powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXLIV)
marzec 2015

Od Argentyny do Meksyku
W Lublinie mało znanym, ale ciekawym wydarzeniem są urządzane mniej więcej raz w miesiącu „Spotkania z kulturami świata”. Tym razem D’Aria i Anna Maria (organizatorki) wybrały kraje Ameryki Środkowej i Południowej. Najciekawszym punktem imprezy był indiański koncert.
Spotkania z kulturami latynoamerykańskimi rozpoczęły się recitalem na odrobinę rozstrojonym (jak to w domach kultury bywa) fortepianie: niewysoka, za to bardzo energiczna pani Irena Bogucka grała znane tanga i rumby oraz własne wariacje w tych klimatach. Przeczytała też dwa wiersze swojego autorstwa o tangu.
Mieszkający od kilkudziesięciu lat w Lublinie (gdzie uczy hiszpańskiego) Argentyńczyk Enrique Zanni opowiadał o swojej ojczyźnie, pomagając sobie mapą oraz krótkimi filmikami promującymi poszczególne regiony. Sporo opowiedział o kuchni argentyńskiej, której podstawowym daniem jest pieczona na ruszcie wołowina. Na koniec ubrał się w ponczo i zaprezentował przedmioty służące do parzenia i picia mate.
Pani Bogucka czyta wiersz<br/>fot. Agnieszka Szady
Pani Bogucka czyta wiersz
fot. Agnieszka Szady
W przerwie serwowany był poczęstunek wykonany przez restaurację Zielony Talerzyk: maleńkie kukurydziane placuszki, nadziane fasolą i kukurydzą. Można też było napić się herbaty, którą zapewnił Wojewódzki Ośrodek Kultury. Na ścianach wisiały obrazy i grafiki Olgi Michalskiej, przedstawiające głównie mocno stylizowane postaci kobiece, często wielonogie jak pająki, w oszalałych kolorach (ponoć inspirowane wizjami doznawanymi po zażyciu ayahuaski, aczkolwiek nie wiem, czy osobiście przez autorkę). Wernisaż wystawy „Słońce Ruchu” odbył się w niedzielę.
Prelekcja o Argentynie<br/>fot. Agnieszka Szady
Prelekcja o Argentynie
fot. Agnieszka Szady
Po Argentyńczyku nastąpiła moja prelekcja, a właściwie pokaz slajdów z wycieczki do Meksyku. Zostałam potem pochwalona za wyraźne, konkretne i „gęste od informacji” mówienie. Jako nieujęta w programie niespodzianka wystąpił Meksykanin Eduardo Cardenas, którego jedna z organizatorek poznała na Facebooku. Eduardo, który jest między innymi tancerzem flamenco, pokazał slajdy i opowiedział o kulturze meksykańskiej – od plaż, przez tradycyjne święta i ubiory, po kuchnię, oraz zaprezentował swój video-blog o kulturze polskiej dla odbiorców hiszpańskojęzycznych. Dzień zakończył się warsztatami tańców latynoamerykańskich, prowadzonymi przez Urszulę Bednarczyk.
Jedna z grafik<br/>fot. Agnieszka Szady
Jedna z grafik
fot. Agnieszka Szady
W niedzielę dotarłam dopiero na prelekcję Tomka Czyby o kulturze Majów. Tomek ładnie mówi: spokojnie, wyraźnie, konkretnie, nastrojowo. Miał na sobie białe, płócienne ubranie, na którym zawiązał czerwony majański pas, a na głowie chustę, która zgodnie ze zwyczajem może jednocześnie służyć jako obrus. Dookoła sceny rozstawił zapalone świece, a na froncie umieścił indiański posążek oraz talerzyki z rytualnymi ziołami (m.in. mirrą).
Prelekcja zaczęła się od oddania czci czterem stronom świata, z odpowiednimi gestami do serca słońca, serca Ziemi, serca wiatru i serca wody. Potem Tomek opisał pokrótce funkcję przewodnika duchowego w plemieniu, a następnie wskazywał wiszące na płóciennych malunkach glify z symbolami dwudziestu majańskich dni („naguale” – czyli „upostaciowienie” energii danego dnia) i wyjaśniał znaczenie każdego z nich oraz pokazywał gest symbolizujący dany znak. Może to być zwierzę, zjawisko lub pojęcie, na przykład: jaguar, wąż, wiatr/oddech, droga, ofiarowanie, słońce. Pierwszym znakiem jest małpa, jako najbardziej prymitywna i dziecięca (ale będąca też patronem artystów), a ostatnim pies – najbardziej zaawansowany, ponieważ kocha bezinteresownie.
Posążek i zioła<br/>fot. Agnieszka Szady
Posążek i zioła
fot. Agnieszka Szady
Kolejnym punktem programu były opowieści majańskie w wykonaniu Darii Galickiej. Usłyszeliśmy między innymi legendę z majańskiej świętej księgi Popol Vuh o tym, skąd się na świecie wzięły małpy i jakie problemy z władcami zaświatów może spowodować zbyt głośna gra w piłkę. Zaś ukoronowaniem imprezy był koncert zespołu „Maltiox Project”1) (Tomasz Czyba i Goran Dimitrijevski): muzyka etniczna inspirowana symbolami majańskimi. Artyści zaczęli od rytualnego okadzenia ziołami siebie i instrumentów – a także tych spośród słuchaczy, którzy chcieli się temu „zabiegowi” poddać. Tomek grał na fletach pochodzących z rozmaitych krajów, a także na instrumencie o nazwie futujara, wyglądającym jak nieprawy pomiot kroplówki i rury od odkurzacza. Goran akompaniował na bębnach. Słuchanie koncertu było fascynującym przeżyciem, ponieważ każdy z fletów (a Tomek ma ich kilkadziesiąt) wydawał zupełnie inny głos: od ostrych i dźwięcznych aż po suche i jakby sypkie. Obrazy na ścianach oraz palące się świece dodawały niezwykłej atmosfery.
Okadzanie<br/>fot. Agnieszka Szady
Okadzanie
fot. Agnieszka Szady


Koncert<br/>fot. Agnieszka Szady
Koncert
fot. Agnieszka Szady


Goran i Tomek<br/>fot. Agnieszka Szady
Goran i Tomek
fot. Agnieszka Szady
1) Czytaj: Maltiosz’ prodżekt.
powrót; do indeksunastwpna strona

119
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.