Na drugą część „Zimowego żołnierza” publikowanego w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela nie musieliśmy długo czekać. I dobrze, bo akcja zakończyła się w takim momencie, że aż chce się czytać dalej.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przypomnijmy, tytułowym Zimowym Żołnierzem jest tajny radziecki agent, który sieje strach wśród amerykańskiego wywiadu. Jedni mówią, że to superżołnierz, inni wkładają całą historię między bajki. Kiedy sprawą zaczyna interesować się Kapitan Ameryka, z przerażeniem odkrywa, że być może jest nim jego dawny nastoletni przyjaciel Bucky. Problem polega na tym, że według powszechnej wiedzy, powinien on nie żyć od sześćdziesięciu lat. Jakby tego było mało, być może stoi on za zabójstwem odwiecznego wroga Kapitana, Red Sculla, i kradzieżą potężnego artefaktu – Kosmicznej Kostki, której moc może doprowadzić do zagłady ludzkości. Trzeba przyznać, że pierwsza część całkiem ciekawie rozwijała poszczególne wątki i pozostawiła po sobie cała masę pytań bez odpowiedzi. Tu wszystko się wyjaśnia i co ważniejsze dla polskiego czytelnika, który nie miał możliwości zapoznania się z historią Kapitana Ameryki, wprowadzono sporo retrospekcji, które pokazują zażyłą relację, jaka łączyła Steve’a Rodgersa z Buckym. Gorzej jeśli chodzi o sam finał, który jest raczej stereotypowy i stosunkowo łatwo domyślić się, jaki będzie. Pod tym względem „Zimowy żołnierz” stanowi spory zawód, zwłaszcza że mówi się o tym komiksie jako o przełomowym i kontrowersyjnym. Oczywiście te przymiotniki dotyczą samego wykorzystania postaci Bucky’ego, którego śmierć w dużym stopniu determinuje poczynania Kapitana Ameryki. Jego wskrzeszenie jest tym samym, czym dla Spider-Mana byłoby zmartwychwstanie wujka Bena. Mimo iż w uniwersum Marvela mało kto ginie definitywnie, to jest kilka takich postaci, które na zawsze powinny pozostać na tamtym świecie. Wydawało się, że nieletni pomagier Kapitana jest jednym z nich. Jednak scenarzysta Ed Brubaker całkiem przekonująco ponownie wprowadził go na arenę. I chyba to stanowi najmocniejszy punkt opowieści. Co prawda polski czytelnik, który o Buckym może i słyszał, ale nie przywiązywał do jego postaci większej wagi, pewnie nie bardzo zrozumie wstrząs, jaki pojawienie się tego bohatera spowodowało w życiu Rodgersa. Ważne jest jednak to, że akcja drugiego tomu „Zimowego żołnierza” potrafi wprowadzić nas w klimat i sprawnie nadrabia braki w publikacjach na rodzimym rynku. Przyznam tylko, że nieco zawiódł mnie wątek Kosmicznej Kostki, który wydaje się nie wykorzystywać jej potencjału. Być może zdradzę w tym miejscu co nieco z finału całej opowieści, ale niemal do końca miałem nadzieję, że może całe zamieszanie związane z pojawieniem się Zimowego Żołnierza jest wytworem tego magicznego przedmiotu, który ma moc zmieniania rzeczywistości. Ostatecznie całość poszła bardziej konwencjonalną drogą. Szkoda. Niemniej 14. tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela należy uznać za udany, choć nie jest to pozycja tak wiekopomna jak „Marvels”, „Ostatnie łowy Kravena” czy „Dark Phoenix Saga”. Ot, przyjemna lektura, którą teraz można porównać z ekranizacją.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #14: Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz, cz. 2 Data wydania: czerwiec 2013 ISBN: 9788377397633 Gatunek: superhero Ekstrakt: 70% |