Kolejna, osiemnasta, odsłona Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela ponownie zawiera pozycję znaną polskim czytelnikom. „Iron Man: Pięć koszmarów”, owszem, stanowi miłą rozrywkę, jednak jeśli założeniem Kolekcji było prezentowanie najciekawszych historii zza oceanu, to tę publikację należy uznać za chybioną.  |  | ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #18: Iron Man: Pięć Koszmarów›
|
Iron Man nie miał w naszym kraju dobrego PR-u. Niewiele razy miał okazję pokazać się solo, częściej stanowił tło do poczynań innych superbohaterów, jak Avengers czy Spider-Man. Jednak po, nad wyraz, udanej wersji kinowej jego przygód z Robertem Downeyem Jrem w roli tytułowej, zapotrzebowanie na Tony′ego Starka i jego metalowy pancerz wzrosło, nie tylko po tamtej stronie Atlantyku. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom, zaserwowano nam wznowienie „Pięciu koszmarów”. Jest to zbiór pierwszych siedmiu odcinków nowej serii wydawniczej Marvela, poświęconej Iron Manowi, która dość jawnie nawiązuje do filmowego odpowiednika. Scenarzysta Matt Fraction nie ukrywa, że tworząc swoją wizję Starka, miał przed oczami postać wykreowaną przez Downeya. I chwała mu za to, ponieważ wydaje mi się, że jego interpretacja ekscentrycznego, zarozumiałego milionera była ciekawsza niż komiksowy sztywniak. Co prawda w „Pięciu koszmarach” Tony stał się bardziej odpowiedzialny niż zwykle, nie tylko wykazuje silną potrzebę charytatywnej pomocy, ale jeszcze piastuje odpowiedzialną funkcję szefa S.H.I.E.L.D. Pozostała mu jednak wrodzona bezczelność. Nieźle sprawdza się również sama, utrzymana w zawrotnym tempie, fabuła. Oto bowiem naprzeciw Tony′ego Starka staje Ezekiel, syn Obadiaha Stane’a, który chce zemścić się na nim za śmierć ojca. Swój plan wprowadza z godnym podziwu rozmachem, niszcząc imperium milionera od środka, a także kopiując jego osiągnięcia. Poza serią zamachów, tworzy Iron Mana wersję 2.0, która jest o wiele potężniejsza od oryginału, realizując senny koszmar Starka o tym, że ktoś kiedyś wykorzysta jego pomysły w mniej szczytnym celu niż obrona ludzkości. Nie jest to może najbardziej wyszukany pomysł, ale liczy się realizacja, a ta jest na najwyższym poziomie. Dzięki temu otrzymujemy komiks wypełniony akcją, w którym znalazło się również miejsce na pokazanie relacji, jakie łączą Starka z jego ukochaną, zaprezentowano oddział filipińskich superbohaterów, a także, z tym że to już nie jest zaleta, pozwolono głównym postaciom dramatu wypowiedzieć kilka pompatycznych kwestii. Osobną kwestią jest postać rysownika Salvadora Larrocki. Choć nie można mu odmówić talentu, własnego stylu i dynamiki, to jednak nie do końca przekonuje mnie jego kreska. Być może winę za to ponosi irytująca kolorystyka wykonana metodą komputerową, przez co całość jest nieznośnie sterylna. Owszem, kadry wybuchów robią dzięki temu wrażenie, ale portretowanie postaci zupełnie to nie służy. Jak już wspomniałem, „Pięć koszmarów” nie jest dziełem wybitnym, ale nie jest z nim też tak źle, ot, przyjemne czytadło, bez ambicji przewracania marvelowskiego porządku świata do góry nogami. Nie powiem, takie również są potrzebne.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #18: Iron Man: Pięć Koszmarów Data wydania: lipiec 2013 Gatunek: superhero Ekstrakt: 70% |