powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CXLVIII)
sierpień 2015

Co nam w kinie gra: Love
Gaspar Noé ‹Love›
„Love” Gaspara Noego recenzowaliśmy przy okazji relacji z festiwalu Nowe Horyzonty miesiąc temu.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wystarczy jeden rzut na pełne erotyzmu plakaty „Love” by domyślić się, że ujęcie miłości według Gaspara Noe nie ma wiele z subtelności rozważań Michaela Hanekego na ten sam temat. Choć wbrew obiegowej opinii, uczucie nie jest tu sprowadzane jedynie do fizycznego aktu, to trzeba głęboko sięgnąć by, z bijącej po oczach symboliki i płaskich dywagacji, coś wartościowego - nomen omen – wyciągnąć.
Już od pierwszego kadru „Love” atakuje pornografią nie na niby. Scena obopólnej masturbacji fotografowana jest statycznie, kamera przygotowuje na to, czego będziemy świadkami przez kolejnych 130 minut co najmniej kilkunastokrotnie. Noe prowadzi opowieść powoli: seks przeplata ze snującym się love story, w którym sens poszukiwania odpowiedzi na pytanie „czym jest miłość”, będzie live-motivem całego filmu.
Niestety kiczowatość i sucha powtarzalność wspomnienia ognistego romansu między początkującym filmowcem Murphy’m a malarką Elektrą sprawia, że wraz z reżyserem gonimy w fabularną piętkę. Przez ekran co rusz przewijają się zgrane klisze, wyświechtane frazesy i schematy – nawet jeśli ciała kochanków są w stanie wrzenia, emocjonalnie jest tu co najwyżej letnio. Noe lansuje potrzebę stworzenia kina wyjątkowego, opartego na sentymentalizmie i seksualności. Jednakże wszelkie próby i zastosowany arsenał chwytów i treści sprowadzają się do pojedynczych płytkich konkluzji oraz retorycznego zawieszenia w pytaniu, jak coś tak pięknego jak miłość może przynosić tak wiele bólu.
Należy jednakże podkreślić, że kontrowersyjna fasada „Love” – przyrównywania do dobrze nakręconego pornosa – całkiem nieźle broni się naturalnością. Duszność i natłok scen uwiarygadnia emocje, wszelkie zapewnienia o ich sile nie brzmią jak puste deklaracje. Bohaterowie przechodzą nielinearną drogę od zmysłowego ars amandi, przez szukanie podniet i eksperymentów po mechaniczny wręcz seks. Właściwym niedostatkiem obrazu Noe jest tak naprawdę film „pomiędzy”, gdzie tak eksponowana odwaga w jednej chwili niknie. Analiza związku i uczucia nie ma tu wiele z labiryntu znaczeń, zwierciadła do przeglądania się w nim w poszukiwaniu własnego odbicia. Tymbardziej, że źle wywarzone proporcje między sekwencjami niwelują jakiekolwiek drugie dno opowieści. Zupełnie jak w filmach dla dorosłych, gdzie gdy zaczyna się właściwa akcja, nikogo nie interesuje czy ich bohater był policjantem, hydraulikiem czy dostawcą pizzy.
Gaspar Noe ustami Murphy’ego manifestuje głośno własną teorię kina absolutnego – w założeniu złożonego ze spermy, krwi i łez. Jednak i w tej materii, podobnie do swoich bohaterów, nie jest wstanie utrzymać kompletnej wierności. Tego pierwszego w „Love” jest całkiem sporo, drugiego niewiele, a na to ostatnie, nie ma już zupełnie co liczyć.



Tytuł: Love
Dystrybutor: Gutek Film
Data premiery: 28 sierpnia 2015
Reżyseria: Gaspar Noé
Zdjęcia: Benoît Debie
Scenariusz: Gaspar Noé
Rok produkcji: 2015
Kraj produkcji: Belgia, Francja
Czas trwania: 130 min
Gatunek: dramat, melodramat
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

66
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.