„Igrzyska śmierci. Kosogłos. Część 1” noszą znamiona typowego wstępu do wielkiego finału: tymczasowo powściągają wybuchowe tendencje, jednocześnie mocno zaostrzając apetyt na więcej.  |  | ‹Igrzyska Śmierci: Kosogłos. Część 1›
|
Dotychczas ekranizacje cyklu powieściowego Suzanne Collins doskonale sprawdzały się jako studium systemowej dyktatury zaprzęgniętej w środki masowego przekazu. „Kosogłos” nie wychodzi poza obręb tych zagadnień. Podczas gdy poprzednie części stanowiły przede wszystkim pełne akcji widowisko – a dopiero później inteligentną antyutopijną panoramę przyszłości – w przypadku premierowego filmu akcentacja jest zgoła odwrotna. Pod względem dramaturgicznym „Kosogłos. Część 1” nosi znamiona typowego wstępu do wielkiego finału: tymczasowo powściąga wybuchowe tendencje, jednocześnie mocno zaostrzając apetyt na więcej. Niestety, testuje przy tym odporność widzów na wtórność treści oraz powiela słabostki z poprzednich odsłon. W „Kosogłosie” mass media i polityka wciąż mają się ku sobie. Społeczeństwo nadal stanowi ulubioną zabawkę w rękach sprawujących władzę mistrzów manipulacji. Tym razem jednak bardziej lub mniej subtelną retoryką soft power posługuje się także druga strona konfliktu. Można zatem powiedzieć, że rebelianci z ocalałego Dystryktu Trzynastego, pojedynkując się z Kapitolem, grają według reguł ustalonych przez ciemiężcę. Znamy te zasady z poprzednich części: to dyktat propagandy i medialnego spektaklu. W przytłaczającej większości premierowa fabuła kojarzy się zresztą z jakimś pijarowskim vademecum, oczywiście pisanym atrakcyjnym językiem filmowego popu. Kreacja wizerunku, reżyseria publicznych wystąpień, gra społecznych interesów, próba podtrzymania narracji politycznej i umiejętne kierowanie gniewu uciskanych mas – wszystko obraca się wokół osoby głównej bohaterki, której ekranowa charyzma ma wzniecić rewolucję klas. Opłacalność walki sztabów medialnych z przeciwnych stron barykady mimo wszystko może okazać się dyskusyjna. Znamy przecież naukę płynącą z poprzednich filmów. Jest nią pochwała improwizatorskiego nerwu ujawnionego przez Katniss. Dziewczyna potrafiła skruszyć zasady ustalane przez stojącego na czele władzy prezydenta Snowa (Donald Sutherland), a tym samym – sprzeciwić mu się. Nietrudno przewidzieć, że poprawna strategia obrana przed przywódców rebeliantów prędzej czy później ujawni swoją słabość. Co ciekawe, podobny mechanizm działa w przypadku samego filmu. Twórcy pozostają w niewoli własnych przyzwyczajeń: wzorując się na pierwszoosobowej narracji z książkowego oryginału, nie potrafią oderwać oczu od swojej bohaterki. Skutkiem tego rebelianci z dalszych planów przypominają tekturowych statystów rodem ze sklepowej wystawki. Nie sposób na przykład uwierzyć w bezwarunkowe poświęcenie anonimowych walczących, którzy nieuzbrojeni, bez żadnej osłony, z niemal gołymi piersiami wystawiają się na ogień przeciwnika i zbiorowo giną. Ich śmierć służy jedynie umieszczeniu ładunków wybuchowych w obozie przeciwnika, a w dalszej perspektywie – uwolnieniu zaledwie kilku Trybutów. Doprawdy, dziwny rachunek zysków i strat. Czy nie ma innych sposobów walki, niż ten z ludzkim mięsem armatnim w roli głównej? Rozczula także postawa wiecznie obolałego, ślepo podążającego (metaforycznie i dosłownie) za Katniss Gale’a (Liam Hemsworth). Nieodwzajemniana młodzieńcza miłość potrafi zapewne przygnębić – lecz cierpienia za miliony, rysujące się na obliczu chłopaka, każą zastanowić się, czy przypadkiem w ogniu walki nie trafiła go jakaś zbłąkana kula. Być może należałoby zmilczeć infantylność miłosnego wątku, tak błahego wobec opowiadanych wydarzeń. Młodzieżowy romans to wszak specyficzna konwencja, w której logika nie musi być ważniejsza od emocji. Z drugiej strony, gdy aktorskiego autentyzmu brak – wówczas w emocje nie sposób uwierzyć. Przy okazji pierwszych dwóch części trylogii pojawiały się uzasadnione porównania do „Battle Royale”, bezlitosnej filmowej jatki rodem z Japonii. Wówczas argumentem przeciw taniemu widowisku okazywały się subtelnie ujawniane intelektualne ambicje twórców. Przed finałem serii wypada zatęsknić za takim zestawieniem – za buntowniczą energią i drapieżną oryginalnością poprzednich części.
Tytuł: Igrzyska Śmierci: Kosogłos. Część 1 Tytuł oryginalny: The Hunger Games: Mockingjay – Part 1 Data premiery: 21 listopada 2014 Rok produkcji: 2014 Kraj produkcji: USA Gatunek: akcja, dramat, przygodowy, SF Ekstrakt: 50% |