powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXLVI)
maj-czerwiec 2015

Co się tu dzieje?!
Death Grips ‹The Powers That B›
Stało się. Ostatni album (chyba, z nimi nigdy nie wiadomo…) Death Grips wylądował. Z początku bałem się, ale jednak postanowiłem zmierzyć się z zadaniem napisania recenzji „The Powers That B”. Zapewne polegnę, ale przynajmniej nikt nie powie, że nie próbowałem…
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
‹The Powers That B›
‹The Powers That B›
Death Grips to jeden z zespołów, które w moim odczuciu wyrażają swoim istnieniem istotę XXI wieku. Funkcjonują w postaci internetowego mema z cyklu „pozdro dla kumatych”, są ubóstwiani przez hipsterów, których cieszy, że przeciętny homo sapiens ucieknie od muzyki Amerykanów z krzykiem. A jeśli już o niej mowa – to dla postronnej ofiary wydaje się być tylko hałasem z atarynkowymi brzdąkami i kalekim pseudorapem. W dodatku wulgarnym, czasem wręcz obleśnym hałasem. Widzieliście klip do „No Love”? Chaos, totalny chaos. Na tego z brodą lepiej się nie natknąć w ciemnym zaułku, perkusista już dawno stracił kontakt z rzeczywistością, a klient przy konsolecie też spokojnie ustać nie potrafi.
„Niggas On The Moon”, pierwszą płytę zestawu mieliśmy okazję usłyszeć już w zeszłym roku, dopiero po pewnym czasie okazało się, że będzie częścią większej całości.. Choć miało nie być już żadnej nowej muzyki od tych szaleńców, to nie zapominajcie, że chodzi o Death Grips, nie wierzcie w nic, co mówią. A więc jest to, hm… „klasyczna” odsłona twórczości zespołu. Agresja, chaos, brud, noise, jedna wielka maszynka do mięsa, skrawki sampli, poszatkowane wokale, gdzieś tam przebija się Björk, ale ginie w natłoku atakujących nas z każdej strony kijów bejsbolowych i kolejnych rwanych motywów. Sławna artystka, za której gościnny występ wielu dałoby się zabić, tutaj funkcjonuje w charakterze kilku dodatkowych dźwięków w muzycznym tyglu. Kolejne utwory masakrują bez chwili przerwy i nie biorą jeńców. Utwory? Czy to na pewno dobre określenie na to… coś? Jest w tym przypadku sens stosować jakieś nazewnictwo, opisywać, co tu jest grane? Przecież dzieje się tu praktycznie wszystko. Death Grips, mimo że nie eksperymentują z wyjątkową formułą, jaką dla siebie wynaleźli na początku kariery, wciąż szokują. A przecież w sumie wiemy, czego się spodziewać, prawda? Za taką zachowawczość i brak rozwoju ktoś inny zebrałby solidne baty, ale nie ci kolesie. Tego wciąż się genialnie słucha, chociaż właściwie nie wiadomo dlaczego. Fenomen.
„Jenny Death” to drugi krążek tego dwupłytowego zestawu i po jego uruchomieniu od razu cisną się na usta słowa klasyka: „wiedz, że coś się dzieje"! Tak, jakby wcześniej wiało nudą, ale tu wszystkiego jest jeszcze więcej. Jakie to jest wściekłe! MC Ride wybija się na pierwszy plan, z jedyną w swoim rodzaju ekspresją „wokalną”. Wrzeszczy, cedzi przez zęby, skanduje, szepcze. Uff. W jednej chwili hipnotyzuje, w następnej przeraża. Zach Hill nie musi nikomu udowadniać, że jest absolutnie fenomenalnym noise’owym perkusistą, to co tu wyrabia zasługuje na jakieś odznaczenie. Albo może raczej na uderzenie z całej siły w plecy pięścią w geście uznania? Tak, to by było bardziej w stylu Death Grips. Ujawniają się rockowe inspiracje, ale nie spodziewajcie się stadionowych (Boże…) kawałków. Nasuwa mi się porównanie do Massive Attack i ich „Mezzanine”. Tam też mieliśmy rockowe środki wyrazu zaprzęgnięte w służbie czegoś kompletnie z rockiem niezwiązanego. U Brytyjczyków panował jednak jakiś porządek. Tutaj te komponenty wybuchają nieoczekiwanie niczym mina przeciwpiechotna i równie szybko znikają, ustępując miejsca w pełni syntetycznej rzeźni. A gdy ona nadchodzi, nie ma ratunku – pierwszy z brzegu bas w „Inanimate Sensation” wwierca się w mózg tak, że aż boli. Jakiś orientalny posmak w „Centuries of Damn”… O co tu chodzi? No, właśnie.
Ten tekst jest chaotyczny i niespójny, ale pisanie o tych gościach tonem mędrca i jego szkiełka i oka powinno być prawnie zakazane. Mówię sobie: „uspokój się, bo jak będziesz rozrabiać, przyjdzie MC Ride i cię zabierze”. Nie śpię, bo słucham Death Grips i tylko myślę: „to jak z tym rozpadem, panowie"? Jednak zasypiam. Boli mnie głowa.



Tytuł: The Powers That B
Wykonawca / Kompozytor: Death Grips
Data wydania: 31 marca 2015
Nośnik: CD
Czas trwania: 80:45
Gatunek: hip hop
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Up My Sleeves: 5:17
2) Billy Not Really: 3:49
3) Black Quarterback: 2:59
4) Say Hey Kid: 3:27
5) Have a Sad Cum BB: 3:40
6) Fuck Me Out: 3:20
7) Voila: 3:29
8) Big Dipper: 5:28
CD2
1) I Break Mirrors with My Face in the United States: 2:41
2) Inanimate Sensation: 6:04
3) Turned Off: 4:37
4) Why a Bitch Gotta Lie: 4:40
5) Pss Pss: 4:33
6) The Powers That B: 5:32
7) Beyond Alive: 6:07
8) Centuries of Damn: 5:32
9) On GP: 6:07
10) Death Grips 2.0: 3:20
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

178
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.