powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CXL)
październik 2014

Tu miejsce na labirynt…: Dlaczego Miles Davis?
Big Red Panda ‹Big Red Panda›
Jak do tej pory, poza metalowcami z Moonspell Portugalia nie dała światu żadnej wielkiej rockowej gwiazdy. Kwintet Big Red Panda też raczej nią nie zostanie. Ale jeśli ktoś sięgnie po ich debiutancki album (zatytułowany tak samo, jak zespół), nie powinien się zawieść. Pedro Ferreira i jego koledzy wiedzą, jak grać stoner rock, żeniąc go przy okazji z psychodelią i progresywnym metalem.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
To nie przypadek, że w ostatnim czasie stoner rock przeżywa swą drugą – a może i trzecią, jeżeli jego narodzin będziemy upatrywać w dokonaniach niektórych kapel metalowych z przełomu lat 60. i 70. ubiegłego wieku – młodość. Po wielkiej popularności, jaką gatunek ten cieszył się przed dwiema dekadami, gdy definiowali go panowie z Kyuss, Monster Magnet, Queens of the Stone Age czy w pewnym stopniu nawet Type O Negative, w kolejnych latach nastąpił odwrót od podobnego, klasycznego grania. Do łask wróciło ono niedawno – za sprawą takich wykonawców, jak Samsara Blues Experiment, Electric Wizard, Kadavar, czy też całej plejady kapel skandynawskich ze stajni Transubstans Records. Łączący w sobie wpływy heavy metalu, rockowej psychodelii i progresu, stoner rock (względnie stoner metal), wcześniej kojarzony głównie ze Stanami Zjednoczonymi, dotarł do najdalszych krańców Europy. Oddające mu cześć formacje pojawiły się nawet na Półwyspie Pirenejskim, czego najlepszym dowodem tegoroczne albumy Hiszpanów z Guerrery oraz Portugalczyków z Big Red Panda.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ostatni z wymienionych zespołów powstał przed dwoma laty w położonym na północy kraju ponad czterdziestotysięcznym mieście Ponte de Lima (w dystrykcie Viana do Castelo). Jego założycielem był gitarzysta (okazjonalnie stający również przed mikrofonem i grający na instrumentach klawiszowych) Pedro Ferreira, który dokooptował sobie do składu następujących muzyków: kolejnych dwóch gitarzystów Hugo Quintelę i Kevina Piresa, basistę Nuño Silvę oraz bębniarza Francisco Dantasa. W połowie lipca tego roku światło dzienne ujrzał, nagrany i wydany za własne pieniądze, debiutancki album kwintetu zatytułowany po prostu „Big Red Panda”. Wypełnia go siedem kompozycji (w tym jedynie dwie wokalno-instrumentalne), trwających w sumie nieco ponad pięćdziesiąt minut. Co z miejsca informuje nas o tym, że Portugalczycy nie stronią od rozbudowanych form, w których mogą z jednej strony popisać się swoimi umiejętnościami, z drugiej natomiast – dają sobie czas na stworzenie odpowiedniego klimatu. A to przecież w stoner rocku i rocku psychodelicznym jest niezwykle istotne.
Na otwarcie płyty Big Red Panda serwuje słuchaczom ponad siedmiominutowy, instrumentalny kawałek „Backbone”. Z miejsca robi się bardzo klimatycznie, co jest przede wszystkim zasługą Ferreiry i towarzyszącego mu na talerzach Dantasa. Po spokojnym wstępie z każdą kolejną sekundą numer nabiera mocy; gitara tworzy postrockową ścianę dźwięku, którą rozbijają jednak pozostałe instrumenty. W dalszym ciągu też nie brakuje zaskoczeń: momenty szybsze, ostrzejsze, sąsiadują z wolniejszymi i delikatniejszymi. Najwięcej pracy mają oczywiście gitarzyści, którzy ciągną cały zespół, popisując się przy tym całkiem sporymi umiejętnościami. „Still Moment” przenosi nas w nieco inny muzyczny świat – przez cały czas na plan pierwszy wybijają się frazy bluesowe, powolne i majestatyczne (mogące kojarzyć się z balladowym „51” TSA). Chociaż i w tym kawałku nie brakuje momentów bardziej zadziornych. Ferreira – bo to on odpowiada za większość (a może i wszystkie) gitarowych solówek – ma dużą zdolność komponowania szlachetnych, ale i chwytliwych melodii; wie też, jak zagospodarować pozostałych „wioślarzy”, którzy wzorem Wishbone Ash i wczesnego Iron Maiden często prowadzą ze sobą instrumentalne dialogi.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wykorzystanie w nagraniu aż trzech gitar sprawia, że „Still Moment” brzmi, zaiste, wyjątkowo. Z jednej strony transowo i psychodelicznie, z drugiej – przestrzennie i progresywnie. O ile kawałek ten pozwala się rozmarzyć, o tyle kolejny – „Alligator” – ściąga na ziemię. I wcale nie w negatywnym znaczeniu tego określenia. To jeden z dwóch utworów na płycie zaśpiewanych przez Ferreirę. Jak się okazuje, Portugalczyk ma też bardzo ciekawy i potężny głos; gdy zechce, potrafi ryknąć jak – nie przymierzając – Dave Wyndorf z Monster Magnet czy świętej pamięci Peter Steele z Type O Negative. A poza tym jest to numer bardzo motoryczny i dosłownie zasysający. Słowem: stoner rock w najczystszej postaci! Nie inaczej jest z instrumentalnym „Centopide”, choć tu akurat zespół gra nieco lżej, nawet trochę zawadiacko. Gitarzyści po raz kolejny napędzają się wzajemnie, by dopiero w zakończeniu zwolnić tempo i dać słuchaczom nieco odetchnąć. W ten sposób przygotowują ich do balladowego „Brain Mapping”, w którym hipnotyczny wokal Pedra pozwala zapomnieć o całym świecie. Robi się niemal kosmicznie, a wrażenie to potęgują jedynie wyeksponowana partia basu i dorzucone na finał syntezatorowe smaczki.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jakby na przekór nastrojowi, w jaki wprowadza „Brain Mapping”, kolejny kawałek – „Wavering” – zaczyna się od stonerowej solówki na gitarze i rozpędzonych progmetalowych bębnów w tle. Ale tak jest jedynie przez kilkadziesiąt sekund; dalej – do czego portugalski zespół zdążył nas już przyzwyczaić – klimat zmienia się dość często. Nie brakuje progresywnej partii gitary, ale też sekcji rytmicznej, która świetnie sprawdziłaby się, zasilając pierwszy z brzegu metalowy band. W całym zebranym na „Big Red Panda” zestawie najbardziej zaskakiwać może – szkoda że tylko tytułem – „Miles Davis”, utwór wieńczący album. Najdłuższy na płycie i – wbrew tytułowi – z jazzem czy jazz-rockiem nic nie mający wspólnego. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że to najsłabszy fragment krążka. Nie dzieje się tu nic, czego nie słyszelibyśmy już wcześniej. O ile każdy z poprzednich numerów niósł ze sobą jakiś nowy element, „Miles Davis” jest zaskakująco zachowawczy i monotonny w powtarzaniu tych samych fraz. Dlaczego zatem Portugalczycy posłużyli się w tytule imieniem i nazwiskiem legendarnego trębacza – trudno stwierdzić. Jeżeli chcieli oddać mu w ten sposób hołd, udało się to średnio. Pomijając jednak tę wpadkę, zespołowi z Ponte de Lima na pewno warto przyjrzeć się bliżej.
Skład:
Pedro Ferreira – gitara elektryczna, śpiew, syntezator
Hugo Quintela – gitara elektryczna
Kevin Pires – gitara elektryczna
Nuño Silva – gitara basowa
Francisco Dantas – perkusja



Tytuł: Big Red Panda
Wykonawca / Kompozytor: Big Red Panda
Data wydania: 14 lipca 2014
Nośnik: CD
Czas trwania: 50:46
Gatunek: rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Backbone: 07:31
2) Still Moment: 09:17
3) Alligator: 05:19
4) Centopide: 06:00
5) Brain Mapping: 05:48
6) Wavering: 07:12
7) Miles Davis: 09:37
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

130
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.