Do niewielkiego miasteczka uniwersyteckiego w Nowej Anglii przyjeżdża Abe Lucas (Joaquin Phoenix), wykładowca filozofii, autor kilku książek, które zrobiły furorę w uniwersyteckim światku, a przy okazji kobieciarz i alkoholik, pogrążony w ciężkiej depresji, odkąd jego najbliższy przyjaciel wdepnął przez przypadek na minę w Iraku. Sława wyprzedza Abe’a – koledzy po fachu zastanawiają się, jak będzie wyglądała współpraca ze słynnym myślicielem i melancholikiem, a co ambitniejszym studentkom miękną nogi na samą myśl o nadchodzących wykładach.  |  | ‹Nieracjonalny mężczyzna›
|
W tej drugiej grupie znajduje się Jill (Emma Stone), zaczytana w Dostojewskim początkująca pianistka, którą wiecznie podpity profesor szybko wyławia z grona swoich uczniów. Zanim ich przyjaźń zamieni się w regularny romans, Lucas musi jednak znaleźć remedium na brak chęci do życia. Podsłuchana w restauracji rozmowa przynosi rozwiązanie – Abe postanawia dokonać „słusznego” morderstwa, dzięki któremu na świecie będzie o jednego niegodziwca mniej, a nękani przez niego ludzie będą mogli wrócić do normalności. Tyle teorii. W praktyce cały geniusz tytułowego bohatera ogranicza się do wplatania w rozmowy przypadkowych cytatów z Kanta i Sartre’a, ucinania dyskusji ze studentami najbardziej wyświechtanym tekstem wszech czasów („rozmyślania filozofów nijak się mają do prawdziwego życia”), obnoszenia po kampusie miny zbitego psa i prowadzenia monotonnej narracji zza kadru. Jeśli jednak uznamy Abe’a za nieudane połączenie Wertera z Philipem Marlowe’em, żywcem wyjęte z fantazji egzaltowanej dziewiętnastolatki, która właśnie dostała się na zaoczne kulturoznawstwo, to trudno znaleźć słowa, by opisać jego ekranową partnerkę. Jill gra na pianinie, czyta klasyków filozofii, spaceruje po parkach w gustownych sukienkach i rzuca głównemu bohaterowi niemoralne propozycje. I to właściwie tyle. Toż już portret psychologiczny głównej bohaterki „Pięćdziesięciu twarzy Greya” był bardziej skomplikowany. Początkowo wydaje się, że to jakieś jaja, coś na kształt artystycznego trollingu starego reżysera, który osiągnął już wszystko. Allen konstruuje fabułę na bazie „Zbrodni i kary” i żeby mniej rozgarnięci widzowie wyłapali nawiązanie, każe bohaterom się w tej książce zaczytywać. Abe’a kilkukrotnie nazywa w dialogach romantykiem i potwierdza tę tezę scenkami, w których ustawia wpatrzonego w bezmiar oceanu Joaquina Phoenixa na skałach, by kadr przypominał „Wędrowca nad morzem mgły” Caspara Davida Friedricha. Stężenie intertekstualnego banału jest tu tak wysokie, że nawet Barbara Białowąs poczułaby zażenowanie. Problem w tym, że nawet jeśli to trolling, świadoma forma autoparodii czy też pamflet na wykształconą klasę średnią, która o filozofii rozprawia w taki sposób, jakby chodziło o baseny ogrodowe; nawet jeśli Lucas naprawdę miał być kimś na kształt nie do końca uświadomionego kabotyna, a Jill – wychowaną pod kloszem młódką, która seks ze starszym wykładowcą uznaje za przeżycie duchowe, to i tak wszystko jedno, bo brak stylu całkowicie „Nieracjonalnego mężczyznę” pogrąża. Allen nigdy nie był stylistą, ale Allen w fazie późnej właściwie nie kręci już filmów. Obraz jest u niego tylko i wyłącznie nośnikiem dialogów, a katowane po raz kolejny standardy jazzowe nie dodają do fabuły żadnych emocji. Gdyby „Nieracjonalnego mężczyznę” wydać w formie tekstowej, historia raczej by zyskała niż straciła – przynajmniej nie marnowałby się tu (doskonały zazwyczaj) Phoenix, który całą rolę odgrywa tak, jakby był pogrążony w śpiączce, a wybitny operator Darius Khondji mógłby znaleźć zlecenie, które wymagałoby od niego więcej niż ciągłego filmowania skąpanych w słońcu parków, skąpanych w słońcu plaż i skąpanych w słońcu budynków kampusu. Ogląda się to w katuszach większych niż egzystencjalne męczarnie tytułowego bohatera, bo „Nieracjonalny mężczyzna” jest na dodatek filmem tragicznie napisanym i morderczo nudnym. Kolejne monologi wewnętrzne, powtarzające zazwyczaj to, co już usłyszeliśmy w dialogach, wypełniają czas od jednego zwrotu akcji do kolejnego, a finał – rozegrany w iście kreskówkowej manierze – potwierdza tylko smutne przypuszczenie, że Allen nie starzeje się wcale o wiele lepiej niż Zanussi. „Nie chcę być starym reżyserem. Wielu gówniarzy debiutujących w latach siedemdziesiątych zdążyło się już zestarzeć i niestety czuć to w ich filmach. Reżyserzy nie stają się lepsi z wiekiem. (…) Nie chcę skończyć jako starzec wciskający ludziom jakieś, kurwa, nędzne scenariusze” – rzekł niegdyś wielki filozof kina, Quentin Tarantino. Niestety, z roku na rok (i z filmu na film) opis ten coraz bardziej pasuje do Allena.
Tytuł: Nieracjonalny mężczyzna Tytuł oryginalny: Irrational Man Data premiery: 14 sierpnia 2015 Rok produkcji: 2015 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 96 min Gatunek: kryminał Ekstrakt: 20% |