powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CXLVII)
lipiec 2015

Co nam w kinie gra: Dziewczyna warta grzechu
Peter Bogdanovich ‹Dziewczyna warta grzechu›
Dzięki takim filmom jak „Ostatni seans filmowy” i „Papierowy księżyc” Peter Bogdanovich szybko stał się jedną z najważniejszych twarzy Nowego Hollywood lat 70. Nie na długo – po przeżyciu osobistej tragedii jego kolejne filmy rozczarowywały, a on zaczął być utożsamiany głównie z drugoplanową rólką w serialu „Rodzina Soprano”. Nakręcona po 13 latach przerwy komedia „Dziewczyna warta grzechu” stanowi dowód na to, że Bogdanovich wciąż nie powiedział jeszcze ostatniego słowa – jest lekka, przyjemna, miejscami nawet dowcipna. Jedyny problem polega na tym, że do złudzenia przypomina jednak dzieła innego nowojorskiego intelektualisty noszącego okulary. Z okazji premiery filmu „Dziewczyna warta grzechu” przypominamy recenzję Marty Bałagi.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Dziewczyna warta grzechu›
‹Dziewczyna warta grzechu›
Marząca o karierze aktorki Isabella „Izzie” Patterson (Imogen Poots) na życie zarabia jako „muza”, czyli prostytutka o pseudonimie Glo Stick. Po spędzonym wspólnie upojnym wieczorze jeden z jej klientów, reżyser teatralny Arnold Albertson (Owen Wilson), proponuje jej 30,000 dolarów – w zamian Izzie ma porzucić wreszcie najstarszy zawód świata i zająć się tym, czym pragnie. Brzmi to szlachetnie, ale Albertson nie spodziewa się tego, że z agencji towarzyskiej Izzie trafi wprost na przesłuchanie do wystawianej przez niego sztuki, w której rolę główną gra… jego własna żona.
Podczas projekcji najnowszego dzieła Bogdanovicha już po kilku minutach można odnieść wrażenie, że oprócz „Magii w blasku księżyca” Woody Allen zrobił w zeszłym roku aż dwa filmy. „Dziewczyna warta grzechu” to sympatyczna komedia pomyłek z jazzową ścieżką dźwiękową, nerwowym Owenem Wilsonem i wyrażająca wielką miłość do kina. Brzmi znajomo?
Allen nie jest jedynym reżyserem, do którego twórczości nawiązuje Bogdanovich. Film początkowo miał się nazywać „Squirrels to Nuts” na cześć wypowiadanej przez Charlesa Boyera kwestii w ostatnim filmie Ernesta Lubitscha, „Cluny Brown”. Mimo, że ostatecznie zmieniono tytuł, zdanie to wciąż się w filmie przewija.
„Dziewczyna warta grzechu” to oda do kina starej daty, na końcu filmu pojawia się nawet jego najbardziej znany piewca. Bogdanovich czerpie w szczególności ze „screwball comedy”, popularnego w latach 30-tych gatunku rozsławionego takimi filmami jak „Ich noce” czy „Dziewczyna Piętaszek”. O ile swoim filmem udowadnia, że taki rodzaj kina wciąż może jeszcze sprawić widzom radość, nie da się ukryć faktu, że „Dziewczyna warta grzechu” trąci myszką.
Już kiedy w 1972 roku Bogdanovich kręcił utrzymany w podobnym stylu „No i co, doktorku?” gatunek „screwball comedy” był właściwie na wymarciu. Scenariusz filmu, napisany przez reżysera i jego byłą żonę Louise Stratten, powstał 15 lat temu i niestety wyraźnie to widać, zwłaszcza w sposobie ukazania postaci kobiecych – raczej nie korzysta się tu ze zdobyczy feminizmu. Poza tym film pełen jest zaskakujących anachronizmów – atakujący gwiazdę fani uzbrojeni są… w ołówki i notesy, bohaterowie rozmawiają o „długodystansowych” połączeniach a prostytutka z Brooklynu cytuje Audrey Hepburn i wspomina Cary Granta. Przez te ostatnie 13 lat Bogdanovich nie wychodził chyba zbyt często z domu.
Mężczyźni wypadają w „Dziewczyna warta grzechu” raczej blado; Owen Wilson jest prawdopodobnie jedynym aktorem zdolnym wzbudzić choć odrobinę sympatii do bohatera, który rozmawiając przez telefon z dziećmi jednocześnie zamawia sobie na wieczór prostytutkę, ale robi dokładnie to samo, co wcześniej w „O północy w Paryżu”. O wiele lepiej wypadają aktorki; Jennifer Aniston bawi się postacią despotycznej psychoanalityczki zirytowanej błahymi problemami swoich pacjentów, a pojawiająca się na zbyt krótką chwilę Lucy Punch w roli wschodnioeuropejskiej prostytutki mającej problem z angielskim bez specjalnej trudności kradnie każdą scenę, w której się pojawia. Brytyjka Imogen Poots, grająca dość stereotypową call-girl o złotym sercu marzącą o tym, żeby ktoś odkrył ją jak Lanę Turner, męczy się z mocnym Brooklyńskim akcentem. Jej Izzie bardziej przypomina męską fantazję niż osobę z krwi i kości, jest urocza, ale też wyjątkowo irytująca.
Mając w pamięci ostatnie próby reżyserskie Bogdanovicha najnowszy film okazuje się miłą niespodzianką, jest w nim jednak zbyt wiele zapożyczeń i zbyt mało wiarygodnych emocji by naprawdę poruszył. „Już dawno temu przestali wierzyć w szczęśliwe zakończenia” – powie Izzy o swoich wiecznie kłócących się rodzicach. „Dziewczyna warta grzechu” udowadnia, że Bogdanovich wciąż jeszcze w nie wierzy i najwyraźniej zaraził tą wiarą swoich przyjaciół – film powstał dzięki wsparciu byłych współpracowników i przyjaciół, między innymi Cybill Shepherd, Tatum O′Neal i Wesa Andersona. Może następnym razem uda mu się sprawić, że uwierzą też widzowie.



Tytuł: Dziewczyna warta grzechu
Tytuł oryginalny: She’s Funny That Way
Dystrybutor: Monolith
Data premiery: 19 czerwca 2015
Reżyseria: Peter Bogdanovich
Zdjęcia: Yaron Orbach
Rok produkcji: 2014
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 93 min
Gatunek: komedia, obyczajowy
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

92
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.