiła – Stas Klassen. Ten drugi, choć urodził się i wykształcił w Rosji (jest absolwentem szkoły teatralnej imienia Jewgienija Wachtangowa), od dwudziestu już lat żyje i pracuje na emigracji – najpierw w Anglii, a następnie (do dzisiaj) w Stanach Zjednoczonych. W swojej filmografii ma, co prawda, jedynie kilkanaście hollywoodzkich obrazów klasy B, ale za to jako aktor teatralny osiągnął znacznie więcej. Szczególnie chwalono go za rolę… Julii w „Romeo i Julii” na deskach szekspirowskiego teatru „Globe”. W role kobiet wcieliły się natomiast aktorki bez znaczącego dorobku: w Wiktorię – studentka Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK) Tatiana Jermiłowa („ Spaleni słońcem 2: Oczekiwanie”), zaś w menedżerkę kompanii „Nowe Życie” – Aleksandra Winogradowa. O jakości filmu w dużej mierze decyduje wartość scenariusza. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Wiktor Sidorow przeniósł na ekran tekst Andrieja Iwaszkina (rocznik 1979), który przed trzema laty ukończył wydział scenariuszowy WGIK-u, a fachu uczył się dotychczas, współpracując przy serialach „Ostatnia minuta” (2010-2011) i „Rodzinny kryminał” (2012). Za kamerą w roli operatora stanął student Aleksiej Szubakow, który do tej pory wciąż jeszcze czeka na debiut w pełnym metrażu; wcześniej nakręcił jedynie dwie krótkometrażówki wyreżyserowane przez kolegę z uczelni Dmitrija Siergina („Pożegnanie”, 2012; „Gorzko!”, 2012). Autorem ścieżki dźwiękowej jest natomiast – najbardziej doświadczony z całej ekipy – pięćdziesięciosiedmioletni Wiktor Sołogub, „nadworny” kompozytor Jegora Konczałowskiego („ Róże dla Elzy”, „ Powrót do Afganistanu”). I chociaż tym razem jakoś szczególnie się nie wysilił, to jednak jego muzyka bardzo udanie dopełnia nieco schizofreniczny klimat „Doll”.
Tytuł: Doll Tytuł oryginalny: Долл Rok produkcji: 2014 Kraj produkcji: Rosja Czas trwania: 29 min Gatunek: dramat, SF Ekstrakt: 70% |