powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXLVI)
maj-czerwiec 2015

Tu miejsce na labirynt…: Nawet jeśli rzeczywistość nie istnieje, John Zorn ma się dobrze
John Zorn ‹Simulacrum›
Johna Zorna kojarzymy przede wszystkim z muzyką jazzową. Ale przecież wszyscy, którzy nieco głębiej spenetrowali jego dokonania artystyczne, wiedzą, że ma w swoim dorobku również projekty z pogranicza metalu, hardcore’u czy nawet grindcore’u (vide Naked City i PainKiller). I chociaż najnowsza produkcja Amerykanina – płyta „Simulacrum” – nie dociera do aż takiego ekstremum, na pewno ma szansę zainteresować wielbicieli ostrzejszych brzmień.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Simulacrum›
‹Simulacrum›
W ostatnim czasie John Zorn rzadko eksplorował rejony stricte rockowe. Znacznie częściej w minionych miesiącach zdarzało mu się wypuszczać na rynek płyty z pogranicza jazzu i muzyki klasycznej. Jak chociażby „The Testament of Solomon” (gdzie ton kompozycjom nadają harfa i wibrafon), „Transmigration of the Magus” (z podobnym, choć nieco rozszerzonym instrumentarium) czy „The Hermetic Organ, Vol. 3” (zawierające dokonane na organach solowe nagrania amerykańskiego multiinstrumentalisty i producenta). Tym większym zaskoczeniem mógł być, opublikowany w połowie marca, album zatytułowany „Simulacrum”, stylistycznie nawiązujący do takich projektów sprzed lat, jak Naked City, PainKiller czy też – w dużym stopniu – domkniętego w ubiegłym roku Moonchild Trio. Z tym ostatnim wiąże „Simulacrum” postać organisty Johna Medeskiego (z tria Medeski, Martin & Wood), wieloletniego współpracownika Zorna, obecnego między innymi na wydawnictwie „Dreamachines” (2013).
Tutaj Medeski jest jednym z trzech muzyków, których John Zorn wybrał do zobrazowania swojej kolejnej wizji. Pozostałą dwójkę tworzą artyści o znacznie mniejszym dorobku artystycznym, choć na pewno nie będący estradowymi żółtodziobami: gitarzysta Matt Hollenberg (wcześniej grający z awangardowo-progresywną formacją Black Lodge Ensemble oraz okołohardcore’owymi Cleric i Cetus) i – prawdopodobnie mający polskie korzenie – perkusista Kenny Grohowski (znany z jazzowego The Lonnie Plaxico Group, funkowo-soulowego Loud Apartment, deathmetalowego Hung oraz progresywno-eksperymentalnego Secret Chiefs 3). Warto też dodać, że w ubiegłym roku Grohowski wziął udział w sesji nagraniowej albumu „Psychomagia”, na którym zagrał obok Arama Bajakiana, Eyala Maoza i Shanira Ezry Blumenkranza. A jeszcze dwa lata wcześniej do spółki z Blumenkranzem zarejestrował kolejny (dziewiętnasty) „odcinek” Zornowskiej serii „The Book of Angels” – zatytułowany „Abraxas”. Można więc założyć, że znając zainteresowania i możliwości każdego z instrumentalistów, właściciel Tzadik Records dobrze przemyślał swój wybór. W każdym razie broni go jakość zawartej na „Simulacrum” muzyki!
Zorn ponownie zarezerwował dla siebie jedynie rolę kompozytora, producenta i aranżera. Choć oczywiście obecny był w nowojorskim studiu EastSide Sound, gdzie w grudniu ubiegłego roku dokonano nagrań, to jednak po żaden z instrumentów nie sięgnął. Nie było to konieczne. Medeski, Hollenberg i Grohowski poradzili sobie bowiem we trójkę znakomicie. Na płytę trafiło sześć utworów, w tym dwa rozbudowane, trwające – każdy – po dwanaście minut. Jednym z nim jest otwierający krążek wielowątkowy „The Illusionist”, który ma pełne prawo przypaść do gustu zarówno wielbicielom progresywnego metalu, jak i jazzu awangardowego. Piorunujący jest już początek, w którym John Medeski gra tak, jakby pragnął złożyć hołd świętej pamięci Jonowi Lordowi z Deep Purple. Kiedy jednak do klawiszowca dołączają pozostali muzycy, klasyczne hardrockowe brzmienie organów Hammonda ustępuje miejsca motoryce rodem z twórczości Dream Theater. Ale i to nie trwa długo – zmiany nastrojów i tempa są podstawowym wyznacznikiem tej kompozycji, w której pojawiają się odniesienia i do hardcore’u (w warstwie rytmicznej), i do free jazzu (w postaci licznych improwizacji gitarowych i organowych), w końcu też do jazzu akustycznego o znacznie bardziej klasycznej proweniencji. A nad wszystkim unosi się duch rocka progresywnego!
Metalowy wstęp charakteryzuje również drugi na liście „Marmarath”. Hollenberg praktycznie przez całe pięć minut (z kawałkiem) gra ten sam motyw, przydając swojej gitarze rolę instrumentu rytmicznego i wspierając tym samym Grohowskiego. Dzięki temu olbrzymia odpowiedzialność spada na barki Medeskiego, który odpowiada za wszystkie partie solowe – zarówno te dokładnie obmyślane wcześniej, jak i improwizowane „na gorąco” w studiu. W „Snakes and Ladders”, a przynajmniej w jego początkowej fazie, na plan pierwszy wybija się delikatna gitara Matta, który powoli przygotowuje grunt najpierw pod solówkę na organach, a następnie – podrasowane metalem – skomplikowane freejazzowe podziały rytmiczne. Zwieńczenie tego utworu może mniej obytych z podobną twórczością przyprawić o ból głowy. Podobnie zresztą jak całe „Alterities”, które jest prawie trzyminutową improwizacją. Na jego tle pierwsze sekundy „Paradigm Shift” przynoszą pewne ukojenie. Lecz nie trwa ono długo. Grohowski i Hollenberg szybko bowiem przywołują doświadczenia zdobyte w kapelach, w których grali wcześniej, i udowadniają, że w ich żyłach wciąż płynie krew rasowych metalowców (może należałoby napisać, że płynie w nich… rtęć?).
Techniczny death metal (spod znaku zespołu Death nieodżałowanego Chucka Schuldinera) miesza się tu z progresem (ponownie w klimacie Dream Theater), a całość dopełniają jazzrockowe partie Medeskiego. I jakkolwiek karkołomne może wydawać się takie połączenie – najważniejsze jest to, że powstaje dzięki niemu nowa jakość. „Simulacrum” zamyka najdłuższa na całym wydawnictwie kompozycja – „The Divine Comedy”. Inspirowana, jak można się domyślać, legendarnym poetyckim dziełem Dantego Alighieri. Nawiązuje do niego zresztą także okładka albumu. A muzycznie? Podobnie jak w „The Illusionist”, mnóstwo tu zmian nastroju, stylistycznych akrobacji, dialogów pomiędzy instrumentalistami i solówek. Medeski serwuje nawet motyw organowy, który urzeka swą melodyjnością i urokiem, na długo tym samym zapadając w pamięć. Chociaż nie brakuje też chwil, w których pełna szaleństwa gra perkusisty i wściekłe partie gitary każą się zastanowić, z czym właściwie mamy do czynienia – i czy na pewno nie z przypadkowo obecnym w nowojorskim studiu Napalm Death. „Boska komedia” wprawia w lekką konsternację, ale taki też na pewno był cel Johna Zorna – zaskoczyć raz jeszcze. Ba! Nigdy nie przestać zaskakiwać.
Skład:
John Medeski – organy
Matt Hollenberg – gitara elektryczna
Kenny Grohowski – perkusja
oraz
John Zorn – muzyka, aranżacja, produkcja



Tytuł: Simulacrum
Wykonawca / Kompozytor: John Zorn
Data wydania: 17 marca 2015
Nośnik: CD
Czas trwania: 43:07
Gatunek: jazz, metal, rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) The Illusionist: 12:02
2) Marmarath: 05:18
3) Snakes and Ladders: 05:28
4) Alterities: 02:49
5) Paradigm Shift: 04:35
6) The Divine Comedy: 12:54
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

175
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.