Park znowu został otwarty. Ale chociaż błogosławieństwa nie poskąpił sam Steven Spielberg, to „Jurassic World” zapowiadał się raczej na odgrzewany kotlet, a nie na soczysty, smaczny kąsek. Jednak tym razem, zgodnie z przysłowiem, pozory mylą, bo Colin Trevorrow zaprasza na mało oryginalną, ale oszałamiającą powtórkę z przejażdżki w towarzystwie dinozaurów i nie tylko, jednocześnie składając hołd oryginalnemu filmowi.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Najpierw był T-Rex, a potem rozpętało się szaleństwo. W 1993 roku „Jurassic Park” Stevena Spielberga odniósł wśród widzów niebagatelny sukces, jednocześnie zbierając liczne nagrody techniczne, w tym Oscara za efekty specjalne. Kto nie pamięta dreszczyku grozy w scenach, gdy na ekranie pojawiały się żądne krwi raptory, albo gdy tyranozaur gonił dżipa z rannym Jeffem Goldblumem na pokładzie? Film Spielberga, będący luźną adaptacją powieści Michaela Crichtona, z finezją łączył przygodę z thrillerem i fantazją przyszłości, nie zapominając o wiecznie aktualnej przestrodze, że człowiek nie powinien ignorować dzikiej natury ani w nią pochopnie ingerować. Wielkie powodzenie filmu zrodziło pomysł kontynuacji, zwłaszcza że materiał literacki czekał tylko na przeniesienie na ekran. I choć „Zaginiony świat” nie był już tak udany jak „Jurassic Park”, to w tamtych pierwszych filmach, wyreżyserowanych jeszcze przez Spielberga, napięcie rosło stopniowo, pozwalając widzowi przez pierwsze 45 minut zapoznać się z kontekstem i bohaterami. Rozbudowanego wprowadzenia i prezentacji zabrakło natomiast w „Jurassic Park 3” Joe’ego Johnstona. Chociaż na ekranie pojawiał się Sam Neil jako dr Alan Grant z pierwszej części cyklu, to słaby scenariusz i poszatkowana akcja sprawiły, że kolejny sequel stanowi już zdecydowanie mroczną kartę w historii serii. Wszystko wskazywało na to, że „Jurassic World” podzieli jego los. A jednak niemający na swoim koncie kinowych przebojów Colin Trevorrow zaczerpnął garściami z klasycznego filmu sprzed 22 lat i nakręcił całkiem wysokiej jakości blockbuster, odświeżając stare dobre schematy. Sławny park rozrywki, w którym atrakcjami są dinozaury, wreszcie przyjmuje gości i przyciąga inwestorów. Triceratopsy, stegozaury i apatozaury już jednak nie wystarczają znudzonej publiczności, więc laboratorium tworzy Indominusa Reksa, genetyczną hybrydę, która – jak łatwo się domyślić – wydostanie się ze swojego wybiegu, aby siać zniszczenie na terenie parku. Bohaterami próbującymi zatrzymać szaleństwo będą menedżerka Claire i treser raptorów Owen. Oboje spróbują również ochronić ponad dwadzieścia tysięcy gości parku, w tym siostrzeńców Claire. „Jurassic World” w spektakularnym stylu powiela schematy i oddaje hołd tak fanom serii, jak i Spielbergowi. Trevorrow doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nigdy nie przebije pierwowzoru, więc wybiera ścieżkę cichego porozumienia z publicznością. Wykorzystuje zatem dobrze znane motywy – bogaty biznesmen-właściciel parku, cwaniaczek chcący wykorzystać dinozaury do własnych celów, dziecięcy bohaterowie mający nauczyć się czegoś o sobie i wydorośleć w trakcie walki o życie, nawet niepozorny facet w okularach od komputerów przesiadujący w centrali. Poza tym, w filmie pojawia się mnóstwo smaczków i mrugnięć okiem do widza: jedna z postaci nosi koszulkę z logo pierwszego parku, T-Rex zjada na drugim planie kozę, nowy dinozaur próbuje przebić żyrosferę tak, jak próbował to zrobić z samochodem tyranozaur ponad 20 lat temu. A do tego wszystkiego należy dorzucić ostatnie ujęcia, bardzo charakterystyczne dla filmu Spielberga. Co więcej przekonują sceny akcji i aktorzy. Brakuje wprawdzie chwil grozy, a więcej jest pościgów i ucieczek, ale z dzisiejszą publicznością nieprzyzwyczajoną do czekania, wydaje się to oczywistym zabiegiem. Sekwencje akcji z dinozaurami przyspieszają natomiast puls, angażując wszystkie ulubione gatunki z poprzednich odcinków, takie jak raptory (te także w bardziej pozytywnych rolach), apatozaury i T-Reksa, lecz również nowe – wspomnianą hybrydę i mozazaura. Akcja wydaje się również wciągająca i bardziej interesujaca, ponieważ Trevorrow zostawia widzom czas, żeby zaprzyjaźnić się z bohaterami. Na wzór Spielberga poświęca dużo miejsca ekspozycji, a nie startuje z pościgami kwadrans po napisach początkowych. Chris Pratt sprawdza się jako twardy były wojskowy, a Bryce Dallas Howard przechodzi całkiem przekonującą, choć uproszczoną przemianę. Dobrze ogląda się również barwny drugi plan z Omarem Sy i Irrfanem Khanem na czele. Co można zatem zarzucić „Jurassic World”? Przede wszystkim miejsca, w których czar niemal pryska przez absurdalne zachowania postaci (uciekanie dinozaurom w butach na obcasie) i żenujące dialogi. Przeszkadza również trochę zbyt wyraziste prorodzinne przesłanie, które od nachalności dzieli tylko krok. Ale przymykając oko na przestoje w akcji i inne niedoskonałości, można na „Jurassic World” bawić się jak za dawnych czasów, ze łzą w oku wspominając początek serii. Jeżeli Hollywood koniecznie musi wskrzeszać stare dobre pomysły, zamiast tworzyć coś nowego, to te resuscytacje moga przypominać film Trevorrowa.
Tytuł: Jurassic World Data premiery: 12 czerwca 2015 Rok produkcji: 2015 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 124 min Gatunek: akcja, przygodowy, SF Ekstrakt: 70% |