powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXLVI)
maj-czerwiec 2015

Wyspa jedyna w swoim rodzaju
Dionisios Sturis ‹Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy. Historia splątania›
„Miłe miejsce ta nasza wyspa, prawda? Dobre do życia, proszę mi wierzyć”, mówi rodowita mieszkanka wyspy Man. Autor potwierdza prawdziwość tych słów w reporterskiej książce „Gdziekolwiek mnie rzucisz”.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy. Historia splątania›
‹Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy. Historia splątania›
Wyspy mają w sobie coś fascynującego. To teren zamieszkania zwykle małych społeczności, które rzadko tęsknią za wielkim światem i są świadome swojej odrębności. Tak samo jest z obywatelami Wyspy Man, położonej na wschód od Irlandii. To formalnie Wielka Brytania, ale jakże inna od reszty kraju. To tutaj pierwsze w świecie sufrażystki domagały się pełni praw obywatelskich dla kobiet, a Agatha Christie podczas swojej wizyty napisała specjalnie dla mieszkańców opowiadanie kryminalne. To tutaj można usłyszeć i poznać jedyny w swoim rodzaju rodzimy język wyspy – manx, obecnie przeżywający renesans.
Zamieszczone w książce czarno-białe zdjęcia próbują oddać klimat Man, jest tu sporo zdjęć krajobrazów, jak się domyślamy, typowych widoków dla tej wyspy. Ale odnoszę wrażenie, że czegoś im brakuje. Może jakiegoś osobistego komentarza autora albo podpisu? Również liczne ilustracje Gosi Walton są dosyć osobne, nie bardzo dostrzegam ich związek z tekstem książki, oprócz tego, że ich autorka mieszkała jakiś czas na Man.
Autor książki zna wyspę doskonale, podróżował tu kilkanaście razy, podejmował też pracę. W małżowni (której zapach potrafi utrzymać w pracy tylko wybranych), w pubie. Dobrze zna tamtejszą rzeczywistość i reguły gry między mieszkańcami. Potrafił w swoim reportażu bardzo dobrze oddać realia Wyspy Man, który w przybliżeniu można wyrazić słowami „jak u Pana Boga za piecem”. Bez większych nieszczęść, kataklizmów, skandali, zbrodni. Za to – z często odwiedzającą tę Wyspę księżniczką Anną.
No i również ze społecznością mieszkających tam Polaków, co zapewne nie jest dla nas niespodzianką. Nie trzeba chyba wyjaśniać, skąd się tu znaleźli i dlaczego. Łatwość znalezienia pracy, prostota życia, brak podstawowych problemów. W tydzień da się tu zarobić tyle, ile w kraju przez miesiąc. Niektórzy tęsknią za Polską, inni są przekonani, że nie ma po co wracać. Są tacy, którzy się asymilują, inni nie palą się do tego, by choć trochę lepiej nauczyć się języka. Tu na Wyspie Man jest inaczej, bo nie ma polskich szkół ani instytucji. Dlatego jest się tutaj dużo bliżej tubylców niż gdzie indziej. Sturis szukał Polaków na Man, chętnych do rozmowy, poprzez zamieszczone w prasie ogłoszenie, ale spotkał się ze średnim zainteresowaniem z ich strony.
Polacy są też obecni w reporterskiej relacji Sturisa w kontekście historii. Znajdziemy tu opowiedzianą relację starszej pani, która jako siedemnastolatka była zakochana w polskim lotniku, Stanisławie. Dzięki tej książce historia znalazła swój finał, a pani udało się ustalić, jakie były dalsze losy człowieka, o którym ani na chwilę nie przestawała myśleć. Są też obrazy Polski z lat pięćdziesiątych XX wieku z opowieści Rosy, której córka wyszła wtedy za Polaka i zamieszkała w naszym kraju.
Sądzę jednak, ze to nie Polacy są głównymi bohaterami tej opowieści, co może nam sugerować podtytuł. Oni tylko dodają Wyspie kolorytu, współtworzą jej odrębność i specyfikę. Nie zauważam tutaj jakiegoś dramatycznego „splątania”, o którym mowa w podtytule. Owszem, losy Polaków i rodowitych mieszkańców przecinają się w ten czy inny sposób, ale daje się zauważyć, że obie strony przestrzegają zasady: „żyj i pozwól żyć innym”. „Gdziekolwiek mnie rzucisz” jest raczej historią całej tamtejszej społeczności: wyspiarzy, których mentalność może wydawać się nam, mieszkańcom sporego kontynentu całkiem specyficzna.
Znajdziemy tutaj nawiązanie do starych legend, poznamy ludzi mocno zaangażowanych w to, by Man nie pozostawała w tyle, jeśli chodzi o przemiany cywilizacyjne. Przeczytamy o tworzonych podczas drugiej wojny światowej obozach internowania dla obywateli państw, z którymi Wielka Brytania toczyła wojnę. Wyspa Man to stosunkowo mało znany fragment Wielkiej Brytanii i z pewnością zasługiwał na to, by dokładniej go opisać. A że dostajemy jego opis z polskiego punktu widzenia – to miły fakt, ale nie decydujący o niczym, bo Wyspa Man jest jedyna w swoim rodzaju, z Polakami czy bez.
Czy pamiętaliście, że na Wyspie Man urodzili się bracia Gibb z zespołu Bee Gees? Autor nawiązuje do tego bardzo krótko i tylko jeden raz – fakty o celebrytach nie są mu do niczego potrzebne. Dionisios Sturis skupia się bowiem na życiu zwykłych ludzi, wykonujących przeciętne, często nawet podrzędne prace – i opisuje ich życie realistycznie, bez idealizowania, ze zrozumieniem i bez osądzania. Jego rozmówcy potrafią cieszyć się drobiazgami, nie mają wygórowanych ambicji, nie robią dalekosiężnych planów. Na wyspie, liczącej niecałe 90 tysięcy mieszkańców, toczy się po prostu zwykłe życie. Czasem tylko ulega ono zakłóceniu, gdy na Wyspie spada centymetr śniegu i z tego powodu zamykane są szkoły oraz przestają kursować autobusy…



Tytuł: Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy. Historia splątania
Data wydania: 28 stycznia 2015
Wydawca: W.A.B.
ISBN: 978-83-280-1473-2
Format: 320s. 123×194mm
Cena: 34,99
Gatunek: non-fiction, podróżnicza / reportaż
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

68
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.