Z pewnością nie jest prostym zadaniem przekonanie uczniów, że nauka historii nie musi być jedynie nudnym wkuwaniem dat i faktów. Grażyna Bąkiewicz w swojej książce dość zaskakująco wykorzystała w tym celu stylistykę science fiction, a chociaż „Mieszko, ty wikingu!” nie jest dziełem w pełni doskonałym, to ma spore szanse zainteresować nastoletnich czytelników.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Obawiam się, że pokoleniu wychowującemu się przy tabletach i smartfonach rzeczywiście może być znacznie łatwiej uwierzyć w to, że w niedalekiej przyszłości podróże w czasie będą powszechnie dostępną rozrywką, niż w to, że umiejętność czytania i pisania była tysiąc lat temu czymś naprawdę wyjątkowym. Właśnie do tak (nie)ukształtowanych umysłów adresuje swoją powieść Grażyna Bąkiewicz, w której przedstawia lekcję historii z wykorzystaniem wehikułu czasu. Możemy tutaj obserwować, jak grupa uczniów wprost ze szkolnej ławki (z niedalekiej przyszłości) trafia do Polski z końca dziesiątego wieku z zadaniem zweryfikowania hipotezy, że Mieszko I był wikingiem. Nie da się jednak ukryć, że prawdopodobieństwo fabuły niestety zgrzyta wielokrotnie. Pal licho nawet samą możliwość podróży w czasie, ale czemu tzw. czyściciele mają zbierać wszelkie materialne pozostałości (nawet drobne śmieci) po każdej wizycie w przeszłości, jeżeli równocześnie możliwe jest bezpośrednie kontaktowanie się przez „podróżników” z ludźmi żyjącymi w odwiedzanej epoce (nie ma wszak nawet najmniejszej wzmianki o „wymazywaniu” pamięci tubylców)? Prawda jest taka, że po prostu „Mieszko, ty wikingu!” tak naprawdę nie jest ani powieścią science fiction, ani też historyczną, lecz edukacyjną (ale na szczęście dość atrakcyjną!). Istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo, że większość nastoletnich czytelników nie zwróci najmniejszej uwagi na niedociągnięcia fabularne książki Grażyny Bąkiewicz. Będą oni natomiast z zapartym tchem śledzić przygody dwunastoletniego Aleksa i jego kolegów z klasy, którzy muszą dać sobie radę w państwie Mieszka I. Trzeba bowiem przyznać, że autorka miała całkiem dobre pomysły zarówno na ukazanie czytelnikom, jak wyglądało życie w tamtych czasach, jak i na emocjonującą oraz przemawiającą do ich wyobraźni fabułę. Młodzi bohaterowie (a my wraz z nimi) w trakcie swych przygód poznają bowiem nie tylko codzienne prace mieszkańców osad służebnych czy zwyczaje panujące na dworze władcy, ale również będą musieli stawić czoła zarówno handlarzom niewolników, jak i niebezpieczeństwom czyhającym w obcym dla przybyszów z przyszłości, jeszcze nieucywilizowanym środowisku naturalnym. Kolejnym skutecznym wabikiem na młodych czytelników będą rysunki Artura Nowickiego, a także stworzone przez niego, wplecione w główny tekst krótkie komiksy przybliżające w zabawny sposób rozmaite fakty związane z epoką, w której toczy się akcja. Wszystko to razem sprawia, że rówieśnicy bohaterów powinni świetnie się bawić w trakcie lektury książki Grażyny Bąkiewicz, a przy okazji niepostrzeżenie przyswoić sobie całkiem sporo wiadomości o czasach Mieszka I. Oczywiście „Mieszko, ty wikingu!” nie zastąpi całkowicie podręcznika historii (nie znajdziemy wszak w powieści wszystkich ważnych dat i wydarzeń z tego okresu), ale naprawdę może zachęcić do nauki tego przedmiotu.
Tytuł: Mieszko, ty wikingu! Data wydania: 9 września 2015 ISBN: 978-83-10-12895-9 Format: 224s. 140×192mm Cena: 26,90 Gatunek: dla dzieci i młodzieży, przygodowa Ekstrakt: 70% |