Przypominamy dwie recenzje nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes filmu Jacquesa Audiarda „Imigranci”, który wczoraj trafił na ekrany polskich kin.  | ‹Imigranci›
|
Sebastian Chosiński [80%] Kolejny świetny – choć niekoniecznie oryginalny – film francuskiego reżysera Jacques’a Audiarda, który do świadomości wielbicieli mocnego, męskiego kina wbił się przede wszystkim „Prorokiem” (2009) oraz „Kościami i rdzą” (2012). W „Dheepanie” idzie wytyczonym już wcześniej przez siebie szlakiem, co oznacza, że stara się opowiadać o ważkich problemach społecznych, wykorzystując do tego celu kino gatunkowe. Obraz spodobał się na tyle, że w tym roku na festiwalu w Cannes został uhonorowany Złotą Palmą, pozostawiając w pokonanym polu inne filmy obecne na Transatlantyku, jak chociażby „Syna Szawła” Lászlo Nemesa czy „Moją matkę” Nanniego Morettiego. Za scenariusz, oprócz Audiarda, odpowiadają jeszcze Thomas Bidegain (stały współpracownik reżysera) oraz Noé Debré. Swoją opowieść postanowili oni wpisać w nie tak dawne dramatyczne wydarzenia, jakie miały miejsce w Sri Lance. W latach 2008-2009 armia lankijska przeprowadziła na północy kraju zbrojną ofensywę, której celem było ostateczne rozbicie separatystycznych grup zbrojnych powiązanych z organizacją Tygrysy Wyzwolenia Tamilskiego Ilamu. Co zresztą jej się udało. Wielu rebeliantów, chcąc ratować głowy, porzucało broń i uciekało zagranicę. Jednym z nich jest Sivadhasan – dowódca oddziału, który, nie widząc sensu dalszej walki, zwalnia swoich żołnierzy z przysięgi wierności. Od tej pory każdy ma ratować się na własną rękę. Sivadhasan (w tej roli czterdziestoośmioletni tamilski pisarz Jesuthasan Antotythasan, który dopiero po raz drugi pojawiał się na planie filmowym), który w wojnie z rządem stracił żonę i dwie córki, postanawia przedostać się do Europy. Ale, by zostać przyjętym jako uchodźca, musi mieć niezłe alibi; nie może też przyznawać się do udziału w walce po którejkolwiek ze stron. Dlatego zdobywa fałszywy paszport i przeobraża się w tytułowego Dheepana. Aby kamuflaż był pełen, potrzebuje jeszcze żony i dziewięcioletniej córki. W obozie przesiedleńczym, do którego trafia, nie jest o to wcale trudno; rodzina zostaje szybko skompletowana. Żoną Dheepana zostaje Yalimi (debiutująca Kalieaswari Srinivasan), a córeczką – osierocona przez rodziców Illayaal (Claudine Vinasithamby). Choć wcześniej nie widzieli się na oczy, teraz ich los splata się na dobre i złe. Na nieswoich dokumentach docierają do Francji, gdzie – dzięki wsparciu współpracującego z komisją do spraw uchodźców rodaka – otrzymują zgodę na pobyt. Dheepan zostaje skierowany do pracy jako dozorca na osiedlu zamieszkanym przez imigrantów z różnych zakątków świata, Illayaal zaczyna naukę w szkole; jedynie Yalimi spędza czas w domu – czuje się w nowym kraju źle, wciąż myśli o wyjeździe do Londynu, gdzie mieszka jej kuzynka. Nie czuje się w żaden sposób związana ani ze swoim „mężem”, ani z „córką”. Zupełnie inaczej niż Dheepan, który, straciwszy najbliższych, opiekuje się kobietą i dziewczynką najlepiej, jak potrafi. Wierzy w to, że są w stanie stworzyć rodzinę, normalnie żyć i pracować. Nadzieja na tę normalność pojawia się, kiedy ich opiekun, Youssouf (Marc Zinga), znajduje dla Yalimi pracę opiekunki starszego i schorowanego Araba – jest ona dobrze płatna i nieszczególnie absorbująca. Wszystko zaczyna się jednak komplikować, kiedy z więzienia wychodzi krewniak staruszka, Brahim (Vincent Rottiers, znany z biograficznego „Renoira” oraz „Miłości i blizn”), kontrolujący handel narkotykami na osiedlu. Pod jego nieobecność rynek postanowiła bowiem przejąć konkurencyjna grupa, co nieuchronnie prowadzi do wojny gangów, w którą wplątani zostają również najbliżsi Dheepana. Ten zaś nie chce stać bezczynnie z boku. Odżywają w nim śpiące od czasu opuszczenia ojczyzny demony; wracają przerażające obrazy śmierci i pożogi. Film Audiarda może kojarzyć się z amerykańską serią „Życzenie śmierci”, a sama postać Dheepana z – granym przez Charlesa Bronsona – Paulem Kerseyem. O ile jednak Michael Winner (i jego następcy) postawił na czystą akcję, Francuz uwypuklił problemy społeczne związane z imigracją – obcość w nowym środowisku, życie w niekontrolowanych przez policję gettach, wreszcie brak perspektyw, który prowadzi do zejścia na przestępczą drogę. Można go także odebrać jako krytykę władz, które nie udzielają uchodźcom należytej pomocy, nierzadko pozostawiają samym sobie, przyczyniając się tym sposobem do ich wykluczenia i wzrostu poczucia alienacji. A to nigdy nie kończy się dobrze. Uciekając ze zniszczonej wojną domową Sri Lanki, Dheepan, były żołnierz należący do Tamilskich Tygrysów (Antonythasan Jesuthasan), Yalini (Kalieaswari Srinivasan) i mała Illayaal (Claudine Vinasithamby) przybierają tożsamość zmarłych ludzi i udając rodzinę wyjeżdżają do Francji. Choć są sobie zupełnie obcy, muszą dzielić małe mieszkanko i życie w jednej z ubogich dzielnic Paryża, którą trzęsą konkurujący ze sobą handlarze narkotyków. Szybko okazuje się, że uciekając przed jednym konfliktem trafiają w sam środek drugiego. Po ogłoszeniu werdyktu Jury pod przewodnictwem samych braci Coen obecni na festiwalu dziennikarze aż zakrztusili się z wściekłości i zaskoczenia – w przeciwieństwie do węgierskiego „Syna Szawła”, ostatecznie nagrodzonego Grand Prix, film Audiarda nie był nawet wymieniany wśród faworytów. Modlitwy do słoniogłowego Ganesha, które w filmie zanosiła jedna z bohaterek, najwyraźniej odniosły zamierzony skutek. „Podjęcie decyzji, żeby przyznać Złotą Palmę „Dheepan” nie zajęło nam dużo czasu” – powiedział Ethan Coen uzasadniając swoją decyzję. „Uważamy, że jest to wspaniały film.” Trudno się z tym zgodzić. Najnowsze dzieło Audiarda nie jest złe, z całą pewnością nie jest jednak wybitne. W pewnym sensie „Dheepan” stanowi odzwierciedlenie słów Machiavellego – wojny może i zaczynają się wtedy, kiedy się chce, ale nie kończą wtedy, kiedy się o to prosi. Traumatyczne przeżycia nie opuszczają bohaterów po przekroczeni granicy; są obecne w ich snach, wspomnieniach, a nawet fizycznych reakcjach. Wystarczy tylko iskra, by rozgorzały na nowo i, jak łatwo przewidzieć, tak właśnie się stanie. „Interesuje mnie „ten obcy” i spojrzenie na świat z jego perspektywy, z perspektywy człowieka, który sprzedaje nam na tarasach róże i o którym nic tak naprawdę nie wiemy” – powiedział w Cannes francuski reżyser. Sceny, w których Audiard przygląda się bohaterom usiłującym zbudować na nowo swoje życie są w filmie najlepsze – próby respektowania zasad muzułmańskiej społeczności i zrozumienia francuskiego poczucia humoru, upokarzająca praca polegająca na sprzedawaniu święcących króliczych uszu, rodząca się w bólach więź pomiędzy ludźmi, których połączył tak naprawdę tylko przypadek i pragnienie przeżycia. Grający główną rolę świetny Antonythasan Jesuthasan czerpie tu z własnych doświadczeń – jako nastolatek został siłą wcielony do armii i dopiero po latach udało mu się uzyskać azyl polityczny we Francji. Jacques Audiard potrafi robić efektowne kino. „Dheepan” nie stanowi może zupełnej porażki, ale raczej nie będzie się go zaliczać do najlepszych filmów twórcy doskonałego Proroka. Nie można oprzeć się dokuczliwemu wrażeniu, że mamy tu do czynienia z kolejnym przypadkiem, gdy znany reżyser dostaje w Cannes nagrodę nie tyle za sam film, ile za całokształt twórczości.
Tytuł: Imigranci Tytuł oryginalny: Dheepan Data premiery: 13 listopada 2015 Rok produkcji: 2015 Kraj produkcji: Francja Czas trwania: 109 min Gatunek: dramat |