Po serii nowszych i niekoniecznie wybitnych pozycji w dwudziestym tomie Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela nareszcie zagościł klasyk z lat 80. – „Daredevil: Odrodzony”. Co ważne, nic nie stracił ze swojej świeżości i wciąż robi potężne wrażenie.  |  | ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #20: Daredevil: Odrodzony›
|
Choć darzę sympatią oldschoolowe komiksy z lat 60., w których naiwność i niewinność mieszały się z pomysłowością, to jednak najbardziej lubię klimat lat 80. Na arenę wkroczyła wtedy nowa generacja twórców, która potężnie zamieszała w świecie superbohaterów, niejednokrotnie krusząc ich pomnikowe postawy. Jedną z takich pozycji jest właśnie „Daredevil: Odrodzony” autorstwa Franka Millera i Davida Mazzucchelliego. Dzięki świetnemu scenariuszowi Śmiałek z podrzędnego bohatera dwumiesięcznika wdarł się do Marvelowskiej pierwszej ligi. „Odrodzony” to opowieść o jednym z najczarniejszych okresów w życiu Daredevila. Stał się on bowiem marionetką w rękach przebiegłego króla przestępczości Kingpina. Po tym jak Karen Page, dawna dziewczyna Matta Murdocka, sprzedała za działkę heroiny jego tajną tożsamość, nie trzeba było długo czekać, aż wpadnie w niepowołane ręce, a w zasadzie ogromne łapska (dosłownie i w przenośni) – Kingpina, który od lat ma na pieńku z niewidomym superbohaterem. Wiedząc już, kto ukrywa się pod maską śmiertelnego wroga, knuje plan, mający go zniszczyć. Ponieważ wysłanie płatnego mordercy, który zająłby się wszystkim po cichu, wydaje mu się zbyt błahym rozwiązaniem, postanawia najpierw zrujnować życie Murdocka – jego karierę, majątek, relacje z przyjaciółmi i wreszcie zdrowie (psychiczne i fizyczne). Frank Miller nie oszczędza Daredevila, sprowadzając go na samo dno. Robi to przy tym w tak mistrzowski sposób, że całość czyta się z zapartym tchem, nie mogąc się doczekać dna dołu, od którego bohater mógłby się odbić. Może nawet trochę to wszystko jest aż za bardzo dramatyczne, ale wynika to w dużej mierze z tego, że zeszyty składające się na „Odrodzonego” są kontynuacją wątków rozpoczętych nieco wcześniej i nie do końca jesteśmy zżyci ze wszystkimi problemami, które doprowadziły do upadku Matta. Spore uznanie, poza kreacją głównej postaci, należy się również za przedstawienie samego Kingpina, który nareszcie nie jest złośliwym, bogatym osiłkiem, a dyktatorem przestępczego światka, niczym z filmów Francisa Forda Coppoli i Briana De Palmy. To, w jaki sposób manipuluje ludźmi i przekonuje przy użyciu bardzo bezpośrednich metod nieprzekonanych, czyni z niego antybohatera o wiele bardziej niż Galactus przerażającego, bo sugestywnie prawdziwego. Chwaląc Millera, nie należy zapominać także o cudownych, nastrojowych rysunkach Mazzucchelliego. Nie tylko wprowadza on elementy symboliczne, jak kadr stylizowany na „Pietę” Michała Anioła, ale z równą łatwością potrafi ukazać dynamiczne, kolorowe sceny walki, jak i odpychający obraz Murdocka śpiącego w śmieciach czy wyniszczoną narkotykami Page. Jedynym minusem „Odrodzenia” jest zbyt efektowna w porównaniu do pierwszej części komiksu finałowa walka z przeciwieństwem Kapitana Ameryki – Nuke′em. Gubi się tu gdzieś starannie zbudowany przed chwilą ponury nastrój. Być może jednak taki był zamysł twórcy, by w ten sposób przypieczętować tytułowe „odrodzenie"? Co tu dużo mówić, „Daredevil: Odrodzenie” to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika komiksu, nie tylko dla tych, którzy lubią opowieści o gościach w trykotach. W końcu, w jak wielu mainstreamowych opowieściach mamy do czynienia z bohaterką, która wyjechała do Hollywood robić karierę gwiazdy dużego ekranu, a skończyła jako uzależniona od dragów aktorka porno? Widać, że Franka Millera zawsze ciągnęło do estetyki noir, co ostatecznie zaowocowało kilka lat później autorską serią „Sin City”.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #20: Daredevil: Odrodzony Data wydania: sierpień 2013 Cena: 39,99 Gatunek: przygodowy, superhero Ekstrakt: 90% |