„Przesunąć horyzont” to nie tylko opatrzona barwnymi fotografiami, autentyczna opowieść o zdobywaniu górskich szczytów. To także – a może przede wszystkim – książka o przekraczaniu barier napotykanych w codziennym życiu i śmiałym spoglądaniu w przyszłość, bez względu na okoliczności. Cenny – szczególnie na długie jesienne wieczory – motywator do działania.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Żyjemy w czasach, w których właściwie każdy – o ile tylko jest dość popularny, by samo jego nazwisko na okładce stało się gwarantem w miarę opłacalnej sprzedaży – może książkę „stworzyć” i, o zgrozo, wydać w całkiem sporym nakładzie. Z tego właśnie powodu, do pozycji autorstwa „znanych i lubianych” podchodzę, oględnie mówiąc, bardzo sceptycznie. Tym razem dałam się jednak skusić… i nie żałuję. Ale po kolei. Dziesięć lat po zdobyciu Góry Gór, Martyna Wojciechowska – podróżniczka i dziennikarka – powraca do tego pamiętnego wydarzenia na łamach kolejnego już, rozszerzonego wydania książki „Przesunąć horyzont”. Co ciekawe, swoją opowieść zaczyna jednak od zrelacjonowania dramatycznych wydarzeń mających miejsce dużo wcześniej, zanim jeszcze zrodziło się marzenie o wyprawie na szczyt. Przywołuje bowiem tragiczny wypadek samochodowy, w którym zginął jej przyjaciel i współpracownik, a ona sama (już po raz drugi) złamała kręgosłup. Okazuje się, że właśnie chcąc odzyskać chęć do życia i znaleźć motywację do żmudnej, długotrwałej rehabilitacji, postawiła sobie niezwykle odważny, dalekosiężny cel – zdobycie szczytu najwyższego ośmiotysięcznika. Jak się później okazało, w rozpoczęciu wspinaczki nie były w stanie przeszkodzić jej ani ograniczenia związane z przebytym urazem, ani skomplikowane logistycznie, wyczerpujące fizycznie oraz finansowo bezpośrednie przygotowania do wyprawy. Rok po osobistej katastrofie wylądowała w Nepalu z zamiarem dotarcia na „wierzchołek świata”. Autorka zabiera czytelnika podróż na Mont Everest, który jawi się w książce, jako niezwykle skomercjalizowany, będący celem wspinaczy z całego świata, a jednak wciąż śmiertelnie niebezpieczny. Szczyt, którego zdobywanie staje się sensem życia, a osiągnięcie wydaje się być swoistym sposobem na udowodnienie (często głównie samemu sobie), że nie ma rzeczy niemożliwych. A jednak, podczas lektury, momentami trudno pozbyć się odczucia, że paradoksalnie „nie o góry tu chodzi” (co mnie osobiście odrobinę zawiodło). Więcej uwagi niż samej wyprawie podróżniczka poświęca bowiem ludziom – żyjącym, jak i tym, którzy już odeszli. Wspomnienia o nich, ich osiągnięciach, niezrealizowanych marzeniach, dalekosiężnych planach, nadziejach i odważnych ideach powracają na łamach książki jak bumerang. Wydawać by się mogło, że napisanie o nich było dla Martyny sposobem na wyrażenie wdzięczności. I choć używa ona nieraz dość patetycznych określeń, autentyczny ładunek emocjonalny zawarty w historii jest naprawdę ogromny. Muszę przyznać, że wbrew własnym przyzwyczajeniom (i znanemu przysłowiu), zdecydowałam się sięgnąć po „Przesunąć horyzont” głównie ze względu na przyciągającą wzrok okładkę i oglądane ukradkiem w księgarni barwne fotografie. Zdjęcia ukazujące niewymagające upiększeń, surowe, groźne piękno górskiego krajobrazu, a także himalaistów, którym przyszło się z tymi górami zmierzyć – wyczerpanych, „nieuczesanych”, ale szczęśliwych, bo odważnie sięgających po marzenia – były zapowiedzią niezwykłej opowieści. W trakcie lektury okazały się zaś jej uzupełnieniem, integralną częścią książki, która, razem z ciekawie dobranymi cytatami umieszczonymi na początku każdego rozdziału, sprawiła, że stała się ona czymś więcej. Lekkie pióro oraz „prawdziwość” bijąca zarówno ze zdjęć, jak i z samego tekstu, są niewątpliwymi atutami pozycji. Sprawiają, że „Przesunąć horyzont” nie jest typową opowieścią o medialnej gwieździe czy bohaterce, a autentyczną historią osoby znanej, ale przy tym niepozbawionej wad, rozterek i chwil słabości. Osoby, z którą życie nie obeszło się wcale tak łagodnie, jak mogłoby się wydawać, a mimo tego znalazła ona siłę i odwagę, by sięgnąć po własne marzenia. Zresztą przesłanie, które niesie za sobą jej relacja, jest równie autentyczne, choć bardzo proste, wręcz banalne: najlepszy moment, by zacząć realizować pragnienia, jest właśnie teraz – i to bez względu na okoliczności – wystarczy odrobinę przesunąć horyzont.
Tytuł: Przesunąć horyzont Data wydania: 9 września 2015 ISBN: 978-83-7596-619-0 Format: 264s. 155×215mm Cena: 44,90 Gatunek: non-fiction, podróżnicza / reportaż Ekstrakt: 70% |