Nie tak dawno ukazała się płyta „The Stratomusica Suite”, której autorami byli dwaj cenieni twórcy muzyki elektronicznej Józef Skrzek i Przemysław Rudź. Ten pierwszy to już uznany mistrz, jedna z legend polskiego rocka, drugi – choć mniej znany, ma już całkiem pokaźny dorobek. Dzisiaj przyglądamy się ich najnowszym solowym albumom, mimo że w przypadku lidera SBB zawiera on nagrania sprzed ponad trzydziestu lat.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wehikuł czasu mistrza Józefa Przepastne archiwa Józefa Skrzeka kryją zapewne jeszcze wiele skarbów. Artysta, znany z ogromnej pracowitości, sukcesywnie dzieli się nimi ze swoimi fanami. Już jakiś czas temu uruchomił sklepik na platformie Bandcamp i to właśnie tam po raz pierwszy zaprezentował (w lutym 2013 roku) „Moją muzykę” – materiał, który w ubiegłym miesiącu ukazał się również, za pośrednictwem wytwórni Viator Records, na płycie kompaktowej. Na krążku znalazły się solowe produkcje muzyka, choć spora część z nich zarejestrowana została w latach 1978-1980 podczas koncertów… SBB. Ale to nie powinno dziwić, ponieważ występując z rodzimą formacją, Skrzek często pozwalał sobie na syntezatorowe improwizacje, czego dowodem chociażby koncert w Buchholz. Całość spinają jednak klamrą kompozycje, które powstały na potrzeby telewizji, a mówiąc konkretniej – niezwykle popularnego na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku programu „Studio 2”. Krótkie, brzmiące jak fanfary „Otwarcie” (sierpień 1981) przypomina miniatury, które artysta nagrał na potrzeby ścieżki dźwiękowej do filmu Piotr Szulkina „Wojna światów – następne stulecie”. W dalszej części mamy do czynienia z bardzo różnymi w klimacie pejzażami. „Delta” to prawdziwie kosmiczna, choć mocno klasycyzująca, wyprawa w dalekie przestrzenie; „Przystań” działa z kolei niezwykle kojąco, w przeciwieństwie do zwiewnej i tanecznej „Ucieczki”, w której usłyszeć można również bębniącego Jerzego Piotrowskiego. „Góra” to nic innego jak „(Żywiec) Mountain Melody”, czyli fragment doskonale znanej fanom SBB suity „Going Away”, tym razem w zdecydowanie dłużej, bo ponad dziesięciominutowej wersji. Dzięki temu Skrzek ma czas, by raczyć słuchaczy przeróżnymi motywami. W adekwatnie do tytułu stonowanym „Spokoju” dominują brzmienia smyczków, a w króciutkiej, majestatycznej „Wieży” – organów (choć to jednak Polymoog). „Wieża” to zaledwie szkic, ale na tyle obiecujący, że można żałować, iż nie znalazł odpowiedniego rozwinięcia. Tytułową „Moją muzykę” artysta nagrał dla „Studia 2” 12 kwietnia 1980 roku. Jest to w zasadzie niemal półgodzinna improwizacja, w której pan Józef prezentuje pełnię swoich ówczesnych możliwości sprzętowych, dorzucając do wcześniej już słyszanych instrumentów fortepian elektryczny. W warstwie muzycznej trudno oczekiwać cudów, to raczej rzecz dla najbardziej zagorzałych fanów. Skądinąd jednak wiemy, że ich nie brakuje, więc o sprzedaż albumu autor martwić się raczej nie musi.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Hołd dla czasów minionych Elblążanin, choć od wielu już lat zawodowo związany z Gdańskiem, Przemysław Rudź należy do artystów wyjątkowo płodnych. „Back to the Labyrinth” to – po nagranej w duecie z Józefem Skrzekiem „ The Stratomusica Suite” oraz dzielonym z Krzysztofem Dudą i Robertem Kanaanem „Hołdzie” (dla Czesława Niemena) – jego trzecia wydana w tym roku płyta. Tytuł jest nieprzypadkowy, albowiem Rudź postanowił tym krążkiem spłacić dług, jaki zaciągnął wobec kapeli Labirynt, w której przed laty stawiał pierwsze muzyczne kroki. Zespół działał w Elblągu w latach 1993-1996, nie pozostawił po sobie żadnego profesjonalnego wydawnictwa. Prawdopodobnie wielu fanów rocka progresywnego nigdy by o nim nie usłyszało, gdyby nie najnowszy album cenionego klawiszowca. Spośród sześciu zawartych na nim kompozycji, dwie zostały zaczerpnięte właśnie z repertuaru Labiryntu. Pan Przemysław poddał je daleko idącym przeróbkom, aby zbliżyć stylistycznie do muzyki, jakiej obecnie pozostaje wierny, a więc rocka elektronicznego spod znaku Tangerine Dream i Klausa Schulzego. W miarę możliwości starał się jednak pozostawić ich progresywny charakter. Stąd ten marszowy rytm w „Grand Parade of Narcissistic Wiseacres”, który z miejsca przywodzi na myśl legendarne „Fanfare for the Common Man” tria Emerson, Lake & Palmer. Stąd również typowo rockowe pasaże w numerze tytułowym, w którym dodatkowo usłyszeć możemy „obsługiwane” odpowiednio przez Dominika Chmurskiego i Jarosława Figurę skrzypce elektryczne oraz gitarę. Oba instrumenty idealnie wplecione są w rozbudowaną syntezatorową narrację, stanowiąc nie tylko aranżacyjny smaczek, ale integralną część kompozycji. A co poza tym? „Family Row at Mr. & Mrs. Quark’s House” jest zaskakująco mrocznym przykładem fascynacji Rudzia dokonaniami Edgara Froesego z pierwszej połowy lat 70. XX wieku (gdyby znalazł się na płytach „Zeit”, „Atem” lub „Phaedra”, na pewno nie pobrzmiewałby tam fałszywym tonem). „Curiosity Seeker” brzmi – dla odmiany – dużo lżej, transowo, momentami niemal tanecznie, trafiają się w nim także zagrywki synthpopowe. „It Was a Wrong Pill, Honey!” to z kolei miniatura znaczona fortepianowymi wariacjami w mocno jazzowym stylu, natomiast zamykający krążek „atmosferyczny” „Asymptotic Approach to Full Understanding” raz jeszcze przenosi nas w krąg wykonawców tak zwanej „szkoły berlińskiej” i udowadnia, że polski kompozytor nie musi czuć wobec największych nawet mistrzów rocka elektronicznego żadnych kompleksów.
Tytuł: Moja muzyka Data wydania: październik 2014 Nośnik: CD Czas trwania: 51:12 Gatunek: elektronika, rock Utwory CD1 1) Otwarcie: 01:16 2) Delta: 03:45 3) Przystań: 02:00 4) Ucieczka: 02:28 5) Góra: 10:10 6) Spokój: 03:39 7) Wieża: 01:17 8) Moja muzyka: 27:13 Ekstrakt: 70%
Tytuł: Back to the Labyrinth Data wydania: 15 października 2014 Nośnik: CD Czas trwania: 58:36 Gatunek: elektronika, rock Utwory CD1 1) Grand Parade of Narcissistic Wiseacres: 05:36 2) Family Row at Mr. & Mrs. Quark’s House: 11:14 3) Curiosity Seeker: 07:53 4) Back to the Labyrinth: 22:32 5) It Was a Wrong Pill, Honey!: 01:44 6) Asymptotic Approach to Full Understanding: 09:36 Ekstrakt: 70% |