Dick w „Oku na niebie” mierzy się z tematami emblematycznymi dla całej jego twórczości. Bada realność świata, w jakim przyszło nam żyć. Zastanawia się, w jaki sposób możemy ocenić, że nie jesteśmy czyjąś ułudą, zabawką. Pojawiają się tu też kwestie tożsamości: jestem, bo wydaje mi się, że jestem, czy może jestem, bo wydaje się tak komuś innemu? Czy istnieje tylko jeden prawdziwy świat czy też całe ich mrowie, zaludnione przez osobniki przekonane o ich realności?  |  | ‹Oko na niebie›
|
Choć jak zauważa Marek Oramus w przedmowie, „Oko na niebie” nie jest zbyt silnie umocowane w faktach naukowych, nie ma to znaczenia dla siły oddziaływania powieści. Dick zresztą nigdy nie przywiązywał specjalnie dużej wagi do przedmiotów ścisłych, a fantastyczno-naukowa otoczka służyła mu najczęściej jako środek do celu. Tym celem zaś wydaje się przede wszystkim eksploracja świata lub światów, które zasiedla człowiek, wwiercanie się wgłąb, pod wierzchnią otoczkę, która zdawała mu się ułudą, sprytnym kłamstwem przygotowanym dla naiwnych ludzi z niewiadomego powodu. W „Oku na niebie” bohaterowie przemierzają kolejne krainy, schodząc coraz niżej jak w „Boskiej komedii” Dante Alighieriego, nie wiedząc, co znajdą za następnym rogiem. Każdy kolejny świat jest coraz mniej przyjazny. Historia zaczyna się od awarii bewatronu, gigantycznych rozmiarów urządzenia służącego do eksperymentów fizycznych z cząsteczkami. Grupa osób zwiedzających ośrodek badawczy zostaje poddana potężnemu promieniowaniu, spada z platformy widokowej i… No, właśnie – nic specjalnego im się nie dzieje. Po opatrzeniu powierzchownych ran, właściwie zadrapań, wracają do domów, aby odpocząć, ale coś im nie pasuje. To niesamowicie charakterystyczne dla Dicka – przeczucie, instynkt, trzecie oko, jakkolwiek to nazwać, pozwalają zajrzeć pod podszewkę rzeczywistości. Okazuje się, że to, co otacza Hamiltona i innych, to jedynie sprytnie pomyślana scenografia, w której znalazły się ich umysły. Ciała natomiast nadal spoczywają na podłodze obok zepsutego bewatronu, czekając na ratunek. Skrzywieniu ulega więc nie tylko przestrzeń, ale i czas – prawdziwa sekunda jest dla bohaterów całymi dniami, może tygodniami. Co jednak najciekawsze, w jakiś sposób siedmioro turystów trafia do umysłu ósmego z nich, a tam rządzą narzucone przez niego zasady. Cały świat podporządkowany jednemu umysłowi, z zasiedlającymi go istotami – Dick bawi się tu koncepcją boga wszechmogącego. „Jak można tak żyć? Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, nie ma tu porządku, logiki. (…) Nie mamy szans, zależymy od Jego kaprysów. Nie możemy być ludźmi, jesteśmy jak zwierzęta czekające, aż się je nakarmi. Nagradzane bądź karane”, skarży się jedna z postaci. Ułuda trwa dalej w najlepsze, a bohaterowie, uratowawszy się z jednej kabały, zaraz wpadają następną, jeszcze gorszą. Wędrują przez umysły kolejnych osób, natrafiając na coraz większe szaleństwa, między innymi z pomocą latającej parasolki odwiedzają Boga, czyli tytułowe oko na niebie. To uwięzienie bohaterów we własnych głowach (głowie?) przywodzi na myśl opowiadanie Jamesa Ballarda pod tytułem „Studzienka 69”. Tam poddani eksperymentowi z brakiem snu mężczyźni zapadali się coraz głębiej wewnątrz swoich umysłów, choć dla zewnętrznych obserwatorów był to proces praktycznie niedostrzegalny. Całkowitemu zaburzeniu uległa ich percepcja. Zasadnicza różnica między bohaterami Ballarda i Dicka polega na tym, że dla tych pierwszych nie ma ratunku, zapadają w stan katatonii, natomiast ci drudzy jednak się wybudzają, więcej nawet – rzucają w wir pracy! Urojone przeżycia skrajne dają im impuls ku zmianom w prawdziwym życiu. „Oko na niebie” kojarzy się silnie z późniejszym o kilkanaście lat „Kongresem Futurologicznym” Stanisława Lema. Przybywszy na tytułowy zjazd, Ijon Tichy zostaje poddany działaniu różnych chemicznych środków i traci kontakt z rzeczywistością. Doznaje halucynacji, z których po jakimś czasie się budzi, ale nie jest już pewien, co jest prawdziwe, a co nie. Następnie sytuacja się powtarza, a omamy nabierają coraz bardziej kompleksowego charakteru. Nie są to już tylko szalone zwidy, lecz odtworzony od podstaw cały świat wraz z jego systemem społecznym i kulturowym, historią, nauką i tak dalej. Co zrozumiałe Tichy jest przekonany o jego prawdziwości, nie przypuszcza bowiem, że środki halucynogenne mogą mieć tak dalece posunięte działanie. Świat, w którym się obudził, jest mu wprawdzie nad wyraz obcy ze względu na różnego typu przemiany (Tichy przespał zahibernowany mniej więcej pół stulecia), jednak wydaje mu się w miarę sensowny. W wyniku pewnych okoliczności bohater przyjmuje dawkę innych środków chemicznych, dzięki którym zdziera z rzeczywistości wierzchnią warstwę – pod nią kryje się brutalna prawda. Ale i to jeszcze dla Lema było mało, okazuje się bowiem, że nawet ta okropna prawda jest wciąż mirażem, a Tichy nawet o krok nie ruszył się z podziemi hotelu, w których ukrył się pierwszego dnia kongresu. U Dicka bohaterowie również poddawani są próbie wybudzenia wielokrotnie, za każdym razem łudząc się, że to ostatnie jest rzeczywiste. Jak więc odseparować jawę od snu, czy to w ogóle możliwe? Jak wydostać się z urojonego świata, gdy już jesteśmy pewni, że jest urojony? Tu tkwi też największa słabość powieści Dicka, czyli nieprzekonujące zakończenie. Gdy konstrukcja świata przedstawionego uniemożliwia postaciom trzeźwą ocenę sytuacji i rozdziału urojeń od rzeczywistości, trudno jest zaakceptować ich łatwe wybudzenie, jakby podyktowane limitem objętości powieści narzuconym przez wydawcę. Wrażenie, że autor nie miał przekonującego pomysłu na powrót swych postaci do rzeczywistości i po prostu uciął ich koszmarną wędrówkę bez wyraźnego powodu, jest dojmujące. Dick poruszył w „Oku…” jeszcze jedną, zaskakująco aktualną dziś kwestię. Nie tak dawno przecież wielu ludzi drżało ze strachu na myśl o tym, co się zdarzy, gdy uruchomiony zostanie wielki zderzacz hadronów nieopodal Genewy. Miały nam grozić katastrofy, a nawet całkowite unicestwienie, jednak nic z tych rzeczy nie nastąpiło. A może tylko nam się tak wydaje? Może wszyscy leżymy na podłodze bewatronu albo zderzacza hadronów, z umysłami zamkniętymi w stworzonych przez nas samych światach, z których nie ma możliwości ucieczki i z których wcale uciekać nie chcemy, bo wydają się prawdziwe, jedyne? Może. Dickowi taka ewentualność z pewnością nie wydałaby się niewiarygodna.
Tytuł: Oko na niebie Tytuł oryginalny: Eye in the Sky Data wydania: 31 marca 2015 ISBN: 978-83-7818-577-2 Format: 296s. 150×225mm; oprawa twarda, obwoluta Cena: 49,90 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 70% |