powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CXLVII)
lipiec 2015

Uważajcie na paryskie dziewczęta
Derek Lee, Clif Prowse ‹Dotknięcie mroku›
W zalewie wszechobecnej wampirzej tandety „Dotknięcie mroku” jest jak jasno pełgający płomyk. Do bycia pochodnią trochę mu jednak brakuje.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Dotknięcie mroku›
‹Dotknięcie mroku›
Filmy z gatunku found footage to w dzisiejszej dobie istna plaga. Mnożą się szybciej niż króliki i infekują tak horror, jak i sf, irytując niechlujną realizacją i najczęściej nieistniejącą grą aktorską. Bo w końcu – niby jak wymagać od takich filmów porządnej realizacji, skoro są zrobione tak, by uchodzić za zwykłe, domowe nagranie pierwszego lepszego Smitha czy Browna? A ponieważ nakręcenie historyjki w kostiumie found footage kosztuje śmiesznie małe pieniądze, co i rusz ktoś wpada na pomysł, żeby uraczyć widzów takim produktem i zgarnąć wielokrotność wyłożonej na realizację obrazu kwoty. Sęk w tym, że bez odpowiedniego marketingu większość tego typu filmów błyskawicznie przepada w niebycie, częstokroć nie docierając nawet do etapu zagranicznej dystrybucji na DVD.
„Dotknięcie mroku”, które wyszło u nas na płytach, jest trochę nietypowym przedstawicielem tego nurtu. Dowodzi, że film nakręcony w manierze found footage wcale nie musi być zrobiony po partacku, z ciemnymi, ziarnistymi zdjęciami i rozchwianym obrazem, utrudniającym, a niekiedy wręcz uniemożliwiającym zorientowanie się w intrydze. Tutaj zdjęcia są klarowne nawet w nocy, aktorzy sensownie potrafią wczuć się w swoje role, a skacząca na prawo i lewo kamera z biegiem akcji coraz mniej przeszkadza, paradoksalnie ułatwiając właściwy odbiór przedstawionej historii. No i te efekty – zaskakująco porządnie i pomysłowo zrealizowane, ani na chwilę nie zalatujące chałturą. Found footage zupełnie nowej jakości. Co nie znaczy jednak, że idealny.
Chory na jakąś nieuleczalną chorobę mózgu Kanadyjczyk postanawia wybrać się z kumplem-kamerzystą na roczną wyprawą dookoła świata. Cała ekspedycja ma być non stop uwieczniana kamerą, a ciekawsze epizody wrzucane na bloga stworzonego po to, żeby pochwalić się wojażowymi dokonaniami. W Hiszpanii jest fajnie, we Francji trochę gorzej – bo poznana w knajpie i zaproszona do hotelu dziewczyna ździebko kanceruje bohatera, natomiast we Włoszech… robi się dziwnie. Najpierw Kanadyjczyk przestaje trawić normalne jedzenie, potem odkrywa w sobie nadludzką siłę, w końcu z przerażeniem zauważa, że słoneczne promienie literalnie roztapiają mu skórę. Początkowo próbuje poradzić sobie z problemem na własną rękę (naturalnie z pomocą kamerzysty), ale bardzo szybko dochodzi do wniosku, że musi wrócić do Paryża i dotrzeć do dziewczyny. Nie będzie to jednak łatwe, bo zaczął właśnie tracić kontrolę nad swoimi poczynaniami…
Wiele scen jest tutaj świetnie nakręconych. Bohater skacze jak gazela po dachach, biega po ścianach i jest nieczuły na większość obrażeń. Łupie gołymi rękami granitowe bloki. Podnosi samochody. Przy tym próbuje choć po części podchodzić do problemu rozumowo, na chłodno rozpatrując z kamerzystą sytuację i zastanawiając się, jak przestawić się na wampirze życie. Również finał historii – bardzo nietypowy jak na tego typu produkcje, bo zaskakująco poważny i zostawiający bohaterowi do wyboru dwie opcje, a żadna z nich nie jest miła – zadowala obrotem intrygi i naszkicowaniem moralnych dylematów, z którymi Kanadyjczyk będzie musiał sobie jakoś poradzić.
Teraz jednak przejdźmy do dziegciu. Pierwsze pół godziny „Dotknięcia mroku” jest żenująco odstręczające, pozowane na dynamiczny blog, gdzie wszyscy są radośni, uśmiechnięci, inteligentni i wręcz krzyczą „lajkuj nas”. W efekcie – by dobrnąć do tej lepszej części, gdzie jest dziwnie, krwawo i dynamicznie – trzeba się lekko wymordować. A potem przymknąć oko na dwie kompletne głupoty. Pierwszą – czyli oficjalne zgłoszenie się do banku krwi w nadziei, że… co? Podzielą się butelką? Bo ktoś tak ładnie prosi? Zamiast po prostu wejść i wyjść, skoro już się ma takie możliwości? Drugą – zupełnie abstrakcyjne porwanie karetki pogotowia. Bez sensu, bez przewodniej idei, i bez jakichkolwiek wartościowych dla fabuły konsekwencji. Ot, gdyby wyciąć scenę, nic w filmie by się nie zmieniło. Byłby tylko krótszy. O trzeciej bzdurze nie napiszę, bo wiązałoby się z nią zdradzenie ważkich informacji z finału. Podrzucę tylko, że kłóci się z końcowymi konkluzjami fakt łatwego i widowiskowego wpływania na wampirzą skórę dziennego światła.
Sumarycznie plusy przeważają nad minusami i film swobodnie można uznać za interesującą rozrywkę, aczkolwiek do ideału wciąż mu daleko.



Tytuł: Dotknięcie mroku
Tytuł oryginalny: Afflicted
Dystrybutor: Imperial CinePix
Data premiery: 2 lipca 2014
Reżyseria: Derek Lee, Clif Prowse
Zdjęcia: Norm Li
Scenariusz: Derek Lee, Clif Prowse
Rok produkcji: 2013
Kraj produkcji: Kanada, USA
Czas trwania: 82 min
Dźwięk (format): angielski 5.1, polski 5.1, czeski 5.1
Napisy: angielskie, polskie, chorwackie, węgierskie, rumuńskie, czeskie, bułgarskie, islandzkie, słoweńskie, słowackie
Dodatki: Spoza kadru Dotknięcia zła, Sceny niewykorzystane, Analiza sceny: Skok przez okno - opcje językowe dotyczą tylko filmu
Parametry: 16x9
Gatunek: groza / horror, thriller
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

118
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.