Zwieńczenie komiksu Darrena Aronofsky’ego i Ariego Handla wypada lepiej niż tom przedostatni. Przede wszystkim bohaterowie „nabierają” krwi i kości, a ciśnienie dodatkowo podnosi jeszcze dramatyczne zdarzenie w finale podróży arką. Nie oznacza to jednak, że „Kto przeleje krew” awansowało tym samym do grona arcydzieł gatunku.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Odsłona trzecia serii – zatytułowana „I wody spadły na Ziemię” – zakończyła się w bardzo dramatycznym momencie. Z jednej strony udało się załatwić problem z Akadem, z drugiej jednak pojawił się nowy, pod pewnymi względami jeszcze trudniejszy do rozwiązania. Otóż okazuje się, że Ila, córka Noego, jest w ciąży z Semem. Jej matka postanawia fakt ten ukryć przed swoim mężem, ale okazuje się to niemożliwe. Noe, interpretujący wolę boską, postanawia, że jeżeli na świat przyjdzie chłopiec, wówczas go pobłogosławi, ale jeżeli urodzi się dziewczynka – będzie musiał ją zabić. Skąd to okrucieństwo? Z przekonania, że bóg postanowił wytracić całą pogrążoną w grzechu ludzkość, zatem jakakolwiek próba podtrzymania jej populacji będzie niezgodna z jego zamysłem. Dla najbliższych najbardziej przerażający jest fakt, że głowa rodu i przywódca ich małej społeczności jest wielce zdeterminowany i raczej nie należy mieć wątpliwości, że cofnie się przed zabiciem dziecka. Z coraz większymi obawami żona i dzieci Noego obserwują jego wewnętrzną przemianę – z człowieka dobrodusznego w despotę, gotowego nawet przelać krew swoich najbliższych. I to wszystko w imię boga, który również nie wykazał się szczególną empatią, skazując ludzkość na zatracenie. Ila nie ma jednak zamiaru czekać cierpliwie na wyrok śmierci dla swego dziecka; chce uciec, odpłynąć jak najdalej od ojca, dlatego namawia Sema na budowę łodzi. Ale podejmowanie takiej decyzji w tym momencie, gdy wody wciąż jeszcze się podnoszą, jest samobójstwem. Poza tym Cham jest przekonany, że Noe i tak nie pozwoli im odejść. A to zwiastuje kolejną rodzinną tragedię. To, jak skończy się ta historia, nie jest żadną tajemnicą – i dla tych, którzy widzieli film, i tych, którzy znają Pismo Święte. Tym większa trudność stała przed autorami serii, którzy – podsumowując całość – poradzili sobie średnio. Choć akurat od strony fabularnej „Kto przeleje krew” wypada nieco ciekawiej od swoich poprzedników. Nie oznacza to, że nagle zaczęło dziać się tyle, iż akcja pognała na złamanie karku. Na szczęście jednak trzeba było zakończyć wszystkie wcześniej rozpoczęte wątki, co wpłynęło na podniesienie atrakcyjności opowieści. Graficznie Niko Henrichon nie proponuje nic nowego. Wciąż mamy do czynienia z uproszczonymi rysunkami i najmniej przekonującymi ze wszystkiego przedstawieniami ludzi. Najbardziej zawodzi postać Noego, którego skrajne emocje – od płaczu do niepohamowanego gniewu – oddawane są za pomocą ograniczonej gamy przedziwnych min i grymasów (wytrzeszczu oczu bądź zaciskania zębów), godnych średnio utalentowanych aktorów z filmów klasy B. Znacznie lepiej radzi sobie Kanadyjczyk, odzwierciedlając zwierzęta, co zresztą udowodnił już przed paru laty w „ Lwach z Bagdadu”. Dotarłszy do końca cyklu, wciąż trudno odpowiedzieć sobie na pytanie: Z myślą o jakim odbiorcy powstał ten komiks? Jako dzieło osobne, oderwane od filmu, broni się umiarkowanie; wszak nie jest w stanie przebić go atrakcyjnością – ani fabularną, ani wizualną. Po wizycie w kinie jego lektura nie ma już większego sensu. Chyba że ktoś zechce porównać obie formy wyrazu. A pewnie – na szczęście dla wydawcy – znajdą się i tacy.
Tytuł: Noe #4: Kto przeleje krew Data wydania: kwiecień 2014 ISBN: 978-83-7924-174-3 Cena: 36,90 Gatunek: SF Ekstrakt: 60% |