Kevin Smith w naszym kraju kojarzony jest głównie jako reżyser komedii o niebyt wyszukanym poczuciu humoru. Tymczasem jest również wziętym scenarzystą komiksów. Próbkę jego umiejętności możemy poznać dzięki czterdziestej siódmej odsłonie Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela i historii „Daredevil: Diabeł stróż”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jak zatem wypada Smith w roli scenarzysty komiksowego? Chyba jednak gorzej niż filmowego. W każdym razie, jeśli jego umiejętności będziemy analizowali na podstawie „Diabła stróża” – opowieści jawnie inspirowanej genialnym komiksem „Odrodzony” autorskiej spółki Frank Miller / David Mazzucchelli ( WKKM #20). Aczkolwiek uczciwie należy przyznać, że czuć, iż jest on fanem historii obrazkowych, dobrze orientuje się w uniwersum Marvela i sprytnie potrafi przemycić drobne smaczki, które rozbawią uważnych czytelników. Przypomnijmy, że w „Odrodzeniu” Kingpin poznał tajną tożsamość Daredevila i przy pomocy swoich wpływów postanowił zniszczyć jego życie, rujnując przyjaźń z Foggym, karierę prawnika i zdrowie. Była to więc historia całkowitego upadku, ale także tego, w jaki sposób można odbić się od dna i stawić czoła przeciwnościom. Pozycja ta zachwycała nie tylko poruszającym scenariuszem Millera, ale także świetnymi rysunkami Mazzucchelliego. Na tle ich pracy „Diabeł stróż” wypada jak ubogi krewny. Niestety Smith, choć się starał, nie oddał emocjonalności pierwowzoru, a rysunki Joego Quesady sprawiają, że całość trudno brać śmiertelnie poważnie. „Diabeł stróż” powiela schemat „Odrodzenia": na Daredevila zaczynają spadać kolejne nieszczęścia, a zaczyna się od tego, że nagle pod jego opiekę trafia noworodek, który być może okaże się Antychrystem. Śmiałek nie chce w to uwierzyć i pomimo wszelkich znaków na niebie i ziemi, świadczących o tym, że dziecko jest przeklęte, stara się je bronić. Pod tym względem historia wypada bardzo intrygująco. W końcu diabelski image Daredevila predestynuje go do służenia mocom ciemności, stojącym w kontrze do świetlistych aniołów. Niestety wmieszanie do opowieści nadprzyrodzonych mocy z diabłami i dr Strange′em na czele sprawia, że z dramatu szybko przenosimy się w sfery fantasy, co powoduje, że historia przestaje wydawać się tak dramatyczna. Przynajmniej do jednego momentu – występu Bullseye′a, postaci na wskroś złej, która doprowadzi do poważnej straty w życiu Matta Murdocka. Jak zatem widać, scenariusz Smitha jest nierówny i między momentami faktycznie wciągającymi trafiają się takie, które ma się ochotę przekartkować. Sytuację mogła uratować jedynie wybuchowa końcówka, która sprawiłaby, że całość zyskałaby dodatkową głębię. Niestety tak się nie dzieje. By nie zdradzać za dużo, powiem, że stanowi ona najsłabsze ogniwo układanki i rozczarowuje na całej linii. Jak już wspomniałem, Smithowi nie pomaga grafika Quesady. Wiem, że ma on swoje grono fanów, ale mnie jego nieco dziecinna kreska nie przekonuje. A już do historii, która z założenia ma być mroczna, wydaje się zupełnie nie pasować. Zwłaszcza z tak jaskrawą kolorystyką (podobny problem przerabialiśmy w WKKM #37 – „Fantastyczna Czwórka: Niepojęte”) . Czterdziesty siódmy tom WKKM jest zatem pozycją niezbyt zobowiązującą, po którą można sięgnąć ze względu na nazwisko scenarzysty i postać Daredevila, w Polsce traktowanego po macoszemu (tym bardziej szkoda, że nie opublikowano innej przygody, bo „Diabeł stróż” miał już wcześniej u nas swoją premierę). Na pewno jednak nie może się równać z „Odrodzeniem”.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #47: Daredevil: Diabeł Stróż Tytuł oryginalny: Daredevil: Guardian Devil Data wydania: 10 września 2014 ISBN: 978-83-7739-796-1 Format: 200s. 170×260mm; oprawa twarda Cena: 39,99 Gatunek: przygodowy, superhero Ekstrakt: 60% |