Gładkie czoło Joli przecięła pojedyncza zmarszczka nagłego zrozumienia. – Czego ty ode mnie oczekujesz? Nie mogę tego zrobić. Chyba żartujesz? Przecież jesteśmy przyjaciółmi. – Nie żartuję. Jola popatrzyła Kamilowi prosto w oczy. Spokojnie wytrzymał jej spojrzenie, tak że w końcu to ona spuściła wzrok. – Musisz rozważyć moją propozycję i dać mi odpowiedź. To ją ubodło do żywego. Dumnie wydęła wargi. – Chyba pomyliłam się co do ciebie. Nie powinnam tu przychodzić. – Zaczęła się podnosić, ale Kamil poderwał się pierwszy, jednym susem znalazł się przy drzwiach i przekręcił klucz w zamku. – Musisz mi odpowiedzieć TERAZ. – Co ty wyprawiasz? Wychodzę. Otwórz te cholerne drzwi! – Siadaj, kurwa! – Nieprzygotowana na takie zachowanie z jego strony, odruchowo podporządkowała się poleceniu. – Chwilę temu gotowa byłaś dać mi dupy za paszport, a teraz wychodzisz? – Jak śmiesz… – Zamknij się! Jeśli chcesz kiedykolwiek zobaczyć męża, to zrobisz co ci każę. Już teraz mogę zatrzymać cię na czterdzieści osiem godzin. W tym czasie wystawię nakaz rewizji. Obserwujemy cię od dawna – wskazał na gruby plik papierów zalegających na biurku – i wiemy, że Józek przysyła ci marki. Za nielegalne posiadanie dewiz możesz zaliczyć nawet odsiadkę, a szlaban na zagranicę dostaniesz na minimum dziesięć lat. – Jesteś podły. – W oczach Joli pojawiły się łzy. – Chyba się rozpłaczę. Nie jesteśmy gówniarzami z technikum. Tu się dzieją poważne rzeczy. Chcesz prysnąć na Zachód? To oddaj wcześniej przysługę socjalistycznej ojczyźnie. Tak jak mówiłem, paszport jest w zasięgu ręki, ale musisz odnowić znajomość z Wilczyńskim. Nawiniesz mu makaron na uszy, że jesteś sama, że mąż cię wykiwał i zwiał do Reichu, że stara miłość nie rdzewieje. Porobisz te swoje maślane oczy i facet zaraz zmięknie. Później wyciągniesz z niego to, co mnie interesuje, a ja załatwię ci paszport. Obiecuję z ręką na sercu – przyłożył dłoń do piersi. – Wiem, że możesz to zrobić. – Dał jej jeszcze kilkanaście sekund do namysłu. – To jak? Zgadzasz się? Jola wytarła zaczerwienione oczy. W najczarniejszych snach nie podejrzewała takiego obrotu spraw. Rozważała wszystkie za i przeciw. Józek przedłużył pobyt za granicą nielegalnie i groźby Kamila brzmiały bardzo wiarygodnie. Z pewnością mógł ją nękać i uprzykrzyć jej życie. Nigdy nie interesowała się polityką, ale w cokolwiek wdał się Wilczyński, było dla niej jasne, że pomysł zbliżenia się do niego, żeby go szpiegować i donosić na niego, jest czymś obrzydliwym. Z drugiej strony Arek był dupkiem, który ją rzucił, kiedy najbardziej go potrzebowała i przez którego zmarnowała sobie życie… – Nie dajesz mi wyboru. Czego ode mnie chcesz? Kamil podsunął nadal roztrzęsionej kobiecie kartkę i długopis. – Pisz. Ja, Jolanta Brzozowska – zaczął dyktować. – Zobowiązuję się zachować w tajemnicy treść rozmów prowadzonych z funkcjonariuszem służby bezpieczeństwa. Dla zachowania konspiracji interesujące organa MO informacje będę przekazywać pod pseudonimem „Wiśnia”. – Wiśnia? – Bo jesteś jak wisienka na torcie – roześmiał się Kamil. Znowu był uśmiechnięty i wyluzowany. – Co konkretnie mam zrobić? – spytała Jola łamiącym się głosem, oddając napisane zobowiązanie i długopis. W tej chwili czuła do człowieka siedzącego po drugiej stronie biurka wyłącznie odrazę. – Wkrótce się dowiesz. Skontaktuję się z tobą. – Porucznik wstał i otwarł drzwi. – Możesz już iść. Zebrała swoje rzeczy i chciała wyjść, kiedy zatrzymał ją głos Kamila: – Zaczekaj. – Zamarła z ręką na klamce. – Idź do konsumów, kazałem odłożyć dla ciebie ładny kawałek szynki. Bądź grzeczna, a przekonasz się, że potrafimy być wdzięczni. Musisz myśleć o dziecku. Krzyś jest chyba w przedszkolu? – Nowacki mówił z zupełnie niewinną miną, lecz w pytaniu pobrzmiewała tajona groźba. Jola poczuła jak wzdłuż kręgosłupa prześlizguje jej się dreszcz przerażenia. Zdołała zapanować nad ogarniającą ją paniką i zebrawszy resztki odwagi wycedziła: – Jeśli cokolwiek… – Tylko pytam – Kamil uniósł rękę w niby to obronnym geście. – Idź już, bo naprawdę każę cię przetrzymać na dołku. – Zaczął przekładać dokumenty na biurku i zdawało się, że stracił wszelkie zainteresowanie nią. Wyszła już bez słowa. Na korytarzu czekał funkcjonariusz, który odprowadził ją do wyjścia. Kamil czekał na Jolę w parku miejskim. Była to nazwa trochę na wyrost na określenie kilku samotnych lip, kępy krzaków i kawałka trawnika. Pośrodku spłachetka zieleni znajdował się zadbany klomb, z którego wyrastał cokół pomnika wdzięczności dla Armii Czerwonej. Zapaskudzony ptasimi odchodami granitowy monument przedstawiał samotnego żołnierza w bojowej pozie, z pepeszą w dłoni. Nowacki niecierpliwił się i co chwilę spoglądał na zegarek. Dla niepoznaki czytał poranne wydanie „Trybuny Ludu”. W końcu dziewczyna pojawiła się na parkowej alejce, ubrana w ten sam płaszcz, który miała przy ich pierwszym spotkaniu. Zauważyła Kamila, podeszła wprost do niego i usiadła na ławce. – Spóźniłaś się. – Tylko dziesięć minut. – Dlaczego wywołałaś spotkanie w trybie alarmowym? – Może stęskniłam się za swoim oficerem prowadzącym? – Nie wygłupiaj się, do cholery! Ktoś nas może rozpoznać. Jola nachyliła się do ucha Kamila, tak że jej wargi niemal muskały jego małżowinę i wyszeptała: – Arek czeka na powielacz z Warszawy. Wiem kiedy ma zostać przywieziony i jakim samochodem. – Jolka, jesteś cudowna. Wiesz, gdzie chcą go zamelinować? – Tego mi nie powiedział. Nie chciałam być zbyt wścibska. – Nie przejmuj się. Zachowuj się naturalnie i nie naciskaj. Najważniejsze, żebyś nie wzbudzała żadnych podejrzeń. I tak przekazałaś niezwykle cenne informacje. Na następnym spotkaniu wypłacę ci nagrodę. – Wiesz, że nie robię tego dla pieniędzy. – Kurczę, przyjmij chociaż jakieś czekoladki i kwiaty. Powiesz, że to dowód wdzięczności od klientki ze sklepu. – Ostatecznie mogą być czekoladki – roześmiała się. – Kwiaty wskazują na mężczyznę, ale możesz sprezentować bukiet żonie. Kamil również się uśmiechnął. – Dobra, idź już, zanim ktoś naprawdę nas zobaczy. Posłała mu całusa i podniosła się z ławki. Odeszła szybkim krokiem, płosząc stadko gołębi. Porucznik nie mógł się nadziwić przemianie, jaka zaszła w Jolce. Po przełamaniu początkowych skrupułów wciągnęła się do współpracy z bezpieką z zapałem, o który Kamil nigdy by jej nie podejrzewał. Nie wiedział, czy odkryła w sobie osobowość Maty Hari, czy ekscytuje ją podwójne życie i dreszczyk adrenaliny, czy odgrywa się na dawnym kochanku, czy po prostu tak bardzo zależy jej na paszporcie. Zaaranżował jej pierwsze „przypadkowe” spotkanie z Wilczyńskim, instruując dziewczynę jak się zachowywać i jakie kwestie poruszać. Dalej poszło jak z płatka. Jola przywołała wspomnień czar, zwierzyła się ze swoich problemów, dyskretnie wplatając w swoją opowieść narzekania na podły ustrój, który nie pozwala ludziom swobodnie podróżować i połączyć się z bliskimi, jednocześnie nie unikała flirtu. Młody opozycjonista był nią oczarowany, zdawało się, że odżyła w nim przynajmniej część dawnych uczuć. Po kolejnym spotkaniu Jola z Arkiem byli już najlepszymi przyjaciółmi. Jola zauważyła u niego trochę gazetek z drugiego obiegu, zapytała, on nie chciał jej okłamywać i wyznał, że jest zaangażowany w konspirację. Spontanicznie zaproponowała mu pomoc. W ten sposób za pośrednictwem tajnego współpracownika „Wiśnia” Kamil poznał skład organizacji, którą stworzył Arek. Było to trzech licealistów, dotąd nie znanych organom bezpieczeństwa, nastolatków pełnych zapału, z pokolenia, któremu stan wojenny nie przetrącił kręgosłupa. Stworzyli grupę kolporterską, planowali wkrótce wydawać własne pisemko, które miało wnieść świeży powiew i nową energię w spacyfikowany i rachityczny ruch opozycyjny w N. Szefowie Kamila oceniali, że nowa grupa jest potencjalnie bardzo niebezpieczna. Teraz zdawało się, że w sprawie „Absolwent” nadszedł długo oczekiwany przełom. |