Jeśli sądziłeś, że dźwięki nawiedzonego domostwa to dla horroru relikt przeszłości, po seansie „Anioła śmierci” zrozumiesz, w jak srogim byłeś błędzie. Załoga powstałej z martwych w 2008 roku legendarnej wytwórni Hammer Films po raz kolejny przekona cię, że byle chrobotanie nadal potrafi wywoływać dreszcz przerażenia.  |  | ‹Anioł Śmierci›
|
Jeśli sądziłeś, że dźwięki nawiedzonego domostwa to dla horroru relikt przeszłości, po seansie „Anioła śmierci” zrozumiesz, w jak srogim byłeś błędzie. Załoga powstałej z martwych w 2008 roku legendarnej wytwórni Hammer Films po raz kolejny przekona cię, że byle chrobotanie nadal potrafi wywoływać dreszcz przerażenia. Co prawda doskonale znasz te chwyty: wiesz, że skrzypiące drzwi muszą się samoistnie zatrzasnąć, zakurzona pozytywka za chwilę wydać fałszywą melodię, zaś okno przy asyście zawieruchy gwałtownie rozchylić swoje skrzydła. Pamiętasz, że niektóre cienie nie mają swojego materialnego odpowiednika, tuż za rogiem musi czaić się zło, a skradająca się zjawa zaraz pogłaszcze kogoś po ramieniu… Przewidujesz, że przedstawiona w prologu ucieczka nauczycielki i jej młodych podopiecznych z bombardowanego przez Niemców Londynu AD 1941 wcale nie popłaci. Szczególnie, jeśli eskapada znajduje metę w opuszczonej rezydencji nad (wyjętymi z powieści grozy z 1983 roku autorstwa Susan Hill) osnutymi wieczną mgłą moczarami. Szczególnie, jeśli bohaterów otoczą odrapane tynki i dziurawe sufity wielkiego domostwa, zza których bacznie przyglądać się im będzie para oczu nie z tego świata. Przypominasz sobie, że to dzieci odczuwają więcej, więc to one ujrzą zło, na które dorośli pozostaną obojętni. Traumy starszych bohaterów także będą musiały dojść do głosu, a tytułowy demon stworzy udany pretekst do przepracowania żalów z przeszłości. Z tego wszystkiego doskonale zdajesz sobie sprawę, a jednak niejednokrotnie wpadasz w pułapki zastawiane przez rzemieślników ekranowego straszenia. W pewnym momencie, z sercem podjeżdżającym do gardła stwierdzasz, że wolałbyś raczej makabrę, drobny rozlew krwi chociaż, niż powodującą nieporównywalnie większy niepokój atmosferę wyczekiwania. Ponieważ tak myślisz, wiesz, że cel został spełniony – wpadłeś w sidła spragnionego twojego krzyku reżysera. Podobnie jak (dziejąca się w tym samym, lecz o 40 lat starszym uniwersum) „Kobieta w czerni” z Danielem Radcliffem w roli głównej, „Anioł śmierci” stanowi swoisty hołd złożony klasycznej opowieści z dreszczykiem. Tu nie jawne okrucieństwo, właściwe hitom ostatnich ostatnich lat czy bardziej niszowym reprezentantom gore i torture porn – lecz to, czego nie widać, nadaje fabule dramaturgiczny rytm. Ekranowe strachy znajdują ilustrację w mocarnej muzyce Marca Baltramiego i intensywnych kolorach zdjęć George’a Steela. To opowieść zrodzona z nostalgii – niegrzesząca oryginalnością, lecz stylowa jak na horror około-gotycki przystało. W odróżnieniu od szokujących w momencie premiery, śmiałych obyczajowo, nierzadko ociekających seksem i przemocą klasyków Hammer Films, dzieło 35-letniego Toma Harpera przypomina filmowy odpowiednik zdolnego, lecz nie wychodzącego przed szereg kornego ucznia. Bańka zacieśniającej się wokół widza aż do samego finału grozy pęka tutaj wraz z pojawieniem się napisów końcowych. Porządek świata nie zostaje naruszony, widzowie mogą bezpiecznie wrócić do domu. Mogą też zapomnieć o samym filmie. Najpewniej tak się właśnie stanie. Bolączką „Anioła śmierci” jest bowiem wtórność, dostrzegalna szczególnie w świetle wspomnianego filmu z Radcliffem. Dla „Kobiety w czerni” premierowy obraz stanowi bardziej nawet niż sequel, po prostu przeniesiony w inne realia czasowe rip-off, z innymi bohaterami, lecz tą samą scenerią, fabułą i tytułowym straszydłem. Horror o zemście zza grobu nie ma w sobie mocy „Pozwól mi wejść”, innego filmu wytwórni, którym odświeżono, wydawałoby się całkiem zużyte, wampiryczne motywy. Ci jednak, którzy wiedzą, czego chcą, oczekują półtoragodzinnej rozrywki z logiem Hammer Films jako zapowiedzią i gwarancją dobrze znanego stylu opowiadania, powinni wyjść z kina zadowoleni.
Tytuł: Anioł Śmierci Tytuł oryginalny: The Woman in Black 2: Angel of Death Data premiery: 20 lutego 2015 Rok produkcji: 2014 Kraj produkcji: Wielka Brytania Czas trwania: 98 min Gatunek: dramat, groza / horror, thriller Ekstrakt: 60% |