powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CXLII)
grudzień 2014

Ten dziwny wiek XIX: Czekając nieoczekiwanego
Powstanie listopadowe doczekało się bardzo wielu określeń. Niektórzy nazywali je „rewolucją w nierewolucyjnej sytuacji”, inni mówili o jego nieuchronnej konieczności, ale dla wszystkich stanowiło ono wydarzenie o europejskim znaczeniu.
Piotr Wysocki, jeden z czołowych spiskowców i nauczyciel w Szkole Podchorążych
Piotr Wysocki, jeden z czołowych spiskowców i nauczyciel w Szkole Podchorążych
Czy jednak powstanie listopadowe było wydarzeniem nieoczekiwanym? By odpowiedzieć na to pytanie, musimy cofnąć się o kilka lat wstecz i przyjrzeć się sytuacji Królestwa Polskiego w latach 20. XIX wieku. To właśnie w tej dekadzie polskie nadzieje na poprawę pozycji Królestwa zaczęły stopniowo ulegać rosnącemu rozczarowaniu polityką Aleksandra I. Co prawda część obietnic złożonych przez cara na Kongresie Wiedeńskim została wypełniona, a Polska otrzymała swoją Konstytucję, była ona jednak notorycznie łamana (chociażby przez uczynienie carskiego brata, Wielkiego Księcia Konstantego, nieformalnym namiestnikiem Królestwa) lub niedotrzymywana. Prawdziwą solą w oku wielu patriotów było ciągłe odkładanie w czasie rozwiązania sprawy guberni zachodnich, czyli prowincji litewskich i białoruskich, które (zgodnie z ustaleniami Kongresu) nie weszły w skład Królestwa. Jednocześnie jednak Aleksander, jeszcze w 1815 pozujący na liberała, obiecał swoim polskim poddanym rychłe rozszerzenie ich państwa o te właśnie prowincje.
Z czasem jednak stało się jasne, że nadzieje na terytorialne rozszerzenie Królestwa są płonne. Starzejący się samodzierżca przestał być liberałem i porzucił ostatecznie pomysły na konstytucyjną ewolucję Rosji; co więcej, zaczął dostrzegać, że większa Polska musiałaby jednoznacznie oznaczać osłabienie samego Cesarstwa. Niespodziewana śmierć Aleksandra w 1825 położyła kres wszelkim marzeniom, a wstąpienie na tron przez Mikołaja (nie zaś, jak sugerowałoby starszeństwo, przez Konstantego) drastycznie zmieniło rosyjską politykę względem Polski. Kurs uległ zaostrzeniu, szczególnie po odkryciu powiązań dekabrystów z polskimi spiskowcami.
Julian Ursyn Niemcewicz, „stary mantyka”
Julian Ursyn Niemcewicz, „stary mantyka”
Spiski i tajne stowarzyszenia lat 20. (Wolnomularstwo Narodowe, Towarzystwo Patriotyczne, Filomaci, Związek Wolnych Polaków, wreszcie Sprzysiężenie Wysockiego) nie były dla władzy rosyjskiej (z Nowosilcowem i Konstantym na czele) ani też dla głównych graczy polskiej polityki niczym nowym. Nowa natomiast okazała się gotowość do czynu prezentowana przez wojskowych spiskowców, którzy już w 1829 roku byli gotowi na zamach na Mikołaja podczas jego koronacji na króla Polski w Warszawie (epizod tak barwnie przedstawiony przez Słowackiego w „Kordianie”, choć znacząco odbiegający od faktycznych planów). Wtedy właśnie relacje między podchorążymi a „starszymi w narodzie” (głównie liberalnymi posłami) silnie wpłynęły na decyzję o zamachu. Przyszli „rewolucjoniści” ugięli się pod naporem opinii elementów antyrewolucyjnych.
Jak pisał sam Piotr Wysocki tuż po wybuchu powstania listopadowego, podchorążowie utrzymywali bliski kontakt z wieloma „starszymi w narodzie” przez część 1829 i większość 1830 roku. Wśród nich znaleźli się Joachim Lelewel, Julian Ursyn Niemcewicz oraz, nieco mniej oficjalnie, przyszli liderzy samego powstania: książę Adam Jerzy Czartoryski i Generał Józef Chłopicki. Znajomości te, niekiedy oficjalne, niekiedy opierające się jedynie na wierze spiskowców w dobrą wolę i moralne wsparcie tych czołowych ludzi polskiej polityki i kultury, stanowiły silny czynnik motywujący. Nawet jeśli to właśnie „starsi” odradzali jakiekolwiek działania, w wyobrażeniu podchorążych nie mogli oni uniknąć odpowiedzialności za rewolucję, kiedy ta już wybuchnie.
Książę Adam Jerzy Czartoryski, były Minister Edukacji i przyszły Prezydent Rządu Narodowego
Książę Adam Jerzy Czartoryski, były Minister Edukacji i przyszły Prezydent Rządu Narodowego
O zachowawczym stosunku polskich polityków wobec szans na wybuch powstania świadczą słowa Lelewela starającego się zbyć spiskowców ogólnikami o poparciu narodu, lecz unikającego za wszelką cenę przedstawienia swojego własnego stanowiska w tej sprawie. Na nawoływania do przewodnictwa odpowiedział tylko, że „Naród podziela uczucia wojska. Tym samym duchem, co i wy, tchną wszyscy dobrzy Polacy”.
Sprzysiężenie w październiku i listopadzie 1830 roku stało się obiektem zainteresowania tajnej policji i kolejne aresztowania zaczęły grozić rozpadem całego związku. Mimo postępów w śledztwie, wciąż mało kto wierzył w możliwości zbrojnego powstania. Jak to ujął jeden z członków sztabu Wielkiego Księcia Konstantego, Polacy „chcą niepodległości i dlatego właśnie teraz by powstania nie chcieli; wariatami nie są”. Sam Konstanty nie wierzył w jakąkolwiek możliwość zamachu, żyjąc w przekonaniu (co sam wielokrotnie później podkreślał), że przez te wszystkie lata zarządu nad Królestwem sam stał się bardziej Polakiem niż Rosjaninem. Jeśli zaś chodzi o generała Chłopickiego, jedną z postaci, w której pokładano największe nadzieje, był on zdecydowanie przeciwny jakiemukolwiek powstaniu, nazywając je niewczesnym. Jak ujął to Władysław Zamoyski, siostrzeniec księcia Adama Czartoryskiego, „ten Chłopicki w razie powstania przez ślepą ufność, jaką naród w nim pokłada, stanie się narodową klęską”.
Wielki Książę Konstanty, niedoszły Car Rosji i starszy brat Mikołaja I
Wielki Książę Konstanty, niedoszły Car Rosji i starszy brat Mikołaja I
Czy zatem w Warszawie w listopadzie 1830 roku oczekiwano powstania? I tak, i nie. Niemcewiczowi w głowie nie chciało się zmieścić, że grupa „niedojrzałych studentów i podoficerów utworzyło szalony prawdziwie spisek, zgładzić, albo przynajmniej schwytać W[ielkiego] Księcia”. Choć wszystko wskazywało na rychły wybuch, stary poeta nie chciał do końca w to uwierzyć. Jak na ironię, kilka miesięcy później sam Niemcewicz uda się do Londynu jako polski wysłannik i reprezentant powstania, które przed wybuchem określał „głupstwem kilkunastu półgłówków”.
Zamojski i Czartoryski spoglądali na sprawy nieco inaczej: ten pierwszy, służąc w sztabie Wielkiego Księcia, ze smutkiem obserwował rozwój wypadków, szczególnie niegasnącą nadzieję spiskowców w udział i pomoc Chłopickiego. Jak sam pisał, „żołnierz z niego był dobry, ale się na przewodnika losów narodu nie nadawał”. Tymczasem książę Czartoryski, druga z kluczowych postaci, także nie robił nic w kierunku powstrzymania spisku, jednak wszystko wskazywało na to, że w przeciwieństwie do przyszłego dyktatora, powstanie będzie mogło liczyć na jego ofiarność i wsparcie.
Nawet jeśli wybuch powstania nocą z 29 na 30 listopada okazał się dla wielu zaskoczeniem, to jednak liczne przesłanki wskazywały na tę możliwość. Być może właśnie dlatego tej samej nocy Rada Administracyjna Królestwa Polskiego zdołała się zebrać i podjąć próbę (nieudaną) wpłynięcia na bieg wydarzeń.
powrót; do indeksunastwpna strona

159
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.