Po lekturze oryginału nie sposób przestać się dziwić, jak olbrzymiemu liftingowi poddano komiksowe losy Paula (nie Franka) Mosesa w obu filmowych adaptacjach. I jak zupełnie odmienną historię opowiada „RED” ze scenariuszem Warrena Ellisa i ilustracjami Cully’ego Hamnera.  |  | ‹RED›
|
Początek przypomina nieco ten z filmu: podstarzały agent cieszący się odrobiną spokoju we własnym domu oraz niespodziewany atak. Rzecz w tym, że zarówno kontynuacja historii, jak i powody ataku na Mosesa okazują się znacząco odmienne od tych znanych z ekranizacji. I choć zarówno Robert Schwentke (reżyser pierwszej cześci), jak i Dean Parisot (odpowiedzialny za część drugą) wykonali kawał dobrej roboty, to jednak obu filmom zdecydowanie brak tej samej powagi, która cechuje komiks. Ekranizacje stawiały na widowiskowość i humor, bardzo skromnie i ostrożnie czerpiąc z oryginału, tworząc oczywiście jakość samą w sobie (szczególnie część druga). O ile widowiskowych scen w rysowanej przez Hamnera nie brakuje, to ich wydźwięk jest jednak znacząco różny. U Ellisa Moses nie jest rodzajem byłego agenta, którego CIA jest w stanie tolerować. To właśnie prawdziwy początek historii: nowy dyrektor całej agencji dowiaduje się o tym, kim jest główny bohater i co robił w latach swojej największej „świetności”. Bardzo szybko dochodzi do wniosku, że ktoś taki musi umrzeć. Ale ten wcale nie umiera. Co więcej, postanawia się zemścić. Ten stosunkowo krótki, trzyczęściowy komiks opowiada dość prostą, a jednocześnie nad wyraz przemyślaną i bogatą historię. Główny bohater nie sięga jednak po pomoc przyjaciół, ani też nie wyrusza w świat w towarzystwie kobiety. On działa i zabija samotnie. Jak sam wielokrotnie stwierdza (w tych nielicznych rozmowach, które się w komiksie pojawiają), przez całe życie zajmował się zabijaniem i jest to bez wątpienia rzecz, na której się zna. Dlatego też właśnie śmierci pod różnymi postaciami na stronach „RED” nam nie zabraknie. Dla Mosesa nie ma większego znaczenia, kogo uśmierca, bo zawsze robi to bez jakichkolwiek sentymentów. Kilka pojedynczych retrospekcji z jego wcześniejszego życia agenta pokazuje, że pod tym względem emerytura wcale go nie zmieniła. Choć w dużej mierze fabularnie „RED” jest teatrem jednego aktora, to jednak ciągłe przebitki z wydarzeń i rozmów toczonych w głównej siedzibie CIA poszerzają tę perspektywę. Ellis w o wiele bardziej bezpośredni sposób pokazuje, w jaki sposób decyzje jednego człowieka wpływają na losy innych. Kiedy wreszcie dochodzi do spotkania między Mosesem a jego prześladowcami (a raczej tymi, którzy zlecili zabicie go), bohater dokonuje ważnego rozróżnienia między „mężczyznami” gotowymi działać i ponieść konsekwencje swoich czynów a „dziećmi”, które w pełni nie zdają sobie sprawy z tego, co się wokół nich dzieje. Końcowy, wcale nie tak zaskakujący, twist fabularny nie zmienia zbyt wiele w tej całej prostej mimo wszystko historii. Moses doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kim jest i za kogo go wszyscy mają, ale zupełnie nie stara się przed tym uciec. Przyjmuje w pełni tę łatkę „potwora” i wykorzystuje ją przeciw światu, jednocześnie dbając o to, by podtrzymać swoją złą sławę. Dowodzi tym samym, że niektórych koszmarów z przeszłości nie powinno się budzić.
Tytuł: RED Data wydania: czerwiec 2009 ISBN-10: 140122346X ISBN: 978-1401223465 Format: 128s. Gatunek: sensacja Ekstrakt: 80% |