powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXLIV)
marzec 2015

Historia w obrazkach: Stąpanie po cienkim lodzie
Fabien Nury, Sylvain Vallee ‹Pewnego razu we Francji #2: Czarne wrony›
Jeżeli nawet tylko połowa zdarzeń przedstawiona przez scenarzystę Fabiena Nury’ego i rysownika Sylvaina Vallée w serii „Pewnego razu we Francji” jest prawdziwa, trzeba przyznać, że Józef Joanovici – bohater tej opowieści – był człowiekiem o niezwykłej charyzmie, odwadze i bezczelności. A na dodatek sprzyjało mu ogromne szczęście.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W „Imperium pana Józefa” – wydanym nad Sekwaną przed siedmioma laty pierwszym (z sześciu) tomie serii „Pewnego razu we Francji” autorstwa scenarzysty Fabiena Nury’ego (znanego z zahaczających o tematy historyczne komiksów „W.E.S.T.” i „Silas Corey”) oraz rysownika Sylvaina Vallée – poznaliśmy tytułowego bohatera, żydowskiego imigranta z terenów dzisiejszej Mołdawii, który – choć był pozbawionym jakiegokolwiek wykształcenia analfabetą – zdołał stworzyć najpotężniejszą w kraju firmę handlującą złomem (w dosłownym, nie przenośnym znaczeniu tego słowa). Z jego usług jeszcze przed wojną korzystali, rozbudowujący swój przemysł zbrojeniowy, naziści. I chociaż doskonale zdawali sobie sprawę z etnicznego pochodzenia dostawcy, nie przeszkadzało im to (jemu zresztą także) w robieniu interesów. Dzięki temu Józef Joanovici dorobił się olbrzymiego majątku, który pozwolił mu nie tylko rozprawiać się z konkurencją, ale również korumpować policjantów i prokuratorów. Żył jak pączek w maśle, dzieląc czas między rodzinę (żonę Ewę i dwie córki) oraz sekretarkę i kochankę Lucie. Aż wybuchła wojna.
Akcja drugiego tomu serii, zatytułowanego „Czarne wrony”, rozpoczyna się w czerwcu 1940 roku, kiedy to Adolf Hitler zdecydował się uderzyć na Francję. Po kilku tygodniach walk staje się dla wszystkich oczywiste, że ojczyzna Napoleona Bonapartego przegra tę wojnę. Że nie pomogą jej bohaterowie spod Verdun, Marny czy Sommy – ani marszałek Philippe Petain, ani generał Maxime Weygand. Że buty niemieckich żołnierzy przedefilują w triumfalnym marszu przez centrum Paryża, jak niespełna rok wcześniej maszerowali przez Warszawę. Joanovici nie chce ryzykować i przedostaje się z rodziną i najbliższymi współpracownikami do La Rochelle nad Zatoką Biskajską, aby stamtąd odpłynąć do Stanów Zjednoczonych. I chociaż musiałby tam zaczynać wszystko od nowa, chyba nikt nie ma wątpliwości, że udałoby mu się odbudować „imperium”. Ale Józef ma jeszcze plan B, o którym na razie nikomu nie wspomina, ponieważ do jego realizacji potrzebuje pomocy pewnego specjalisty. Dopiero gdy spotyka się z nim – na dzień przed wypłynięciem w rejs za Ocean – informuje wszystkich, że… jednak zostaje. Wydaje się to szaleństwem, lecz czy Joanovici już wcześniej nie podejmował decyzji, które wydawały się pozbawione sensu? A mimo to zawsze, jak kot, spadał na cztery łapy.
Spotkanym w La Rochelle „specjalistą” jest zawodowy fałszerz dokumentów; zaopatrzony przez niego w nowy dowód osobisty, potwierdzający chrześcijańskie pochodzenie, handlarz wraca do Paryża z wierną Lucie i powoli odbudowuje firmę. Odnawia swoje kontakty z Niemcami, w tym z tajemniczym „Ottonem”, a w zasadzie pułkownikiem Hermanem Brandlem, z którym robił interesy już przed wojną. „Otto” i jego ludzie – między innymi kapitan Fuchs – postanawiają kryć Józefa, który w zamian zobowiązuje się dostarczać Niemcom najlepszy złom na potrzeby wojenne III Rzeszy. Do interesu Joanovici wciąga nie tylko Lucie, ale i swego brata Marcela, któremu jednak trudno jest zrozumieć, dlaczego jego brat kolaboruje z mordercami. Prawda, jak to często w życiu bywa, jest – na szczęście! – dużo bardziej skomplikowana. Fabien Nury doskonale o tym wie i nie zapomina o pogłębieniu portretu psychologicznego swego bohatera, który na kartach „Pewnego razu we Francji” wyrasta na postać tragiczną rodem z antycznego dramatu. Na pytanie: „Kim tak naprawdę jest Józef Joanovici?” – nie da się bowiem odpowiedzieć prosto i jednoznacznie. Zdrajcą? Tak mogłoby się wydawać. A może jednak bohaterem? Bo przecież wykorzystuje swoje znajomości z okupantami do ratowania swoich współwyznawców…
Nury idealnie rozkłada akcenty i dozuje informacje na temat „wojennej” działalności Joanoviciego. Stara się tym samym, by był on bohaterem z krwi i kości. I takim też się w komiksie jawi. Interesy z Niemcami rekompensuje kontaktami z ruchem oporu. Miłość do Lucie łączy z dbałością o spokój i bezpieczeństwo rodziny. Na dodatek praktycznie każdego dnia ryzykuje życiem. Nie tylko dlatego, że jest Żydem, ale również z tego powodu, że chrapkę na przejęcie jego niezwykle dochodowej firmy mają inni. Najpoważniejszym „kandydatem” wydaje się psychopatyczny Henri Lafont (kolejna postać historyczna), francuski gangster i kolaborant, który za zasługi dla Niemców w zwalczaniu Résistance dostał nawet stopień SS-Hauptsturmführera. Nie bez powodu Sylvain Vallée przedstawia go jak wcielonego diabła. Rysunki Francuza chwaliliśmy już przy okazji recenzowania pierwszego tomu serii; drugi pod tym względem przedstawia się jeszcze lepiej. I wcale nie dlatego, że Vallée podreperował swój warsztat; to raczej zasługa Nury’ego, który tym razem postanowił nieco okroić dialogi, dając grafikowi więcej przestrzeni. Nie trzeba więc było już pędzić z fabułą na złamanie karku, można było pewne sceny „wygrać”, rozpisując je na więcej kadrów. W każdym razie na tle innych komiksowych serii opowiadających o niemieckiej okupacji Francji – vide „Ruch oporu” czy „Lot kruka” – „Pewnego razu we Francji” zarówno od strony fabularnej, jak i graficznej prezentuje się najciekawiej.



Tytuł: Pewnego razu we Francji #2: Czarne wrony
Scenariusz: Fabien Nury
Data wydania: luty 2015
ISBN: 78-83-64638-05-3
Cena: 39,90
Gatunek: historyczny
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

97
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.