„Oglądanie telewizji ogłupia” – taką teorię forsuje się w jednej z kilku surrealistycznych historii, jakie składają się w najnowszy film Quentina Dupieux – „Reality”. I choć ogląda się go w kinie, nie ma co liczyć na to, że będzie się po nim mądrzejszym.  |  | ‹Reality›
|
Gęstwina absurdu, jaki proponuje Quentin Dupieux w swoim kinie kupuje się albo nie. Jeżeli kogoś nie dziwi kaseta wideo znajdowana w brzuchu świni, prezenter telewizyjny z egzemą wewnętrzną i debiutujący reżyser poszukujący najlepszego jęku w historii kina, najnowszy obraz twórcy „Wrong” może być filmowym doświadczeniem, po którym nie trzeba będzie za długo się otrząsać. Tytułowe „Reality” to imię dziewczynki, od której zaczyna się snucie przenikających się opowieści, ale też nawiązanie do poczucia rzeczywistości, która w ujęciu Dupieux bywa bardziej niż względna. Bowiem jeśli wydaje nam się, że żyjemy w otaczającym nas świecie, rozumiemy i kontrolujemy jego zasady, to mamy rację – wydaje nam się. Postaci i historie lawirują tu na pograniczu jawy i snu a także między sobą, bez większej chronologii czy fabularnej linii, które w kinie surrealizmu nie mają racji bytu. Reżyser „Morderczej opony” bezsprzecznie świetnie czuje się w swoim charakterystycznym stylu, jednakże w jego najnowszej odsłonie stwarza film za mało oryginalny od poprzednich propozycji. Całość scenariuszowego konceptu wciąż opiera na sprawdzaniu swoich bohaterów w obliczu absurdalnych sytuacji, które choć z początku zabawne, często są humorystycznie nietrafione. Dlatego nawet jeśli „Reality” nie jest koszmarem, z którego chcemy się jak najszybciej wybudzić, to absurdalny sen według Dupieux nie jest też tym, który chcielibyśmy śnić bez końca.
Tytuł: Reality Tytuł oryginalny: Réalité Data premiery: 7 sierpnia 2015 Rok produkcji: 2014 Kraj produkcji: Belgia, Francja, USA Czas trwania: 95 min Gatunek: komedia Ekstrakt: 50% |