powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CXLIX)
wrzesień 2015

Co nam w kinie gra: Pieśń słonia
Charles Binamé ‹Pieśń słonia›
Przeniesiona z desek teatru „Pieśń słonia” ma wszystkie zalety i wady takiego zabiegu. Kameralność obrazu opartego na chwytliwej relacji pacjent-psychiatra, pozwala wejść w sam środek dramatu, jednocześnie nieco nużyć monotonią akcji. Film recenzowaliśmy przy okazji tegorocznych Nowych Horyzontów.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Michaela Aleena poznajemy jako kilkuletniego chłopca, gdy zza kulis z podziwem podgląda występ swojej matki – światowej sławy sopranistki. Jego tymczasowego terapeutę – doktora Greena – dyrektora szpitala psychiatrycznego i protagonistę numer dwa, podczas początku przesłuchania na temat minionego zdarzenia, jakie miało miejsce w placówce. Ich pierwsze i ostatnie spotkanie następuje, gdy bez wieści znika dotychczasowy psychiatra teraz już dorosłego Michaela – doktor Lawrence – a pacjent był ostatnią osobą, która miała z nim jakikolwiek kontakt.
Dzięki retrospekcyjnej narracji w „Pieśni słonia” karty odkrywa się powoli, dając czas widzowi na mimowolne wsiąkniecie w historię. Tymbardziej, że zabójczo inteligentny Michael prowadzi z lekarzem niejasną i intrygującą grę. Prowokuje, budzi zarazem niechęć i współczucie, oszukuje i zwodzi, będąc jednocześnie jedynym źródłem prawdy. Doktor Green jest niejako na jego łasce, dlatego wkracza w świat manipulacji nie mając innego wyjścia, co nie raz odwraca naturę ich relacji a przypisane odgórnie role pacjenta i terapeuty nie sa już tak oczywiste.
W „Pieśni słonia” kreślony sprawnie mikrodramat rozgrywa się w z góry ustalonym tempie. Zawarta w tytule zagadka, jak i każde zawiłości fabularne znajdą swoje odzwierciedlenie na ekranie w odpowiednim czasie, co nie znaczy, że schematyczność filmu wadzi na każdym kroku. Największa siłą filmu są tu bowiem jego aktorskie filary, które swą ekspresją dyktują perspektywę całego obrazu. Kanadyjski wonderboy Xavier Dolan, wyciągnięty ze swojego krzykliwego emploi, bywa niepokojący, balansując na granicy irytacji i szaleństwa nie przekracza jej zbyt często. Stojący w opozycji Bruce Greenwood, o twarzy i barwie głosu podstarzałego Harrisona Forda, z założenia jest bardziej stonowany, acz umiejętnie wygrywa wszelkie drobne rysy w charakterze lekarza, sugerujące podatność na załamania z nie mniejszą częstotliwością niż jego pacjent.
Ich relacja, jak i cały obraz, jednakowoż ma w sobie coś z zachowawczości, i wszystko, od narracji po sposób ustawiania kadrów, nie pozwala zapomnieć o teatralnym rodowodzie. Tak jakby film nie był tu osobnym medium, a jedynie kolejną platformą do wystawienia sztuki. Może dlatego w „Pieśni słonia” najbardziej frapujące jest to czego na ekranie nie widać. To co rozgrywa się w głowach bohaterów, gdzieś odrobinę za kadrem, ale na tyle daleko by nie czuć tego na równi z oglądanymi bohaterami.



Tytuł: Pieśń słonia
Tytuł oryginalny: Elephant Song
Dystrybutor: Tongariro
Data premiery: 4 września 2015
Reżyseria: Charles Binamé
Zdjęcia: Pierre Gill
Scenariusz: Nicolas Billon
Rok produkcji: 2014
Kraj produkcji: Kanada
Czas trwania: 110 min
Gatunek: dramat
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

43
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.