Istnieją zaledwie od dwóch lat i zdążyli w tym czasie wydać już dwie płyty, które przypadły do gustu wielbicielom doom metalu i stoner rocka. Wpisali się tym samym w skandynawski krajobraz, w którym podobna muzyka obecna jest – i cieszy się sporą popularnością – od lat. O kim mowa? O triu Monolord, które przed paroma tygodniami oddało pod osąd słuchaczy album zatytułowany „Vænir”.  |  | ‹Vænir›
|
Grupa Monolord powstała w Göteborgu przed dwoma laty z inicjatywy trzech znających się już wcześniej muzyków: wokalisty i gitarzysty Thomasa V. Jägera, mającego w swoich żyłach krew fińską basisty Miki Mäkkiego oraz bębniarza Esbena Willemsa. Dość szybko, bo już po kilku miesiącach działalności, zespół miał gotowy materiał na debiutancki album, który ujrzał światło dzienne w kwietniu 2014 roku. Płyta zatytułowana „Empress Rising” zawierała muzykę, którą określić można jako mieszankę – w takich właśnie proporcjach – doom metalu ze stoner rockiem (i, dodajmy gwoli ścisłości, szczyptą psychodelii). Muzyka Szwedów przypadła do gustu wielbicielom podobnych brzmień, w efekcie czego na kolejne wydawnictwo nie trzeba było długo czekać. „Væir” trafił do sprzedaży równo rok po debiucie, a stało się to za sprawą mającej siedzibę w Kalifornii wytwórni RidingEasy Records. Skład grupy nie uległ zmianie, można więc było podejrzewać, że i muzyka pozostanie taka sama. I tak też się stało. Z jedną tylko zasadniczą różnicą: album „Vænir” jest stylistycznie bardzo podobny do „Empress Rising”, tylko… jeszcze lepszy. Wypełnia go pięć rozbudowanych – co dla doom metalu jest raczej normą – kompozycji oraz jedna miniatura (na tle pozostałych), którą można potraktować jako chwilę wytchnienia dla uszu słuchaczy. Już w otwierającym krążek „Cursing the One” Monolord definiują zawartość płyty. Po pierwszych dźwiękach płynących z głośników wiemy, że będzie majestatycznie i ciężko, niekiedy melodyjnie, to znów bardzo „kwasowo” i psychodelicznie. Taki jest chociażby drugi w kolejności utwór „We Will Burn” – swoją drogą będący najmocniejszym punktem albumu, na co wpływ mają przede wszystkim bliskie stylistyce space rocka partie gitarowe Jägera oraz, obecny zwłaszcza w drugiej części, pełen demonicznego dostojeństwa klimat rodem z płyt Black Sabbath z pierwszej połowy lat 70. ubiegłego wieku. Z kolei w „Nuclear Death” Szwedzi przywołują nastrój kolejnej dekady, zarówno w tytule, jak i sposobie grania, przywołując dokonania Szwajcarów z Celtic Frost. Zniekształcony przez efekty głos wokalisty, zwielokrotnione ścieżki gitar – wszystko to sprawia, że momentami aż ciarki przebiegają po plecach.  | |
W „Died a Million Times” Monolord nawiązują do stylistyki funeralnego doom metalu. Na plan pierwszy wysunięta zostaje budująca ścianę dźwięku gitara, wokal dociera zaś z oddali, chciałoby się rzec, że z grobu, względnie – z zaświatów. Z czasem, gdy zespół nieco przyspiesza, ponownie robi się bardzo Sabbathowsko (choć jedynie w warstwie instrumentalnej). Po tak potężnej dawce czadu należy się słuchaczom odrobina spokoju – i tę otrzymują oni dzięki najkrótszemu w całym zestawie, nastrojowemu, psychodelicznemu „The Cosmic Silence”. Stanowi on jednak tylko ciszę przed burzą, którą wywołuje utwór ostatni – trwający prawie siedemnaście minut „Vænir”. Brzmienie gitary znów przywodzi na myśl Tony’ego Iommiego i to, co brytyjski muzyk wyczarowywał na „Master of Reality” (1971) i „Vol. 4” (1972) Sabbathów. Ale i w nim nie brakuje chwil uspokojenia, kiedy znacznie ważniejszy staje się tworzony przez Szwedów nastrój, nie zaś próba udowodnienia, że potrafimy grać szybko i głośno (uwierzcie, potrafią!). To ostatnie zresztą, jak dotąd, nigdy nie było głównym celem artystów z Göteborga. I oby nigdy się nie stało. Skład: Thomas V. Jäger – śpiew, gitara elektryczna Mika Mäkki – gitara basowa Esben Willems – perkusja
Tytuł: Vænir Data wydania: 28 kwietnia 2015 Nośnik: CD Czas trwania: 52:09 Gatunek: metal Utwory CD1 1) Cursing the One: 08:54 2) We Will Burn: 07:20 3) Nuclear Death: 06:39 4) Died a Million Times: 10:07 5) The Cosmic Silence: 02:21 6) Vænir: 16:49 Ekstrakt: 70% |