Pianista Martin Kratochvíl – lider kultowej czeskiej formacji jazzrockowej Jazz Q – zrobił sobie prezent na przypadające 22 maja tego roku siedemdziesiąte urodziny. Pod starym, reaktywowanym przed trzema laty szyldem, nagrał nowy album – „Talisman”. Płyta na pewno ucieszy dawnych fanów zespołu, których nie brakuje również w Polsce, ale raczej nie sprawi, że dokonaniami prażan zainteresują się nowi słuchacze. Tym bardziej że w porównaniu z albumami sprzed dekad wypada blado.  |  | ‹Talisman›
|
Kiedy przed paroma laty Martin Kratochvíl ogłosił powrót swego sztandarowego projektu, grupy Jazz Q (na początku kariery do nazwy dodawano jeszcze człon Praha), można było poczuć ekscytację. Zwłaszcza że powrotowi temu miały towarzyszyć nie tylko koncerty, ale także płyta z premierowym materiałem. Nerwowe wyczekiwanie zakończyło się w czerwcu 2013 roku, kiedy do sprzedaży trafił pierwszy po prawie trzech dekadach milczenia album zatytułowany „ Znovu”. Zawarte na nim utwory okazały się bardzo… bezpieczne. To znaczy dokładnie takie, jakich można było spodziewać się po przekraczającym już wiek emerytalny weteranie jazz-rocka – stonowane, melodyjne, niezwykle szlachetne, ale całkowicie pozbawione tej nuty progresywnego (a nawet niekiedy freejazzowego) szaleństwa, jakie cechowało dokonania grupy w artystycznie najbardziej dla niej twórczej pierwszej połowie lat 70. XX wieku. Co słychać wyraźnie chociażby na nagranym do spółki z Modrým Efektem Radima Hladíka longplayu „ Coniunctio” (1970) czy dwóch kolejnych produkcjach: „ Pozorovatelna” (1973) oraz „ Symbiosis” (1974).  | |
Na „Znovu” dostrzec można było raczej wpływy płyt, które powstały już po 1977 roku – jak na przykład „ Zvěsti” (1979), „ Hodokvas” (1980) czy „ Hvězdoň” (1981/1984) – kiedy muzyka prażan uległa znacznemu złagodnieniu; więcej było w niej elementów popu i funku. Z najnowszym albumem – opublikowanym w lutym tego roku „Talismanem” – jest dokładnie tak samo. Materiał powstał w nieco innym, niż poprzedni, zestawieniu. Dotychczasowego perkusistę, Ladislava Decziego juniora, zastąpił – urodzony w 1977 roku – Filip Jeniček, absolwent konserwatorium praskiego, który wcześniej dał się poznać jako rozchwytywany bębniarz w kilku projektach jazzowych (także w big bandach) oraz bluesowych. Oprócz niego i lidera w prywatnym studiu Kratochvíla Budíkov w środkowoczeskich Mnichovicach zameldowali się jeszcze dwaj muzycy: gitarzysta Zdeněk Fišer (znany z takich grup, jak Impuls, Pražský Výběr i Prague Big Band) oraz basista Přemysl Faukner – jedyny muzyk, który stał u boku Martina już w latach 70. (usłyszeć można go między innymi na koncertowym „ Živí se diví: Live in Bratislava 1975” oraz studyjnych „Elegie” i „Zvěsti”). Na „Talisman” trafiło dwanaście kompozycji, których czas trwania przekroczył pięćdziesiąt cztery minuty. Nie jest to, jak na dzisiejsze standardy, zbyt wiele, ale i tak – biorąc pod uwagę jakość artystyczną nagrań – o kilkanaście za dużo. Gdyby Kratochvíl zdecydował się wyrzucić trzy, może nawet cztery utwory, w niczym by to nie zaszkodziło, choć nie podniosłoby też automatycznie poziomu płyty. Największą jej bolączką jest bowiem przewidywalność i brak wewnętrznego ognia. Niby do niczego nie można się przyczepić – wykonawstwo jest na światowym poziomie, melodie wpadające w ucho (ale i wypadające drugim), sporo smaczków – lecz jednocześnie wszystko sprawia wrażenie wykoncypowanego na chłodno, napisanego według jednego schematu, od linijki. Jakby bardzo zdolny student wykonał zadanie powierzone mu przez wymagającego profesora. Z tą różnicą, że lider Jazz Q dawno już przecież przestał być studentem. To on jest profesorem! Dlatego od niego należy wymagać więcej. W każdym razie znacznie więcej ponad plastikowe brzmienia syntezatorów, które niejednokrotnie niszczą liryczny nastrój całkiem zgrabnych kompozycji.  | |
Postarajmy się jednak, aby minusy, których wszak nie brakuje, nie przesłoniły nam ewidentnych plusów. W otwierającym album „Darmošlapie” byłyby nimi jazzrockowe gitarowe solo Zdenka Fišera, zwiewny dialog syntezatorów z fortepianem elektrycznym oraz funkujący bas. Jeszcze więcej gitar słychać w – zdecydowanie najlepszej w całym zestawie – balladowej „Stařešinie”, dzięki czemu nie dają się one stłamsić wszechobecnym klawiszom. Choć tu akurat Martin Kratochvíl z jednej strony sięga po bardzo klimatycznego minimooga (w Polsce instrument ten w latach 70. i na początku następnej dekady ubiegłego wieku rozsławił Józef Skrzek), z drugiej – po akustyczny fortepian. Oba instrumenty świetnie się dopełniają, stanowiąc idealny kontrapunkt do ostrzejszego brzmienia gitary. W „Povětří” dominuje natomiast żywy funkowy rytm, wokół którego utkane są partie syntezatorów – lekkie, przyjemne, aczkolwiek bez większych (czy też jakichkolwiek) ambicji. Pod tym względem jeszcze bardziej irytująco wypada „Achilova pata”, w której wszystko – a zwłaszcza „rozmowa” gitary z syntezatorami – jest przesadnie wykoncypowane, odmierzone na szali czy też podane według wzoru.  | |
W „Lehkomyslníku” Kratochvíl stara się nieco wzbogacić aranżację, wykorzystując sample – stąd pojawiające się w tym utworze dźwięki trąbek; z kolei w balladowo-bluesowym „Ortelu” słychać harmonijkę ustną. Niestety, niczym innym numery te się nie wyróżniają. Podobnie zresztą jak „Návěj”, chociaż tu może podobać się bluesowa solówka gitary i kołysankowe syntezatory. Na kilka minut nastrój poprawia za to przejmująco piękny „Pelyněk”. Przynajmniej do momentu kiedy Zdeněk Fišer gra na gitarze, a lider wykorzystuje fortepian. W finale bowiem po raz kolejny wszystko psuje tandetnie plastikowe brzmienie klawiszy. Trzy następne kompozycje – skoczno-radosny „Drobnolistý kvítek”, niemal dyskotekowy „Pán a rab” oraz niewiele mający wspólnego, wbrew pozorom, z klasycznym tańcem „Waltz pro tátu” – mogłyby nigdy nie powstać i nikt z tego powodu nie odczuwałby dyskomfortu psychicznego. Na zakończenie lider Jazz Q umieścił utwór tytułowy. I chociaż daleko mu do poziomu „Stařešiny” czy „Pelynka”, to jednak wybija się on ponad przeciętność – głównie dzięki bluesowemu fortepianowi i wsamplowanym smyczkom. Swoje robi też senny rytm i nostalgiczny nastrój, które pozwalają zapomnieć o wątpliwych atrakcjach serwowanych przez Czechów wcześniej. „Talisman” to bezsprzecznie dzieło, po które powinni sięgnąć jedynie najzagorzalsi wielbiciele Jazz Q, bo chyba tylko oni zdołają wyłuskać z tych dwunastu utworów jakąś wartość dodaną. Pod warunkiem jednak, że jeszcze przed pierwszym odsłuchem powściągną swoje wygórowane oczekiwania. W przeciwnym wypadku czeka ich bolesne rozczarowanie. Skład: Martin Kratochvíl – fortepian, fortepian elektryczny, syntezatory, sample Zdeněk Fišer – gitara elektryczna Přemysl Faukner – gitara basowa Filip Jeniček – perkusja
Tytuł: Talisman Wykonawca / Kompozytor: Jazz QData wydania: 19 lutego 2016 Nośnik: CD Czas trwania: 54:20 Gatunek: jazz, rock Utwory CD1 1) Darmošlap: 04:29 2) Stařešina: 05:49 3) Povětří: 04:01 4) Achilova pata: 03:48 5) Lehkomyslník: 05:15 6) Ortel: 04:10 7) Návěj: 04:39 8) Pelyněk: 05:18 9) Drobnolistý kvítek: 03:45 10) Pán a rab: 03:05 11) Waltz pro tátu: 04:26 12) Talisman: 05:10 Ekstrakt: 50% |