Główne skojarzenie, jakie nasuwa się po obejrzeniu „Ant-Mana” to skrzyżowanie „Kingsajza” z „Mission Impossible”… chociaż od każdego z nich film mógłby pożyczyć parę zapadających w pamięć postaci. Miłośnikom kina marvelowskiego całość zapewne się spodoba. Pod warunkiem, że nie są zarazem entomologami.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Ant-Man” wykorzystuje znany schemat kryminalisty, który po odsiadce chce zerwać z przeszłością, ale okoliczności zmuszają go do kolejnego włamania. Żeby bohater był bardziej sympatyczny, dodajemy mu uroczą córeczkę (naprawdę uroczą – szczerbata Cassie to jedno z najcudniejszych filmowych dzieci, jakie widziałam) oraz aurę Robin Hooda (za kraty trafił, zhakowawszy serwer firmy oszukującej klientów). Przygotowany w ten sposób materiał na superbohatera oddajemy w ręce szlachetnego wynalazcy i jego bojowej córki z okropnym makijażem. I tak oto powstaje człowiek-mrówka, porozumiewający się z mrówkami, przyodziany w kostium umożliwiający zmniejszanie się do ich rozmiarów. No, przyznajmy, że chodzi o te większe gatunki mrówek, jak gmachówka cieśla na przykład. Główna oś akcji to włamanie w miejsce, gdzie praktycznie nie da się przeniknąć (stąd skojarzenia z „Mission Impossible”, jest nawet opuszczanie się na linie). Scott Lang – bo tak ma na imię bohater – musi następnie stoczyć walkę z przeciwnikiem uzbrojonym w bardziej zaawansowaną wersję jego własnego kombinezonu. To również dość znany motyw, pamiętamy go choćby z przygód Iron Mana. Fabuła jest oczywiście przewidywalna, natomiast wiele radości widzowi mogą dać scenki humorystyczne (na przykład sposób ewakuacji profesora Pyma z zaminowanego budynku) oraz postaci trzecioplanowe, szczególnie Luis. Luis jest kumplem Scotta „spod celi” i oprócz ogólnego chłopięcego uroku ma wielce specyficzny sposób relacjonowania ciągów wydarzeń, dodatkowo sfilmowany w zabawny sposób. „Ant-Man” starannie wpisuje się w cykl filmów, nazwijmy to, avengerskich – nie tylko pojawiają się tam bezpośrednie odniesienia do wydarzeń z „Czasu Ultrona”, ale również dwie (w scenie po napisach dwie kolejne) postaci ze znanych nam już filmów. Fabuła jest zgrabnie skonstruowana, natomiast głównemu bohaterowi brakuje, moim zdaniem, pewnej iskry, obecnej w postaciach pozostałych filmowych Avengersów. Również efekty specjalne nie powalają na kolana: sceny w zmniejszeniu wcale nie są lepsze niż w przedkomputerowym „Kingsajzie”, zaś wygląd mrówek nieco zafałszowano, „żeby nie były obrzydliwe”. Właśnie, mrówki. Każdego, kto wie cokolwiek o tych owadach, zbulwersuje już forma uskrzydlona (w prawdziwym świecie przybierana tylko na kilka godzin lotu godowego – i nie trzeba być naukowcem, by to wiedzieć, wystarczy uważna obserwacja własnego ogródka na przełomie czerwca i lipca); ci, którzy wiedzą nieco więcej, uśmieją się przy kierowaniu mrówkami za pomocą nadajnika lub ich czułym ocieraniu się łebkiem o „pana”. No, ale skoro przyjmujemy istnienie wynalazków zmniejszających i powiększających dowolne obiekty, to niech tam.
Tytuł: Ant-Man Data premiery: 17 lipca 2015 Rok produkcji: 2015 Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania Gatunek: akcja, SF Ekstrakt: 70% |