powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CXLIII)
styczeń-luty 2015

O Ziemiomorzu raz jeszcze: „Grobowce Atuanu”, czyli dylematy nastolatki
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
BN: Przyznam szczerze, że nigdy się nad tą kwestią nie zastanawiałam. Ale fakt, na początku cyklu zwłaszcza, Kargowie, przedstawiani są jako „ci źli”. Być może przejawia się tu postawa samej autorki. Ostatnio oglądnęłam sobie jej krótkie wystąpienie, w którym stwierdziła, że najważniejsza jest wolność. Mówiła to w kontekście twórców, którzy jej zdaniem zbyt często ulegają naciskom wydawców, ale myślę, że ogólnie swoboda wyboru jest dla pisarki ważna. To nie musiało być nawet świadome, po prostu społeczeństwo silnie ustrukturyzowane, ograniczające wolność jednostki, niejako automatycznie otrzymało więcej cech wartościujących negatywnie. Ale też masz pewnie rację, że w tym przypadku mogły najzwyczajniej w świecie wygrać schematy fantasy, konflikt nacji, sił.
AH: Gdy chodzi o tematy metafizyczne, mnie przy powtórnej lekturze „Grobowców…” zaintrygowała jedna rzecz: mam wrażenie, że mieszkańcy reszty Archipelagu inaczej postrzegają dobro i zło niż Kargowie. Konkretnie, to przyznam, że zaciekawiło mnie, dlaczego Ged mówi wprost, że Bezimienni są źli. Są prastarą, mroczną potęgą, pierwiastkiem ciemności, ale w moim (i chyba również kargijskim) światopoglądzie to nie jest synonim zła. Mam wrażenie, że kargijski politeizm, podobnie jak np. wierzenia starożytnych Egipcjan i do pewnego stopnia Greków, akceptuje metafizyczny mrok jako coś godnego czci w równym stopniu co światło, natomiast Pieśń o Stworzeniu Ea głosi wprawdzie „tylko w ciemności światło, tylko w umieraniu życie”, a mimo to Ged mówi do Tenar w kontekście służenia Bezimiennym: „Byłaś naczyniem zła, ale zło zostało wylane”. Dlaczego służąc wiernie siłom, którym została zaprzysiężona, była naczyniem zła? Dlatego, że kapłance Bezimiennych w sposób symboliczny odbiera się imię, a więc i tożsamość? Czy to oznacza, że z punktu widzenia czarodziejów z Roke odebranie żywemu człowiekowi imienia jest niewybaczalną zbrodnią? Czy też chodzi o to, że Bezimiennym składa się ofiary z ludzi? Ale przecież w porównaniu np. z religią Azteków ten kult jest bardzo mało krwawy, ot, raz na kilka lat dostają paru przestępców (kara śmierci jako taka występuje również na pozostałych obszarach Archipelagu, bo w „Tehanu” jest mowa o tym, że złapani zbóje mogą zostać powieszeni). Sądzę też, że z moralnego punktu widzenia Tenar nie powinna się aż tak bardzo obwiniać ze względu na zamachowców, którzy zostali złożeni w ofierze, kiedy miała piętnaście lat. To nie ona skazała ich na śmierć, tylko Bóg-Król, ona tylko wybrała metodę egzekucji.
BN: W przypadku mocy ziemi, mam wrażenie, że poglądy Le Guin zmieniały się w tej kwestii. W „Czarnoksiężniku…” oraz „Grobowcach…” były one przedstawiane pejoratywnie, jako siły groźne i złowrogie. Ale już w „Innym wietrze” czy „Kościach ziemi” przedstawione są pozytywne ich aspekty (np. Gaj, czy pagórek na Roke także są miejscami mocy). To się być może wiąże ze wzrastającą rolą pierwiastka żeńskiego, z którym moce ziemi wydają mi się bardziej powiązane. Bezimiennym służyły kapłanki, do tego rodzaju magii odwoływała się dziewczyna próbująca przekonać do nich młodego Geda w tomie pierwszym, w „Kościach…” to kobieta zstępuje pod ziemię, by uciszyć budzący się wulkan. Powstaje opozycja: stare potęgi, kapryśne, zmienne, nie poddające się kontroli, oraz moc imion, polegająca na władzy, wiedzy i woli, którą zgłębiają mężczyźni. Choć to po prawdzie jest stereotyp związany z płciami. Natomiast temu, że Tenar czuła się winna śmierci ofiar się nie dziwię – poniekąd to ona była ostatnim ogniwem tego łańcucha rozkazów. Ponadto, wzdrygając się przed radykalnym działaniem, skazała więźniów na naprawdę paskudną śmierć. Byłoby bardziej humanitarnie, gdyby poderżnęła im gardła.
MC: Mnie z kolei dziwi to, że mimo wychowywania się w takiej, a nie innej kulturze, Tenar mimo wszystko miewa takie wyrzuty sumienia. Rozumiem zamysł, wedle którego bohaterka miała odstawać od innych kapłanek i swoich poprzedniczek, ale nie czuję się do tego przekonany. Na marginesie: podejście Le Guin do „paskudnej” śmierci wydaje się i tak nieco wygładzone. Nie zapomnę wprowadzenia do jednego z tomów „Malazańskiej Księgi Poległych”, w którym Erikson opisywał święto poświęcone Robakowi Jesieni; jednym z zwyczajowych rytuałów było obdzieranie ze skóry skazańców i wrzucanie ich (wciąż żywych) do dołów pełnych robactwa. Wracając do Tenar: może w tej całej wizji chodzi o to, że rytuały i wierzenia Kargów pokazane na przykładzie konkretnej świątyni pozbawiają kobiety jej tradycyjnej roli matki i żony?
BN: Zostawienie ludzi na głodową śmierć wydaje mi się okrutne, choć fakt, że jeśli kogoś wychowywano w przekonaniu, iż tak należy, raczej nie będzie się on przed tym wzdragać. Choć po prawdzie Kargowie nie składali znowuż ofiar z ludzi nagminnie. Co do roli matki i żony, nie wiem. W całkiem sporej ilości kultur istniały i istnieją nadal dziewicze kapłanki czy żyjący w celibacie kapłani, uważano najwidoczniej, że zrzeczenie się tej sfery życia pozwoli na lepszą służbę bóstwom. Natomiast co sądzi sama Le Guin, nie mam pojęcia. Na pewno nie należy tego rozciągać na całą kulturę Kargów, bo przecież zdecydowana większość kobiet owymi matkami i żonami była. Jeśli już, to bardziej indywidualnie – że Tenar nie pozostawiono w tej kwestii wyboru. A skoro już o niej mowa, rola dziewczyny w ośrodku kultu jest ciekawa. De facto jest ona marionetką w rękach starszych kapłanek ale, przynajmniej teoretycznie, to ona jest Arhą, najwyższą kapłanką, wybranką najpotężniejszych bogów, mogącą schodzić do przybytków niedostępnych dla pozostałych wyznawców i tam odprawiać obrzędy, których nikt inny dopełnić nie może. Le Guin ciekawie odmalowała stosunek starszych kobiet do dziewczyny – z jednej strony pragną narzucić jej swoją wolę, z drugiej trochę się jej boją – co jeśli ona naprawdę jest po raz kolejny zreinkarnowaną służką Bezimiennych, pamięta i może więcej, niż okazuje?
AH: Ciekawie zostały przedstawione również reakcje Tenar, wychowywanej od małego w tym specyficznym układzie – z jednej strony musi podporządkowywać się starszym kapłankom, a z drugiej, otacza ją aura wyjątkowości: sypia we własnej komnacie, kiedy coś zbroi, nie musi się obawiać chłosty… Dopóki jest dzieckiem, to poczucie wyjątkowości bardzo się jej podoba (zresztą komu by się nie podobało?), zaś w miarę dorastania zaczyna dostrzegać, że to pozory, że jej status tak naprawdę niewiele znaczy w świątynnej społeczności. Nawiasem mówiąc, Tenar ma jedną ważną zdolność – choć była wychowywana w zamkniętym otoczeniu i niewiele wie o szerokim świecie, umie trafnie oceniać sytuacje i ludzi. Szanuje Thar i wie dokładnie, czego może się spodziewać po Kossil. Szybko orientuje się też, mimo wszystkich uprzedzeń na temat „ohydnych, kłamliwych i niebezpiecznych” czarnoksiężników z Roke, co tak naprawdę reprezentuje sobą Ged.
MC: Kiedy się nad tym zastanawiam, to wydaje mi się, że losy Tenar do pewnego stopnia przypominają losy samego Geda. Łączy ich młodość oraz niechęć do podporządkowywania się ustalonym ograniczeniom. Tam gdzie Krogulec przełamywał bariery ustanowione przez czarnoksiężników z Roke (nie zawsze wychodząc na tym dobrze), Tenar po cichu sprzeciwiała się swoim opiekunkom (które, co zresztą warto zauważyć, miały dość swobodne podejście do całej świętości Labiryntu – vide scena odkopywania rzekomego grobu Geda w świetle latarni). Wydaje się przy tym, że w obu przypadkach owo wyłamywanie się z dotychczasowych norm wyszło im na dobre.
BN: A propos świecenia światła w Labiryncie, tudzież wchodzenia tam, gdzie nie powinny, starsze kapłanki traktowały religię bardziej jako narzędzie władzy. Tenar miała głębszą wiarę od nich, prawdziwą wiarę. Tym bardziej zwraca uwagę to, że przeciwstawiła się mocom, do których służenia przygotowywano ją całe jej dotychczasowe życie (dodajmy też, że Tenar nic nie wiedziała o świecie poza świątynią i umiała niewiele poza wypełnianiem rytuałów). A jeśli chodzi o ich oboje, Geda i Tenar, przyszłego arcymaga i niedoszłą arcykapłankę – wychodzi na to, że bunt jest niezbędnym elementem dorastania. Ale w obydwu przypadkach jest to, że się tak wyrażę, bunt konstruktywny, prowadzący do odnalezienia własnej drogi życiowej.
AH: Zaryzykowałabym stwierdzenie, że „głęboka, prawdziwa” wiara Tenar wynika w dużej mierze stąd, że zgodnie z tą wiarą, Tenar jest kimś jedynym w swoim rodzaju, wyjątkowym i potężnym, jest wcieleniem Najwyższej Kapłanki i wszyscy muszą jej oddawać cześć, nawet Bóg-Król. Kiedy Tenar musi wybierać między wiernością Bezimiennym a życiem Geda, to nagle ma zaskakująco mało wątpliwości i wcale tak bardzo się nie boi, że starożytne, mroczne potęgi, którym służyła, postanowią ją ukarać. Powiedziałabym, że bardziej boi się Kossil niż gniewu Bezimiennych.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

90
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.