Rosję można postrzegać na dwa sposoby. Albo jako miejsce odmienne od reszty świata, ale przy tym podlegające tym samym prawom. Albo jako rzecz niemierzalną, unikatową, „żywioł, stan umysłu i ducha”. Igor Sokołowski w „Spokojnie. To tylko Rosja” przyjmuje ten drugi punkt widzenia.  |  | ‹Spokojnie. To tylko Rosja›
|
Z takiego, a nie innego podejścia do tematu nie wynika jednak zupełnie nic. Książka okazuje się bowiem jedynie kolejnym zbiorem niby-reportaży, niby-wspomnień, niby-głębokich przemyśleń na temat byłego Imperium. A raczej niewielkiej jego części, bo Sokołowski poza Ural już nie dotarł i jego przemyślenia i doświadczenia skupiają się raczej na bardziej znanych, europejskich obszarach dzisiejszej Rosji. Nie oznacza to, że autor odwiedza tylko miejsca, o których słyszeliśmy. To byłoby zbyt proste i jedną z mocniejszych stron książki jest fakt, że opisuje ona rosyjską prowincję, miasteczka takie jak Starica, Haroszewo czy większe (ale niekoniecznie bardziej znane) ośrodki miejskie jak Tuła czy Taganrog. W każdym z nich Sokołowski stara się znaleźć coś ciekawego. I znajduje, ale głównie dlatego, że od samego początku traktuje Rosję jako „oddzielną planetę udającą, że jest o prostu państwem”. Odnoszę wrażenie, że z podobnym podejściem można by znaleźć mnóstwo ciekawych miejsc i rzeczy podróżując po Polsce, o innych krajach nie wspominając. Książka ta służy zatem potwierdzeniu wyraźne obranej już na samym początku tezy. Sokołowski przedstawia nam taką Rosję, jaką chce, byśmy poznali. Rosję dziwną, pełną paradoksów, będącą mieszaniną współczesności, pozostałości po komunizmie i jeszcze starszych tradycjach. Krótko mówiąc – wyjątkową i niepowtarzalną. Czytałoby się to wszystko dobrze, gdyby autor, „licencjonowany filozof”, nie wpadał dość często w patetyczne monologi. Służę przykładem rozpoczynającym jeden z rozdziałów: „Świadectwa przemijania. Padliny architektury. Cmentarze cegieł i betonu. Kaleki budownictwa. Próchna gniecione przez czas. To wszystko człowiek jest w stanie skwitować jednym słowem: „ruina”, odbierając każdej z nich ich indywidualny charakter.” Innym razem, kwitując kicz pewnej cerkiewnej dzwonnicy, autor stwierdza „podsumowując – paździerz taki, że aż wstyd”. Zaś gwoździem do trumny reporterskiego profesjonalizmu jest stwierdzenie „dla kogoś, kogo grzebanie w ziemi nie interesuje, kurhan pozostanie niewielkim sztucznym wzniesieniem, takim jak chociażby powojenne okopy”. Sporo do życzenia pozostawia sposób, w jaki Sokołowski podchodzi do przestawienia nam rosyjskiej duszy. Na siłę stara się poddać ją analizie, popadając w patos, okraszając swoje wywody mniej lub bardziej wysublimowanym humorem (rozlatujący się akademik, w którym „nawet grzyb już umierał z głodu”) i pozbawiając czytelnika przyjemności z wyciągania swoich własnych wniosków. „Spokojnie. To tylko Rosja” balansuje gdzieś pomiędzy reportażem a zapiskami turysty. Sokołowski co prawda przyznaje, że po większych imprezach wpadał w rozmowach z Rosjanami w ton turysty z daleka, dziwiącego się wszystkiemu wokół, ale właśnie taki turystyczny ton przebija z wielu opisywanych przez niego sytuacji i spotkań. Przyjechać, obejrzeć, pogadać trochę z ludźmi (żeby choć odrobinę reporterskich elementów można było wpleść w historię) i pojechać dalej. Tak z grubsza wygląda podejście autora do Rosji. Nie ma co ukrywać: nie jest to książka rewolucyjna, która miałaby zmienić nasze podejście do Rosji, mieszkających tam ludzi czy ich mentalności. Owszem, przybliża nam wiele tematów i miejsc, ale – głównie ze względu na akcentowaną na każdym kroku unikatowość byłego Imperium – nie przekonuje do siebie. Jest więc niczym więcej jak tylko kolejną książką o Rosji, unikatową na tyle, na ile sami chcemy postrzegać Rosję jako „oddzielną planetę”.
Tytuł: Spokojnie. To tylko Rosja Data wydania: 25 czerwca 2015 ISBN: 978-83-7779-276-6 Format: 288s. 145×205; oprawa twarda Cena: 35,80 Gatunek: non-fiction, podróżnicza / reportaż Ekstrakt: 50% |