Trzecia odsłona westernu Yves’a Swolfsa prezentuje się nie gorzej niż dwie poprzednie. Rewolwerowiec Durango ponownie popada w ogromne tarapaty i wszystko wskazuje na to, że tym razem nie uda mu się z nich wygrzebać. Ale czy na pewno? Przecież w przeciwnym wypadku trudno byłoby go uznać za jednego z najlepszych specjalistów w swym fachu na Dzikim Zachodzie. W każdym razie w „Pułapce na zabójcę” będzie musiał nieźle napocić się, żeby uratować głowę.  |  | ‹Durango #3: Pułapka na zabójcę›
|
Takim ludziom jak Durango wiatr zawsze wieje w oczy. Nie dość, że fach wybrał sobie skrajnie niebezpieczny, to na dodatek konkurencję ma sporą. W świecie, w którym nie obowiązują żadne zasady, można nawet paść ofiarą, będąc niewinnym, a co dopiero mając na sumieniu dziesiątki łotrów spod ciemnej gwiazdy. Zawsze przecież znajdzie się kolejny, który zechce pomścić kompana albo po prostu udowodnić, że jest lepszy i skuteczniejszy. A z czegoś trzeba żyć! Dlatego, mimo niedoleczonej kontuzji, jakiej nabawił się w czasie poprzednich przygód (patrz: „ Psy zdychają zimą” i „ Dni gniewu”), Durango przyjmuje zlecenie ochrony niejakiego Johna Allena, właściciela Allen Mining Company, firmy zajmującej się wydobywaniem srebra w Arizonie. Spodziewając się, że nie będzie to proste zadanie, przed udaniem się do miasteczka Silver Bridge, rewolwerowiec dokonuje zakupy nowej broni – do swego arsenału dołącza dziewięciostrzałowego Mausera. Nie bez powodu. Jak się bowiem później okaże, ta broń przyda mu się ogromnie. Kiedy Durango dociera w umówione miejsce spotkania na obrzeżach miasta, wbrew umowie nikt na niego nie czeka. Znajduje jedynie dwa trupy; niewiele też brakuje, by stał się trzecim. Jako że ma do czynienia z prowincjonalnymi zbirami, łatwo się z nimi rozprawia; bardziej martwi go co innego – że ktoś, kto zdecydowanie nie jest mu przyjazny, wie o jego przyjeździe i że zastawił na niego pułapkę. A dalej jest już tylko gorzej! Choć trzyma się na baczności, mimo wszystko wpada w zastawione na niego sidła. W pokoju hotelowym rewolwerowca, obok jego łóżka, szeryf Jenkins znajduje ciało – to John Allen, człowiek, którego Durango miał ochraniać, a o którego zabójstwo zostaje teraz oskarżony. Problem w tym, że od momentu, kiedy parę godzin wcześniej opuścił saloon i udał się na piętro do pokoju, nie pamięta, co się z nim działo. Jak więc ma się bronić? A stróż prawa i przybyły na miejsce zdarzenia burmistrz Silver Bridge, Henry Deale, deklarujący się jako najbliższy przyjaciel właściciela Allen Mining Company, nie mają najmniejszego zamiaru wnikać w szczegóły i uznają, że właśnie udało im się pojmać zbrodniarza. Durango ma więc tylko jedno wyjście – za wszelką cenę nie dać zamknąć się w celi. Swolfs – nie tylko rysownik, ale i scenarzysta serii – żadnej z obu wykonywanych przez siebie profesji nigdy nie traktował po macoszemu, dlatego fabule kolejnych odsłon cyklu trudno cokolwiek zarzucić. Oczywiście poza tym, że autor pełnymi garściami czerpie z klasycznych opowieści z Dzikiego Zachodu. Ale to wcale nie musi być zarzut. Tym bardziej że belgijski artysta potrafi wykorzystywać ograne schematy w taki sposób, iż zyskują one nowy wymiar. Co jednak najważniejsze, wymyślane prze niego historie czyta się z zapartym tchem, nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z tego, że w ostatecznym rachunku tytułowy bohater, w jakie by nie wpadł kłopoty, to i tak zdoła z nich wybrnąć. Wyjdzie z nich ranny i poobijany, ale z głową na karku. W przypadku „Pułapki na zabójcę” Swolfs wskakuje jednak na jeszcze wyższy, niż w poprzednich tomach, poziom skomplikowania intrygi. Tym razem bowiem mamy do czynienia z więcej niż dwiema stronami konfliktu. Oprócz Durango i skorumpowanych władz miasteczka, którym jak udzielnym księstwem pragnie samodzielnie rządzić burmistrz Deale, jest jeszcze ten trzeci – tajemniczy i bezwzględny mężczyzna (kolejny rewolwerowiec), którego prawdziwe intencje i sympatie pozostają tajemnicą aż do końcowych fragmentów komiksu. Stanowi on świetną przeciwwagę dla Durango. Choć ulepiony z tej samej gliny, wiele go różni od głównego bohatera – już samo emploi tej postaci sugeruje, że nosi ona w sobie mrok. Pytaniem kluczowym pozostaje natomiast, komu służy nieznajomy? Dodatkowymi elementami uatrakcyjniającymi fabułę są wątki związane z meksykańskimi rewolucjonistami i wdową po Johnie Allenie. W historiach z Dzikiego Zachodu – zwłaszcza filmowych – zawsze pojawiała się piękna kobieta, zdolna zawrócić w głowie największemu nawet twardzielowi. Możemy być tylko zaskoczeni, że Swolfs zwlekał z tym aż do tomu trzeciego. Graficznie „Pułapka na zabójcę” robi tak samo dobre wrażenie, jak wcześniejsze albumy. Belg z dużym pietyzmem oddaje szczegóły. Dotyczy to zarówno ulic miasta, jak i wnętrz domów, saloonu, aresztu czy postaci. Jasne barwy wykorzystane przez rysownika udanie z kolei kontrastują z charakterami bohaterów. Poza panią Allen trudno byłoby w tym albumie wskazać człowieka bez skazy (zakładamy, że i Durango ma swoje „za uszami”), który mógłby rzucić w bliźniego kamieniem. Wyglądające jak rajski zakątek Silver Bridge, niewiele ma wspólnego z Edenem – to raczej gniazdo żmij, w którym nikomu nie można ufać. Pokąsać mogą bowiem nawet ci, których uważa się za przyjaciół. O czym najboleśniej przekonał się John Allen…
Tytuł: Durango #3: Pułapka na zabójcę Data wydania: październik 2014 ISBN: 978-83-93884-54-4 Cena: 38,00 Gatunek: western Ekstrakt: 80% |