Jeśli myśleliście, że „Herkules” będzie hollywoodzką, to znaczy sztuczną i napompowaną do granic możliwości, wersją dwunastu prac greckiego herosa, to seans filmu Bretta Ratnera okaże się w pewnym sensie niespodzianką. Wprawdzie na ekranie absurdalna powaga zderza się z autoironicznym humorem, a Hollywood jest obecne i w scenografii, i w kostiumach, i w śladowych ilościach scenariusza, ale „Herkules” to przede wszystkim świadome swojego poziomu kino klasy B, które potrafi bawić niczym kurorty nad Bałtykiem – niby kiczowate, ale jednocześnie pełne uroku.  |  | ‹Hercules›
|
Wyrobnikom Hollywood w ostatnich czasach rzadko wychodziły wysokobudżetowe flirty z wątkami starożytnymi traktowanymi serio. Za doskonały przykład niech posłuży „Troja” Wolfganga Petersena z 2004 roku, nieciesząca się pozytywnymi ocenami pomimo udziału gwiazd pokroju Brada Pitta i Petera O’Toole’a, który stwierdził, że żałuje wzięcia udziału w filmie. Ale o ile „Troja” mogła zachwycać rozmachem produkcji, to tego szczęścia nie miała już „Legenda Herkulesa” Renny’ego Harlina, plastikowy twór z Kellanem Lutzem, bardziej przypominającym supermodela z Kalifornii niż herosa z przeszłości, i kłującymi w oczy efektami specjalnymi. Przy takiej konkurencji produkcja Ratnera, reżysera znanego przede wszystkim z komediowej serii „Godziny szczytu” z Jackiem Chanem i Chrisem Rockiem, miała z górki, a to przede wszystkim ze względu na nieco inne podejście do wyświechtanego tematu. Herkules w wykonaniu Dwayne’a Johnsona, który powoli zaczyna idealnie wpasowywać się w pozycję nowego bohatera nieskomplikowanego kina akcji, to zwykły śmiertelnik i najemnik walczący za worek złota i opierający swoją legendę na niestworzonych opowieściach o nieśmiertelnym półbogu. Tak naprawdę walczy z pomocą grupy zaprzyjaźnionych wojowników, a jego czyny w sposób wyolbrzymiony sławi jego bratanek-bajarz. Niegdyś Herkules był obrońcą królewskim, ale mroczne oskarżenia sprawiły, że musiał opuścić Ateny i tułać się z braćmi broni po Grecji. Gdy go poznajemy, otrzymuje zadanie od króla Kotysa: musi zatrzymać zwycięski pochód niejakiego Resosa i jego armii – jak głosi plotka – centaurów. Wraz z kompanami Herkules rozpoczyna realizację misji, jednocześnie próbując rozwikłać tajemnicę wydarzeń ze swojej przeszłości. Głównym błędem twórców jest łączenie patosu z cierpiętniczego wątku zdrady i strasznego losu, jaki spotkał rodzinę bohatera, z komediowym filmem przygodowym, bo to właśnie rewizjonistyczne i humorystyczne podejście do materiału sprawia, że „Herkules” wyróżnia się z tłumu podobnych produkcji. Gdy film podważa zasadność własnego istnienia, jednocześnie wyśmiewając się z pokazywanych zdarzeń, bawi najlepiej. Kiedy eksploatuje natomiast pompatyczne schematy fabularne, śmieszy, ale tylko w częściowo zamierzony sposób. Twórcy wydają się jednak w każdym przypadku świadomi, że ich ekranową fanfaronadę trudno traktować poważnie. Wielkim atutem jest Dwayne Johnson z bicepsami wielkimi jak ludzkie czaszki, który sprawdza się tak w scenach akcji, jak i w autoironicznych dialogach. Podobną zaletę stanowi reszta obsady, zwłaszcza Rufus Sewell, sypiący zabawnymi one-linerami jak z rękawa, jak i Ian McShane w roli proroka oczekującego własnej śmierci. Na ekranie przewijają się również i inne znane nazwiska – John Hurt, Peter Mullan i parodiujący demonicznych władców Joseph Fiennes. Ich wyczyny nie zawsze współgrają z akcją, która choć widowiskowa, to bywa także od czasu do czasu nużąca (co zdecydowanie nie dotyczy sekwencji wywracania konia dokonanego jedynie za pomocą umięśnionej prawicy The Rocka). Jeśli potraktować zatem „Herkulesa” jako samoświadomą zabawę kinem klasy B, a Dwayne’a Johnsona – jako samozwańczego następcę herosów kina akcji z lat 90., otrzymamy ponad półtorej godziny niezbyt mądrej, ale rozluźniającej rozrywki, zwłaszcza dla tych, którzy lubią wielkich wojowników z jeszcze większymi mieczami i nowoczesne odczytanie znanych legend – po opowieści o Jasiu i Małgosi parających się pracą najemnych łowców czarownic przyszedł bowiem czas na Herkulesa, bohatera na nasze czasy, to znaczy takiego, który zdaje sobie sprawę z powagi pozorów i dobrego marketingu.
Tytuł: Hercules Data premiery: 25 lipca 2014 Rok produkcji: 2014 Kraj produkcji: USA Gatunek: akcja, przygodowy Ekstrakt: 60% |