powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CXLIII)
styczeń-luty 2015

Tatulo się tobą zaopiekuje
Joyce Carol Oates ‹Tatulo›
„Tatulo” to bardzo amerykańska w duchu powieść. Historia pedofila i mordercy porywającego małych chłopców i więżącego ich na swojej farmie dobrze współgra z przekazem medialnym i popkulturowym, jaki płynie do nas z drugiej strony Oceanu Atlantyckiego.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Gdzie, jak nie w Ameryce, najłatwiej się ukryć? Na terenie jakiego kraju grasowała rekordowa liczba seryjnych morderców? W jakim miejscu do najwyższych należą statystyki zabójstw, porwań, strzelanin? Nie dziwi więc specjalnie fabuła powieści Oates, bo chyba większość z nas jest przekonana, że porwania i przetrzymywanie ofiar przez gwałcicieli i morderców muszą być tam również na porządku dziennym. Zrąb fabularny jednej z ostatnich książek amerykańskiej pisarki prezentuje się następująco: oto pięcioletni Robbie, dorastający w przeciętnej rodzinie, zostaje pewnego dnia wyrwany z objęć matki i uprowadzony na parkingu przed wielkim centrum handlowym. Dinah, próbując rozpaczliwie ratować syna, trafia pod koła samochodu oprawcy i zostaje kaleką. Złoczyńca zapada się pod ziemię, policja nie potrafi wpaść na żaden trop.
W podobny sposób mogłaby zaczynać się kopa innych książek i filmów rozmaitych podgatunków. Autorka zbudowała oprawę nad wyraz stereotypową, na co składa się: wymagająca rehabilitacji Dinah, będąca wspaniałym materiałem do wzruszeń, oraz jej wredna teściowa i szukający szczęścia na boku mąż, pedofil-zabójca podszywający się pod pastora jakiejś dziwacznej odnogi kościoła protestanckiego i żyjący na opuszczonej farmie, typowe małe miasteczka, jakich w Stanach jest chyba z milion. Zakończenia, przynoszącego w coś w rodzaju happy endu, również nie powstydziłyby się inne dzieła ze świata amerykańskiej pop-rozrywki. Materiał do obróbki wybrała zatem Oates jakby pierwszy z brzegu, wprost z czołowych stron gazetowego szmatławca. Z tym że u niej miałkie historyjki stawiające sobie za jedyny cel wycisnąć łzy z oczu wzruszonych gospodyń domowych, cukierkowate zakończenia, czarno-biali bohaterowie, te wszystkie obrazki, których – zasypywani produktami amerykańskiego przemysłu – doświadczaliśmy już setki razy, zmieniają się w kipiący od emocji kocioł pełen wywaru z grozy. Przynajmniej tak jest zazwyczaj. Bo „Tatulo”, choć mógł być powieścią znakomitą, jest tylko, a może aż, niezły.
Historia toczy się dwutorowo: raz obserwujemy próbującą poukładać swoje życie od nowa Dinah, to znów poznajemy los jej uprowadzonego syna i jego nowego opiekuna. Ten wyjątkowo bezczelny mężczyzna od lat prowadzi przestępczy proceder bez żadnych konsekwencji. Porywa kolejnych chłopców, a gdy po latach mu się nudzą – uśmierca ich. Dorabia jako kaznodzieja, zaś liczne podróże z tym związane ułatwiają mu „pracę”. Swoich podopiecznych poddaje intensywnej tresurze, szkoląc ich jak psy, gwałcąc, torturując, zmuszając do pracy i wdrukowując w nich nowe wspomnienia. I właśnie ten aspekt książki jest zdecydowanie najciekawszy, ale też najbrutalniejszy. Robbie, ochrzczony teraz biblijnym mianem podobnie jak jego poprzednicy, chodzi do szkoły i prowadzi normalne życie, przynajmniej tak wygląda to z zewnątrz – i tak przez całych sześć lat. To, co w powieści szokuje najmocniej, co sprawia, że zapada ona w pamięć, to właśnie analiza więzi, jaka łączy oprawcę z ofiarą. Poddany wieloaspektowemu procesowi chłopiec staje się zwierzęciem, posłusznym rozkazom, łasym na pochwały i karnym. Jego życie zostaje sprowadzone do bodźców i odpowiednich reakcji na nie. Gdy wreszcie ucieka, robi to nie dlatego, że tęskni za prawdziwą rodziną, ale ze zwykłego, prymitywnego strachu przed śmiercią. To zjawisko jest trudne do zrozumienia i zaakceptowania, kontrowersyjny – bo jak to możliwe, że mając wcześniej dziesiątki szans na ucieczkę, ofiara jej nie podejmuje? A nawet nie odczuwa potrzeby ucieczki? To właśnie Oates próbuje wyjaśnić w powieści.
Mimo wszystko odnosi się wrażenie, że autorka włożyła w tę powieść mniej serca niż zwykle. Aby z tak dość oklepanego materiału wycisnąć coś nowego, niespotykanego, należało chyba wysilić się bardziej. Brak oryginalności jest głównym zarzutem wobec „Tatula” – bo choć powtarzalność motywów jest dopuszczalna i całkowicie zrozumiała, to już przedstawienie ich w sposób pozbawiony odkrywczości – nie, a przynajmniej nie do końca. Są tu fragmenty dobre, nawet bardzo dobre (przede wszystkim psychologiczny rzut oka wgłąb umysłu maltretowanego chłopca, na co poważyliby się tylko najodważniejsi pisarze), ale czasem pisarka prześlizguje się po temacie, jakby nie chciała wejść w opisywaną historię naprawdę głęboko, jak to miało miejsce choćby w omawianym na naszych łamach zbiorze „Sourland” . Większość zamieszczonych tam opowiadań, znacznie przecież skromniejszych objętościowo, aż dusiła czytelnika nadmiarem emocji podanych w sposób, który zapadał w pamięć na długo. „Tatulo” takiego śladu nie zostawia. Nawet w najmocniejszych momentach.
To wszystko nie znaczy jednak, że jest to powieść nieudana. Oates na szczęście pisze w tak hipnotyzujący sposób, zahaczając o mrok czający się w duszy ludzkiej (nawet zdjęcie pisarki na okładce budzi we mnie uczucie niepewności), że od jej prozy nie można się łatwo oderwać. Tym razem jednak spod jej pióra nie wydostało się dzieło wyjątkowe, choć fani twórczości Amerykanki mogą mieć na ten temat inne zdanie. Mnie w każdym razie, jakkolwiek dwuznacznie to zabrzmi, „Tatulo” nie zaspokoił.



Tytuł: Tatulo
Tytuł oryginalny: Daddy Love
Data wydania: 7 maja 2014
Przekład: Łukasz Witczak
Wydawca: W.A.B.
ISBN: 978-83-280-0917-2
Format: 284s. 123×194mm
Cena: 39,90
Gatunek: obyczajowa
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

62
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.