powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXLIV)
marzec 2015

Tu miejsce na labirynt…: Bladym piórkiem malowane…
Palefeather ‹Palefeather›
Gdy trzech Szwedów zdecydowało się przed dwoma laty powołać do życia formację Palefeather, można było z góry założyć, że zostanie ona okrzyknięta supergrupą. Nie bez powodu. Każdy z muzyków udzielał się przecież już wcześniej w zespołach, które wpisały się na trwałe do historii skandynawskiego rocka. Ciekawe tylko, czy wydany w ubiegłym roku album „Palefeather” okaże się efemerydą, czy początkiem dłuższej przygody.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Palefeather›
‹Palefeather›
Do tej pory położone w centrum Szwecji niespełna czterdziestotysięczne miasto Falun wielbicielom rocka mogło kojarzyć się głównie jako baza wypadowa grupy Sabaton. Nie tak dawno jednak narodził się w nim – i częściowo, gwoli ścisłości, w Sztokholmie – jeszcze jeden zespół – trio Palefeather. Nie znacie? Spokojnie, nie jest to powód do wstydu. Przynajmniej nie w tej chwili. Jak będzie za kilka lat, trudno na razie wyrokować. Palefeather to klasyczna supergrupa; każdy z tworzących ją muzyków dał się bowiem poznać już w przeszłości. Perkusista Robin Berg pierwsze kroki na scenie stawiał przed kilkunastoma laty w powermetalowej formacji Amaran; kiedy się rozpadła, trafił do specjalizującego się w mariażu death z doom metalem October Tide; jednocześnie odkrył też w sobie zamiłowanie do post-rocka i dzisiaj spotkać można go w dwóch kapelach poruszających się po obrzeżach tego gatunku – Aoria oraz A Swarm of the Sun. Multiinstrumentalista Pierre Stam oraz gitarzysta Björn Pettersson zdobyli z kolei popularność jako współtwórcy grającego melodyjny death metal In Mourning; ten drugi dodatkowo zasila swym talentem post-metalowy (z doomowym zacięciem) zespół Majalis.
Jak widać, cała trójka na brak zajęć na pewno nie narzeka. A mimo to postanowili oderwać się od swoich codziennych obowiązków i sklecić coś wspólnie „na boku”. Do sprawy podeszli jednak nad wyraz poważnie, uznając z góry, że to, co wydadzą pod szyldem Palefeather, ma być nie tylko kolejną pozycją w ich coraz bogatszej dyskografii, ale wręcz pozycją znaczącą. Materiał nagrany pod okiem Michaela Nordströma, a następnie „obrobiony” przez Magnusa Lindberga (między innymi perkusistę Cult of Luna), ujrzał światło dzienne w marcu 2014 roku dzięki norweskiej (mającej siedzibę w Trondheim) wytwórni Aftermath Music. Na krążku znalazły się zaledwie cztery instrumentalne kompozycje, ale za to dwie z nich zdecydowanie przekroczyły długością magiczną granicę dziesięciu minut. I już ten fakt podpowiada co nieco na temat przynależności stylistycznej muzyki zarejestrowanej przez Szwedów. Dużo w niej elementów post-rocka, niewiele mniej rocka progresywnego, a i wielbiciele klimatów z lat 70. ubiegłego wieku sporo tu znajdą.
„Palefeather” zaczyna się od mocnego uderzenia – i wcale nie dlatego, że słuchacz dostaje z miejsca po głowie potężnym pochodem basu, bezpardonowym atakiem perkusji i świdrującą uszy partią gitary. Nie, w „Megaloceros Giganteus” jest niemal dokładnie na odwrót. Tyle że utwór ten trwa… osiemnaście minut. Otwiera go długa introdukcja gitary (na pierwszym planie) i syntezatorów (w tle), które nie porzucają swoich ról nawet wtedy, kiedy dołącza do nich majestatycznie brzmiąca sekcja rytmiczna (od razu słychać, że muzycy mają za sobą staż w grupie specjalizującej się w doom metalu). W tym nawale dźwięków wcale jednak nie ginie melodia – Björn, Pierre i Robin wiedzą, jak dobrać proporcje poszczególnych instrumentów, a Nordström, jak uwypuklić z ich partii to, co najistotniejsze. Z biegiem czasu zmienia się klimat utworu. Wraz z solówką Petterssona płynnie przechodzimy ze świata post-rocka do rocka progresywnego i – bez wątpliwości – jest to moment, za który powinniśmy być Szwedom wdzięczni. Dźwięki, które wyczarowuje Björn przenoszą nas bowiem w odległe czasy, kiedy ton scenie rockowej nadawali tacy wykonawcy, jak Genesis czy Camel. Choć kto wie, czy grupie Palefeather nie jest bliżej do niemieckich zespołów Novalis i Jane…
Drugi na liście utwór „The Trumpeter” jest jednocześnie – dla odmiany – najkrótszym w całym zestawieniu, co jednak wcale nie oznacza, że dzieje się w nim niewiele. Przeciwnie! Zaczyna się on od mrocznych dźwięków fortepianu (gra na nim, jak i na wszystkich innych instrumentach klawiszowych, Stam), któremu delikatnie akompaniuje perkusja; następnie prym wiodą syntezatory (stylizowane na brzmienie typowe dla Japończyka Kitaro), których dialog jest jednym z najmocniejszych momentów albumu. Można tylko żałować, że nie trwa dłużej, chociaż – z drugiej strony – gdy na plan pierwszy wybija się postrockowa gitara, „The Trumpeter” zaczyna wciągać w hipnotyczny trans. Następujący po nim „Rombol” nieco zawodzi. Niby wszystko jest w nim na właściwym miejscu – nastrojowa gitara, syntezator naśladujący chór – ale brakuje elementu, który wyraźniej odróżniałby tę kompozycję od poprzedniej. Sprawia ona bowiem wrażenie tej samej historii opowiedzianej innymi, już nie tak pięknymi słowami.
Na szczęście uczucie zawodu znika, gdy rozbrzmiewają pierwsze takty „Palefeathered Wind”. Dzięki nim po raz kolejny przenosimy się w lata 60. i 70. XX wieku, głównie za sprawą motorycznej partii klawiszy, jakby żywcem wyjętych z twórczości Eloy (zauważcie, znowu trop niemiecki!). Także później Pierre Stam nie rezygnuje z grania „pierwszych skrzypiec” – i to niemal dosłownie, bo również dźwięki tego instrumentu wyczarowuje. Gdy przez chwilę postanawia odpocząć, jego miejsce zajmuje Björn Pettersson, który rzuca swoje gitarowe akordy na wiejący w oddali wiatr. Nie wieszczy on jednak burzy, lecz patetyczny finał kompozycji, któremu majestatyczności przydają jeszcze symfonicznie zaaranżowane syntezatory. A po plecach aż ciarki biegają! Coś takiego musieli czuć ci, którzy przed czterdziestu (i więcej) laty po raz pierwszy słuchali z winylowych krążków debiutanckich albumów King Crimson i Yes, Gentle Giant i Emerson, Lake & Palmer. Najważniejsze pytanie, jakie nasuwa się po dotarciu do końca płyty szwedzkiego tria, jest takie: Czy będzie nam jeszcze dane posłuchać kolejnych jego nagrań? Przyznacie, że retoryczne.
Skład:
Björn Pettersson – gitara elektryczna
Pierre Stam – gitara elektryczna, gitara basowa, fortepian, syntezatory
Robin Berg – perkusja, instrumenty perkusyjne



Tytuł: Palefeather
Wykonawca / Kompozytor: Palefeather
Data wydania: 3 marca 2014
Nośnik: CD
Czas trwania: 47:18
Gatunek: rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Megaloceros Giganteus: 18:08
2) The Trumpeter: 06:23
3) Rombol: 08:59
4) Palefeathered Wind: 13:47
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

106
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.