powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CXLIII)
styczeń-luty 2015

Karuzela wrażeń
Peter Jackson ‹Hobbit: Bitwa Pięciu Armii›
W „Bitwie Pięciu Armii” karuzela wrażeń potrafi zawrócić w głowie. Ci widzowie, którzy nie zdążą wskoczyć do dawno rozpędzonej huśtawki, nie mają tu czego szukać.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Gdy dwa lata temu narzekało się na epicką długość i spacerowe tempo przy niedostatecznej ilości pomysłów w pierwszej odsłonie trylogii „Hobbit”, łatwo było wietrzyć spisek. Niecierpliwy recenzent obawiał się, że filmowym Śródziemiem zawładnęła Mamona, zaś odpowiedzialnego za całe przedsięwzięcie Petera Jacksona zżarła chciwość – ta sama, która wprowadziła jad w serce smoka Smauga i krasnoludzkich Królów Samotnej Góry. Zeszłoroczna część druga zwróciła honor nowozelandzkiemu twórcy: przed wątpiącym wcześniej recenzentem filmowym otworzyły się niezbadane horyzonty fan fiction. Jackson dwoił i troił wątki, wprowadzał motywy rodem z Tolkienowskiej mitologii, nieznane czytelnikom „Hobbita, czyli tam i z powrotem”, i zapoznawał widzów z całkiem nowymi bohaterami. Równocześnie rozpędzał się, jakby zamiast gigantycznej ekipy filmowej miał do prowadzenia rollercoaster. W pewnym momencie pędził już na złamanie karku, ku uciesze siedzącego z tyłu miłośnika efekciarskich blockbusterów. Zwieńczenie trylogii „Hobbit” to – by zachować wesołomiasteczkową nomenklaturę – zabawa na dawno rozpędzonej karuzeli wrażeń. Wątki i postacie pojawiają się, by za chwilę zniknąć, my zaś, przez cały seans mocno wgnieceni w fotele, na końcu tej zabawy orientujemy się, że wróciliśmy do punktu, od którego rozpoczęliśmy podróż po filmowym Śródziemiu.
Jeśli bowiem „Pustkowie Smauga” (część druga) tylko sugerowało pokrewieństwo z wydarzeniami „Władcy Pierścieni”, „Bitwa Pięciu Armii” w ogóle się z tym nie kryje. Finał opowieści o hobbicie z Shire został pomyślany jako jawny prequel wydarzeń z tamtych filmów. Od walki z siłami ciemności i zapowiedzi ich późniejszego odrodzenia, przez losy pojedynczych postaci, aż po dzieje całych ras: krasnoludzkich, elfickich, ludzkich; cytaty muzyczne i iście Kubrickowska interpunkcja montażowa, zdolna złączyć w mgnienie oka 60 hobbickich lat dzielących obie trylogie – na widza znającego oscarowe filmy Jacksona wszystko to działa tutaj na zasadzie przyjaznego puszczania oczka.
A mimo tego pokrewieństwa, fabuła potrafi zaskoczyć. Jackson obficie czerpie z rezerwuaru filmowej popkultury, tej najbardziej efekciarskiej i przez wielu krytykowanej za swoją powierzchowność, ale także tej klasycznej. Widokówkowe panoramy Śródziemia potrafią uwieść wpisaną w nie estetyką literacko-filmowego gotyku. Gdy niebo zostaje pokryte przez hordy nietoperzopodobnych stworów o wampirycznych obliczach albo gdy patrzymy na otulone mgłą skalne szczyty, gdzie w każdym cieniu mogą ukrywać się orkowie, wówczas daje o sobie znać inspiracja ze strony współodpowiedzialnego za scenariusz Guillermo del Toro, tego fanatyka i znawcy Hammer horrorów z Draculą i Frankensteinem na czele.
Zadurzeni w filmie rozrywkowym kinomani, którzy przystali na samurajskie wygibasy w „Sucker Punch” Zacka Snydera, którzy pamiętają starcie na lodzie w „Królu Arturze” (tym z Clivem Owenem) i nie dziwili się, gdy przeciwnik „Kung Fu Pandy”, pantera Tai-Lung, wspinał się po spadających (!) głazach, ci widzowie trząść się będą z radości, gdy ujrzą na wielkim ekranie w technologii 3D śródziemskie odpowiedniki tamtych scen. Pomysłowość twórców „Bitwy Pięciu Armii” zdaje się nie mieć granic, bo, dajmy na to, pojedynki, które w innym filmie mogłyby stać się finałowym starciem „o wszystko” między główną postacią a szwarccharakterem (vide „Na krawędzi” ze Stallonem), tutaj stanowią ledwie składową gargantuicznej batalistyki, złożonej z kilkunastu konfliktów poszczególnych charakterów – no i, rzecz jasna, z pięciu ogromnych armii. W tym sensie trylogia „Hobbit” ujawnia dziś podobieństwo do równie szeroko rozpisanej „Gry o tron”. I choć mozaika postaci na wspomnianej karuzeli nie daje się zbadać fragment po fragmencie, a zlewa się w fajerwerkową całość, to nie szkodzi to widowisku. Widowiskiem „Bitwa Pięciu Armii” jest przednim.
Niestety, kalejdoskop postaci i wydarzeń sprawia, że nagłe zmiany klimatów emocjonalnych – od heroicznego po rzewny – momentami boleśnie dają o sobie znać. Miłosny dramat włożony w batalistyczne ramy niebezpiecznie zbliża się do groteski, a szastanie muzyczną ckliwością w wykonaniu Enyi przez kilkanaście tylko sekund, by ująć na ekranie zakochanego w leśnej elfce krasnoluda, nie spełnia swojej funkcji. Szczęśliwie, bitewna fabuła tłumi pocieszność ekipy krasnoludów, która to pocieszność w poprzednich częściach pozostawiała wrażenie pomieszania porządków. Najnowszy film daje znacznie mniej miejsca na takie banały: walka odbywa się na śmierć i życie. Zapewne dlatego, w ogniu walki pragnienia i słabości wysuwają się na pierwszy plan.
Wszak trylogia „Hobbit” to opowieść o dramatach wewnętrznych. O tym, że prawdziwa przyjaźń to nie tak wygodna sąsiedzka uprzejmość, którą uprawia się w Shire, a poświęcenie dla druha, nawet wtedy, gdy ten niepozbawiony wad druh grozi ci akurat śmiercią. „Hobbit” mówi także o krasnoludzkim nienasyceniu, zaślepieniu obietnicą bogactwa, żądzy odwetu i o dumie elfów. Uczy, że to najsłabsi, jak mały hobbit Bilbo, dziadunio imieniem Gandalf lub tak prozaiczna rasa, jaką są ludzie, mogą odmienić losy świata – oszukać a nawet zabić smoka czy też pertraktować z największymi władcami na ziemi. Owi bohaterowie fizyczne słabości zastępują krzepkością ducha. Jeszcze zatęsknimy do tych prostych wartości! Opowiadać o nich w taki sposób – tego Jacksonowi możemy wszyscy pozazdrościć.



Tytuł: Hobbit: Bitwa Pięciu Armii
Tytuł oryginalny: The Hobbit: The Battle of the Five Armies
Dystrybutor: Forum Film
Data premiery: 26 grudnia 2014
Reżyseria: Peter Jackson
Zdjęcia: Andrew Lesnie
Muzyka: Howard Shore
Rok produkcji: 2014
Kraj produkcji: USA
Cykl: Hobbit
Gatunek: fantasy
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

99
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.