Kolejne Nowe Horyzonty za nami. Festiwal relacjonowaliśmy na bieżąco, prezentując recenzje ważniejszych filmów, dziś przyszedł czas na przekrojową relację – krótko o 20 filmach, które udało się w tym roku zobaczyć we Wrocławiu.  |  | ‹Amy›
|
Amy(2015, reż. Asif Kapadia) Nie napiszę „miła niespodzianka”, bo raczej po tym filmie oczekiwano wiele – reżyser, który zdobył rozgłos świetnym dokumentalnym „Senną”, głośna bohaterka, dramatyczna historia, dostępność doskonałych materiałów na potrzeby filmu. Ale sam byłem zaskoczony jak historia o dziewczynie, której twórczości wcześniej wielkim fanem nie byłem mnie zaangażowała. Właśnie te pieczołowicie zgromadzone materiały są jednym z głównych atutów dokumentu o Amy Winehouse. Mamy tu audycje telewizyjne, oficjalne nagrania, domowe filmiki z różnych momentów życia bohaterki, amatorskie nagrania fanów. Wszystko to jest komentowane w tle wywiadami, jakie prowadzi reżyser ze znajomymi piosenkarki, nie bawiąc się w „gadające głowy”, dzięki czemu zapewnia filmowi dynamikę i silny emocjonalny wydźwięk. Pozbawiając odautorskiej oceny, twórca każe widzowi samemu wyciągać wnioski, wartościować bohaterów i budować sobie wizerunek współczesnego show biznesu. Ostatecznie otrzymujemy zajmujący i poruszający film o wyjątkowo utalentowanej bohaterce, systematycznie niszczonej przez środowisko, biznes muzyczny, znajomych, rodzinę (zwłaszcza ojca) i własne demony.  |  | ‹Hazardzista›
|
Hazardzista(2013, reż. Ignas Jonynas) „Hazardzista” to (niby) litewska wersja „Drogówki” Wojtka Smarzowskiego. Zamiast policyjnego posterunku mamy grupę lekarzy pogotowia ratunkowego. Codziennie stykają się się z brudem życia, ich praca nie jest doceniana, mają oczywiście osobiste problemy, które rozładowują w alkoholu i hazardzie. Ten właśnie hazard jest głównym tematem filmu (patrz: tytuł) – zaczyna się w miarę niewinnie od grania na pieniądze w planszówkę z wyścigami konnymi, potem nałóg eskaluje aż do wielkiego biznesu obstawiania szans na przeżycie pacjentów na OIOMie. Do „Drogówki” jednak daleko – nie ma tu intensywności przekazu ani talentu inscenizacyjnego Smarzowskiego, nie ma tak dobrych ról, jak w polskim filmie. W rzeczywistości „Hazardzista” oscyluje między „Drogówką” a naszym nieszczęsnym „Sępem” z jego pretensjonalnością przekazu i indolencją reżyserską. Nie jest może tak źle, ale niedosyt po seansie pozostaje, choć do niewątpliwych zalet filmu należy to, że opowiada on jednak jakąś spójną, kompletną historię i wyraziście przedstawia pewien smutny obraz współczesnej Litwy, obraz, który i nam nie będzie trudno rozpoznać i zrozumieć.  |  | ‹Ognie w polu›
|
Ognie w polu(2014, reż. Shin′ya Tsukamoto) Shin’ya Tsukanoto, rozsławiony niegdyś głośnym „Tetsuo”, zdecydował się nakręcić remake słynnych „Ogni polnych” Kona Ichikawy z 1959 roku. Po co? Trudno powiedzieć, bowiem przekazem film nie różni się od pierwowzoru, z pewnością różni się natomiast estetyką. Koszmar wojenny ewoluuje u Tsukamoto w kierunku horroru gore, sceny siekania bohaterów kulami karabinów maszynowych, umierania z wycieńczenia, walki o przetrwanie połączonej z kanibalizmem przepełniają ten film, czyniąc z niego mocne, choć specyficzne doświadczenie filmowe. Wydaje się jednak, że wszelkie przerysowania (choć co ja tam wiem – może tak właśnie wyglądał koszmar wojenny?) raczej przesłaniają główny przekaz dzieła, niż go wzmacniają. Film nierówny, mający niezłe pomysły i niezłe sceny, ale całościowo niknący we wszechobecnej makabrze.  |  | ‹Pan Turner›
|
Pan Turner(2014, reż. Mike Leigh) Dziwna historia z tym „Panem Turnerem”. Najpierw długo nie mogliśmy tego filmu zobaczyć w polskich kinach (wszyscy liczyli na to, że pokazany zostanie na zeszłych Nowych Horyzontach), potem wreszcie został wydany na DVD (ze względu jednak na piękne zdjęcia i oczywistą „malarskość” filmu, warto go zobaczyć na dużym ekranie), by trafić na Nowe Horyzonty, a – jak się okazuje – już wkrótce do kin w normalnej (choć pewnie mocno ograniczonej) dystrybucji. Dziwne, ale w sumie należy się cieszyć, że możemy zobaczyć „Pana Turnera” w kinie. Mike Leigh z wcale nie tak interesującego tematu (ostatnie 25 lat życia słynnego malarza, które w sumie nie jest bardzo interesującym materiałem na film) z jednej strony wykreował pełny portret swego niejednoznacznego bohatera, z drugiej strony dał, pokazywany z osobistej perspektywy, obszerny i ciekawy obraz czasów, w jakich żył i tworzył Turner, a wreszcie z trzeciej strony zachwycił umiejętnością przeniesienia najsłynniejszych dzieł tego prekursora impresjonizmu na ekran kinowy. Bardzo ładny i całkiem interesujący film biograficzny.  |  | ‹Pieśń słonia›
|
Pieśń słonia(2014, reż. Charles Binamé) „Pieśń słonia” zapowiada się nieco jako thriller, rozgrywany głównie w dialogu między lekarzem i pacjentem, ale kończy się po prostu jako dramat psychologiczny. Po filmie bardzo mocno czuć jego teatralny rodowód (jest ekranizacją sztuki) – inscenizacja praktycznie nie wykracza poza to, co można by zobaczyć na scenie. Niewątpliwym atutem dzieła jest udział w nim Xaviera Dolana, rzadko wszak występującego poza własnymi filmami. I choć gra tu postać nieodbiegającą od dotychczasowego emploi (wspomina nawet w dialogu o symbolicznym „zabijaniu swojej matki”), to jest to kreacja mocna i poruszająca – zwłaszcza w drugiej połowie filmu, gdy Dolan wydaje się coraz bardziej rozkręcać aktorsko. Film ogląda się nieźle, ale na dłużej w pamięci nie zostaje i chyba wersja teatralna powinna robić mocniejsze wrażenie.  |  | ‹Skarb›
|
Skarb(2015, reż. Corneliu Porumboiu) Twórca świetnego „12:08 od Bukaresztu” ponownie pokazuje, że jest świetnym ironistą. O ile jednak we wspomnianym filmie była to ironia zgryźliwa i złośliwa, o tyle w przesympatycznym „Skarbie” mamy do czynienia z ironią całkiem ciepłą. Do Costiego, głównego bohatera filmu przychodzi sąsiad z prośbą o niemałą pożyczkę. Costi odmawia, ale sąsiad jest dosyć uparty. W końcu zdradza swój sekret – podejrzewa, że na starej rodzinnej posiadłości zakopany jest skarb, a pożyczki potrzebuje na wynajem urządzenia do wykrywania metali. Costiemu obiecuje hojny udział w odnalezionym skarbie. Film Porumboi w przezabawny sposób zderza romantyczne wyobrażenia o poszukiwaniu ukrytych skarbów z przyziemnymi realiami rumuńskiej współczesności i kapitalnie igra z przyzwyczajeniami widza, jak taka historia powinna się rozwijać, negując sprytnie większość z nich.  |  | ‹Taxi – Teheran›
|
Taxi – Teheran(2015, reż. Jafar Panahi) Nagrodzony w Berlinie obraz Jafara Panahiego, twórcy, któremu w Iranie zakazano kręcić filmy jest obrazem ważnym, ciekawym formalnie, ale chyba jednak nieco przecenianym. Jeden dzień z życia taksówkarza, którym jest sam reżyser, w ten sposób kręcący film i oszukujący władze, stara się być obrazem Iranu w pigułce. Mamy więc bohatera, który dystrybuuje nielegalne płyty DVD, prawniczkę opiekującą się ofiarami reżimu, dziewczynkę kręcącą film zgodnie z surowymi zasadami tego co wolno, a czego nie wolno, ale wszystkie te postacie wyglądają nieco blado, a ich teksty są chyba też nieco zbyt deklaratywne, by wzbudzać szczere emocje.  |  | ‹The Lobster›
|
The Lobster(2015, reż. Yorgos Lanthimos) Nie jestem wielkim fanem twórczości Yorgosa Lanthimosa, „Alpy” mnie autentycznie zmęczyły, ale „Lobster” z pewnością jest wart uwagi. Z jednej strony to oczywiście wysoce oryginalna i niesztampowa wypowiedź na temat związków międzyludzkich, z drugiej film, w którym pojawiają się naprawdę niesamowite pomysły. Są w nim sceny dziwne, sceny drażniące, ale też sceny wymyślone naprawdę genialnie. Całościowo ponura i brutalna wizja świata z wyobraźni Lanthimosa jednak mocno przygnębia. Wydaje się też, że twórca trochę za bardzo wierzy w swą pomysłowość i film niepotrzebnie przeciąga o dobre pół godziny – krótsze dzieło byłoby i spójniejsze i strawniejsze. Nie jestem też pewien, czy tzw. warstwa filozoficzna przekazywana w filmie jest naprawdę wartościowa, czy tylko nieco bezczelnie sugerowana, ale nie zmienia to faktu, że „Lobster” to kino wysoce oryginalne i sugestywne. |