„Planeta Singli” to próba przeszczepu zachodniej komedii romantycznej na polski grunt. Nad wyraz udana.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Michał Chaciński, nasz dawny redakcyjny kolega, autor wielu nadal wysoko cenionych tekstów na łamach Esensji, później laureat nagrody im. Krzysztofa Mętraka, dziennikarz TVP Kultura, dyrektor festiwalu w Gdyni, postanowił spróbować swych sił w produkcji filmowej. Pierwsze inicjatywy dotyczyły dokumentów (m.in. bardzo dobry „Mundial. Gra o wszystko”), ale w tym roku po raz pierwszy produkcja dotyczy fabuły. I to – o dziwo – polskiej komedii romantycznej. Chęć sukcesu finansowego w tym najlepiej rokującym gatunku jest oczywisty, ale Michał mówił o czymś więcej. Na premierze stwierdził, że pragnął produkować takie kino rozrywkowe, jakie sam by chciał oglądać i chciał by powstał rom-com według najlepszych zachodnich wzorców. Takim filmem ma być najnowsza propozycja na Walentynki, zatytułowana „Planeta Singli”. Fabuła filmu jest zgodna ze schematami komedii romantycznej. On, Tomek – grany przez Maćka Stuhra – to prowadzi jeden z najbardziej popularnych talk show w telewizji. Ona, Ania – w tej roli Agnieszka Więdłocha – to szkolna nauczycielka muzyki, opiekująca się pogrążoną w depresji matką i próbującą odbudować swoje życie towarzyskie poprzez internetowe randkowanie. Oczywiście wpadną na siebie przypadkiem. Oczywiście z początku nie przypadną sobie do gustu, ale Tomek w nowej znajomości dostrzeże zawodową szansę – Ania, nieco zahukana i pechowa dziewczyna ma umawiać się na randki, a potem zdawać z nich relacje, dzięki czemu powstaną scenariusze kolejnych odcinków programu Tomka. Oczywiście będą perypetie, oczywiście wokół Ani pojawią się różni mężczyźni, oczywiście będzie wesoło i słodko, ale będą też nutki goryczy. Czy więc udało się stworzyć polski film o zachodniej jakości? „Planeta Singli” nie jest jakimś filmem wybitnym, przełomowym, prekursorskim. Jest solidnym rzemiosłem, wykorzystującym sprawdzone schematy (nad scenariuszem pracowali zagraniczni autorzy), na tle typowej polskiej komedii romantycznej świeci jednak szczerym blaskiem. Wydaje się, że przeszczep gatunku na polski grunt nareszcie się powiódł. Co o tym zdecydowało? Kilka elementów. Przede wszystkim oczywiście scenariusz, przepisywany, poprawiany, „dośmieszany” przez całą grupę autorów – od oryginalnego pomysłu Urszuli Antoniak, poprzez kolejne wersje scenariusza autorstwa Sama Akiny, Julesa Jonesa, Łukasza Światowca aż po tłumaczenie i zmiany Michała Chacińskiego i poprawki reżysera Mitji Okorna. Nareszcie nie mamy do czynienia z pretekstową fabułą, służącą jedynie do pokazania ładnych wnętrz, kilku product placementów i puszczenia w tle paru chwytliwych piosenek. Nareszcie nie mamy humoru opartego na zgranych dowcipach i licznych wulgaryzmach. Tym razem otrzymujemy konkretną historię, może nie jakąś bardzo odkrywczą, ale solidną, spójną, ze zwrotami akcji i zaskoczeniami, rozpisaną na wiele interesujących postaci, przedstawiającą jednocześnie kilka wątków, z których ten dotyczący postaci granych przez Tomasza Karolaka i Weroniki Książkiewicz może z powodzeniem konkurować z głównym wątkiem filmu. Nie zabraknie też obowiązkowego pozytywnego przekazu, tu symbolizowanego przez słowa najsłynniejszej chyba piosenki Marka Grechuty. Bohaterowie – to kolejna zaleta „Planety Singli”. Jak nie od dziś wiadomo, dla komedii romantycznej kluczowe jest wsparcie głównych postaci barwną plejadą bohaterów drugoplanowych. I tu mamy ich naprawdę pierwszorzędnych – zabawnych, ciekawych, dobrze zagranych – prym wiodą wspomniani Karolak i Książkiewicz, ale znakomicie wypada też Piotr Głowacki w roli producenta-geja, świetny jest Piotr Domagała w roli nauczyciela WF-u, niezłe wejścia ma Ewa Błaszczyk w roli zimnej szefowej stacji telewizyjnej. Nie tylko stworzono tu udane postacie, ale oczywiście napisano im też solidne, zabawne dialogi. Nie zawodzi również aktorstwo. Mitja Okorn, który pokazał pierwszymi „Listami do M.”, że czuje ten gatunek, prowadzi aktorów precyzyjnie, nie pozwalając szarżować Karolakowi, czy Bujakiewicz (co im się zdarzało w innych filmach) i dając szansę Weronice Książkiewicz na wykorzystanie swych atutów – każdy, kto widział tę aktorkę w innych polskich komediach romantycznych będzie zaskoczony, jak dobrze i energicznie potrafi zagrać, gdy jest dobrze poprowadzona. Wreszcie – co przecież w polskim kinie jest rzadkością – doskonale prezentują się również aktorzy dziecięcy. Czy są wady? Owszem, sądzę, że film mógłby być kilka-kilkanaście minut krótszy, twórcy chyba wrzucili za dużo wątków mających dodać goryczy do komediowej fabuły (mamy tu dramat Antoniego i jego córki, dramat Ani, dramat jej matki), no i nie został do końca wygrany potencjał wszystkich scen. Ale takie zarzuty można przecież postawić wielu bardziej znanym komediom romantycznym spoza naszego kraju. „Planeta Singli” pokazuje, że jednak i w Polsce można tworzyć solidne kino rozrywkowe, którego nie trzeba się wstydzić, a można się dobrze, bezpretensjonalnie na nim bawić. Więcej takich filmów.
Tytuł: Planeta singli Data premiery: 5 lutego 2016 Rok produkcji: 2016 Kraj produkcji: Polska Ekstrakt: 70% |