powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXLVI)
maj-czerwiec 2015

Non omnis moriar: Uroki letniego wieczoru
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – po raz trzeci – (zachodnio)niemiecki zespół Novalis.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
‹Sommerabend›
‹Sommerabend›
Dwa pierwsze albumy w dyskografii hamburczyków z Novalis, czyli wydany w 1973 roku „Banished Bridge” oraz późniejszy o dwa lata „Novalis”, uczyniły grupę kierowaną przez Lutza Rahna bardzo popularną w ojczyźnie. Teraz należało powalczyć jeszcze o sukces poza granicami Niemiec. Z góry było wiadomym, że nie będzie to łatwe, ale na pewno nie było też niemożliwe. Wystarczyło przywołać chociażby przypadek Scorpionsów, którzy w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku podbili nie tylko Europę, lecz również Azję, stając się w Japonii najpopularniejszym zagranicznym zespołem rockowym. Novalis pozazdrościli formacji Klausa Meinego i Rudolfa Schenkera i postanowili włączyć się do walki o ten w tamtym czasie wciąż jeszcze bardzo pojemny rynek. Musieli jednak zrobić to już w składzie uszczuplonym o jednego muzyka. Po wydaniu drugiego krążka z kolegami pożegnał się gitarzysta i klawiszowiec Carlo Karges. Perkusista Hartwig Biereichel po latach tak skomentował jego krok: „Carlo miał gorącą krew. W jednej chwili był, by już w następnej zniknąć”.
Trzeci materiał w historii Novalis zarejestrowany został w hamburskim Musikstudio w lutym 1976 roku pod okiem sprawdzonego już producenta, czyli (Jo)Achima Reichela. W nagraniach udział wzięli – poza Rahnem i Biereichelem – gitarzysta Detlef Job oraz basista Heino Schünzel; dwaj ostatni podzielili się także obowiązkami wokalnymi. Jako jedynego gościa zaproszono młodą, dwudziestoczteroletnią wokalistkę Rale (a właściwie Gabriele) Oberpichler, która nieco później, w połowie lat 80., zdobyła pewną popularność, występując wraz ze swoim mężem, Frankiem, w duecie Paso Doble. Na razie mało kto jeszcze o niej słyszał, więc możliwość nagrywania z Novalis na pewno była dla niej sporym wyróżnieniem i artystyczną nobilitacją. Album, który otrzymał tytuł „Sommerabend” („Letni wieczór”), ponownie ukazał się nakładem wytwórni Brain, a zdobiła go reprodukcja obrazu, zmarłego w 1966 roku, znanego amerykańskiego malarza i ilustratora Fredericka Maxfielda Parrisha (w następnych latach z jego „usług” korzystali jeszcze między innymi tacy wykonawcy, jak Dalis Car, Paradise Lost, Pixies czy Cain & Abel).
Na płycie znalazły się trzy rozbudowane kompozycje, w tym jedna suita (utwór tytułowy). Stylistycznie „Sommerabend” stanowiła rozwinięcie wcześniejszych albumów, z tą różnicą, że wszystko brzmiało zdecydowanie lepiej. Słychać, że zespół był już w pełni świadomy tego, co chce osiągnąć, i że doskonale dogadywał się z Reichelem, który w mig odgadywał zamiary Lutza Rahna. Efekt okazał się piorunujący. Trudno się więc dziwić faktowi, że ten właśnie krążek otworzył Niemcom drogę do wielkiego sukcesu – przede wszystkim w Japonii, gdzie w drugiej połowie lat 70. stali się rozpoznawalni niemal w tym samym stopniu co Scorpions. Czy słusznie? Sprawdźmy! Otwierający longplay „Aufbruch” wyszedł spod ręki keyboardzisty i pewnie też z tego powodu instrumenty klawiszowe przez większość czasu odgrywają w nim czołową rolę. Najważniejsze jednak, że od pierwszych sekund Rahn serwuje słuchaczom porywający, wpadający w ucho motyw, który następnie rozwija i rozbudowuje przez kolejne minuty. Oprócz syntezatorów wykorzystuje tu także organy Hammonda, które – jak zawsze – brzmią niezwykle rasowo, nawet wtedy gdy muzyk zapuszcza się w rejony jazzrockowe.
W stronę progresu utwór ciągnie z kolei Detlef Job, którego solówki zachwycają urodą nie mniej, niż pasaże wygrywane przez Steve’a Hacketta w Genesis czy Andrew Latimera w Camel. Liczne dialogi gitarzysty z klawiszowcem (względnie na odwrót) są zresztą najmocniejszą stroną „Aufbruch”. Drugi numer w kolejności – „Wunderschätze” (z tekstem Novalisa, czyli Karla Friedricha von Hardenberga, przerobionym nieco przez Joba) – stara się maksymalnie oddać charakter romantycznej twórczości niemieckiego poety. Służy temu między innymi wyeksponowana partia gitary akustycznej, akompaniującej niskiemu i chropawemu wokalowi Schünzela, którego chwilę później zaczyna wspomagać sam Job. Głos Detlefa jest jednak znacznie łagodniejszy i subtelniejszy, co zresztą idealnie współgra z szorstkością Heina, zwłaszcza gdy oba zostają nałożone na siebie. W części instrumentalnej numeru mamy do czynienia z kolejnym rozbudowanym dialogiem gitary i syntezatorów (momentami o prawdziwie kosmicznym brzmieniu), który sprawia, że napięcie stopniowo rośnie, a moc potężnieje. Zakończenie utrzymane jest już w klimacie heavyprogowym, do czego przyczynia się także znacznie mocniej walący w bębny Biereichel.
Utwór tytułowy, wypełniający całą drugą stronę wersji winylowej albumu, skomponowany został przez Detlefa i Lutza, tekst natomiast napisał Reichel. „Sommerabend” dzieli się na pięć części, trwających w sumie ponad osiemnaście minut. Otwierające całość „Wetterleuchten” to kilkuminutowa, bardzo nostalgiczna i melodyjna – na wskroś romantyczna – introdukcja, wypełniona głównie dźwiękami syntezatora. Gdy do klawiszy dołącza gitara akustyczna, rozpoczyna się „Am Strand” – najbardziej progresywny fragment suity, z przepełnionymi smutkiem partiami gitary elektrycznej oraz wokalami Joba i Schünzela. W „Der Traum” do głosu ponownie dochodzą klawisze; one też – świdrującym uszy dźwiękiem – dają sygnał do włączenia przez zespół drugiego biegu, co z kolei stanowi wstęp do „Ein neper Tag”. Mimo szybszego tempa, wciąż dominują brzmienia akustyczne; niezwykłe wrażenie potęgują jeszcze śpiewający unisono wokaliści – do mężczyzn dołącza bowiem zaproszona do studia Rale (Gabriele) Oberpichler. Finał, czyli fragment zatytułowany „Ins Licht”, prowadzi do wyciszenia emocji, czemu służy jeszcze jedna progresywna (czytaj: powłóczysta) partia gitary, choć ostatnie słowo – podobnie jak początek „Aufbruch” – należy jednak do Lutza Rahna i jego syntezatorów.
„Sommerabend” można uznać za kwintesencję romantyczno-progresywnego stylu Novalis. Na swojej trzeciej płycie grupa wspięła się na wyżyny, osiągnęła ideał. A jednak Rahn wciąż nie był do końca zadowolony z przynajmniej jednego elementu – strony wokalnej. Dlatego też krótko po wydaniu albumu do zespołu został przyjęty nowy muzyk – austriacki (rodem z Wiednia) wokalista (grający również na gitarze akustycznej i flecie) Fred Mühlböck. W tym składzie – ponownie pięcioosobowym – Novalis rok później zarejestrował „Brandung”, a potem jeszcze trzy płyty studyjne i jedną koncertową.
Skład:
Lutz Rahn – syntezatory, organy
Detlef Job – gitara elektryczna, gitara akustyczna, śpiew
Heino Schünzel – gitara basowa, śpiew
Hartwig Biereichel – perkusja, instrumenty perkusyjne
gościnnie:
Rale Oberpichler – chórek (3)



Tytuł: Sommerabend
Wykonawca / Kompozytor: Novalis
Data wydania: 1976
Nośnik: Winyl
Czas trwania: 38:45
Gatunek: rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
Winyl1
1) Aufbruch: 09:42
2) Wunderschätze: 10:44
3) Sommerabend: 18:19
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

187
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.