Z czym Wam się kojarzy rok 1602? Z premierą „Hamleta"? Z Potopem Szwedzkim? Z powstaniem Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej? A może po prostu z komiksem ze scenariuszem Neila Gaimana, który ukazał się w czterdziestym szóstym tomie Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela?  |  | ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #46: 1602›
|
O tym, że wielkim wizjonerem Neil Gaiman jest, i że jego wyobraźnia wydaje się nieograniczona, wiemy nie od dziś. Niemniej nie wszystko, czego się on dotknie, z miejsca zamienia się w złoto, o czym mogliśmy się przekonać kilka lat temu. Na początku XXI wieku Egmont opublikował najdoskonalsze (przynajmniej w kategorii komiksów) dzieło Brytyjczyka – „Sandmana”. Ponieważ spotkało się ono ze sporym uznaniem także polskich czytelników, wydawnictwo zaczęło masowo zasypywać nas wszystkim, do czego tylko Neil przyłożył rękę. Niestety, okazało się, że poziom jego scenariuszy jest różny i nierzadko żałowałem pieniędzy, które wydałem, zachęcony jego nazwiskiem widniejącym na okładce. Na szczęście sytuacja ta nie dotyczy „1602”, choć nie jest to dzieło na miarę wspomnianej serii o Władcy Snów. Pomysł na tę opowieść jest banalnie prosty: oto bowiem Gaiman przeniósł najpopularniejszych bohaterów Marvela w realia samego początku XVII wieku, czyli kończącej się ery elżbietańskiej. Nie jest to jednak zwykłe działanie na zasadzie kopiuj-wklej, a twórcze wykorzystanie postaci i inteligentne przemieszanie ich z wydarzeniami historycznymi. W tym miejscu właśnie najbardziej uwidacznia się geniusz scenarzysty, który zawsze lubił czerpać całymi garściami z kultury anglosaskiej. Na kartach komiksu spotkamy więc sir Stephena Strange′a jako nadwornego maga Elżbiety I, Nicka Fury′ego, czyli szefa wywiadu, Czwórkę z Fantasticka (wiadomo, o kogo chodzi) i Carlosa Javiera, który opiekuje się czarownikami, czyli po naszemu mutantami. Tego typu interesujących nawiązań jest znacznie więcej. Dodajmy, że nie wszystkie postacie są tak oczywiste. Peter Parker (tu Peter Parquagh) nie posiada mocy Spider-Mana i jest pomocnikiem Fury′ego; Matthew Murdock, choć również ślepy, zamiast Daredevilem jest minstrelem, natomiast największą metaforę przeszedł Magneto, zostając inkwizytorem i szefem Bractwa Tych, Którzy Posiądą Ziemię. Do tego dochodzi cała masa smaczków, które, by wyłapać, należy nieco interesować się historią Anglii. Na przykład okazuje się, że ktoś taki jak Strange istniał naprawdę i nazywał się John Dee. Dobrze jest również zapoznać się z legendą dotyczącą Virginii Drake, pierwszym dziecku urodzonym w kolonii w Ameryce. To właśnie wokół niej będą toczyły się losy przedstawionych wyżej postaci. Jest bowiem posądzona o to, że jej przybycie na dwór królowej Elżbiety związane jest z niepokojącymi zjawiskami pogodowymi, które nękają całą Europę. Całość zaczyna się więc bardzo interesująco, ale „1602” od połowy staje się ofiarą większości dzieł Neila Gaimana, jakie było mi dane czytać. Ma on bowiem świetny pomysł na historię, doskonale osadza w niej oryginalnych bohaterów, tworzy specyficzny klimat, ale nie potrafi tego wszystkiego równie efektownie pociągnąć do końca. W efekcie ma się wrażenie, że finał, jaki musiał wymyślić, stał się tylko przykrym obowiązkiem i w żadnym razie nie wciąga tak bardzo jak początek. Sytuację ratują świetne, jak zawsze, rysunki Andy′ego Kuberta, który ponownie zastosował technikę, którą widzieliśmy już w „Wolverine: Geneza”, a mianowicie zrezygnował z nakładania tuszu na szkice. Jego realistyczna kreska nie odnosi się w tym wypadku tylko do postaci, ale również do świetnie przedstawionej renesansowej architektury i jej klimatu. „1602” jest zatem pozycją na pewno wartą poznania, ale jednak daleką od genialności. Być może anglofile będą pałali do niej większym entuzjazmem i wyłapią coś, czego mi się nie udało. Gaiman celowo wybrał ten rok ze względu na to, że nie kojarzy się on z żadnymi wielkimi wydarzeniami. A szkoda, bo z jakimiś lepiej znanymi wątkami całość byłaby dla czytelników z naszego rejonu geograficznego bardziej czytelna. Z drugiej strony nie pisał on przecież scenariusza z myślą o Polakach (inaczej akcja działaby się w czasie Rzeczypospolitej szlacheckiej). Dlatego też niech na Zachodzie zachwycają się tą pozycją, ja jednak pozostanę w umiarkowanym zadowoleniu.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #46: 1602 Tytuł oryginalny: 1602 Data wydania: 27 sierpnia 2014 ISBN: 978-83-7739-795-4 Format: 224s. 170×260mm; oprawa twarda Cena: 39,99 Gatunek: przygodowy, superhero Ekstrakt: 70% |