powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CLV)
kwiecień 2016

Tu miejsce na labirynt…: Fusion dla emerytów
Jazz Q ‹Talisman›
Pianista Martin Kratochvíl – lider kultowej czeskiej formacji jazzrockowej Jazz Q – zrobił sobie prezent na przypadające 22 maja tego roku siedemdziesiąte urodziny. Pod starym, reaktywowanym przed trzema laty szyldem, nagrał nowy album – „Talisman”. Płyta na pewno ucieszy dawnych fanów zespołu, których nie brakuje również w Polsce, ale raczej nie sprawi, że dokonaniami prażan zainteresują się nowi słuchacze. Tym bardziej że w porównaniu z albumami sprzed dekad wypada blado.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
‹Talisman›
‹Talisman›
Kiedy przed paroma laty Martin Kratochvíl ogłosił powrót swego sztandarowego projektu, grupy Jazz Q (na początku kariery do nazwy dodawano jeszcze człon Praha), można było poczuć ekscytację. Zwłaszcza że powrotowi temu miały towarzyszyć nie tylko koncerty, ale także płyta z premierowym materiałem. Nerwowe wyczekiwanie zakończyło się w czerwcu 2013 roku, kiedy do sprzedaży trafił pierwszy po prawie trzech dekadach milczenia album zatytułowany „Znovu”. Zawarte na nim utwory okazały się bardzo… bezpieczne. To znaczy dokładnie takie, jakich można było spodziewać się po przekraczającym już wiek emerytalny weteranie jazz-rocka – stonowane, melodyjne, niezwykle szlachetne, ale całkowicie pozbawione tej nuty progresywnego (a nawet niekiedy freejazzowego) szaleństwa, jakie cechowało dokonania grupy w artystycznie najbardziej dla niej twórczej pierwszej połowie lat 70. XX wieku. Co słychać wyraźnie chociażby na nagranym do spółki z Modrým Efektem Radima Hladíka longplayu „Coniunctio” (1970) czy dwóch kolejnych produkcjach: „Pozorovatelna” (1973) oraz „Symbiosis” (1974).
Na „Znovu” dostrzec można było raczej wpływy płyt, które powstały już po 1977 roku – jak na przykład „Zvěsti” (1979), „Hodokvas” (1980) czy „Hvězdoň” (1981/1984) – kiedy muzyka prażan uległa znacznemu złagodnieniu; więcej było w niej elementów popu i funku. Z najnowszym albumem – opublikowanym w lutym tego roku „Talismanem” – jest dokładnie tak samo. Materiał powstał w nieco innym, niż poprzedni, zestawieniu. Dotychczasowego perkusistę, Ladislava Decziego juniora, zastąpił – urodzony w 1977 roku – Filip Jeniček, absolwent konserwatorium praskiego, który wcześniej dał się poznać jako rozchwytywany bębniarz w kilku projektach jazzowych (także w big bandach) oraz bluesowych. Oprócz niego i lidera w prywatnym studiu Kratochvíla Budíkov w środkowoczeskich Mnichovicach zameldowali się jeszcze dwaj muzycy: gitarzysta Zdeněk Fišer (znany z takich grup, jak Impuls, Pražský Výběr i Prague Big Band) oraz basista Přemysl Faukner – jedyny muzyk, który stał u boku Martina już w latach 70. (usłyszeć można go między innymi na koncertowym „Živí se diví: Live in Bratislava 1975” oraz studyjnych „Elegie” i „Zvěsti”).
Na „Talisman” trafiło dwanaście kompozycji, których czas trwania przekroczył pięćdziesiąt cztery minuty. Nie jest to, jak na dzisiejsze standardy, zbyt wiele, ale i tak – biorąc pod uwagę jakość artystyczną nagrań – o kilkanaście za dużo. Gdyby Kratochvíl zdecydował się wyrzucić trzy, może nawet cztery utwory, w niczym by to nie zaszkodziło, choć nie podniosłoby też automatycznie poziomu płyty. Największą jej bolączką jest bowiem przewidywalność i brak wewnętrznego ognia. Niby do niczego nie można się przyczepić – wykonawstwo jest na światowym poziomie, melodie wpadające w ucho (ale i wypadające drugim), sporo smaczków – lecz jednocześnie wszystko sprawia wrażenie wykoncypowanego na chłodno, napisanego według jednego schematu, od linijki. Jakby bardzo zdolny student wykonał zadanie powierzone mu przez wymagającego profesora. Z tą różnicą, że lider Jazz Q dawno już przecież przestał być studentem. To on jest profesorem! Dlatego od niego należy wymagać więcej. W każdym razie znacznie więcej ponad plastikowe brzmienia syntezatorów, które niejednokrotnie niszczą liryczny nastrój całkiem zgrabnych kompozycji.
Postarajmy się jednak, aby minusy, których wszak nie brakuje, nie przesłoniły nam ewidentnych plusów. W otwierającym album „Darmošlapie” byłyby nimi jazzrockowe gitarowe solo Zdenka Fišera, zwiewny dialog syntezatorów z fortepianem elektrycznym oraz funkujący bas. Jeszcze więcej gitar słychać w – zdecydowanie najlepszej w całym zestawie – balladowej „Stařešinie”, dzięki czemu nie dają się one stłamsić wszechobecnym klawiszom. Choć tu akurat Martin Kratochvíl z jednej strony sięga po bardzo klimatycznego minimooga (w Polsce instrument ten w latach 70. i na początku następnej dekady ubiegłego wieku rozsławił Józef Skrzek), z drugiej – po akustyczny fortepian. Oba instrumenty świetnie się dopełniają, stanowiąc idealny kontrapunkt do ostrzejszego brzmienia gitary. W „Povětří” dominuje natomiast żywy funkowy rytm, wokół którego utkane są partie syntezatorów – lekkie, przyjemne, aczkolwiek bez większych (czy też jakichkolwiek) ambicji. Pod tym względem jeszcze bardziej irytująco wypada „Achilova pata”, w której wszystko – a zwłaszcza „rozmowa” gitary z syntezatorami – jest przesadnie wykoncypowane, odmierzone na szali czy też podane według wzoru.
W „Lehkomyslníku” Kratochvíl stara się nieco wzbogacić aranżację, wykorzystując sample – stąd pojawiające się w tym utworze dźwięki trąbek; z kolei w balladowo-bluesowym „Ortelu” słychać harmonijkę ustną. Niestety, niczym innym numery te się nie wyróżniają. Podobnie zresztą jak „Návěj”, chociaż tu może podobać się bluesowa solówka gitary i kołysankowe syntezatory. Na kilka minut nastrój poprawia za to przejmująco piękny „Pelyněk”. Przynajmniej do momentu kiedy Zdeněk Fišer gra na gitarze, a lider wykorzystuje fortepian. W finale bowiem po raz kolejny wszystko psuje tandetnie plastikowe brzmienie klawiszy. Trzy następne kompozycje – skoczno-radosny „Drobnolistý kvítek”, niemal dyskotekowy „Pán a rab” oraz niewiele mający wspólnego, wbrew pozorom, z klasycznym tańcem „Waltz pro tátu” – mogłyby nigdy nie powstać i nikt z tego powodu nie odczuwałby dyskomfortu psychicznego. Na zakończenie lider Jazz Q umieścił utwór tytułowy. I chociaż daleko mu do poziomu „Stařešiny” czy „Pelynka”, to jednak wybija się on ponad przeciętność – głównie dzięki bluesowemu fortepianowi i wsamplowanym smyczkom. Swoje robi też senny rytm i nostalgiczny nastrój, które pozwalają zapomnieć o wątpliwych atrakcjach serwowanych przez Czechów wcześniej.
„Talisman” to bezsprzecznie dzieło, po które powinni sięgnąć jedynie najzagorzalsi wielbiciele Jazz Q, bo chyba tylko oni zdołają wyłuskać z tych dwunastu utworów jakąś wartość dodaną. Pod warunkiem jednak, że jeszcze przed pierwszym odsłuchem powściągną swoje wygórowane oczekiwania. W przeciwnym wypadku czeka ich bolesne rozczarowanie.
Skład:
Martin Kratochvíl – fortepian, fortepian elektryczny, syntezatory, sample
Zdeněk Fišer – gitara elektryczna
Přemysl Faukner – gitara basowa
Filip Jeniček – perkusja



Tytuł: Talisman
Wykonawca / Kompozytor: Jazz Q
Data wydania: 19 lutego 2016
Nośnik: CD
Czas trwania: 54:20
Gatunek: jazz, rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Darmošlap: 04:29
2) Stařešina: 05:49
3) Povětří: 04:01
4) Achilova pata: 03:48
5) Lehkomyslník: 05:15
6) Ortel: 04:10
7) Návěj: 04:39
8) Pelyněk: 05:18
9) Drobnolistý kvítek: 03:45
10) Pán a rab: 03:05
11) Waltz pro tátu: 04:26
12) Talisman: 05:10
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

82
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.