 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
40. Tylko kochankowie przeżyją(2013, reż. Jim Jarmusch) Jarmusch wampiryczną opowieść podszywa delikatnym humorem. Nie tyle pokpiwa z długowieczności, co wpuszcza nieco świeżego powietrza w rzeczywistość gęstą od ciężkiej i sennej egzystencji. W znakomicie ważonych i wysmakowanych kadrach spogląda na panoszącą się wszędzie melancholię, jak wirus raz po raz zarażający głównych bohaterów. Ci, noszący na barkach bagaż doświadczeń kilkunastu wieków, coraz gorzej znoszą jego ciężar. Od natłoku wspomnień gubią się w teraźniejszości. Adam i Eva żyją bowiem przeszłością, mając do dyspozycji wieczność, patrzą wciąż za siebie. Nawet jeśli w „Tylko kochankowie przeżyją” ekranowe snucie się z kąta w kąt wydaje się prowadzić do ponurej konstatacji, poczuciu przygnębienia nie udaje się zdominować w pełni optyki obrazu. Adam z Evą świadkując zmianom, upadkom ludzkości i jej podnoszenia się z kolan, wybierają z niej to co najcenniejsze. Otaczając się sztuką, koją zmysły. Poddając się muzyce i tańcząc do jej narkotyczno-leczniczego rytmu, nabierają chęć na przeżycie do następnej nocy. Kto bowiem powiedział, że życie wieczne nie może być piękne?  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
39. Bardzo poszukiwany człowiek(2014, reż. Anton Corbijn) Film stoi wspaniałą rolą Hoffmana – zmęczonego i bezwzględnego agenta, który poruszy niebo i ziemię, by uniknąć większego zła. Bachmann działa na granicy prawa – i poza nią, nie cofając się przed okrucieństwem i manipulacją. Tę kreację ogląda się inaczej, gdy zna się pozaekranowy finał przegranej walki jednego z najlepszych współczesnych aktorów, zwłaszcza że dał on Güntherowi Bachmannowi nie tylko twarz, ale i podatną na nałogi psychikę. Chociaż to tylko tanie psychologizowanie, trudno opędzić się od takich skojarzeń. „Bardzo poszukiwany człowiek” skłania do dyskusji, poruszając ważną tematykę nie tyle samych praw człowieka, co konfliktów, wynikających ze zderzenia jednych praw z innymi. Szacunek dla innych kultur, demokracja, prawo do prywatności i zakaz nielegalnego zatrzymywania, prawo do życia – te wszystkie wartości w tyglu, podgrzewanym przez zagrożenie kolejnym zamachem, tworzą chaos i zmuszają do podejmowania trudnych decyzji. Decyzji, w których nie ma dobrych wyborów.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
38. Wielka Szóstka(2014, reż. Don Hall, Chris Williams) Znakomita animacja przygodowa, z sympatycznymi postaciami oraz zapierającą dech w piersiach scenografią amerykańsko-japońskiej metropolii przyszłości. Głównym bohaterem jest nastoletni cybernetyk, walczący z tajemniczą postacią w masce rodem z japońskiego teatru. Młodemu wynalazcy pomaga grupka studentów o barwnych i kontrastujących osobowościach, oraz biały, nadmuchiwany robot medyczny. Film dostarcza odpowiednio wyważoną dawkę wzruszeń i humoru, piękne sceny podniebnych lotów, kapitalną postać Baymaxa, a także pochwałę zarówno przyjaźni jak i miłości rodzinnej.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
37. Ocalony(2013, reż. Peter Berg) Jeżeli „300” stanowiło pean na cześć braterstwa i wytrwałości pisany językiem efekciarstwa, to „Ocalony” gloryfikuje te same wartości na modłę realistyczną. Peter Berg („Królestwo”, „Battleship: Bitwa o Ziemię”), w przeciwieństwie do Zacka Snydera ekranizującego komiks o słynnych Spartanach, tylko momentami buja w obłokach. Nie wystarczy powiedzieć, że sprowadza czczone wartości na ziemię – on wali nimi o glebę, co może z kolei powodować najprawdziwsze bezdechy i skurcze u samego widza. Wybierając się do kina, marzymy o takich właśnie (nie)przyjemnościach. Jeśli „Grawitacja” była zdolna generować swoją własną siłę przyciągania, to „Ocalony” miota nami jak – nie przymierzając – fale uderzeniowe bohaterami na ekranie. Typowo hollywoodzki patos, w który Berg ubiera opartą na faktach opowieść, stanowi tu znikomą amortyzację. Całe szczęście, że miękkie kinowe fotele nie skrzypią, bo napięcie i adrenalina nie pozwalają w trakcie seansu usiedzieć w bezruchu.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
36. 22 Jump Street(2014, reż. Phil Lord, Christopher Miller) Jaka jest najlepsza recepta na udaną kontynuację przebojowej komedii? Zdaniem reżyserów Christophera Millera i Phila Lorda nie wystarczy jeszcze raz opowiedzieć te same żarty, zmieniając tylko dekoracje. Najlepszy dowcip „22 Jump Street” polega na tym, że kpi się tu z samej konwencji sequela – na poziomie meta jest to rzecz równie błyskotliwa, co seria „Krzyk” Wesa Cravena. Obraz Lorda i Millera spodoba się przede wszystkim tym, którzy polubili pierwszą część – to ten sam rodzaj humoru, czasem na granicy dobrego smaku; ta sama konwencja buddy movie. I równie dobry film, inteligentnie przekuwający na zalety trudności, na jakie zwykle napotykają kontynuacje kinowych przebojów. W „21 Jump Street” z 2012 roku jeszcze mrugano okiem do tych, którzy pamiętali serialowy pierwowzór z młodym Johnnym Deppem. Teraz nie ma takiej potrzeby – potencjał nowej „Jump Street” zdaje się niewyczerpalny (i na ten temat znajdzie się kapitalny żart!), a w takiej formie całej ekipy przeprowadzka pod numer 23 wydaje się tyleż nieunikniona, co pożądana.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
35. Mundial. Gra o wszystko(2013, reż. Michał Bielawski) Kolejny dokument, którego nie wolno przegapić, to „Mundial. Gra o wszystko” Michała Bielawskiego, rzecz o tym, jak MŚ ′82 były rozgrywane zarówno przez piłkarzy, jak i władze epoki stanu wojennego, manipulujące przekazem medialnym czy szantażujące internowanych działaczy Solidarności groźbą odebrania telewizorów na czas mistrzostw. Film operuje typową dla futbolu retoryką wojenną (mecz to bitwa, koszulka zdobyta od zawodnika ZSRR to skalp etc.), ale tym razem nie chodzi o kultywowanie maczyzmu, tylko wpisanie się w dyskurs rozliczeniowy, wciąż gorejący, co pokazały właśnie emocje wywołane pogrzebem Jaruzelskiego. Przy czym Bielawski nie jest zainteresowany ani demonizowaniem PRL-u, ani tak dziś modną płytką nostalgią; wyciąga z lamusa krzepiącą historię „zwycięskiego remisu”, ale poddaje w wątpliwość jej rzeczywisty wpływ na morale Polaków. W efekcie ten „Mundial”, również dzięki ciekawej formie (przestrzenne zdjęcia, animacje, kroniki wideo po cyfrowej obróbce), śledzi się z zaangażowaniem godnym najlepszych rozgrywek, ale już o końcowy komentarz, mimo obecności Dariusza Szpakowskiego na ekranie, każdy widz musi postarać się sam.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
34. O krok od sławy(2013, reż. Morgan Neville) Oscarowy „O krok od sławy” to zaiste piękny hołd dla wokalistek obdarzonych niezwykłym talentem, które nie zaistniały w masowej świadomości w wyniku braku szczęścia, siły przebicia, niekiedy nawet otwartej niechęci do blichtru czy gry według cudzych reguł. Większość artystek ukazanych w filmie oczywiście marzyło o wielkiej karierze i otarło się o nią; były płyty, wyprzedane koncerty, nagrody Grammy. A chwilę potem niespodziewanie milczące telefony i brutalna degradacja z pozycji gwiazdy do statusu sprzątaczki lub nauczycielki hiszpańskiego. Ale jest też tu na przykład bodaj najbardziej inspirująca historia Lisy Fischer, która śmiało mogłaby być diwą na miarę Whitney Houston, ale WOLAŁA zostać głównym głosem wspierającym Stonesów, którą to funkcję pełni od ′89. Wolała tylne szeregi w ekipie gigantów rocka niż pierwsze miejsca popowych list przebojów, bo właśnie obcowanie z geniuszem Micka i spółki dawało jej i wciąż daje, jak twierdzi, prawdziwe spełnienie. Co prawda Morgan Neville, podobnie jak wcześniej Malik Bendjelloul w „Sugar Manie”, nieco tu koloryzuje „pod tezę”, ale i tak – też jak w przypadku historii Rodrigueza – mamy do czynienia z wybitnym dokumentem subiektywnym.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
33. Obywatel roku(2014, reż. Hans Petter Moland) Film Molanda przyrównywany był do „Fargo” – i pod pewnymi względami rzeczywiście dostrzec można podobieństwa. Ale tylko w „Obywatelu roku” obecny jest wątek multikulturowości współczesnej Skandynawii i wynikających z tego faktu konsekwencji – zarówno tych zabawnych, jak i dramatycznych. Norweski reżyser udanie żongluje schematami kina gangsterskiego; wyolbrzymiając je, osiąga efekt komiczny. Tu wszystko zdaje się być przerysowane, ale ta gruba kreska, jaką nakreślone zostają postaci, nie czyni ich wcale karykaturalnymi. Owszem, zabawnymi, wzbudzającymi litość, ale na pewno nie czczy śmiech. Dodatkowym atutem „Obywatela roku” jest znakomita obsada. Oprócz Skarsgårda możemy bowiem zobaczyć na ekranie również Bruno Ganza („Upadek”, „Luter”, „Michael Kohlhaas”) jako ojca chrzestnego mafii serbskiej, Petera Anderssona („Millennium”, „Komisarz Winter”) w roli eksgangstera Wingmana, Påla Sverrego Hagena („Max Manus”, „Podróżuję sam”) jako norweskiego mafiosa Grevena, Birgitte Hjort Sørensen (serial „Rząd”) w roli jego żony Marit, wreszcie Jakoba Oftebro („Most nad Sundem 2”) jako kierowcę Grevena. Jest więc na kogo popatrzeć, jest czym się wzruszyć i z czego pośmiać. Czego można chcieć więcej?  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
32. Tajemnica Filomeny(2013, reż. Stephen Frears) Siłą „Tajemnicy Filomeny” jest bez wątpienia nominowana do Oscara kreacja Judi Dench i oczywiście sama przejmująca, oparta na faktach opowieść. Judi Dench porzuca swój wizerunek twardej damy, która nawet Jamesa Bonda potrafi okiełznać i tworzy postać dotkniętej życiowymi traumami, wrażliwej, prostej, ale cieplej i dobrodusznej starszej pani, która dotarła do tego momentu, gdy chce uporządkować sprawy ze swej przeszłości. Jej postać jest skontrastowana z cynicznym i zdecydowanym dziennikarzem granym przez Steeve′a Coogana, który, paradoksalnie, sam ulega wpływowi ciepła swej partnerki, co w ładny sposób każe sobie zadać pytanie o to, jaka postawa życiowa jest właściwa. Ale „Tajemnica Filomeny” to też oskarżenie systemu, który rozdzielał matki z dziećmi, powodował życiowe dramaty pod płaszczykiem działalności dobroczynnej, kolejny etap rozliczenia grzechów instytucji, która formalnie powinna grzech zwalczać.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
31. Lekcje harmonii(2013, reż. Emir Baigazin) Edukacja sportretowana w klimacie „Kła” Lanthimosa. Surowe wnętrza, dyscyplina, chłód i dziwność – od wizualnej po emocjonalną. Rzecz o fali przemocy w kazachskiej szkole na przykładzie trzynastoletniego Aslana. Chłopiec jest poniżany i maltretowany przez szkolny gang, napięcie odreagowując w domu. Układ sił zmienia pojawienie się w klasie nowego ucznia, ale nie jest to żadna próba przebudowy świata na lepszy. Emira Baigazin ukazuje system jako spiralę, i to spiralę oddającą jego zdaniem działanie bezlitosnego państwa wobec społeczeństwa. Pomieszanie dwóch planów, człowieka sportretowanego w grupie i jej kontekście, oraz człowieka zamkniętego w prywatnym domu i niepotrafiącego uwolnić się od zwyrodniałych układów, buduje na ekranie wstrząsające zestawienie. Szczególnie, że jest ono podsycone niezwykle przemyślaną formą i konsekwentnie utrzymywaną zimną estetyką kadrów. |