powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CXXXVIII)
lipiec-sierpień 2014

18. Lato z Muzami: Dzień 2
Drugi dzień 18. Festiwalu „Lato z Muzami” upłynął pod znakiem dyskusji o kinie.
‹18. Lato z Muzami›
‹18. Lato z Muzami›
Ostatni blok z konkursowej sekcji „Filmowa Młoda Polska” skłonił do podsumowań. Mimo że jury nie dokonało jeszcze wyboru najlepszych tytułów, już teraz można stwierdzić, że rodzime krótkie metraże reprezentują skrajnie różny poziom. Upiorem dla polskiego kina okazuje się jednak dobrej jakości dźwięk – realizatorzy wzdragają się przed nim niczym wampir przed czosnkiem. Można sądzić, że gdyby ktoś chciał dziś nakręcić remake „Rejsu” Piwowskiego, „bardzo niedobre dialogi” by pozostały, lecz w miejscu dialogowego „nic się nie dzieje” usłyszelibyśmy „nic nie słychać”. Projekcje z drugiego dnia są tego dobrym przykładem. Na niektóre z nich spuśćmy zasłonę milczenia.
O tych niekoniecznie całkiem udanych, lecz w jakiś sposób frapujących warto jednak wspomnieć. W „Źle nam z oczu patrzy” obejrzeliśmy istne postscriptum do „Hardkor Disko”, tegorocznej premiery Krzysztofa Skoniecznego. Odpowiedzialny za całe przedsięwzięcie Arek Biedrzycki posłużywszy się pokrewnymi środkami, co Skonieczny (slow motion, długie nieruchome ujęcia i travellingi za bohaterem) ukazuje przedśmiertny epizod z życia młodego zbrodniarza (w tej roli kopiujący swoją rolę Marcin Kowalczyk), który zamknął się w mieszkaniu, zastrzelił Bogu ducha winną lubą, po czym sam popełnił samobójstwo. Niepanujący nad czasem równoległy montaż, nielogiczne zachowanie ścigających antybohatera policjantów i pozostawione znaki zapytania dotyczące pary głównych bohaterów nie wystarczyły za usprawiedliwienie dla tej inspirowanej wydarzeniami z Sanoka 2013 ekranowej historii.
Inny film z tej samej sekcji, „Sierpień” Tomasza Ślesickiego, nie pozwolił oprzeć się wrażeniu niepotrzebnego epatowania przemocą. Świetnie pozostawione w sferze niedopowiedzenia traumatyczne wydarzenie z przeszłości nie uzasadniło zimnego wyrachowania nastoletniej pary bohaterów i finałowego aktu zemsty godnej młodzieńców z „Funny Games” Hanekego. Szkoda tym większa, że praca operatorska i precyzyjny w konstrukcji scenariusz składają się na świetnie oglądalny obraz – trzymający w napięciu i intrygujący, jak mało który w konkursie.
W „Delegacji” Arkadiusza Bartosiaka wykorzystano oryginalną metodę rysunku bohaterki za pomocą wizualnych impresji z jej podróży i pokazywanego na ekranie internetowego i komórkowego czatu. Samej kobiety ani razu na ekranie nie widać. Choć w moim przekonaniu ten akurat scenariusz nie wystarczył do zbudowania przekonującej historii, to bez wątpienia pomysł na formę wart jest odnotowania.
Perełką z drugiego dnia „Lata z Muzami” okazali się „Naturalni”. Reżyser Kristoffer Rus opowiedział o łóżkowych przygodach pary małżonków zafascynowanych darwinizmem społecznym. Nie sięgając po wizualną dosłowność, uświadomił, że w bezpruderyjności kryć się mogą ogromne pokłady humoru. Sam Woody Allen mógłby mieć problem z przegadaniem dyskutujących o (nie)obecności Boga, zwyczajach seksualnych dzikich i prawie zachowania gatunków, szukających szczęścia bohaterów.
Nie tylko konkursowe filmy stały się pretekstem do dyskusji o kondycji polskiego kina. Spotkanie z Sebastianem Stankiewiczem, który upodobał sobie role drugoplanowych kumpli głównych bohaterów, stworzyło możliwość opowiedzenia o wymaganiach stawianych aktorom przez polskich reżyserów i o tym, jak często oni sami ograniczają możliwości tych pierwszych. Jak gdyby na przekór owym wyznaniom, Stankiewicz dał świetny pokaz na dużym ekranie: jako rozczulający i marzycielski bezdomny w „Kinie” (reż. Magdalena Wleklik i Tomek Lechicki); rozchwiany emocjonalnie bohater „Fragmentów” (Agnieszka Woszczyńska); przyjaciel cierpiącej na zespół Tourette’a głównej postaci zaskakująco czułych „Brzydkich słówek” (Marcin Maziarzewski); czy jako tańczący kontener na śmieci (!) w musicalu „Trashhh!”.
Z kolei rozmowa z Wojciechem Solarzem zogniskowała się na temacie kina niezależnego w Polsce, metod jego finansowania i produkcji oraz różnicy między offowym kinem kręconym u nas i tym robionym w Stanach. To głos tym ciekawszy, że Solarz zna to kino również od drugiej strony – reżysera. Pokazane na festiwalu „Tajemnica Alberta” oraz „Norbert Juras i syn” stanowią dowód na to, że i w naszym kinie występuje humor wybitnie absurdalny. To także dowód na to, że można popełnić filmowy pean na cześć… jesiotra. Warta uwagi jest także filmowa anegdota z aktorskim udziałem Solarza, „Odwyk”, którą zainspirował faktyczny epizod z życia Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Słynny poeta będąc pensjonariuszem na antyalkoholowej terapii, magiczną siłą słowa sprawił, że pensjonat przemienił się w świątynię Bachusa. Sam Gałczyński również rzecz jasna nie omieszkał pomodlić się do boga wina i zabawy.
Kolejny panel dyskusyjny poświęcono osobie Stanleya Kubricka, a okazję do tego stworzyła projekcja skarbu w kinofilskim repertuarze – „2001: Odysei kosmicznej” wyświetlanej z odnowionej cyfrowej kopii. Mimo że spory z reguły posiadają pociągającą dla publiki energię, tym razem szkoda, że zawzięcie dyskutujący rozmówcy nie ograniczyli się w liczbie poruszonych zagadnień. Może wtedy panel nie krążyłby chaotycznie po tak ciekawych, acz różnych i niedających się zgłębić jednego wieczora kwestii: sci-fi jako gatunku narodowego Amerykanów; „Odysei kosmicznej” jako pierwszego blockbustera; czy wyższości arcydzieła Kubricka nad kultowymi „Gwiezdnymi wojnami”.
Dzień zakończył wieczorny seans „Teorii wszystkiego”. Swoim najnowszych filmem Terry Gilliam nie dorównał niestety najlepszym dokonaniom grupy Monty Pythona czy autorskiemu „Brazil”, do którego premierowe dzieło najczęściej bywa porównywane. Futurologiczna wariacja o mądrości Koheleta składa się na zaciemniony, wcale nie prowadzący do wyjścia labirynt celnych spostrzeżeń na temat współczesności. Mocno odczuwalny po seansie mętlik nie zmienia jednak faktu, że to jeden z najbardziej autorskich, charakterystycznych tytułów sezonu. Niezaprzeczalnie warto więc było wprawić szare komórki w zakłopotanie, by wyciągnąć z tej wielobarwnej opowieści własną obserwację, o którą teoria nomen omen wszystkiego bardzo się prosi.



Miejsce: Nowogard
Od: 9 lipca 2014
Do: 13 lipca 2014
powrót; do indeksunastwpna strona

6
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.