W pierwotnym założeniu miała to być bardziej piosenkowa płyta z krótszymi utworami. Wyszło jednak odwrotnie. „Axiom”, najnowsze dzieło Archive, jest chyba najmniej przebojowym dokonaniem w ich dorobku, a do tego brzmi jak jeden, długi, prawie czterdziestominutowy utwór.  |  | ‹Axiom›
|
Zaczęło się od tego, że z czasów ostatniej sesji nagraniowej Archive zostało kilka utworów, które na nią nie pasowały. Liderzy formacji – Danny Griffiths i Darius Keeler – zarządzili więc zbiórkę w studiu z zamiarem skomponowania do nich reszty materiału. Po drodze jednak w głowach twórców zrodził się szalony plan stworzenia dzieła totalnego: płyty i od razu filmu ją ilustrującego. Tak zrodził się „Axiom”, a wspomniane kilka kawałków, chcąc nie chcąc, wróciło na półkę. I całe szczęście, bo dzięki temu otrzymaliśmy album, który śmiało można postawić obok „You All Look the Same to Me” i „Controlling Crowds”, najlepszych dokonań formacji. Zespół dał sobie na razie spokój z eksperymentami z orkiestrą symfoniczną, jakie słyszeliśmy na ich poprzedniej płycie „With Us Until You’re Dead” z 2012 roku. Skupił się na tym, co mu wychodzi najlepiej, czyli na mieszaniu elektroniki z rockowymi brzmieniami, które od dawna nie mają już nic wspólnego z trip-hopem, do którego to nurtu z początku zaliczano Archive. Na wakacje odesłano również tradycyjne podziały piosenkowe. Kolejne utwory rozpoczynają się w miejscach, w których kończą się poprzednie, i brak im standardowego uwypuklenia zwrotki i refrenu. Osią całości jest prawie dziesięciominutowa suita tytułowa, która na pewno zadowoli wszystkich miłośników progresywnej strony Archive. Zaczyna się od długiej rozbiegówki, w której króluje bicie dzwonów. Niby nic specjalnego, ale ich hipnotyczne, miarowe uderzenia wprowadzają w trans i po chwili jesteśmy w stanie z tego chaosu wychwycić melodię. Ta właściwa przychodzi jednak dopiero, kiedy odzywa się zespół. Mocny rytm i mantrowo powtarzany motyw zagrany na klawiszach prowadzą nas dalej przez krainę między niebem a ziemią, a my nawet nie zauważymy, kiedy zaczniemy odruchowo machać głową lub wybijać rytm nogą. Oczarowanie w pełni, a to dopiero początek. Dalej formacja już się bardziej streszcza, szafując utworami po 4-5 minut, aż do kulminacyjnego „Shiver” (ten jest trochę dłuższy, bo siedmiominutowy). Wciąż jednak pozostajemy w onirycznej atmosferze, wykreowanej przez subtelną elektronikę i wyraźną pulsację perkusji. Wszystko to jest jednocześnie szalenie melodyjne, jak „Baptism”, stanowiący eksplozję emocji po mantrowym „Axiom”, czy okraszony delikatnym, kobiecym śpiewem „Transsmision Data Terminale”. Napięcie ponownie zaczyna narastać wraz z intensywnością muzyki we wspomnianym „Shiver”. Kawałek ten najbardziej może kojarzyć się z Archive za czasów Craiga Walkera, którego głos mogliśmy słyszeć w przełomowym „Again”. Całość kończy się niepokojącymi, syntezatorowymi dźwiękami, a gdy ponownie wybrzmiewają dzwony, przechodzimy do motywu znanego z kawałka tytułowego, co stanowi idealną codę, jednoznacznie dając nam do zrozumienia, że mieliśmy do czynienia z przemyślaną całością. Szczerze mówiąc, mam tylko problem z otwierającym płytę „Distorted Angels”, najbardziej ze wszystkich tradycyjną kompozycją, która trochę odbiega klimatem od reszty. Nie jest to oczywiście zły kawałek, ale w porównaniu z pozostałymi wypada dość średnio. Nie miałem jeszcze okazji obejrzeć filmu ilustrującego „Axiom”, ale to, co na razie otrzymaliśmy, jest najwyższej próby i dowodem na to, że Archive wciąż się rozwija i nie spoczywa na laurach. Kolejna bardzo dobra płyta w dyskografii zespołu.
Tytuł: Axiom Data wydania: 26 maja 2014 Nośnik: CD Gatunek: elektronika, rock Utwory CD1 1) Distorted Angels: 3:24 2) Axiom: 10:01 3) Baptism: 5:03 4) Transmission Data Terminated: 4:59 5) The Noise of Flames Crashing: 4:17 6) Shiver: 7:34 7) Axiom [Reprise]: 4:26 Ekstrakt: 90% |