Gdyby przeprowadzić prosty eksperyment i puścić wielbicielom psychodelicznego hard rocka nagrany przez formację Ape Skull album „Fly Camel Fly”, nie mówiąc przy tym, kiedy powstała zawarta na nim muzyka, prawdopodobnie wielu z nich odpowiedziałoby błędnie, że… w latach 70. XX wieku. Z drugiej strony, czy na pewno tak bardzo by się pomylili? Przecież Włosi robią wszystko, aby słuchacze takie właśnie odnosili wrażenie.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Do tej pory z podobnej muzyki, mocno zakorzenionej w hard rocku i psychodelii rodem z lat 70. XX wieku, słynęli przede wszystkim Skandynawowie. Wystarczy wymienić zaledwie kilka nazw – takich chociażby jak My Brother the Wind, Siena Root, Three Seasons bądź fenomenalna pod każdym względem Agusa – by zdać sobie sprawę, jak potężna jest ta scena na północy Europy. Ale, jak się okazuje, nie tylko tam. W ostatnich latach coraz chętniej bowiem po inspiracje zespołami sprzed czterech dekad sięgają również Włosi, czego dowodem płyty zespołów Witchwood, Black Rainbows, The Wisdoom czy Ape Skull. Ostatnia z wymienionych grup powstała w 2008 roku w Rzymie z inicjatywy byłych muzyków formacji Victorians i Sciacalli: wokalisty i perkusisty Giuliano Padroniego oraz gitarzysty Fulvio Cartacciego. Wkrótce dołączył do nich jeszcze basista Pierpaolo Pastorelli – i tym samym ukształtował się ostateczny skład.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Muzycy z miejsca ustalili, że nie interesują ich żadne undergroundowe eksperymenty ani wytyczanie nowych ścieżek muzycznych; wręcz przeciwnie – postawili na eklektyzm w najczystszej postaci. W wywiadach przekonywali, że najważniejszą inspiracją są dla nich wykonawcy, którzy triumfy święcili na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku – i to zarówno ci, którzy zapisali się w annałach rocka (jak Cream), jak i ci, o których świat zdążył już zapomnieć (vide Orange Peel, Alamo, Jerusalem, Damnation of Adam Blessing). Początki działalności Ape Skull nie należały do najłatwiejszych; dość powiedzieć, że kontrakt z rzymską firmą płytową Heavy Psych Sounds (specjalizującą się w brzmieniach z lat 70.) podpisali dopiero po czterech latach funkcjonowania, natomiast debiutancki album – zatytułowany po prostu „Ape Skull” – wydali zaledwie dwa lata temu. Po dwóch kolejnych światło dzienne ujrzał drugi materiał rzymian – o odpowiednio psychodelicznym tytule „Fly Camel Fly”. I co? I nie się ukryć, że panowie Padroni, Cartacci i Pastorelli zrobili w tym czasie spory krok naprzód. Z czego należy się cieszyć.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pierwszy album, słuchany z dwuletniej perspektywy, przypomina zaledwie wprawkę, pracę zaliczeniową studenta, podczas gdy „Fly Camel Fly” to już pełnoprawna magisterka, posiadająca charakterystyczny sznyt w postaci „kwasowych” gitar i lekkiego, melodyjnego wokalu. Wszystko to słychać już wyraźnie w otwierającym album „My Way”, który łączy w sobie nieprzewidywalność psychodelii z ciężkością hard rocka i melodyjnością wczesnych Scorpionsów (z krążka „Lonesome Crow”). Bardzo przydatny jest fakt, że w zasadzie wszyscy muzycy, nie tylko Giuliano, radzą sobie wokalnie, co pozwala wzbogacać utwory stylowymi chórkami. W „Early Morning” daje o sobie znać z kolei fascynacja Włochów blues-rockiem, choć wciąż jest to blues bardzo energetyczny, wiele czerpiący z twórczości Cream i Jimi Hendrix Experience, choć bez wirtuozerskich solówek gitarowych. Których jednak – żebyśmy dobrze się rozumieli – nie brakuje. Cartacci praktycznie każdy numer ozdabia swoim popisem, ale stara się przy tym nie wyskakiwać zanadto przed szereg. Utwór tytułowy wywołuje kolejne skojarzenie: ten sposób gry na gitarze (znów o bluesrockowym rodowodzie) i ten zaśpiew (nieco wyższy niż zazwyczaj w tego typu muzyce) przypomina Brytyjczyków z The Gun i niezapomnianego Adriana Gurvitza. W klimacie jest też dłuższa niż zazwyczaj partia solowa gitarzysty. „Driven” uderza w uszy zwłaszcza garażowym brzmieniem, sprzężonymi gitarami, chropowatością i „brudami”; nie da się przejść obojętnie także obok zabarwionego smutkiem wokalu Padroniego. W znacznie radośniejszy nastrój wprawia za to „Kids in the Kitchen”, w którym psychodelia miesza się z heavy progiem; jego przebojowy, mocno zapadający w pamięć refren powtarzać będziemy jeszcze długo po wybrzmieniu ostatniej nuty. Na tle dotychczasowych kompozycji nieco bladziej wypada „Tree Stomp”, choć poziomu wcale nie zaniża – po prostu nie ma w niej nic, co pozwalałoby wybić się jej ponad normę. Czego z kolei nie można powiedzieć o „Heavy Santa Ana Wind”, które pod wieloma względami można by postawić obok „Gdy gaśnie w nas płomień” Testu. Nie, to wcale nie przesada! Padroni śpiewa jak Wojciech Gąssowski, a Cartacci gra z takim polotem, jakby był młodym Dariuszem Kozakiewiczem.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ta lekkość charakterystyczna dla Testu, przez niektórych kojarzona z popową przeszłością wokalisty, znika w ostatnim utworze na płycie – „Looking Around”. Tu ponownie królują brzmienia psychodeliczne i garażowe. Nałożone na siebie ścieżki gitar „rozjeżdżają” się, ale wcale nie przeszkadza to w tym, aby Małpia Czaszka z wielką pewnością siebie pędziła naprzód, aż do szczęśliwego zakończenia. „Fly Camel Fly” to bardzo krótka, jak na współczesne standardy, płyta – trwa zaledwie trzydzieści cztery minuty. Najważniejsze jednak, że tym razem – czego nie dałoby się powiedzieć o debiucie Włochów – ilość w (niemal) stu procentach przeszła w jakość. Kto pamięta lata 70., zapewne z dużą przyjemnością posłucha rzymian, aby przekonać się, jak młodzi artyści hołubią dawnych mistrzów; kto natomiast – jak wyżej podpisany – urodził się mimo wszystko zbyt późno, aby „na żywo” chłonąć dokonania Cream, Led Zeppelin czy Hendriksa, z rozkoszą odbędzie kolejną „lekcję historii”. Skład: Giuliano Padroni – śpiew, perkusja Fulvio Cartacci – gitara elektryczna, chórki Pierpaolo Pastorelli – gitara basowa, chórki
Tytuł: Fly Camel Fly Data wydania: 8 maja 2015 Nośnik: CD Czas trwania: 34:09 Gatunek: metal, rock Utwory CD1 1) My Way: 04:22 2) Early Morning: 03:22 3) Fly Camel Fly: 05:40 4) Driven: 04:49 5) Kids in the Kitchen: 02:24 6) Tree Stomp: 04:29 7) Heavy Santa Ana Wind: 04:09 8) Looking Around: 04:53 Ekstrakt: 80% |