Pomysł na „Fatale” miał scenarzysta Ed Brubaker średnio oryginalny. Podobne motywy niejeden już raz pojawiały się w literaturze grozy, nawet tej sprzed ponad stu lat. Komiks ratuje więc przede wszystkim formuła czarnego kryminału, psuje natomiast przewidywalny do bólu wątek melodramatyczny. Efekt: przeczytać można, ale na zachwyty trudno liczyć.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Amerykański scenarzysta Ed Brubaker (rocznik 1966) zdobywał doświadczenie, zajmując się przede wszystkim tworzeniem historii o superbohaterach. Spod jego ręki wyszły między innymi opowieści o Kapitanie Ameryka, Catwoman, X-Menach i Daredevilu; dekadę temu został również zatrudniony do napisania paru odcinków Batmana, czego skutkiem okazały się całkiem zresztą udane „Z drewna zrobiony” (2003) oraz „Człowiek, który się śmieje” (2005). Parokrotnie ilustratorem jego fabuł był brytyjski rysownik Sean Phillips (starszy od niego o trzy lata). Wspólnie pracowali chociażby przy dwóch miniseriach z cyklu „Criminal” (2006-2007). Gdy więc przed ponad trzema laty przystępowali do tworzenia nowego cyklu komiksowego – „Fatale” – byli już całkiem zgranym duetem. Nic więc dziwnego, że w ekspresowym tempie opublikowali szesnaście zeszytów, które złożyły się – jak do tej pory – na pięć zbiorczych albumów. Pierwszy z nich, „Śmierć podąża za mną” (obejmujący części wydawane oryginalnie pomiędzy styczniem a majem 2012 roku), ukazał się właśnie – nakładem Mucha Comics – w Polsce. Brubaker umieścił akcję na dwóch płaszczyznach czasowych, a połączył je postacią Josephine – kobiety tak samo pięknej i urzekającej w połowie lat 50. ubiegłego wieku, jak i w czasach nam współczesnych. Jak to możliwe? Zwyczajnie. „Fatale” jest bowiem przede wszystkim opowieścią grozy, a główna bohaterka… nie, tego zdradzić nie możemy! Choćby dlatego, że wprost nie mówi o tym nawet sam autor. Inna sprawa, że sugestii co do jej fantastycznego pochodzenia jest tyle, iż Brubaker naprawdę musiałby się nieźle napocić i dokonać prawdziwej scenariuszowej ekwilibrystyki, aby w kolejnych tomach czymś w tej materii czytelnika zaskoczyć. Historię Josephine poznajemy w formie retrospekcji – w miarę jak odkrywa ją niejaki Nicolas Lash, który zresztą poznaje kobietę na cmentarzu podczas pogrzebu pisarza Dominica Rainesa, twórcy szmirowatych bestsellerów. Lash jest synem przyjaciela Rainesa; jego ojciec – jako fotoreporter – przed laty pracował z Dominikiem w jednej z ukazujących się w San Francisco gazet. Jako że były dziennikarz nie pozostawił potomków, a najbliższy mu przez lata człowiek, czyli Johnny Lash, od dekady siedzi zamknięty w szpitalu psychiatrycznym, to Nicholas ma teraz opiekować się jego majątkiem. W starym domu należącym przed śmiercią do Rainesa Lash junior odnajduje maszynopis nigdy niepublikowanego tekstu prozaika; nosi on intrygujący tytuł „Przegrana strona wieczności”. Najbardziej zaskakuje go data widniejąca na stronie tytułowej tekstu: „1957”. Oznacza bowiem, że powieść – jeśli to rzeczywiście jest beletrystyka – powstała trzy lata przed wydaniem debiutanckiej książki Dominica. Dlaczego więc do tej pory nie ujrzała ona światła dziennego? Jaką kryje w sobie tajemnicę? Choć Nicholas jest tego niezwykle ciekawy, lekturę maszynopisu musi odłożyć na później, ponieważ pod posiadłość Rainesa podjeżdża samochód, z którego wysiadają nieznani mu, uzbrojeni ludzie. Przed pewną śmiercią z ich rąk ratuje go pojawiająca się znienacka Josephine. Niestety, w czasie ucieczki samochodem mają wypadek, z którego ona wychodzi bez szwanku; Nicholas natomiast ląduje w szpitalu, gdzie lekarze amputują mu zmiażdżoną nogę. Kiedy odzyskuje przytomność, dowiaduje się, że to właśnie piękna nieznajoma wyciągnęła go z płonącego wozu, nie omieszkując przed oddaleniem się w nieznanym kierunku, wcisnąć mu do ręki nieznanego światu tekstu Dominica Rainesa. Czytając zapiski przyjaciela swego ojca, Nicholas przenosi się kilkadziesiąt lat wstecz – do San Francisco lat 50. I poznaje historię, która – zgodnie z zamierzeniami scenarzysty – powinna mrozić krew w żyłach. Co bowiem w niej się znalazło? Całkiem sporo! Wątek skorumpowanych gliniarzy, Waltera Bookera i jego partnera, Lanniego Daltona, którzy podejrzewani są o konszachty z gangsterem „Maydayem” Luccarellim. Postać demonicznego Bishopa, o którym nie można napisać nic więcej, nie chcąc popsuć czytelnikom przyjemności z lektury „Fatale”. Jest też pierwiastek romantyczny, a precyzyjniej mówiąc – melodramatyczny, w którym pierwsze skrzypce grają idealistyczny dziennikarz Hank i… grająca na co najmniej dwa fronty Josephine. Dramatyzmu całej sytuacji dodaje fakt, że Hank angażuje się w romans, mając żonę w zaawansowanej ciąży. Brubaker stara się wszystkie te motywy jakoś powiązać w całość, co robi przyzwoicie, choć nie na tyle rewelacyjnie, by czytać komiks z zapartym tchem i z niecierpliwością przewracać kolejne strony. Fabuła jest nazbyt przewidywalna, a wątek tajemniczej sekty na tyle oklepany, że momentami można odnieść wrażenie, iż posłużył autorowi jedynie po to, aby podnieść poziom makabry. „Fatale” ma też jednak plusy. Całkiem zgrabnie wychodzi Brubakerowi wpisanie elementów horroru w wątek kryminalny. Unosi się nad komiksem klimat amerykańskich filmów Romana Polańskiego: z jednej strony „Chinatown”, z drugiej – „Dziecka Rosemary” (choć bez konkretnych zapożyczeń fabularnych). Trzeba też oddać, że scenarzysta potrafi od czasu do czasu zaserwować mocny zwrot akcji; w finale stawia też kilka istotnych znaków zapytania, które sprawiają, że nawet nie zachwyciwszy się pierwszą odsłoną dzieła, czytelnik zapewne sięgnie po kolejną. A o to przecież w tym interesie chodzi. Parę słów należy się jeszcze Seanowi Phillipsowi, który swoimi rysunkami świetnie wkomponował się w stylistykę czarnego kryminału, radząc sobie nie gorzej niż Zbigniew Kasprzak w pokrewnym tematycznie, choć nie tak przerażającym, „Halloween Blues” (2003-2009). Rysownikowi udało się przede wszystkim doskonale oddać realia Stanów Zjednoczonych sprzed ponad półwiecza – stroje bohaterów, samochody, wygląd ulic, wystrój wnętrz. W smakowaniu się nimi nie przeszkadza nawet fakt, że – jak na historię „noir” przystało – większość kadrów tonie w mrokach i półcieniach. Taki wszak urok podobnych opowieści.
Tytuł: Fatale #1: Śmierć podąża za mną Data wydania: październik 2014 ISBN: 978-83-61319-48-1 Cena: 49,00 Gatunek: kryminał Ekstrakt: 70% |