powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CXLVII)
lipiec 2015

Popkultura językiem wszech czasów
Alan Taylor ‹Terminator: Genisys›
Piąta odsłona serii o Elektronicznym Mordercy – swoisty remake „Terminatora” i „Terminatora 2”, a równocześnie kontynuacja „dwójki” i reboot całego cyklu – cierpii na syndrom sequelozy. Więcej, głośniej, szybciej – lecz niekoniecznie lepiej.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Piąta odsłona serii o Elektronicznym Mordercy – swoisty remake „Terminatora” i „Terminatora 2”, a równocześnie kontynuacja „dwójki” i reboot całego cyklu – cierpii na syndrom sequelozy. Więcej, głośniej, szybciej – lecz niekoniecznie lepiej. Podobnie jak w „Jurassic World”, tutaj również metodą rozwiązłą mnoży się bodźce właściwe wakacyjnym blockbusterom, a niechlujny scenariusz stanowi mutację pomysłów znanych z pierwszych filmowych odsłon.
Jeśli kiedyś na ekranie pojawiał się robot lub dwa – dziś musi być ich więcej, muszą także ginąć częściej; lecz te kluczowe, niczym w kolejnych epizodach przygód Avengersów, okazują się coraz to bardziej wszechmocne i niezniszczalne. Jeśli niegdyś pozbawiony humoru Schwarzenegger-T-800 jedynie puszczał do nas oko, to na starość dziecinnieje i rzuca sucharami na prawo i lewo. Jeśli przy jednorazowej zmianie losów świata w części pierwszej i drugiej niewiarę z czystym sumieniem zawieszaliśmy na kołku – dziś czasoprzestrzenny szlak, którym wędrują bohaterowie, przypomina jakąś zawiązaną w supeł nie do rozplątania, podziurawioną wstęgę Mobiusa.
Nie dziwmy się temu nadmiarowi, kumulacja wrażeń jest przecież naturalną dla popkultury koleją rzeczy. Gorzej, że pokomplikowana linia fabularna i niejednoznaczność dotychczas pozytywnych postaci sprawiają, że „Terminator: Genisys” zajmuje przeciwny biegun w stosunku do tego, na którym plasują się pierwsze dwie części. W oryginalnym „Terminatorze” zaprogramowana na zniszczenie maszyna stanowiła reprezentację absolutnego zła. Była bezrozumna i pozbawiona jakiejkolwiek ludzkiej cechy, która pozwoliłaby nam ją zrozumieć. Również ogólna prostota konfliktu części drugiej (uchronić Johna Connora przed T-1000 i zniszczyć zarodek wrogiego Skynetu) do dziś zachowała realizacyjną i myślową atrakcyjność, niezasłonięta efektownymi atrakcjami. Film Alana Taylora, mimo pewnych ambicji (mamy tu np. trafną diagnozę niewolników wszechobecnej komunikacji), testuje cierpliwość naszego intelektu, boleśnie unaoczniając podstawowy konflikt ratunkowych podróży w czasie: skoro możemy po wielokroć cofać się w przeszłość, by ocalić przyszłość, możemy także mieć pewność, że nasze poczynania nie będą ostateczne, a więc utracą nie tylko doniosłość, ale i rację bytu.
Efekty specjalne rodem z otoczonych kultem lat 80., mocarne onelinery Schwarzeneggera, autorska wizja Camerona – na tym wszystkim „Terminator: Genisys” bezwstydnie żeruje, cytując dialogi, parafrazując fabułę, czyniąc wizualne aluzje i koniec końców przegrywając jawnie prowokowaną konfrontację z klasykami. W intrydze o podróży do przeszłości takie cytowanie ma jednak swój ukryty sens. Kolejne rzeczywistości czasowe, mimo odmiennych kształtów, mocą popkulturowego nawiązania częściowo się pokrywają. Popkultura jedyną stałą zmiennego wszechświata? Takiemu wynoszeniu na ołtarze arcydzieł na miarę „Terminatora” głośno przyklaskuję. Lecz mimo świetnego tempa, mimo solidnych efektów i rozczulającej w wielu scenach nostalgii, „Genisys” to tylko lekka wakacyjna rozrywka, o której szybko zapomnimy. O „Terminatorach” Camerona pamiętać zaś będziemy do końca czasów. Tych i następnych.



Tytuł: Terminator: Genisys
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 1 lipca 2015
Reżyseria: Alan Taylor
Muzyka: Lorne Balfe
Rok produkcji: 2015
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 125 min
Gatunek: akcja, przygodowy, SF
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

102
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.