powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CXLV)
kwiecień 2015

Gwóźdź do trumny
Modest Mouse ‹Strangers to Ourselves›
W idealnym świecie Modest Mouse rozpadłby się po wydaniu czwartej płyty, pozostając na zawsze jednym z najlepszych zespołów w historii. Niestety, tak się nie stało, a stopniowe zaprzepaszczanie swojego statusu przez amerykańską grupę właśnie sięgnęło szczytu na nowym krążku – „Strangers to Ourselves”.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Postawmy sprawę jasno – był czas, gdy z Modest Mouse mogło się mierzyć tylko kilka zespołów na świecie, choćby Radiohead. Już ich debiutancki „This is a Long Drive for Someone with Nothing to Think About” pokazywał, że grupa Isaaca Brocka ma pomysł na siebie, a oprócz tego dysponowała niebywałą wręcz oryginalnością i tekstami, którym bliżej było do mieszanki traktatów filozoficznych z poezją, niż tradycyjnie pojmowanym lyricsom. Drugi krążek tylko umocnił ich pozycję, a wraz z trzecim – „The Moon & Antarctica”, zasłużyli sobie na miejsce w panteonie największych. Ta płyta była Dziełem przez duże „D”. Przejmującym krzykiem strachu i rozpaczy na myśl o śmierci i życiowej pustce. Isaac w pełni ujawnił tam swą niezwykłą umiejętność – wyrażania niewyrażalnego. Coś, czego nie potrafimy nazwać, co nas męczy i niepokoi, swoisty emocjonalny weltschmerz, u Brocka mieści się w jednej linijce. A są tych linijek setki. Później Modest Mouse zachowali poziom na „Good News for People Who Love Bad News” (najlepszy tytuł płyty w historii?), ale od tego momentu było tylko gorzej. Co prawda „We Were Dead Before the Ship Even Sank” nie jest krążkiem złym, ale wyraźnie odstaje poziomem od wcześniejszych nagrań. Co dopiero powiedzieć o „Strangers to Ourselves”? Idąc za pesymistycznymi tytułami poprzednich płyt, nowy album powinien nosić miano „Gwóźdź do trumny”.
Teoretycznie jest tu wszystko, co charakterystyczne dla stylu MM. Mamy więc jazgotliwe, dysonansowe partie gitar, mamy ekspresyjne wrzaski Isaaca, mamy wreszcie jego specyficzne teksty. Ale każdy z tych elementów staje się na „Strangers to Ourselves” zwyczajnie nijaki. Gitary nie tną nawet w połowie tak mocno jak kiedyś, Isaac śpiewa, jakby nie do końca mu się chciało, a jego lirykom brak tej błyskotliwości, która przy poprzednich płytach sprawiała, że co chwila zbieraliśmy szczękę z podłogi porażeni kolejnym genialnym wersem. Po przesłuchaniu połowy krążka ze smutkiem stwierdziłem, że nie pamiętam z tych kompozycji, które już usłyszałem praktycznie nic. Wszystko zlewa się w jedną indie-papkę, jakiej mnóstwo mamy teraz wokół, z dawnej oryginalności nie pozostało praktycznie nic. Isaac i reszta starają się dodawać do kompozycji jakieś „odkrywcze” motywy, w stylu delikatnego podbarwienia elektroniką w „Pistol (A. Cunanan, Miami, FL. 1996)”, ale to w niczym nie pomaga. Po songwriterze rangi Brocka, gościu, który napisał takie „Tiny Cities Made of Ashes” można i trzeba oczekiwać więcej.
Są tu jednak także momenty całkiem sympatyczne. Urocze „Coyotes” przypomina klimaty z pierwszego albumu, rozpaczliwe „Be Brave” udanie nawiązuje do poprzedniej płyty, a melancholia w środkowej części „The Best Room” wywołuje przyjemne ciarki, podobnie jak zamykające materiał „Of Course We Know”. „Shift in Your Cut” to z kolei intrygująca, skradająca się ballada. Miło słucha się też „The Ground Walks, with Time in a Box”, które brzmi jak o wiele radośniejsza wersja wspomnianego wcześniej „Tiny Cities…”. Są to jednak pojedyncze kwiatki w morzu chwastów, kompozycji, których za najlepszych dni zespołu Isaac zapewne nie dałby nawet na strony B singli. W dodatku większość z tych nielicznych kwiatków odtwarza tylko motywy ze starszych numerów grupy.
Po jednokrotnym przesłuchaniu „Strangers to Ourselves” praktycznie nie ma po co wracać do tej płyty. Trwający prawie godzinę materiał przynosi zaledwie kilka utworów niezłych i całą masę przeciętnych. Album wywołuje wrażenie, jakby artystom znudziło się jego tworzenie już na samym początku pracy. Nie dziwne więc, że uczucie nudy towarzyszy także słuchaczowi. Wielki zawód. A chodzą słuchy, że sesja do nowej płyty była tak owocna, że panowie mają już niemal gotowy kolejny materiał. Może lepiej będzie, jeśli nie ujrzy on światła dziennego…



Tytuł: Strangers to Ourselves
Wykonawca / Kompozytor: Modest Mouse
Data wydania: 17 marca 2015
Wydawca: Epic
Nośnik: CD
Czas trwania: 57:10
Gatunek: rock
EAN: 888750491220
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Strangers to Ourselves: 3:24
2) Lampshades on Fire: 3:08
3) Shift in Your Cut: 4:44
4) Pistol [A. Cunanan, Miami, FL. 1996]: 3:42
5) Ansel: 2:56
6) The Ground Walks, with Time in a Box: 6:12
7) Coyotes: 3:31
8) Pups to Dust: 3:31
9) Sugar Boats: 4:03
10) Wicked Campaign: 3:34
11) Be Brave: 3:31
12) God is an Indian and You're an Asshole: 1:17
13) The Tortoise and the Tourist: 3:41
14) The Best Room: 4:25
15) Of Course We Know: 5:24
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

89
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.