powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXLVI)
maj-czerwiec 2015

Mad Max: Hardy wojownik. Najlepsze role Toma Hardy'ego
Hardym być. Nie miętkim!
Tom Hardy w sobie to, COŚ, o sprawia, że pod jego spojrzeniem nogi uginają się w kolanach, a język staje kołkiem w gardle. To jeden z tych aktorów, który wypada przekonywająco nawet łuskając słonecznik. To nie kwestia techniki, bo czegoś takiego nie da się nauczyć – albo się to ma, albo nie ma się tego wcale.
Kariera
Edward Thomas Hardy urodził się w 1977 roku w Hammersmith w artystycznej rodzinie. Matka była malarką, ojciec pisarzem. Hardy kontynuował rodzinne tradycje i odebrał wykształcenie w Richmond Drama School. W 1998 roku dołączył do London Drama Center. Trzy lata później zaliczył swój pierwszy poważny występ w telewizji dzięki roli Johna Janoveca w „Kompanii Braci” (2001). W tym samym roku zadebiutował na dużym ekranie w roli Lance’a Twombleya w „Helikopterze w ogniu” Ridleya Scotta.
Hardy nie zrobił szybkiej kariery w Hollywood. Lepiej radził sobie w Wielkiej Brytanii, gdzie grywał w teatrze i produkcjach BBC. W 2003 roku został uhonorowany nagrodą London Evening Standard Theatre Award. Rok później nominowano go do nagrody imienia Laurenca Oliviera dla najlepszego debiutanta. Spośród jego telewizyjnych ról warto wspomnieć o Stuarcie Shorterze z „Stuart: The Life Backwards”. Hardy stworzył tam poruszający portret psychicznie zrujnowanego mężczyzny. Z ciekawostek, to na planie towarzyszył mu nieznany wówczas Benedict Cumberbach.
Przełom w karierze Hardy’ego przyszedł w 2008 roku, gdy zagrał w „Bronsonie” Nicolasa Windinga Refna. Bronson, postać autentyczna, to człowiek-legenda, który większość swojego dorosłego życia spędził w więzieniu. Recydywista, złodziej, a to tego artysta i poeta. Hardy zagrał go z taką energią i przekonaniem, że publiczność oniemiała.
Po roli u Refna, nadeszły propozycje z Hollywood – wielkim krokiem naprzód była rola w „Incepcji”, a później w „Mroczny Rycerz Powstaje” Christophera Nolana. Hollywood polubiło go w roli twardych facetów takich jak Forrest z „Gangstera” i Tommy z „Wojownika”. Teraz Hardy powraca na ekrany w roli kultowego Mad Maksa i nie zamierza zwalniać. W kolejce do premiery czeka jeszcze „Legend”, w którym wciela się w podwójną rolę braci Kray oraz „The Revenant” Alejandro Gonzaleza Inarritu. Jest, na co czekać.
Wspólny mianownik
Hardy jest specjalistą od roli wojowników. Jego bohaterowie muszą wywalczyć sobie własne miejsce na świecie, wzniecając konflikt za konfilktem. To ludzie przemocy, równie często zagubieni, co pewni swego. Są jak zwierzęta zamknięte w klatce. Charles Bronson jest świetnym przykładem – ciasna więzienna cela to jego dom, a ożywia się dopiero, gdy staje do walki. To postać pełna sprzeczności: wariat, zafiksowany na punkcie przemocy, ale również człowiek niepozbawiony ogłady.
„Bronson” był przepustką do Hollywood i doświadczeniem granicznym. Hardy’emu udało się wznieść na szczyt swoich możliwości. Echa tej kreacji wciąż słychać w jego filmach. Bane z „Mroczny Rycerz Powstaje” jest niemal fizyczną kopią Bronsona i widać, że po latach aktor wciąż czerpał z doświadczenia, które wyniósł z pracy przy filmie Refna. To nie zarzut, bo Hardy nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu.
Hardy nie dał się jednak zaszufladkować w roli szalonych twardzieli i osiłków. Chętnie pokazuje również swoją drugą twarz łobuza, szelmy i uwodziciela. Taki jest Bob (Rock’N’Rolla), Eames (Incepcja) i Ricki Tarr (Szpieg). Brytyjczyk ma nadzwyczajny urok osobisty i charyzmę, co w połączeniu z jego charakterystyczną sylwetką jest wybuchowym połączeniem.
Hardy świetnie odnajduje się w rolach mężczyzn, którzy twardo stąpają po ziemi. Francis Bondurant wie co jest prawdą, co fałszem, wie, kiedy się odezwać, a kiedy milczeć. To mężczyzna z gatunku tych, którzy duszą w sobie słabości, bo tak po prostu trzeba. Jest wojownikiem, ale wie, że swoją wojnę musi zdusić w sobie, nie może wnieść jej między najbliższych. Podobną filozofię wyznaje Ivan Locke, ale jemu się to nie udaje. Przegrywa, słabość bierze nad nim gór i pożera go.
Bohaterowie Hardy’ego czasem wygrywają, a czasem przegrywają, ale za to nigdy, przenigdy nie rezygnują z walki.
Poniżej znajdziecie pięć, najlepszych moich zdaniem ról Toma Hardy’ego. Macie swoje własne typy? Dajcie znać w komentarzach:
5. Bane (Mroczny Rycerz Powstaje)
Rola Bane’a była ryzykowna, bo wymagała od Hardy’ego ciągłego noszenia maski, która zasłaniała mu twarz. Może się to wydawać rzeczą błachą, ale nie w Hollywood. Twarz, jak wiadomo, jest dla aktora wszystkim. Jak ludzie mają go rozpoznać, jeśli w filmie nie widać jego twarzy? Hardy’emu to jednak nie przeszkadzało.
Brytyjczyk zagrał koncertowo – nie szarżuje, jest skupiony i konsekwentny. Jego Bane jest opanowany, często zachowuje wręcz stoicki spokój. Sprawia wrażenie, jakby nic nie mogło wyprowadzić go z równowagi. To człowiek oddany idei, ale nie w sposób ślepy. Jest bezwzględnym egzekutorem, ale ma również drugą, bardziej ludzką twarz.
4. Handsome Bob (Rock’N’Rolla)
Guy Ritchie ma podobny talent do tworzenia drugoplanowych postaci, co Quentin Tarantino i podobne szczęście do aktorów. Rock’n’Rolla nie umywa się do „Przekrętu”, ale to wciąż solidne kino ze świetnie napisanymi bohaterami. Zagrać takiego to przyjemność. Widać, że Hardy świetnie czuje się w skórze Przystojnego Boba.
Bob jest gejem, ale do tego niezłym twardzielem. Hardy obdarzył go łobuzerskim spojrzeniem i uroczym uśmiechem, któremu nie sposób się oprzeć. To jedna z niewielu jego komediowych ról, a szkoda, bo aktor sprawdza się fenomenalnie w takim repertuarze.
3. Tommy Conlon (Wojownik)
Tommy to idealna rola dla Hardy’ego, wymagająca świetnej formy psychicznej i fizycznej. Te dwie rzeczy nie jest łatwo zrównoważyć, ale Brytyjczykowi ta sztuka się udała. Tommy dusi w sobie gniew, prowadzi wewnętrzną walkę, która niszczy go od środka. To tzw. trudny charakter, ale Hardy zagrał go z taką łatwością, że trzeba tylko pokłonić się przed jego talentem.
2. Ivan Locke (Locke)
Ivan Locke to kolejny wojownik w filmografii Brytyjczyka – zwykły człowiek, który walczy jak lew, aby poskładać do kupy, to co zostało z jego życia. Film został w całości nakręcony w ciasnym wnętrzu samochodu, co daje piorunujące wrażenie – Locke jest jak dzikie zwierze w żelaznych uścisku – miota się, ale nie potrafi się uwolnić. Hardy nadał tej postaci potężnej ekspresji, co tylko wzmacnia efekt.
„Locke” pokazuje, że Hardy znakomicie sprawdza się w rolach dramatycznych i potrafi utrzymać na barkach cały film. To ogromny ciężar, ale on sprawia wrażenie, jakby to było nic wielkiego.
1. Charles Bronson (Bronson)
Bronson to pierwsza wielka rola Hardy’ego. Transformacja w notorycznego recydywistę, oryginała i artystę była oszałamiająca. Brytyjczyk zmienił się nie do poznania, ogolił głowę, przytył kilkanaście kilogramów. Dzięki roli w filmie Refna wypłynął na szerokie wody.
Hardy stworzył rolę kompletną, świetnie wystudiowaną, odegraną bez zbędnych ceregieli, dziko, dynamicznie, prosto w twarz. Bronson jest beczką prochu, której wystarczy drobna iskra, aby zmieść wszystko w promieniu kilometra. To dzikus, który nabiera ogłady w najmniej oczekiwanym momencie, tylko po to, aby za chwilę rzucić się na Ciebie z pięściami.
powrót; do indeksunastwpna strona

24
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.