powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CLV)
kwiecień 2016

Marvel: Suchary Stana Lee
Gene Colan, Johnny Craig, Archie Goodwin, Stan Lee ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #75: Iron Man: Upadek i wzlot›
Wielka Kolekcja Komiksów Marvela ma to do siebie, że poza pozycjami wybitnymi, ważnymi i odciskającymi swoje piętno na historii opowieści obrazkowych, trafiają się w niej też takie, których obecności nie jestem w stanie w żaden racjonalny sposób uzasadnić. Taką sytuację mamy w siedemdziesiątym piątym tomie „Iron Man: Upadek i wzlot”.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #75: Iron Man: Upadek i wzlot›
‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #75: Iron Man: Upadek i wzlot›
Ponownie wracamy do srebrnej ery komiksu i scenariuszy pisanych przez Stana Lee. O tym, że jest on współautorem boomu w latach 60. na opowieści o superbohaterach, nie trzeba chyba nikomu wspominać. Niemniej z dzisiejszego punktu widzenia, odstawiając na bok legendę, można śmiało powiedzieć, że poza tym, iż był wizjonerem, charakterystyczną cechą jego prac jest również straszliwe grafomaństwo. Trzeba bowiem pamiętać, że nadzorował kilka serii jednocześnie, nic zatem dziwnego, że nie całą jego twórczość cechuje błysk geniuszu. Dobrym tego przykładem jest właśnie „Upadek i wzlot”.
W zasadzie ciężko stwierdzić, czemu otrzymaliśmy akurat te, a nie inne historie poświęcone Złotemu Avengerowi. Nie są one specjalnie efektowne i nawet w 1968 roku musiała cechować je wtórność. Jeśli argumentem przemawiającym za ich publikacją w ramach WKKM miało być to, że oto Iron Man z magazynu „Tales of Suspence” przeniósł się do własnego wydawnictwa, oświadczam, że to zdecydowanie za mało.
Cóż bowiem otrzymujemy? Kompilację niespecjalnie związanych ze sobą przygód Człowieka w Żelaznej Zbroi, który co chwila musi stawiać czoła kolejnym wymyślnym przeciwnikom (z czego znaczna ich część zaginęła w powszechnej świadomości, pozostając świadectwem swoich czasów – patrz Pół-Gęba). Co gorsza, każda historia zbudowana jest na tym samym schemacie: pojawia się wredny złoczyńca, który bierze naszego bohatera z zaskoczenia i spuszcza mu porządny łomot, ten w ostatniej chwili, na skutek mało wyszukanego triku (udawanie nieprzytomnego) lub nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności, znajduje gniazdko lub kawałek kabla bez izolacji i przy jego pomocy ładuje swoją zbroję, by wywrzeć na wrogach srogą zemstę. Do tego dochodzą bezustanne problemy z rozrusznikiem serca i przekonanie Tony’ego Starka, że zejdzie z tego świata, co ma dodatkowo udramatycznić akcję. Ponieważ ten wątek powtarza się co chwila, po jakimś czasie nie robi już spodziewanego wrażenia. Być może odbiór tego byłby inny, gdybym czytał te zeszyty tak, jak były oryginalnie wydawane, czyli w miesięcznych odstępach, a nie jako zbiorczą antologię. W tej formie bowiem to się nie sprawdza.
Sam Stark wciąż jest jeszcze playboyem o niezbyt rozbudowanej psychice i w zasadzie poza zbroją nie ma w nim nic interesującego (tak na marginesie, rozbawił mnie moment, kiedy zdejmuje garnitur i niczym Bruce Wayne szybko przybiera swe superbohaterskie wdzianko, tyle tylko, że wydaje mi się, że masywną zbroję ciężej ukryć niż strój Batmana). Dlatego też o wiele ciekawsze od niego wydają się postacie drugoplanowe. Wyróżniłbym Whiplasha, jednego z popularniejszych przeciwników Iron Mana, który tu właśnie zadebiutował. Jego zadufanie i przekonanie o wszechmocności swojego bata jest rozbrajające, ale dodające mu kolorytu. Przede wszystkim jednak zwracam uwagę na ochroniarza Starka przysłanego przez S.H.I.E.L.D., niejakiego Jaspera Sitwella, który stanowi najbarwniejszy charakter całej historii. Jego groteskowa nieskazitelność, komentowanie swoich poczynań, a wreszcie sposób, w jaki daje się uwieść atrakcyjnej kobiecie, są perełką tej pozycji.
Na uznanie zasługują również rysunki Gene’a Colana. Jego kreska jest nieco niedbała, ale dodaje kolorytu postaciom i przede wszystkim sprawdza się w scenach akcji, na których zbudowana jest fabuła. Co prawda niektóre pomysły wizualne trącą myszką, ale jako całość jego prace wypadają bardzo sympatycznie. Co najwyżej można czepiać się ignorowania przez niego tła, które momentami wcale się nie pojawia.
Niejednokrotnie dawałem w recenzjach WKKM wyraz mojej sympatii dla archiwalnych komiksów, ale akurat „Upadek i wzlot” nie jest pozycją tak porywającą jak „Tajne Imperium”, „Narodziny Ultrona” czy „Bezimienna Kraina Poza Czasem”. Gdyby nie fakt, że stanowi część Kolekcji, można by było ją sobie spokojnie darować. Aczkolwiek uczciwie trzeba przyznać, że lektura tego komiksu jest łatwa i spokojnie można go przeczytać dla odmóżdżenia. A jeśli i to Was nie przekonuje do jego lektury, to polecam suchary Stana Lee serwowane w przypisach. Takie rzeczy tylko w latach 60.



Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #75: Iron Man: Upadek i wzlot
Tytuł oryginalny: The Invincible Iron Man: The Tragedy and the Triumph
Data wydania: 7 października 2015
Przekład: Marek Starosta
Wydawca: Hachette
ISBN: 978-83-2820-316-7
Format: 224s. 170×260mm; oprawa twarda
Cena: 39,99
Gatunek: superhero
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

73
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.