powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CLIII)
styczeń-luty 2016

Gwiezdne wojny: Nowa układanka ze starych klocków
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Nie matura, lecz chęć szczera da ci w rękę lightsabera
Agnieszka Szady: A co sądzicie o nowych bohaterach? Pomysł z czarnoskórym szturmowcem wywołał w kręgach fanów burzę na długo przed premierą. Jeszcze większe kontrowersje wzbudza Rey, ucząca się w parę minut rzeczy, do których Luke’a czy Anakina szkolono bardzo długo.
Beatrycze Nowicka: Mnie tylko jedna rzecz zastanawia. Jakim prawem taka super babka jak Rey, co to i przyłożyć umie i naprawić sprzęt dowolny i pilotować znakomicie, pracuje za marne racje żywnościowe jako zbieraczka złomu.
Agnieszka Szady: Z początku myślałam, że Rey jest w tym obozie za karę lub w niewoli – ryje kreski na ścianie jak więzień w lochu. Potem się wyjaśnia, czemu ona siedzi nie tylko na tej planecie, ale wręcz w tym konkretnym miejscu.
Adam Kordaś: Powiem tylko, że to, co zrobiono z „elegancką bronią na bardziej cywilizowane czasy”, to czysta profanacja – po co ten naiwny Luke się szkolił u starego Bena i jeszcze starszego Yody, po co Anakinowi była potrzebna do szczęścia akademia Jedi – przecież teraz wystarczy bardzo, ale to bardzo chcieć, i Moc szast-prast przybywa sama z instrukcją obsługi… Nie wspominając już o tym, że panienka Rey ni z tego, ni z owego potrafi też wpływać na umysły, opierać się mocy wyszkolonego adepta ciemnej strony i w ogóle jest tak superaśna jak Luke, Anakin i Leia w jednym – istny szwajcarski scyzoryk na każdą okazję. Poza tym skoro teraz świetlnym mieczem może już całkiem udatnie machać nawet nieudany szturmowiec, to w ogóle ideał sięgnął bruku…
Marcin Osuch: Odnośnie deprecjacji broni, jaką był miecz świetlny, pełna zgoda. Szczególnie bolesny jest przypadek szturmowca. Natomiast w przypadku Rey sprawa nie jest taka oczywista. Po pierwsze, używa Mocy w sposób intuicyjny, ale i nieporadny. Naprzeciwko niej staje Kylo, który najwyraźniej nie radzi sobie ze swoimi emocjami i tym można wyjaśnić wynik ich pierwszego starcia (tego „mentalnego”). A w walce na miecze Rey nie używa Mocy. Radzi sobie z bronią ręczną, co wcześniej widać było w scenie z opryszkami na Jakku (scenie najprawdopodobniej wprowadzonej po to, aby ukazać właśnie możliwości Rey).
Michał Kubalski: No, nie. Rey jak najbardziej używa w czasie walki na miecze Mocy. Tylko nie używa jej jako broni, a jako medytacji, pozwalającej jej zapanować nad mieczem świetlnym i osiągnąć przewagę nad Kylo.
Adam Kordaś: Dziwnym trafem, Kylo im bliżej końca filmu, tym bardziej się degeneruje pod względem umiejętności – początkowo potrafi bez wyraźnego wysiłku zatrzymać siłą woli nawet strzał z blastera, czego nie umiał chyba żaden z władających mocą we wszystkich dotychczasowych filmach cyklu…
Agnieszka Szady: [cichutko]: Vader w Mieście Chmur odbija dłonią strzał z miotacza…
Adam Kordaś: …a na koniec zostaje z niego mokra plama, jedynie przez czysty przypadek nie wymopowana do sucha przez Rey. Nawet biorąc pod uwagę, że tak Chewbacca, jak i Finn odebrali mu sporo zdrowia, a niestabilność emocjonalną podkręciły rodzinne zaszłości, to mamy przecież nadal do czynienia z mistrzem Rycerzy Ren po latach szkolenia rozpoczętego jeszcze u samego Luke’a.
Agnieszka Szady: No to albo taki mistrz, jaki zakon, albo mają daleko posuniętą tytułomanię i „mistrz” jest u nich odpowiednikiem kadeta czy kogoś w tym rodzaju. Jednakowoż zgadzam się, że umiejętności Kylo przedstawione są z dużą niekonsekwencją.
Michał Kubalski: Jestem zwolennikiem teorii słabego przeszkolenia Kylo w Mocy – czego, moim zdaniem, wskaźnikiem jest jego miecz – trzeszczący, niespójny, daleki od precyzji i stabilności, cechującej miecze prawdziwych adeptów. Chyba że, oczywiście, okaże się, iż ta bliskość chaosu jest cechą Zakonu Ren, odróżniającą zarówno od Jedi, jak i Sithów. Bo o Ren nie wiemy praktycznie nic.
Adam Kordaś: Wygląda też na to, że Kylo jest wręcz kimś, kto walnie się przyczynił do upadku projektu odbudowy zakonu Jedi, zdradzając swego mentora – więc doprawdy nie byle kim. I oto ktoś taki nie jest w stanie pokonać panny, która może i ma predyspozycje do władania Mocą, ale przecież dopiero co dowiedziała się, że są na świecie rzeczy, o jakich się jej wcześniej nie śniło – takie, jak choćby miecze świetlne czy właśnie owa Moc… To już jest parodia. Nie przekonuje mnie argument, że przecież Rey potrafiła na swoim złomowisku zadać bobu jakimś miejscowym szumowinom za pomocą kija – miecz świetlny to, z całym szacunkiem, jakby nieco inna półka.
Agnieszka Szady: No jasne, przecież ma zupełnie inne wyważenie, więc wymaga innej techniki, a co za tym idzie… [patrzy na miny współdyskutantów i milknie].
Adam Kordaś: Zwłaszcza że tak naprawdę zaczyna nim skutecznie wywijać, kiedy ni z tego, ni z owego budzi się w niej Moc po cokolwiek niestosownej propozycji Kylo, gdy balansują w śmiertelnym zwarciu na krawędzi urwiska. Ot, tak. Bez szkolenia. Nagle umie i już. Albo taki z niej ewenement na galaktyczną skalę, albo przekreślono w ten sposób wszystkie dotychczasowe założenia dotyczące szkolenia Jedi z poprzednich filmów cyklu.
Konrad Wągrowski: Czytałem ładną teorię, że w finałowej walce Kylo większą część Mocy zużywa na podtrzymywanie się przy życiu po otrzymaniu postrzału z kuszy Chewiego, która jest bronią dużo silniejszą od blastera (zwróćcie uwagę, że siłę działania kuszy twórcy specjalnie podkreślają w jednej z wcześniejszych scen – właśnie w tym celu). W walce z Finnem widać wyraźnie, jak duży problem sprawia ta rana – Kylo wciąż próbuje pobudzić zranione mięśnie. Dodatkowo – Finn go rani. A większość walki z Rey polega na tym, że Rey ucieka, a Kylo traci siły. Nie zapominajmy też o niestabilności emocjonalnej po spotkaniu z ojcem i całym tym zamieszaniu. Oczywiście, można się kłócić o szczegóły, ale przynajmniej twórcy postarali się o jakieś fakty uzasadniające porażkę w walce z dwojgiem żółtodziobów. Z dwojgiem!
A co do Rey… Dajcie spokój, Luke też rano był wiejskim chłopcem bawiącym się zabawkami, a wieczorem bohaterem Galaktyki. Ten cykl tak ma. Moja główna dewiza brzmi: nie róbmy zarzutów „Przebudzeniu Mocy” z rzeczy, które oglądaliśmy już w poprzednich filmach.
Anna Nieznaj: Powiem szczerze, że mimo całej mojej sympatii dla serialu „Wojny klonów”, który właśnie zaczęłam oglądać, akademia Jedi była dla mnie gorzką pigułką do przełknięcia. Z dwojga złego wolę taką kapryśną Moc, co to raz jest, raz jej nie ma – jak z mieczem, który nie daje się przywołać, jak nie przymierzając młot Thora, kiedy próbuje to zrobić Kylo. Rey robi z Kylo miazgę, bo jest Silna Mocą – i ta „romantyczna” interpretacja dużo bardziej do mnie przemawia niż midichlorianopochodna biurokracja trylogii z przełomu wieków – oraz nawiązujących do niej seriali, komiksów itd.
Marcin Mroziuk: Z logiką fabuły już w poprzednich filmach sagi bywało nie najlepiej, ale nie da się ukryć, że w „Przebudzeniu Mocy” dotychczasowe reguły idą w odstawkę (czego szczególnie jaskrawym przykładem jest wspomniane już użycie miecza świetlnego przez Finna), a co gorsza nie otrzymujemy nic w zamian. Oczywiście jest szansa, że w kolejnych epizodach pojawią się jakieś wyjaśnienia (na przykład Finn posiadający jakąś cząstkę Mocy czy Rey jako kolejny etap ewolucji Jedi), ale i tak w każdym razie byłyby one szyte grubymi nićmi.
Agnieszka Szady: Czy ja wiem, czy grubymi? Jasna strona Mocy budząca się w Finnie byłaby niezłym wyjaśnieniem, dlaczego postanowił porzucić żywot szturmowca. A jeśli chodzi o użycie miecza, hardkorowi fani twierdzą wręcz, że bez władania Mocą nie da się miecza świetlnego w ogóle uruchomić – no, ale tu już wiedza z fanfików… znaczy, z do-niedawna-oficjalnych książek i komiksów.
Konrad Wągrowski: To oni nie oglądali „Imperium kontratakuje”, w którym Han Solo rozcina mieczem Luke’a brzuch tauntauna? Albo „Zemsty Sithów”, w której czterema mieczami walczy nieszczęsny Grievous?
Agnieszka Szady: Pamiętam, że wybebeszanie tauntauna było uzasadniane jakoś tak: „Han włączył miecz tylko na chwilę i zaraz mu zgasł”. Później już nie śledziłam wyjaśnień i teorii, bo były za bardzo po… khm, pomysłowe.
Adam Kordaś: Ale chyba miecza świetlnego nawet w uniwersum „Gwiezdnych wojen” raczej nie da się nabyć w pierwszym lepszym sklepie z turystyczno-militarnymi akcesoriami, prawda? W przeciwnym razie szturmowcy mogliby właściwie wszyscy być wyposażeni w takie ustrojstwo do walki wręcz – albo chociaż świetlne bagnety… Niestety zmieniono dotychczasowy symbol specjalnego statusu w zwykłe świecące narzędzie, którym teraz już właściwie każdy może machać… A jednoosobowa rebelia FN-2187 jest jednym z najbardziej absurdalnych elementów tego filmu. Z jednej strony dowiadujemy się, że był szkolony od dziecka na „janczara” Najwyższego Porządku, czyli ma zapewne kompletnie wyprany mózg – przecież szturmowcy nawet na zdjęcie hełmu musieli mieć pozwolenie. Z drugiej tłumaczy się, że doznał jakoby szoku podczas pierwszej akcji, w jakiej w ogóle przyszło mu brać udział, i to wystarczyło, by się zbuntował.
Michał Kubalski: Z tym, że Finn się zbuntował podczas pierwszej akcji mam mniejszy problem, niż z tym, że od razu potem radośnie strzela do swych dotychczasowych towarzyszy – jedynych ludzi, jakich zna, jedynego substytutu rodziny, jaki miał.
Agnieszka Szady: Skoro im nie wolno nawet hełmu zdjąć bez pozwolenia, to nie zdziwiłabym się, gdyby nie wolno było też swobodnie rozmawiać. Może więc nie byli „rodziną”, tylko jakby kolegami z pracy?
Michał Kubalski: Znowu muszę zaprotestować. Szturmowcy rozmawiają ze sobą tak w starych GW (gdy Obi-Wan wyłącza osłony pierwszej Gwiazdy Śmierci), jak i nawet w Przebudzeniu Mocy (Rey słyszy fragmenty rozmowy o najnowszym modelu T-cośtam po ucieczce w celi). Zatem bunt przeciwko strzelaniu do cywili? Jasne. Pomoc pojmanemu rebeliantowi? OK. Ale brak buntu wobec strzelania do szturmowców z tego samego okrętu, może nawet z tego samego oddziału? Nie kupuję tego.
Anna Nieznaj: Znów przywołując przykład „Wojen klonów": tu punkt dla was – Finna z innymi szturmowcami powinny łączyć bardzo silne więzy emocjonalne, przynajmniej niektórzy powinni być jego przyjaciółmi, zastępczą rodziną.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

118
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.