powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLI)
listopad 2015

Kryptonim „Absolwent”
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Kamil siedział ze słuchawkami na uszach w pokoju łączności. Przed nim stał mikrofon na plastikowej nóżce, aparatura mrugała światełkami, wskazówki błądziły po skalach, a urządzenia skryte w metalowych szafach wydzielały tyle ciepła, że musiał poluzować krawat. Chusteczką otarł pot ściekający mu ze skroni. Zastanawiał się, czy to efekt gorąca czy raczej emocji.
Technik pokazał uniesiony kciuk, dając znak, że wszystko jest gotowe. W tej samej chwili w słuchawkach ustały trzaski i dało się słyszeć całkiem wyraźny, męski głos:
– Tu wróbel. Jestem na pozycji.
– Tu bocian. Przyjąłem – powiedział Kamil do mikrofonu. Wróbel był kryptonimem radiowozu oczekującego przy wjeździe do N. na szosie warszawskiej. – Przypominam: zatrzymujecie do kontroli wszystkie samochody marki duży Fiat w kolorze beżowym, nadjeżdżające od strony Warszawy. – „Wiśnia” podała typ i kolor samochodu wiozącego powielacz, a także datę transportu, ale nie znała numeru rejestracyjnego. Kamil zdołał tylko ustalić, że nikt z grupy Wilczyńskiego nie dysponował podobnym pojazdem.
Plan zasadzki był prosty. Milicjanci z drogówki mieli prowadzić rutynową kontrolę i zatrzymywać wszystkie auta pasujące do opisu. Po trafieniu na fiata z powielaczem w bagażniku mieli zatrzymać podróżujące nim osoby i przywieźć podejrzanych na przesłuchanie do komendy. Chodziło o to, żeby zastawiona pułapka wyglądała na przypadkową wpadkę.
Mijały minuty, później godziny. Zatrzymano kilka samochodów, lecz żaden nie przewoził kontrabandy. Kamil pocił się coraz bardziej. Pod pachami miał wielkie, wilgotne plamy. Zdjął krawat i rozpiął górne guziki koszuli. Słuchawki obcierały mu uszy. Palił jednego papierosa za drugim, co nie poprawiało i tak dusznej atmosfery. Nerwy miał napięte jak postronki i aż podskoczył na krześle, kiedy łącznościowiec niespodziewanie klepnął go w ramię:
– Do pana – technik podał słuchawkę telefonu i zmienił porucznika na nasłuchu przy radiostacji.
– Łączę rozmowę z miastem – oznajmiła telefonistka z wewnętrznej centralki komendy.
– Nowacki, słucham.
– Kamil? – rozległ się przestraszony głos Róży z drugiego końca linii.
– Nie przeszkadzaj mi teraz – odpowiedział poirytowanym tonem. – Jestem bardzo zajęty.
– Zaczęło się!
– Co się zaczęło?
– Wody mi odeszły. Musisz przyjechać…
– Poruczniku, coś się dzieje! Wróbel woła pana na linię!
O kurwa! Musiało zacząć się właśnie teraz? – pomyślał rozgorączkowany Kamil.
– Róża, dzwoń na pogotowie! Nie mogę teraz przyjechać! – odwrócił się do technika. – Daj wróbla na głośnik!
– Kamil, nie wiem co robić!
– Bocian! – zatrzeszczało z głośnika. – Kierowcy jadący w drugą stronę pewno ostrzegali światłami i jakiś samochód na warszawskich numerach zjechał z drogi kilkaset metrów od nas. Pasuje do opisu. Co robić?
– Róża! Muszę cię teraz rozłączyć, ale zaraz wyślę pomoc…
– Nie rozłączaj się! Oj, jak boli! – głos w słuchawce przeszedł w przeciągły jęk.
– Bocian! Ten samochód zawraca.
Kamil nie wypuszczając z rąk słuchawki dopadł do mikrofonu:
– Kurwa, wróbel! Gońcie go! – niemal jednocześnie naciskał widełki telefonu. – Centrala! Centrala! Łączyć mnie z dyspozytornią!
– Łączę.
– Mówi porucznik Nowacki. Natychmiast wysłać najbliższy patrol na… – podał swój adres. – Prędko! Moja żona rodzi!
Z głośnika dobiegał jęk syreny radiowozu.
– Wróbel! Meldujcie co się tam u was dzieje!
– Podejrzany pojazd zjechał z głównej drogi. Straszne wyboje tutaj…
Nagle rozległ się huk, pisk, a później seria łomotów i zgrzytów przypominających odgłos dartej blachy. Głośnik zamilkł.
– Wróbel! Wróbel! Odezwijcie się, kurwa!
– Urwało nam się koło i zgubiliśmy ich. Powtarzam. Podejrzany pojazd zwiał…
Kamil cisnął słuchawką o podłogę.
Rozmowa ostrzegawcza
– Jolu! Znowu dzwoni ten twój adorator.
Dziewczyna porzuciła manekina, na którego usiłowała wcisnąć sukienkę z elany na zakurzonej wystawie i podeszła do telefonu. Przekazując słuchawkę kierowniczka sklepu wykrzywiła usta. Zerkała przy tym wymownie na obrączkę na palcu Brzozowskiej.
– Cześć, mówi Kamil.
– O co chodzi? – Jola specjalnie mówiła oschłym tonem, żeby sprawić zadość pruderii przełożonej.
– Słuchaj uważnie. Załatw sobie opiekę dla Krzysia na dwa dni. Wieczorem będziesz miała rewizję i zostaniesz zatrzymana na czterdzieści osiem.
– Ale dlaczego?
– Zwijamy całą organizację. Ciebie też musimy, żeby cię uwiarygodnić. Pomyśl teraz, czy masz w domu coś kompromitującego?
Jola obejrzała się przez ramię, żeby sprawdzić czy kierowniczka nie podsłuchuje i zniżyła głos:
– Kilka nielegalnych pisemek od Arka.
– To drobiazg. Zostaną skonfiskowane, ale nikt nie będzie ci robił z tego sprawy. Nie panikuj, a wszystko będzie dobrze. Zobaczymy się na komendzie.
• • •
Pokój przesłuchań w wojewódzkim urzędzie spraw wewnętrznych w N. wyglądał dokładnie tak jak należało się tego spodziewać. Dość ciasne, przygnębiające pomieszczenie bez okien, dawno temu pomalowane szarą, obecnie łuszczącą się farbą. Pod sufitem szumiał wiatrak dużego wentylatora. Umeblowanie, ograniczone do niezbędnego minimum, składało się ze stołu, dwóch krzeseł i twardego taboretu.
Drzwi skrzypnęły i umundurowany funkcjonariusz wprowadził do środka aresztanta. Młody, skuty kajdankami mężczyzna miał wysportowaną sylwetkę, inteligentne szare oczy i gęste ciemnoblond włosy zaczesane z przedziałkiem. Ubrany był w sprane dżinsy i koszulkę polo w kratkę. Milicjant posadził go na stołku i zdjął mu kajdanki. Po drugiej stronie stołu siedziało dwóch esbeków. Jeden zwalisty, o nalanej twarzy, z pewnością po czterdziestce, drugi szczupły i znacznie młodszy. Obydwaj palili papierosy, strącając popiół do małej, kamionkowej popielniczki.
– My się jeszcze nie znamy, Wilczyński – zagadnął starszy. – Jestem major Konopka, a to – pokazał na siedzącego obok – mój kolega, porucznik Nowacki.
– Tak mi się zdawało, że skądś znam tę twarz. Kopę lat, Kamil.
Kamil uśmiechnął się pod nosem, ale nie odpowiedział.
– Nie dowcipkujcie, Wilczyński. Towarzysz Nowacki nie ma nic wspólnego z waszą sprawą. Przypadkiem dowiedziałem się, że jest waszym dawnym kolegą. Pomyśleliśmy, że obecność znajomej osoby stworzy klimat zaufania i łatwiej będzie wam wyjaśnić pewne kwestie, które niepokoją naszą służbę.
– To formalne przesłuchanie? Jestem o coś oskarżony?
– Nie. Prowadzimy luźną rozmowę i wszystko co zostanie tutaj powiedziane nie wyjdzie poza ściany tego pokoju.
– Poza tym, że zapewne każde słowo nagrywa ukryty magnetofon – parsknął Arek.
– Słuchaj koleżko – Konopka poczerwieniał na twarzy – bruździsz nam i ta rozmowa jest dla ciebie ostatnią szansą, zanim będziemy musieli zrobić z tobą porządek innymi metodami.
– To groźba?
– Ostrzeżenie. Grozi ci śledztwo w kierunku zarzutów o kolportaż treści godzących w ustrój Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, sojusze międzynarodowe oraz rozpowszechnianie fałszywych informacji mogących wywołać niepokój społeczny. Jak wyjaśnisz, że w twoim mieszkaniu odnaleziono wiele egzemplarzy literatury pozbawionej debitu, a także ulotki nielegalnych organizacji antysocjalistycznych?
– Ulotki znajdywałem na ulicy i zabierałem z ciekawości. Książki kupiłem jeszcze w Lublinie od nieznanego mi osobnika. – Wilczyński recytował, jakby spodziewał się takiego pytania i zawczasu przygotował sobie odpowiedź. – Wszystko to posiadałem tylko na swój użytek i niczego nie kolportowałem.
– Kłamiesz! Wiemy, że zorganizowałeś grupę kolporterską, do której należą Franciszek Doliński, Jan Karp oraz Jolanta Brzozowska. – Kiedy major wymieniał kolejne osoby, Kamil uważnie śledził reakcję Wilczyńskiego. Zauważył jak tamten uniósł w zdziwieniu brwi, kiedy Konopka przerwał wyliczankę na Brzozowskiej. Służba bezpieczeństwa celowo nie zatrzymała ostatniego członka grupy. Niech teraz Areczek zastanawia się, co to oznacza, pomyślał z przekąsem porucznik.
– To po prostu moi znajomi, z którymi utrzymuję normalne kontakty towarzyskie – opozycjonista szybko odzyskał rezon.
– Mamy uwierzyć, że dorosły mężczyzna koleguje się z licealistami?
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

20
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.