powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CXXXIX)
październik 2014

Rozsądek i romantyczność
Woody Allen ‹Magic in the Moonlight›
Południe Francji, słońce i Emma Stone – czego więcej chcieć od wakacyjnego romansu? Zdaniem Woody’ego Allena, przydałoby się nieco refleksji na tematy ostateczne. W nierównej, ale interesującej „Magii w blasku księżyca”, reżyser po raz kolejny przekonuje, że najlepszą odpowiedzią na obojętność wszechświata jest miłość.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Magic in the Moonlight›
‹Magic in the Moonlight›
Magia w najnowszym filmie Woody’ego Allena tkwi nie tylko w tytule – jedna z najlepszych scen, gdy uciekający przed burzą bohaterowie chronią się w obserwatorium astronomicznym, z wnętrza którego po ulewie oglądają rozgwieżdżone niebo, mogła mieć miejsce tylko w zmyślonym świecie, w którym takie budynki są zawsze otwarte, nastrojowo puste, ale zarazem czyste, przytulne i podłączone do sieci elektrycznej. Jakby dla podkreślenia braku zainteresowania rzeczywistością, Allen umieszcza akcję w latach dwudziestych XX wieku na Lazurowym Wybrzeżu – choć równie dobrze mogłaby dziać się ona w każdym innym miejscu i czasie, pod warunkiem, że znano by tam jazz i psychoanalizę. Twórca „Manhattanu” nie byłby sobą, gdyby w taką romantyczną bajkę nie wplótł dręczących go od zawsze egzystencjalnych lęków.
Głównym bohaterem jest tu Stanley Crawford (Colin Firth), angielski iluzjonista, który sławę zdobywa pod pseudonimem Wei Ling Soo. Zdeklarowany racjonalista i sceptyk (oraz megaloman), gdy nie zadziwia publiczności znikaniem słonia, oddaje się demaskowaniu oszustów, którzy twierdzą, że posiedli moc przewidywania przyszłości i kontaktowania się ze zmarłymi. Kiedy przyjaciel – również prestidigitator – Howard Burkan (świetny Simon McBurney) prosi go o pomoc w sprawie młodej Amerykanki Sophie Baker (Emma Stone), która podając się za medium wodzi za nos bogatych rodaków na południu Francji (a jednego z nich w dodatku rozkochuje w sobie do tego stopnia, że ten zamierza się jej oświadczyć), Stanley podejmuje wyzwanie. Na miejscu bohater ulegnie jednak wdziękowi i talentom domniemanej hochsztaplerki, wskutek czego będzie musiał zweryfikować nie tylko swoje przekonania na temat zjawisk nadprzyrodzonych, ale również życie uczuciowe.
W „Magii w blasku księżyca” pobrzmiewają echa wcześniejszych filmów Allena – i to nie tylko tych, w których przewijały się wątki paranormalne. Sophie, dziewczyna z prowincji, niewyedukowana, ale bystra, która pod wpływem znajomości z dojrzałym Anglikiem czyta niemieckich filozofów, to przecież kolejna – po bohaterkach „Annie Hall”, „Jej wysokości Afrodyty” czy „Co nas kręci, co nas podnieca” wariacja na temat Elizy Doolittle z „Pigmaliona” George’a Bernarda Shawa. Jej relacja z rodziną bogatych Amerykanów to z kolei komediowe odbicie „Wszystko gra”, gdzie spryt, szczęście i brak skrupułów pozwalają pochodzącemu z klasy robotniczej tenisiście wżenić się w familię finansistów z londyńskiego City. Nade wszystko „Magia w blasku księżyca” jest jednak filmem o szukaniu szczęścia (choćby i złudnego), które pozwoliłoby jakoś przetrwać pozbawione sensu i pełne cierpienia życie.
Niemal w każdym filmie twórcy „Przejrzeć Harry’ego”, główny bohater jest neurotykiem z przerośniętym ego i depresyjną naturą – za sprawą znakomitego Firtha Stanley wnosi w tę galerię Allenowskich sobowtórów nie tylko sztywniactwo angielskiego gentlemana, ale również wyjątkowo gorzki humor oraz niemal Bergmanowską rozpacz, która odbiera mu wszelką radość życia. Logika, sceptycyzm i lektura Nietzschego nie przynoszą ukojenia – dlatego podskórnie oczekuje cudu, którego perspektywa pojawia się wraz z nadprzyrodzonymi zdolnościami Sophie: jeśli istnieją duchy zmarłych, to być może również Bóg nie jest urojeniem? Nad religijne nadzieje Allen zawsze przedkładał jednak miłość – na całe szczęście w „Magii w blasku księżyca” czuć chemię między odtwórcami głównych ról: chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że nawet największy racjonalista mógłby zupełnie stracić głowę dla uśmiechu Emmy Stone (uroda rudowłosej aktorki jest tu zresztą sprytnie eksponowana przez operatora Dariusa Khondji). Niespodziewane uczucie żłobi rysy w dotychczasowych zapatrywaniach Stanleya – ale też czyni jego świat odrobinę lepszym miejscem.
Jak na wakacyjny romans, sporo tu poważniejszych rozterek – niestety, nie czyni to z „Magii w blasku księżyca” w pełni udanego filmu. Obraz jest – nawet jak na Allena – okropnie przegadany i, co gorsza, zupełnie pozbawiony dialogowych perełek, którymi naszpikowane były jego starsze produkcje. Smutne też, że reżyser nie potrafił w pełni wykorzystać potencjału doskonałej obsady – zwłaszcza role Jacki Weaver i Marcii Gay Harden wydają się skandalicznie niedopracowane w scenariuszu. Udał się za to Allenowi fabularny twist; przyjemnie ogląda się również zdjęcia, które wydobywają pocztówkowy urok z francuskich winnic, plaż i posiadłości rodem z F. Scotta Fitzgeralda. Nierówna, stojąca w rozkroku między salonową komedią a dramatem „Magia w blasku księżyca” raczej nie zyska twórcy nowych widzów – za to ci starsi mogą kiwać głową z uznaniem: wprawdzie reżyser wciąż mówi to samo, co przez ostatnie czterdzieści lat, ale poniżej pewnego przyzwoitego poziomu nie schodzi.



Tytuł: Magic in the Moonlight
Dystrybutor: Kino Świat
Data premiery: 22 sierpnia 2014
Reżyseria: Woody Allen
Zdjęcia: Darius Khondji
Scenariusz: Woody Allen
Głos (wersja polska): David Brin, Rafał "Kabura" Rzepka
Rok produkcji: 2014
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 97 min
Gatunek: dramat, komedia, melodramat
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

111
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.