powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CXLVII)
lipiec 2015

Historia niesie pisarza
Stephen King ‹Znalezione nie kradzione›
„Znalezione nie kradzione” to kontynuacja i drugi tom trylogii zapoczątkowanej przez zeszłorocznego „Pana Mercedesa” i jednocześnie King w swoim najbanalniejszym wydaniu.
ZawartoB;k ekstraktu: 40%
‹Znalezione nie kradzione›
‹Znalezione nie kradzione›
Morris Bellamy kradnie pieniądze i niepublikowane rękopisy wybitnego amerykańskiego pisarza, ukrywa niedaleko swojego domu, a sam trafia do więzienia. Wiele lat później do domu wprowadza się nowa rodzina (ojciec został poszkodowany w zamachu dokonanym przez Pana Mercedesa), do której należy nastoletni Pete Saubers. Pete odnajduje zrabowane przedmioty i próbuje sprzedać bezcenne rękopisy w momencie, gdy Bellamy wychodzi na zwolnieniu warunkowym i usiłuje je odzyskać. Wtedy, coś koło strony dwusetnej, na scenę wchodzi główny bohater całej trylogii – emerytowany detektyw Bill Hodges, ale zajmuje się rzeczami bez żadnego znaczenia dla czytelnika i toku opowieści, by dołączyć do intrygi kolejne sto stron dalej, gdy bliżej już do końca książki niż jej początku.
„Znalezione nie kradzione” to prosta historia rozdmuchana do rozmiarów powieści. Bez żadnych zwrotów akcji, splątania fabuły i, prócz samej końcówki, bez emocji. Opowiedziane są krótkie wątki trzech głównych postaci od punktu A do punktu B, bez żadnych kryminalnych zagadek, sensacyjnego napięcia czy jakiejkolwiek klimatycznej atmosfery. King zabrał się za gatunek, w którym się nie sprawdza, zarówno „Pan Mercedes”, jak i „Znalezione nie kradzione” przypominają powieści pisarza-amatora, który naczytał się mistrzów gatunku i wymyślił sobie, że też potrafi.
Obie części spowite są smrodkiem nieprawdopodobieństwa. Sytuacje, w których postacie muszą poruszyć się w akcji do przodu, często realizowane są przez podjęcie jakiejś irracjonalnej decyzji lub naciągane skojarzenie faktów. Bohaterowie cudownie odgadują myśli innych lub przypadkiem wpadają na te same pomysły. Autor zmusza czytelników do napięcia mięśni wyobraźni i zawieszenia niewiary zbyt często i w zbyt błahych sytuacjach. Całe szczęście w „Znalezione nie kradzione” King popuścił sobie w udawaniu, że zna się na współczesnej technologii i kluczowe elementy w powieści nie są już oparte tak mocno jak w „Panu Mercedesie” na zgrzytających scenach z udziałem komputerów.
Sprawnie, jak zwykle, jest to napisane, ale nie radzi sobie King z wymyślaniem skomplikowanych fabuł i kropka. Jest genialnym opowiadaczem, twórcą niezapomnianych postaci, kopalnią świetnych pomysłów na punkt wyjścia. Ale potem historia niesie pisarza, a nie pisarz historię. W sensacji z takiego podejścia nic nie będzie.
Iskierkę nadziei zasiał King w epilogu, w ostatnim zdaniu, w ostatnim słowie, delikatnie sugerując, że być może wieńcząca trylogię powieść „End of Watch” będzie miała w sobie elementy nadprzyrodzone. I jest to, jak na ironię, najbardziej zaskakujący i pozytywny moment całej książki. „Znalezione nie kradzione” można ze spokojnym sercem polecić tylko tym, których nie zraziła słabizna „Pana Mercedesa”.



Tytuł: Znalezione nie kradzione
Tytuł oryginalny: Finders Keepers
Data wydania: 10 czerwca 2015
Przekład: Rafał Lisowski
Wydawca: Albatros
ISBN: 978-83-7885-599-6
Format: 480s.
Gatunek: kryminał / sensacja
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 40%
powrót; do indeksunastwpna strona

50
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.