Bertrand Tavarnier we „Francuskim ministrze” nie tyle obnaża prawdziwe oblicze władzy co w zgrabnej satyrze podkreśla jej najbardziej charakterystyczne aspekty. Dlatego wszystko to za co nienawidzimy politykę i jej głównych aktorów ma tu posmak słodkawej ironii i nutę zabawnego absurdu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Arthur Vlaminck rozpoczyna pracę jako doradca Ministra Spraw Zagranicznych. Posada-marzenie szybko jednak traci pozytywne przymiotniki, a jego główne zadanie – pisanie przemówień dla ministra – staje się prawdziwym koszmarem i próbą iście gimnastycznej elastyczności. Sam minister bowiem nie ma wiele wspólnego z inteligentnym i rozważnym dyplomatą. Choć imponuje językową elokwencją i zewnętrzną ogładą, to wszystko sprowadza do cytatów z Heraklita, niezależnie czy sprawa dotyczy konfliktu rybaków o sardynki, członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa czy głowic jądrowych. Potrafi prowadzić niekończące się dywagacje o zaletach zakreślaczy Stabilo i przyrównywać politykę zagraniczną do przygód wprost z komiksów o TinTinie. Prestiż pracy u szczytów władzy jednakże jest na tyle pociągający, że Vlaminck mimowolnie wchodzi w sam środek cyklonu – wręcz dosłownie – bo gdy minister przemierza z dynamizmem korytarze, kartki i papiery fruwają wokół niego niemal jak przy przejściu trąby powietrznej. Młody doradca potrzebuje chwili by oswoić się z nową rzeczywistością. Aby nie nabawić się nerwicy musi umiejętnie lawirować gdzieś między pustą choć elegancką retoryką, dźwięcznymi hasłami, populizmem i filozoficznym bełkotem. Wśród politycznej obłudy szybko wychwycić przyjaciół, oddzielić się od wrogów i walczyć o swój stołek i psychiczny spokój każdego dnia. Na szczęście Tavernier wyposażył swojego bohatera w najlepszy z możliwych filmowych oręż – humor. Dzięki temu „Francuski minister” w przeciwieństwie do przemówień ministra nie jest tylko zgrabną i estetyczna wydmuszką. Luźna i lekką atmosfera filmu wprawia w dobry nastrój, nawet jeśli jego bohaterowie często znajdują się na skraju załamania nerwowego. Polityczne zagrywki są tu piętnowane z pewnym przymrużeniem oka. Minister, choć widzimy co krok jego absurdalny punkt widzenia, nie jest jednakże osobą przypadkową. To po prostu twór idealnie skrojony pod współczesną machinę polityczną, pasujący jak ulał do wykreowanego przezeń wizerunku polityka. Na szczęście Tavernier nie przykrywa także drugiej strony całego procesu. Polityczna kuchnia przypomina bowiem trochę zespół rockowy, gdzie cała uwaga skupia się z reguły na jego frontmanie, nawet jeśli lwią część roboty wykonuje ustawiony gdzieś dalej za nim zespół. Lecz nie można też zapominać o tym, iż to on wystawia się tym samym na największe cięgi.
Tytuł: Francuski minister Tytuł oryginalny: Quai d'Orsay Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: Francja Czas trwania: 113 min Gatunek: komedia Ekstrakt: 70% |