powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLI)
listopad 2015

Bez przebaczenia
Steve McNiven, Mark Millar ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #54: Wolverine: Staruszek Logan›
Rzadko ostatnio mi się zdarza, by po przeczytaniu komiksu, czuć nieodpartą potrzebę rozpoczęcia lektury od początku. A jednak stało się tak przy okazji pięćdziesiątego czwartego tomu Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela „Wolverine: Staruszek Logan”.
ZawartoB;k ekstraktu: 100%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Rosomak ma szczęście do publikacji w ramach kolekcji Hachette – czwarty komiks mu poświęcony i kolejny strzał w dziesiątkę (po „Wolverine”, „Broni X” i „Początku”). Tym razem jednak gratka jest tym większa, że jest to wreszcie niepublikowana dotąd w Polsce historia, która zbiera za granicą same pozytywne recenzje. Dodajmy, że jak najbardziej zasłużenie, albowiem nie jest to zwyczajna opowieść ze świata superbohaterów, a bardzo pomysłowa wariacja na jego temat.
„Staruszek Logan” to miniseria, której założeniem było przedstawienie hipotetycznej przyszłości naszego ulubionego mutanta. Taką koncepcję ostatnio widzieliśmy na łamach WKKM przy okazji tomu „Fantastyczna Czwórka: Koniec”. Tyle tylko, że o ile przyszłość pierwszej rodziny Marvela, pomimo dręczących ich osobistych tragedii, stanowiła utopię, gdzie nie uświadczyliśmy głodu i wojen, to rzeczywistość, w jakiej za pięćdziesiąt lat przyszło by żyć Loganowi nie napawa optymizmem. Jest to świat, w którym sprzymierzone siły superłotrów ostatecznie pokonały niemal wszystkich obrońców dobra. Najpotężniejsi z nich podzielili między siebie Amerykę, zamieniając ją w ruinę.
Nieliczni bohaterowie, którzy przeżyli, postanowili zawiesić swe kolorowe wdzianka na kołki i przystosować się do smutnych realiów. Tak właśnie zrobił Logan, który obiecał sobie, że więcej nie wysunie swych pazurów z adamantium. Założył rodzinę i osiadł na wyjątkowym ugorze, by uprawiać go w pocie czoła. Choć praca na roli nie jest łatwa, wydaje się sprawiać mu przyjemność, pozwalając oczyścić umysł po traumatycznych przeżyciach sprzed pięćdziesięciu lat, z dnia, kiedy pokonano superbohaterów. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że jego pole leży na terenie zajętym przez zdegenerowaną rodzinę Hulka. Jego dzieci (zrodzone ze związku z She-Hulk) to wyjątkowo brutalne typy, którym nie obce są morderstwa i gwałty. Do tego żądają od wszystkich mieszkańców okupu za użytkowanie ich terenu. Niestety ostatni rok dla gospodarstwa Logana okazał się trudny i nie jest w stanie zapłacić zielonym obdartusom.
Z pomocą przybywa mu Hawkeye – niegdyś członek Avengers i doskonały strzelec – dziś starzec z jaskrą, która pozbawiła go wzroku. Proponuje Loganowi układ: w zamian za dowiezienie go i pewnej przesyłki na drugi koniec Stanów Zjednoczonych, oferuje mu wystarczającą ilość gotówki, by przez jakiś czas nie musiał się o nią martwić. Ten przyparty do muru, zgadza się, choć robi to z niechęcią, albowiem dawno wyrzekł się wszelkiej przemocy. W tym miejscu zaczyna się podróż przez kraj, który wygląda, jakby wyjęto go żywcem z planu filmowego kolejnej części „Mad Maxa”.
Scenarzysta Mark Millar znany jest ze swoich ortodoksyjnych pomysłów i zabawą marvelowskim światem. Pokazały to już dobitnie inne jego dzieła z „Ultimates” i „Wojną domową” na czele. A jednak to, co zaprezentował w „Staruszku Loganie”, zdecydowanie przebija te pozycje. Już sama wizja świata rządzonego przez superłotrów stanowi łakomy kąsek dla wszystkich komiksowych maniaków (przyznajcie, że czasem nachodziła was myśl, co by się stało, gdyby Kapitanowi Ameryce, Spider-Manowi, czy X-Menom podwinęła się noga i ich wrogowie zwyciężyli). Na tym jednak nie koniec. Millar tak bardzo popuścił wodze wyobraźni, że praktycznie każda kolejna strona przynosi nam mniejsze lub większe nawiązania do klasyki Marvela, tyle tylko, że odbite w krzywym zwierciadle. Dzięki temu, poza zdegenerowanym Hulkiem, widzimy wnuczkę Petera Parkera (i córkę Hawkeye′a), która nie bardzo zamierza iść w ślady ojca; miasto, w którym upadł Mjolnir – młot Thora – do którego modlą się ludzie w nadziei na powrót superbohaterów; motocyklowy gang Ghost Ridera, który nie ma zamiaru wcielać w życie jego ideałów; czy miejscowość Pym′s Falls, nazwaną tak od miejsca, w którym leży ogromny szkielet Giant Mana.
Wszystko to razem tworzy wybuchową i przede wszystkim wybuchową mieszankę, którą po prostu świetnie się czyta, nie mogąc się doczekać, co też scenarzysta jeszcze ciekawego dla nas przygotował. Swoje robią również klimatyczne, bardzo brutalne rysunki Steve′a McNivena, który wspiął się na wyżyny swojej twórczości. Do tej pory zawsze miałem go za dobrego rzemieślnika, ale przy okazji „Staruszka Logana” idealnie wpasował się w opowiadaną historię.
Klimat komiksu najłatwiej określić, jako pomieszanie „Alei potępionych” Rogera Zelaznego z „Bez przebaczenia” Clinta Eastwooda, na kreacji którego siwy Logan mocno jest wzorowany. Do tego należy dorzucić szybką akcję cechującą drugiego „Mad Maxa” i przewrotność Quentina Tarantino, by powstało dzieło absolutnie genialne, do którego chce się co chwilę wracać. To nie tylko jedna z najlepszych pozycji, jakie ukazały się w ramach WKKM, ale jeden z najciekawszych komiksów XXI wieku.



Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #54: Wolverine: Staruszek Logan
Tytuł oryginalny: Wolverine: Old Man Logan
Scenariusz: Mark Millar
Data wydania: 17 grudnia 2014
Rysunki: Steve McNiven
Wydawca: Hachette
ISBN: 978-83-7849-303-7
Format: 232s. 170×260mm; oprawa twarda
Cena: 39,99
Gatunek: przygodowy, superhero
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 100%
powrót; do indeksunastwpna strona

89
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.