powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CXLIII)
styczeń-luty 2015

Ziszcza się zły sen…
Luc Brunschwig, Roberto Ricci ‹Urban #3: Niech się stanie światłość›
Trzeba przyznać, że francuski scenarzysta Luc Brunschwig charakteryzuje się wielką cierpliwością. Akcję swego komiksu posuwa do przodu tak wolno, że trzeba wykazać się dużym samozaparciem, aby – choćby z udawanym – zainteresowaniem ją śledzić. Mimo to trzeci tom serii „Urban” – zatytułowany „Niech się stanie światłość” – prezentuje się lepiej niż jej druga odsłona. Ale do poziomu zadowalającego wciąż jest jeszcze daleko.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Urban #3: Niech się stanie światłość›
‹Urban #3: Niech się stanie światłość›
Otwierające fantastycznonaukowy cykl Francuza Luca Brunschwiga (scenariusz) i Włocha Roberto Ricciego (rysunki) „Reguły gry” rodziły nadzieje na całkiem przyzwoitą futurystyczną opowieść z wątkiem kryminalnym; druga jego odsłona – „Idący na śmierć” – ich pozbawiała. Trzecia – dla odmiany – je przywraca, choć o pełnym zadowoleniu na pewno nie można jeszcze mówić. W każdym razie najważniejsze, że w końcu zaczyna się coś dziać – głównie dlatego, że kolejni wprowadzani do fabuły bohaterowie mają konkretną rolę do odegrania. Niestety, z wyjątkiem tego, który już w tomie poprzednim zdawał się mieć największy potencjał, czyli przybyłego do Monplaisir z jednego z księżyców Ganimedesa porucznika śledczego Gunnara Carla Christiansena, pragnącego wyjaśnić zagadkę zabójstwa swego bezpośredniego podwładnego, detektywa Ala Bangego. W ogóle wątek ten, nie wiedzieć czemu, zostaje w „Niech się stanie światłość” zepchnięty na margines. Najwięcej uwagi Brunschwig poświęca bowiem przyczynom i konsekwencjom śmierci Nielsa Coltona.
Niels, kilkuletni chłopiec, który padł ofiarą zamachowca Antiochusa Ebrahimiego, zaistniał już pod koniec tomu pierwszego; w drugim wyrósł natomiast na bohatera pierwszoplanowego, by w dramatycznym finale ponieść śmierć. Czy była ona skutkiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności – pragnie dowiedzieć się Zachary Buzz, świeżo upieczony Urban Interceptor, którego – zakończony niepowodzeniem – pojedynek z Ebrahimim mogli śledzić na wszechobecnych ekranach wszyscy mieszkańcy i turyści odwiedzający Monplaisir. Ku swemu zdziwieniu, Zach trafia na mur milczenia, jakby ktoś – zapewne z elit władzy w mieście – pragnął ukryć prawdę. Wydaje się to o tyle łatwiejsze, że niemal w tym samym czasie, gdy ginie młody Colton, ma miejsce zamach terrorystyczny. W centrali kierującej tym gigantycznym parkiem rozrywki, jakim jest Monplaisir, następuje potężne przepięcie, które prowadzi do eksplozji i powoduje ofiary w ludziach. Przerwa w dostawie prądu paraliżuje miasto; z ekranów znikają również Springy Fool i jego „towarzyszka” A.L.I.C.E., czyli system informatyczny kontrolujący całą metropolię.
Zamachowcy zadali sobie wiele trudu, co świadczy o tym, że ataku nie mogli przeprowadzić turyści, którzy przybywają do Monplaisir na krótko, jedynie po to, żeby się zabawić. Nie mieliby czasu, aby poznać najgłębiej skrywane tajemnice miasta, a następnie wykorzystać je przeciwko jego właścicielom. Podejrzenia padają więc na stałych mieszkańców, wśród których dominują dwie grupy: prostytutki i tak zwani „pechowcy”. Jednego z nich poznaliśmy już w poprzednim tomie – to stary kloszard Olif, który przez jakiś czas służył nawet opieką Nielsowi. Jak widać, wiele nitek prowadzi w tym samym kierunku; Brunschwig sugeruje więc – i tak podpowiadałaby logika scenariusza – że wszystkie porozrzucane dotychczas na prawo i lewo wątki są ze sobą w jakiś sposób powiązane. Problem jednak w tym, że mimo dotarcia do trzeciej odsłony historii, można odnieść wrażenie, że wciąż jeszcze jesteśmy na etapie… zawiązywania akcji. Jeśli tak, to aż strach zapytać autora, ile tomów ma liczyć całość? I czy w kolejnych ma zamiar nadal w tak samo ślimaczym tempie odkrywać następne tajemnice?
Pomimo pewnych mankamentów, „Niech się stanie światłość” i tak wypada lepiej niż tom poprzedni. A to dzięki dwóm nowym motywom: pojawiającego się w retrospekcji zalążka opowieści o tym, jak przed laty powstało Monplaisir (jeśli Brunschwig zdecyduje się kontynuować go w przyszłości, powinien on wydatnie podbić jakość serii), oraz – naprawdę nieźle przedstawionego z dramaturgicznego punktu widzenia (wzorowanego zapewne na gwiezdnowojennym wątku „rozkazu 66”) – buntu robotów. Po czwarty album cyklu będzie warto sięgnąć chociażby po to, aby dowiedzieć się, jakie były konsekwencje tej rewolty. W warstwie graficznej Roberto Ricci nie dodaje nic nowego. Zresztą nie musi – jego wizja totalnie stechnicyzowanej i odhumanizowanej przyszłości jest wystarczająco ponura, by wzbudzić zainteresowanie czytelnika. Autor rysunków skupia się więc głównie na doprecyzowaniu detali, nie stroniąc od naprzemiennego sięgania po elementy makabry i karykatury. Bo takie też jest całe Monplaisir – wzbudzające przerażenie i rechot. Czyli jak nasz świat.



Tytuł: Urban #3: Niech się stanie światłość
Scenariusz: Luc Brunschwig
Data wydania: 2 grudnia 2014
Rysunki: Roberto Ricci
Wydawca: Taurus Media
Cykl: Urban
ISBN: 978-83-64360-36-7
Cena: 38,00
Gatunek: SF
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

168
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.