powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLI)
listopad 2015

Non omnis moriar: Koncert w rozkroku
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – po raz drugi – austriacki zespół Kyrie Eleison.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Live 1975›
‹Live 1975›
Założony przez klawiszowca Geralda Krampla w 1973 roku wiedeński zespół Kyrie Eleison (początkowo występujący pod nazwą Phoebos, zmiana szyldu nastąpiła w momencie dokooptowania do składu wokalisty Wolfganga Wessely’ego) nie miał łatwego startu. Mimo lokalnej popularności i wsparcia ze strony producenta i inżyniera dźwięku Friedricha Koya, który pomógł grupie zarejestrować materiał demo – po dwudziestu latach od nagrania wydany jako „The Blind Window Suite” (1994) – wciąż musiał czekać na debiut płytowy. Muzycy jednak w tym czasie nie próżnowali, starając się umocnić swoją pozycję dzięki licznym koncertom. Wiosną 1975 roku wyruszyli więc w tournee po Austrii; najważniejszym jego punktem był występ w stolicy, który odbył się 29 maja. Formacja pojawiła się na scenie w niezmienionym składzie; obok Krampla i Wessely’ego zagrali zatem: gitarzysta Felix Rausch, basista Gerhard Frank oraz perkusista Karl Novotny. Za konsoletą zasiadł Koy, przyjaciel Kyrie Eleison, który jednocześnie nagrywał występ. To głównie dzięki niemu po dwudziestu siedmiu latach materiał ten mógł ujrzeć światło dziennie nakładem izraelskiej wytwórni Mio Records.
Niestety, podobnie jak w przypadku płyty „The Blind Window Suite” jakość nagrania pozostawia dużo do życzenia. Słuchając, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z bootlegiem – i tak też w rzeczywistości jest. Zapisując wiedeński koncert na taśmie, Friedrich Koy na pewno nie zakładał, że kiedykolwiek będzie on opublikowany. Zatem czy dobrze się stało, że mimo wszelkich niedoskonałości (a jest ich tu, zwłaszcza w warstwie brzmieniowej, sporo), został on oddany w ręce fanów? Z punktu widzenia historyka, lubującego się w grzebaniu w przepastnych archiwach nieistniejących już formacji rockowych – jak najbardziej! „Live 1975” (bo taki właśnie tytuł otrzymał materiał) jest znakomitym portretem grupy „namalowanym” na chwilę przed krótkim, aczkolwiek wysokim wzlotem, za jaki należy uznać jedyny oficjalny punkt w dyskografii Austriaków, czyli krążek „The Fountain Beyond the Sunrise” (1977). To również ostatni zapis funkcjonowania Kyrie Eleison w oryginalnym składzie. Chwilę później nastąpił bowiem eksodus aż trzech muzyków, którzy, straciwszy wiarę, że u boku Geralda Krampla dane im będzie wybić się ponad przeciętność, zdecydowali się podążyć dalej inną drogą.
Na krążek „Live 1975” trafiło pięć utworów, ale tylko cztery z nich zostały zarejestrowane „na żywo”; ostatni jest studyjnym nagraniem demonstracyjnym. Ale i bez niego otrzymujemy sporą, bo aż sześćdziesięciominutową porcję muzyki wiedeńskiego kwintetu. Wystarczająco dużo, by stwierdzić, że choć grupie daleko było do oryginalności (nie ukrywajmy, że w połowie lat 70. XX wieku rock progresywny powoli zaczął tracić swój impet, jakim charakteryzował się jeszcze na początku dekady), to jednak prezentowała całkiem wysoki poziom. Album otwiera trwająca trochę ponad… pół godziny (sic!) kompozycja „A Pane of Glass”. Jak na suitę przystało, dzieje się w niej naprawdę sporo. Po mocnym wejściu całego zespołu następuje nagłe uspokojenie; grający na syntezatorach lider grupy wprowadza senny, hipnotyczny nastrój, który jednak kończy się wraz z – dosłownie – zabraniem głosu przez wokalistę. Wessely funduje słuchaczom opętańczą wokalizę, która wraz z ruchem scenicznym (trudno sobie bowiem wyobrazić, by wydając z siebie takie dźwięki stał jak słup soli) musiała robić ogromne wrażenie. Kiedy zaś Wolfgang milknie, „pierwsze skrzypce” zaczyna grać Felix Rausch. Jego długa, kilkuminutowa, powłóczysta solówka z miejsca przynosi na myśl dokonania Yes i Genesis. Ale to przecież nic wstydliwego uczyć się od najlepszych…
W dalszej części utwór napędzają zwłaszcza dwaj instrumentaliści: Rausch (gitara) oraz Krampl (syntezator), którzy prowadzą ze sobą korespondencyjny – co oznacza tyle, że nie wcinają się sobie nawzajem – dialog. Ciśnienie zaczyna ponownie rosnąć w końcówce, kiedy Austriacy rozpędzają się do tego stopnia, że zamiast rocka progresywnego zaczynają grać… hard rock. „Glass People” zaczyna się bardzo spokojnie. Ale taki jest tylko wstęp. Już po chwili bowiem Felix atakuje uszy ostrą partią gitary, a pozostali muzycy stopniowo podkręcają tempo. Gerald tym razem – na krótko – „przesiada” się z syntezatorów na organy Hammonda, dzięki czemu pięknie wypełnia tło; potem wraca do syntezatorów, by zagrać wpadającą w ucho solówkę. W trakcie „Keyboards Improvisations” odpoczywają wszyscy muzycy poza Kramplem, który z kolei daje upust swoim klasycznym ciągotkom. Najpierw przygrywa skoczną melodię na fortepianie, by następnie uraczyć słuchaczy kosmicznymi dźwiękami Mooga. Na „Out of Dimantion” (tak zapisano tytuł na okładce wydania kompaktowego!) słyszymy już Kyrie Eleison w pełnej krasie. I ponownie mamy do czynienia z dwoma obliczami zespołu: ostrym, niemal hardrockowym oraz dużo bardziej stonowanym, prawie romantycznym, w wydaniu progresywnym. Zamknięcie natomiast ma już iście symfoniczny rozmach. I trudno się dziwić, skoro tymi dźwiękami grupa żegnała się z publicznością.
Materiał z koncertu uzupełnia studyjny utwór „Get Ready Eddy”. Nie ma, niestety, informacji, ani kiedy, ani gdzie został on zarejestrowany. Na dobrą sprawę, to nie wiadomo nawet w jakim składzie. Ale to sprawa drugorzędna. Wnioskując z przebojowości kompozycji (w której wykorzystano fortepian), można podejrzewać, że Kramplowi i kolegom marzyło się, aby został on kiedyś wydany na singlu. Tak się jednak nie stało, a szkoda, ponieważ numer ten zdecydowanie na takie wyróżnienie zasługuje. Trudno! Prawdopodobnie właśnie brak spodziewanego sukcesu spowodował, że w 1976 roku grupie zajrzało w oczy widmo artystycznej śmierci. Gerald chciał konsekwentnie kroczyć raz obraną drogą, tymczasem Wessely, Rausch i Frank uznali, że jest to droga donikąd. W efekcie rozstali się z Kyrie Eleison i zasili grającą klasyczny rock grupę Dorian Grey (sic!). Krampl postanowił się jednak nie poddawać i niebawem ściągnął do zespołu trzech muzyków z pokrewnej stylistycznie formacji Autogenesis; tym sposobem na pokład „okrętu” Kyrie Eleison zamustrowali się: wokalista Michael Schubert, gitarzysta Manfred Drapela oraz basista Norbert Morin. Jesienią 1976 roku w tym składzie wiedeńczycy weszli do profesjonalnego studia nagraniowego, aby wreszcie zarejestrować materiał na debiutancką płytę. O niej przeczytacie jednak dopiero za tydzień.
Skład:
Wolfgang Wessely – śpiew
Felix Rausch – gitara elektryczna
Gerald Krampl – fortepian elektryczny, organy Hammonda, syntezatory
Gerhard Frank – gitara basowa
Karl Novotny – perkusja



Tytuł: Live 1975
Wykonawca / Kompozytor: Kyrie Eleison
Data wydania: 2002
Nośnik: CD
Czas trwania: 64:11
Gatunek: koncert, rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) A Pane of Glass: 30:48
2) Glass People: 12:09
3) Keyboards Improvisations: 05:45
4) Out of Dimantion: 10:08
5) Get Ready Eddy [demo track]: 05:21
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

122
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.