powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXLIV)
marzec 2015

Non omnis moriar: Na przedmieściach Lublany…
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Słoweńcy z grupy Predmestje.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Lata 70. ubiegłego wieku były najlepszym okresem dla rocka jugosłowiańskiego. Praktycznie każda republika kraju rządzonego przez marszałka Josipa Broz-Tito doczekała się wówczas zespołów, których dokonania artystyczne w niczym poziomem i pomysłowością nie odbiegały od gwiazd z Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych. Wystarczy wspomnieć serskie formacje Smak, Pop Mašina, Korni, YU Grupa, Dah, Gordi, Riblja Čorba, Igra Staklenih Perli, bośniackie Bijelo Dugme i Indexi, chorwacki Parni Valjak czy słoweńskie Oko, Buldožer i Izvir. Nie można również zapomnieć o bohaterach dzisiejszej edycji „Non Omnis Moriar”, czyli grupie Predmestje, która powstała w 1975 roku w słoweńskiej stolicy, Lublanie. Liderem grupy od początku jej istnienia był klawiszowiec Andrej Pompe i on jako jedyny dotrwał w jej składzie do samego końca, który nastąpił siedem lat później. Poza nim pierwszy skład zespołu tworzyli: gitarzysta i wokalista Peter Gruden, basista Gabrijel Lah, saksofonista Aleksander Malahovsky oraz bębniarz Janez Hvale. Właśnie ta piątka weszła we wrześniu 1976 roku do lublańskiego studia Akademik, aby zarejestrować materiał na debiutancki longplay.
Był to okres świetności muzyki progresywno-jazzrockowej. Wciąż świetnie trzymała się brytyjska scena Canterbury (i takie formacje, jak Soft Machine, Nucleus, National Health, Henry Cow, Centipede, Brand X, Camel), apogeum popularności osiągały kapele zza Oceanu (Mahavishnu Orchestra, Weather Report, Return to Forever), ale i w Krajach Demokracji Ludowej nie brakowało pozytywnych przykładów, jak chociażby polskie Laboratorium, Extra Ball i SBB, czeskie Jazz Q Praha, Energit, Impuls oraz Bohemia. Dlaczego więc w Jugosławii miałoby być inaczej?! Debiut Predmestja wydany został w 1977 roku przez PGP RTB, czyli wytwórnię płytową należącą do belgradzkiego koncernu radiowo-telewizyjnego, pod tytułem „Brez naslova”. Tej firmie grupa, chociaż dość często zmieniał się jej skład, pozostała zresztą wierna do końca swego istnienia; pod szyldem serbskiego wydawcy ukazały się bowiem jeszcze trzy albumy Słoweńców.
Płyta jest – biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy – krótka, liczy zaledwie trzydzieści siedem minut. Ale przyglądając się w tej rubryce zapomnianym albumom nagranym przez od dawna nieistniejące formacje, przekonaliśmy się niejednokrotnie, że nie w ilości (a raczej nie w długości trwania) tkwi ich siła. Podobnie jest w przypadku „Brez naslova”. Stronę A winylowego krążka otwiera „Dež” – motoryczny blues-rock z uparcie powtarzanym motywem gitarowym (co jednak wcale nie przeszkadza, bo sam motyw jest nadzwyczaj przyjemny dla ucha). To zresztą jedyny utwór – notabene autorstwa Pompego – w którym gitara elektryczna odgrywa tak istotną rolę. Skomponowany przez Laha „Sprehod” zaczyna się od wybornej partii fortepianu elektrycznego (piano Rhodesa), do którego po kilkudziesięciu sekundach dołącza gitara, by razem stworzyć niezapomniany duet. Smaku dodają jeszcze kapitalne, bardzo subtelne wokalizy, które z miejsca przywodzą na myśl jazzrockowe dokonania Marka Grechuty z zespołem WIEM. Chcąc komuś zaprezentować najklasyczniejszy przykład balladowego fusion, można by bez najmniejszych wątpliwości odpalić mu ten właśnie numer Słoweńców.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Dalej następuje pozbawione wokalu „Razmišljanje”, które – zgodnie z tytułem – ma przede wszystkim skłonić do refleksji. Udaje się to w dużej mierze dzięki wysublimowanym partiom dwóch instrumentów: mellotronu oraz fortepianu elektrycznego (na obu zagrał Pompe). Całość brzmi zaś jak nieco stonowana wersja Return to Forever, względnie Weather Report. W odmienny nastrój wprowadza natomiast słuchaczy motoryczna, chociaż wcale nie oparta na brzmieniach gitarowych, „Oaza”. Tu na plan pierwszy wybija się saksofon (Aleksander Malahovsky ma wreszcie zajęcie!), któremu tło budują syntezatory i piano Rhodesa. W warstwie instrumentalnej jest trochę mroczno, ale gdy dochodzi wokal Petera Grudena atmosfera zdecydowanie się przejaśnia, zmierzając ku klimatom z okolic Camela. Po przełożeniu albumu na stronę B w pierwszej kolejności zespół proponuje, skomponowany właśnie przez wokalistę, numer „Brez besed”. To jeszcze jedna porcja doskonałego jazz-rocka, w którym znajduje się miejsce na eksponowane partie (trudno jednak nazwać je klasycznymi solówkami) saksofonu, gitary i fortepianu. Idealnie dobrane proporcje sprawiają, że muzykom z Lublany udaje się zrównoważyć zakusy typowo rockowe z wycieczkami w kierunku stonowanego popem jazzu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Delikatny fortepianowo-syntezatorowy „duet” otwiera kolejną kompozycję – „Svit”, w której zespół chwali się nieco większym rozmachem aranżacyjnym. Osiąga go dzięki wykorzystaniu wygenerowanych przez syntezatory smyczków, dzięki czemu brzmi trochę jak wczesne wcielenie Kombi, gdy zespół Sławomira Łosowskiego nie stronił od stylistyki fusion. Całość zamyka numer „Sled Sonca”, którym Predmestje powraca do jazz-rocka spod znaku Chicka Corei i jego nieśmiertelnego Return to Forever, chociaż znawcy tematu mogą usłyszeć w im także inspiracje praskim Jazz Q Martina Kratochvíla, który grał na tej samej co Pompe wersji fortepianu elektrycznego. Numer ten pięknie się zresztą rozkręca, a „pieprzu” dodają mu partie saksofonu i mellotronu. Dotarłszy do finału, można jedynie ze smutkiem zapytać: Dlaczego tak krótko? Czemu debiut Słoweńców nie był na przykład wydawnictwem dwupłytowym? Z drugiej strony należy im się jednak wdzięczność za te niespełna trzydzieści siedem minut absolutnie wyjątkowej i porywającej muzyki, która – bez dwóch zdań – prezentuje poziom światowy.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Po publikacji „Brez naslova” Predmestje przeżyło pierwszy poważny wstrząs personalny; z zespołem rozstali się bowiem Malahovsky i Hvale. Na ich miejsce Andrej Pompe przyjął perkusistę Tonego Dimnika (wcześniej w grupach Oko i Buldožer) oraz saksofonistę Ladislava Jakšę (który udzielał się w formacjach Vrijeme i Zemlja oraz Jutro). W tym zestawieniu zarejestrowano drugi album – „Danes, včeraj in…” (1979), po którym nastąpiło kolejne, jeszcze gruntowniejsze, przemeblowanie składu. W efekcie sporów w pewnym momencie Pompe został zupełnie sam. Chcąc jednak zachować Predmestje przy życiu, nakłonił do współpracy muzyków jazzrockowego zespołu Izvir, których znał doskonale z wydanej przez nich w 1977 roku płyty (zatytułowanej po prostu „Izvir”). Z zaproszenia skorzystali wokalista Marko Bitenc, gitarzysta Slavko Lebar, basista Marjan Lebar oraz bębniarz Andrej Petković, do których dołączył jeszcze trębacz i saksofonista Jernej Podboj. To wcielenie Predmestja pozostawiło po sobie dwie płyty: „Hazard” (1980) oraz „Kamasutra” (1982). Ostatnia z wymienionych niewiele miała już wspólnego z muzyką fusion, trudno się więc dziwić dotychczasowym fanom, że stopniowo zaczęli odwracać się od swoich ulubieńców.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ostatecznie doprowadziło to do rozpadu grupy, choć jeszcze w tym samym 1982 roku nagrała ona utwory, które pojawiły się na krążku „Beat’n’c”, sygnowanym już jednak jedynie nazwiskiem wokalisty Marko Bitenca. W kolejnych latach Andrej Pompe zasilił popowy zespół Panda, Janez Hvale odnalazł się w grającym równie błahą i niezobowiązującą muzykę Dvanajsto Nadstropje, natomiast Aleksander Malahovsky związał się artystycznie z wokalistą i gitarzystą Tomažem Domiceljem, którego zainteresowania lokowały się w okolicach akustycznego bluesa, a później pop-rocka. Gruden z kolei został realizatorem dźwięku i w tej roli odpowiadał za stworzenie co najmniej kilkudziesięciu albumów różnych wykonawców.
Skład:
Peter Gruden – śpiew, gitara elektryczna
Gabrijel Lah – gitara basowa
Andrej Pompe – fortepian elektryczny, syntezatory, mellotron
Aleksander Malahovsky – saksofon
Janez Hvale – perkusja



Tytuł: Brez naslova
Wykonawca / Kompozytor: Predmestje
Data wydania: 1977
Nośnik: Winyl
Czas trwania: 36:55
Gatunek: jazz, rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
Winyl1
1) Dež: 04:03
2) Sprehod: 05:10
3) Razmišljanje: 05:03
4) Oaza: 05:02
5) Brez besed: 07:17
6) Svit: 05:11
7) Sled Sonca: 05:08
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

111
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.