powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CXLV)
kwiecień 2015

Non omnis moriar: Dowód na istnienie… niemieckich romantyków
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – po raz drugi – (zachodnio)niemiecki zespół Novalis.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Niedługo utrzymał się skład Novalis, który w styczniu 1973 roku nagrał debiutancki album zespołu – „Banished Bridge”. Krótko po jego publikacji z kolegami pożegnał się bowiem wokalista Jürgen Wenzel, którego obowiązki przejął teraz – grający na gitarze basowej – Heino Schünzel; poza tym do formacji dołączyło dwóch gitarzystów: Carlo Karges (przy okazji obsługujący także instrumenty klawiszowe) oraz Detlef Job. Ten pierwszy dał się wcześniej poznać jako muzyk grupy Tomorrow’s Gift, z którą nagrał tak właśnie zatytułowaną pierwszą płytę w jej dyskografii. Ta korekta „ustawienia” musiała w znaczący sposób odbić się na twórczości Niemców, choć prawdę mówiąc wpłynęła na nią o tyle, że znacznie ją wzbogaciła (o solówki gitarowe, których wcześniej nie można było uświadczyć) – stylistycznie, jak się okazało po publikacji drugiego krążka, wciąż mieliśmy do czynienia z tą samą, utrzymaną w duchu klasyczno-romantycznym odmianą rocka progresywnego.
Novalis – już jako kwintet – wszedł do studia nagraniowego wczesną wiosną 1975 roku. Producentami nowych nagrań zostali – znany już zespołowi – (Jo)Achim Reichel, eksmuzyk The Rattles, w tym czasie pielęgnujący już własną karierę solową, oraz Frank Dostal. I to właśnie Reichel wystąpił z propozycją, aby hamburczycy zrezygnowali ze śpiewania tekstów angielskich i sięgnęli – do czego zresztą zobowiązywała ich nazwa (będąca pseudonimem niemieckiego poety, prozaika i eseisty epoki romantyzmu Karla Friedricha von Hardenberga) – po niemieckie. Pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Także z tego powodu, że śpiewający wcześniej Wenzel robił to z wyraźnym niemieckim akcentem; prawdopodobnie Schünzel pod tym względem wcale nie radził sobie lepiej. Po cóż więc kaleczyć obcy język i narażać się na kpiny – potencjalnie – nieprzychylnych krytyków? Lepiej już było pójść na całość i także tym wyróżniać się od setek (ba! tysięcy) ówczesnych zespołów na zachodzie Europy, które starały się podbijać muzyczne sceny, wykonując swoje piosenki w języku Williama Szekspira.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Materiał zarejestrowany w 1975 roku muzycy uznali za nowe otwarcie, dlatego nadali mu najprostszy z możliwych tytuł… „Novalis”. Płyta po raz kolejny ukazała się nakładem hamburskiej wytwórni Brain, której zresztą zespół pozostał wierny jeszcze przez trzy lata (wydając w niej cztery kolejne albumy, w tym jeden koncertowy). Na wydawnictwo trafiło pięć kompozycji, dwie z nich zostały opatrzone tekstem, spośród których jeden stanowił – dokonaną przez Carla Kargesa – przeróbkę wiersza Novalisa. Krążek otworzył jednak instrumentalny utwór „Sonnengeflecht”, stanowiący świetny przykład, opartego na brzmieniach syntezatorów, rocka progresywnego z połowy lat 70. ubiegłego wieku. Wypełnia go i świetny, wpadający w ucho lejtmotyw zagrany na klawiszach, i pojawiające się – chociaż na drugim planie, ale mimo wszystko wyraźnie zaznaczające swoją obecność – partie gitary elektrycznej (których bardziej ortodoksyjnym wielbicielom gatunku mogło trochę brakować na „Banished Bridge”). W każdym razie otwarcie było tyleż przebojowe, co – dzięki swym nawiązaniom do muzyki klasycznej – szlachetne.
W „Wer Schmetterlinge lachen hört” po raz pierwszy możemy usłyszeć głos Heina Schünzela – nie jest on może tak mocny, jak wokal, którym dysponował Jürgen Wenzel, ale najważniejsze, że udało się go idealnie wpasować w muzykę zespołu. Właśnie od balladowych fraz śpiewanych przez etatowego basistę Novalisu zaczyna się ta kompozycja – patetyczna i nostalgiczna, w klimacie 2066 & Then oraz wczesnego Jane. Podobnie jak w poprzedniej, w niej również „pierwsze skrzypce” gra Lutz Rahn, raczący słuchaczy raz kosmicznymi brzmieniami syntezatorów, to znów rasowymi pasażami organów (pod którymi mogliby się podpisać klawiszowcy Deep Purple i Uriah Heep). Do tego należy dodać jeszcze nieliczne, ale urocze wstawki gitarowe, zagrane nie tylko z rozmachem, ale i ze smakiem. Zamykający stronę A oryginalnego wydania winylowego instrumentalny „Dronsz” to w zasadzie pięciominutowy syntezatorowy przerywnik (ktoś mniej przychylny zespołowi mógłby określić go mianem klasycznego wypełniacza), w którym Rahna wspomaga głównie motorycznie bębniący Hartwig Biereichel. To jeden z tych utworów, które choć poziomu nie zaniżają, to jednak wypadają z pamięci niemal od razu po zakończeniu „lektury”.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Absolutnie natomiast nie można tego powiedzieć o numerze, który zespół umieścił – jako pierwszy – na stronie B. „Impressionen” to dzieło Lutza Rahna, w którym klawiszowiec z Hamburga wykorzystał fragmenty 5. Symfonii B-dur (prapremiera w 1878 roku) austriackiego kompozytora neoromantycznego Antona Brucknera. Nic więc dziwnego, że utwór ten to najznakomitszy przykład stylu Novalis, nadzwyczaj udanie łączącego klasykę z rockiem progresywnym. Na szczęście nie zabrakło w nim także miejsca na kolejną gitarową solówkę Detlefa Joba. Album zamyka ponad ośmiominutowy „Es färbte sich die Wiese grün” (do wiersza von Hardenberga z 1798 roku) – melodyjny, pełen balladowego uroku utwór z miejsca przenoszący słuchaczy w odległe czasy przełomu XVIII i XIX wieków. Powłóczyste partie gitar, symfoniczne klawisze i kojący uszy śpiew Schünzela – to główne cechy tej kompozycji. Chociaż nie brakuje w niej także muzycznych podróży do lat 70. XX wieku, najlepiej słyszalnych w jazzrockowej solówce Rahna na syntezatorze. W finale grupa wraca do punktu wyjścia – po mocniejszym uderzeniu żegnają nas ponownie delikatne dźwięki klawiszy i subtelna gitara.
Drugie wydawnictwo w dyskografii hamburczyków jest bardziej zwarte i charakterystyczne, niż debiut; można powiedzieć, że oryginalny styl zespołu został ostatecznie dopracowany (także dzięki dokooptowaniu gitarzystów). Niestety, tuż po wydaniu „Novalis” w grupie zaszła kolejna zmiana personalna – odszedł Carlo Karges. Następną płytę – „Sommerabend” – Niemcy nagrali więc w składzie czteroosobowym. Karges, po pożegnaniu z Lutzem Rahnem i pozostałymi kolegami, kontynuował karierę. Występował w formacji Release Music Orchestra, a w 1981 roku związał się z Neną, dla której zresztą napisał tekst jej największego przeboju, czyli „99 Luftballons”. Zmarł trzynaście lat temu na niewydolność wątroby.
Skład:
Lutz Rahn – syntezatory, organy
Carlo Karges – gitara elektryczna, syntezatory
Detlef Job – gitara elektryczna
Heino Schünzel – gitara basowa, śpiew (2,5)
Hartwig Biereichel – perkusja



Tytuł: Novalis
Wykonawca / Kompozytor: Novalis
Data wydania: 1975
Nośnik: CD
Czas trwania: 35:38
Gatunek: rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Sonnengeflecht: 04:08
2) Wer Schmetterlinge lachen hört: 09:16
3) Dronsz: 04:56
4) Impressionen: 08:59
5) Es färbte sich die Wiese grün: 08:18
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

100
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.