powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CXXXIX)
październik 2014

Pan Jaromir i Kozioł
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Łukasz Kozioł wyszedł ze sterówki i uśmiechnął się promiennie, zarzucając cumę, by łajba nie odpłynęła w nieznane. Wskoczył na krawędź pomostu, z gracją i wdziękiem. Znowuż te oczy ogniste i ta grzywa smolista, Miklas łapczywie nabrał powietrza, nie mógł ustabilizować oddechu.
– Ja nie żartowałem, panie producencie – dźwięcznie powiedział aktor piekielny. – Naprawdę jestem tu po pana.
– Ty… diabeł prawdziwy… Chciałeś mnie zabić… – wycharczał Jaromir.
– Gdybym chciał zabić, zabiłbym. Ostrzeżenia dawałem. Produkcję torpedowałem. Aktorkę przegoniłem. Reżysera połamałem. Sprawiłem, że na planie pojawiła się twoja dziwka, że złe uczynki odezwały się raz jeszcze, a w końcu dostałeś ostatni test i nie zdałeś go, bo jesteś tutaj – nie wycofałeś się, przybyłeś – czyli zły człowiek z ciebie do granic, które w pełni mnie satysfakcjonują.
– Nie… nie rozumiem… – serce dudniło niczym młot pneumatyczny, czy wcześniej diabeł zabije, czy zawał trzaśnie – to nie zdawało się mieć jakiegokolwiek znaczenia, wszak los właśnie się dopełnia. – Gdzie są… oni… od koziołka… wierzy… ciele…
Kozioł zbliżył się do producenta i wymierzył bolesnego kopniaka w wątrobę, producent rozciągnął się na mokrych dechach, a sam diabeł chwycił za srebrny neseser. Otworzył go bezceremonialnie i obrócił w kierunku zaczerwienionej gęby Miklasa.
– Heroina, dużo heroiny, aż pachnie Wschodem. Czy można ten biznes wymyślić lepiej – tu podróż na Ukrainę, tu podróż do Niemiec, tam mafia u której przed laty dług zaciągnąłeś, oni nie muszą się martwić o dostawę, jak trzeba to i w Kazachstanie się film nakręci, albo i na innym kontynencie, a wszystko przez marzenia o Koziołku Matołku za grube miliony… jakiż głupiec z ciebie, menda parszywa, kłamca, przestępca… Oj, odnajdziesz się w piekielnym grajdole! Ubiegłem twoich przyjaciół, oni będą tu za pół godziny i tylko ciało twoje odnajdą, bo duszą już się zaopie…
Przerwał, bo w jakimś nadludzkim przypływie sił Jaromir Miklas poderwał się z pomostu i rzucił na Kozła, pięść ominęła twarz ogorzałą, ale producent zwalił się na przeciwnika z olbrzymim impetem, przygniótł go do nierównych dech. Przecież to nie diabeł, jak można w to wierzyć, to chuderlawy aktor tylko, pewnie wynajęli go, żeby postraszyć i poznęcać się, albo sam Łukaszek zwęszył szansę na zarobek i przechwycenie dostawy. Wszystko kończyło się jednak dobrze, w ulewie nieludzkiej, na skraju pomostu, za zasłoną z drzew. Jaromir Miklas był gotowy do zakończenia żywota przebiegłego Kozła i wcale nie czuł się z tego powodu źle.
I wtedy deszczowy wieczór przeszył pojedynczy strzał, którego nikt nie usłyszał.
• • •
Scenariusz do „Panny Agaty i diabła” przewidywał zakończenie smutne acz moralizatorskie. Panna Agata wyrzekła się diabelskich mocy i zapragnęła odstąpić od układu cyrograficznego – pod wpływem zakonnika niemieckiego porzuciła kontrakt, zrezygnowała z pracy, próbowała uciec, ale czart dopadł ją nad Jeziorem Bodeńskim, gdzie zdesperowana bohaterka rzuciła się do wody w ucieczce przed posłańcem piekielnym. W nowej wersji ostatniej sceny Łukasz Kozioł wpatrywał się w nieruchomą taflę jeziora – sam od siebie aktor, w czasie kręcenia owego ujęcia nad jeziorem Amersee, dorzucił do tego śmiech piekielny, po czym zaproponował ekipie, by w miejsce diabła na moment pojawił się zakonnik-piwowar. Zupełnie zmieniła się optyka zakończenia sugerując, że i starzec był czarcim nasieniem w ornat przebranym, zaś Agata zaś została oszukana, poddana testowi na wierność i zgładzona z zimną krwią za niedotrzymanie warunków umowy.
Reżyser zgodził się, bo spełniał wszystkie zachcianki Łukasza Kozła. Po tajemniczej śmierci Jaromira Miklasa zdawało się, że produkcja upadnie, nie przetrwa kolejnej, najtragiczniejszej ze wszystkich, komplikacji. Gdy milioner Gebhardt wycofał finansowe wsparcie, los filmu był w zasadzie przesądzony – aż nagle pojawił się kolejny niemiecki inwestor o nazwisku Sprunger, nie zadający pytań, hojny i łaskawy, dzięki którego determinacji zdjęcia ukończono, a film wyprodukowano – z dedykacją oczywistą dla świętej pamięci Jaromira Miklasa.
Ciało producenta wyłowiono z jeziora Amersee, z przestrzeloną głową. Tajemnicza walizka, z którą widziano go ostatniego popołudnia, przepadła bez śladu. Nie powiązano jednakże nikogo ze śmiercią tragiczną, uznając ją za samobójstwo, wszak ostatnio filmowiec dziwnie się zachowywał, spać nie mógł, aktorów źle traktował, dużo leków antydepresyjnych połykał i alkoholem popijał.
Łukasz Kozioł zniknął zaś po ostatnim klapsie „Panny Agaty i diabła”, a co więcej – nigdy już na planie żadnego filmu się nie pojawił, choć krytycy filmowi wróżyli mu wspaniałą karierę, branża obsypać nagrodami chciała, a reżyserzy rozmaici do ról wielkiego kalibru przymierzali, w produkcjach historycznych, w ekranizacjach lektur, w wysokobudżetowych dziełach go widząc.
Cóż jednak. Czasem człowiek rozpływa się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Człowiek – albo i nieczłowiek. Co za różnica? Świat show-biznesu każdego przyjmie z otwartymi kopytami.
powrót; do indeksunastwpna strona

43
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.