Mladá Boleslav, ostatni przystanek w poszukiwaniu filmowych tropów w województwie środkowoczeskim, przywita nas mało gościnnie, bo jak się okazuje najciekawszym miejscem dla twórców kina w tym miasteczku jest… więzienie.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Mladá Boleslav słynie nie tyle z zabytków architektonicznych, ile z tego, że w tym mieście ma swoją siedzibę firma Škoda, produkująca słynne samochody, po polsku funkcjonujące jako „skody”, po czesku jako „škodovky” (przy czym należy zauważyć, że mimo posiadania w polszczyźnie dźwięku podobnego do czeskiego „š”, czytanego podobnie do „sz”, marka została ochrzczona u nas po prostu „Skodą”). Filmowcy nie byli tutaj aż tak częstymi gośćmi, jak można by się spodziewać. Nakręcono tu co prawda niemal w całości obraz „Experiment Eva” (1985), opowieść o nauczycielce, która stara się żyć zgodnie z tym, co wkłada uczniom do głów na godzinie wychowawczej (w roli głównej wystąpiła Magdalena Wołłejko), ale poza tym filmowców kusił głównie znajdujący się mieście sąd, który kilkukrotnie miał okazję zagrać więzienie. Swój chyba najbardziej wyczekiwany występ miał w superprodukcji historycznej „Lidice” (2011). To tam budynek przy ulicy Viničnej 72 zagrał podwórze więzienia na Pankrácu, oryginalnie znajdującego się w Pradze, gdzie naziści wykonali w czasie wojny ponad tysiąc egzekucji. Charakterystyczna brama budynku miała swoje pięć minut także w „Mission Impossible: Ghost Protocol” (2011) oraz w filmie, o którym dzisiaj głównie będzie mowa, czyli w „Obsługiwałem angielskiego króla” (2006). Oczywiście tradycyjnie budynek został obsadzony w roli więzienia. „Obsługiwałem angielskiego króla” to ostatnia adaptacja filmowa prozy Bohumila Hrabala autorstwa Jiříego Menzla. Mimo że Menzla powszechnie chwalono za wyczucie, z jakim przenosi na ekran dzieła wybitnego prozaika, w przypadku tego właśnie filmu wyczucie to najwyraźniej wzięło sobie wolne. Po filmie bardzo widać, że jest to dzieło, w którym sam Hrabal, zwykle współscenarzysta filmów na podstawie swoich książek w wykonaniu Menzla, nie brał udziału. Z filmu uleciał duch, mimo że sprawny rzemieślniczo reżyser i znakomity operator Jaromír Šofr robili co mogli. Wydaje się, że tym, co najbardziej zaszkodziło filmowi było przykrojenie historii – w ten sposób z gorzkiej, groteskowej opowieści o mężczyźnie, który w zwrotnych momentach dziejowych dokonuje zawsze niewłaściwego wyboru wyszła mdła komedia, która nie jest interesująca ani w kontekście czeskim, ani europejskim, ani prawdę mówiąc w żadnym innym. Sama fabuła opowiada o losach Jana Dítě, który od posady sprzedawcy przekąsek na dworcu przez pracę młodszego kelnera w restauracji zostaje w końcu właścicielem hotelu i spełnia swój sen o byciu milionerem. Problem leży jednak w czasie, w jakim realizuje wszystkie swoje plany i zamiary, bo dzieje się to u schyłku Pierwszej Republiki Czechosłowackiej, w dodatku przy okazji aneksji Sudet przez Trzecią Rzeszę bohater się żeni – oczywiście z czeską Niemką – po czym zaczyna kolaborować z okupantem, trochę z niewiedzy, trochę z głupoty, trochę zaś dlatego, że jest urodzonym oportunistą. Menzel wykroił z tego w miarę spójną historię, powykreślał jednak wątki u Hrabala zasadnicze – na przykład trudny do pokazania na ekranie motyw dziecka głównego bohatera, który sprawiłby, że malowniczość obrazu znacząco by spadła. Reżyser wybrał ścieżki już przez siebie utarte: mamy zatem na przykład scenę tańca pięknej dziewczyny na stole i opadające w osobnym, długim kadrze majtki tańczącej. Kolory w całym filmie są mocne i nasycone, a wszystko zostaje oświetlone tak, że nie ma tu mowy o półcieniach i niedomówieniach także w warstwie wizualnej. Menzel postawił na międzynarodową obsadę, co z jednej strony można było uznać za posunięcie naturalne, skoro w filmie ważną rolę pełni niemiecka małżonka bohatera, z drugiej jednak okazało się posunięciem trafionym tylko w połowie. Powszechnie chwaloną rolą był ober Skovronek, nauczyciel fachu Jana, niezłomny, ale też nie nurzający się w martyrologii kelner starej daty. W tej roli wystąpił słowacki aktor Martin Huba, artysta charakterystyczny, którego polscy widzowie mogą kojarzyć chociażby jako niemieckiego przemysłowca z „Musimy sobie pomagać” Jana Hřebejka (2000) albo psychiatry z „Czeskiego błędu” również w reżyserii Hřebejka (2009). Zasadniczo broniła się Julia Jentsch („Sophie Scholl – ostatnie dni”, „33 sceny z życia”), której Líza, żona głównego bohatera, miała w sobie ten charakterystyczny pierwiastek demoniczności, ale sam scenariusz nie dawał aktorce aż takiego pola do popisu. Natomiast obsadzony w głównej roli bułgarski aktor Ivan Barnev nie dość, że niespecjalnie podołał wymagającej roli, to jeszcze jego kreację zamordował kuriozalny czeski dubbing. Okazuje się, że nie zawsze opłaca się zatrudniać do ról aktorów, którzy najbliżsi są reżyserskiemu fizycznemu ideałowi danego bohatera. W ten sposób jedna z bram sądu w Mladej Boleslavi zapisała się w historii czeskiego filmu nie do końca chlubnymi zgłoskami. Patrząc jednak na jej popularność wśród twórców kina, można sądzić, że jeszcze doczeka się bardziej udanej produkcji, w której będzie miała okazję pokazać się na ekranie.
Tytuł: Obsługiwałem angielskiego króla Tytuł oryginalny: Obsluhoval jsem anglického krále Data premiery: 18 maja 2007 Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: Czechy, Słowacja Czas trwania: 120 min Gatunek: komedia |