„Wróć do mnie jeszcze raz” to komiks trudny. Po pierwsze dlatego, że skomplikowaną porusza problematykę, po drugie dlatego, że lektury również nie ułatwia jego forma. Jest to bowiem pozbawiona fabuły seria chaotycznych, pojawiających się gdzieś na granicy pomiędzy jawą a snem skojarzeń, odczuć, doświadczeń oraz emocji, która przytrafia się osobie uzależnionej od… właściwie od wszystkiego.  |  | ‹Wróć do mnie jeszcze raz›
|
Na kolejnych planszach obserwujemy skazane na porażkę, tragiczne zmagania człowieka ze swoimi uzależnieniami. „Piwo, wino, porto, wódka, whiskey, trawka, hasz, LSD, grzyby, mefedron, MDMA, koks…” to wyliczanka, która rozpoczyna tę oniryczną podróż. Stwierdzenie „Mam na imię B., choć każdy mówi mi Sz. I brałem to wszystko” stanowi natomiast deklarację, która zapewne sprawi że komiks będzie odczytywany przez pryzmat biograficznych doświadczeń scenarzysty – Bartosza Sztybora. Bez względu jednak na to, czy przedstawione w nim zmagania były kiedykolwiek udziałem autora, czy też są wytworem czystej (choć dość pokręconej) wyobraźni, trzeba powiedzieć jedno – bohater tej opowieści ma poważny problem. Ten problem to oczywiście przede wszystkim uzależnienie, które w gruncie rzeczy uniemożliwia mu normalne funkcjonowanie (bo przedstawione w komiksie sceny z życia z normalnym funkcjonowaniem nic wspólnego nie mają). Bohater bierze wszystko co się da, sprawiając, że jego życie staje się domeną totalnego chaosu. Rzeczywistość przenika się nieustannie ze snem i pijacko-narkotykowymi majakami, które jednak paradoksalnie wprowadzają tu pewien ład. Bohater już na początku opowieści systematycznie wylicza bowiem, jakie sny są wywoływane przez konkretne środki. Dzięki temu, przebijając się przez kolejne kadry wiemy przynajmniej, co akurat brał nasz bohater. Marna to może pociecha, ale mimo wszystko, jest to już jakiś względnie przewidywalny punkt zaczepienia. Drugim elementem wprowadzającym nieco porządku w życiu B., jest miłość. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że to uczucie jest niczym więcej, niż kolejnym uzależnieniem. Nasz bohater próbuje mianowicie odzyskać dziewczynę, z którą właśnie – po pijaku – zerwał (nie trzeba dodawać, że nic z tego nie pamięta). Są to – dodajmy od razu – próby już w punkcie wyjścia skazane na porażkę. B. nieustannie dzwoni, poszukuje swej miłości w barach i lokalach, w których razem byli, ale nic z tego nie wynika. Na przemian tracąc i odzyskując świadomość, bohater komiksu pogrąża się w rozpaczy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nie chodzi mu jednak o odzyskanie dziewczyny, ale jej… niekończące się odzyskiwanie. Wygląda wręcz na to, że te poszukiwania – będące przecież źródłem bólu i frustracji – są czymś, co naszego bohatera kręci nie mniej, niż zażywane przez niego środki. Jest on najwyraźniej uzależniony także od tego poniżania samego siebie, świadczącego o totalnym zagubieniu. To zagubienie bohatera jest jednak niczym w porównaniu z zagubieniem czytelnika, który porusza się w s meandrach tej opowieści po omacku, rozpaczliwie poszukując jakiejś wskazówki, dotyczącej interpretacji tego strumienia świadomości. Tym co sprawia, że odbiorca jednak brnie przez tę opowieść są rysunki – a właściwie obrazy Wojciecha Stefańca. Graficzna strona komiksu jest bowiem równie narkotyczna, jak jego narracja. Kolejne plansze przynoszą szereg niespodzianek i eksperymentów związanych ze zróżnicowaną stylistyką wykorzystaną przez rysownika. Mamy tu zatem m.in. niezwykle ekspresyjne obrazy utrzymane w narkotycznej kolorystyce oraz oniryczne kolaże z wykorzystaniem zdjęć. Rysownik próbuje oddać zróżnicowane stany emocjonalne narratora nie tylko ukazując groteskowe postacie, które mu się śnią, ale także różnicując graficzny sposób prezentacji jego doznań. Wszystko to sprawia, że „Wróć do mnie jeszcze raz” choć jest niezwykle trudny w odbiorze, równocześnie jest atrakcyjny. Można nawet odnaleźć swoistą przyjemność w szczegółowym analizowaniu poszczególnych kadrów i odszukiwaniu w nich określonego schematyzmu, którego zalążki już w punkcie wyjścia zdefiniował bohater opowieści. Jeżeli zaś chodzi o samego B., to raczej nie da się powiedzieć niestety o nim nic dobrego. Trudno podążać za strumieniem jego narkotykowej świadomości i trudno z nim się utożsamiać. Nałóg, który stał się jego udziałem nie ma w sobie nic romantycznego. B. jest raczej żałosny w swym nieustannym użalaniu się nad sobą i bezskutecznym poszukiwaniu dziewczyny, którą rzekomo kocha. Wszystko co robi, by ją odnaleźć i nakłonić by do niego wróciła (jeszcze raz) wygląda mówiąc delikatnie – mało przekonująco. Zdaje się, że bardziej chodzi mu o sam proces poszukiwania, przepraszania i poniżania samego siebie, niż o stworzenie prawdziwego związku. Związku, który przecież w żaden sposób nie pasuje do jego oniryczno-narkotykowego życia.
Tytuł: Wróć do mnie jeszcze raz Data wydania: październik 2015 ISBN: 978-83-63963-58-3 Cena: 42,00 Gatunek: obyczajowy Ekstrakt: 70% |