powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CXLV)
kwiecień 2015

Ukąsić Skorpiona!
Stephen Desberg, Enrico Marini ‹Skorpion #11: Dziewiąty ród›
„Skorpion” Stephena Desberga (scenariusz) i Enrika Mariniego (rysunki) miał pierwotnie skończyć się wraz z wydaniem dziesiątego albumu, w którym pozamykano wszystkie najważniejsze wątki, w tym ten dotyczący śledztwa w sprawie tożsamości ojca tytułowego bohatera. Minęły jednak dwa lata i wydawnictwo Dargaud opublikowało „Dziewiąty ród” – tom jedenasty serii. I należy się z tego cieszyć.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W połowie lat 90. ubiegłego wieku Hermann Huppen – po dekadzie zmagań – postanowił dziesiątym albumem zakończyć kultową serię komiksów historycznych zatytułowaną „Wieże Bois-Maury”. Domknął w nim wszystkie najważniejsze wątki, a nawet – by nie mieć niepotrzebnych pokus – uśmiercił głównego bohatera. Mimo to po czterech latach cykl został reaktywowany, chociaż na szczęście obyło się w nim bez cudownych zmartwychwstań. Kto wie, czy belgijski scenarzysta Stephen Desberg i szwajcarski (choć z włoskimi korzeniami) rysownik Enrico Marini nie wzorowali się właśnie na Hermannie, podejmując decyzję o kontynuowaniu „Skorpiona”. W każdym razie każdy, komu po wydaniu przed trzema laty „W imię syna” zdawało się, że będzie on ostatnią odsłoną cyklu, dość szybko został wyprowadzony z błędu; w listopadzie 2014 roku do sprzedaży trafił bowiem tom jedenasty serii – „Dziewiąty ród” (pierwotnie zapowiadano, że będzie nosił tytuł „Tajemnica Trebaldich”).
W poprzednim albumie Desberg zdradził wreszcie czytelnikom odpowiedź na najważniejsze pytanie, które tak długo dręczyło Skorpiona: Kto jest jego ojcem? Okazał się nim stary i rozpustny Orazio Trebaldi, będący jednocześnie ojcem obecnego papieża, czyli Cosimy. W żaden sposób nie wpłynęło to na stosunek Armanda do rodu Trebaldich – nawet będąc jednym z nich, nie potrafił wykrzesać z siebie choćby odrobiny sympatii do nich. Tyle że odkrycie prawdy postawiło najbardziej zainteresowanych przed kolejnymi dylematami. Skoro Skorpion jest przedstawicielem tak znamienitego rodu, to powinien być brany pod uwagę również jako jeden z jego prawnych dziedziców. A to z kolei na pewno nie mogło spodobać się najmłodszemu z synów Orazia, Neliowi, mającemu zresztą wiele powodów, aby nienawidzić Armanda. I taki też jest punkt wyjścia „Dziewiątego rodu”. Odkrycie prawdy na temat pochodzenia Skorpiona wywołuje wielki skandal w Rzymie. Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co przynosi najbliższa przyszłość. Trebaldich dosięga bowiem jeszcze jeden celny cios – ostatecznie obalony zostaje Cosima (nie pomogli mu mnisi-wojownicy), który na dodatek pewnego dnia w tajemniczych okolicznościach znika z Wiecznego Miasta.
Desberg, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że w finale poprzedniego tomu porozwiązywał najważniejsze zagadki, decydując się na dopisanie kontynuacji, musiał mieć w zanadrzu odpowiednio atrakcyjny koncept. Taki, który już we wstępie podbiłby temperaturę i wywołał emocje. Co się nim okazało? Okrutna śmierć Orazia, zadana mu przez tajemniczego mężczyznę próbującego odkryć sekret Trebaldich. To pytanie przez wieki zadawali sobie też inni. Jak doszło do tego, że Trebaldi osiągnęli tak znaczącą pozycję, choć przecież nie należeli do ośmiu Wielkich Rodów, wywodzących się jeszcze z czasów starożytnego Rzymu? Orazio znał odpowiedź i dlatego zginął. Przybyłych na miejsce zbrodni Armanda i Nelia bardziej jednak niż śmierć starego tyrana zaintrygowała inna rzecz – wiadomość pozostawiona przez zabójcę: „Było was pięciu”. Pięciu? Orazio, Cosima, Nelio i Armando – to czterech. Kto zatem, zdaniem nieznajomego, który udowodnił, że nie cofnie się przed niczym, jest tym piątym Trebaldim? Bo nie ma wątpliwości, że chodzi właśnie o kolejnego przedstawiciela wpływowego rodu…
Śmierć Orazia jest początkiem fatalnego splotu wydarzeń. Wkrótce giną kolejni ludzie; sam Skorpion ma powód, by drżeć o swoje życie. Ale on nie zalicza się przecież do ludzi, którzy chowają się w mysiej norze, wzywa więc na pomoc starego druha Huzara i wraz z nim rozpoczyna kolejne śledztwo. Na kartach „Dziewiątego rodu” pojawiają się również inni, doskonale znani bohaterowie serii: Egipcjanka Mejai (z którą związany jest kolejny nowy wątek), zakochana w Armandzie Ansea Latal, wreszcie Marie-Ange de Sarlat, dawna ukochana głównego bohatera, a jednocześnie sprawczyni jeszcze jednej zaskakującej niespodzianki, którą można już chyba teraz uznać za fabularne koło napędowe dalszego ciągu cyklu. Pojawia się więc mnóstwo nowych wyzwań i pytań – o tyle intrygujących, że odpowiedzi na nie Skorpion szukać będzie musiał w bardzo odległej przeszłości. I żeby nie było wątpliwości – nic w tym złego. Wszak Enrico Marini udowodnił już „Orłami Rzymu”, że jako grafik czuje się jak ryba w wodzie, rysując Wieczne Miasto zarówno w starożytności, jak i w XVIII wieku. Właśnie. A czy od tej strony czeka nas coś nowego? Otóż – nie! Bo nie musi. Marini już wcześniej osiągnął mistrzostwo; teraz należy jedynie trzymać kciuki za to, aby nie obniżył poziomu. Co chyba w przypadku takiego fachowca nie jest nawet możliwe.



Tytuł: Skorpion #11: Dziewiąty ród
Scenariusz: Stephen Desberg
Data wydania: marzec 2015
Rysunki: Enrico Marini
Wydawca: Taurus Media
Cykl: Skorpion
ISBN: 978-83-64360-50-3
Cena: 38,00
Gatunek: historyczny, przygodowy
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

73
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.