Problem rozwiązał się sam, gdy Irena Śniadek nie zjawiła się na planie filmowym, zrywając jednocześnie wszelki kontakt z ekipą. Najbliżsi współpracownicy aktorki wyjaśnili, że w ciągu ostatnich dni zwaliły się na nią wszelkie plagi, niemalże egipskie – mąż zdradził, matka umarła, dziecko chore, teatr bankrutuje – ale że wróci, na pewno wróci, trzeba dać jej kilka dni. Miklas jednakże wolnymi dniami nie dysponował, harmonogram był nieubłagany, dokumenty podstemplowane, koproducent niecierpliwy. Trzeba kończyć zdjęcia, zbierać manatki, jechać do Niemiec. Tylko jakże jechać na zdjęcia bez głównej bohaterki? Jak pracować, gdy kręcenie filmu przemienia się w walkę z istnym fatum, pechem nieludzkim? Zupełnie jakby sam diabeł maczał w tym paluchy. Ano właśnie, tylko Kozioł nadal uśmiechał się szelmowsko i niestrudzenie pocieszał producento-reżysera. – Widział pan producent „Imaginarium doktora Parnasussa”? Film średni, chociaż też z diabłem, haha, ale problem był z nim taki, że odtwórca głównej roli zmarł był w trakcie kręcenia zdjęć. – Heath Ledger. Legendarny Joker. Pamiętam. – Ano właśnie. Może stąd wziąć przykład? Niech Agata się zmienia fizycznie, niech pięknieje, staje się bezczelna charakterem – i bezczelna pięknem – i niech biust jej bezczelnie rośnie – zaśmiał się Kozioł, a Miklas poczuł wątpliwości niewiadomego pochodzenia. Ten człowiek jest straszny – myślał. Chyba nie chcę być jego menadżerem. Pecha przynosi. Ale ma rację, diabeł wcielony. Trzeba wziąć jakąś dziewczynę, ładną, podobną do Irenki, ale młodszą nieco, nie musi być doświadczona, Kozioł nie jest i sobie radzi, jak on sobie radzi… No i wpadł na pomysł. Szalony, straszny, potencjalnie w skutkach opłakany, ale przyjemny z drugiej strony. No bo skąd producent filmowy ma wziąć dziewczynę: ładną, o licznych talentach, wygadaną, zaufaną? Otóż wystarczy, że wyjmie z kieszeni telefon, wytęży pamięć i odnajdzie wśród setek kontaktów właściwy, dorodny okaz… Przecież jest dziewczyna absolwentką filmówki, co z tego że prywatnej, poznał ją na jakimś castingu, a po castingach rozwinęła się znajomość… Zapisał kontakt jako „Pamela”? No cóż, trzeba sobie przypomnieć, jak naprawdę ma na imię. Burza nadeszła, gdy przekroczyli granicę. Stworzyli konwój składający się z dwóch furgonetek wypchanych sprzętem i rekwizytami, trzech vanów transportujących ekipę oraz prywatnego BMW Jaromira Miklasa, który samodzielnie podążał za resztą załogi. Wycieraczki nie nadążały ze ścieraniem kropel rozbijających się z impetem o przednią szybę. Producent oderwał rękę od kierownicy i sięgnął po miętowego cukierka, którego rozgryzł z agresją. Był zły. Nad głową panowały czarne chmury, a w głowie narastały czarne myśli. Że to nie tak miało być, że ryzyko jest zbyt wielkie, że Pamela – czy raczej Mariola – to kretynka kompletna i beztalencie do kwadratu, że Paszek, gdy potrzebny, leży w szpitalu ze złamaną nogą, wreszcie – że Łukasz Kozioł coś kombinuje, że zachowuje się podejrzanie, że coś wie, że jego słowa z castingu to wcale nie była… Ziuuum, furgonetką z przodu zarzuciło, Miklasowi oczy wyskoczyły z orbit, błyskawicznie odbił w lewo, ale deszcz, mokra jezdnia, dramatyczna przyczepność, brak kontroli, ziuum raz jeszcze – minął wóz o milimetry, wpadł na lewy pas, z tyłu samochody hamowały, ale auto leci dalej, na czołowe zderzenie z toyotą podążającą w stronę Polski. Niemal odcisnął Jaromir ręce na materiale pokrywającym kierownicę, cała w prawo, klaksony, poślizg, kontra, udało się wyminąć, opanować, stracić impet, zatrzymać się w końcu, na środku jezdni, z potem zalewającym twarz, z sercem wyrywającym się z klatki piersiowej, z krwią rozrywającą tętnice. Furgonetka ze sprzętem, uff, jasna cholera, stanęła na poboczu – która, dobre pytanie, która? Miała, widać wyraźnie było, rozerwaną prawą tylną oponę. Co za cholerny pech, toż sprawdzali wszystko przed wyjazdem! Polizei już nadjeżdżała, Miklas otarł usta, uruchomił silnik, zjechał na pobocze. Cała ekipa otaczała furgonetkę. Kozioł się uśmiechał. Piorun uderzył niedaleko. Kozioł zapalił papierosa. W tej ulewie. Udało mu się. Nie jesteś dobrym człowiekiem. Ale masz ładną marynarkę. Jaromir wysiadł, pokręcił z niedowierzaniem głową, żar sypał się na kozią bródkę. Ktoś coś do niego mówił – Miklas nie słuchał. Patrzył na Diabła. Patrzył na diabła. Zwymiotował. … dzisiaj chcę pana, panie producencie. Gdy założyli nową oponę, wyjaśnili problem policji, sprawdzili zawartość paki – ruszyli w dalszą drogę. Rozpogodziło się, zza chmur wyszło słońce, tylko w głowie producenta trwało oberwanie kory mózgowej, grad czarnych myśli i huragan złych emocji. Miklas wysforował się na przód konwoju, zostawił furgonetki w tyle i postanowił skorzystać z dobrodziejstw niemieckich autostrad. W radio leciało „Highway to hell”. Oto jeden z tych momentów, w których życie samo podkładało ścieżkę dźwiękową do rozgrywających się zdarzeń. Do Monachium dojechał w mniej niż pięć godzin. Zatrzymał się w hotelu na przedmieściach, wziął szybki prysznic, założył garnitur i, nie czekając na resztę ekipy, udał się do siedziby Instytutu Niemiecko-Polskiego. Spotkanie z Adamem Gebhardtem obfitowało w kurtuazję, łamane polsko-niemieckie zapewnienia o przyjaźni i krótkie sprawozdanie z filmowego planu. Miklas opuścił nowoczesny budynek z ulgą. Zmierzchało. W pokoju hotelowym czekała Pamela-Mariola, której w żaden sposób nie dało się wytłumaczyć, że jako aktorka nie powinna spać w producenckim apartamencie. Trzeba jednak przyznać, że na poparcie swoich tez miała solidne argumenty. Jaromir rozebrał ją szybko i łapczywie, rzucił na łóżko. Seks był odarty z romantyzmu, mechaniczny, pozwalający na oderwanie się od problemów, uwalniający ciało spod stopującego go panowania rozumu. Po wszystkim producent poczuł wstyd. Dopiero po kilku minutach uspokoił oddech. Leżeli w milczeniu, w pokoju było duszno, nie szło zasnąć. Miklas zaczekał, aż dziewczyna zamknie oczy; założył spodnie i koszulę, zszedł do baru. Zamówił podwójną whisky, usiadł przy stoliku w kącie. W restauracji było pusto, kilku klientów siedziało przy kontuarze, jedno starsze małżeństwo jadło mule, z głośników sączył się jazz. Producent wypił łyk, przymknął oczy. Pomyślał o porannej ulewie i odzyskaniu panowania nad autem w ostatnim momencie. O głośnikach, przed którymi ledwo odskoczył, miażdżących kości stojącego dalej Paszka. O aktoreczce, z którą kiedyś sypiał w zamian za drugoplanowe role, a która teraz leży w jego łóżku i pochlipuje cicho. Kolejny łyk. Zamknął oczy. Teraz myślał o Koziołku Matołku, rozbitym żyrandolu i ostrzeżeniu. Toż to jakiś koszmar. Otworzył oczy. Z drugiej strony stolika siedział Łukasz Kozioł w żółtej marynarce. – Nie przeszkadzam, prawda? – zapytał złośliwie, bo wcale nie liczyła się dlań odpowiedź. Miklas przełknął nerwowo ślinę. – Źle pan producent wygląda. To pewnie poranny niemalże-wypadek. Ostatnio dużo pecha. Wierzy pan producent w karmę? – Dla kotów – prychnął Jaromir. Kozioł zachichotał. – Zastanawiałem się, po co te Niemcy. Nie, żebym narzekał – zawsze miło zobaczyć, miasto piękne, przygoda jakaś, Alpy niedaleko, mamy kręcić coś w górach, prawda? Ale w sumie, to znaczy rozumiem że koprodukcja, wszystkie te sceny można by jednak nakręcić w Polsce. Też są góry, też jeziora, też miasta. Koszt mniejszy, logika scenariusza by się trzymała. Jak więc? Tylko o pieniądze od Gebhardta poszło, czy coś więcej? – Pieniądze. Reklama Monachium. Dobry Niemiec w scenariuszu. Żyjemy w dobie lokowania produktów. Wszystko jest produktem. – Jakoś pan producent nie wierzy w to co mówi, humor też nie dopisuje. Poznaję wstyd na twarzy. Strach. Dlaczego? Przede mną? – nie uśmiechał się teraz Łukasz, a wpatrywał ślipiami prosto w oczy producenta. Whisky skończyła się zatrważająco szybko, Miklas odchrząknął. – Zastanawiam się, co pan powiedział Irenie Śniadek, że uciekła z planu. – Ach. Widocznie byłem… zbyt sugestywny. Chciałem przećwiczyć podpisywanie cyrografu, wzięła to do siebie – rzekł z kamienną twarzą, a po chwili się roześmiał. – Panie producencie, przecież słyszał pan o jej problemach. Ja jej matkę zabiłem? Małżeństwo rozbiłem? – Jeszcze kilka zdań i zacznę w to wierzyć. Proszę nie proponować cyrografów, nawet w żartach, dobrze? |