powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLI)
listopad 2015

Dawno, dawno temu, w bardzo odległej… wsi pod Poznaniem
Małgorzata Musierowicz ‹Feblik›
Trochę recenzja, trochę felieton. W jaki sposób internet może wpłynąć na autora? I czy postaci w książce powinny mówić jak Jan Smuga?
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Twórczość Małgorzaty Musierowicz to w polskiej literaturze fenomen: autorka kontynuuje jeden cykl powieściowy od ponad trzydziestu lat i wychowała sobie grono wiernych czytelniczek. Wiernych, a zarazem mocno krytycznych, głównie z powodu uwielbienia dla poziomu wczesnych utworów, jak „Kłamczucha” czy „Kwiat kalafiora”. Na forach dyskusyjnych toczą się ogniste dyskusje dotyczące najdrobniejszych detali realiów oraz dialogów. Czasem zdarza się, że w kolejnych książkach pisarka prostuje drobne niekonsekwencje z poprzednich – na przykład zagadnienie, czy latami hodowana w salonie bohaterów roślina doniczkowa to filodendron czy fikus. W „Febliku” jej reakcja przybrała już formę niemal bezpośredniego zwrotu do czytelnika: wypowiedź Mili Borejko na temat przyjmowania krytyki przez twórców jest już nawet nie aluzją, ale wyraźną deklaracją.
Od ładnych paru lat kolejne powieści (aż chce się napisać „tomy”) przypominają tasiemcowy serial obyczajowy, z powodu skoncentrowania narracji na rodzinie Borejków oraz niedomykaniu wątków. I nawet kiedy w „McDusi” i „Wnuczce do orzechów” pojawiły się nowe bohaterki, wiele scen było opisywanych z punktu widzenia kogoś z klanu. W „Febliku” niezwykle istotną dla fabuły osobą jest niejaka Agnieszka – a jednak zdarzenia oglądamy niemal wyłącznie oczami Ignacego juniora. Nie jest to postać lubiana przez czytelników, a nawet – zdaje się – przez samą autorkę, która najpierw przedstawiała go jako przemądrzałego starego-malutkiego, potem zaś jako zdziwaczałego, lękliwego nastolatka. Niespodzianka! W tej książce Ignaś nadal jest ekscentryczny i znerwicowany, ale zaczyna przejawiać bardziej dorosłe, odważne zachowania (pobicia dresiarzy kłódką na łańcuchu w „McDusi” nie liczę, ze względu na ogromną sztuczność tego epizodu).
Agnieszka to postać świeża i sympatyczna: początkująca malarka z niełatwą sytuacją rodzinną. Musierowicz dobrze oddała jej sposób patrzenia na świat… no dobrze, tylko w scenie patrzenia na chłopaka, lecz i tak efekt jest ciekawy: „…dałaby właśnie takie tło w czterech bladych odcieniach błękitu, użyłaby umbry palonej – nie czerni! – do ciemnych partii włosów i twarzy i z pewnością nabiedziłaby się nad ustami. Miały żywy kolor. Ale to nie mógłby być karmin ani cynober, raczej coś z czerwonawych brązów. O, dałaby róż indyjski, ale dosłownie odrobinę. W kącikach – niebieskawe drobiny cienia.”
Jeszcze bardziej udane są opisy miejsc i przyrody: czy to jezioro w świetle księżyca, czy mieszkanie w trakcie generalnego remontu, wszystko wypadło plastycznie i przekonująco. Co ciekawe, już po raz kolejny miasto ukazane jest jako miejsce męczące i nieprzyjemne, podczas gdy wieś jawi się nieomal rajem… tyle, że przedstawionym od strony podziwiania przyrody i zajadania domowych przysmaków, nie zaś ciężkiej pracy przy inwentarzu oraz uprawach.
Co do dialogów uczucia mam mieszane (przypuszczam, że wiele innych czytelniczek podzieli moje zdanie). Z sympatycznymi i naturalnymi rodzinnymi rozmówkami – jak na przykład ta o przyrządzaniu sałatki z „puńczyka z tuszki” – mieszają się koturnowe monologi na temat Prawdy, Miłości i podobnych zagadnień. Szczyt sztuczności osiągnęły krajoznawcze wypowiedzi Ignasia, które wyglądają niczym kopiuj-wklej z przewodnika po zabytkach Wielkopolski. Aż się przypominają encyklopedyczne wywody Smugi z cyklu o przygodach Tomka Wilmowskiego, nie są to jednak przykłady godne naśladowania.
Natomiast zdecydowanie na dobre wyszło „Feblikowi” ograniczenie hektolitrów jadu wylewanego od jakiegoś czasu przez Małgorzatę Musierowicz na dorobkiewiczów – czytaj: właściwie wszystkich ludzi, których stać na w miarę nowy dom z ogrodem – rozwiedzionych mężów, bezdzietne kobiety, telewizję oraz bliżej niesprecyzowane siły, które „każą nam nienawidzić innych”. Miłą niespodzianką (czyżby również wprowadzoną pod wpływem internetu?) jest epizodyczne pojawienie się małżeństwa mieszkającego we własnej willi, a mimo to niezwykle sympatycznego, co zauważają także bohaterowie. W poprzednich tomach „bogacze” byli przedstawiani jako istoty wyniosłe i moralnie podejrzane, co autorka pragnęła zestawić ze szlachetnym ubóstwem Borejków, obecnie wyłącznie deklaratywnym. O ile udawało się to w powieściach pisanych za PRL-u lub w początku lat 90., o tyle nader nieprzekonująco wypadają te nowsze, pokazujące bohaterów dysponujących sporą ilością nowoczesnego sprzętu elektronicznego lub dla wygody nabywających po dwa egzemplarze tej samej książki. Mamy na przykład uwierzyć, że dzieci Idy z braku pieniędzy nie mogą wyjechać na wakacje… a tymczasem ich matka spędza urlop w Brazylii oraz nagle okazuje się mieć spory zapas zbędnej gotówki, którą może ofiarować siostrzenicy na budowę domu. Dom z ogrodem należący do kogoś z rodziny B. nie jest bowiem moralnie podejrzany.
Dzięki bardziej pozytywnemu nastawieniu narratora (czyli autorki) do świata, „Feblik” jest bardzo przyjemną w lekturze książką. Pod warunkiem, że tyrady seniorów i referaty o zabytkach czyta się wyłącznie jednym okiem.



Tytuł: Feblik
Data wydania: 6 listopada 2015
Wydawca: Akapit Press
ISBN: 978-83-62199-75-4
Format: 276s. 145×205mm
Cena: 34,–
Gatunek: dla dzieci i młodzieży, obyczajowa
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

44
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.