To jest naprawdę dobra, klimatyczna płyta. Sprawdza się zwłaszcza słuchana nocą przy otwartym oknie, gdy do mieszkania wpada delikatny wiaterek. Jedynym jej problemem jest… brak oryginalności. Wszystko to bowiem już słyszeliśmy wcześniej – w wydaniu Opeth, Anathemy czy Katatonii. Lecz nie zmienia to faktu, że po album „Grob” serbskiego tria Consecration warto sięgnąć.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Taka muzyka jest na fali. Nie bez powodu przecież wiele zespołów, które przed laty specjalizowały się w ekstremalnych gatunkach metalu, w ostatnich latach przeszło zaskakującą ewolucję w stronę atmosferycznego post-rocka i post-metalu. Stało się to udziałem zarówno Szwedów z Opeth i Katatonii, jak i Brytyjczyków z Anathemy i Paradise Lost. Podobną ewolucję, choć może nie aż tak skrajną, przeszła serbska formacja Consecration. Powstała ona w 2000 roku w Belgradzie z inicjatywy wokalisty i gitarzysty Danila Nikodinovskiego, który postanowił stworzyć grupę grającą doom metal. Mijały jednak lata, a ambitnemu Serbowi nie udawało się przebić do świadomości swoich rodaków. I z tego też powodu w pewnym momencie podjął decyzję o stopniowym zmianie stylu wykonywanej muzyki. Co wiązało się również ze zmianą jego osobistych zainteresowań. Danilo coraz chętniej zaczął sięgać po nagrania King Crimson, Tool, Isis, Sigur Rós i Godspeed You! Black Emperor; odkrył także Slowdive i Neurosis. Wszystko to – wraz z fascynacją zespołami, które zostały wymienione we wstępie – sprawiło, że kolejne dokonania Consecration podążyły w stronę post-metalu. Pierwsze profesjonalne nagrania zespół udostępnił w Internecie w kwietniu 2008 roku. Z jednej strony był to zbiór utworów zarejestrowanych w poprzednich latach (album „Aux”), z drugiej – koncert nagrany w domu lidera („Live 2nd April 2008”). Na obu „krążkach”, obok Danila, zagrali jeszcze: basista David Lazar Galić oraz klawiszowiec Nemanja Trećaković; inny był natomiast bębniarz: w pierwszym przypadku Milan Jejina, w drugim – Matija Dagović. Rok później grupa (z nowym gitarzystą, Nikolą Milojeviciem) zarejestrowała materiał, który ponownie udostępniła w sieci – „.avi”. Zainteresowała się nim, rozpoczynająca właśnie wtedy działalność, niezależna chorwacka wytwórnia Geenger Records, która zaproponowała panom z Consecration kontrakt płytowy. Tym sposobem „.avi” stało się pierwszą oficjalną produkcją w dyskografii Serbów. Na kolejne trzeba jednak było poczekać kilka lat: w marcu 2013 ukazał się album „Cimet”, a w listopadzie tego samego roku – „Univerzum zna”. Trzon grupy nadal tworzyli Nikodinovski i Dagović, ale brakowało już Galicia (którego zastąpił Ivan Aranđelović) oraz Milojevicia (którego obowiązki przejął lider). I tak zostało po dziś dzień, choć – chcąc wzbogacić brzmienie – Danilo i Matija chętnie zapraszają do studia gości. W każdej sesji bierze ich udział kilku.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nie inaczej było w przypadku najnowszego krążka, który – ponownie nakładem Geenger Records – ukazał się w połowie czerwca tego roku. Materiał zamieszczony na „Grob” zarejestrowano w dwóch podejściach: w październiku 2011 (w belgradzkim studiu Underground, z którego usług zespół parokrotnie korzystał już wcześniej) oraz na przełomie listopada i grudnia 2014 i w styczniu 2015 roku (w, również mieszczącym się w stolicy Serbii, Red Water Studio). Ostatecznie na album trafiło pięć kompozycji, które dla nikogo, kto wcześniej słyszał „Cimet” i „Univerzum zna”, nie powinny być zaskoczeniem. Co jednak wcale nie znaczy, że na najnowszym wydawnictwie nie znalazło się nic, za co Serbów należy pochwalić. Wszak diabeł – tym razem traktowany jako pozytywny czart – tkwi w szczegółach. A te są istotne i niekiedy całkiem smakowite. Po kolei do wszystkiego dojdziemy. Płytę otwiera „Debeli leptir”, którego początek jest chyba jeszcze pozostałością po doommetalowych początkach formacji. Tyle że powolnemu, majestatycznemu rytmowi towarzyszą tu nastrojowe partie gitar i delikatne syntezatorowe tło. Jest też nieco demoniczna deklamacja Vlady Jankovicia Džeta – legendarnego serbskiego rockmana, znanego z grup Crni Biseri (lata 60. i 70. ubiegłego wieku) oraz Tunel (lata 80.) – który sięgnął po fragment „Necronomiconu” H. P. Lovecrafta.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Po nastrojowym wstępie odzywa się wreszcie heavymetalowa gitara; nałożone na siebie jej ścieżki tworzą potężną ścianę dźwięku, przez którą z trudem przebijają się brzmienia akordeonu (na którym gra Stefan Gaćeša) oraz saksofonu („obsługiwanego” przez Davida Lazara Galicia, który był etatowym muzykiem Consecration do 2010 roku). Ale to nie przypadek ani błąd w postprodukcji, tak właśnie miało być. To jedna z cech gatunku – budowanie kolejnych warstw, aż do kulminacji, po której następuje wyciszenie. Jeszcze ostrzej grupa poczyna sobie w drugim w kolejności „Sheed”, choć i tutaj stara się, jak może, urozmaicić brzmienie, a to poprzez zniekształcony wokal Danila, to znów sprzężone bądź „lejące” się gitary. Co by jednak Serbowie nie wymyślili, i tak przebija się na plan pierwszy inspiracja Anathemą, Katatonią czy Opethem. Chlubnym wyjątkiem pod tym względem jest za to najkrótsza w całym zestawie kompozycja „Sećan na Ameliju”. Wyszła ona jednak nie spod ręki muzyków z Belgradu, ale… zmarłego w 1938 roku katalońskiego (rodem z Barcelony) gitarzysty klasycznego Miguela Llobeta (w rzeczywistości to fragment jego utworu zatytułowanego „El testament d’Amelia”). Muzyka snuje się tu leniwie, usypiająco, uroczo delikatnie; smaku zaś przydaje jazzowa partia trąbki Petara Milanovicia, który idealnie puentuje tę muzyczną wyprawę w czasie i przestrzeni. Tytułowy numer otwiera kilkuminutowa introdukcja Nikodinovskiego na syntezatorach. Kiedy już lider decyduje się przejść do rzeczy, sięga po gitarę akustyczną. A kiedy zaczyna śpiewać, robi to w sposób tak eteryczny, by nie popsuć pracowicie budowanego wcześniej klimatu (ponownie kłaniają się Anathema i Katatonia). Nawet w dalszej – już zdecydowanie rockowej – części muzycy dbają o nastrój, który dodatkowo podkreśla jeszcze kapitalna, pełna rozmachu i przestrzeni solówka Danila na gitarze elektrycznej. Album zamyka utwór zatytułowany dojść tajemniczo „Ejmi (1983-2011-201?)” (prawdopodobnie pod tymi datami kryje się jakiś przekaz, ale jaki? – nie udało się ustalić). Nie wprowadza on nic nowego, ale za to stanowi doskonałe résumé całego „Grob”. Są tu więc i ambientowo-postrockowe syntezatory, i heavymetalowe gitary, i – nade wszystko – niezwykła, przejmująca atmosfera. Na koniec zaś, spinający klamrą – jako przeciwwaga do deklamacji Vlady Jankovicia Džeta – sampel z filmu Jima Jarmuscha „The Limits of Control” (2009). Przyglądając się kolejnym albumom belgradczyków, widać konsekwencję w rozwoju artystycznym grupy. Całkiem możliwe zatem, że za czas jakiś wypracują swój charakterystyczny styl i przestaną być porównywani do starszych i dużo popularniejszych kolegów po fachu. Skład: Danilo Nikodinovski – śpiew, gitara elektryczna, gitara akustyczna, syntezatory, theremin Ivan Aranđelović – gitara basowa Matija Dagović – perkusja gościnnie: Stefan Gaćeša – akordeon (1) David Lazar Galić – saksofon (1) Vlada Janković Džet – deklamacja (1) Boris Tasev – akordeon (2) Petar Milanović – trąbka (3)
Tytuł: Grob Data wydania: 15 czerwca 2015 Nośnik: CD Czas trwania: 47:05 Gatunek: rock Utwory CD1 1) Debeli leptir: 09:28 2) Sheed: 08:04 3) Sećan na Ameliju: 05:19 4) Grob: 11:54 5) Ejmi (1983-2011-201?): 12:21 Ekstrakt: 70% |