Thriller „A Second Chance” został przyjęty na festiwalu w San Sebastian dość dobrze, ale można to wytłumaczyć jedynie obecnością ekipy filmowej na sali. Nikt pewnie nie chciał się narazić pewnemu znanemu Królobójcy, który w najnowszym filmie duńskiej reżyserki Suzanne Bier zagrał główną rolę.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Policjant Andreas (Nicolaj Coster-Waldau) ma dobre życie – ładny dom nad morzem, atrakcyjną żonę i budzącego go po nocach niemowlaka Alexandra, na którego może patrzeć godzinami. Jego praca nie jest już jednak taka przyjemna. Gdy wraz z partnerem trafia do mieszkania maltretującego prostytutki Tristana (Nicolaj Lie Kaas) i jego uzależnionej od narkotyków dziewczyny, znajduje schowane w szafie skrajnie zaniedbane dziecko leżące we własnych ekskrementach. Andreas szybko je stamtąd zabiera, ale niestety okazuje się, że z braku wystarczających dowodów wskazujących na stosowanie przemocy musi oddać je rodzicom. Najbardziej zaskakującą rzeczą w „A Second Chance” jest to, że stoi za nim przecież laureatka Oscara. Jak Suzanne Bier udało się przejść z wesela w Sorrento do tego schematycznego thrillera w stylu lat 90-tych stanowi prawdziwą tajemnicę. „A Second Chance” jest dość przewidywalny i pomimo paru szokujących naturalizmem scen nie porusza nawet w połowie tak, jak mogłaby na to wskazywać dramatyczna fabuła. Posępna muzyka, jaskrawe napisy czołowe, których nie powstydziłby się sam Steven Seagal, ujęcia ciemnej wody przechodzące w ujęcia nagich gałęzi drzew – już od pierwszych scen wszystko sprawia, że jak to ujął Han Solo, ma się bardzo złe przeczucia i to nie tylko co do losów bohaterów. Największą zaletę „A Second Chance” stanowi aktorstwo będące na znacznie wyższym poziomie, niż zasługuje na to sam film. Nie zrzucający tym razem z okna żadnych dzieci Nicolaj Coster – Waldau po raz kolejny udowadnia, że bez względu na to, czy o uwagę widzów konkuruje ze smokami, czy falującym biustem Kate Upton i tak wyjdzie z tego pojedynku zwycięsko. W roli dobrego w gruncie rzeczy człowieka popchniętego do podjęcia zupełnie szalonej decyzji jest tak charyzmatyczny, że wydaje się mało prawdopodobne, by wrócił jeszcze kiedyś do drugoplanowych rólek, na graniu których spędził prawie 10 lat. Tylko dzięki niemu naciągana fabuła trzyma się, za przeproszeniem, kupy. Bier nigdy nie bała się poruszania trudnych tematów, ale w najnowszym filmie zdecydowała się posunąć jeszcze dalej, by wywołać w widowni moralny dylemat: „Nie chodzi mi o to, żeby szokować” – zauważyła reżyserka. „Chcę prowokować i zmuszać do myślenia. No i opowiadać historie. Ta historia to prawie moralitet, a one są zwykle pełne przemocy. Myślę, że w przypadku filmu ta przemoc ma uzasadnienie i że jest on mimo wszystko pełen nadziei (…) Andreas robi coś bardzo, bardzo szalonego, ale przynajmniej udaje mu się coś zmienić.” Faktycznie to, co początkowo zapowiada się na pojedynek rodziny podręcznikowej z patologiczną okazuje się ostatecznie czymś bardziej złożonym, a bohaterowie zamieniają się wręcz miejscami. Jest to jednak ukazane bardzo topornie; Bier nie tyle sugeruje, ile bezczelnie pokazuje palcem. „A Second Chance” zastanawia też dość mizoginistycznym podejściem – w filmie dostaje się zwłaszcza matkom, które albo cierpią na depresję poporodową, albo dają się poniewierać brutalom zaniedbując dziecko, albo są lodowatymi Szwedkami wysyłającymi w prezencie koszulki Ralpha Laurena byle tylko uniknąć rodzinnych odwiedzin. Nic dziwnego, że kiedy Andreas traci w pracy panowanie nad sobą jego szefowa sugeruje, żeby porozmawiał z kimś o swoich problemach zaznaczając na końcu: „Tylko nie z matką!” Thriller Bier to film z tak zwanym przesłaniem i łatwo zrozumieć, czego próbuje nas nauczyć – nie wszystko jest takie, na jakie wygląda, nie można generalizować, bo można wyrządzić tym komuś krzywdę, a narkomanka też człowiek. Dziękujemy za lekcję, klasa może się rozejść.
Tytuł: En chance til Rok produkcji: 2014 Kraj produkcji: Dania Gatunek: dramat Ekstrakt: 40% |