Po „Głową w mur” i „Na krawędzi nieba” Fatih Akin nieoczekiwanie zamyka swoją trylogię epicką opowieścią o zagładzie Ormian w 1915 roku. „The Cut”, powstały między innymi we współpracy z Polskim Instytutem Filmowym, to film na dużą skalę – akcja skacze z kontynentu na kontynent, nie brak wymyślnej charakteryzacji i setki statystów. Nie zmienia to jednak faktu, że Akinowi daleko do Davida Leana i „The Cut” raczej nie ma szans na zapisanie się w historii kina.  |  | ‹The Cut›
|
„Kto w naszych czasach jeszcze mówi o eksterminacji Ormian?” W 1915 spokojne miasteczko Mardin zostaje gwałtownie wybudzone ze snu – tureccy żandarmi aresztują i wywożą z miasta wszystkich ormiańskich mężczyzn, w tym młodego kowala Nazareta Manoogiana (Tahar Rahim). Po długich latach spędzonych na niewolniczej pracy Nazaretowi udaje się wprawdzie przeżyć rzeźnię, którą Ormianom zgotowali Turcy, ale w wyniku ciosu zadanego nożem traci głos. Po zakończeniu wojny Nazaret przypadkiem odkrywa, że jego córki, które od dawna uważał za zmarłe, wciąż żyją. Czy uda mu się je odnaleźć? „The Cut” ma potężnych sprzymierzeńców – kręcąc film Akin zasięgał rady między innymi Romana Polańskiego i Martina Scorsese. Nowojorski reżyser, którego Akin uważa za swojego mistrza, nie szczędził mu pochwał i nazwał „The Cut” „autentyczną epopeją, jakie dziś już nie powstają”. Z tym ostatnim stwierdzeniem łatwo się zgodzić, nakręcony w CinemaScope film rzeczywiście przypomina wielkie historyczne produkcje z dawnych lat. Pytanie tylko, czy komuś ich tak naprawdę brakowało. W „The Cut” Akin udaje, że nigdy nie słyszał o Tarantino i film wydaje się po prosty przestarzały. W sposobie ukazywania przemocy odbiega wprawdzie od tego, co można było pokazać w superprodukcjach MGM w latach 50., ale biorąc pod uwagę wzbudzający wciąż kontrowersje temat, który porusza, jest zaskakująco zachowawczy. Akin wielokrotnie podkreślał, że jego film nie stanowi politycznego komentarza, jednak wspominanie krwawego konfliktu bez próby go zgłębienia poddaje w wątpliwość sens całej opowieści i sprawia, że „The Cut” jest dość powierzchowny. W przeciwieństwie do poprzednich filmów reżysera irytuje też jego sztuczność – trzeba się naprawdę napracować, by uwierzyć, że grany przez Rahima zaskakująco chłopięcy bohater zdążył spłodzić bliźnięta, przeżyć prawdziwe piekło i zjeździć pół świata. Wszyscy porozumiewają się tu w łamanym angielskim jak w „Pianiście”, a ogłaszane wielkimi literami geograficzne przeskoki odbywają się w tak ekspresowym tempie, że podczas pokazu wywołały na sali pogardliwe śmieszki. Odnosi się wręcz wrażenie, że Nazaret dysponuje współczesnymi środkami transportu. „The Cut” to dumnie ogłaszana polska koprodukcja, nad filmem pracował między innymi zdobywca Oscara Allan Starski. Na ekranie polski wkład ogranicza się jednak do pojawiającej się na trzy sekundy siostry Agnieszki, pojedynczego ogłoszenia i wygłoszonej ze smakiem kwestii „proszę posprzątać”. Odyseja Nazareta przebiega stosunkowo gładko i ani na chwilę nie ma się poczucia prawdziwego zagrożenia. Wielki finał, do którego dochodzi po ciągnących się w nieskończoność 138 minutach, nie porusza i jedyne, co odczuwa się po filmie Akina to ulga. Reżyser z pewnością miał szlachetne intencje i trzeba przyznać, że oprócz Atoma Egoyana i jego mało znanego „Ararat”, o tragedii z 1915 roku rzadko wspominało się dotychczas w kinie. Nie da się jednak ukryć, że zamiast nowego „Lawrence’a z Arabii” mamy tu do czynienia z nudną lekcją historii. Nie pomógł nawet Starski.
Tytuł: The Cut Rok produkcji: 2014 Kraj produkcji: Francja, Kanada, Niemcy, Polska, Rosja, Turcja, Włochy Czas trwania: 138 min Ekstrakt: 20% |