Ta wiadomość przed kilkoma tygodniami zelektryzowała wielbicieli post-rocka: Będzie nowa studyjna płyta kanadyjskiej formacji Godspeed You! Black Emperor! I rzeczywiście jest. Ostatniego dnia marca pod szyldem Constellation Records pojawi się w sprzedaży album „’Asunder, Sweet and Other Distress’” – druga płyta montrealczyków po reaktywacji, do której doszło przed pięcioma laty.  |  | ‹Asunder, Sweet and Other Distress›
|
To wiadomości, na które czeka się z wielkimi nadziejami, a kiedy w końcu pojawiają się, najczęściej towarzyszy im niedowierzanie. W 2010 roku, po siedmiu latach nieobecności na muzycznej scenie, reaktywował się kultowy kanadyjski zespół postrockowy Godspeed You! Black Emperor. Wielu fanów formacji z Montrealu nie wierzyło w to praktycznie do ostatniej chwili – do momentu, gdy grupa ruszyła w trasę koncertową (docierając między innymi do Poznania). Na dodatek w jej trakcie prezentowała nie tylko kompozycje sprzed lat, ale również nowe utwory, które ostatecznie trafiły na wydany w październiku 2012 roku album „’Allelujah! Don’t Bend! Ascend!’”. Płyta zyskała znakomite recenzje, choć byli i tacy, którzy (jak niżej podpisany) narzekali, dochodząc do wniosku, że w porównaniu z klasycznymi już krążkami sprzed ponad dekady – „F#A#∞” (1997), „Lift Your Skinny Fists Like Antennas to Heaven” (2000) czy „Yanqui U.X.O.” (2002) – nowa produkcja prezentowała się mimo wszystko słabiej i bardziej przewidywalnie (z wyjątkiem otwierającego to wydawnictwo numeru „Mladic”, który potęgą brzmienia dosłownie zmiatał konkurencję z areny).  | |
Po opublikowaniu „’Allelujah!…” aktywność Godspeed You! Black Emperor na pewien czas przygasła, co w dużej mierze było spowodowane zaangażowaniem gitarzysty Efrima Menucka, basisty Thierry’ego Amara oraz skrzypaczki Sophie Trudeau w nagranie nowej płyty ich kolejnego projektu (istniejącego od 1999 roku) – Thee Silver Mt. Zion Memorial Orchestra. Album „ Fuck Off Get Free We Pour Light on Everything”, który do sklepów trafił w styczniu ubiegłego roku, pod wieloma względami okazał się ciekawszy od wydawnictwa GY!BE. W każdym razie jeśli komuś brakowało czegoś na „’Allelujah!…”, na pewno znalazł to na „Fuck Off Get Free…” (wystarczy wspomnieć fenomenalne „Fuck Off Get Free (For the Island of Montreal)”, „Take Away These Early Grave Blues” i „Rains Thru the Roof at Thee Grande Ballroom”). Tym samym też Kanadyjczycy bardzo wysoko zawiesili sobie poprzeczkę przed realizacją kolejnego krążka pod szyldem GY!BE. A czy sprostali zadaniu? Można podejrzewać, że podobnie jak w przypadku poprzedniej płyty, zdania będą podzielone. Materiał, który trafił na „’Asunder, Sweet and Other Distress’” zarejestrowany został w aż trzech studiach: Fidelitorium w Kernersville (w Karolinie Północnej) oraz Hotel2Tango i The Pines w Montrealu. W nagraniach wzięło w sumie udział ośmiu muzyków; poza wspomnianymi już Menuckiem, Amarem i Trudeau byli to jeszcze: gitarzyści Mike Moya i David Bryant (ten drugi odpowiedzialny był również za ścieżki instrumentów klawiszowych), basista Mauro Pezzente oraz perkusiści Aidan Girt i Timothy Herzog. Ten ostatni (wcześniej udzielający się między innymi w posthardcore’owej formacji Milemarker oraz folkrockowym Des Ark) pojawił się w składzie Godspeed You! Black Emperor po raz pierwszy, chociaż współpracował już z zespołem podczas realizacji „’Allelujah!…”; wtedy jednak odpowiadał jedynie za przygotowanie sesji fotograficznej, teraz natomiast nie tylko dane mu było zasiąść za bębnami, ale także – wraz z Bryantem i Trudeau – wyczarowywał drony, czyli statyczne, brzęczące, pełne sprzężeń dźwięki zastępujące klasyczną melodię. O dziwo, na nowym wydawnictwie GY!BE jest ich bez liku. Ba! praktycznie połowa płyty, czyli dwie z czterech kompozycji, oparta jest na takich właśnie brzmieniach.  | |
Druga połowa to najklasyczniejszy post-rock, do którego Kanadyjczycy zdążyli już przez lata przyzwyczaić swoich wielbicieli. Od takiej właśnie muzyki zaczyna się nowy krążek formacji z Montrealu. Liczące sobie ponad dziesięć minut „Peasantry or ’Light! Inside of Light!’” to prawdziwa uczta dla tych, którym wciąż szumią w uszach dźwięki obecne na „Lift Your Skinny Fists Like Antennas to Heaven” i „Yanqui U.X.O.”. Utwór rozpoczyna wolny marsz perkusji. I kiedy zespołowi udaje się już niemal przekonać słuchaczy, że tak będzie przynajmniej przez kilka minut, następuje nagły i niespodziewany atak pozostałych instrumentów. W ułamku sekundy Godspeed You! Black Emperor budują potężną ścianę dźwięku, przez którą przebijają się partie skrzypiec, syntezatorów oraz gitar (aż trzech!). Potęga tej muzyki momentami staje się wręcz przytłaczająca, ale – wbrew pozorom – Menuck, Amar i ich kompani potrafią przydać jej także sporą dozę polotu. Z biegiem czasu na plan pierwszy wybija się wpadająca w ucho (sic! to nie żart), urzekająca pięknem melodia w rytmie walca. Można przecierać uszy ze zdumienia, ale nic to nie zmieni – taka jest prawda. Końcówka „Peasantry…” jest już jednak bardziej typowa; spowolniony do granic możliwości rytm obleczony zostaje hipnotycznymi dźwiękami gitary Mike’a Moyi, który nie waha się nawet nadać swemu instrumentowi brzmienie psychodeliczno-stonerowe.  | |
Druga w kolejności kompozycja na płycie, czyli „Lambs’ Breath”, to początek podróży do nieco innego muzycznego świata. Mniej tu post-rocka, więcej jeszcze bardziej minimalistycznych dronów. Sprzężony bas i klawisze w tle stopniowo wprowadzają w ten niekoniecznie reprezentatywny dla Kanadyjczyków klimat. Z czasem brzmienia elektroniczne całkowicie przejmują pałeczkę, a do uszu słuchaczy docierać zaczynają jedynie monotonne, pozbawione modulacji tony. Płynne przejście w „Asunder, Sweet” zmienia tyle, że do dronów dołączają kolejno żywe instrumenty – gitara, klawisze, w końcu skrzypce. Dzięki nim kompozycja nabiera mocy, a zespołowi udaje się po kilku minutach odtworzyć ścianę dźwięku. Zakończenie jej budowy daje sygnał do „odpalenia” utworu numer cztery – „Piss Crowns are Trebled”. Wokół majestatycznego rytmu oplatają się przejmujące, wyrażające ogromny ból istnienia dźwięki skrzypiec; potem kolejno dołączają do nich gitary oraz kontrabas. Mimo że towarzyszą im też potężne sprzężenia, muzyka nabiera coraz bardziej rockowego pazura (do czego przyczyniają się przede wszystkim partie gitar), a ostatnie minuty to już prawdziwe postrockowe misterium, które narodzić mogło się tylko w umysłach i sercach Godspeed You! Black Emperor. Jednego możemy być pewni: „’Asunder, Sweet and Other Distress’” nie jest najlepszym albumem w dyskografii GY!BE, ale na pewno jest przełomem. Dowodem na to, że grupa Efrima Menucka i Thierry’ego Amara nie boi się poszukiwań muzycznych. Że nie zadowala jej status postrockowej legendy, która ma wszelkie przesłanki ku temu, by spocząć na laurach. Że wciąż jeszcze potrafi zaskakiwać. A tego przecież oczekujemy od największych! Skład: Efrim Menuck – gitara elektryczna Mike Moya – gitara elektryczna David Bryant – gitara elektryczna, syntezatory, organy, drony Thierry Amar – gitara basowa, kontrabas Mauro Pezzente – gitara basowa Sophie Trudeau – skrzypce, drony Timothy Herzog – perkusja, drony Aidan Girt – perkusja Karl Lemieux – wizualizacja
Tytuł: Asunder, Sweet and Other Distress Data wydania: 31 marca 2015 Nośnik: CD Czas trwania: 40:23 Gatunek: rock Utwory CD1 1) Peasantry or ’Light! Inside of Light!’: 10:28 2) Lambs’ Breath: 09:52 3) Asunder, Sweet: 06:13 4) Piss Crowns are Trebled: 13:50 Ekstrakt: 80% |