powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CXLI)
listopad 2014

Tu miejsce na labirynt…: Podróż do kresu nocy
Trzy Tony ‹Efekt księżyca›
„Efekt księżyca” to, co prawda, debiutancki album formacji Trzy Tony, ale tworzący ją muzycy zdecydowanie nie należą do żółtodziobów. Dali się poznać w przeróżnych składach rockowych i jazzowych, ba! dwóch z nich to członkowie orkiestr symfonicznych. W efekcie ich dokonania mają tyleż wspólnego z jazzem improwizowanym, co z awangardą spod znaku Arnold Schönberga czy Johna Cage’a. Rzecz dla smakoszy!
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Efekt księżyca›
‹Efekt księżyca›
Ubiegły miesiąc zdecydowanie należał do Jacka Buhla, przed laty perkusisty legendarnego zimnofalowego Variété, w następnych latach współtwórcy wielu zespołów z kręgu bydgoskiej awangardy jazzowej, skupionej wokół klubu „Mózg” (Trytony, 4 Syfon, Henryk Brodaty, The Cyclist, Glabulator, Spejs, Alameda 4). W ciągu dwóch wrześniowych dni wytwórnia Requiem Records wypuściła na rynek dwie muzyczne produkcje, w których bębniarz ów w wydatny sposób się udzielał: „Atropinę” duetu Jachna / Buhl oraz „Efekt księżyca” tria Trzy Tony. Zespół ten powstał w ubiegłym roku, a jego zalążkiem były „Mózgowe” wieczory muzyki improwizowanej, podczas których po raz pierwszy doszło do wspólnego występu artystów. Skład uzupełniają dwaj absolwenci Akademii Muzycznej w Bydgoszczy: flecista Tomasz Pawlicki oraz klarnecista Mateusz Szwankowski. Pierwszy z nich na co dzień jest muzykiem Orkiestry Opery Nova, ale dał się poznać także jako członek kapel yassowych (i nie tylko), takich jak Trytony, Maestro Trytony i Ecstasy Project. Drugi natomiast, poza występami w filharmonii, ceni sobie również grę w formacjach eksplorujących rodzimy folklor (Kapela OldNova) i penetrujących okolice free-jazzu (Hi Now).
Co mogło wyniknąć z twórczego spotkania takich osobowości? Pytanie wcale nie musi pozostać retoryczne. Żeby na nie odpowiedzieć, wystarczy sięgnąć po „Efekt księżyca” – płytę nagraną wiosną tego roku (w kwietniu i maju) w ramach, dofinansowanego przez władze Bydgoszczy, projektu „Obserwatorium dźwięku”. To (nieco ponad) godzinna podróż do spowitego nocą świata skrywającego się w przebogatej wyobraźni trójki muzyków. Świata tyleż fascynującego, co niepokojącego; znaczonego, zapożyczonymi z natury, refleksyjnymi dźwiękami instrumentów dętych, co ich dodekafonicznymi dialogami. W dokonaniach tria Pawlicki / Szwankowski / Buhl jedynym pewnym elementem jest to, że trudno przewidzieć, co nas czeka i dokąd zawiedzie artystów ich własna fantazja. Nie oznacza to jednak, że przez sześćdziesiąt minut mamy do czynienia z nie dającą się przewidzieć lawiną dźwięków, które całkowicie przenicowują nasze pojęcie o muzyce współczesnej. Wręcz przeciwnie! Nie brak tu melodii o czysto jazzowej czy folkowej proweniencji. Nie brak również zaproszenia do zadumy i medytacji. Tytuły niektórych kompozycji sugerują wprost, że wprowadzając się – wraz z Trzema Tonami – w odpowiedni stan, możemy mieć nawet do czynienia z przeżyciem o charakterze mistyczno-religijnym („Rytuały”, „Tańce magiczne”). Ale to kwestia osobistej wrażliwości każdego ze słuchaczy.
Otwierające krążek „Rytuały” znaczone są dźwiękami klarnetu i wygenerowanych przy pomocy komputera (a więc przez Tomasza Pawlickiego) brzmień elektronicznych; z kolei obecna na dalszym planie partia perkusji charakteryzuje się typowym dla Johna Cage’a minimalizmem. Całość sprawia zaś wrażenie soundtracku do filmu grozy. W każdym razie bez większych problemów można wyobrazić sobie muzykę Trzech Tonów rozbrzmiewającą z ekranu podczas seansu… na przykład „Dziecka Rosemary”. W „Narodzinach srebrnego światła” muzycy bardzo subtelnie i w sposób stonowany wkraczają w materię nocy. Jakby nie chcieli jej spłoszyć, licząc na to, że wkrótce otuli ich ona swoją pierzyną. Wybijający się na plan pierwszy klarnet Mateusza Szwankowskiego kontrastuje z obecnymi w tle zgrzytami. Prosta, oparta na kilku zaledwie dźwiękach melodia wprowadza natomiast trochę niepokojący nastrój, odpowiadający usposobieniu osoby, która w środku nocy nagle znalazła się z dala od ludzkich siedzib i nuci pod nosem coś sympatycznego, chcąc dodać sobie odwagi. To, co widzi dokoła, a raczej co – z powodu późnej pory – odczuwa, nie tylko intryguje ją, lecz także wytrąca z równowagi. Podobnie niejednoznaczna jest „Rozmowa człowieka z nocą”, która odbywa się zarówno w takt frywolnych partii instrumentów dętych, jak i arytmicznych pląsów perkusisty, który zdaje się być zawsze krok z tyłu za flecistą i klarnecistą.
To najdłuższy utwór na płycie, prawie dwudziestominutowy. Dzieje się więc w nim sporo. Trzy Tony prezentują tu pełen zakres swoich artystycznych poszukiwań – od klasycznej, jeśli można się tak wyrazić, dodekafonii Arnolda Schönberga, poprzez muzykę czysto ilustracyjną, aż po nieomal freejazzową improwizację z subtelnym „odjazdem” w kierunku awangardy elektronicznej w finale. „Dolina półksiężyca” ma – dla odmiany – dużo lżejszy ciężar gatunkowy; Pawlicki i Szwankowski dają tu przede wszystkim wyraz swoim zainteresowaniom folklorystycznym, serwując dźwięki kojarzące się z world music. Wprawne ucho wychwyci i melodie słowiańskie (vide flet), i żydowskie (klarnet). A gdy oba dęciaki rozpoczynają wielce pożyteczną konwersację, ni stąd, ni zowąd z głośników zaczynają płynąć tony… orientalne. Po tych ekstrawagancjach „Krople księżycowych strun” uznać by można za wzorcowy wręcz przejaw minimalizmu. Co nie powinno dziwić, bo przecież przywołany już wcześniej John Cage był jednym z wierniejszych uczniów Schönberga. W tym samym klimacie utrzymana jest „Serenada gwiezdnego Pierrota”. Tytuł jak z Władysława Komendarka, chociaż sama kompozycja nie ma nic wspólnego z rockiem elektronicznym. Przypomina raczej strojenie instrumentów przez orkiestrę, zanim przystąpi ona do odegrania uwertury.
W tym pozornym nieładzie jest jednak sens – rozciągnięte w czasie dźwięki przybierają charakteru medytacyjnego i hipnotycznego; wraz z nimi przekraczamy kolejne granice, dzięki czemu wzrok, przyzwyczajony już do mroku nocy, jest w stanie sięgnąć głębiej, a umysł – więcej zrozumieć. „Serenada…” znakomicie zresztą sprawdza się jako wprowadzenie do „Tańców magicznych”, najodważniejszej w formie freejazzowej kompozycji Trzech Tonów. Wiodący z początku prym flet daje się podszczypywać przez klarnet basowy; gdy po czasie zaczyna mu się odgryzać, wywołuje tym coraz większe poruszenie, które jedynie podgrzewa brawurowa – oczywiście jak na taką muzykę – partia perkusji. W finałowej „Inkarnacji” jazz ponownie zepchnięty zostaje na daleki plan, bydgosko-toruńscy muzycy postanawiają bowiem przypomnieć słuchaczom o swoich fascynacjach modernizmem spod znaku Karlheinza Stockhausena czy Pierre’a Bouleza. Żegnają nas ponownie, tym razem coraz cichsze, brzmienia elektroniczne; w przeciwieństwie do tych zdobiących „Rytuały”, te mają pozwolić nam zapaść w sen. Wszak nadchodzi świt i tym samym Księżyc zaraz zniknie z nieboskłonu. Na szczęście nie na długo. Po kilkunastu godzinach możemy ponownie sięgnąć po debiutancki krążek Trzech Tonów i odbyć z nimi ponowną podróż do kresu nocy.
Skład:
Tomasz Pawlicki – flet, komputer
Mateusz Szwankowski – klarnet, klarnet basowy
Jacek Buhl – perkusja, instrumenty perkusyjne



Tytuł: Efekt księżyca
Wykonawca / Kompozytor: Trzy Tony
Data wydania: 22 września 2014
Nośnik: CD
Czas trwania: 63:53
Gatunek: jazz, klasyczna
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Rytuały: 03:35
2) Narodziny srebrnego światła: 07:03
3) Rozmowa człowieka z nocą: 19:24
4) Dolina półksiężyca: 07:19
5) Krople księżycowych strun: 03:51
6) Serenada gwiezdnego Pierrota: 07:25
7) Tańce magiczne: 07:43
8) Inkarnacja: 07:34
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

153
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.