powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CLIII)
styczeń-luty 2016

Marvel: Trochę jadu
Tony Moore, Rick Remender ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #64: Venom›
Jaki jest wasz ulubiony przeciwnik Spider-Mana? Jeśli dobrze zgaduję, jego imię znajduje się w tytule sześćdziesiątego czwartego tomu Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, czyli po prostu „Venom”.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Do Venoma mam emocjonalny stosunek, ze względu na to, że pierwszy komiks o przygodach Człowieka Pająka, jaki znalazł się w mojej kolekcji, był poświęcony jego narodzinom (TM-Semic, 4/1991). Sportretowany przez Todda McFarlane′a robił piorunujące wrażenie. Nie tylko imponował posturą, ale także przerażał swoim szalonym uśmiechem i sposobem, w jaki prezentował klawiaturę zębów. Trzeba również przyznać, że scenarzysta David Michelinie miał pomył na tę postać. W inteligentny sposób połączył w jednej osobie dwa wątki z przeszłości Spidera – obcego symbionta, którego ten przywiózł z odległej planety, jako swój kostium, a który okazał się być żywą istotą, żerującą na swoim posiadaczu. A także Eddiego Brocka, ambitnego, choć mało rzetelnego dziennikarza, który stracił pracę, po tym jak nasz bohaterski przyjaciel z siąsiedzctwa nakrył go na mataczeniu. Obaj nienawidzili Petera Parkera i karmili się tym uczuciem. Przyjmując miano Venoma poprzysięgli na nim zemstę. Postać tę, choć należała do grona superłotrów, cechował swoisty kodeks moralny, karzący jej chronić niewinnych. Przez lata Brock i symbiont przechodzili ewolucję. W pewnym momencie stanęli nawet ramię w ramę ze swoim odwiecznym wrogiem, by pokonać potomka kosmity – Carnage′a, a nawet zaczęli przesuwać się z grona postaci złych do tych dobrych.
Było to całkiem logiczne rozwinięcie osobowości Venoma, dlatego całkiem nie rozumiem, czemu szefostwo Marvela postanowiło zepsuć tę postać i wprowadzić jej historię na nowe tory. Po tym, jak Brock sprzedał na aukcji symbionta, trafił on w posiadania Maca Gargana, znanego niegdyś jako Scorpion, by stać się jednym z wielu superłotrów, bez wyraźnego rysu psychologicznego. W Polsce mogliśmy go zobaczyć chociażby w odcinku WKKM poświęconym Thunderbolts (tom 57). Ponieważ pomysł okazał się chybiony, zapadła decyzja, by kosmitę jeszcze bardziej unowocześnić. Tym razem jednak koncepcja nie była taka głupia i dawała szanse na to, że nowy Venom okaże się równie interesujący co stary.
Oto bowiem na arenę wkracza Flash Thompson, stary kumpel Petera Parkera (a wcześniej jego prześladowca ze szkoły), zafascynowany postacią Spider-Mana. Kiedy dorósł, zapragnął zrobienia czegoś dobrego dla innych. Zaczynał niepozornie, od szkolenia dzieciaków w klubie sportowym. Potem poszedł do wojska, by walczyć w Afganistanie za swój kraj. Przypłacił to utratą nóg, depresją i alkoholizmem. Armia jednak postanowiła dać mu drugą szansę i zaproponowała rolę tajnego agenta, którym stałby się po połączeniu z symbiontem.
Dobroduszności Flasha i ukazanie jego wewnętrznej walki z żerującym na nim kosmitą daje sporo pole do popisu dla scenarzysty. Oczywiście pod warunkiem, że będzie bardziej utalentowany niż Rick Remender, który chyba potraktował prowadzenie serii „Venom” jako smutny obowiązek. Inaczej nie potrafię wyjaśnić, czemu tak bardzo spłycił kontekst całej historii. W jego wersji Thompson/Venom co chwila przenosi się z jednego miejsca do drugiego, wypełniając kolejne misje. Gdzieś tam odbywa się walka o zachowanie człowieczeństwa, ale przedstawiono ją wyjątkowo mało przekonująco. Kiedy kostium nosił Parker, nawet nie zauważył, kiedy stawał się zły.Tymczasem tu z marszu wszystko jest podane na tacy, chociażby przez to, że kiedy symbiont dochodzi do głosu, Venomowi zmienia się image na bardziej paskudny.
Ciekawym pomysłem są natomiast mrugnięcia okiem do starych fanów Spidera – nie tylko okładka nawiązuje do tej, która zdobiła historię pierwszego pojawienia się Venoma, ale nawet przeciwnicy Flasha odpowiadają pierwszym łotrom z jakimi musiał zmierzyć się Pajęczak u zarania swojej kariery (Crime Master, Jack O′Lantern w zastępstwie Green Goblina i… Kraven).
Od strony graficznej komiks również nie powala. Kolory są trochę za ciemne, natomiast grafik Tony Moore prezentuje mieszankę dynamiki, odrobiny makabry i przesadnej groteskowości. Ciężko również ocenić jego wersję Venoma. Jako agent podporządkowany woli Thompsona prezentuje się majestatycznie, jak na komandosa przystało. Niestety, kiedy stery przejmuje symbiont, robi się z niego przysadzisty osiłek z wystającym jęzorem i obwisłą szczęką, stanowiący karykaturę rysunków Erika Larsena.
Być może wymienione wyżej mankamenty związane są z tym, że otrzymaliśmy ledwie pięć pierwszych części serii i potem wszystko się rozkręci (o czym, jak wszystko pójdzie dobrze, będziemy mogli się przekonać w kolejnych tomach WKKM). Nie zmienia to faktu, że w serii prezentującej najlepsze wydawnictwa Marvela, „Venom” nie powinien się w niej znaleźć.



Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #64: Venom
Tytuł oryginalny: Venom
Scenariusz: Rick Remender
Data wydania: 6 maja 2015
Rysunki: Tony Moore
Przekład: Marek Starosta
Wydawca: Hachette
ISBN: 978-83-2820-305-1
Format: 120s. 170×260mm; oprawa twarda
Cena: 39,99
Gatunek: przygodowy, superhero
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

163
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.