Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – po raz drugi – chorwacki wokalista i gitarzysta Drago Mlinarec.  |  | ‹Pjesme s planine›
|
Wokalista i gitarzysta, flecista i harmonijkarz Drago (co jest zdrobnieniem od Dragutina) Mlinarec przeszedł długą drogę, zanim wypłynął na salony. Mając dwadzieścia lat, założył w Zagrzebiu w 1962 roku beatowo-rockandrollową formację Jutarnje Zvijezde, z której po czterech latach wykluła się znacznie ciekawsza, bogatsza muzycznie Grupa 220. To z nią w latach 1967-1971 artysta wydał dwie EP-ki, trzy single oraz przede wszystkim pierwszy w swej karierze pełnometrażowy album – „Naši dani” (1968). W tym samym czasie jednak, mocno interesujący się, święcącym wielkie triumfy za Atlantykiem, psychodelicznym i progresywnym folkiem, Mlinarec komponował dużo utworów, które trafiały do szuflady, ponieważ nie pasowały do stylu reprezentowanego przez jego macierzysty zespół. Powodowało to coraz większy rozdźwięk między Dragutinem a jego kompanami, co ostatecznie doprowadziło do podjęcia przez niego decyzji o opuszczeniu szeregów Grupy 220. Kiedy już zrobił ten krok, wcale nie miał zamiaru próżnować; niejako z rozpędu wszedł do studia i z pomocą kilku dotychczas towarzyszących mu kolegów zrealizował materiał, jaki ukazał się na płycie sygnowanej już tylko jego nazwiskiem. Album zatytułowany „ A ti se ne daj” prawdopodobnie ujrzał światło dzienne pod koniec 1971 bądź na początku 1972 roku. I chociaż nie stał się wielkim komercyjnym sukcesem, to jednak od strony artystycznej prezentował się znakomicie. Uwagę przykuwały zwłaszcza trzy kompozycje – podniosłe i nostalgiczne – „Srebri se mraz”, „Izgleda, ostat ćeš sam” oraz wieńcząca wydawnictwo „Posmrtna osveta”. Chociaż pozostałym także niczego nie brakowało. Trudno zatem się dziwić, że kilka miesięcy później Mlinarec postanowił pójść za ciosem i nagrać materiał na drugą płytę. W zagrzebskim studiu Jugotonu wspomagali go jednak tylko dwaj muzycy, którzy brali udział w sesji do „A ti se ne daj”: basista Nenad Zubak oraz perkusista Ivan Stančić. Gitarzysta solowy Husein Hasanefendić wrócił na łono Grupy 220, natomiast Branimir Živković dołączył do progresywnego zespołu Time, z którym w tym samym czasie nagrał debiutancki longplay („Time”). Miejsce „dezerterów” zajęli odpowiednio: Jadranko Budić oraz brat Nenada, Srećko Zubak. W tym pięcioosobowym składzie powstały nagrania, które wypełniły – ponownie opublikowany przez firmę Jugoton – krążek „Pjesme s planine” („Pieśni z gór”).  | |
W porównaniu z debiutem trochę – ale tylko trochę – mniej jest tu minorowych nastrojów, znacznie więcej za to folku i brzmień akustycznych spod znaku Donovana oraz kwartetu Crosby, Stills, Nash & Young. Co najistotniejsze: powstał album, który choć zachowuje podstawowe cechy debiutu, nie jest jego – mniej czy bardziej udaną, to już mniej ważne – kopią. Otwiera go utwór, który został wybrany na singiel promujący wydawnictwo – „Noćna ptica”. I jest to kompozycja szyta na miarę przeboju: skoczna i optymistyczna, folkowa i country-rockowa w jednym, bez szczególnych ambicji. Obmyślana tak, żeby wpadała w ucho i żeby słuchacz – głównie ten mniej wyrobiony – miał ochotę do niej wracać. Ciekawiej wypada druga w kolejności, nostalgiczna „Pjesma o njenim snovima”, chociaż i w niej momentami górę biorą tony popowe. Na szczęście tylko momentami, bo trafiają się też fragmenty smakowite, zwłaszcza kiedy do głosu dochodzi klawiszowiec Srećko Zubak, najpierw serwujący delikatny akompaniament na organach Hammonda, a następnie solówkę na fortepianie elektrycznym. Do tego dochodzi jeszcze senny, leniwy rytm, a wszystko to sprawia, że nie przeszkadza nawet śpiew Mlinareca w stylu… Piotra Szczepanika (i jego „Żółtych kalendarzy”). Subtelnością ujmuje również króciutka folkowa ballada „Trebao sam Ali Nisam”, w której Drago podgrywa sobie na gitarze akustycznej, w tle zaś rozlegają się dźwięki perkusjonaliów Ivana Stančicia. Jest ona wstępem do, skrzącej się bogactwem brzmień i mocno zróżnicowanej stylistycznie, kompozycji tytułowej – pierwszego (z dwóch) najważniejszych fragmentów albumu. We wstępie daje w niej znać o sobie rockowa przeszłość Mlinareca: sekcja rytmiczna gra bardzo motorycznie, wykazać może się wreszcie także gitarzysta Jadranko Budić, a i Srećko Zubak udowadnia, że potrafi nieobce są mu dokonania takich rockowych organistów, jak Jon Lord czy Keith Emerson. Folk miesza się tutaj z psychodelią; w dalszej części natomiast do głosu dochodzą wpływy hard rocka i rocka progresywnego. Dzięki bogatej aranżacji szansę na „pokazanie” się zyskują praktycznie wszyscy instrumentaliści, włącznie z basistą Nenadem Zubakiem. Cóż, bez najmniejszych wątpliwości, „Pjesme s planine” to numer, dzięki któremu o drugiej płycie Dragutina pamiętać będzie się – a przynajmniej powinno – po wsze czasy.  | |
Po przełożeniu winylowego krążka na stronę B otrzymujemy utwór „Skladište tišine” z kapitalną, melodyjną partią harmonijki ustnej (trochę szkoda, że Drago sięga po ten instrument tylko w tym jednym fragmencie), która przenosi nas, choć na chwilę, do świata bluesa. Poza tym mamy do czynienia z energetycznym folkiem, a dodatkową ozdobą tego kawałka jest dialog dwóch gitar – akustycznej i elektrycznej. Wpływy bluesa (wymieszanego z boogie) słyszalne są także w „Otac i sin”, który mimo fragmentów spokojniejszych, charakteryzuje się prawdziwie rockową motoryką. Niekwestionowaną ozdobą płyty jest jednak zamykający ją monumentalny, dwunastominutowy „Dijete zvijezda”, w którym po raz kolejny Mlinarec dzieli się ze słuchaczami wieloma swoimi fascynacjami muzycznymi. Początek przypomina podniosłą psychodeliczną kołysankę, z bluesowym Hammondami w tle i wybijającą się przed nie gitarą elektryczną. Z czasem zespół coraz mocniej skręca w stronę progresywnego folku, coraz większy nacisk kładąc na budowanie niepokojącego nastroju (w czym przodują Nenad Zubak i jego brat Srećko, tym razem obsługujący fortepian elektryczny). Zakończenie „Dijete zvijezda” to powrót do brzmień psychodelicznych; przy okazji robi się tak „kwasowo”, że można się nawet zacząć zastanawiać – oczywiście w żartach – czym muzycy wspomagali się w studiu, aby osiągnąć taki stan świadomości. W każdym razie to drugi, po tytułowym, utwór z „Pjesme s planine”, który sprawia, że album Mlinareca należy za wszelką cenę ocalić przed zapomnieniem! A jak sprawa przedstawia się z trzecią solową płytą Chorwata? Prawdopodobnie i na to pytanie postaramy się znaleźć odpowiedź. Skład: Drago Mlinarec – śpiew, gitara akustyczna, harmonijka ustna (5) Jadranko Budić – gitara elektryczna, chórki Srećko Zubak – fortepian elektryczny, organy Hammonda Nenad Zubak – gitara basowa Ivan Stančić – perkusja, conga
Tytuł: Pjesme s planine Data wydania: 1972 Nośnik: Winyl Czas trwania: 40:19 Gatunek: folk, rock Utwory Winyl1 1) Noćna ptica: 03:33 2) Pjesma o njenim snovima: 03:37 3) Trebao sam Ali Nisam: 02:51 4) Pjesme s planine: 09:41 5) Skladište tišine: 04:34 6) Otac i sin: 04:02 7) Dijete zvijezda: 12:01 Ekstrakt: 70% |